tag:blogger.com,1999:blog-1359831595632223742024-03-27T16:54:24.184-07:00Uszkodzona DuszaAK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.comBlogger170125tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-88506790529617916082024-01-04T02:09:00.001-08:002024-01-04T02:09:48.695-08:00Rozdział 2<p><span style="color: #999999;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Bezkresne niebo rozpościerało się
nade mną, obsypane tysiącami gwiazd, jak czarne płótno z
okruchami diamentów. Powietrze miało upajający zapach –
przyjemnie ciepłe, łagodne, pozbawione goryczy, za to przesycone
czymś, co kojarzyło się z mokrym betonem, tanią farbą drukarską,
starym papierem... i czymś więcej, czymś niemożliwym do nazwania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nazwy mają w sobie wielką moc.
Chcesz coś okiełznać – nadaj mu imię. Coś, co musi pozostać
bezimiennie, posiada niezmierzoną potęgę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Przestrzeń również była wielka i
niezmierzona, a ja w niej tak żałośnie mała... lecz tak właśnie
powinno być. Witaj w próżni, wilczku. Witaj w nieskończoności!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wiecie co? Nienawidzę was
wszystkich.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cudowna pustka, jaką można spotkać
jedynie w głębokim środku nocy. Rozległe pole nieużytków,
porośnięte zbrązowiałymi, wybujałymi chwastami i rachityczną
trawką, ledwo dającą sobie radę w miejskim smogu. Światła
zgromadzonych przede mną wieżowców, wież strażniczych
pilnujących dostępu do tego, co ludzkie, aby nie przedostało się
tam nic, co wilcze, rozświetlały mleczną ciemność, odbierając
jej absolut. W tym miejscu miasto zawsze zaczynało się nagle.
Żadnej urbanistycznej gry wstępnej. Żadnych przedmieść, żadnych
garaży, żadnych domków z wypielęgnowanymi ogródkami. Trzeba
miasta? Będzie miasto!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Trzynastopiętrowe, długie jak
stonogi pomniki ludzkiej głupoty.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Niedługo tego miejsca nie będzie.
Nie będzie przestrzeni, nie będzie absolutu, nie będzie
nieskończoności. Zaorzą tę zadżumioną, szarą trawkę, skoszą
wielkie jak człowiek chwasty, pozbędą się samosiejek odważnych
drzew, a ich miejsce zajmie beton. Osiedle, którego każde okno
spoglądać będzie w kolejne, gdzie nie będzie miejsca dla niczego,
co nie jest bezduszną szarością, gdzie na pozbawionych ostrych
krawędzi placach zabaw bawić się będą kruszące ciszę dzieci, a
ich rodzice zasiądą na czystych ławkach, by obgadywać sąsiadów,
odzierać ich z resztek prywatności i za wszelką cenę próbować
wykroczyć swoimi planami i ambicjami gdzieś poza tę szarość.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Pośród szarości i betonu nie ma
prawdziwej miłości. Była taka piosenka, nie mylę się? Pośród
betonu nie ma miejsca na duchowość. Nie ma miejsca na nic więcej
prócz egzystencji. Byle do śmierci, byle jak najszybciej mieć to
za sobą, byle wreszcie odpocząć od tej nijakości i beznadziei...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Więc żywię się okruchami
upośledzonej magii. Wdycham je wraz z życiodajnym nocnym
powietrzem, a następnie wyobrażam sobie, jak krążą w moim ciele
z cząsteczkami tlenu. Wdycham samą mroczną energię stworzenia,
pławię się w niej... i uzależniam się jak od narkotyku. Być
może wcale nie powinnam się dziwić temu, że nawet duszę mam
uszkodzoną. Na własne życzenie, wielki świecie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">O ile to możliwe, od tych kilku
miesięcy wyczekiwałam na wilcze spotkania z jeszcze większą
niecierpliwością. Czasem miałam wręcz wrażenie, że żyję tylko
i wyłącznie ich perspektywą, że dryfuję pomiędzy wyzwalającymi
momentami, w których mogę zrzucać ludzką skórę, a wszystko
pomiędzy zlewa mi się w jedno, zupełnie nieistotne. Być
człowiekiem było potwornie trudno, podczas gdy bycie wilkiem
jest... oczywiste. Jak oddychanie. Przemieniając się w wilka
zrzucałam okowy, wyrywałam się z obejmujących mnie więzów,
zrywałam kaganiec, wyrywałam pręty ciasnej klatki i wychodziłam z
niej, prostując się po długich godzinach trwania w nienaturalnej
przykurczonej pozycji. Jako człowiek nie mogłam odetchnąć pełną
piersią, jako wilk po prostu żyłam. I potrafiłam z tego życia
czerpać. Potrafiłam patrzeć z boku na niezmierzoność świata, na
skomplikowaną strukturę na wpół martwego miasta, którym przyszło
mi się opiekować, i wyciągać wnioski z tego, co dostrzegałam.
Jako wilk potrafiłam wejść w głowy i dusze tysięcy ludzi, którzy
nie zdawali sobie sprawy z mojego istnienia, a tylko dzięki mnie
mogli spać spokojnie. Jako wilk umiałam ich... zrozumieć. To była
dokładnie jedna z tych spraw, do których trzeba dystansu, bo z
bliska nie sposób pojąć szerszego kontekstu, wszystkich
sterujących tym mechanizmem motywów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Przemiana w wilka przede wszystkim
niosła spokój, bo przynajmniej na chwilę naprawiała wszystko to,
co we mnie niedawno zepsuto. Jako wilk umiałam zebrać do kupy
pokruszone fragmenty swojej osobowości, jak odłamki potłuczonego
wazonu, i skleić je w kształt, który przypominał mnie z dawnych
lat. Mogłam udawać, że jest dobrze. Nie byłam dokładnie tamtą
sobą, bo przecież nie da się niczego naprawić tak, by nie widać
było łączeń, ale było mi do niej tak blisko, że te różnice
przestawały boleć. Bym mogła z pewnymi ograniczeniami wejść w
narzuconą mi przez świat rolę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabawne to było. Odrzucałam
wszystkie role, jakie narzucał mi ludzki świat, a w tę wilkołaczą
wpasowywałam się jak w najwygodniejsze ubranie, jak doskonale
wymierzoną pod mój kształt szufladę z przegródkami, w której
czekało na mnie wyściełane rozkosznie miękkim aksamitem miejsce.
To wszystko zebrane razem bardzo przypominało stan, w jakim trwałam
w podstawówce, gdy wilcza krew odezwała się we mnie zbyt wcześnie,
przez co dziadek podjął decyzję o wtajemniczeniu mnie w wilcze
życie wbrew odgórnym zakazom, jasno stawiającym sprawę wobec osób
tak młodych. Ale co miał zrobić, gdy dusiłam się w ludzkim
ciele, tak łatwo wpadałam w złość, nie rozumiałam nic z tego,
co podpowiadał mi świat? Musiał pokazać mi drogę do wewnętrznego
wilka, o ile nie chciał odwiedzać mnie w szpitalu bez klamek.
Rzadko zdarza się, by wilk w kimś był aż tak silny... Miało to
przez lata swoje plusy, jednak gdy posmakowałam <i>vurda</i>,
okazało się moją zgubą. Wychodzi na to, że prawdziwego człowieka
znacznie trudniej uszkodzić niż prawdziwego wilka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cokolwiek się wtedy wydarzyło,
chyba zapomniałam, jak to jest być człowiekiem. A wilk nie chciał,
bym sobie to przypominała. Ten drugi wilk, który żywił się
powietrzem przesiąkniętym <i>vurdem</i>, nieskończonością nieba
i upajającą przestrzenią wokół. Swoją samotnością w tym
wszystkim.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz już nie wymigiwałam się od
wilczych spotkań, choćby pogoda była najgorsza na świecie.
Wyczekiwałam ich z niecierpliwością, zgłaszałam się na
zdecydowaną większość całonocnych patroli, odsypianych potem w
szkolnych ławkach. Noc była jak narkotyk. Jak grzebień na
nieuczesane myśli, jak kiedyś określiła to Gabrysia, co wyjątkowo
zgrabnie jej wyszło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że... były takie dni, gdy
nie potrafiłam się tym cieszyć. Dni, w których stężenie <i>czegoś
więcej</i> w nocnym powietrzu odzywało się przemożną potrzebą
samotności. Chciałam być tylko i wyłącznie wilkiem. Nie
wilkołakiem z obdarzonego wspólnym umysłem stada, a tylko wilkiem,
w którego głowie nigdy nikt nie siedział, który mógł być sam
pod gwieździstym niebem i pośród orzeźwiającej mgły. Nie
szukałam już wymówek... ale cierpiałam skrycie. Nie uważałam.
Zamyślałam się. Dryfowałam gdzieś daleko, nie mogąc się zmusić
do dołączenia do wilczego kręgu. Kryłam się w cieniu, bo tylko
mrok zapewniał mi schronienie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Coraz mniej rozumiem tych, co boją
się ciemności. Przecież ciemność jest miękka, rozkoszna... tak
cudownie przytulna. Ciemność potrafi ukryć cię przed wszystkim,
co złe, ukryć przed całym niegościnnym światem, utulić, ukoić.
Owija ciało przemiłym kocykiem, zapewnia mu schronienie, obiecuje:
przy mnie możesz być bezpieczny. Możesz udawać, że cię nie ma.
Nikt cię nie zobaczy, a więc nikt nie będzie w stanie ci zagrozić.
Ciemność jest piękna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">No więc musiałam tam iść. Choć
noc była nieskończona, a samotność wzywała, musiałam wziąć
się w garść... bo miałam akurat co nieco do powiedzenia. Nie
pojmowałam, czy aby na pewno mam powód do niepokoju, czy znowu
sobie czegoś nie uroiłam, ale tak czy siak wymagało to rozmowy.
Już od dawna rozumiałam, że najgorszym, co można zrobić, jest
ukrywać coś przed stadem. Wszyscy to zrozumieliśmy i stosowaliśmy
się do tego z pokorą, nawet jeśli efekt miał być taki, że do
środka nocy rozmawiamy o kompletnych głupotach. Tak było trzeba,
aby utrzymać miasto przy życiu. Zwłaszcza że życie to od
jakiegoś czasu było już wyjątkowo chwiejne...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tajemniczy wyvern z pradawnym
mieczem może i coś zrobił, ale z całą pewnością problemu nie
usunął. Nie, bo ja mu na to nie pozwoliłam. I to również wszyscy
wiedzieli. Obwiniali mnie, nieraz zastanawiali się nad moją rolą w
tym wszystkim... ale widząc, co to ze mną zrobiło, nie zaczynali
tematu. Być może uznali, że to coś, co się ze mną stało,
wydarzyło się wcześniej niż moja interwencja i przede wszystkim
skłoniło mnie do niej. Ja sama tego nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Czekałam, aż w eterze pojawi się
ktoś jeszcze. Jak zwykle przemieniłam się pierwsza – przybrałam
wilczą skórę gdy było jeszcze całkiem widno, wyjechawszy
pociągiem jeden przystanek za miasto. Po prostu wsiadłam do
pierwszego lepszego, poczekałam, aż aura za oknem zacznie mi
odpowiadać, następnie wysiadłam, odeszłam na tyle daleko, by nikt
nie mógł mnie zobaczyć, i przyoblekłam wilczą skórę. Stamtąd
ruszyłam w drogę powrotną do miasta, obserwując, jak niebo
stopniowo ciemnieje i układając sobie w głowie to, co miałam
powiedzieć. Długo siedziałam na samej granicy miasta, chłonąc
nieskończoność, delektując się przestrzenią, próbując
przywołać spokój, którego na wilczych spotkaniach potrzebowałam,
aby przedstawić wszystkie problemy w zrozumiały sposób.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I tak wyczekałam pojawienia się
Gabrysi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Martwiłam się o ciebie!</i>
– zarzuciła mi od razu emosia. Wyskakiwała właśnie z klatki
schodowej swojego bloku, przemieniła się jeszcze na samym jej
progu, zanim trzasnęły za nią ciężkie drzwi z szybą ze szkła
zbrojonego. Niezbyt rozsądnie, bo przestrzeń pod jej blokiem była
bardzo dobrze oświetlona, ale nie powinnam jej tego zarzucać, skoro
często robiłam tak samo. U mnie niby było ciemniej, a i futro
miałam mniej rzucające się w oczy, lecz i tak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dlaczego?</i> – prychnęłam
mało sympatycznie. Patrzyłam po rozświetlonych oknach wieżowców,
szukając czegoś, na czym mogłabym skupić uwagę, by zamaskować
uszkodzone myśli. – <i>Przecież napisałam ci na messengerze, że
nie wrócę do szkoły.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Najgorsze są te chwile, gdy
jednak dajesz znaki życia</i> – warknęła z cynicznym przekąsem.
– <i>Miałaś pogadać z Sylwią, a następnie wcięło cię na
dobre. Co tam się stało?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Właściwie to... nic. </i>–
Po wilczemu wzruszyłam ramionami, choć nie mogła tego zobaczyć.
Wpatrywałam się w nieco brudne okno na drugim piętrze, przez które
dobrze widziałam czyjeś zupełnie zwyczajne życie – ciemnobeżowe
ściany, tandetny plastikowy żyrandol ze zdecydowanie za ciemną
żarówką, nastawiony na jakiś serwis informacyjny telewizor,
wyeksponowany na wiekowej meblościance. Nad wszystkim czuwał
wyjątkowo okazały obrazek ukrzyżowanego Jezusa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu przypomniała mi się rozmowa
z Sylwią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Fuj, nienawidzę takich
katoli </i>– burknęła Gabrysia, otrząsając się z obrzydzeniem.
–<i> Ja bym z nią w ogóle potem nie rozmawiała, daj spokój...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To, że ktoś jest wierzący,
nie oznacza jeszcze, że kompletny kretyn z niego</i> –
zaprotestowałam ostrożnie. – <i>Mój tata jest bardzo wierzący.
Jego rodzice zresztą też. To nie robi z nich złych ludzi.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale
znasz normalną osobę w tym wieku, która co niedzielę popyla do
kościoła?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sylwia
nie powiedziała, że co niedzielę popyla do kościoła.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale
wyjęła różaniec i chciała się za mnie modlić! Bosze, Leiczku,
przecież to jest jakieś chore... No sorry, ale ja tego nie rozumiem
i koniec. Nie lubię katolików. Nie lubię religii w ogóle. Sama
jej powiedziałaś, że też nie lubisz, więc nie wiem, dlaczego ją
teraz bronisz.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja też nie wiem</i> –
przyznałam wreszcie pokornie. –<i> Może przez samo to, że kiedyś
byłam wierząca i mi się włączają jakieś resztki tego... Nie
wiem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale
fanatyczką nigdy nie byłaś. Ani do kościoła nie chodziłaś. A
na hasło „ksiądz” plułaś przez lewe ramię.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niby
tak, ale...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oj, weź już... </i>–
Zdławiła przekleństwo, choć cisnęło jej się na myślowe usta.
Zamiast tego skupiła się na mijanym intensywnie zielonym koszu na
śmieci. – <i>Nieważne. Co ci takiego powiedziała? Widziałaś
coś niepokojącego?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Właściwie to... nie.
Toczyłyśmy jakąś taką gadkę szmatkę. Wydaje się normalna. Co
konkretnie widziałaś w tej jej aurze, że tak ci się nie
spodobała?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Takie jakieś...</i> –
Chwilę szukała właściwego słowa. To była bardzo ciekawa rzecz –
już kilka miesięcy temu odkryłyśmy, że jej rzekome widzenie aur
jest niemożliwe do przełożenia na wilczą mowę. Wszystko jedno,
że ona dostrzegała to rzekomo bardzo wyraźnie, że słyszałyśmy
jako wilki wszystkie swoje myśli – obojętnie, czego byśmy nie
próbowały, widoku aury nie była w stanie mi przekazać. Ladon jako
nasz spec od wszystkiego, co magiczne, od początku łamał sobie nad
tym głowę i też jak na razie na nic nie wpadł. –<i> Och,
Leiczku, to jest ciężko wytłumaczyć. W jej aurze były... takie
jakby ciemne plamki. Wirujące ciemne plamki. Wydaje mi się, że jak
są stałe, to znaczy nie ruszają się, to nic złego się nie
dzieje, ale jak wirują, to... budzi to we mnie jakiś niepokój.
Kurczę, za mało o tym wiem, żeby ci to wyjaśnić, ale musisz mi
zaufać, to nic dobrego.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oczywiście, że ci ufam.</i>
– I taka była prawda. Jaka by nie była, Gabrysia już jakiś czas
temu zdążyła nam wszystkim udowodnić, że to, co kiedyś mieliśmy
za urojenia, jest w rzeczywistości jej talentem. Talentem, którego
jako wilkołak w ogóle nie powinna posiadać, bo wszyscy bez wyjątku
byliśmy zupełnie pozbawieni magii użytkowej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No więc naprawdę niczym się
nie zdradziła?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Szczerze to nawet nie wiem, czego
miałabym szukać. Chyba ty musisz z nią porozmawiać, ja widocznie
nie jestem na to tak wyczulona. Ty prędzej coś zauważysz. Wiesz,
na co zwracać uwagę.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Może i masz rację... </i>–
W jej myślach pojawiła się jakaś kwaśna niechęć. Właśnie
powoli mijała granicę naszego osiedla, odruchowo kierując się w
moją stronę, a nie na ustalone przez Quillsa miejsce zbiórki. –<i>
Tylko ja czuję do niej... No, jakoś mnie od niej odrzuca.
Próbowałam do niej zagadać, jak wróciła bez ciebie do szkoły,
ale zupełnie nam się to nie kleiło.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Spróbujemy razem jutro?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Najwyżej. Z tobą może się
przemogę. Ale w sumie to ja też nie wiem, czego miałabym szukać.
Widzę aury i tyle. Z grubsza rozpoznaję, która jest dobra, a która
nie. Mam intuicję, a nie mam prawdziwej wiedzy. Nie wiem, czy coś
się z tym zrobi.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie
zaszkodzi sprawdzić.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie
zaszkodzi...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Przeniosłam wzrok na sąsiadujący
z rozświetlonym oknem balkon. Był duży, lecz zawalony wszelkim
śmiechem – zdominowany przez szafę z tandetnej sklejki, powoli
poddającej się działaniu pogody, zniszczony rower i tonę innych
przedmiotów, których nie dało się z takiej odległości
rozpoznać. W jakiś sposób wydał mi się doskonale obrazować
ludzką kondycję. Kondycję mojego miasta. Bród, zniszczenie...
jakaś bijąca z każdej cząsteczki beznadzieja. Wegetacja, nie
życie. Rzeczywistość tak brudna i tak beznadziejna, że nie
istniało w niej nawet miejsce na coś więcej, na barwniejsze życie
wewnętrzne, na cokolwiek głębszego od trwania z dnia na dzień. To
była rzeczywistość, w której życie wewnętrzne wręcz się
wyśmiewało, uznając za fanaberię.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy bogowie umarli... Zostaliśmy
tylko my. Na straży ochłapów dawnego pięknego dzieła stworzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że czasem nie chciałam tego
ratować. Czasem o wiele bardziej chciałabym po prostu... uratować
siebie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zostać przy Nim. Czy nawet na niego
czekać, jeśli wiedziałabym, że cokolwiek to przyniesie. To tak...
żałosne. Jako człowiek cała składałam się z tęsknoty za
mężczyzną, z którym nigdy nie mogłabym być, a jako wilk...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, jako wilk mogłam, gdy tylko
chciałam, wprowadzić się w równy hipnotycznemu trans, odganiając
wszystkie ludzkie myśli, i po prostu biec przed siebie. I pędzić
tak, niesiona na skrzydłach wiatru, aż do całkowitego opadnięcia
z sił, co trwać mogło nawet i do świtu, gdy ludzki świat
zaczynał się o mnie upominać. W wilczym ciele byłam prawdziwie
sobą, a nie tą zmaltretowaną wersją siebie, w której postaci
tłukłam się przez nieznośne życie. Echo wydarzeń sprzed kilku
miesięcy dosięgało mnie też jako wilka, ale prawdopodobieństwo,
że przestanę przez to nad sobą panować, było nieporównywalnie
niższe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tak bardzo się o ciebie
martwię, Leiczku </i>– szepnęła Gabrysia z uszami stulonymi do
łba. Choć była jeszcze bardzo daleko, starała się lżej stawiać
łapy, byle tylko mi nie przeszkadzać, by mnie nie spłoszyć, nie
obudzić...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Od kilku miesięcy nawet spałam
jako wilk. Wszystko robiłam jako wilk, jeśli tylko było to
możliwe. Przemiana w człowieka bolała. Przemiana w człowieka
oznaczała obecność myśli, których nie umiałam tolerować, i
pragnień, których sama nie rozumiałam. Człowiek chciał być
blisko wyverna, który przedstawił się tym krótkim, z całą
pewnością nieprawdziwym imieniem – Mark. Człowiek chciał...
poczuć jego dotyk. Chciał sprawdzić, jak to jest przesuwać dłońmi
po jego skórze, przeczesać palcami gęste włosy ze śladami
siwizny, zatonąć w niemal białych oczach, nawet z pełną
świadomością, że powinny być czerwone. Tego nie dało się
zaakceptować. To było na swój sposób chore. To nie miało prawa
istnieć – więc byłam wilkiem. Wilk pragnął niezmierzonego,
gwieździstego nieba, słodkiej mgły i świata tak wielkiego, by
mógł się poczuć w nim maleńki. Wilk spoglądał w niebo, by
jeszcze w sobie to uczucie spotęgować, i po prostu tańczył na
wietrze, żyjąc chwilą...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To takie dziwne. Byłam chwiejna,
byłam strzępem samej siebie, a jednak czułam się silniejsza niż
kiedykolwiek. Godna wyverna z mieczem, choć za to porównanie
najchętniej bym siebie znienawidziła. Przecież nie wolno mi było
o nim myśleć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Puściłam się biegiem przed
siebie. Dobrze wiedziałam, gdzie powinnam się udać, by trafić na
miejsce zbiórki, bez zawahania wybierałam kolejne miejskie uliczki,
przeważnie poruszając się tymi węższymi i rzadziej
uczęszczanymi. Lawirowałam między samochodami, nie mogąc nadziwić
się panującemu tu kontrastowi – pordzewiałe maszyny, z pewnością
starsze ode mnie o parę lat, mieszały się z nowiutkimi, lśniącymi
limuzynami tegorocznej produkcji, tylko uwypuklając przepaść
między ludźmi. Właściciele sypiących się w oczach czterech
kółek, których jedyną zaletą było to, że jeszcze jeździły
inaczej niż na lawecie, mieszkali w dokładnie tych samych blokach,
jak ci biorący nowego mercedesa w leasing. Mieli mieszkanie o
identycznym układzie, płacili dokładnie ten sam czynsz, pewnie
również podobny podatek. Tylko że jednym nie brakowało niczego,
podczas gdy drudzy nie mieli nic. I czyja to wina? Czyja to wina, że
ja mam wszystko, czego zapragnę, nawet własne mieszkanie, choć nie
jestem nawet pełnoletnia, a inni z ledwością wiążą koniec z
końcem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam przed tym uciec. Miałam
dosyć tej nierówności, niesprawiedliwości. Miałam dość tej
władzy i bzdurnego ludzkiego świata, który nie dostrzegał nic z
tego, co prawdziwie istotne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co niby w związku z tym
zrobisz? Wyhodujesz skrzydełka i odlecisz hen, daleko?</i> –
palnął Embry, włażąc mi prosto w myśli. – <i>Ta, jasne, ty
przecież wszystko możesz.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Weź się zawrzyj, co?
Wszystko umiesz zepsuć</i> – parsknęłam ze złością. Gdyby
stał gdzieś obok, pewnie zbierałby właśnie zęby z chodnika.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie słuchajcie go,
dziewczyny, koledze chyba ktoś na odcisk nastąpił</i> – włączyła
się Kasia-Katarzyna, prychając dumnie. Znajdowała się gdzieś
niedaleko Embry'ego, co zaraz nakazało mi zdwoić czujność...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego ci dwoje pojawiali się na
miejscu zbiórki razem? Tylko we dwójkę, bo nikogo oprócz nich tam
nie było? Czyżby...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">A zresztą nieważne. Co mnie to
obchodzi? Poczułam iskierkę zazdrości, ale dobrze wiedziałam,
czym była spowodowana. Embry podobał mi się swego czasu,
zastanawiałam się nawet, czy nie powinnam „uczynić pierwszego
kroku” i sprzedać mu uświadamiającego kopa w dupsko, żeby
zorientował się w moim istnieniu i plusach z niego płynących,
ale... jakie to teraz miało znaczenie? Moje serce już było
zarezerwowane dla kogoś, kogo pewnie nigdy więcej nie spotkam,
nawet jeśli możliwe, że mam przed sobą nieskończoność.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Miejsce, które znalazłam po
pokierowaniu się wskazówkami Quillsa, nie wyróżniało się niczym
szczególnym. Embry, Kasia-Katarzyna, Sam, Quills i Szary już
kręcili się między kilkoma rachitycznymi drzewami, z niewiadomych
przyczyn nadal nie chcącymi pokryć się wiosennymi listkami, a
kilka czteropiętrowych bloków zwieszało się nad nimi i wąskim
deptakiem, stłoczonych w tak bliskich odległościach, że odnosiło
się wręcz klaustrofobiczne wrażenie. Obwąchiwali szare trawniki,
również nie dające znaku życia po zimowych mrozach, a kilka
podstarzałych latarń z najprawdziwszymi rtęciowymi żarówkami,
choć pewna byłam, że takich już się nie robi, skrzypiało wokół,
kiwając się na lekkim wietrze. Wycięte w wielkiej płycie okna w
większości były ciemne, zaś przez te, które rozjaśniał jako
taki blask, dało się dostrzec skromne, niewielkie mieszkania.
Chwilę im się przyglądałam z ciekawością, dochodząc wreszcie
do wniosku, że bez wyjątku musiały być maksymalnie dwupokojowe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Dusiła mnie klaustrofobia, gdy na
to patrzyłam. Gdzie to się miało do przestrzeni i nieskończoności
sprzed chwili? Największa z tych klitek mogła mieć jakieś
trzydzieści parę metrów. Zabudowany betonową barierką balkon, z
którego niewiele widać okolicznej zieleni, wiele jednak można
zachować prywatności, dodatkowo pewnie to wszystko zacieniał...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Próżnia. Pustka. Beznadzieja. W
takiej okolicy – okolicy, w której najładniejszym elementem była
betonowa ławka z przepełnionym śmietnikiem obok – nie było
miejsca nawet na marzenia o lepszym świecie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I ludzie tak żyją. I nikomu nie
wolno się z tego śmiać... Zaśpiewałam motyw ze znanej piosenki
jednocześnie z Embrym. Przybiliśmy sobie piątki w myślach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niepoważni jesteście</i> –
skwitowała przemieniająca się właśnie nieopodal Luna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A ty jak zwykle sztywna</i> –
dowaliła jej niezbyt twórczo, ale za to bez sekundy wahania
Kasia-Katarzyna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ominęło mnie coś?</i> –
spytał szybko Ladon, niekoniecznie się tym interesując, ale
doskonale wyczuwając, że ledwie sekundy dzielą damskie grono od
kolejnej awantury. Od kilku miesięcy napięcie między Luną a
Kasią-Katarzyną nieuchronnie narastało, grożąc tym, że wreszcie
pęknie i zakończy się prawdziwą walką z wyrywaniem sobie kłaków
i łamaniem okolicznych drzew. Całe stado starało się tę
kulminację jak najmocniej odwlec w czasie, co mogło szkodzić
jeszcze bardziej, ale... cóż, żadnemu z nas nie chciało się ich
rozdzielać. Prowodyrką jak zawsze była Luna – jeszcze na dobre
nie pogodziła się z moim zwierzchnictwem i wciąż na każdym kroku
próbowała je zakwestionować, a już zaczynała rozpychać się na
pozycji drugiej najsilniejszej, próbując wyrzucić z niej
Katarzynę, co tej niezbyt się podobało.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Mnie osobiście to dziwiło. O ile
przekonałam się, że Luna nie odpuszcza łatwo, nawet jeśli
wszystkie znaki na niebie i ziemi przemawiają za tym, żeby się
wycofała, o tyle... Kasia? Luna wciąż ze mną walczyła, to jasne,
nie akceptowała mnie jako dominującej wadery, ale w Kasi nigdy nie
miała szczególnej przeciwniczki. Do niedawna nie widziała w niej
prawdziwej konkurencji, a tu proszę. Być może był to dobry dowód
na to, że po prostu musiała z kimś walczyć, żeby czuć się
dobrze, nawet jeśli nie przedstawiało to wielkiego sensu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal miałam ją za cokolwiek
podejrzaną i wręcz niebezpieczną, patrząc na to, jak
funkcjonowała w stadzie, ale... nikt mnie nie słuchał. Ladon
wydawał się wierzyć moim myślom, Katarzyna i Gabrysia z zasady
patrzyły na dziewczynę wilkiem, Szary miał ją kompletnie gdzieś,
a reszta dzieliła się mniej więcej po równo na jej zwolenników i
przeciwników. Faktem pozostawało to, że obojętnie, jak wielu
wrogów by sobie nie zrobiła, jedynym, co można było wskórać,
było doprowadzenie jej do porządku za pomocą mocy Alfy. Na
przykład przeze mnie, jako że bezpośrednio mi podlegała. Jakoś
nie śpieszyłam się do dyscyplinowania upierdliwych lasek,
zwłaszcza że z zasady nie umiałam chyba dyscyplinować nikogo,
ale... cierpliwość mi się powoli kończyła. Konflikty we wspólnym
umyśle były ostatnim, czego potrzebowaliśmy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Usiadłam gdzieś z boku, byle dalej
od cuchnącego kosza na śmieci, i po prostu czekałam na resztę.
Obserwowałam wilki, zbierające się w okręgu w najszerszym miejscu
wylanego asfaltem deptaka, i słuchałam ich myślowych rozmów, nie
włączając się w nie szczególnie. Nocne powietrze pachniało
cudownie, przyzywało mnie, zachęcało, bym puściła się biegiem
między bloki. Chciałam wytropić źródło tego cudownego aromatu.
Chciałam nawet podążać wyraźną myślową ścieżką, choćbym i
miała nie dotrzeć nigdzie, ot dla samej przyjemności tropienia,
hipnotycznych, zupełnie automatycznych czynności, jakie to
oznaczało. Wtedy prawdziwie odpoczywałam. Znacznie skuteczniej niż
śpiąc, bo podczas snu... Cóż, moje sny nie należały do
przyjemnych. A może wręcz przeciwnie – należały do zbyt
przyjemnych, bo to przebudzenie oznaczało niemożliwy do zniesienia
ból.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam zanurzyć się w próżni.
Dzisiaj była dobra noc na to.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chłopaki znaleźli jakiś papierek,
którym uparcie starali się trafić w zdewastowany fragment
krawężnika, jakby był piłkarską bramką, lecz lekki wiatr
nieustannie zwiewał im go na bok, znacznie utrudniając zadanie.
Gabrysia błądziła myślami wokół Sylwii i jej dziwnej aury,
której nie umiała nikomu opisać, budząc w reszcie sporo
ciekawości, lecz nikt jeszcze nie pytał wprost. Dobrze wiedzieli,
że gdy zbierzemy się wszyscy, nie pominiemy tematu milczeniem. Nic
już nie pomijaliśmy milczeniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">No i wtedy... coś się stało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Początkowo żadne z nas nie
wiedziało, o co chodzi. Rozumieliśmy, że ktoś się przemienił...
ale kto? Powiedliśmy po sobie wzrokiem, jeszcze raz sprawdzając,
czy kogoś brakowało. Nie było wśród nas jeszcze tylko Setha,
lecz te myśli, które błysnęły we wspólnym umyśle... nie były
jego myślami. Czy może... Sama nie wiem. Były obce i znajome
jednocześnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy zamarli, strzygąc uszami.
Ktoś warknął, Quills zjeżył się cały wzdłuż kręgosłupa,
Ladon odruchowo opuścił się niżej na łapach i wykonał taki
ruch, jakby zamierzał do mnie doskoczyć i zmusić mnie, bym stanęła
za nim, schowała się. Tylko że... to nie mógł być nikt obcy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Obce wilki nie należą do stada od
razu. Jesteśmy w stanie je z grubsza wyczuć, możemy je bez trudu
wytropić, jak się skupimy, zdołamy wychwycić część ich myśli,
ale kontakt nigdy nie jest tak doskonały, tak... dojrzały. To był
ktoś, kto po prostu był w naszej sforze. Nie kandydat do niej, a
stały członek. Nie ktoś, kto musiał najpierw uznać
zwierzchnictwo Quillsa jako Alfy, a ktoś, kto zrobił to już dawno
temu. Tylko że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilczyca. Myśli były bez wątpienia
kobiece. Odważne, szczęśliwe... przepełnione wręcz euforią.
Euforią płynącą po prostu z bycia sobą, z radości pokazywania
się światu w takiej postaci, w jakiej chciało się zostać
ujrzaną. Były energiczne, roześmiane, trochę figlarne, ale
niepozbawione obaw. I nieśmiałości. I niepewności co do tego, z
jaką reakcją się spotka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Znajome. Na pewno znajome.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Już jestem </i>– odezwał
się Seth, ale jakoś tak... bardziej miękko. Wyskoczył zza bloku,
obok którego staliśmy, otrząsnął się po przybraniu dopiero co
wilczej formy, przeciągnął się na całą swoją długość i
wysokość, ziewnął, błyskając białymi kłami. – <i>Wybaczcie
spóźnienie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Spokojnie, jeszcze nie
zaczęliśmy</i> – odezwał się Quills, łypiąc na stosunkowo
niedużego piaskowego wilka podejrzliwie. –<i> Coś się stało</i>
– powiedział z lekkim opóźnieniem. Nie było to pytanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, coś się stało, ja też to
czułam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może raczej... nic się nie
stało?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Piaskowy wilk stał przed nami...
ale jakoś tak inaczej. Kremowy odcień futra był naprawdę bogaty –
przetykany beżem, złotem, miedzią i setkami innych odcieni,
tworzących naprawdę niepowtarzalną mieszankę. Ciało nieco
drobniejsze niż wymagano tego od samca, teraz ustawione jakoś
inaczej. Lekko zadarty ogon, wyprężone łapy, odrobinę zjeżona
sierść na karku, lecz uszy odwiedzione w tył w wyrazie
niepewności. W orzechowych oczach lekka obawa, nieśmiałość...
ale też delikatność. I duma. Świadomość...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Świadomość siebie. W głowie miał
prawdziwy bałagan, ale... tam było też coś nowego. Coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie było jak myśli Setha,
którego znałam, tego wiecznie wycofanego, strachliwego chłopaka i
wiecznie trzymającego się na uboczu wilka, na własne życzenie
zajmującego w sforze pozycję wiecznego szczeniaka, na którego
trzeba było uważać jak na nowicjusza. Zdecydowanie nie myśli tego
szesnastolatka, który był zbyt szczupły, zbyt niski i jakiś taki
zbyt delikatny, by dobrze dogadywać się z kolegami. Coś mi tu nie
grało. Nie byłam jedyną, którą męczyły obawy – wilki już
popatrywały z niepokojem, jeżąc się, mimowolnie zaczęły
obchodzić go w kółko, jak kogoś nowego, po kim nie wiadomo, czego
się spodziewać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chyba nie rozumiem</i> –
oznajmił wreszcie Ladon. – <i>Naprawdę coś się stało. Powiedz
wreszcie, przecież nie będziemy grzebać ci w głowie, bracie...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Seth, co z tobą? </i>–
warknął jednocześnie Embry, potrząsając łbem. – <i>Coś mi
tu...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O nie</i> – palnął Paul,
wchodząc byłemu Becie w słowo. Zdziwiło mnie, że jako pierwszy
dogrzebał się w myślach Setha tego, co umykało jeszcze wszystkim
pozostałym, ale cokolwiek to było, wprawiło go w niemały szok –
cofnął się kilka kroków, kładąc uszy po sobie, jakby ktoś
uderzył go prosto w nos. – <i>O nie, nie nie!</i> – zaskamlał
żałośnie. Strach mieszał się w nim ze złością. Ta druga
emocja z każdą chwilą zaczynała mocniej wybijać się na
dominację...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Moment! </i>– ofuknął go
Quills, widząc, że kilku pozostałym zaczyna się udzielać. – <i>Co
jest grane? Seth, do cholery, co się znowu stało?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nic się nie stało.</i> –
Seth uśmiechnął się po wilczemu, ale dość niepewnie. Zamerdał
uspokajająco ogonem, całym sobą starał się pokazać, że
wszystko jest w porządku... ale był spięty. Tego nie dało się
ukryć, jasno wynikało z jego myśli prócz tysiąca innych spraw,
jakie w nich wyczuwałam. Łapy lekko mu się ugięły, jakby w
każdej chwili gotowy był na przyjęcie ewentualnego ataku, zezował
niepewnie na dresiarza – to jego obawiał się najbardziej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No ślepi to my nie jesteśmy,
dzieciaku</i> – warknął Szary przez zaciśnięte zęby,
przekrzywiając sceptycznie łeb.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Po prostu... dzisiaj jest
szczególny dzień. Muszę wam to w końcu powiedzieć. Przykro mi,
że dopiero teraz, ale wcześniej jakoś... No, to nie było łatwe,
sami pewnie rozumiecie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Popatrzyłam na wpatrującą się w
niego czujnie Gabrysię. Emosia posłała mi zagubione spojrzenie na
znak, że rozumie równie wiele, co ja. Niemal po ludzku wzruszyła
ramionami. Miałam wrażenie, że zaczynamy się domyślać, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No nie wierzę!</i> – Paul
zaczął piać na dobre. – <i>Kurna, no ludzie, przecież... No ja
nie wierzę, no!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zamknij się!</i> – Quills
był tak zdezorientowany, że zamiast upomnienia, wypróbował na
sporym wilku Głos Alfy. Paul wyszczerzył na niego kły, ale
pokornie pochylił łeb i ugiął przednie łapy, tuląc uszy do
czaszki. Zamilkł posłusznie, na taką moc nic nie mógł poradzić.
Słowa w jego głowie umilkły, lecz nic nie było w stanie
powstrzymać rozszalałych emocji i obrazów, do których wszyscy
mieliśmy dostęp.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mów </i>– warknął
albinos, odwracając wzrok od warującego dresiarza. – <i>Widzisz,
co tu się dzieje, oni mi zaraz wyjdą z siebie...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja nie chcę, żeby on to
mówił!</i> – zapowiedział zbulwersowany Ahmed, dołączając się
do dresa. – <i>Paul ma rację, to...</i> – Urwał wpół słowa,
gdy Ladon kłapnął na niego zębami. Nawet najtwardszy twardziel w
ortalionie zawsze wymięka, gdy kły szczerzy nad nim półdemon o
niemal białych oczach...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Lub też, patrząc od drugiej
strony, dresiarze zawsze wymiękali przed uzbrojonymi w ostre
przedmioty punkami, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobra, spoko, niech mówi</i>
– dodał po chwili tonem obrażonej księżniczki, ostentacyjnie
odwracając wzrok. –<i> Sami zobaczycie. Jacy wy niedomyślni
jesteście... Zaraz pogadamy, czy na pewno chcecie się na takie coś
zgadzać, moje zdanie jest jasne.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Seth? </i>– Quills wycedził
to słowo z naprawdę wielkim trudem, obserwując kurczącego się
piaskowego wilka. Seth był od niego mniejszy przynajmniej o połowę,
teraz dodatkowo podkulał jeszcze przed chwilą dumnie zadarty ogon,
opuszczał uszy, obniżał nieco zad – bał się. – <i>Co takiego
chciałeś nam powiedzieć?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No... </i>– Seth
wyprostował się nieco, choć mięśnie mu drżały; przymknął
ślepia, odetchnął głęboko, zbierając się na odwagę. Cokolwiek
się z nim działo, było to dla niego śmiertelnie trudne. Wreszcie
wygłosił jednym myślowym tchem: – <i>Dzisiaj ostatecznie
wychodzę z szafy. W szkole już wszystko załatwione, tylko wy mi
zostaliście. Nie wiem, dlaczego tak, przecież to wy jesteście
najważniejsi, ale jakoś... ciężko było się do tego przekonać,
to cholernie trudne...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jesteś pedałem?! </i>–
wyrwało się oniemiałemu Jacobowi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Gejem jeśli już </i>–
ofuknął go zbulwersowany Geri. – <i>Trochę tolerancji, ludzie,
no...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie, nie jestem gejem. </i>–
Seth otworzył brązowe ślepia, postawił uparte uszy. Zmusił się
do przywołania poprzedniej euforii, tej radości, która go
rozpierała. – <i>Jestem kobietą.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cisza, która zapadła, miała
konsystencję betonu. Nagle okazało się, że kompletnie nikt z
naszego sporego stada nie jest w stanie ubrać myśli w słowa.
Wszyscy patrzyli po sobie bezradnie oczami tak rozszerzonymi, że
wyglądali niemal jak postaci z kreskówek, w skamieniałych głowach
pozostałych doszukując się jakiejś podpowiedzi, co dalej. W
zasadzie było to ostatnie, czego się spodziewaliśmy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Transpłciowość wcale mnie nie
dziwi. Wśród osób w naszym wieku lub trochę młodszych to wcale
nic niecodziennego. Po prostu kiedyś poznając nową osobę pytało
się, jakiej słucha muzyki, komu kibicuje, jakie książki czyta,
teraz zaś pyta się o orientację seksualną i płeć. Czasem mnie
to zaskakuje, ale w gruncie rzeczy uznaję to za jeden z objawów
zmian zachodzących w społeczeństwie. Ludzkość się rozwija,
rozwija się też zbiorowa psychologia, młodzi zaczynają inaczej
traktować sprawy, które dla ich rodziców i dziadków były tematem
tabu. Nie ma co tego szykanować, bo to będzie tak czy inaczej. Na
tym polega rozwój. Można to wypierać, można się obrażać na
istnienie takich zjawisk, ale to nie zmieni, że one istnieją i
istnieć będą. Za dziesięć lat może pojawić się inny element,
inna rzecz, którą będzie chciało się podkreślać, na razie
jednak żyjemy w takim momencie historii, że najważniejsze dla nas
jest to, kim jesteśmy. Być może nastolatki czują się
bezpieczniej, umiejąc siebie opisać, nazwać, zaszufladkować. Być
może to sprawia, że we własnych oczach zyskują tożsamość. Nie
wiem, jak to dokładnie określić, nie jestem psychologiem ani
typową nastolatką, ale z tym właśnie mi się to kojarzy. I nie
przeszkadza mi to. Irytuje mnie nadgorliwość, taka jak zwracanie
się do grupy „drogie osoby”, by przypadkiem nikogo nie obrazić,
a jak wiadomo, nadgorliwość bywa gorsza od faszyzmu, co przekazuje
ludowa mądrość... ale co jest złego w tym, że ktoś ma się za
kogoś innego, niż wpisano mu w akt urodzenia? Czy komuś robi tym
krzywdę? Spotykam się z tym w szkole, nawet w mojej klasie na pewno
znalazłoby się parę osób nieheteronormatywnych, gdybym tylko
chciała trochę posłuchać, co takiego mówią. Sprawuje nad nami
pieczę świrnięty, ultrakonserwatywny dyrektor, ale to nie zmieni
pragnień młodych, rozwijającej się wśród nas świadomości.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Jednak w sforze...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie chodzi o to, że mam coś
przeciwko. Chodzi o to, że... jak to możliwe, że ktokolwiek zdołał
ukryć coś tak wielkiego przed sforą? Ja pierdzielę, siedzimy
sobie w głowach, słyszymy wszystkie swoje myśli bez wyjątku.
Wyłączamy się na niektóre z czystej grzeczności, ale wyciszyć
się ich nigdy nie da. Zwracamy uwagę tylko na to, co ubieramy w
słowa lub przekazujemy w obrazach celowo, resztę traktując jak coś
prywatnego – tak właśnie rozgraniczamy to, co osobiste, od tego,
co ma być rozmową, ale... w gruncie rzeczy jak ktoś zacznie myśleć
o tym, by nie myśleć o różowym słoniu, to wszyscy i tak się
dowiedzą. Czasem brakuje nam jakiegoś szczegółu, by coś
zrozumieć, coś mignie bez szerszego kontekstu, ale coś tak
wielkiego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O... no nie mogę</i> –
wyrwało się komuś. I to był początek burzy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale jak to?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurde,
ale że ty? To już prędzej bym Ahmeda podejrzewał!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wypraszam sobie, kurde!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To
jak mamy do ciebie mówić?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Że
kim jesteś?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Znaczy... że co? To jest jakaś
moda...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Moja
siostra ostatnio dowiedziała się, że jest chłopcem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A
co ma do tego twoja siostra?! Jesteś Ugryzionym!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Pewnie
koleżanki jej podpowiedziały, teraz wśród takich dzieciaków być
zwykłą laską hetero to obciach...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To
wcale nie jest żadna moda!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To
co w takim razie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Pewnie
większa świadomość społeczna. Skoro każda dziedzina nauki idzie
naprzód, to i psychologia zrobiła ten krok.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ta,
świadomość. Chcesz mi wmówić, że to nie jest...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chaos się rozkręcał. Wilki
chodziły z miejsca na miejsce z płasko położonymi uszami, ktoś
warczał w złości, ktoś bezradnie skomlał, próbując go
uspokoić, ktoś kogoś potrącił, ktoś odpowiedział z nerwów
bolesnym ugryzieniem... Jak zawsze, gdy pojawiał się problem i
emocje brały nad nami górę. Seth stał pośrodku wszystkiego tego
bezradnie, przyglądał się...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie. Nie tak. Seth stała.
Przestraszona, zagubiona, z podkulonym ogonem, trochę jakby
zamierzała uciec. Rozczarowana. Już zaczynała tego żałować, już
zastanawiała się, jak cofnąć czas...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Myślowy kontakt to paskudna sprawa.
W zwykłej mowie ukryjesz wiele emocji. Po usłyszeniu rewelacji
zamaskujesz swoje prawdziwe myśli, nie pozwolisz, by obserwująca
cię osoba miała do nich dostęp. Użyjesz łagodnych słów,
uśmiechniesz się, nawet jeśli nie będzie ci do śmiechu. Zagrasz
w mistrzowski sposób, byle tylko nie zrobić komuś przykrości. A
tu... wszystko wyjdzie na jaw. Przecież nawet jeśli gotowy jesteś
zaakceptować drugą osobę taką, jaka jest, możesz w pierwszym
odruchu pomyśleć sobie różne rzeczy, nawet nieświadomie. I tutaj
ich nie ukryjesz. Nie cofniesz ich. Zranisz, nie chcąc zranić.
Możesz pragnąć wesprzeć, ale i tak nic ci z tego nie wyjdzie.
Gdyby Seth powiedziała nam to jako człowiek, moglibyśmy się
uśmiechać, spytać o imię, moglibyśmy cokolwiek, a myśli
pojawiające się w naszych głowach w pierwszym odruchu pozostałyby
jedynie naszymi myślami, pogrzebane głęboko tam, gdzie nikt nie
miałby do nich dostępu. Jako wilki nie mieliśmy tego komfortu. My
wiemy wszystko. Nawet jeśli przynajmniej połowa była w stanie
zaakceptować Setha... czy też zaakceptować Seth, nikt nie zdołał
ukryć szoku. Ja też początkowo skamieniałam, bo nie spodziewałam
się. Nikt się tego nie spodziewał. Chyba rzadko ktokolwiek się
spodziewa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że ona tam była.
Przestraszona. Zniechęcona. Po pewności siebie, jaką emanowała na
początku, nie pozostał niemal ślad. Cofała się drobniutkimi
kroczkami, chciała umknąć, schować się przed nami gdzieś
daleko, już nigdy nie musieć nam się pokazywać na oczy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Spotkałyśmy się z Gabrysią
wzrokiem. Zrozumiałyśmy się w ułamku sekundy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mamy siostrę!</i> –
krzyknęłyśmy jednocześnie, zagłuszając całą resztę, i
rzuciłyśmy się na piaskowego wilka... na piaskową wilczycę,
niemal przewracając ją na roztopiony asfalt deptaka.
Kasia-Katarzyna dołączyła do nas z ledwie kilkusekundową zwłoką.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Seth pisnęła zaskoczona, zachwiała
się i wreszcie runęła, przeważona ciężarem trzech wilczyc,
obskakujących ją z entuzjazmem ze wszystkich stron. Spróbowała
nas odepchnąć, gdy jak szalone zaczęłyśmy lizać ją po pysku na
znak wsparcia i miłości, merdając ogonami jak śmigiełkami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobra, dobra, przestańcie!</i>
– jęknęła, wygrzebując się spod nas z niemałym trudem. –
<i>Rany, dziękuję wam, ale... Boże, nie musicie się tak ślinić,
no!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Musimy!</i> – ucięłam
kategorycznie. Następnie obejrzałam się przez grzbiet na
wpatrujących się w nas pozostałych i wyszczerzyłam kły. – <i>A
wy rozumiecie, jak się macie teraz zachowywać?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Dominująca wadera nie jest Alfą.
Wilczyce stanowią w wilkołaczych watahach właściwie oddzielne
stado w stadzie, rządzące się nieco odmiennymi zasadami, ze swoją
własną hierarchią, nad którą czuwa dominująca wadera lub Luna –
partnerka Alfy. Teoretycznie dominująca wadera nie może rozkazywać
pozostałym członkom watahy, rzadko kiedy posiada też ułamek mocy
Alfy, jak ja, w praktyce jednak podlega przywódcy w niewielkim
stopniu i jej słowo bywa równoznaczne z jego słowem. A przede
wszystkim ma prawo objąć opieką wszystkie podległe jej wilczyce,
ochronić je, uznać za swoje siostry i w ten sposób jasno pokazać,
że nikt nie ma prawa im szkodzić. Ja właśnie to zrobiłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Seth stała się moją siostrą.
Obojętnie, co tamci o tym sądzili.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale przecież to jest jakieś
psychiczne!</i> – Myślowy knebel z jakiegoś powodu się Paulowi
poluzował. Średniej wielkości basior ze złością potrząsnął
łbem, warknął, błysnął kłami. –<i> Przecież nie można tak!
No przecież nie możecie nagle mieć go za babę, przecież to chłop
jest!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To
nie jest chłop, tylko...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ma
siusiaka czy nie?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wspólny umysł zabarwił się
czerwienią skrępowania – choć jako ludzie chłopaki nieraz
przerzucali się niewybrednymi żartami, gdy łączyli się myślami
zaczynali nagle przemieniać się w prawdziwe Cnotki Niewydymki i
uporczywie unikać takich tematów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No ma!</i> – Paul
odpowiedział sobie sam. – <i>Ja nie wiem, jak wy, ale nie będę
tu tolerował jakiegoś homo-nie-wiadomo, no! Przecież to obleśne
jest!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co jest w tym niby obleśnego?</i>
– wycedziłam. Sierść stanęła mi wzdłuż całego kręgosłupa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No bo są przecież
dziewczyny i chłopaki, nie? Kurna, co za porąbane czasy, że teraz
już zaglądając pod spódnicę nie wiesz, co spotkasz, ja pieprzę!
Płeć się przy urodzeniu określa, a nie jakieś wymysły z...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Istnieje coś takiego jak
płeć mózgu </i>– wtrącił spokojnie Jared.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To też nie do końca tak</i>
– wymądrzył się Szary. – <i>W socjologii istnieje takie
pojęcie, jak płeć społeczno-kulturowa. Konserwatyści lubią się
nią posiłkować, żeby udupić tych, którzy uważają, że nie ma
czegoś takiego, jak z góry narzucona rola w rodzinie i
społeczeństwie. Na przykład gdy feministki się buntują, że nie
chcą mieć dzieci. W rzeczywistości chodzi o to, że...</i> –
Widząc gromadę niezbyt inteligentnych spojrzeń, przewrócił
ślepiami i zaklął w myślach. – <i>Nieważne. Grunt, że
udowodniono naukowo już dawno temu, że można odczuwać coś
takiego, jak dysforia płciowa. Mieć inną płeć, niż wskazywałaby
na to budowa ciała. Wiedzielibyście o tym, gdybyście tylko czasem
poczytali coś, co nie jest napisami na TikToku.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Akurat z TikToka całkiem
sporo można się na ten temat dowiedzieć</i> – zaprotestowała
Kasia-Katarzyna. – <i>Tam jest mnóstwo osób LGBT.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Widzicie? To jest moda z
TikToka!</i> – podchwycił Paul. – <i>Wszyscy to wiedzą! Starzy
mnie ostrzegali, jak instalowałem to gówno, teraz już wiem
dlaczego...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To nie jest żadna moda!</i>
– wściekłam się na dobre, kłapiąc na niego zębami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A co innego w takim razie?
Kiedyś tego nie było, a teraz to nagle każdy jest tęczowy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To nie moda, tylko
świadomość. „Tęczowych”, jak to określiłeś, jest dokładnie
tyle samo, co zawsze. Tylko że dzięki temu, co się dzieje w
mediach, mają odwagę o tym mówić. I być sobą </i>– wtrąciła
Seth. –<i> I co w tym właściwie złego?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">–
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przecież to...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jeśli zaraz powiesz, że to
nie po Bożemu, to chyba cię trzasnę</i> – prychnęła z
politowaniem. –<i> Kurde, co ci szkodzi mówić do mnie w żeńskiej
osobie? Stracisz na męskości, czy co? Nikomu tym krzywdy nie
zrobisz.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Patrzyłam na nią równie
oniemiała, jak cała reszta.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Seth. Jeszcze niedawno faktycznie
nieco specyficzny szesnastolatek. Szczupły, bardzo drobny jak na
chłopaka. Wyższy ode mnie, ale najniższy spośród wszystkich
męskich przedstawicieli sfory. Wycofany, nieśmiały, bardzo
strachliwy. Nigdy nie mieszający się do kłótni. Seth bez
najmniejszego cienia zarostu na twarzy, przez co reszta miała go za
wieczne dziecko. Po prostu nasz Seth – trochę nieporadny, trochę
zabiedzony... Szczeniak, choć już dawno powinien przestać nim być.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie tamten Seth był teraz
Seth – pewną siebie, pyskatą dziewczyną, umiejącą zawalczyć o
swoje z dresiarzem, który ją gnębi. Jako Seth-chłopak w życiu by
się na to nie zdecydowała, a teraz... Stała mu naprzeciw,
odsłaniając koniuszki kłów. Widać po niej było lęk, ale nie
ugięła się pod jego spojrzeniem, choć była mniejsza i
drobniejsza od niego. Choć właśnie zrobiła tak ważny krok
naprzód, który miał prawo całkowicie ją wyczerpać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam z niej tak cholernie dumna.
Nie wkraczałam między nich, nie groziłam więcej dresiarzowi.
Pięknie sama sobie z nim poradziła. Wilkołak stropił się,
odwiódł uszy do tyłu, strzelił oczami na boki, szukając ratunku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Myślę, że należy tę
prośbę uszanować</i> – powiedział autorytatywnym tonem Quills,
patrząc po wszystkich. –<i> Seth był naszym bratem. Więc Seth
będzie naszą siostrą. Dokładnie na tych samych zasadach. Jest
nadal dokładnie tym samym wilkiem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To jakaś paranoja.</i>.. –
jęknął jeszcze Ahmed.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Korona ci z głowy spadnie,
jak zaczniesz innych zaimków używać? </i>– żachnęła się
Kasia-Katarzyna. –<i> Ogarnijcie się, ludzie. To już nasze szkoły
są bardziej tolerancyjne niż wy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No właśnie. A jak to
przyjęli w szkole?</i> – wtrącił się Jared.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Raczej na luzie. Sami wiecie,
że w szkołach sporo jest takich osób, wielu nauczycieli nie ma
problemu, by zwracać się do nich innym imieniem, niż widnieje w
dzienniku.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jakim imieniem mamy zwracać
się do ciebie?</i> – wtrąciłam, korzystając z okazji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Szczęściara. Mieć
możliwość wyboru własnego imienia – kurde, ile ja bym dała..</i>.
– westchnęła z nutką ironii Kasia-Katarzyna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sporo nad tym myślałam,
miałam kilka wybranych, ale wreszcie zdecydowałam się na Maję.</i>
– Seth uśmiechnęła się po wilczemu. –<i> A tutaj może w
sumie zostać Seth. Nie brzmi źle. No i przyzwyczailiście się.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Maja. Pasuje</i> – uznał
Quills. – <i>Wszystkim pasuje</i> – dodał z naciskiem, błyskając
wyszczerzonymi kłami na dotychczasowy „ruch oporu”. Napompował
te słowa taką dawką mocy Alfy, że Paul i Ahmed nie mieli wyboru,
jak tylko pokornie pokiwać łbami, unikając kontaktu wzrokowego.
Łapy aż im drżały od trwania w przygarbionej pozycji i sama
trochę zaczynałam się zastanawiać, kiedy albinos przestanie kazać
im warować...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nagle nasz wspólny umysł przeszyło
coś jeszcze. Odwróciliśmy się wszyscy jednocześnie w stronę
Luny... Trochę się spodziewałam, że może również z
niewiadomych przyczyn dołączy do konserwatywnego kółeczka
żałości, ale nie – ona wyprężyła się nagle i zastrzygła
uszami ze świecącymi ślepiami, jakby coś usłyszała, kierując
wzrok między pobliskie bloki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co znowu?</i> – jęknął
Jared. Chciał podbiec do niej i również być może dostrzec to, co
ją zainteresowało, ale ledwie drgnął, a wilczyca zerwała się na
równe nogi i pomknęła w ciemność, jak myśliwski pies po celnym
strzale i komendzie rzuconej przez opiekuna. Wystarczyło mgnienie,
by zniknęła w mroku. Chwilę jeszcze wyczuwaliśmy dziwny chaos w
jej myślach, lecz zaraz i on zniknął – musiała przemienić się
w człowieka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A tej co odbiło?</i> –
warknął Quills, nie mniej zszokowany niż reszta.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Popatrzyliśmy po sobie z niezbyt
inteligentnymi minami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wyglądała, jakby ją ktoś
zawołał </i>– uznała w zamyśleniu Gabrysia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A słyszałaś, żeby ją
ktoś wołał?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie,
ale...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale
co? Zwróciłaś uwagę na jej aurę? Może z tego...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Akurat
nie zwróciłam.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Do dupy z taką jasnowidzką
</i>– prychnął Paul, lecz skończyło się to tym, że znowu
musiał zacząć warować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Może niech ktoś za nią
pójdzie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zgłosił się żaden chętny,
westchnęłam więc ciężko i burknęłam:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobra, dobra, mogę iść.
Tylko że się przecież przemieniła.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dlatego zdołasz ją dogonić</i>
– ucieszył się Alfa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Miałam parę obiekcji, ale dałam
sobie myślowego kopa, zanim wygłosiłam którąkolwiek z nich.
Westchnęłam ciężko, odwróciłam się i skoczyłam w ciemność
za srebrzystą wilczycą. Mrok szybko mnie pochłonął, jakby tylko
na to czekał, czając się poza bezpiecznym kręgiem blasku,
wytyczonym przez stare latarnie.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-27408844918834769012024-01-04T02:09:00.000-08:002024-01-04T02:09:06.733-08:00Rozdział 1<p><span style="color: #999999;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To
był jeden z tych dni, gdy miałam ochotę na pompujący siłę doom
metal, więc w moich słuchawkach rozbrzmiewało „Welcome to the
Void” The Kings of Frog Island. Oczywiście zapętlone. Czasem tak
mam, że mogę jednego utworu słuchać nawet cały dzień.
Przeważnie wtedy, gdy piszę jakiś wyjątkowo emocjonujący wątek
w powieści, do którego potrzebuję odpowiedniego tła, ale zdarzały
się też momenty, w których chciałam, by te nuty towarzyszyły mi
podczas wykonywania innych czynności. Spodziewałam się, że
właśnie dzisiaj zaszyję się w ostatniej ławce i spędzę godziny
ze słuchawkami na uszach, zapatrzona w widok za oknem. Większość
nauczycieli wiedziała już, że nie ma sensu zwracać mi uwagi, gdy
jestem w tym konkretnym nastroju, bo wiele to nie przyniesie. Byłam
miła i ostatnio uczyłam się jak na mnie wyjątkowo dobrze, więc
wielu już uznało, że zwracanie mi uwagi minie się z celem, bo
wywoła jedynie parę niepotrzebnych spięć, których można
uniknąć, jeśli tylko pozwoli mi się żyć po swojemu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Swoją
drogą... ja i uczenie się nieźle? Ot ciekawostka. Miałam
wrażenie, że od czasu zamieszania w sztolniach pamięć poprawiła
mi się przynajmniej dwukrotnie. Wcale nie ślęczałam nad
podręcznikami. Wystarczało mi samo słuchanie na lekcjach, a jeśli
nie miałam na to ochoty, raz czytałam zadane rozdziały z
podręczników... i tyle przeważnie wystarczało na trójkę lub
nawet czwórkę. Pojęcia nie mam, skąd taka poprawa, ale nie powiem
– całkiem to praktycznie, nie zamierzam więc narzekać.
Oszczędzam sobie mnóstwa czasu na zbieraniu ochrzanów od rodziców
i nauczycieli, zbulwersowanych tym, że „taka ze mnie mądra
dziewczyna, a takie mam słabe stopnie”. Teraz byłam średniakiem,
nie nieukiem. Życiowa zmiana, można tak powiedzieć. Wciąż nie
aspirowałam do czerwonego paska na świadectwie i uważałam je za
ostatnią potrzebną rzecz w życiu, ale w sumie jakoś się
trzymałam bez obaw, że ktoś zechce mi zapewnić egzamin komisyjny
w wakacje. Ostatni raz miałam tak w czwartej klasie podstawówki.
Zabawne, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wciąż
nie udzielam się na lekcjach. Nadal wolę udawać, że mnie nie ma.
Ciągle mam jeden zeszyt do wszystkich przedmiotów, a podręczniki w
formacie PDF na telefonie, żeby nie musieć dźwigać papierowych.
To się absolutnie nie zmieniło. Bo jakże by miało? Ale faktem
pozostawało to, że z niewiadomych przyczyn niektórzy nauczyciele
zaczęli mi pozwalać na więcej. Nie wiem, czy w grę wchodził mój
urok osobisty, czy znowu używałam jakiejś niewyjaśnionej energii
całkowicie nieświadomie, ale nie zamierzałam narzekać. Bo i po
co? Skoro mogłam to ugrać bez uszczerbku na ilości czasu
wolnego... Jedynym, czego nie byli w stanie ciągle mi wybaczyć,
było wagarowanie. Fakt, od czasu wszystkich tych przygód stało się
moją prawdziwą zmorą, lecz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie
mogłam wytrzymać w szkole. Nie mogłam znieść bliskości innych
ludzi. Nie mogłam się odnaleźć wśród hałasu, chaosu i tylu
kolorów, wśród wbijających się we mnie spojrzeń, wśród
przymusu do robienia tego, czego robić nie chciałam, w ramach
narzucanych przez ludzką obyczajowość i pieprznięty regulamin
równie pieprzniętego dyrektora. Po prostu nie mogłam. Kiedyś
tylko mnie to denerwowało, teraz zaś urastało do rangi obsesji, z
którą nie umiałam walczyć. Byłam... rozchwiana. Rozedrgana
fizycznie i emocjonalnie. Najdrobniejszy szelest stawiał mnie w
stanie pełnej gotowości, zmuszał do wzmożonej czujności,
niewiele było trzeba, by wzdłuż kręgosłupa lizały mnie ogniste
dreszcze. Wilk był tuż obok, ledwie pod cieniutką warstwą skóry,
a odkąd skąpałam się w upośledzonej mieszance magii i <i>vurda</i><span style="font-style: normal;">,
kipiącej z wyrwy w sztolniach, miałam wrażenie, że kontrolować
mi jest go coraz trudniej. Jakbym znowu miała te dwanaście lat i
dopiero uczyła się, na czym polega życie z możliwością zmiany
kształtu. Jeśli mogę to tak określić, znacznie bliżej było mi
do wilka niż człowieka. Uczyłam się być człowiekiem... a to nie
było wcale proste, gdy wokół znajdowało się tyle czynników
mogących wyprowadzić mnie z równowagi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-style: normal;">Nie
wiem, co ta energia mi zrobiła, ale z całą pewnością wpływało
to na wszystkie aspekty mojego życia. I sprawiało, że wytrzymanie
wśród tłumów, a więc i nieopuszczanie zajęć stało się nie
lada wyczynem. Były dni, gdy po prostu sobie z tym nie radziłam i
wolałam wziąć nogi za pas, jeśli nie chciałam oblec się futrem
na środku szkolnego korytarza. Nie pokochałam szkoły, szkoła nie
pokochała mnie, więc brakowało mi w tym szczególnego żalu nad
opuszczonymi lekcjami, ale nawet gdybym chciała w nich normalnie
uczestniczyć, byłoby to zwyczajnie niemożliwe. Wilk we mnie
szalał, </span><i>vurd</i><span style="font-style: normal;"> wciąż
mnie wzywał... a ja czułam się tak, jakbym w połowie znajdowała
się w zupełnie innym świecie. Jakbym jednym okiem obserwowała
zwyczajne szkolne życie, drugim zaś nakładającą się na nie
odmienną rzeczywistość, znacznie bardziej kuszącą i...
przerażającą jednocześnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Istniały dwie opcje. Albo tamta
przygoda coś we mnie uszkodziła... albo obudziła. Zupełnie nie
wiem, która jest bardziej prawdopodobna, ale nie mogę ignorować
tego, że coś jest na rzeczy. I to denerwuje mnie jeszcze bardziej,
bo widzę, jak wpływa na innych. Widzę, jak Ladon chodzi z
niepokoju. Widzę troskę w oczach mamy i spowodowaną bezsilnością
złość taty, z trudem tłumione, gdy staram się zapewniać ich, że
wszystko w porządku. Z jakiegoś powodu czuję, że nie powinnam
mówić im wszystkiego. Że to byłoby... zbyt wiele. Po prostu
wiedzą, że coś się ze mną wtedy stało, ale już żadnych
konkretów. Ladon domyśla się tego i owego, w końcu siedzi mi w
głowie, ilekroć w tym samym czasie przemieniamy się w wilki, ale
przez to, że w takich sytuacjach uporczywie staram się myśleć o
czymś innym (ale też pewnie również przez to, że sama niewiele z
tego rozumiem) nie może wywnioskować nic konkretnego. Rodzice
rozumieją, że odkąd wróciłam z tamtej misji, czuję się bardzo
źle, ale sama nie wiem, na karb czego to zrzucają. Rozumieją, czym
jestem, pewnie znieśliby o wiele więcej, ale z jakiegoś powodu
bezpieczniejsza się czuję, gdy te najbardziej drastyczne rzeczy
pozostają jedynie w sferze ich wyobraźni. Być może gdybym sama
umiała to jakkolwiek wytłumaczyć, zdradziłabym coś, ale tak...
Rozumieli, że czasem po prostu nie mogę iść do szkoły lub muszę
z niej uciec, by nie ryzykować rzucenia się komuś do gardła w
wilczej postaci, nie krzyczą więc na mnie aż tak, jak powinni,
gdybym była zwykłą wagarującą nastolatką, ale to po nich widać.
Widać, że sami już nie wiedzą, co powinni powiedzieć dyrektorowi
i wychowawcy, gdy ci dzwonią z kolejną skargą. Naganna ocena z
zachowania na koniec pierwszego semestru była dla wszystkich
szokiem. To byłby jakiś koszmar, gdybym przez to wszystko nie zdała
do następnej klasy, ale... czy ja cokolwiek mogę na to poradzić?
Mama, jako psychiatra cieszący się w mieście sporym szacunkiem i
popularnością, wcisnęła głównym zainteresowanym parę bajek
odnośnie tego, że nie jest ze mną szczególnie dobrze i co
konkretnie mi pomaga, ale nie wiem, czy ktokolwiek przymknie na to
oko, gdy przyjdzie co do czego. Nauczyciele mogą pojmować, że
czasem muszę się odciąć – słuchać muzyki, czytać pod ławką,
rysować coś w zeszycie. Ale nie mogą rozumieć, że gdybym tego
nie robiła, prawdopodobnie mogłabym uczestniczyć w prowadzonych
przez nich zajęciach tylko jako gigantyczny wilk. Może wtedy
utrzymałabym wyższy poziom skupienia... o ile nie trafiłabym do
jakiegoś ośrodka badawczego na niezbyt przyjemne eksperymenty, bo
pewnie każdy chciałby wiedzieć, co jest ze mną nie halo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Było to smutne... ale dla mnie
chyba z zupełnie innego powodu niż dla innych. Na szkołę miałam
wciąż wyrąbane. Chciałam ją po prostu przeżyć – zaliczyć te
upierdliwe trzy lata jak najmniejszym kosztem i mieć to nareszcie z
głowy. Nadal odbierałam to jak jakiś rodzaj ograniczenia wolności,
a protest, jaki się we mnie budził w obliczu konieczności
przyswajania wiedzy, która nie przydawała się do niczego w życiu
codziennym, stawał się coraz głośniejszy z każdym minionym
miesiącem. Nienawidziłam samej instytucji szkoły, gotowej zrobić
ze mnie potwora i zdemoralizowaną młodzież przez samo to, jak się
ubierałam, jakiej muzyki słuchałam i czym się interesowałam,
więc nie bolało mnie, że muszę jej unikać. Bolało mnie, że
samopoczucie, które mnie do tego zmuszało, wcale nie było
przyjemne. Bolało mnie, że sama nie wiedziałam, co się ze mną
dzieje... a należę do tych osób, które nienawidzą nie wiedzieć,
na czym stoją. Żeby czuć się bezpiecznie, muszę mieć najbliższą
przyszłość dokładnie rozpracowaną, najlepiej jeszcze spisaną na
kartce papieru i wypunktowaną od schludnych kropeczek. Teraz moje
życie było kompletnie nieprzewidywalne, co odbierało mi całe
poczucie bezpieczeństwa. Ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Było w tym jedno ale.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Było w tym poczucie wolności,
które opanowywało mnie za każdym razem, gdy zmieniałam skórę,
nękana tymi uczuciami. Coś jak ulegnięcie wzmożonemu Zewowi, od
którego kości same zmieniają kształt. Bezbrzeżna ulga,
świadomość wielkości otaczającego mnie świata i mojego w nim
miejsca...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Miejsca obok. Miejsca cichego
obserwatora. Tak to postrzegałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Jaka szkoda, że ludzkie życie się
z tym kłóciło...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To był jeden z tych dni, gdy
wytrzymać jest bardzo ciężko, ale z potrzeby normalności zrywałam
się z łóżka przed świtem i wychodziłam z domu. Choć pierwsza
była godzina wychowawcza, dowlokłam się do szkoły na czas i
zajęłam swoje standardowe miejsce w ławce. Gabrysia już na mnie
czekała, nie powiedziała na szczęście ani słowa, widząc mój
wyraz twarzy, i ścisnęła mi tylko pokrzepiająco ramię, gdy
odchyliłam się na oparcie krzesła, próbując przywołać spokój.
Nienawidziłam tego zmartwienia na jej twarzy. Zuzka obejrzała się
na nas, widocznie również próbując bezskutecznie zrozumieć, co
jest grane, ale nauczyciel wszedł już do klasy, musiała więc
niechętnie wrócić na swoje miejsce, z którego już zaczynała się
podnosić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leiczku, nie podoba mi się to.
– Szept Gabrysi wgryzł się w ciszę, ostry jak wystrzał z
pistoletu. – Jesteś pewna, że nie jesteś chora? Dziwnie się
zachowujesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, zachowuję się dziwnie.
Dokładnie to od pięciu miesięcy... Właśnie tyle minęło, odkąd
wróciłam ze sztolni. Całkiem zabawne, bo dla mnie jawiło się to
jak wieczność. I tak to w sumie przedstawiłam, moja wina...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nauczyciele mieli mało czasu (czy
może raczej chęci), by przyzwyczaić się do tej nowej wersji mnie,
ale mama naprawdę dobrze wywiązała się ze swojego zadania. Nie
wiem dokładnie, czego im naopowiadała, ale to działało. Nie
zmieniało jednak faktu, że nawet nastawieni do mnie o wiele
pozytywniej niż zazwyczaj, nawet mając mnie za schorowany, ale
jednak wzór cnót wszelakich, nie mogli przymknąć oka na to, że w
szkole jedynie bywałam raz na jakiś czas. Nikt nie zafałszuje list
obecności, odczytywanych na każdych zajęciach. Moje stopnie
poprawiły się diametralnie praktycznie z dnia na dzień, ale w
rubryczkach w kalendarzu widniały same czerwone kreski.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Radzę sobie – syknęłam ze
sporym opóźnieniem. Próbowałam z całych sił: zdjęłam nawet
słuchawki, schowałam je do torebki, po książkę nie sięgnęłam,
choć paluszki swędziały. Gdyby to była zwykła lekcja,
wyciągnęłabym zeszyt i zajęła się skrupulatnym robieniem
notatek w nadziei, że to mnie jako tako uspokoi, niestety jednak na
wychowawczej nie było zwyczajnie czego notować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie radzisz sobie. – W głosie
emosi pojawiła się stalowa nuta, oczy jej błysnęły
stanowczością. Obwiedzione dodatkowo tym kretyńskim makijażem,
odrysowanymi jak od linijki brwiami i ściętą niezbyt elegancko
emo-grzywką, wyglądały naprawdę przerażająco. – Przecież
widzę. Innym możesz wmawiać, swojej psiapsi na pewno nie oszukasz,
moja droga.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że nie. Z tej laski
był wariograf jeszcze lepszy niż z mojego brata, a to o czymś
chyba świadczy, skoro to nie ona wyczuwała moje emocje.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Próbuję – wyjąkałam przez
zaciśnięte zęby. – Ale nie jest dobrze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niedługo pełnia. – Wzruszyła
lekko ramionami. – Przy pełni zawsze robiło ci się gorzej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Serio? Nie zauważyłam tego.
Ciekawa sprawa, bo podczas pełni to wilkołak, a nie półdemon
sprawował władzę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Panie z ostatniej ławki! –
Dyrektor i niestety nasz wychowawca w jednym posłał nam ostre
spojrzenie, marszcząc krzaczaste brwi nad eleganckimi oprawkami
okularów. – Czy ja paniom jakoś nie przeszkadzam?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Absolutnie nie, panie
dyrektorze! – wykrzyknęłam i wyszczerzyłam się jak pomylona.
Klasa huknęła ledwie wstrzymywanym śmiechem i zaczęła kisnąć
na całego, a twarz mężczyzny spurpurowiała.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To akurat nie zmieniło się ani
trochę – konflikt między mną a dyrektorem nie zamierzał
wygasnąć. Ostatnio miałam wrażenie, że jest odrobinę
spokojniej, ale to wcale nie z mojej strony wyszła propozycja
chwilowego zawieszenia broni. Coś tak czułam, że koleś coraz
mocniej przekonywał się ku opcji, że musi skapitulować, by nie
pogrążyć się jeszcze bardziej, ale faktem pozostawało, że jak
na razie wola walki wciąż się gdzieś tam w nim tliła. Słabo, bo
słabo, ale na tyle skutecznie, by satysfakcję sprawiało mu
zwracanie mi uwagi na każdym kroku, nawet o kompletne głupoty.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Widzisz, nie wszyscy niestety w
tej szkole dbają o dobrą reputację placówki – zwrócił się do
stojącej obok niego dziewczyny. – Mam nadzieję, że pani będzie
rozsądniejsza, pani Jaworska.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Obca dziewczyna, której wcześniej
jakimś cudem nie zauważyłam, skinęła ostrożnie głową, choć
miałam wrażenie, że w oczach czai jej się na razie ostrożny, ale
jak najbardziej dostrzegalny ognik buntu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Byłbym również za tym, by
zmyła pani ten makijaż – dodał mężczyzna, pozornie skupiając
się na trzymanych w dłoniach papierach. To był jego stały nawyk,
mający pokazać skarconemu rozmówcy, że w sumie to niezbyt go
sprawa obchodziła i bynajmniej nie przyjmował ze strony oponenta
możliwości nawiązania dyskusji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.
Z ostatniej ławki nie widziałam wybitnie dobrze, ale nawet jeśli
dziewczyna była pomalowana, to tak subtelnie, by nie rzucało się
to w oczy. Miała naturalnie lekko cynamonową skórę i włosy
pofarbowane na paskudny, czerwono-buraczkowy odcień, jakiego nie
pożałowałaby dla swojej trwałej żadna nowoczesna babcia. Znając
tego nieco pieprzniętego człowieka, tej fryzury jeszcze mógłby
się przyczepić, ale makijażu? No litości...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. – Odpowiedź dziewczyny
była zadziwiająco spokojna. Nie sprawiała wrażenia takiej, co to
by go posłuchała i poleciała od razu do plecaka szukać toniku i
wacików, ale zabrzmiała bardzo... ugodowo. Zupełnie wbrew temu
ognikowi, który wciąż było widać, i czającemu się w kącikach
ust uśmieszkowi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cieszę się, że się
rozumiemy. – Mężczyzna wreszcie znowu uniósł wzrok na klasę. –
Jak mówiłem, zanim zostałem zmuszony do interwencji... – posłał
mi i Gabrysi ostre spojrzenie – to jest Sylwia Jaworska. Przeniosła
się do naszej szkoły z liceum numer 3, będzie od dzisiaj chodzić
z wami do jednej klasy. Sylwio, możesz powiedzieć coś o sobie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziewczyna wyglądała na lekko
zakłopotaną tym poleceniem, ale nie stremowaną. Postąpiła krok
naprzód, powiodła po nas wzrokiem. Była wysoka, o wiele wyższa
ode mnie, choć miała całkiem podobny typ urody do mojego –
również wyglądała na o wiele mniej lat, niż w rzeczywistości
miała. Gdyby nie karnacja i jasne oczy, pewnie można by nas było
uznać za spokrewnione. Również była nieco zbyt szczupła, choć
całkiem kształtna. W koszuli w czarno-białą kratkę i ciemnych
dżinsach wyglądała raczej zwyczajnie, nie była nawet jakoś
szczególnie ładna, ale miała w sobie coś, co przyciągało uwagę.
Rodzaj na szczęście nie nachalnej, ale wyczuwalnej pewności siebie
kogoś, kto przywykł do znajdowania się w centrum uwagi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem Sylwia – rzuciła po
prostu, uśmiechając się lekko. Wyszczerz miała już zupełnie
inny niż ja, ulotne podobieństwo poszło się bujać, gdy tylko nas
nim obdarowała. – Od początku chciałam się tu przenieść, ale
dopiero teraz miałam możliwość.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Gabrysia prychnęła lekko
pogardliwie pod nosem. Podzielałam jej uczucia. Przenosić się
tutaj z „trójki”? Okej, ja rozumiem wszystko, ale na cholerę
przenosiła się z drugiej najlepszej szkoły w mieście do
najlepszej? Gdyby to miało oznaczać jakiś szczególny awans
społeczny, to może, ale tak? „Trójka” i moje liceum co roku
nawzajem prześcigały się w rankingach i wyniki zawsze miały do
siebie bardzo zbliżone, więc jaki to ma sens? Zwłaszcza że nikt w
klasie nie sprawiał również wrażenia, jakby był bliskim
przyjacielem nowej, ze względu na którego zdecydowała się
przeprowadzić. Ale czy to nasza sprawa? Wymieniłyśmy z Gabrysią
spojrzenia, jednocześnie wzruszyłyśmy ramionami i znowu
skierowałyśmy uwagę na dziewczynę. Cóż, jak niemal każdej nocy
siedzi się sobie nawzajem w głowie, można nabrać tych samych
nawyków...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I można zapałać do kogoś
siostrzaną miłością, nawet jeśli wcześniej najchętniej
utopiłoby się go w publicznym kiblu. Byłyśmy na to chyba
najlepszym możliwym przykładem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Sylwia usiadła na miejscu wskazanym
przez wychowawcę. Przez to, że widziałyśmy teraz tylko jej plecy
i te związane w kucyk, pofarbowane chyba samodzielnie włosy, nie
mogłyśmy dalej obserwować, skupiłyśmy się więc na domysłach.
Wiecie, właściwie to lubię poznawać nowych ludzi. Zawsze jest to
dla mnie rozczarowaniem, gdy okazuje się, że są jednak dokładnie
tak głupi i puści, jak wszyscy inni, ale czuję dreszczyk
ekscytacji, dopóki sama się nie przekonam, czy są czegoś warci.
Lubię ludzi z zainteresowaniami, lubię postacie ciekawe i
intrygujące, zawsze więc mam nadzieję, że nowa persona, z którą
mam styczność, okaże się właśnie kimś takim. Pierwsza klasa
liceum to ten moment, gdy poznaje się naprawdę wiele nowych osób,
bo nie dość, że trafia się do nowej klasy, to jeszcze przez cały
rok doświadcza się podobnych rotacji między szkołami i grupami.
Unikam kontaktów społecznych jak ognia, ale gdy raz na jakiś czas
coś mnie najdzie i jednak spróbuję sprawdzić, zawsze rozpiera
mnie niemal dziecięca ciekawość. Już mnie skręcało, gdy
wyobrażałam sobie, czego dowiem się z rozmowy z Sylwią, gdy
zaczepię ją na przerwie. Nie byłam pewna, czy w ogóle się na to
zdecyduję, ale w głowie układałam sobie plan, jak zapytać ją o
zainteresowania i całą resztę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Z rozmyślań wyrwała mnie dopiero
Gabrysia, podsuwając mi pod ławką telefon, na którego
wyświetlaczu napisała: „Nie podoba mi się jej aura”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę wpatrywałam się w notatkę,
nie wiedząc, jak powinnam zareagować. Podniosłam wzrok na
przyjaciółkę, ale syknęła głucho na znak, że powinnam skupić
się na patrzącym akurat w naszą stronę nauczycielu. Dyrektor
pogroził mi palcem, ledwo odszukałam go na podwyższeniu przed
tablicą, i wrócił do odczytywania listy obecności. Zgłosiłam
się w odpowiednim momencie, a gdy było już po wszystkim i facet
przeszedł do swoich wywodów z serii „nadal nie podoba mi się
wasze zachowanie”, wystukałam odpowiedź i wcisnęłam emosi
telefon.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Moje trzy znaki zapytania nie
wymagały raczej szczególnej uwagi, by pojąć ich znaczenie, ale
emo wpatrywała się w nie aż nieprzyzwoicie długo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nie czujesz tego?” –
napisała wreszcie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co mam czuć?”</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jej aura jest jakaś dziwna,
pisałam przecież.”</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W jakim sensie? Nie mam bladego
pojęcia, o co ci chodzi...”</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ona czegoś w życiu
doświadczyła. Ale nie wiem dokładnie czego. Może pogadajmy z nią
na przerwie, ale ostrożnie.”</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To, że moja ukochana koleżanka nie
użyła w tym krótkim dialogu ani jednej emotki ani nie zrobiła
żadnego błędu ortograficznego, najlepiej uczuliło mnie na powagę
sytuacji. Nie rozumiałam, co niby mogła od Sylwii czuć, ale
właściwie to co mi szkodzi z nią po prostu pogadać? Najwyżej
okaże się, że to jedynie paranoja, a nie kolejne objawienie daru,
którego Gabrysia teoretycznie nie powinna wcale mieć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy zadzwonił dzwonek, podniosłyśmy
się jednocześnie i wymknęłyśmy na korytarz jak cienie, prędko
wymijając innych – w tym zdziwioną naszym zachowaniem i lekko
zakłopotaną Zuzkę. Dogoniła nas dopiero na zewnątrz, o mało nie
potykając się w progu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Boże, poczekajcie na mnie, no!
– krzyknęła słabo, w ostatniej chwili łapiąc telefon,
wymykający się z bocznej kieszonki pośpiesznie zarzuconego na
ramię plecaka. – Gdzie wy się tak śpieszycie?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zuzia, ona jest jakaś dziwna –
wypaliła zdenerwowana emosia, zanim zdążyłam zareagować. – Ta
nowa. Musimy z nią porozmawiać. Więc wybacz, ale kradnę Leiczka
na moment.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie dawszy mi dojść do głosu,
złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą tak mocno, że
gdybym się nie podporządkowała, z pewnością wylądowałabym na
wyślizganym lastriko. Posłałam Zuzce ostatnie bezradne spojrzenie
i popędziłam za wilkołaczycą, prawie potykając się o własne
nogi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Sylwia, jak na kogoś, kto był
nowy, bardzo dobrze znała przypominający labirynt budynek, bo już
była w drodze do klasy, w której mieliśmy następną lekcję. Z
trudem dogoniłyśmy ją na wąskim łączniku między główną
częścią szkoły a mniejszą dobudówką, w której mieściło się
kilka pomieszczeń socjalnych, muzeum i sala informatyczna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Hej, czekaj! – Gabrysię w
ostatniej chwili złapała trema, więc to ja wyrwałam się w stronę
nowej, machając dodatkowo ręką, by na pewno mnie zobaczyła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmarszczyła brwi, zaskoczona naszą
uwagą, ale zatrzymała się i poczekała, aż ją dogonimy.
Zmierzyła nieco przerażonym wzrokiem Gabrysię, odzianą w skórzany
gorset, z którego piersi niemal jej się wylewały, i mnie w długiej
czarnej bluzie z runicznym obszyciem na krawędziach, i spytała:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy jesteście z mojej nowej
klasy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja jestem konkretnie tą, przed
którą ostrzegał cię dyrektor – oznajmiłam ze
zniecierpliwieniem. – Nie wierz dziadowi w ani jedno słowo,
uważam, że całkiem porządny ze mnie wilk.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Porządny... – Dziewczyna
strzeliła oczami na boki, nerwowo zaciskając palce na pasku
torebki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ha! Nie ze mną te numery. Ja
doskonale wiedziałam, co ona planowała. Bo sama planowałam to nie
raz... Gabrysia spojrzała na mnie jak na pomyloną, gdy się
roześmiałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyżby kogoś tu na wagary
ciągnęło? – spytałam z przekąsem, szczerząc się szeroko do
nowej koleżanki. – Ale że to już pierwszego dnia?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Twarz Sylwii oblekła się doskonałą
czerwienią, pięknie konkurując z buraczkowym odcieniem włosów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale nie powiecie nikomu? –
spytała przyciszonym głosem. – Nasłuchałam się o waszej babce
od chemii takich rzeczy... Mam pietra, przyznaję bez bicia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I bardzo słusznie –
skwitowałam, poważniejąc. – Raszpla z niej straszna. Nie
dogadasz się, choćbyś chciała. A dzisiaj jeszcze nas kartkóweczka
czeka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tym bardziej chcę się zawinąć
– uznała dziewczyna stanowczo. – Któraś z was ma może ochotę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zawsze! – zapewniłam
gorliwie, ignorując wściekłe spojrzenie Gabrysi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tobie to już nie za bezpiecznie
z tymi wagarami? – Emosia dokręciła szpilę, tak jak to tylko ona
potrafiła. – Przyzwyczajasz się...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pisałam tą głupią kartkówkę
w zeszłym tygodniu – warknęłam, na samo wspomnienie czując
ogarniającą mnie złość. Widząc, że obie popatrzyły na mnie w
równie maślany sposób, wyjaśniłam krótko: – Przez to, że
opuściłam pięć lekcji z rzędu, kobitka kazała mi napisać
sprawdzian, żeby sprawdzić chyba, czy będą ze mnie ludzie.
Napisałam go na czwórkę, więc uznała, że daruje mi kartkówkę,
bo i tak będzie z tych samych zagadnień. No to możemy iść na te
wagary, i tak bym tylko siedziała i patrzyła, jak inni cierpią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No to nara. – Emosia pomachała
mi smutno tłustymi paluszkami. – Kupcie mi jakąś pamiątkę z
tego świata wolności. I trzymajcie kciuki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spoko, pomodlę się za ciebie –
zapewniła gorliwie Sylwia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Myślałam, że to był żart...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Moja szkoła jest specyficzna, bo
wagarowania właściwie nikt nie pilnuje. Wiadomo, że nie wolno tego
robić, takie prawo obowiązuje przecież wszędzie, jak świat
szeroki, ale w przeciwieństwie do wszystkich szkół, jakie
widziałam lub o jakich słyszałam, tutaj nie ma cerbera pilnującego
wyjścia z takim zaangażowaniem, jakby zależało od tego jego
życie. Ba, tutaj nawet szatni nikt nie zamyka na klucz, mimo tego,
że co jakiś czas zdarza się, iż komuś coś zginie. Nasz walnięty
dyrektor, czegokolwiek by o nim nie mówić, kultywuje tradycję
zapoczątkowaną przez poprzednika, polegającą na traktowaniu
uczniów jak dorosłych ludzi. Moim zdaniem to dobre podejście – w
najlepszym liceum w mieście ludziom raczej nie w głowach głupie
numery, a całkowicie legalna swoboda uczy nad odpowiedzialności i
nie produkuje kuszących zakazów, których łamanie urastałoby do
rangi rozrywki. Od jakiegoś czasu nawet papierosy wolno nam palić
pod głównym wejściem, wspólnie z nauczycielami. Ta sprawa akurat
należy do nowości, i to zapoczątkowanych sytuacją niezbyt
przyjemną... Mianowicie niegdyś wszyscy chodzili na przysłowiowego
dymka na ulicę obok, gdzie dekowali się w nieco szemranej bramie
rozwalającej się kamienicy. Ktoś przytargał tam nawet ławeczkę
i barową popielniczkę na wysokiej nóżce... Pech chciał, że
rozwalający się budynek z częścią okien zabitą deskami okazał
się wcale nie być tak opuszczony, za jakiego go miano, i pewnego
pięknego dnia jego mieszkaniec, mocno już zirytowany tłumami
młodzieży jarającymi mu pod oknem, postanowił koledze z mojej
klasy za pomocą pięści wciśniętej w twarz wytłumaczyć, co też
takiego o tym myśli. Kolega trafił za tą sprawą na ostry dyżur,
a dyrekcja wydała półoficjalne oświadczenie, według którego
możemy palić sobie beztrosko pod szkołą, byle nie w bramach
okolicznych kamienic. Ja nigdy nie paliłam, bo w czasach pierwszych
klas gimnazjum, gdy wszyscy się tego uczyli, miałam paskudną
astmę, ale czasem wręcz tego żałuję, gdy widzę, jak pięknie
się można podczas przerw zintegrować z nauczycielami, również
oddającymi tej rozrywce...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">No więc nikt u nas nie pilnuje, czy
ktoś ze szkoły wychodzi. Szkolny sklepik umarł jakiś czas temu
śmiercią naturalną, gdy wprowadzono zakaz sprzedaży słodyczy,
czipsów i kawy w szkołach, więc za miejsca szczególnie oblegane
zaczęto uważać wszystkie okoliczne „Żabki”. Stołówki nie
było u nas od ładnych dwudziestu lat, tak też ktoś inteligentny
(na pewno nie dyrektor) wpadł na to, że można pozwolić nam na
wycieczki do okolicznych restauracji, rozsianych gęsto na
znajdującym się tuż obok miejskim rynku. Drzwi szkoły dzięki tym
dwóm sprawom zawsze pozostawały szeroko otwarte, a przyczajone w
stróżówce woźne niezbyt się nimi interesowały. Wyszłyśmy z
Sylwią bez najmniejszego problemu – dziewczyna ewidentnie chciała
się czaić, ale rozluźniła się, widząc, że ja kieruję się do
wyjścia całkowicie na pewniaka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszłyśmy do najbliższej „Żabki”
po kawę i ciastko. Rozmowa jakoś się nie kleiła, ale nie
przeszkadzało mi to zbytnio. Ogólnie od jakiegoś czasu byłam mało
rozmowna, za dużo działo mi się w głowie, by jeszcze poświęcać
uwagę temu, co na zewnątrz. Problemy zwykłych ludzi wydawały mi
się jakieś takie... płaskie, bez wyrazu. Być może wszystko ci
się takim wydaje, gdy poznasz energię sterującą stworzeniem
świata, gdy posmakujesz jej i przekonasz się, że jesteś jedną z
nielicznych lub może wręcz jedyną, której nie czyni krzywdy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Można się przez to przemienić w
egoistę. Albo na dobre załamać, bo taka świadomość niesie ze
sobą doskonały dowód na to, że jesteś jeszcze większym
dziwadłem, niż ci się wydawało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cokolwiek się wtedy zdarzyło,
cokolwiek się ze mną stało, czegoś mi brakowało. Tajemniczy
wyvern z prastarym mieczem odchodząc coś mi zabrał... Jedną z
tych rzeczy był cały siedzący we mnie strach. A przynajmniej tak
mi się wydawało, choć równie dobrze mogła to być cząstka
zdrowego instynktu samozachowawczego, lub zdolności poznawczych, lub
tego czegoś, co pozwala na znośne funkcjonowanie w społeczeństwie
i twarde stąpanie po ziemi. Nie wiem. Była to ważna, integralna
część mnie... ale jej brak niósł ze sobą swego rodzaju ulgę.
Ulgę sprawiającą, że nie przejmowałam się już zupełnie tym,
co mówili o mnie inni. Nie śpieszyłam się, nie zamartwiałam...
Płynęłam przez życie trochę jak pijana. Być może oszołomiona,
jak wiecznie zanurzona w głębokim śnie, ale było to na swój
sposób dobre. Ta beztroska, swoboda, rozkoszna świadomość ogromu
otaczającego mnie świata i przestrzeni, to spoglądanie na siebie i
swoje uczucia jak ktoś znajdujący się z boku – tak, to naprawdę
lubiłam. Ja nienawidziłam momentów przebudzenia, gdy konfrontacja
stawała się nieunikniona. Gdy świat nagle kurczył się do
poprzednich rozmiarów, a pustka po tym, co mi wyrwano, zamieniała
się w jątrzącą się ranę. Znieczulenie przechodziło,
potrzebowałam jego kolejnej dawki. Choć czym to znieczulenie było,
nie wiedziałam. Przychodziło w pewnym momencie samo. Czasem
czekałam krócej, czasem dłużej. Zawsze bałam się, że nie
wróci, ale pojawiało się ze swoją typową skutecznością.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Podejrzewam, że rozumiałam to
znacznie lepiej niż psychiatrzy, których za sprawą rodziców
zwiedziłam w tym krótkim czasie, ale przecież nie mogłam im tego
wytłumaczyć. Bo jak? Nie istniały słowa, które by to opisały.
Rodzice wiedzieli, czym jestem, wiedzieli o moim świecie znacznie
więcej, niż przypuszczałam przez całe swoje życie, a jednak tego
jednego nie umiałabym im wyjaśnić. Ja sama nie rozumiałam, co
tamten mężczyzna ze mną zrobił, ani co tak naprawdę do niego
czułam. Gdy zastanawiałam się nad tym dłużej, dochodziłam do
wniosków tak niebezpiecznych, że pozostawało jedynie odrzucić je
od siebie i wsadzić między bajki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Moja dusza była inna. Ja cała
byłam inna. Nawet gdy słońce świeciło wysoko na niebie, ja
tkwiłam gdzieś w deszczu, wśród nasiąkającego wilgocią
żelbetonu, ponurych osiedlowych uliczek i nieskończoności
zwieszającego się nade mną ołowianego nieba. Nic nie mogłam na
to poradzić. Być może na tym właśnie polega bycie czarnym
półdemonem? Dlaczego nie istnieje nikt, kto byłby w stanie mi to
wytłumaczyć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może dlaczego jedyna osoba,
która wie coś więcej, nie chce wrócić i ze mną o tym
porozmawiać?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tęskniłam za nim. Zdarzały się
dni, że cała byłam tą tęsknotą, choć tak ciężko w to
uwierzyć. Składałam się z pojedynczych, rozsadzanych bólem
atomów, składałam się z bólu i rozsadzającego piersi Zewu,
niepozwalającego na usiedzenie w miejscu, nakazującego ciągły
ruch. Składałam się z miłości do kogoś, kogo nigdy nie powinnam
była pokochać. Przecież nic o nim nie wiedziałam. Przecież byłam
przy nim ledwie dzieckiem. A jednak... Wszystkie feministyczne
żelazne postanowienia, którymi kierowałam się od zawsze, odkąd
tylko zaczęłam pojmować istnienie płci przeciwnej i jej rolę w
moim życiu, w obliczu tego jednego człowieka ginęły, jakby nigdy
ich nie było. Nasza relacja, wszystko, co razem przeszliśmy,
przypominało absurdalny sen, a jednak było o wiele prawdziwsze niż
to, w czym uczestniczyłam teraz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo przecież prawda nie może być
tak... nijaka. Tak zwyczajna. Poznałam strukturę świata, poznałam
jego budulec, jego korzenie i spajające go nici. Może jeszcze nie
rozumiałam tego dobrze, może czekał mnie ogrom pracy, bym w pełni
pojęła to, czego doświadczyłam... ale właśnie to było moim
światem. Nie szkoła, nie nastolatki, przy których czułam się jak
zgrzybiała, cyniczna staruszka, jedną nogą tkwiąca już w
zaświatach, znacznie lepiej rozumiejąca sprawy śmierci niż życia.
To przypominało jakiś cholerny absurd... Tajemniczy wyvern coś mi
zabrał, a w zamian pozostawił dławiącą niezgodę wobec świata i
jego wyglądu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Świat był złożony,
skomplikowany, nieposkromiony i zupełnie inny, niż się wszystkim
zdawało. Ja to wiedziałam, a funkcjonowanie wśród tych, którzy
nigdy nie zdołają tych prawideł odkryć, zamieniło się w
torturę. Torturą było wiedzieć, a nie móc im tego wytłumaczyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Torturą było wiedzieć, że on
gdzieś tam jest, ale prawdopodobnie nigdy już go nie spotkam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, składałam się z tęsknoty.
Tęsknoty za gadającym z niemieckim akcentem wyvernem z wielkim
mieczem przewieszonym przez plecy. Tęsknoty za tym, co dzikie i
pierwotne. Tęsknoty za wiedzą, za wolnością, za głębią i
złożonością, za snem i marzeniem, za czymś, czego nie potrafiłam
opisać istniejącymi słowami, choćbym i znała wszystkie języki
świata. Ale wbrew pozorom ta tęsknota dawała mi też nadludzką
siłę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam gdzieś ponad. Dopóki świat
mnie nie dopadał, dopóki się nie budziłam, mogłam spoglądać na
wszystko z góry. Już nie bałam się ludzi. Właściwie to było mi
ich szkoda. Świat mnie fascynował, chciałam go poznać, chciałam
go zrozumieć, składając ze sobą fragmenty tego, co zobaczyłam –
bo miałam pewność, że posiadam wszystkie składowe potrzebne, by
odkryć rządzącą wszelkim stworzeniem tajemnicę – i to właśnie
chciałam robić... a ludzie byli w tym tak rozkosznie niewinni, tak
głupi, tak bezradni. Chyba dopiero teraz w pełni zrozumiałam
idiotyzm antropocentryzmu. Zawsze go potępiałam, lecz teraz
wkroczyło to na inny poziom... Kiedyś po prostu uważałam, że
ludzie są zbyt głupi, by dostrzegać, że wcale nie mają nad
światem władzy, że są zbyt zapatrzeni w siebie, zbyt zachłanni...
Teraz jednak wiedziałam, że nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że
ludzie faktycznie nie znajdują się w centrum świata, bo światem
rządzi ktoś o wiele inteligentniejszy... Inteligentniejszy,
potężniejszy i wspanialszy, niż im wszystkim kiedykolwiek się
śniło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Myślałam o tym nieustannie. Wciąż
miałam to na uwadze. Nie chciałam, by cokolwiek mi umknęło.
Próbowałam być taka, jak kiedyś – mieć znajomych, poznawać
nowych... ale czasem miałam wrażenie, że oszukuję tym samą
siebie. Próbuję grać kogoś, kim nie jestem. Co oczywiście nie
znaczyło, że krzywdziłam tych ludzi – dobro wciąż stawiałam
na pierwszym miejscu, dobro pierwotne i prawdziwe, płynące z głębi
serca. Jedyną, którą krzywdziłam, byłam chyba ja sama, bo to
budowało we mnie niegasnącą nadzieję, że zdołam w ten sposób
przywołać dawną siebie. Czy jak to nazwać. Nie byłam już dawną
sobą. To było równie skazane na porażkę, jak działania
podstarzałych kobiet pragnących za wszelką cenę na powrót poczuć
się nastolatkami. Nostalgię kiedyś uważano za jednostkę
chorobową.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tego akurat moim lekarzom powiedzieć
nie mogłam, a to właśnie był mój prawdziwy problem. Zabawne to,
jeśli tak się zastanowić. Gdybym im zdradziła, że większość
mojego problemu zasadza się w tym, że jestem nieskończenie stara,
a wciąż mam nadzieję, że uda mi się być nastolatką, to chyba
skończyłoby się na hospitalizacji. I tak niedawno uświadomiono
mi, że niewiele do tego brakuje. Być może podczas którejś wizyty
wypsnęło mi się za wiele... albo rodzice tak się o mnie martwili,
że widzieli sprawę w naprawdę dramatycznych barwach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">No więc poszłyśmy do tej
cholernej „Żabki”. Kupiłam sobie kawę i oponkę z różowym
lukrem, która okazała się dokładnie taka w smaku – różowa.
Słodka, aż ściskało mnie coś w szczęce, ale w sumie całkiem
smaczna, prócz tego, że zaległa ciężarem na żołądku. Stamtąd
poszłyśmy dalej – właściwie pozwalałam Sylwii, by mnie
prowadziła, szukając miejsca, w którym mogłaby rozpakować świeżo
nabyte papierosy. Weszła między pobliskie kamienice, stamtąd
zaprowadziła mnie między przysadziste bloki z lat pięćdziesiątych.
Wybrała niewielki murek, prawdopodobnie pozostałość po starych
komórkach lokatorskich, znajdujący się w samym sercu z grubsza
kwadratowego placu między czteropiętrowymi budynkami, pomalowanymi
na radosne kolory. Te barwy gryzły się z szarym kolorem nieba,
pordzewiałymi karoseriami samochodów na parkingu i czarnymi
gałęziami bardzo powoli obrastających liśćmi drzew. Przysiadłam
tam, dziewczyna zapaliła pierwszego papierosa, podsunęła mi
paczkę. Podziękowałam gestem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie palisz? – zdziwiła się
szczerze. – A wyglądasz, jakbyś paliła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę zastanawiałam się, co we
mnie takiego... ale może i miała rację? Nie wnikałam. Nie
zapytałam. Miałam to w sumie gdzieś. Po prostu chciałam z nią
chwilę pobyć, bo czułam głód normalności.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tęsknotę za normalnością.
Kolejną tęsknotę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli nie lubisz chemii? –
spytałam ostrożnie, nie wymyśliwszy żadnego innego tematu. Nie
było szczególnie ciepło, z przyjemnością grzałam dłonie na
dużym kubku z kawą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie przepadam – przyznała.
Sprawdziła coś w telefonie z okrutnie potłuczonym ekranem,
skrzywiła się, jakby przeczytała wyjątkowo nieprzyjemną
wiadomość, zaciągnęła się słodkawym dymem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ten dym kojarzył mi się z Markiem.
Również się skrzywiłam. Ból zagnieździł się gdzieś w okolicy
serca...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A właściwie daj jednego –
powiedziałam pod wpływem impulsu. Poczęstowałam się papierosem,
użyłam podsuniętej zapalniczki, zaciągnęłam się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I nic mi to nie dało. Smakowało...
w zasadzie nijak. Drapało w gardle i oskrzelach, pachniało w ten
znajomy sposób, ale nie zawierało w sobie tego, co podkusiłoby
mnie, żeby sięgnąć po kolejnego. Sama czynność wydawała się
fajna, mniej więcej jak picie herbaty, ale żeby cokolwiek więcej...
Od wdychania nikotynowego dymu moje wspomnienia nie staną się
żywsze. To go nie przywoła, wilczyco...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">W kąciku oka mnie szczypało.
Przestraszyłam się – tylko nie płacz! Ona nie może tego
zobaczyć! Nikt nie może tego zobaczyć...! Ale właściwie było mi
wszystko jedno.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co się stało?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Jednak zobaczyła. Chyba musiałaby
być ślepa... Ze złością otarłam zdradliwą łzę, uważając,
by nie naruszyć mocnego makijażu. Od dawna używałam już
wodoodpornych kosmetyków, ale i one nie były niezniszczalne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic – odparłam cicho. –
Wiosna jest, pyli jakieś cholerstwo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Złamane serce?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się na nią ze złością.
Niewiele brakowało, bym warknęła na nią z głębi żałośnie
ludzkiego gardła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli zgadłam? – Roześmiała
się radośnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po prostu moje życie jest
ostatnio chujowe – odparłam tonem sugerującym, że nie życzę
sobie rozwijania tematu. – Nic takiego. Nic, o czym warto by było
rozmawiać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Coś o tym wiem. – Spoważniała
nieco. Zapatrzyła się w coś nad moją głową, myślami przez
chwilę była daleko. – Mama mnie wysłała do tej szkoły.
Chodziłam do trójki i w sumie dobrze mi tam było, ale się
uwzięła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego? – spytałam po
prostu, szczęśliwa, że mogłyśmy odejść ode mnie. Wszystko było
od tego lepsze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo myśli, że się nawrócę. –
Wykonała palcami w powietrzu cudzysłów. – Że pójdę na
normalne studia i tak dalej... Ubzdurała sobie, że powinnam iść
na medycynę. Dlatego chemia gra mi na nerwy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przecież jesteś w klasie
humanistycznej, to jak masz niby iść na medycynę? – zdziwiłam
się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ma nadzieję, że w przyszłym
roku się przeniosę. Jej niedoczekanie. Idę do szkoły aktorskiej,
jak skończę liceum. Lubię teatr, tam się czuję sobą. Brałam
już udział w kilku sztukach, należę do paru młodzieżowych
zrzeszeń, mam otwartą drogę wszędzie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ugryzłam się w język, zanim
wytknęłam, że młodzieżowe zrzeszenia nigdzie dróg nie
otwierają. Szkoła średnia o profilu aktorskim – może i tak, ale
bez tego? Cóż, będzie jej cholernie ciężko. Nie muszę się na
tym bezbłędnie znać, by wiedzieć, że po tym, na co pozwala jej
miejsce zamieszkania, będzie miała pod górkę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Mieszkamy właśnie tutaj. W dużym,
zabiedzonym mieście bez perspektyw. Tu nie ma teatru, w którym
mogłaby się rozwijać, ani kina studyjnego, które też by jakąś
tam drogę jej utworzyło. Tutaj mamy jedynie miejski ośrodek
kultury. Tutaj nie ma szkoły aktorskiej, nie ma niczego, co
pozwoliłoby jej na rozwijanie się w tym kierunku. Jeśli się
zastanowić, to nie ma nic, co umożliwiłoby rozwijanie się w
jakimkolwiek kierunku... Ja to zrozumiałam już dawno, ją
najwyraźniej dopiero to czeka. A im później to sobie uświadomi,
tym bardziej ją zaboli.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A właśnie, obiecałam coś
przecież twojej koleżance! – wykrzyknęła nagle i zaczęła
grzebać w torebce. Jakie było moje zdziwienie, gdy faktycznie
wyciągnęła z niej różaniec z drewnianymi paciorkami...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam mieć bardzo zabawną
minę, bo zaraz zmarszczyła brwi i spytała jękliwie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic. Jestem niewierząca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zszokowało ją to. Zupełnie jakby
ponad połowa ludzi w naszym wieku nie wypisywała się z religii...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Całe życie byłam wierząca. Nie
bardzo, w końcu nie chodziłam do kościoła, nie modliłam się.
Denerwowała mnie instytucja Kościoła, nigdy nie dogadywałam się
z głęboko wierzącymi ludźmi... ale wierzyłam. Teraz jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, chrześcijański Bóg nie
stworzyłby świata w ten sposób. To, co poznałam, czego
doświadczyłam na własnej skórze – ta piękna złożoność
doskonałego snu, nieomylność perfekcyjnie wykonanej maszyny,
niemożliwa do opisania magia przesiąkająca każdą cząstkę i
mroczna, ponura wręcz energia przenikająca każdy najdrobniejszy
atom – to nie miało nic wspólnego z tym, czego uczono nas w
kościele, co zapisano w Biblii. Prawda była o wiele głębsza,
piękniejsza, bardziej idealna... Prawda była nieskończenie
doskonała, uwita ze srebra i spełnionych marzeń. Prawdy nie
stworzył ktoś podobny człowiekowi. Prawda w ogóle nie stawiała
człowieka na żadnej specjalnej pozycji, był dla niej jedynie
ubocznym efektem postępującej ewolucji...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Sylwia ani nikt, kto był na tyle
wierzący, by modlić się za obcą dziewczynę ot tak, tutaj, pośród
bloków i przesuszonych drzew, pośród rdzy i beznadziei – nikt
taki nie pojąłby tej prawdy. To nie była prawda, a Prawda. Ja też
jeszcze jej nie pojmowałam. Ale byłam blisko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Szkoda tylko, że pojęcie Prawdy
niosło ze sobą ból równie nieskończony, jak ona sama.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę? – spytała
dziewczyna ze znacznym opóźnieniem... albo to mi się tak wydawało,
tak wiele myśli przepływało mi przez głowę. – To szkoda.
Zawsze współczułam niewierzącym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego? – zdziwiłam się.
Co najważniejsze – ja naprawdę chciałam to wiedzieć, nie
powiedziałam ot tak, dla podtrzymania rozmowy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No bo dużo tracicie. Byłam na
ostatnich Dniach Młodzieży, wiesz? W życiu nie przeżyłam nic
fajniejszego. To było piękne – takie poczucie wspólnoty i w
ogóle...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Utworzył to papież tuszujący
problem pedofilii w Kościele – palnęłam, choć dobrze
wiedziałam, że wywołam tym niepotrzebną wojnę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ty o tym! – wściekła się,
aż jej ręce opadły. – Wierzysz w to, serio? Jeden z drugim
zaczął oczerniać świętego, a ty w to wierzysz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie jest oczernianie. Święci
też nie zawsze byli święci. Nie kwestionuję, że zrobił wiele
dobrego... tylko że był człowiekiem. A zło to ludzka sprawa. –
Jeszcze raz zaciągnęłam się papierosem. Miałam nadzieję, że
uda mi się przywołać wrażenie jego obecności... Wyobraziłam
sobie, że to z nim dyskutuję, choć w życiu nawet nie przemknęłoby
mi przez myśl, że moglibyśmy toczyć właśnie taką rozmowę. On
był ostatnią osobą, którą posądzałabym o takie poglądy. On
wiedział o strukturze świata o wiele więcej niż ja... On ją
pojmował w pełni. I chyba liczył na to, że ja również zrozumiem
sama, tak, jak on to zrobił, dlatego nie tłumaczył nic więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, po czasie zaczęłam prawdziwie
doceniać to jego gadanie zagadkami. On nie próbował mnie
zdenerwować. On próbował zachęcić mnie do myślenia. Nie pojmę
złożoności świata, jeśli sama na nią nie wpadnę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Głupoty wygadujesz –
prychnęła Sylwia. – Ja w to nie wierzę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ugryzłam się w język, zanim
palnęłam coś w stylu „to znaczy, że głupia jesteś”.
Ostatnimi czasy byłam jeszcze bardziej przeczulona na punkcie
krzywdzenia ludzi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I to całkiem śmieszne, że nie
myślałam już o „krzywdzeniu innych ludzi”, a o „krzywdzeniu
ludzi”. To może i brzmi podobnie, ale zawiera w sobie bardzo ważne
rozróżnienie... Prawdę o tym, że przestałam już mieć siebie za
człowieka. O ile kiedykolwiek siebie za niego miałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kościół to jedna wielka sekta
– powiedziałam zupełnie szczerze. – To siedlisko zepsucia,
kłamstwa, zacofania i okrucieństwa. Prawdziwa religia niewiele ma z
nim wspólnego. Kościół nie postępuje podług tego, co zapisano w
Biblii, tylko tak, jak dyktują jego członkowie. A oni są tylko i
wyłącznie ludźmi. Nie ufam ludziom w kwestiach wiary. I myślę,
że ludzie nie wiedzą o prawdziwej boskości zupełnie nic. Zresztą
Biblia też jest pisana z punktu widzenia ludzi. A skoro tak, musi
być subiektywna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli co? – Zmarszczyła brwi.
Chwilę myślała, chyba zastanawiała się poważnie nad tym, co
powiedziałam. Tak już mam od jakiegoś czasu, że mówię
zagadkami...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciekawe, od kogo się tego
nauczyłam?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli uważasz, że Biblia
kłamie? – spytała wreszcie. Punkt dla niej, że nie wpadła w
złość, tylko liczyła na dialog.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pewnie tak. Bo kłamią ludzie,
a to ludzie ją napisali. Ale nie mnie oceniać, w jakim procencie
kłamie, a w jakim mówi prawdę. – To ostatnie było jedynie
ukłonem w stronę jej wiary, bo wiedziałam już doskonale, co
takiego tam pominięto. Cała idea stworzenia świata była wielką
bujdą. Niemal wszystko było tam wielką bujdą...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Gdybyś tylko chciała mi
uwierzyć, to bym ci podpowiedziała, kto ci podsuwa takie myślenie
– żachnęła się. – O rany, sekta... Nie mówię, że nie ma
złych księży, ale zdecydowanie słuchasz właśnie ich, a nie tych
dobrych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzruszyłam ramionami. Co mogłam
zrobić?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Come with us today </i>–
zaśpiewałam niskim, nieco zachrypniętym głosem. –<i> Come with
us don't stay...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I to właśnie była kolejna rzecz,
która się we mnie zmieniła. Ja śpiewałam. Śpiewałam... i
wychodziło mi to doskonale. Zawsze fałszowałam niesamowicie,
wstydziłam się tego okropnie, bo dzieciaki wyśmiewały mnie od
przedszkola, zwykle ruszałam przez to tylko ustami, bojąc się
własnego głosu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to się zmieniło. Początkowo
były tylko sny, w których śpiewałam na całe gardło, czując się
przez to wyzwolona, beztroska, tak cudownie silna...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż pewnego dnia spróbowałam. I
okazało się, że śpiewam doskonale. Mój niski, niezbyt kobiecy
głos idealnie wpasowywał się we wszystkie nuty, w które
próbowałam go ułożyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Sylwia wpatrywała się we mnie z
rozchylonymi ustami. Zasłuchana, chłonęła wręcz moje słowa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>In the mist of your mind you
will see you are not so real... </i>– Umilkłam, uśmiechnęłam
się pod nosem. Echo chwilę powtarzało ponurą melodię.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale pięknie śpiewasz! –
wykrzyknęła, gdy już się otrząsnęła. – O rany, brałaś
udział w jakichś lekcjach? Jejku, dlaczego nie ma cię u nas w
kółku teatralnym?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">I tu właśnie tkwiła odpowiedź na
to, dlaczego ma małe szanse. Bo jest dziewczyną z zapadłego
miasta, w którym największe doświadczenie ma szansę zdobyć w
kółku teatralnym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero od niedawna śpiewam –
odpowiedziałam cicho. Mój głos dla mnie samej był zagadką. –
Ale tak mi się skojarzyło... Nieważne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Siedziałyśmy tak dłuższą
chwilę. Ołowiane niebo zwieszało się nad nami nieprzyjemnie
nisko, chmury kłębiły się jak fale niespokojnego morza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chemia już chyba się skończyła
– powiedziała w pewnym momencie. – Wracamy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie chciałam wracać. Ale skinęłam
głową. Co mogłam zrobić?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Właściwie to jesteś całkiem
spoko – odezwała się dziewczyna, gdy gasiłyśmy niedopałki na
pokruszonych cegłach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciekawe, czy powiedziałaby to samo,
gdyby wiedziała, że to był mój pierwszy i ostatni papieros w
życiu. Albo gdyby wiedziała, dlaczego go wypaliłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak? – spytałam niby to
obojętnie. – Mówiłam, że nie jestem straszna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę mnie przed tobą
ostrzegali. Jak ciebie zobaczyłam, to też pomyślałam, że... –
Utkwiła wzrok w moim tatuażu. – No, sama chyba to rozumiesz. Kto
ci zrobił tatuaż? Niezłych musisz mieć starych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To był prezent na urodziny. –
Odruchowo pogładziłam wilka na lewym przedramieniu palcem. –
Długo nie chcieli się zgodzić, jeszcze dłużej zajęło
znalezienie studia, które by zrobiło taki nieletniemu za zgodą
rodziców... No ale jest.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Mam swojego własnego wilka.
Pięknego, niesamowicie realistycznego, wykonanego czarnym tuszem, z
graficznymi elementami wokół i futrem układającym się w kształt
czubków świerków. Często patrzyłam na niego i przynosiło mi to
spokój. Zwykle miałam wrażenie, że gdy w niego spoglądam, gdy
gładzę go palcem, tęsknota boli mniej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Łatwiej wtedy znowu usnąć.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-64369475255835191132024-01-04T02:07:00.000-08:002024-01-04T02:07:55.382-08:00Prolog<p> </p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Zawiąż
linę na drzewie. Był już taki, który powiesił się, aby posiąść
mądrość. Dla wiedzy zrobić można wszystko...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Podnieś
mnie! Zawsze chciałam ujrzeć niebo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Połknij
mnie całą! Pochłoń mnie! Okryj mrokiem i nocną mgłą, cuchnącą
mroczną energią samego stworzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Otwórz
mi oczy! Tak bardzo pragnę cię wreszcie ujrzeć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Szukam
cię. Wypatruję, czy zechcesz do mnie przyjść. Czy wrócisz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Powinieneś
wrócić. Tak dobrze pamiętam, jak grałeś w moich snach. Pamiętam
tę powolną, ponurą melodię... I ciekawa jestem, czy zaśpiewać
również byś umiał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Pamiętam,
jak nurzaliśmy się w ponurej, uszkodzonej magii. Pamiętam czający
się w tobie mrok i lśniące we mnie światło. Pamiętam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Pamiętam,
jak coś mi odebrałeś. Odszedłeś, zabierając to ze sobą,
zostawiając mnie pustą, niekompletną...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Silniejszą
niż kiedykolwiek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie
wiesz jednak, że zostawiłeś mi coś w zamian. Coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">To
coś było czernią, podczas gdy ty kojarzyłeś mi się z błękitem.
Dlaczego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Proszę
bardzo, zabierz to wszystko, zabierz całą tę miłość! Jest
twoja! Czego pragniesz więcej?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">Pomóż
mi zawiązać linę na drzewie. Miłość jest twoja, mądrość
świata będzie należeć do mnie. Już należy. Trzeba ją tylko
przebudzić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #999999; font-family: Calibri, sans-serif;">A
to właśnie bajka o wilku, który zapomniał, jak to jest być
człowiekiem.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-77290314082632252882023-04-24T03:09:00.000-07:002023-04-24T03:09:00.114-07:00Epilog<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Biały i czarny wilk.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobro i zło, magia tworząca i
magia niszcząca. Byt zdolny świat zbudować, i drugi, który
zapragnie obrócić go wniwecz.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Biel czy czerń? Który z nich
jest potężniejszy? Który z nich wygra?</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ten, którego głodzisz. Bo
rozszarpie ci gardło, gdy najmniej będziesz się tego spodziewać.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-73769004646856419262023-04-24T03:05:00.004-07:002023-04-24T03:05:52.310-07:00Rozdział 61<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rankiem wstałam w zaskakująco
dobrym humorze. Odpowiedziałam z entuzjazmem na mrukliwe przywitanie
Marka, spałaszowałam chętnie podsunięte mi pod nos śniadanie,
zapiłam pyszną herbatką i byłam gotowa do akcji. W chwili, gdy
zaczęliśmy się zbierać, powrócił jednak strach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie chciałam tam schodzić. Nie
chciałam zanurzać się w powietrzu, które wcześniej oparzyło
mnie w nos. Nie, nie miałam najmniejszej ochoty na to, by sprawdzić,
co takiego jeszcze może ze mną zrobić. W nerwach obserwowałam,
jak Mark pakował nasz inwentarz, by w chwili, gdy zrobił krok w
stronę głupawej klatki schodowej, oznajmić:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiesz co? Ja chyba zmieniłam
zdanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zatrzymał się i chwilę trwał tak
odwrócony do mnie plecami, albo rozważając, jak powinien na to
zareagować, albo próbując się uspokoić i nie wywrócić mnie na
lewą stronę, albo w ogóle zastanawiając się, czy aby się nie
przesłyszał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odnośnie czego? – warknął
wreszcie i łypnął na mnie ze złością jednym okiem, połyskującym
krwistą czerwienią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wiedziałam, że już się nie
wycofam, skoro temat zagaiłam, ale naprawdę chciałam przez chwilę
spróbować, gdy tylko przyjrzałam się tej minie... Podziękowałam
w duchu swojej przemyślności, że kazała mi nie przemieniać się
z powrotem w wilka – widziana słabym ludzkim wzrokiem twarz
wyverna wyglądała przerażająco, jakie więc wrażenie by na mnie
wywarła, gdybym dostrzegła więcej szczegółów...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No... – Spuściłam wzrok i
idiotycznie zagrzebałam butem w wilgotnym betonie. A gdybym tak
znalazła w nim jakąś podpowiedź? – Chyba nie chcę dłużej być
tym twoim detektorem. Tam jest coś takiego...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Za późno na zmianę decyzji –
przerwał mi. Wytrzymał parę sekund, nim dodał: – Chyba że
chcesz zostać tutaj, bo nie będę odprowadzał cię do wyjścia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. Z dwojga złego zostanie w
zupełnej ciemności, w której nie wiadomo jakie paskudztwo ostrzyło
sobie na mnie zęby (czy też szkliło oczka...) brzmiało
zdecydowanie gorzej niż zejście w głąb ziemi, do samego źródła
upośledzonej energii i...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W porządku, przyznaję, wcale nie
brzmiało gorzej. Ale i tak podreptałam za wyvernem jak upierdliwy
dwulatek za ulubioną, niekoniecznie podzielającą te uczucia
ciocią, ledwo podjął przerwany marsz. Dlaczego mam przeczucie, że
będę tego żałować...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wielki Niemiec zatrzymał się na
chwilę w samym przejściu, na całe szczęście jednak tym razem nie
wlazłam mu w plecy, bo przezornie trzymałam się na tyle daleko, by
cokolwiek się tam czaiło, nie zdołało połknąć nas za jednym
zamachem. Obserwowałam w niemożliwej do stłamszenia fascynacji,
jak znowu dobył miecza i wyciągnął go w stronę zachłannej
ciemności, w której rozjarzył się niebiesko-zielonym blaskiem.
Gdy zmrużyłam słabe, ludzkie oczy, miałam wrażenie, że ze
zmatowiałej stali unosi się lekka mgiełka... czy może dym o
przedziwnej konsystencji. Piękny był, aż przez chwilę zapragnęłam
unieść dłoń bezpośrednio nad nim i sprawdzić, czy jest zimny,
czy może sparzy mnie w skórę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to takiego? – spytałam,
nie mogąc się powstrzymać, choć gdy się odezwałam, wyczułam
ponownie narastające w powietrzu napięcie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern był wkurzony. Lub
zdenerwowany tak bardzo, że utrzymanie nerwów na wodzy kosztowało
go zbyt wiele i bez mojego notorycznego przypominania o własnym
istnieniu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie jest zwykły miecz –
warknął wreszcie, uznając najwyraźniej, że tyle wystarczy mi za
odpowiedź.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wystarczyło, ale znacie mnie
już wystarczająco dobrze, by móc się bez trudu tego domyślić i
bez moich wtrąceń.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To znaczy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym razem naprawdę na mnie
zawarczał. Tak po prostu, bez używania słów, jakby to on był
tutaj gigantycznym wilkiem. Choć jestem pewna, że nawet ja, dobrze
wiedząc, jak to się robi, z ludzką krtanią takiego dźwięku nie
zdołałabym z siebie wydać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I nie odpowiedział, co było do
przewidzenia. Na usta już cisnęły mi się dziesiątki
nieprzychylnych komentarzy, ale tym razem uchlałam się w język, bo
następnym, co zrobił, było postąpienie kroku naprzód i wejście
do cholernej klatki schodowej w otoczeniu fanfar i radosnych pieśni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znaczy nie do końca, ale tak to
sobie właśnie wyobraziłam, by nie oszaleć z nerwów. Wolę
powstrzymywać atak śmiechu niż chęć odwrócenia się i
spieprzania jak najdalej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja też się poruszyłam. Nie
przekroczyłam progu, ale zerknęłam do środka i obserwowałam, jak
wyvern w skupieniu przygląda się wszystkim ścianom, przyświecając
sobie trzymaną blisko kulą ognia. Oczy mu przez nią lśniły tak
mocno, że nie potrafiłam stwierdzić, jakim kolorem się mieniły,
a to pomogłoby mi ocenić, w jakim mógł być nastroju...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Klatka schodowa była otynkowana i
pomalowana na dwa kolory, jak w typowym bloku: do połowy ściany
królował wyjątkowo paskudny cytrynowy żółty, wciąż błyszczący
pomimo upływu lat, wyżej zaś uzupełniała go biel, w okolicach
stropu poprzerastana plamami zielonkawej pleśni. Ciekawe, czy nie
powinna ona być biała, skoro wyrosła głęboko pod ziemią i nie
miała dostępu do światła słonecznego...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, wiecie już, kto tu ma piątkę
z biologii.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Schody biegły w dół i zakręcały
na półpiętrze, nie mogłam więc dostrzec ze swojego miejsca, co
ewentualnie może znajdować się na niższym poziomie. Czekałam, aż
wyvern podejmie jakąś decyzję, niecierpliwie przebierając nogami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spróbuj wejść do środka –
zarządził w końcu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, to mnie zaskoczyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Żeby sprawdzić, jak szybko
usmażę się na skwarka? – palnęłam, nim zdążyłam dziabnąć
się w ten głupi jęzor.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Minę miał cały czas kamienną,
więc chwilę przypatrywałam mu się nieufnie, próbując ocenić, w
jakim procencie mówi serio, a w jakim robi sobie ze mnie jaja,
wreszcie jednak poddałam się i faktycznie po prostu do środka
wlazłam, uznawszy, że nie naraziłby mnie na pewną śmierć, skoro
byłam mu jeszcze potrzebna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i w chwili, gdy cała znalazłam
się w stosunkowo niedużym, lecz nieprzyjemnie wysokim
pomieszczeniu, wreszcie to poczułam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aura anomalii była wszędzie.
Liznęła mnie, delikatnie szczypiąc w odsłonięte partie skóry,
od jej dziwnego zapachu aż zakręciło mi się w głowie. To był
aromat bijący z krateru – mokry cement, tania farba drukarska,
może odrobina starego papieru...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To był najpiękniejszy zapach, jaki
czułam kiedykolwiek w swoim życiu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem węchowcem, jak każdy
wilkołak. Prawie każdy przedmiot, jaki wpadnie mi w ręce,
odruchowo unoszę do nosa, wiele miejsc, sytuacji i osób oceniam na
podstawie woni, jaką wydzielają. Węch mam może i niewiele, ale
jednak ostrzejszy od człowieka, co nieraz bywa poważnym
utrapieniem, ale również darem, bo pozwala zauważyć znacznie
więcej, uzyskać pełniejszy obraz świata. Bo czym by była
chociażby zwykła wiosna bez tej świeżości w powietrzu? Uwielbiam
wiele różnych zapachów i często do nich wracam. Futerko mojego
Kota, książki i papier ogółem, świeża zieleń, nocna mgiełka
otulająca miasto. Zapachowe świece, lekko piżmowy dezodorant
Ladona, świeży czosnek i mocne przyprawy, ciepłe curry. Wiele
tego. Ale nic nie ma prawa równać się z obezwładniającym
aromatem prawdziwej potężnej anomalii... Aromatem <i>vurda</i>,
jeśli faktycznie ten zapach właśnie nim jest.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaczęłam węszyć. Po prostu
uniosłam lekko głowę, przymknęłam oczy, by mniej czynników mnie
rozpraszało, i skupiłam się na wciąganym do płuc powietrzu,
pozwalając, by wolniutko ocierało się o wszystkie drobne włoski w
moim ludzkim nosie. Nie przemieniałam się w wilka, bo i nie
myślałam o tym – w mojej głowie zabrakło miejsca na cokolwiek
prócz tej fascynującej woni. Przez chwilę dosłownie nie liczyło
się nic oprócz mniej. Niemiecki wyvern, który wyglądał na
wiekowo zbliżonego do mojego ojca, ale budził we mnie uczucia,
przez które chciałam zachowywać się jak zakochana nastolatka?
Podziemia, w których czaiło się na mnie nie wiadomo jakie
cholerstwo? Niszczejące miasto, pod którym znajdowało się
skupisko upośledzonej magii tak ogromne, że równie dobrze mogło
wywrócić je na nice i przenieść do drugiego świata, zabijając
wszystkich mieszkańców? Nie pamiętałam o żadnym z tych
szczegółów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie – szczegóły. Nic
więcej. Jakieś drobne utrapienia, nie pozwalające mi w pełni
skupić się na tym, co czułam. I tyle.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co czujesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niski, zachrypnięty głos Marka
dziwnie niósł się po pustej klatce schodowej. Choć stał w pewnym
oddaleniu ode mnie, odniosłam wrażenie, jakby mężczyzna szeptał
mi bezpośrednio do ucha.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odpowiedziałam. Słowa tylko
zmąciłyby aurę tej chwili. Po prostu rzuciłam mu poważne
spojrzenie, mając nadzieję, że przekazałam nim skutecznie, iż ma
mi nie przeszkadzać i grzecznie robić to, co mu każę, bo teraz to
ja wkraczam do działania, i rozejrzałam się śmielszym okiem po
ścianach. Usłyszałam, że facet nabiera powietrza, by
zaprotestować, może wytknąć mi, gdzie powinnam sobie wsadzić te
nowo odkryte dyktatorskie zapędy, ale nie zdążył nic powiedzieć,
bo właśnie wtedy sięgnęłam do włącznika światła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Był stary, ceramiczny, całkiem
elegancki. Przekręcany w dodatku. Miłośnicy antyków z pewnością
zapłaciliby za niego ładne krocie, gdybym tylko zdołała go
wymontować i bezproblemowo wynieść na powierzchnię... i w ogóle
sprzedać, bo znając życie zamontowałabym go gdzieś w domu, nie
chcąc się z takim cudem rozstawać. Na przykład w przedpokoju,
gdzie cudowny, podwójny włącznik typu „szalony PRL” nie dość,
że straszył, to jeszcze notorycznie odmawiał posłuszeństwa i z
oświetlenia czynił niezłą dyskotekę, możliwą do ukrócenia
jedynie po solidnym grzmotnięciu pięścią w ścianę. Tak, ładnie
by ta rzecz u mnie wyglądała... Właściwie to sięgnęłam do niej
tak sobie po prostu, by sprawdzić, czy w ogóle dalej da się go
przekręcić, czy już tak zardzewiał w środku, że mechanizm
zostanie mi w dłoni. Ostatnim, czego się spodziewałam, było to,
że stercząca z sufitu goła żarówka faktycznie się zapali.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O kuźwa! – wyrwało mi się.
Na moment zdołałam się wybić ze spowodowanego bliskością
anomalii transu, więc z typową dla siebie dziecinną uciechą
zgasiłam światło i zapaliłam je jeszcze raz. – Jakim cudem to
działa?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteśmy w cholernej anomalii.
– Mark był tak zdenerwowany, że mało brakowało, a cedziłby te
słowa między zaciśniętymi ostrymi zębami. Dłoń na rękojeści
miecza drgała mu lekko, mocno obejmujące ją palce aż bielały od
siły, jaką w nie wkładał. Pewnie zupełnie nieświadomie. –
Tutaj wszystko działa dokładnie tak, jak samo uważa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kratery mają... jaźń.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie wiem, dlaczego akurat to
powiedziałam. Grunt, że facet spojrzał na mnie jak na urwaną z
choinki, a brwi niemal zbiegły mu się na środku czoła, łącząc
w jedną, solidną gąsienicę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co mają? – jęknął po
dłuższej chwili. Tak, dobrze zrozumieliście – tym razem to on
się zdenerwował, że nie raczyłam rozwinąć tematu. Ach, jakież
to satysfakcjonujące, tak się paskudnie zemścić...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szkoda tylko, że ja faktycznie nie
miałam bladego pojęcia, co więcej mogłabym dodać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No... mają jaźń –
powtórzyłam, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Przesunęłam
palcem po metalowej balustradzie schodów, udając, że właśnie to
był mój zamiar i wcale nie robię tak, bo nie wiem, jak
zareagowałabym, gdybym nawiązała z wściekłym wyvernem kontakt
wzrokowy. – Wyczułam to już jakiś czas temu, ale nie wiem, jak
dokładniej to wytłumaczyć. One w jakiś sposób... są żywe.
Oczywiście nie tak, jak ja czy ty, ale... powiedzmy, że jak
rośliny. Czy może raczej jak coś pomiędzy roślinami a
zwierzętami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak... w pewien sposób –
potwierdził ostrożnie i wolno skinął głową. – Tylko że jakim
cudem akurat ty to wyczuwasz? – dodał znacznie ciszej i takim
tonem, jakby wcale nie było skierowane do mnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A bo ja wiem? – Bezradnie
rozłożyłam ręce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A wyczuwasz, co jest tam, na
dole?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tan nagła zmiana tematu wprawiła
mnie w chwilową dekoncentrację, ale pozbierałam się zaskakująco
szybko jak na sytuację.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie – przyznałam z lekkim
wstydem. – Ale i tak tam idziemy, prawda?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odpowiedział, po prostu
eleganckim gestem wskazał mi schody.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba naprawdę chciał, żeby
ewentualny problem pożywił się najpierw mną. Ale nie miałam mu
tego za złe, bo jeszcze niedawno sama miałam ochotę zaczekać, aż
ten hipotetyczny głodny delikwent najpierw zaspokoi pierwszy głód
niemieckim mięskiem... Po mnie mógłby być tylko jeszcze bardziej
wkurzony zakłócaniem wiekuistego spokoju, skoro byłam tak żylasta
i koścista, że niechybnie bym mu w gardle stanęła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dałam jeszcze chwilę oczom, by
przywykły do mocniejszego światła i znowu zaczęły dostrzegać
szczegóły, i faktycznie poszłam naprzód. Zdołałam zepchnąć
strach na dalszy plan, gdy coś mnie tak silnie przywoływało...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam to coś zobaczyć. Po
prostu musiałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Najchętniej przemieniłabym się w
wilka, lecz stopnie były stosunkowo niewielkie i na tyle krótkie,
że zajęłabym ciałem prawie całą długość jednego ich ciągu.
I pewnie miałabym problemy z zawracaniem na półpiętrze, wygrał
więc zdrowy rozsądek. Marzyłam, by doświadczyć tego mocniejszymi
zmysłami, ale musiałam na to poczekać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podobno wyczekany prezent cieszy
bardziej, prawda?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark poszedł za mną, nie chowając
miecza. Czułam od niego specyficzne zdenerwowanie, ale tym razem
odbierałam wokół zbyt wiele intrygujących rzeczy, żeby skupiać
się na jego emocjach. Wystarczyło mi tyle, że nie zamierzał robić
ze mnie szaszłyka, bo to nie ja byłam tym, co wprawiało go w
podobny nastrój. W pewnym momencie nawet zaczęłam ignorować to,
że z czasem zaczął zostawać lekko w tyle, i przestałam się za
nim rozglądać. Coś gnało mnie naprzód, budziło we mnie
niemożliwą do zignorowania, przypominającą wewnętrzne swędzenie
niecierpliwość. Trochę jak chęć przemiany w dniu przed pełnią,
tylko że kilkukrotnie mocniej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sceneria się stopniowo zmieniała...
czy może zmianie ulegały jej warianty kolorystyczne. Klatka
schodowa ciągnęła się głęboko, lecz po każdych dwóch obrotach
– trochę jak pokonaniu całego piętra w bloku – zmieniał się
kolor na ścianach. Żółć ustąpiła gwałtownie miejsca
paskudnemu, mięsistemu różowi, potem jaskrawemu niebieskiemu i
wpadającemu w miętę zielonemu. I gdy już nabrałam pewności, że
zaraz pojawi się reszta tej rozkosznej tęczy, schody ucięły się
gwałtownie, a mnie zatrzymało obszerne przejście do ogromnej
podziemnej groty.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, znajdujemy się w pasie nizin.
Tutaj nie ma takich rzeczy tak płytko pod ziemią! A jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się na Marka. I
doznałam szoku, bo wyvern wyglądał jak chory... albo przynajmniej
jakby stoczył jakąś poważną bitwę. Zatrzymał się u mojego
boku, widziałam więc dobrze, że jego twarz rosiły krople potu.
Jedno oko płonęło mu krwistą czerwienią, drugie pozostawało
niemal białe i poważne, prawą ręką trzymał się wpół, jakby
coś go bolało, a w lewej wciąż kurczowo zaciskał rękojeść
miecza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co jest? – spytałam powoli.
Jaka ładna zamiana ról!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic – wycedził. W jego oczach
pojawiło się coś dzikiego, wargi drgnęły. Pokazał mi ostre kły
i znowu spojrzał na przejście, sycząc pod nosem kilka przekleństw
w języku, którego nie rozpoznałam. Na pewno nie był to niemiecki,
brzmiał raczej jak jego połączenie z kilkoma innymi językami,
między innymi norweskim.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przecież widzę, że... –
spróbowałam, ale znowu oberwało mi się nieludzkim warknięciem.
Na skórze mężczyzny zapełgały różnobarwne płomienie, znak, że
z trudem już panuje nad sobą. Wolałam się odsunąć...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to mnie martwiło. No bo jeśli
on straci panowanie nad sobą, jeśli w ogóle jemu coś się stanie,
to jak ja chociażby trafię do wyjścia? Już nie wspominając o
tym, że na samą myśl, iż miałoby mu się coś stać, poczułam
podejrzany ucisk w piersi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zrozumcie mnie źle, ja mam
naprawdę miękkie serduszko, ale z reguły nie przywiązuję się do
zupełnie obcych facetów, zwłaszcza jeśli przez cały czas
skrupulatnie pracują na to, by wyprowadzić mnie z równowagi. A
jednak poczułam się tak, jakbym właśnie stawała w obliczu
ciężkiej choroby kogoś naprawdę mi bliskiego. Może nie członka
wilczej watahy, ale rodziny już jak najbardziej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co za absurd! Nie odezwałam się
słowem, gdy analizowałam te uczucia, mogłam więc tylko
obserwować, jak facet mnie wymija i wychodzi z klatki schodowej do
tej cholernie wielkiej groty.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Ta grota była
kolejnym, czego w zasadzie nie umiałam sobie przyswoić.
Potrząsnęłam głową, zaczerpnęłam głęboko tchu i poszłam za
Markiem, mając nadzieję, że zaraz nie odwali mi do reszty, bo to,
co tam na mnie czekało, jak najbardziej temu sprzyjało. Jeśli ja
od razu po powrocie z tej wyprawy nie zgłoszę się do mamy po
jakieś magiczne tabletki, to znaczy, że wróciłam martwa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ledwie weszłam do środka (czy może
wyszłam na zewnątrz? Ciężko to było stwierdzić), utraciłam
wszelkie siły do trzymania ust zamkniętych. Bo wystarczyło kilka
kroków, bym z dziwnej klatki schodowej znalazła się w... magicznym
lesie? Chyba mogę tak to określić, nawet jeśli to słowo nie
pasuje w zupełności, skoro zamiast drzew widziałam wielkie,
świecące grzyby.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Było ich mnóstwo i przybierały
wszelkie możliwe kształty i rozmiary, jakie tylko byłabym w stanie
sobie wyobrazić. Ogromne i przysadziste, jak dumne, szlachetne
borowiki, lecz o idealnie białych nóżkach i niebieskich, różowo
nakrapianych kapeluszach. Wysmukłe i obleczone w białą koronkę, o
spiczastych czubkach ostro celujących w sklepienie groty. Chyboczące
się na cienkich witkach, idealnie kuliste, wydzielające opalizujący
na niebiesko i zielono śluz, pylące na złoto... Było tam
dosłownie wszystko. I były tego miliony. I tak prześlicznie
świeciły...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To była najpiękniejsza rzecz, jaką
kiedykolwiek widziałam, i wszystko było tak przesiąknięte <i>vurdem</i>,
że aż zakręciło mi się w głowie. Nie poczułam słabości –
ja aż zatoczyłam się od nagłego przypływu siły i musiałam
wesprzeć się na futrynie przejścia, by w ogóle ustać na nogach,
zamiast zwalić się bezładnie na ziemię i zacząć tarzać się w
fosforyzującym mchu, nie mogąc wytrzymać rozpierającej mnie
euforii! Chciałam biegać, chciałam skakać, chciałam tańczyć,
chciałam krzyczeć ze szczęścia i płakać jednocześnie. Chciałam
wbiec w największą gęstwinę, przybierając wilczą skórę, i
zagubić się w niej na długo, być może na zawsze. Dać się jej
zagarnąć, opanować całkowicie i bezdyskusyjnie, pozwolić, by ta
moc wniknęła w moje ciało i umysł...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja byłam tą mocą, a ona była
mną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idziesz? – warknął na mnie
Mark, oglądając się przez ramię, ale nie zareagowałam.
Rozszerzonymi oczami obserwowałam drogę unoszących się w
powietrzu drobinek, a następnie aż podskoczyłam, gdy tuż obok
nosa przeleciał mi największy i najdziwniejszy motyl, jakiego
kiedykolwiek widziałam. Miał podłużny kształt, trochę jak
ważka, i lśniące, fioletowo-różowe skrzydła, wyglądające jak
wykonane z cieniuteńkich plasterków kryształu. Lśniły w tym
cudownym blasku i dzwoniły cichutko, jakby akompaniowały cudownej,
niedosłyszalnej muzyce...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja poniekąd tą muzykę słyszałam,
bo składało się na nią całe niesamowite życie, jakie się
przede mną otwierało. Każda z tych drobinek była na swój
oszałamiający sposób żywa i świadoma. Powietrze dosłownie
iskrzyło od przepajającej je mocy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To była najczystsza energia
wszelkiego stworzenia. To było dokładnie to, z czego brało się
wszelkie życie. Mark nie kłamał, gdy mówił, że to z <i>vurda</i>
utkano świat. Nie wierzyłam mu, lecz teraz, gdy na to wszystko
patrzyłam... Jak mogłam zarzucać mu kłamstwo lub przesadę, skoro
zastałam coś takiego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Warknęłam i zaklęłam, gdy wyvern
złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Nogi miałam jak z
waty i najchętniej opadłabym na cztery łapy, ale nie zamierzałam
dłużej narzekać, gdy pociągnął mnie głębiej ledwie widoczną
ścieżką pomiędzy grzybami. Ogromne kapelusze, przywodzące mi na
myśl kanie, rozkładały się nad nami szeroko, skupiając całą
masę połyskujących światełek, może jakichś owadów? Mech pod
naszymi nogami pod wpływem nacisku zaczynał lśnić i upuszczać
więcej złotego pyłku. Podobne to było do lasu w Zimnej Wodzie...
Wręcz bardzo podobne, a jednak inne. Mocniejsze. Bardziej... żywe,
choć wtedy za nic nie uwierzyłabym, że kiedyś coś takiego
powiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A ja... jakoś do tego świata
przynależałam. Czułam się tutaj wielka, niezwyciężona,
wszechpotężna. Doskonała. Jakby należał do mnie cały czas
przeklętego świata i tylko ode mnie zależało, co zrobię...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie szliśmy to wszystko
zabić. Czy tak? A w takim razie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy ja mogłam na to pozwolić? Czy
mogłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niczego już nie wiedziałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile tak szliśmy.
Minęliśmy kępkę maleńkich, podrygujących szaleńczo fioletowych
grzybków, które wysunęły ostre jak szpile kolce, gdy podeszłam
do nich bliżej. Potem były niesamowite krzewy, wyglądające jak
ciasne sploty koronkowej grzybni. I przypominające kominki grzybki,
które nadymały się mocno i co jakiś czas pękały, wypuszczając
w powietrze świetlisty, lekko owocowy w zapachu pyłek. Potem były
też niesamowitej wielkości, lekko fioletowawe muchomory o
doskonałych kropeczkach na kapeluszach. I chmary kryształowych
motyli, i opalizujące tęczowo ważki wielkości mojego
przedramienia, i cała masa innych zapierających dech w piersi
cudów...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy <i>vurd</i> mógł być zły?
Albo niewłaściwy? Czy my aby na pewno robiliśmy dobrze, że
szliśmy, by go... zlikwidować? Zamknięcie dziury, z której się
wydostawał, przecież zabije to wszystko wokół co do drobinki, nie
miałam najmniejszych wątpliwości. Czy tak właśnie trzeba? Czym
są życia tej garstki ludzi na powierzchni wobec tego ogromu dobra?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ludzie są źli, a ich świat jest
cholernie martwy. Pierwszy Świat zdycha, przesiąknięty
nienawiścią, okrucieństwem, zanieczyszczeniami, bezmyślnością i
ślepotą. Gdy zestawić go z takim ogromem piękna i żywej radości,
łatwo można zwątpić, że jest dla niego jakiś ratunek...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spuszczenie tej energii ze smyczy,
pozwolenie, by szalała wedle własnego uznania, to jedynie skrócenie
bolesnej śmierci. Tak właśnie. Przecież ja od zawsze tak
uważałam, racja? Przecież już się zastanawiałam, jak poradzę
sobie bez tej dziwnej aury, przesycającej nocne powietrze i
zalegającą nisko mgłę. Dumałam, co zrobię, gdy braknie mi...
czegoś w rodzaju życiowego celu. Tego czegoś, dzięki czemu,
spoglądając na świat, widziałam znacznie więcej, doświadczałam
mocniej i bardziej. Tego, co czyniło moje ponure miasto
niezwykłym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bez tego będzie tylko kolejnym
zabiedzonym skupiskiem bezmyślnych, okrutnych ludzi, tak
nieszczęśliwych, że muszą krzywdzić innych, by przynieść
chwilową ulgę sobie samym. Warto coś takiego ratować? Warto
ratować brudną, cuchnącą spalinami, betonową rzeczywistość, w
której liczą się jedynie pieniądze, obserwujący na portalach
społecznościowych i wegetacja pomiędzy pracą a upragnionym
pójściem spać? Warto ratować takie głośne, chaotyczne życie
bez perspektyw, skoro zastąpić miałoby je coś tak radosnego, tak
nieskończenie idealnego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mniejsze zło... Która to z
dostępnych opcji?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem dlaczego, ale te rozważania
przywiodły mnie nagle do jednej, krótkiej myśli: Antykreator. A to
było dla mnie jak grom z jasnego nieba. Jak olśnienie, rozwiązanie,
na które czekałam od zawsze... choć w zasadzie nie rozwiązywało
niczego. Bo wiedziałam, że według podań Drugiego Świata ktoś
taki istnieje. Wiedziałam, że Vuko jakoś mnie z nim łączył, a
także ostrzegał przed Markiem. Kazał wystrzegać mi się wyverna z
pradawnym mieczem... tylko dlaczego? Nie rozumiałam jego zagadek,
ale czułam, że łączyła je osoba Antykreatora... a także
Proroka, którym nazywał mnie. Ale czy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemożliwe. Przez krótką chwilę
zaświtało mi, że Mark może być Antykreatorem. Może być tym
całym Ylnetherem Rheyinem i Antykreatorem jednocześnie... Już
wcześniej coś mi dzwoniło z tyłu głowy, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, to jakiś absurd. Może i
wcześniej nazwałam go tak parę razy w myślach, choć nawet nie
jestem tego teraz pewna. Może i kojarzyło mi się w nim tak parę
cech. Może i był drugim wyvernem, jakiego w życiu spotkałam, i
przy okazji najpotężniejszym i najbardziej przerażającym
kolesiem, jakiego spotkam kiedykolwiek, ale takie wspominki i
porównania to jedno, a uwierzenie w to tak naprawdę... to zupełnie
co innego. Coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś, co może mieć przerażające
konsekwencje. Ale skąd ja to wiem? Dlaczego muszę nad tym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam już niczego. Z
przerażeniem zdałam sobie sprawę z tego, że nie miałam już
pojęcia, co wymyśliłam wcześniej, choćby i żartem, a co
zaświtało mi w głowie dopiero teraz. Czas stał się płaski, bez
wymiaru... Liczyło się jedynie to, że wiem, a nie kiedy pierwszy
raz mi się objawiło. Było tu i teraz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Było niewielkie wzniesienie, na
które się wspinaliśmy, i unoszące się w powietrzu świetliste
coś, co wyglądało jak szczelina w strukturze rzeczywistości.
Przywoływało mnie to i przerażało jednocześnie. Przerażało
swoją mocą, niezmierzonością, niemożliwością...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tam się kryła potęga. To było
źródło wszystkiego. Najczystsze, najpierwotniejsze,
najpiękniejsze...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark złapał mnie za ramię i siłą
pchnął na ziemię. Myślałam, że chce mnie przewrócić, więc
spróbowałam stawić mu opór, ale okazało się, że na chwilę
opuściły mnie siły. Na szczęście tuż za mną znajdował się
średniej wielkości grzybek, którego wcześniej nie zauważyłam –
opadłam na niego jak na wygodne krzesło i zawarczałam na wyverna z
opóźnieniem. Rzucił mi ciężkie spojrzenie i podszedł bliżej do
światła, wyciągając miecz. Pradawna stal wyglądała jak czysta
ciemność, jak coś zupełnie przeciwstawnego otaczającej mnie
energii...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">On się bał. Potężny wyvern z
wielkim mieczem był cały spięty ze strachu. Zatrzymał się
naprzeciw energii, nachylił lekko w jej stronę. Miecz przekładał
w zdrętwiałych ze strachu palcach, mięśnie wyraźnie rysowały mu
się na przedramionach, napięte chyba aż do bólu. W zupełnie
teraz czerwonych oczach lśnił lęk silny, obezwładniający wręcz
i niszczycielski.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja to uczyniłem –
wypowiedział samymi ustami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powiedział to po niemiecku,
wiedziałam o tym, ale z jakiegoś powodu rozumiałam go tak, jakby
zwracał się do mnie po polsku, bez chwili zastanowienia. Być może
w tym stanie rozumiałabym każdy język? Nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Strach. On się bał! On! Ktoś, kto
wywróciłby ten świat na nice jednym pstryknięciem palcami!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie bój się świata,
Antykreatorze – syknęłam. – To świat powinien lękać się
ciebie!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, skąd te słowa się we
mnie pojawiły. Ale to, że powinny wybrzmieć, czułam akurat z całą
pewnością.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark zesztywniał. Wydawało mi się,
że przeszył go prąd, tak nagle się wyprostował i tak mocno
zacisnął dłoń na obłożonej zniszczoną skórą rękojeści
miecza. Na jego ciele zapełgały płomienie, odwrócił się do mnie
gwałtownie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jedno oko miał czerwone, drugie
niemal białe. I nigdy jeszcze nie wyglądał tak przerażająco.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Coś ty powiedziała? –
wycedził niebezpiecznie niskim głosem. Zaiskrzyła formująca się
w jego wolnej prawej ręce kula ognia...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A ja po prostu rzuciłam mu się do
gardła, w locie przemieniając się w wilka.</span></p>
<p align="RIGHT" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tyś jest przebudzeniem, Proroku!</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna jęknął, gdy wpadłam
w niego z impetem całych stu pięćdziesięciu kilogramów, i runął
na plecy. Potoczyliśmy się w dół wzniesienia, a miecz chwilowo
zniknął mi z oczu. Coś we mnie wstąpiło – kłapałam
szczękami, próbując złapać go za jakąkolwiek część ciała i
rozedrzeć ją na strzępy, drapałam pazurami, szarpałam się
wściekle w jego żelaznym chwycie. Jedynym, czego byłam pewna, było
to, że był zdolny do zamknięcia tej cholernej szczeliny... a ja
nie mogłam mu na to pozwolić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ten świat już i tak jest
martwy!</i> – krzyknęłam w myślach, mając nadzieję, że mnie
usłyszy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Uderzył mnie pięścią w pysk, aż
zobaczyłam wszystkie gwiazdy. W nosie i na języku zebrało mi się
sporo krwi, ale nie przestawałam, więc wepchnął mi przedramię
między szczęki, jakby miał do czynienia z rzucającym się do
niego agresywnym psem. Kłapnęłam, mając nadzieję, że po prostu
mu tę rękę odgryzę, skoro była wielkości mojej głowy, ale
wtedy pięść dosięgnęła mnie kolejny raz. I tym razem płonęła.
Zaskowyczałam z bólu, targnęło mną na bok, ale zdołałam
jeszcze złapać go za bark. Ugryzłam cholernie mocno, szarpnęłam
i znowu zostałam uderzona – tuż po tym, jak usłyszałam okrzyk
bólu i chrzęst pękającej pod naporem kości. Odleciałam na kilka
metrów w bok i uderzyłam w nóżkę ogromnego grzyba z taką siłą,
że aż mnie zamroczyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie możesz!</i> –
krzyknęłam jeszcze, gdy kątem nieposłusznego oka dostrzegłam, że
mężczyzna zerwał się z ziemi z odnalezionym nie wiadomo kiedy
mieczem i znowu rzucił do szczeliny. – <i>Nie możesz tego tak po
prostu...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mógł. Ale nie widziałam już
tego, bo ostatecznie straciłam przytomność.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ocknęłam się kilka chwil lub
godzin później – nie umiałam tego określić. Do żywych
przywołał mnie moment, gdy Mark zrzucił mnie z ramienia jak
bezwładny worek kartofli i ciepnął na leśną ściółkę, niezbyt
przejmując się tym, czy nie zrobi mi jeszcze większej krzywdy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A jakąś już zrobił. Wciąż
byłam w wilczym ciele, czułam więc każdy obluzowany kieł, a
wokół mojego grzbietu unosił się wyraźny smród spalonej
sierści. Nie widziałam na jedno oko, w głowie mi wirowało,
zbierało mi się na mdłości. Spróbowałam wstać, ale słuchała
mnie tylko lewa połowa ciała – prawą miałam jak sparaliżowaną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A las był zwyczajny. Zupełnie
zwyczajny. Obok widziałam niewyraźny przez zasnuwające mi obraz
łzy zarys budynku, w którym znajdowało się przejście do sztolni.
Znowu byliśmy na terenie opuszczonej bazy wojskowej, a słońce
przeświecało między gałęziami wysokich sosen, rysując gorące
refleksy na moim futrze.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark też nie wyglądał dobrze –
skórzaną kurtkę miał podartą i poznaczoną śladami krwi.
Skrzywił się, gdy poruszył lewym ramieniem, zrzucając na ziemię
obok mnie plecak. Wyglądało na to, że obojętnie, ile czasu
minęło, było go wystarczająco, by jakoś zaleczył najgorsze
obrażenia, lecz nadal sprawiały mu ból.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co się...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Myśli mi się rozbiegały. A ten
przeklęty facet wyglądał na szalonego jeszcze bardziej niż
kiedykolwiek... i tak przerażonego, że niemal się cały trząsł.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja to uczyniłem...</i> Tak
powiedział.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Więc dlaczego nie byłeś
konsekwentny i nie pozwoliłeś, by dobiegło końca?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie miną millenia, a
historia i tak zniknie</i> – warknęłam w myślach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A morza i wiatr ostatecznie
zostaną zdławione – dodał przez zaciśnięte zęby. –
Oślepniesz, sięgając czerwonych niebios. To z Wielkiej
Przepowiedni, wiesz? – Roześmiał się sucho i głośno. –
Oślepniesz, wilczyco, sięgając tam, gdzie nie powinnaś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słowa wirowały mi w głowie. Było
ich znacznie więcej, lecz nie łączyły się już w całość...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czas jest jego, a wy ignorujcie
ślepotę... Rozczarowany bóg w koronie z rogów i ognistych
kolców... Płonące słońce, jasne póki umrze ostatnia gwiazda...
Jedyny tak żywy... Ciężar na złamanym życiu...</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Prorok martwych światów.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Prorok martwych światów!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie waham się sięgać tam,
gdzie powinnam, dla rozłamanego świata</i> – wycedziłam,
szczerząc zakrwawione kły w szerokim uśmiechu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spojrzał na mnie powoli, z
namysłem. Sięgnął do plecaka, wygrzebał z niego kilka
przedmiotów i rzucił je na ziemię. To były moje rzeczy. Podniósł
się, przeciągnął, z grymasem bólu poruszył lewym ramieniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Paraliż powinien przejść ci
za pół godziny – rzucił obojętnie. – Trafisz do domu, mam
rację? Jesteś cholernym wilkiem. W lesie się nie zgubisz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam się roześmiać. Tak po
prostu – sucho, paskudnie, złośliwie... ale w tym ciele nie
potrafiłam. Po prostu patrzyłam, jak odchodzi, zabierając ze sobą
coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś. Jakiś fragment mojej duszy,
mojego jestestwa. Zabolało. Chciałam zawyć, zaskowyczeć, zacząć
się wić, zerwać się na równe łapy i pobiec za nim...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam krzyczeć, żeby mnie nie
zostawiał, żeby był ze mną, żeby został przy mnie... ale nie
mogłam się ruszyć. Mogłam tylko skamleć, w myślach błagając
go, by się odwrócił.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zrobił tego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A aura...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziwaczna, niewyjaśniona aura
anomalii w środku lasu pozostała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nietknięta.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-78256555132261357002023-04-15T10:32:00.006-07:002023-04-15T10:32:40.250-07:00Rozdział 60<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ta część sztolni wyglądała
zupełnie inaczej niż w miejscach, w których buszowaliśmy ze
sforą. Korytarze były lepiej dopracowane, starannie wykończone, a
choć wilgoć i lata opuszczenia zrobiły z nimi swoje, beton na
ścianach wciąż był gładki. Nawet gdybym jako wilk nie miała
wzroku na tyle doskonałego, że w słabym blasku kuli ognia
widziałam równie dobrze jak podczas słonecznego dnia, ciężko
byłoby się tutaj o cokolwiek potknąć, bo podłoże wyrównano. Tu
i tam zalegały kałuże, wydawało mi się również, że w paru
miejscach grunt był nierówny na tyle, że można było wysnuć
wniosek, jakoby korytarz się powoli zapadał, ale nigdzie nie
znalazłam luźnych kamieni czy większych kawałków gruzu, o które
niechybnie wychlastałabym sobie ząbki. Od głównego tunelu
odchodziło wiele innych, zupełnie ciemnych i nieco węższych,
często również natrafialiśmy na różnej wielkości komory, w
których brud i zacieki układały się w sposób sugerujący
niegdysiejszą obecność mebli, ale nie przychodziło mi do głowy,
co też mogło się tam znajdować. Kwatery dla pracowników? Zdaje
mi się, że na zewnątrz budynków było wystarczająco dużo, by
nie trzeba było nikogo zmuszać do życia pod ziemią. Chyba że
trzymano tu chociażby jeńców wojennych, robiących za tanią siłę
roboczą? <i>Riese</i> chyba właśnie tak budowano.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odważyłam się spytać. Choć
Mark właściwie sam zapowiedział, że możemy potem pogadać, nie
wyglądał na takiego, któremu byłoby to w smak. Chwilami odnosiłam
wręcz wrażenie, że za głośno tupię i mu przeszkadzam, przez co
odruchowo zaczęłam lżej stawiać łapy i krzywić się za każdym
razem, gdy zastukałam pazurami. Mało brakowało, a tuliłabym uszy
do głowy, gdy jego spojrzenie kierowało się z grubsza w moją
stronę, choć nic nie wskazywało na to, by facet w ogóle zauważał
moje istnienie. Jakiś czas po tym, jak zagłębiliśmy się w
wybraną przez niego bez wahania ciemną ścieżkę, zaczął
traktować mnie jak powietrze. Mogłam w zasadzie robić cokolwiek:
zaglądać do wszystkich pomieszczeń, sprawdzać tunele, podchodzić
do walających się tu i tam resztek mebli, węszyć aż do zawrotów
głowy – nic nie powiedział. Nie zaszczycił mnie nawet jednym
posępnym spojrzeniem, po prostu jakbym zamieniła się nagle w
ducha...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chociaż kij go tam wie, czy takiego
prawdziwego ducha, o ile one istnieją, nie dałby rady dostrzec.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile minęło czasu, nim
natknęliśmy się na pierwsze czarne smarki, ale to właśnie ja je
znalazłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wlazłam akurat do jednego z
bocznych korytarzy i węszyłam w nim z zapałem. Wydał mi się
intrygujący, bo był znacznie szerszy i wyższy od głównego,
którym poruszaliśmy się prawdopodobnie od jakichś dwóch, może
trzech godzin, i nieco gorzej wykończony, jakby wybudowano go
znacznie później i wykończono w wielkim pośpiechu. Na ścianach
dostrzegłam na wpół rozpuszczone oznaczenia wykonane żółtą
farbą, aż świecącą w półmroku. Podeszłam do nich stosunkowo
blisko, próbując domyślić się, co mogły symbolizować –
wydawało mi się, że to żadna ze znanych mi liter i cyfr, więc
miałam przeczucie, że znaczki mogą się okazać dość istotne.
Pod ścianą z oznaczeniami walała się sterta drewnianych skrzynek,
mniej więcej takich, w jakich trzymało się amunicję na starych
wojennych filmach, ale wolałam się do nich nawet nie dotykać –
wyglądały na całkiem dobrze zakonserwowane, ale domyślałam się,
że wystarczyłoby je lekko trącić, żeby się rozpadły. I pewnie
przy okazji narobiły huku zdolnego obudzić wszystkie trupy zakopane
w okolicznym lesie... O ile w ogóle nadal znajdowaliśmy się w tym
lesie, bo niewykluczone, że wyszliśmy za jego obręb już dawno.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Smark siedział właśnie za tymi
skrzynkami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Początkowo nie wiedziałam, co mnie
zaatakowało. Coś mi błysnęło na skraju pola widzenia i śmignęło
w moją stronę, a ja odruchowo odskoczyłam, potknęłam się o
jedną ze skrzynek, wywinęłam pięknego fikołka i wylądowałam na
boku, boleśnie przygniatając sobie lewą przednią łapę.
Przypominająca czarną smołę plama śmignęła po ścianie prosto
na mnie, wyciągnęła w moją stronę eteryczną mackę i mlasnęła
z niezadowoleniem, gdy znowu umknęłam, napompowana adrenaliną do
tego stopnia, że ruszałam się dziesięć razy szybciej niż
normalnie. Pech chciał, że łapa od uderzenia paskudnie mi
zdrętwiała, więc zamiast elegancko rzucić się do ucieczki,
wylądowałam praktycznie na pysku parę metrów dalej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Błysnął ogień, gdy obok mnie
zmaterializował się Mark. Czarny smark zapiszczał przeszywająco,
kalecząc mnie w uszy, i zajął się fioletowym płomieniem, a
następnie zniknął, pozostawiając po sobie kłąb cuchnącego
dymu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic ci nie jest? – Wyvern
obrzucił mnie obojętnym spojrzeniem i wrócił do głównego
korytarza, zanim zdążyłam odpowiedzieć, najwyraźniej uznawszy,
że skoro podniosłam się o własnych siłach, to jednak wszystko ze
mną w porządku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiem, to miło, że jednak nie
zapomniał, że tu jestem, ale i tak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kolejnego smarka zauważyłam
przypadkiem. Czaił się wśród potłuczonych skrzynek i...
obserwował mnie? Ciężko to było stwierdzić, skoro nie miał
oczu, lecz takie właśnie odniosłam wrażenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaraz. Nie miał...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skamieniałam, gdy zauważyłam, że
coś nieśmiało połyskuje na powierzchni smoły. Przez chwilę
wydawało mi się, że może zacznie bulgotać, ale okazało się, że
tym czymś wcale nie był bąbel powietrza, a pulsujące nieco
ślepko. Jedno, pojedyncze oczko o rozszerzonej źrenicy i wyraźnej
rogówce. Gapiło się na mnie z... ciekawością? Już miałam
zawołać Marka, gdy obok ślepka pojawiło się kolejne. A potem
jeszcze jedno... Wgapiałam się w to jak zahipnotyzowana, aż cała
powierzchnia czarnej smoły lśniła przyglądającymi mi się z
równym zaangażowaniem oczkami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdybym była człowiekiem, wyrwałby
mi się ciąg niewybrednych przekleństw, w tej formie mogłam jednak
tylko bezradnie zaskomleć. Wyvern znowu zjawił się jakby znikąd,
spojrzał na mnie ze zniecierpliwieniem, a następnie przeniósł
wzrok na obiekt mojego zainteresowania. Zmarszczył brwi,
zastanawiając się nad czymś, lecz nie widziałam po nim strachu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O co mu chodzi?</i> –
pisnęłam w myślach. – <i>Głodny jest, czy co? Zastanawia się,
ile mnie gotować, bym skruszała?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pojęcia nie mam. – Podrzucił
kulkę ognia na dłoni jak piłeczkę. Ślepka podążyły za nią,
jakby smark był śledzącym zabawkę kotem. – Rzadko spotyka się
takie z oczami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To źle czy dobrze?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To zależy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak ja kocham te jego odpowiedzi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z jakiegoś powodu chciałam
zaprotestować, gdy cisnął ogniem w czarną plamę, zupełnie
jakbym w chwili ujrzenia jej oczek zaczęła ją mieć za bezbronne
zwierzątko, ale nie trafił, prawdopodobnie celowo. Płomienista
kulka rozprysnęła się na betonowej wylewce parę centymetrów od
smarka i sypnęła iskrami w jego stronę. Istota, czymkolwiek była,
musiała zrozumieć groźbę – wszystkie oczka oprócz jednego
wniknęły z powrotem w mazistą substancję, kształt rozmył się i
jak przemykający szybko cień zniknął za skrzynkami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie jestem pewna, czy chcę
go zostawiać za nami</i> – mruknęłam niepewnie. – <i>Chyba
będę się w kółko oglądać...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">One nie atakują bez powodu.
Naruszyłaś jego gniazdo, dlatego cię obserwował. – Mężczyzna
znowu zabrał się do głównego korytarza, pchając mnie stanowczo
na znak, że tym razem nie zamierza pozwolić, żebym dalej zwlekała.
– Nie oddalają się od swoich nor, nie będzie nas gonił.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli to było coś innego
niż tamten smark? I te poprzednie, które znaleźliśmy w piwnicy?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Można powiedzieć, że to
wyższy stopień ewolucji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Udławiłam się tym „ale”, gdy
zmiażdżył mnie wzrokiem. Z jakiegoś powodu cała moja pyskata
pewność siebie właśnie w tym momencie postanowiła pomachać
białą flagą i spierniczyć w stronę zachodzącego słońca. I być
może ja też powinnam to zrobić, zamiast pchać się coraz głębiej
pod ziemię...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No proszę, moja pyskatość ma
więcej instynktu samozachowawczego niż ja sama. Czy to nie brzmi
jakoś... dziwnie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A kit z tym.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Długo się nie odzywałam. Tym
razem trzymałam się znacznie bliżej wyverna, starając się go nie
wyprzedzać. Lęk przed tym, co jeszcze mogło czaić się w mroku,
skutecznie odbierał mi radość z odkrywania nowych miejsc i dławił
moją ciekawość w zarodku. Właściwie w każdej większej plamie
mroku widziałam kolejnego smarka z oczkami. Interesujące, że choć
nas nie zaatakował, wprawił mnie w o wiele większe przerażenie
niż ten, którego Mark spalił... Było w nim coś takiego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Oglądałam kiedyś taki film.
Strasznie słabo go pamiętam i nie wiem nawet, co to był za
gatunek, nie świta mi też wiele o tym, jak ostatecznie się
rozwinął. Pamiętam tylko atmosferę i kilka pierwszych scen. Było
to stare, sądząc po tkwiącej mi w głowie jakości obrazu, ale...
nie wiem, naprawdę. Nie przypomnę sobie nawet jaki kraj go
wyprodukował. Ale pierwszą scenę znam doskonale. Kamera pokazywała
żywą plamę mroku, śluzu czy czegoś bardzo podobnego. Grała
muzyka, jak to w starych filmach grozy, a za każdym razem, gdy się
wznosiła, na tym dziwacznym stworzeniu pokazywało się małe oczko.
Trwało to bardzo długo i oczek stopniowo było coraz więcej i
więcej. Hipnotyzowało mnie to w jakiś dziwny sposób i przerażało
jednocześnie. Mało mam aż tak ostrych wspomnień, choć na dobrą
sprawę nie umiem nawet powiedzieć, dlaczego to wpłynęło na mnie
aż tak, bo nie był to pierwszy ani ostatni horror, jaki w życiu
widziałam. Gówniak był ze mnie odważny jeśli chodzi o takie
rzeczy i nie czułam takiego rodzaju strachu, jaki powinno wykazywać
podczas oglądania czegoś takiego każde normalne dziecko. Po prostu
zrobiło to na mnie wrażenie i wżarło się w moją psychikę
równie skutecznie jak pierwszy strach z dzieciństwa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ach, jego pamiętam równie
doskonale... Wspominałam może kiedyś, że Jared mieszka z
rodzicami w mieszkaniu, które sprzedali im moi rodzice? Spędziłam
tam pierwsze cztery lata życia i niewiele z tego pamiętam, bo za
mała byłam, ale kojarzę za to zionka. Dlaczego tak się nazywał
ani skąd ja go w ogóle wzięłam? Nie wiem, ale zionk był tam
obecny i tak przerażający, że dalej czuję jakiś taki mało
przyjemny dreszcz, gdy o nim myślę. Każdy dzieciak ma jakiegoś
swojego demona, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, spoko, dziwnie to zabrzmiało
w kontekście mojego prawdziwego ojca, ale nie o tym miałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzieckiem byłam dziwnym również
pod tym względem, że uwielbiałam ciemność. Nigdy się jej nie
bałam, traktowałam ją wręcz jak rodzaj schronienia. Wcześnie
zrozumiałam, że mrokiem mogę się otulić jak ciepłym kocykiem i
mieć pewność, że nikt mnie tam nie widzi i mogę dzięki temu
robić, co chcę. Jedynym przypadkiem, gdy faktycznie odczuwałam
przed nim lęk, była sypialnia rodziców, kąt, który dobrze było
widać z dużego pokoju i reszty mieszkania. Stały w nim kwiaty
mojej mamy i ogólnie w dzień czy przy zapalonym świetle nie było
tam nic, czego można by się bać, ale gdy tylko zapadała noc...
pojawiał się tam zionk.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zionki były w sumie dwa, jeden
większy, drugi mniejszy. I wyglądały jak zwinięte w naleśnik
wzorzyste dywany, jeden czerwony, drugi niebieski, choć zatarło mi
się w pamięci, który z nich był tym groźniejszym. I nie wiem, co
tak właściwie robiły, grunt, że się ich bałam. Do tego stopnia,
że któregoś pięknego dnia, gdy dziadek, wchodząc z zimowego
dworu do mieszkania, zawołał żywiołowo „ale ziąb”, ja
zrozumiałam „zionk” i zaczęłam się drzeć. Miałam już
jakieś sześć lat i od dwóch nie mieszkałam razem z pojawiającymi
się po ciemku zionkami, ale macie tu dowód, jak mocno mi to
utkwiło... To był właśnie mój pierwszy strach z dzieciństwa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz zaś... Ciemność w tunelach
nie przerażała mnie z racji samej swojej obecności. Niepokoiło
mnie to, co się mogło w niej kryć, bo dobrze wiedziałam, że mój
nadnaturalny wzrok może okazać się zbyt słaby, by dostrzec
zagrożenie w porę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odruchowo pozwoliłam, by wilk
przejął nade mną pełne władanie. Była pełnia, sama już nie
wiem która godzina, ale zwierzę było tak blisko, jak to tylko
możliwe. Nie było mi trudno przestawić się na zwierzęcy typ
postrzegania. Marka widziałam jako przewodnika, przywódcę, przed
którym czułam respekt i nieco lęku i wcale nie zamierzałam już
próbować go wyprzedzać, przekonawszy się, czym to może grozić.
Jestem pewna, że gdyby na mnie spojrzał, ugięłabym przed nim łapy
i zaczęłabym szybko merdać opuszczonym ogonem, kładąc uszy. Może
nawet spróbowałabym go polizać po twarzy na znak oddania...
Ciekawe swoją drogą, jak by zareagował? Jeśli faktycznie był
tajemniczym Ylnetherem Rheyinem, znał się na wilkołaczych
zwyczajach o wiele lepiej niż ja, skoro pisał o nich książki w
czasach, gdy moja rodzina nie była jeszcze w planach, ale gorzej,
jeśli to były tylko moje głupie domysły. Jeśli jeszcze nie miał
mnie za idiotkę, to pewnie po takim czymś szybko by to nadrobił.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero po pewnym czasie
uświadomiłam sobie, co mi nie gra i zatrzymałam się.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Im dalej szliśmy, tym robiło się
chłodniej, choć różnica była na tyle subtelna, że z łatwością
można ją było przegapić. Korytarz opadał tylko odrobinę i nie
natrafiliśmy jak na razie na żadne schody oprócz tamtych, którymi
się tu dostawaliśmy, ale z jakiegoś powodu czułam, jakbyśmy
znajdowali się o wiele głębiej niż na początku. Warstwa betonu,
skały i ziemi nad moją głową coraz bardziej mnie przytłaczała,
dlatego usilnie starałam się znaleźć cokolwiek, czym mogłabym
się zająć, by przestać o tym myśleć, bo i tak niewiele już
brakowało, żebym dostała ataku duszności. Wilk ze spazmami
wygląda idiotycznie, wiem to dzięki Gabrysi i nie chcę próbować...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że... no właśnie. W mojej
głowie oprócz tych niepokojących myśli panowała idealna cisza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark o dziwo zauważył, że nie idę
już za nim. Obrócił się przez ramię i pogonił mnie
niecierpliwym gestem, nie mówiąc ani słowa, lecz wtedy ja
zapytałam cichym głosem:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Która godzina?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli potrzebowałam dobrego
potwierdzenia, że zgodnie z zapewnieniem nie czyta wszystkich moich
myśli, to właśnie je otrzymałam – facet wyglądał, jakby wahał
się między teatralnym <i>facepalmem</i> a gruchnięciem dzikim
śmiechem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co cię obchodzi, która... –
zaczął ze zniecierpliwieniem, ale nie dałam mu dokończyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie słyszę watahy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Umilkł, przypatrywał mi się
dłuższą chwilę w zamyśleniu. Coś tam sobie kalkulował pod tym
przystojnym czołem, ale co? Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie
to, jak przerobić mnie na dywanik.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jest koło dwudziestej drugiej –
powiedział wreszcie, oszczędnym ruchem sprawdzając zegarek. –
Akurat teraz musiał zdechnąć, psiamać... – dodał pod nosem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mam telefon w plecaku,
może...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę musisz to wiedzieć co
do sekundy? – Teraz to on przerwał mi. I wcale nie sprawiło mu to
trudności, bo byłam tak przestraszona, że właściwie nie mówiłam
w myślach, a mamrotałam. – Jest koło dwudziestej drugiej. Plus
minus dwadzieścia minut. Co ma znaczyć, że nie słyszysz watahy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dokładnie to, co
powiedziałam. </i>– Warknęłabym na niego, gdyby nie to, że
lodowate kleszcze paniki wydusiły ze mnie właśnie całe powietrze.
Uszy same przykleiły mi się do łba, ogon przylgnął do brzucha,
sierść stanęła dęba. Aż się cofnęłam kilka kroków,
zaskamlałam nieco histerycznie. –<i> Nie słyszę ich!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To była szczera prawda. Byłam
całkowicie sama w swojej głowie. Absolutnie, niezaprzeczalnie sama,
dokładnie jakbym tkwiła w ciele człowieka, nie wilka. Okej,
zdarzało się, w końcu nie zawsze przemieniałam się, gdy reszta
też akurat biegała na czterech łapach... ale przecież dzisiaj
pełnia! W dodatku koło dziesiątej! Wszyscy mieli spotkać się o
dwudziestej pierwszej i wspólnie się przemienić, a ja ich nie
słyszę!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przecież to jest niemożliwe. Gdy
należy się do wilczej watahy, nie sposób nie słyszeć jej
członków. Niektórzy, tacy jak na przykład Ladon, mogą zamaskować
własną obecność za pomocą magii, ale nie uda im się odcięcie
od pozostałych. Taki dostaliśmy dar od świata: usprawniający
działanie i komunikację, choć nieco upierdliwy wspólny umysł w
obrębie stada. Ułatwienie dla solidarnej jednomyślności, można
powiedzieć. Odkąd należę do watahy, nie przeżyłam ani jednej
pełni całkiem sama. Oni byli tu zawsze, obojętnie czy tego chcieli
czy nie. Wycofywali się czasem, skupiali na własnych
przemyśleniach, taktownie zajmowali się czymś innym, gdy coś mnie
gniotło lub wchodziłam w strefę tego, co wolałabym zachować
jedynie dla siebie, ale nie dało się ich ignorować. Nieustannie
odbierałam ich emocje, wciąż musiałam się pilnować, by używać
własnych zmysłów, a nie kierować tym, co oni widzą, czują i
słyszą. Czułam ich poruszające się pod skórą mięśnie, czułam
ból, którego oni doświadczali, czułam ich dyskomfort lub wygodę.
O tym nie dało się zapomnieć. Choć ciężko się do czegoś
takiego przyzwyczaić, nie zatracając gdzieś własnej odrębności,
z czasem okazuje się, że nie da się bez tego żyć... a teraz tego
zabrakło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z jakiego powodu? Co się stało?
Przecież nawet gdy należałam przez chwilę jako szpieg do sfory
Aresa, ani przez moment nie byłam wilkiem bez stada. W jakiś sposób
wyczuwałam wtedy obie sfory, raz lepiej, raz gorzej, ale bez
ustanku. To teraz było jakby... oni po prostu zniknęli. Nie ma ich,
coś ich wymiotło do innego wymiaru i pozostawiło mnie z niczym.
Dominująca wadera bez stada.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilcza królowa bez wilków...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ciekawe – skwitował Mark.
Tym razem musiał śledzić moje myśli, uznawszy pewnie, że sama i
tak nie powiem mu niczego zrozumiałego w tym stanie. – Nie
przypuszczałem, że to możliwe. Spotkaliście się z tym już
kiedyś?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nigdy! </i>– ofuknęłam
go, odruchowo błyskając kłami. – <i>Chyba bym tak nie
panikowała, gdyby...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobrze, już dobrze. –
Podniósł dłonie w poddańczym geście, krzywiąc się lekko. –
Nie wiem, co na to wpływa. Może jesteśmy zbyt blisko skupiska
<i>vurda</i>. Na razie postaraj się tym nie przejmować, i tak zaraz
będziemy się zatrzymywać na nocleg.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie przejmować się? On sobie ze
mnie żartował?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mogłam zgłosić obiekcji. Po
prostu odwrócił się i poszedł dalej, zabierając źródło
światła. Jeśli nie chciałam zostać tutaj w całkowitej
ciemności, musiałam podreptać za nim, choć łapy mi się trzęsły
i tak się kuliłam, że musiałam wyglądać na o połowę mniejszą.
Już nie mieliśmy oczu na tym samym poziomie – prawie czołgałam
się brzuchem w betonie, ogon smętnie wlokłam za sobą, nie umiałam
powstrzymać popiskiwania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, ja jeszcze jestem w
towarzystwie faceta, który raczej zareagowałby w inny sposób,
gdyby działo się coś wyjątkowo poważnego. Ale co muszą myśleć
moi bracia i siostry? Moja wilcza rodzina? Jedynym powodem, dla
którego umilkłam w ich głowach, będzie dla nich moja śmierć!
Jeśli wszyscy z Ladonem na czele nie oszaleją ze strachu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam zawrócić. Teraz,
natychmiast! Wyjść chociaż na chwilę na powierzchnię, wysłać
im myślową wiadomość, że wszystko ze mną w porządku, ale będę
jakiś czas poza zasięgiem, i z czystszym sumieniem podjąć
misję... Tylko że ta cholerna powierzchnia znajdowała się właśnie
ładnych kilka godzin drogi stąd.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Może się domyślą, że coś jest
z tym miejscem nie tak? Czy uznają, że Mark nas blokuje, żebym
skupiła się na tym, na czym powinnam? Nie wiem. Spanikowani faceci
raczej nie rozumują tym tokiem, tylko od razu wpadają w histerię i
idą coś rozwalić, więc szczerze wątpię.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chociaż... gdybym umarła,
pociągnęłabym Ladona za sobą, prawda? Dopóki biały wilk będzie
się jako tako trzymał, reszta powinna wyjść z założenia, że ze
mną gorzej niż z nim nie może być...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powinna. Za dużo tu myślenia
życzeniowego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile przeszliśmy, tak mnie
pochłaniało zamartwianie się. Nie zauważyłam też, że z
otoczeniem stopniowo coś zaczyna się dziać... coś dziwnego, choć
jak na razie słabo wyczuwalnego. O mało nie wpadłam Markowi w
plecy, gdy zatrzymał się w chwili, gdy korytarz przeszedł w nieco
wyższą komorę, rozciągającą się daleko na boki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ślepy zaułek?</i> –
spytałam, by choć na chwilę oderwać myśli od watahy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie do końca. – Uniósł
nieco kulę ognia, mogliśmy więc dokładniej się rozejrzeć.
Pomieszczenie rozchodziło się daleko na boki, lecz tunelu przed
nami już nie było. Zamiast niego w ciemności, za stosunkowo wąskim
przejściem ginęło coś, co wyglądało jak zupełnie zwyczajna
klatka schodowa, prowadząca w dół.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak w bloku</i> –
skwitowałam. – <i>Domyślam się, że ta anomalia jest na dole...
Ale oni za każdym razem dygali do niej po schodach?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie pamiętam tego dokładnie. –
Przez twarz znowu przemknął mu jakiś cień. – Ale tam musimy
właśnie iść.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podeszłam ostrożnie do przejścia.
Tak, grunt, to nie myśleć, co jest nie halo, i skupić się na tym,
po co wyvern mnie tutaj wziął. Już pewnie i tak wychodzę słabo w
jego oczach, nie muszę dodatkowo udowadniać, że nie nadaję się
do zadania, które mi powierzył... nawet jeśli sama uważam, że
tak właśnie jest.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zatrzymałam się w progu. Znowu
zjeżyłam się cała, bo miałam wrażenie, że ciemność...
oparzyła mnie w nos. Zelektryzowała mnie całą, zupełnie jakby
coś smagnęło mnie niewidzialnym energetycznym biczem.
Zaskowyczałam i odskoczyłam ze znacznym opóźnieniem, bo ładnych
parę sekund musiało minąć, nim odzyskałam na tyle władzę w
ciele. Niewiele brakowało, bym staranowała i wywróciła na plecy
nachylającego się nade mną mężczyznę, na szczęście jednak,
pomimo swojego wzrostu i ciężkiego plecaka, miał o wiele lepszy
refleks ode mnie i tanecznym ruchem uskoczył na bok. Płynnie, bez
żadnego wysiłku sięgnął po rękojeść miecza i wyciągnął
broń gestem tak naturalnym i niepozornym, że ledwie go
zarejestrowałam. Po prostu nagle zmatowiała od licznych rys stal
mignęła mi obok łba, na szczęście na tyle daleko od uszu, bym
nie poczuła się nią zagrożona.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę tak staliśmy – wyvern z
wyciągniętym mieczem, sztychem celującym w ciemność, ja z
odsłoniętymi zębiskami i ciałem napiętym do skoku. Trwało to,
choć dobrze widzieliśmy, że na klatce schodowej przecież nic nie
ma. Zmiękczony przez kulę ognia mrok nie był całkowity – dobrze
widziałam zarys pierwszych stopni, skorodowaną balustradę z
paskudną, plastikową nakładką, przywodzącą na myśl klatkę
schodową w bloku, otynkowane i pomalowane na dwa kolory ściany. Nie
było tam nic niepokojącego... a tym bardziej zdolnego do
dziabnięcia mnie w nos.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Fascynujące – odezwał się
wreszcie Mark. Opuścił rękę z mieczem, przesunął się bliżej
na próg. Sięgnął dłonią w stronę pomieszczenia, chwilę
obracał ją z zaciekawieniem, zupełnie jakby coś na niej
wypatrzył. Może jakby wsadził ją pod wodę i sprawdzał, jak
wygląda z takiej perspektywy? Nie wiem, jak inaczej to opisać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No porywające!</i> –
żachnęłam się, gdy już odzyskałam mowę. – <i>Co to niby
było?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To był właśnie czysty <i>vurd</i>.
A przynajmniej tak mi się wydaje. – Nie zaszczycił mnie nawet
krótkim spojrzeniem. Cofnął dłoń, tym razem sięgnął klingą
miecza... która na krótką chwilę rozbłysła ledwie
dostrzegalnym, zielonkawo-niebieskim światłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co? </i>– W razie czego
cofnęłam się na parę kroków, ale byłam tak zaskoczona, że
zapomniałam, że powinnam również zamknąć pysk, by nie robić z
siebie jeszcze głupszej niż w rzeczywistości... – <i>Przecież</i>
vurd <i>nie powinien mnie gryźć, tylko mi z ręki jeść...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albo nie załapał nawiązania do
dowcipu, albo nawiązanie było za słabe, by mógł je załapać,
albo miał mnie gdzieś.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlatego mówię, że to
fascynujące – odparł na odczepnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co w związku z tym?</i> –
pogoniłam, widząc, że nie kwapi się, by dodać coś więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze nie wiem. – Cofnął
się wreszcie. Odszedł na parę kroków i rzucił plecak pod ścianę,
nie sprawdzając, czy jest tam wystarczająco czysto. Nie było –
nawet bez podchodzenia bliżej widziałam, że beton porasta tutaj
paskudny, maziowaty od wszechobecnej wilgoci meszek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albo glony? Mech chyba nie rośnie
tak głęboko pod ziemią, bez światła słonecznego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co, teraz będziesz...
medytować?</i> – Dokończyłam to bardzo niepewnie, ze zdumieniem
obserwując, jak wyvern mości się po turecku bezpośrednio na
piekielnie zimnej betonowej podłodze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odpoczywać. – Łypnął na
mnie ze zniecierpliwieniem. – Zostaniemy tutaj do rana. Wolę
podejść do tego wypoczęty, cokolwiek tam jest. – Krótkim gestem
wskazał cholerną tajemniczą klatkę schodową.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cholerna tajemnicza klatka schodowa.
Ja z tego chyba uczynię nazwę własną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Żartujesz?</i> – pisnęłam.
– <i>W życiu nie zasnę z czymś takim tuż obok! I nie ma mowy,
że jutro tam wejdę! To nie może być </i>vurd,<i> przecież </i>vurd<i>
nie próbowałby mi zrobić krzywdy. I przyzywałby mnie. Wziąłeś
mnie jako detektor tych energii, więc jako detektor mówię ci
teraz: coś jest nie tak i ja się przy tym rozluźniać nie będę!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uspokój się – warknął,
oczy błysnęły mu czerwienią. Aż się wzdrygnęłam i znowu
odruchowo położyłam uszy po sobie. – Mówiłem ci już. Energia
tutaj mutuje. Nie wiem jeszcze w jakim stopniu ani na ile poważne są
uszkodzenia struktury świata, ale niewątpliwie zaszło to na tyle
daleko, byś nawet ty odczuwała dyskomfort.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dyskomfort? </i>– Mało się
tym słowem nie zakrztusiłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wmówisz mi, że to panika.
Widzę, że cokolwiek czujesz, podszyte to jest ekscytacją. – Tym
razem uśmiechnął się lekko. – Dla ciebie to niezła przygoda,
wilczyco, tylko nie chcesz się do tego przyznać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To żadna przygoda, tylko...</i>
– spróbowałam, ale przerwał mi, ot tak zaczynając sobie gwizdać
motyw z <i>Ghost Riders in the Sky</i>.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jutro tam zejdziemy, dziewczyno
– powiedział, gdy już skutecznie mi swoim występem muzycznym
zasznurował myślowe usta. – Bez gadania. Na razie spróbuj
odpocząć. Kolacja zaraz będzie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O proszę. A pewna byłam, że to ze
mnie zrobi kucharkę. W końcu bycie dżentelmenem gdzieś jednak
musi się kończyć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przebywanie w wilczym ciele miało
swoje niezaprzeczalne plusy: mogłam położyć się gdzie popadnie i
jedynie bijące od podłoża zimno mi przeszkadzało. Jako człowiek
umarłabym z bólu stawów i wszystkich najdrobniejszych kosteczek po
kilku minutach pokładania się na twardym, a tak miałam szansę
wytrzymać całkiem wygodnie i do rana. Ułożyłam się obok
wyverna, składając łeb na łapach, ale jakoś nie umiałam zmusić
futra do wygładzenia się. Obserwowałam, jak mężczyzna otwiera
konserwy, podgrzewa ich zawartość nad kolejną wyczarowaną na
poczekaniu kulą ognia, rozdziela chleb z eleganckich pakuneczków i
nalewa wody do kubków, do których zaraz wrzucił również saszetki
z herbatą. Pchnął moją część prowiantu praktycznie pod sam mój
nos, odczekałam więc chwilę, aż wszystko odpowiednio przestygnie,
i spałaszowałam ze smakiem. Cokolwiek by się nie działo, mój
żołądek zawsze przypominał czarną dziurę. A w tym ciele był
jeszcze większy... Nie przywykłam do jedzenia jako wilk, sporo więc
się namęczyłam, próbując do czysta wylizać puszkę z gulaszem i
nie ubrudzić się przy tym aż po uszy, ale przynajmniej po
skończonej akcji mogłam położyć się znowu z trochę większą
przyjemnością.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko jak ja niby miałam tutaj
zasnąć? Z tą dziwną pustką w głowie, gryzącym powietrzem,
czającymi się nie wiadomo gdzie smarkami, w tym tymi z oczkami?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zasypiając, jeszcze przypomniałam
sobie z niewiadomych przyczyn wijącego się w mroku maminej sypialni
zionka. Ja pierniczę, nie jest dobrze...</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-30695652267286582522023-02-24T11:58:00.005-08:002023-02-24T11:58:28.958-08:00Rozdział 59<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, na co patrzę. W
wielkiej hali panował półmrok, a w chwili, w której Mark prawie
wyłamał wielkie drzwi, w powietrze uniosła się prawdziwa fala
drobin kurzu. Zakręciło mnie w nosie, ale jakimś cudem
powstrzymałam się od kichania i spróbowałam przeniknąć wzrokiem
głębiej... a potem zrozumieć to, co widziałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Patrzyłam na kilka laboratoryjnych
stołów. Ich wyposażenie praktycznie nie istniało, ale cztery
szpitalne łóżka na kółkach, podsunięte prawie pod przeciwległą
ścianę, zachowały się stosunkowo nieźle. Pomiędzy nimi,
praktycznie na środku podłogi, wyłożonej spróchniałymi na
potęgę deskami, znajdowała się wielka czarna plama... czegoś.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czarna plama... obwiedziona tymi
dziwnymi symbolami, którymi posługiwał się Mark, i które
pojawiały się również w moich snach, choć nadal nie wiedziałam,
co takiego oznaczały.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nienawidzę tego, dziewczyno. –
Głos Marka graniczył z szeptem i pewnie nie dosłyszałabym go,
gdyby nie stał tuż za mną. – Nienawidzę... ale ja to zrobiłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co takiego? Patrzyłam... i nadal
nie rozumiałam. Sądził, że mam przed sobą wszystkie niezbędne
wskazówki, ale jakkolwiek bym ich sobie nie ułożyła, powstawało
coś, czego zwyczajnie nie pojmowałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zrobiłeś... co?</i> –
spytałam tak cicho, jak to tylko było możliwe w mowie pozbawionej
słów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal nie rozumiesz? –
Roześmiał się sucho. – Co ja ci powiedziałem o znajdującym się
tutaj skupisku? I o tym, skąd ono się wzięło? Czy może raczej...
dlaczego zmutowało?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez głowę przemknęła mi szybka
analiza zasłyszanych ostatnio rewelacji. Naziści. Zapomniana
niemiecka baza w środku polskiego lasu. Kopanie w poszukiwaniu...
czegoś. Wielkiej anomalii, która mogła umożliwić... coś, czego
nie rozumiałam. I on, wyvern, który...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Który był Niemcem, jasno
zasugerował, co robił podczas wojny, i wiedział o sprawie
zdecydowanie więcej, niż powinien.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ty pomogłeś im kopać w
poszukiwaniu tej anomalii?</i> – spytałam niecierpliwie, czując
dreszcz lęku i ekscytacji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Żeby to było takie proste –
żachnął się. – Dzieciak jeszcze z ciebie. Nic z tego nie
zrozumiesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kłapnęłam na niego zębami. Nie
wiem, skąd we mnie ta odwaga, ale zwyczajnie odwróciłam się i
kłapnęłam, warcząc głęboko, z głębi gardła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To ty bawisz się w jakieś
pieprzone zagadki! </i>– rzuciłam jednocześnie. – <i>Bawisz się
mną! Najpierw udajesz, że wytłumaczysz, a potem podsuwasz mi
niepowiązane ze sobą wskazówki, śmiejąc się, że ich nie
rozumiem! Zdecyduj się – chcesz mi to powiedzieć? Czy wolisz
milczeć?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze nigdy nie miałam aż tak
silnego wrażenia, że jest szalony, jak wtedy, gdy zerwał się
nagle i poszedł na sam środek pomieszczenia. Jeden z zastępujących
mu drogę stołów po prostu odepchnął tak silnie, że ten poleciał
na ścianę i rozpadł się na wiele kawałków. Posypało się szkło
z jakiegoś skomplikowanego urządzenia, lśniąc w blasku wpadającym
przez otwarte drzwi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To tutaj. – Zatrzymał się na
samym środku, w czarnym okręgu. A następnie pstryknął palcami,
sprawiając, że skomplikowane symbole rozbłysły żywym żarem.
Pisnęłam i cofnęłam się, w sali nagle zrobiło się jasno jak w
dzień. – Widzisz? To moja energia. Nie reagowałaby tak, gdyby nie
była moja – wycedził.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Widziałam. Ale wciąż nie
rozumiałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może znowu nie chciałam
zrozumieć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ty zrobiłeś to wszystko?</i>
– wykrztusiłam. –<i> To przez ciebie moje miasto może szlag
trafić? Ty stworzyłeś...</i> – Zabrakło mi słów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czy to ja stworzyłem szczelinę?
– dokończył za mnie i roześmiał się bez śladu wesołości. –
Oczywiście, że to byłem ja. A co myślałaś, wilczyco? Że
dlaczego tyle o tym wiem? Nie wiedziałem jedynie, że konsekwencje
będą tak poważne. – Powiódł dłonią dookoła, obserwując,
jak żar reaguje na jego bliskość. Symbole, obok których się
znajdował, rozbłyskały znacznie jaśniej, rażąc mnie w oczy tak,
że musiałam odwracać wzrok.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale... dlaczego? </i>–
spytałam tylko. –<i> To nadal...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal niezrozumiałe. – Nie
pytał. Stwierdzał fakt. – Rozumiem cię. Uwierz, że rozumiem,
choć może nie sprawiam takiego wrażenia. – Chwilę wpatrywał
się w tańczące na ostrzu miecza refleksy. Niemal pieszczotliwym
gestem przesunął palcami po zmatowiałej od rys klindze, zanim
ostatecznie zmusił się do tego, by schować ją z powrotem do
pochwy. Wiele go to kosztowało, widziałam po zaciśniętych pewnie
niemal do bólu szczękach. – Sam też bym nie rozumiał, gdyby nie
to, że tutaj byłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czekałam. Nie chciałam mu
przerywać... nawet jeśli nigdy jeszcze się tak nie bałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę ci już powiedziałem. –
Niski, zachrypnięty głos miał w sobie tak nieznośny magnetyzm, że
wprost nie mogłam mu się oprzeć. Powoli, wbrew zdrowemu
rozsądkowi, posunęłam się w jego stronę. Łapy stawiałam tak
miękko, że sama ich nie słyszałam... nie wiedziałam jednak, czy
wyvern przypadkiem nie miał słuchu znacznie lepszego od wilczego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, powiedziałem... –
mruknął. – Dałem ci kilka wskazówek. Ale jak mogłabyś to
połączyć, skoro... – Potrząsnął głową. – Nieważne. To
nawet i lepiej, że tak się stało. Świat nie zniósłby tej
świadomości. Nie zniósłby prawdy. <i>Oh weh, die Flamme fäßt
der Welt!</i> – wykrzyknął nagle. Wystarczył jeden gest, by
wokół zarysu czarnej plamy powstał pierścień posłusznego mu
ognia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Patrzyłam w to jak urzeczona. Jak
zahipnotyzowana... Nie miałam już pojęcia, czy robił mi to
specjalnie, czy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Powinnaś obawiać się
Prawdziwego imienia Ylnether</i><span style="font-style: normal;">.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słowa Vuko jakby znikąd pojawiły
się w mojej głowie. Dlaczego akurat teraz?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ylnether... Byłam niemal pewna, że
to właśnie Mark był Ylnetherem Rheyinem. To od razu nasuwało na
myśl pytanie, dlaczego ukrywał się pod tak pospolitym imieniem?
Dlaczego nie zdradzał, kim jest naprawdę?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I jakie może mieć konsekwencje,
gdy powiem mu, że dobrze wiem o tej jego małej mistyfikacji?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pokusa, by zawołać go tym
imieniem, była tak silna, że aż bolała. Ale on chyba nie zwracał
uwagi na toczącą się we mnie walkę, zapatrzony w płomienie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Opowiadałem ci – podjął. –
Opowiadałem ci, że wojna wyglądała zupełnie inaczej, niż cię
tego uczono. Inaczej niż przyjęły to podręczniki. Inaczej niż
wmówiliśmy to historykom... Gdyby prawda wyszła na jaw, świat nie
przypominałby w niczym tego, co widzisz teraz. Tak było
bezpieczniej. Łatwiej... Co o tym sądzisz, malutka, co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sądzę, że... </i>–
Chwilę wahałam się, czy aby na pewno powinnam to mówić. –<i>
Sądzę, że ci wierzę. A z drugiej strony czuję opór, bo... Ci
wszyscy ludzie, którzy zginęli... Holokaust i cała reszta –
przyjęcie twojej wersji trochę jakby... odejmuje wagi tamtym
wydarzeniom.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Być może. – Byłam pewna, że
zareaguje złością lub kolejną dawką protekcjonalności, ale on
tylko wzruszył ramionami. – Nie zrozum mnie źle. Tamto było złe.
Wiele rzeczy jest złe... ale ich wielkość i waga zmieniają się w
zależności od tego, jaką skalę przyjąć. Gdy tutaj przyłożyć
tę właściwą... Holokaust staje się niczym. Wszystko, co znasz,
staje się niczym. Bo gdyby Hitlerowi się udało, zginęłyby
miliardy. Zginęłoby wszystko, co znasz. Zginęłoby... Szlag,
zginąłby cały świat, jeśli mogę to tak określić. I byłaby w
tym tylko moja wina.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tego właśnie nie rozumiem</i>
– szepnęłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I pewnie lepiej dla ciebie by
było, gdyby tak pozostało – syknął. – Pomyliłem się. Tak
bardzo się pomyliłem... Tylko że wszystko wskazywało na to, że
jest inaczej. – Znowu mówił do siebie. Wyrwał się z tego po
paru dłużących się chwilach. – Mówiłem ci już, że
nazywaliśmy go TDE. A wiesz, jak mówiono na mnie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-style: normal;">Nie
wiedziałam. Bo i niby skąd? Ale nie wyrywałam się, bo znowu
przeszył mnie dreszcz. Identyczny jak wtedy, gdy pierwszy raz użył
przy mnie nazwy</span><i> Stossgebet 71.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Hitler był niebezpiecznym
człowiekiem, który wie zbyt dużo – wycedził. – A ja byłem
pieprzonym Słońcem! <i>Die Sonne</i>, właśnie tak mnie nazywali!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zjeżyłam się i wyszczerzyłam na
niego kły, gdy zrobił krok w moją stronę. Tylko go tym
rozśmieszyłam – rozłożył szeroko ręce i wybuchnął szczerą
wesołością. Pewnie miał powody, bo przecież i co ja mu mogłam
niby zrobić?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Das Feuer liebt mich, du dumm
Wolf </i>– warknął. – Nie musisz się bać... Chociaż pewnie
wykazujesz się rozsądkiem, skoro jednak się boisz. Gdybym ja się
bał, nic takiego by się nie stało. Strach bywa czasem całkiem
pomocny, wiesz? <i>Warum ist die Sonne heiß?</i> – Posłał w moją
stronę drobną iskrę. – <i>Warum werd ich nicht gesund?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Potrząsnęłam łbem. To ja miałam
znać odpowiedzi na te pytania?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Hitler był całkiem sprytny. I
był naprawdę dobrym mówcą. Umiał przekonać sceptyków, i to
całkiem szybko. Nawet mnie zdołał omotać, wyobrażasz to sobie? –
Ogień zgasł. Mark wyszedł z kręgu, w zamyśleniu zbliżył się
do jednego ze stołów. – Ja dorobiłem sobie do tego własną
teorię. I całkiem zgrabne usprawiedliwienie... ale to już zupełnie
inna historia. Gdybym miał opowiedzieć ci to wszystko,
spędzilibyśmy tutaj ładnych parę miesięcy. Dla ciebie
najważniejsze jest to, że w tamtych czasach... – Uśmiechnął
się kwaśno. – Cóż, w tamtych czasach żyła tylko jedna osoba,
która miała choć minimalne pojęcie, w jaki sposób należałoby
przywołać <i>vyrde.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Vyrde? – powtórzyłam tępo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak się prawdziwie nazywają.
Ogary Stworzyciela. Prawdziwe wyverny. W języku <i>vurda</i> mówi
się na nie <i>vyrde</i>. Podobieństwo tych słów nie jest
przypadkowe, jak możesz się łatwo domyślić. Ludzie Hitlera od
dawna próbowali rozgryźć, w jaki sposób przywołać jednego z
nich, choć nie wiem, skąd wiedzieli, że to jest teoretycznie
możliwe. A ja, gdy o tym usłyszałem... cóż... – Odpalił
kolejnego papierosa, ale nie udało mu się ukryć zakłopotania. –
Wtedy wydawało mi się to ekscytujące. Przygoda po tysiącach lat
kompletnej nudy – kto by się nie skusił? Trąciło to sposobem na
błyskawiczne doprowadzenie świata do niezbyt pięknego końca, ale
nie umiałem sobie odmówić uczestnictwa. Poniekąd sądziłem, że
i tak nic z tego nie wyjdzie. Pewien byłem, że ludzie błądzą jak
pieprzone dzieci w jebanej mgle, mówiąc krótko. Myślałem, że
zabawię się nimi i zniknę... dokładnie tak, jak wielu przede mną
i z pewnością po mnie. Nie przewidziałem tylko, że TDE będzie
wiedział o wiele więcej niż powinien. I będzie znał parę
sposobów na to, by zachęcić mnie do współpracy, nawet gdy zabawa
przestanie mi się podobać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ktoś miałby zmusić do
posłuszeństwa ciebie?</i> – zdziwiłam się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie. Mnie też nie
wydawało się to prawdopodobne. A jednak. – Wściekle kopnął w
nogę stołu. Kolejny mebel obrócił się w stertę drzazg. Uszy na
dobre przykleiły mi się do łba. – Teoretycznie mieli wszystko,
czego potrzebowali. Zabrakło im tylko... mojego posłuszeństwa.
Długo próbowali je sobie zyskać, ale gdy już uznałem, że jednak
nie będę bawił się w tej pierdolniętej piaskownicy, ciężko
mnie było przekonać. – Zgrzytnął zębami. Zaciągnął się
papierosem sekundę przez tym, jak zaczynałam sądzić, że to
kolejny, o którym zapomniał. – Myślisz, że dlaczego mam takie
piękne liczko, co? – Krótkim gestem wskazał bliznę przecinającą
twarz. – Na nas wszystko goi się jak na psach, ale oni byli
całkiem sprytni. Zrozumieli, że istotę czystego <i>vurda</i>
prawdziwie skrzywdzić może tylko i wyłącznie czysta magia. To
dlatego już się tym kurewstwem nie posługuję.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak to? Przecież wciąż...</i>
– Nie wiedziałam nawet, jak to nazwać. – <i>Myślałam, że
ciągle używasz magii?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja i magia? – Parsknął z
obrzydzeniem i pogardą. – Nie. Od czterdziestego trzeciego
stanowczo nie. Posługuję się jedynie <i>vurdem.</i> Nie widzisz
różnicy, bo nie poznałaś dobrze żadnej z tych energii. Gdybyś
kiedyś miała szansę zobaczyć mój towarzyski pojedynek z
jakimkolwiek innym wyvernem... czy w zasadzie kimkolwiek, kto umie
kształtować magię, zaraz wyłapałabyś różnice. Nie dotykam się
do magii, bo mam w sobie zbyt dużo <i>vurda</i>. Więcej niż
jakikolwiek inny wyvern. Ale tego nie powinnaś wiedzieć. Grunt, że
gdy na kimś takim jak ja wypróbować nieco czystej magii... wyjdzie
z tego porządna krzywda. I bardzo dużo bólu. Nigdy nie chciałabyś
poczuć czegoś takiego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale... no dobrze. Ale
przecież mówiłeś, że nie da się posługiwać </i>vurdem<i> bez
run, a ty to jakimś sposobem robisz.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mówiłem? – Przez moment
gotowa byłam mu nawet uwierzyć w to zaskoczenie. – Bo tak z
reguły jest. Na szczęście gdy ma się tyle lat, co ja, można się
nauczyć tego i owego. Problem jednak w tym... – Spuścił wzrok i
zauważyłam, że przygląda się jednemu ze swoich tatuaży. Temu
niepozornemu czarnemu słoneczku na prawym przedramieniu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To oznacza Łowcę?</i> –
spytałam, nie zdoławszy długo utrzymać myślowego języka za
zębami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co za bzdura! – wściekł się.
– Że też teraz tak właśnie to nazywają... No dobrze, niech ci
będzie, dziewczynko. To oznacza Łowcę. A przynajmniej tak się ich
teraz nazywa. Założę się, że wierzysz w tę bajkę? W to, że
pewien z naszych władców pewnego razu postanowił sobie stworzyć
taką frakcję wśród poddanych, żeby pozbyć się kilku
uciążliwych wampirów?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Cały świat w to wierzy </i>–
mruknęłam. –<i> Dokładnie to mi wszyscy mówili. I to wyczytałam
też w którejś z książek dziadka.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idiotyzm. – Pokręcił głową
z niedowierzaniem. – Wciąż mnie to zadziwia... Chodziło tam
konkretnie o naszego przywódcę nazywanego Hadrem, prawda? W świecie
ćwierćmózgów i półgłówek jest mędrcem... Hadr nie miał
kompletnie nic wspólnego z tą kastą, oprócz tego, że tak ją
nazwał i wypchnął do tego, by prowadziła jego żałosną wojenkę.
Nie, dziewczyno, ta formacja jest znacznie starsza. Wiesz, jak w
ogóle powstaliśmy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Prawdziwe wyverny
przestraszyły się, że giną, i wybrały ludzi, by pociągnęli
dalej ich tradycję? </i>– spróbowałam. I zabrzmiałam wybitnie
głupio nawet dla siebie samej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No... z grubsza. – Wyvern sam
chyba nie wiedział, czy się nad tym roześmiać, czy rozpłakać. –
Ogary Stworzyciela faktycznie chorowały i umierały i faktycznie
chciały, by w Siódmym Świecie pozostał ktoś, kto będzie w
stanie posługiwać się choćby ułamkiem ich mocy. Dlatego
stworzyły nas. Nie przewidziały tylko, że gdy magia zdominowała
już wszystko, co żywe, choćby niewielka iskra <i>vurda </i>stworzy
anomalię. Lub, jak w naszym przypadku... – Uśmiechnął się
niewesoło. – Masz tutaj odpowiedź, jeśli kiedykolwiek
zastanawiałaś się, dlaczego mówi się, że wszystkie wyverny są
szalone. To małe czarne słoneczko to <i>virr</i>, runa aktywująca
<i>vurd</i>. Otwierająca dla niego drzwi, można powiedzieć... czy
też robiąca maleńką, niemal niedostrzegalną, a jednak cholernie
niebezpieczną szczelinę. Każda szczelina, choćby mikroskopijna,
jest niebezpieczna. Ech, wilczku, Łowcy to ostatni spadkobiercy
Ogarów Stworzyciela. Spadkobiercy <i>vyrde</i>. Dzięki temu
znamieniu potrafimy posługiwać się <i>vurdem</i> bez używania
run. Ale lepiej, gdy nie robimy tego często. Chyba że komuś
uśmiecha się przemiana w śliniącego się szaleńca. Nie ma
fałszywej skromności w stwierdzeniu, że nie ma nikogo, kto
potrafiłby posługiwać się <i>vurdem </i>lepiej niż ja, a fakt,
że korzystam z run, kiedy tylko jest to możliwe, mówi chyba sam za
siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chyba rozumiem. Ale... Siódmy
Świat?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To kolejna z rzeczy, których po
prostu nie powinnaś wiedzieć. – Uśmiechnął się
przepraszająco, ale i z pewną satysfakcją. – Następne pytanie
proszę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiem, czy dobrze już
zrozumiałam. Tutaj próbowano przywołać Ogara Stworzyciela..</i>.
– Powiodłam wzrokiem wokół. –<i> I próbowano wykorzystać do
tego ciebie? Twoją moc?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W połączeniu z nauką. Całkiem
nieźli w tym byli. – Wyvern skinął głową. – Dokładnie.
Tylko że zbuntowałem się w pewnym momencie i wziąłem nogi za
pas, gdy tylko była okazja. Bo coś mi zaświtało, że to jednak
nie jest jeszcze pora na koniec świata. Niestety w przeciągu roku,
zanim mi się to udało, zdążyli mnie lekko... uszkodzić. Dlatego
raczej nie przepadam za tym miejscem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę patrzyłam na niego
podejrzliwie. To błyskawiczne sprawozdanie było cholernie
podejrzane, skoro wcześniej dosłownie szalał, zmagając się z
tymi wspomnieniami. Ale co ja mogłam? Przecież nie zdołam mu ot
tak zwrócić na to uwagi. Już i tak wiele mnie kosztowało, żeby
tutaj pozostać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Powinniśmy już iść –
powiedział w końcu, gdy cisza zaczęła się przeciągać. –
Przed nami jeszcze długa droga pod ziemią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak długa? </i>–
Podniosłam się i przeciągnęłam niepewnie, choć to tylko miało
zamaskować, jak bardzo spięta jestem. Mięśnie nie rozluźniły mi
się ani na jotę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie pamiętam dokładnie. Kilka
godzin. W porywach do kilku dni. – Skuliłam się lekko, gdy znowu
się do mnie zbliżył, lecz okazało się, że chce mnie tylko
wyminąć. Podszedł do kolejnych drzwi, pomalowanych na neutralny
szary kolor niemal identyczny z barwą tynku, dzięki któremu
początkowo nie zauważyłam ich w półmroku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kilka dni? </i>– jęknęłam
żałośnie, wahając się, czy aby na pewno powinnam iść za nim.
Gdy szarpnął za klamkę, wrota otworzyły się z żałobnym piskiem
umęczonych zawiasów i zaprezentowały mi wcale nie zachęcającą,
nieprzeniknioną ciemność, przesiąkniętą zapachem wilgoci i...
czystego <i>vurda</i>. Niby powinno mnie to skusić, ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzisiaj to wilkołak był
silniejszy. A wilkołak podpowiadał mi, że powinnam się zmywać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uprzedzałem cię – warknął
Mark w odpowiedzi. – Rozmyśliłaś się już?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie rozmyśliłam się,
tylko... </i>– Jeszcze raz zmierzyłam wzrokiem ciemność... i
odniosłam wrażenie, że ciemność zmierzyła wzrokiem mnie. O ja
pierdzielę... – <i>Mam lekką klaustrofobię. Jeśli po jednym
dniu zacznę dostawać tam małpiego rozumu...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To cię uspokoję. – Zbył
moje obawy z obojętnością. Zupełnie jakbym mówiła o pogodzie
mającej panować na zewnątrz podczas naszej nieobecności. – W
drogę. I pamiętaj: nie wierz w nic, co zobaczysz, dopóki ja nie
powiem ci, że jest prawdziwe. Rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rozumiałam. Przełknęłam ślinę
o wiele za głośno, by móc dalej sprawiać pozory odważnej, i
podniosłam się wreszcie na drżących łapach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No to cześć wszystkim, jak to
mówią... Pozostaje modlić się, bym podczas następnej pełni
miała jeszcze na czym biegać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="CENTER" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">***</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miałam wrażenie, że ciemność
mnie liznęła. Coś z nią było nie tak. Ze sztolniami zawsze coś
było nie tak, ale tym razem wydało mi się to spotęgowane do tego
stopnia, że nawet ktoś nieobdarzony moimi zmysłami i nie zdający
sobie sprawy z istnienia anomalii i całej reszty mógłby
powiedzieć, że wcale nie ma ochoty tam wchodzić. Podziemia były
niegościnne i... nie chciały nas tam. Pachniały zupełnie
normalnie, czyli chłodem, pleśnią i rozmiękającym od wilgoci
betonem, ale wydały mi się jakieś inne. Nie miałam szczególnie
dużych oporów, żeby wchodzić do tych pod moim osiedlem, tutaj
jednak zamarłam w progu i po prostu nie byłam w stanie zmusić
ciała do zrobienia choć jednego kroku więcej. Metalowy próg
wytyczał granicę, za którą czaiło się nieznane, przed którym
mój instynkt wielkiego drapieżnika wolał podkulić ogon i
spierniczyć w podskokach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czułam, że Mark za mną zaczynał
się niecierpliwić, ale nawet to nie było w stanie mnie zmusić,
żebym poszła przodem. Po dłużącej się chwili studiowania
nieprzeniknionej ciemności wzrokiem, potrząsnęłam łbem na znak
odmowy i wycofałam się żwawo, o mało wyverna nie taranując.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie... Cholera, ta ciemność
była absolutna, a ja przecież powinnam coś widzieć. Nie wszystko,
ale przynajmniej zarysy tego, co znajdowało się dalej, a ja nie
dostrzegłam zupełnie nic. Jakbym gapiła się w plamę smoły.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co? – Mark roześmiał się
sucho, błyskając białymi zębami. – Strach cię obleciał?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja tam nie wejdę</i> –
wycedziłam, podkulając ogon pod siebie. Uszy miałam tak stulone,
że chyba wcale nie było ich widać. – <i>Nie ma bata. Sam tam
idziesz, ja zostanę tutaj na czatach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście. – Wzruszył
ramionami z pozorną nonszalancją. Poprawił paski plecaka i tak
sobie wlazł w ciemność. – Na pewno długo wytrzymasz –
dobiegło mnie jeszcze, podszyte lekkim echem i wcale nie lekką
nutką sarkazmu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam gotowa wytrwać, ot choćby
po to, by udowodnić mu, że tym razem nie miał racji. Ale, jak to
było łatwe do przewidzenia, wytrzymałam jakieś sześć sekund.
Warknęłam potwornie na samą siebie, w myślach pokazałam sobie
środkowy palec z taką energią, że dźgnęłam się nim w oko, i
wskoczyłam w czerń za Niemcem, nie chcąc, by odszedł za daleko. I
tak pewna byłam, że zabłądzę po kilku krokach, nie potrzebowałam
do tego, by...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciemność rozwiała się, gdy tylko
w nią weszłam. Okazało się, że czymkolwiek była, stanowiła
jedynie rodzaj bariery, za którą wszystko wyglądało już prawie
normalnie. Znalazłam się w niewielkim, kwadratowym pomieszczeniu,
na czymś w rodzaju platformy, od której prowadziły całkiem
wygodne, szerokie schody w dół, prosto do tunelu. Czułam stamtąd
lekki przeciąg – gdziekolwiek znajdowały się szyby wentylacyjne,
musiały działać całkiem nieźle, choć po tylu latach
spodziewałabym się raczej, że będą zapchane leśnymi śmieciami
niemal na amen. Powietrze z podziemi powinno być chłodniejsze od
tego na zewnątrz, lecz okazało się, że miało do niego tak
zbliżoną temperaturę, że prawie nie poczułam różnicy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co nie przeszkadzało mi w
postawieniu całej sierści dęba. Futro miałam już zimowe, więc
pewnie kolejny raz w swojej karierze musiałam przypominać
gigantyczną czarną kulkę na chudych łapkach. Trzęsących się
łapkach, doprecyzowując.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Absolutnie się tego nie
spodziewałem. – Mark pokręcił głową z politowaniem. Uniósł
prawą dłoń, nad którą szybko uformowała się spora ognista
kula. Ciepły, migotliwy blask zalał wszystko wokół, dzięki czemu
dostrzegłam liczne głębokie pęknięcia, znaczące ściany po obu
moich stronach. Kolejne biegło przez sam środek opadającego
sklepienia klatki schodowej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie podoba mi się to</i> –
wycedziłam. – <i>Wygląda jak zejście do cholernego grobowca.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie musisz niczego się obawiać,
dopóki nie powiem ci, że powinnaś – syknął mężczyzna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli myślał, że mnie to
uspokoi, to był jeszcze bardziej szalony, niż wcześniej go o to
podejrzewałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaskomlałam żałośnie, gdy
odwrócił się do mnie tyłem i zaczął schodzić po schodach.
Znowu się zawahałam, jakby to, co wcześniej trzymało mnie na
granicy progu i nie chciało puścić dalej na centymetr, znowu
znalazło się u władzy, ale perspektywa zostania tutaj samotnie
okazała się znacznie gorsza od konieczności zejścia głębiej.
Podreptałam za wyvernem, stukając pazurami o wilgotny beton.
Niektóre stopnie porastało coś nieprzyjemnie śliskiego, pewnie
jakiś rodzaj niepotrzebujących światła glonów lub porostów.
Możliwe, że gdybym szła jako człowiek, poślizgnęłabym się
tutaj i wyrąbała jak marzenie, lądując dopiero na samym dole,
cztery łapy jednak zapewniały ciut lepszą stabilność. Skrzywiłam
się tylko z obrzydzeniem, gdy uświadomiłam sobie, że cokolwiek to
było, będę miała dziadostwem wysmarowane całe dłonie i stopy, i
kolejny raz pogratulowałam sobie w myślach, że wzięłam porządny
zapas nawilżanego papieru toaletowego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie, toaleta. Dlaczego ja o
tym nie pomyślałam? Kurna, ostatni raz załatwiałam się w miejscu
innym niż wyznaczone, gdy miałam cztery lata. Jakoś nie
wyobrażałam sobie kucania w kącie zupełnie ciemnego korytarza.
Przecież to jasne, że cokolwiek się tutaj na nas czaiło,
obowiązkowo zaatakuje właśnie wtedy, gdy będę świecić gołym
tyłkiem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Schody skończyły się dość nagle
w obszernym, choć dość niskim prostokątnym pomieszczeniu. Mark
wyszedł mniej więcej na jego środek i powiększył lewitującą
kulę ognia, a następnie zawiesił ją niemal pod samym
nieprzyjemnie niskim sufitem, by jej blask objął większy obszar, a
następnie rozejrzał się w zamyśleniu. Dołączyłam do niego na
ugiętych nisko łapach. Wilgoci było tak dużo, że zbierała się
w kałuże na wylanym betonem podłożu. Dokładnie wyrównane ściany
urywały się w miejscach, w których ustępowały otworom drzwiowym
prowadzącym do pomieszczeń, w których nie miałam pojęcia, co
takiego mogło się znajdować, i nosiły ślady niemal całkiem już
rozmytej farby, oznaczające kolejnymi numerami odnogi sporych
korytarzy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Labirynt?</i> – parsknęłam
w myślach. – <i>Nie no, świetnie, marzyłam o zabawie w labirynt.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zamknij się – warknął na
mnie Niemiec. – Znam te tunele na pamięć, nie zgubimy się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Znałeś. Jeśli dobrze
zrozumiałam, byłeś tu ostatni raz... kiedy właściwie?</i> –
Przekrzywiłam sceptycznie łeb.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W czterdziestym piątym. –
Zgrzytnął zębami. – Ale tego się nie zapomina.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co było w tych pokojach po
bokach?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W większości biura. Stróżówka.
Skład amunicji. – Kolejno pokazywał palcem kolejne prostokąty
ciemności. – Nic już w nich nie zostało. Nie ma sensu tam
zaglądać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jeśli będzie tam jakiś
szpetny twór anomalii? W rodzaju tego czarnego smarka, który o mało
cię nie zjadł w piwnicy pod placem targowym? Nie zapomniałeś
chyba?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W gardle coś mu niebezpiecznie
zabulgotało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ile <i>vurda </i>tutaj
czujesz? – wycedził wreszcie przez zaciśnięte zęby. – Wiem,
gdzie powinienem spodziewać się tych... smarków, jak to
określiłaś. Tutaj jeszcze ich nie ma.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Absolutnie nie spodobało mi się,
że użył słowa „jeszcze”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Trzymam cię za słowo </i>–
mruknęłam słabo, obserwując go bez ruchu, jak zbiera się
wreszcie w sobie i rusza w stronę jednego z tuneli – tego, który
wydawał się najszerszy. – <i>Pamiętaj po prostu, że trochę
głupio by było, gdyby z twojej winy zginął jedyny żyjący czarny
półdemon na świecie. Tak tylko mówię.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jedyny? – Posłał mi dziwne
spojrzenie i parsknął śmiechem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. Choć już ruszałam za nim, w
reakcji mogłam jedynie zamrzeć z jedną łapą uniesioną głupio
do góry i niezbyt inteligentnym wyrazem pyska. Jedno ucho wciąż
miałam przyklejone do czaszki, ale drugie postawiłam czujnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co?</i> – spytałam
wreszcie. W zasadzie tylko tyle przyszło mi do głowy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Długa historia. Z pewnością
nie na teraz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mogłam się tego spodziewać, ale i
tak dostałam pierdolca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O nie!</i> – warknęłam i
dopadłam mężczyzny jednym susem. Zagrodziłam mu drogę i
pokazałam kły, gdy spróbował mnie z rozpędu wyminąć. – <i>Nie
możesz znowu rzucić pieprzoną rewelacją i tak sobie mnie zbyć!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Owszem, mogę – skwitował z
nieznośnym spokojem. – Szczególnie gdy sądzę, że i tak nie
powinienem ci tego mówić. Mogłabyś z łaski swojej uznać, że
nic nie słyszałaś?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To miał być jakiś naprawdę
beznadziejny żart, czy on serio miał nadzieję, że się zgodzę?
Tak oniemiałam, że tym razem obszedł mnie bez trudu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale tak się nie robi!</i> –
zawołałam za nim, ledwie odzyskałam mowę. Podreptałam za
blaskiem kuli ognia, o mało nie plącząc łap, i znowu zrównałam
się z wyvernem. – <i>Kurde, człowieku, nie możesz...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mogę – burknął z prostotą.
– To zbyt skomplikowane, by warto było teraz rozgrzebywać. Skup
się lepiej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie zamierzam! </i>–
żachnęłam się. –<i> Nie jestem jedynym czarnym półdemonem.
Rozwiń. Albo nie licz na to, że w czymkolwiek ci pomogę</i>. – I
usiadłam. Po prostu usiadłam tam, gdzie przed momentem stałam, i
wyprostowałam się dumnie na znak, że nigdzie się stąd nie ruszę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna obejrzał się na mnie z
kurwikami w oczach, ale przełknął, cokolwiek mu się właśnie
pchało na usta.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteś jedynym żywym czarnym
półdemonem, z tego, co wiem – warknął wreszcie. – Tylko że z
wami sprawa nie jest tak oczywista, jak mogłoby się wydawać.
Naprawdę nie jestem odpowiednim, żeby ci to tłumaczyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc kto niby jest?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ojca spytaj.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu kłapnęłam na niego zębami.
Chyba już nie pamiętałam uczucia noża na gardle.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chętnie. Tylko że ojciec
jakby ma mnie w dupie i nie pokazał się nawet na mojej komunii. Nie
wiem, może na osiemnastkę sobie przypomni, ale coś, kurna, wątpię.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zdziwiłabyś się... – W
kącikach ust zamajaczył mu ten wredny uśmieszek, który
doprowadzał mnie do szału. – Mam swój honor, dziewczyno. Nie
zdradza się czyichś tajemnic. Spytaj mnie o cokolwiek zechcesz,
jeśli pragniesz wiedzieć o sobie więcej, ale nie o to. To nie moja
sprawa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet nie wiem, o co miałabym
spytać </i>– szepnęłam po dłuższej walce na spojrzenia.
Opuściłam lekko łeb na znak, że wygrał. Skręcało mnie, żeby
mocniej pociągnąć go za język, ale dobrze czułam, że raczej nie
mam co próbować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zastanów się. Na postoju
będziemy mieć więcej czasu na rozmowy. – I ruszył dalej, nie
oglądając się za siebie.</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-30654534117702325342023-02-23T11:53:00.005-08:002023-02-23T11:53:24.253-08:00Rozdział 58<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pierwszym, co mnie uderzyło, było
ciepłe powietrze. Nisko zawieszone słońce liznęło mnie
delikatnym, cieplutkim promieniem, skąpało całą w swoim
rozkosznym blasku, wywołując poczucie cudownego odprężenia,
przeganiając precz klujący się w stawach i mięśniach ból.
Kręcący się we mnie wilk uspokoił się wreszcie, westchnął z
przyjemności, wystawił się czarnym grzbietem w stronę
rozgrzewającego blasku i zwinął się w słodki kłębek, gotów
delektować się tym uczuciem nawet długimi godzinami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Druga była cisza. Niemal
niewyczuwalny wiatr gwizdał w igłach wysokich sosen, szeleścił
ostatnimi, zupełnie suchymi liśćmi na gałązkach samosiejek dębów
i brzóz. Oprócz tego i cichych trzasków, wydobywających się ze
stygnącego silnika land rovera, nie docierało do mnie... nic.
Jakbym była tutaj sama, jakby nikt nie miał mi prawa tutaj
przeszkodzić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kolejny był... spokój. Upajający,
rozkoszny, obezwładniający, uzależniający i tak cudowny...
najcudowniejszy, najwspanialszy, najpiękniejszy. To było
najdoskonalsze, czego doświadczyłam w swoim niezbyt długim życiu.
Uderzyło mnie tak, że po prostu musiałam zatrzymać się na
chwilę, przymknąć oczy, wchłonąć tę aurę każdym porem ciała.
Wystawiłam twarz do promieni tego cudownego słońca, przywodzącego
na myśl raczej końcówkę niezwykle ciepłego września niż
ponurego listopada, pozwoliłam, by delikatny wiaterek odgarnął mi
z twarzy włosy i po prostu stałam tak, nurzając się w spokoju
całą sobą. Oddychałam tą ciszą, tym bezruchem, tą pozorną
martwotą. Upajałam się nimi jak najsilniejszym alkoholem, jak
narkotykiem uzależniającym już po pierwszej dawce. Pozwalałam, by
opływało mnie gęste, mięciutkie powietrze, by gładziło mnie jak
niewidzialnymi palcami. Pozwalałam po prostu trwać – sobie i
wszystkiemu wokół. Świat i czas przestały dla mnie istnieć,
byłam tylko ja i ta chwila...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale i tak otworzyłam oczy. Bo
przecież znałam te uczucia. Znałam je doskonale, wiedziałam więc,
co tu zobaczę, choć wydawało się to tak nieprawdopodobne, że aż
miałam ochotę kręcić nad tym głową z niedowierzaniem. Bo
przecież miejsca ze snów nie istnieją. Nie przenoszą się tak po
prostu do prawdziwego życia, bym i na jawie mogła się nimi
zachwycać, doświadczać ich na dokładnie tym samym poziomie, jak w
nocnych marzeniach. Nigdy nie słyszałam o czymś takim jak prorocze
sny. Świadome – owszem, ale niemożliwe jest wyśnienie sobie
miejsca, w którym nie było się nigdy wcześniej, a potem
odnalezienie go tak po prostu, w dodatku stosunkowo niedaleko od
domu... prawda?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak samo, jak niemożliwe było
spotkanie mężczyzny, który notorycznie się w tych snach pojawiał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Więc otworzyłam oczy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Było cicho. Było spokojnie. Było
idealnie, dokładnie tak, jak powinno być.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chylące się ku upadkowi ogrodzenie
z przerdzewiałej na potęgę siatki skrywało miejsce z moich snów.
Spięte łańcuchem skrzydła bramy tak skorodowanej, że nie sposób
odróżnić jej pierwotnego koloru, choć stawiałabym na niebieski,
kryły za sobą bazę wojskową, w której byłam już nie raz. Którą
znałam doskonale, bo wyglądała dokładnie tak samo, jak w tych
snach, w których po niej chodziłam. Wylany betonem plac był
popękany ze starości, poprzerastany mchem, wygrywającym walkę z
cywilizacją. Natura już tak ma – ludziom stosunkowo łatwo i
zupełnie bezmyślnie przychodzi stłamszenie jej, uporządkowanie i
nagięcie do własnej woli, lecz ona jeszcze szybciej i skuteczniej
upomina się o swoje. Ona zawsze będzie górą, obojętnie czego w
swojej bezmyślności byśmy jej nie zrobili...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może raczej czego „oni” by
nie zrobili. Ja dawałam z siebie wszystko, żeby się podobną
bezmyślnością nie wykazywać. Byłam wilkiem, rozumiałam to
znacznie lepiej niż otaczający mnie zwyczajni ludzie, dlatego
nieraz nie chciałam się z nimi utożsamiać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Młodych brzózek o cienkich,
bielutkich pniach było całe zatrzęsienie, a pomiędzy ich
złocącymi się liśćmi nie było wiele widać, lecz udało mi się
przeniknąć wzrokiem przez ich warstwę i bardziej domyślić się
niż zauważyć, że w głębi znajdował się niski, przysadzisty
budynek. Właściwie nie musiałam go widzieć, by mieć pewność,
że to właśnie on – nieprzyjemnie kanciasty, z płaskim dachem,
pustymi otworami okiennymi, szczerzącymi resztki potłuczonych szyb,
z podłogą w środku zasłaną odłamkami gruzu i wszelkim śmieciem,
ze ścianami, na których wykwitały rdzawe zacieki korodującego
zbrojenia, przesiąkającego przez warstwę rozmywającego się i
kruszącego betonu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet nie wiedziałam, w którym
momencie postąpiłam krok naprzód. A potem następny. Wysoka trawa
sięgała mi do połowy łydki, ale kleszcze i wszelkie inne cuda,
które w niej mogły żyć, obchodziły mnie mniej niż ocena z
poprzedniej klasówki z matmy. Podeszłam do bramy, ostrożnie
przesunęłam palcami po szorstkim, powybrzuszanym purchlami
materiale. Pręty były tak zniszczone, że byłam niemal pewna, że
wystarczyłoby je mocniej szarpnąć, żeby się połamały, ale nie
chciałam tego próbować. Z jakiegoś powodu zależało mi, żeby
wszystko tutaj pozostało nienaruszone, dokładnie takie, jakim je
zastałam. To miejsce...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, czy to była anomalia. Czy
to był <i>vurd</i>, jakieś przetarcie między wymiarami, obszar
dawnej magicznej katastrofy czy inne nie wiadomo co. I nie obchodziło
mnie to zbytnio. Obchodziło mnie to, że jeszcze nigdy nie miałam
tak silnego poczucia, że właśnie wróciłam do domu. Zabawne, bo
przecież nie byłam tu nigdy wcześniej, nie licząc tych snów,
lecz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie. Sny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty! – Odwróciłam się
gwałtownie w stronę obserwującego mnie z kamiennym spokojem Marka.
– Ty mi to zrobiłeś!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stał sobie spokojnie, opierając
się o maskę samochodu z nogami skrzyżowanymi w kostkach, i palił
papierosa jak gdyby nigdy nic, ale w oczach miał coś, co kazało mi
się mieć na baczności... tylko że emocje nie dały się zapędzić
do kąta i było mi już zasadniczo wszystko jedno, co koleś sobie
pomyśli, nawet jeśli wyglądał lepiej niż młody bóg.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może bóg początkującego
wieku średniego? Rety, kij z tym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co ci znowu zrobiłem, wilcza
dziewczyno? – spytał nieznośnie powoli. Zaciągnął się głęboko
i wydmuchnął dym nosem. – Bo widzisz, nic nie zauważyłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ty zesłałeś mi te sny! –
Nie mogłam powstrzymać się od krzyku. Chaotycznym gestem wskazałam
okolicę i rozejrzałam się sugestywnie i tak gwałtownie, że aż
zakręciło mi się w głowie. Chyba właśnie kolejny raz robiłam z
siebie żywy cyrk.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie sny? – Znowu uniósł
jedną brew. Zdecydowanie za często to robił i zdecydowanie za dużo
cynizmu w to wkładał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No te, w których pierwszy raz
cię zobaczyłam! – Tym razem w mój głos wkradła się
desperacja. – Te, w których byliśmy tutaj oboje. Za pierwszym
razem grałeś na gitarze basowej. I przecież mnie widziałeś!
Mówiłam o tym, gdy przyszedłeś do mnie w szkole!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pewna byłam, że się roześmieje.
Poniekąd wierzyłam, że to jego wina, jakieś celowe działanie,
choć to, czemu miałoby służyć, jakoś mi umykało, ale to byłaby
pewnie w jego oczach całkiem słuszna reakcja – skwitować moje
wariactwa kolejnym napadem wesołości. Nie pozwalał sobie na nie
zbyt często, ale robił wyjątki, gdy wykazywałam się wybitnym
brakiem działania szarych komórek. Już nieraz przekonywałam się,
że żadne moje przeczucia w przypadku tego faceta się nie
sprawdzają... a jednak tym razem po prostu milczał. Między brwiami
pojawiła mu się pionowa zmarszczka i przez dłuższy czas to była
jedyna reakcja, jakiej się doczekałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wyśniłaś to... – mruknął
wreszcie tak cicho, że gdybym miała zupełnie ludzkie uszy, z
pewnością nie zdołałabym go zrozumieć. – Intrygujące. –
Dodał jeszcze kilka słów po niemiecku, których nie znałam, ale
pewna byłam, że nawet go to nie obchodziło. Zwyczajnie gadał do
siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ty sprawiłeś, że to
wyśniłam? – Tym razem zapytałam. I bardzo siliłam się na
spokój.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie – oznajmił wreszcie nieco
żywszym, ale wciąż zaintrygowanym tonem. I całkiem możliwe, że
z lekką nutką obawy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc skąd niby...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo jakimś sposobem śniliśmy
to samo – przerwał mi. Nerwowym gestem przeczesał poplątane
włosy, chyba jedynie po to, by ukryć, że zadrżały mu dłonie. No
ładnie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak się skupiłam na kontemplowaniu
jego niepewności, że sens tych słów dotarł do mnie ze sporym
opóźnieniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co? – wykrztusiłam wreszcie
tak piskliwie, że aż sama się przestraszyłam. – A to w ogóle
jest możliwe?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ostatni raz zetknąłem się z
czymś takim blisko cztery tysiące lat temu – warknął, unikając
mojego wzroku. O papierosie chyba zupełnie zapomniał i niewiele już
brakowało, aby zaczął go parzyć w palce. – A i tak znałem
sprawę jedynie z opowieści. Poniekąd. Długa historia – zbył,
wyczuwając bezbłędnie moment, w którym nabrałam powietrza, by
zasypać go pytaniami. – Z całą pewnością nie ma wiele
wspólnego z tym, co dzieje się teraz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A może jednak?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na to nie odpowiedział. Wyprostował
się nagle, potrząsnął głową, zaklął pod nosem i ruszył w
stronę bagażnika jak gdyby nigdy nic.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I to by było na tyle? –
prychnęłam. – Skwitowałeś, że się sobie nawzajem śniliśmy i
że to dość niespotykana sprawa, a następnie tak sobie mnie z tym
zostawiłeś?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co miałbym z tym niby zrobić?
– Łypnął na mnie groźnie przez ramię, oczy zabłysły mu na
czerwono. Dobrze już wiedziałam, że to oznaka złości i że dla
własnego bezpieczeństwa powinnam się wycofać, o ile nie chciałam
przeobrazić się tu i teraz w dobrze wypieczony stek. – Nie wiem,
co to oznacza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty nie wiesz przypadkiem
wszystkiego?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na jego miejscu tak bym sobie dała
w pysk, że niechybnie przeleciałabym na drugą stronę bramy, ale
on jakimś cudem zdołał się opanować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem bardzo wielu rzeczy.
Więcej niż ci się wydaje – warknął z kiepsko skrywaną
frustracją. – Może gdybym pamiętał swoje pierwsze życie, to
wtedy... – dodał tak cicho, że nie powinnam móc tego usłyszeć...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A jednak usłyszałam. Był dzień
przed cholerną pełnią, zmysły miałam już na wilczy sposób
wyostrzone.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to miało niby... –
zaczęłam, ale umilkłam, gdy odwrócił się w moją stronę
błyskawicznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, to był dokładnie ten moment,
gdy wielkiemu Niemcowi ostatecznie puściła cierpliwość. Z
pewnością doceniłabym widowiskowość spektaklu i długo go
wspominała z zachwytem, gdyby nie to, że osobą, którą w mgnieniu
oka złapał za fraki i przystawił jej wojskowy nóż do gardła,
byłam ja sama. Jak babcię kocham – prawie nie napiął mięśni
ramienia, a uniósł mnie tak, że zadyndałam mu tuż przed twarzą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie jest twoja pierdolona
sprawa! – wycedził mi prosto w twarz. Jedno oko miał w kolorze
krwi, drugie nadal zachowywało barwę pochmurnego nieba, ale wcale
nie uznałam tego za znak, że złość jest jedynie teatralna. –
Nie musisz wiedzieć wszystkiego. I nie chcesz, uwierz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Uwierzyłam. Bo co innego mogłam
zrobić, gdy na gardle czułam dotyk stali? Palce dłoni wprawdzie
zupełnie odruchowo zacisnęłam na rękojeści bagnetu, który
miałam przyczepiony do paska spodni, ale jakoś nie łudziłam się,
że mogłabym się w ten sposób obronić. Byłam tak przerażona, że
mało brakowało, a chyba narobiłabym w spodnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wierzysz? – wycedził,
błyskając ostrymi kłami. Potrząsnął mną jak szmacianą lalką,
aż poczułam, jak mózg obija mi się wewnątrz czaszki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wierzę! – zaskrzeczałam
żałośnie. Tylko na tyle starczyło mi powietrza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wywróciłam się na ziemię, gdy
nagle mnie puścił. Jak dobrze, że jeszcze nie staliśmy na
betonie, bo jak nic bym się porządnie potłukła, a tak trawa nieco
zamortyzowała upadek...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Igrasz z ogniem, wilczyco –
wycedził jeszcze. – Nie mam pojęcia, dlaczego nadal jestem dla
ciebie tak cierpliwy, ale radzę ci: nie testuj, jak daleko sięgają
granice.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skinęłam po prostu głową. Nie
zamierzałam testować. Absolutnie nie... Odruchowo sięgnęłam do
gardła i sprawdziłam, czy nie została mi krwawa pręga, ale na
całe szczęście skóra była cała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego ja nie przemieniłam się w
wilka i nie spróbowałam odgryźć mu łba aż do pasa, co? No
dlaczego?! Przecież ja dzisiaj ledwo się trzymam w ludzkiej formie,
a teraz dosłownie nic we mnie nie drgnęło! Użył na mnie jakiejś
magii, czy co?!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wstawaj! – Znowu się na mnie
obejrzał. Oczy miał już normalne i odniosłam wrażenie, że teraz
nieco się wysilał, żeby dalej okazywać złość, ale czułam się
tak, że absolutnie nie zamierzałam się z tym kłócić. Podniosłam
się tak błyskawicznie, że mało brakowało, a wypierniczyłabym
się z powrotem, i profilaktycznie otrzepałam spodnie z drobnych
gałązek i nasion, choć nie wiedziałam, na co mi to, skoro nie
szykowałam się na pokaz mody, tylko na akcję, podczas której
pewnie urąbię się jeszcze bardziej. Może to coś w stylu
paranoicznego, wewnętrznego przymusu, jaki odczuwa ochrzaniony
żołnierz, gdy generał na niego warknie? Pojęcia nie mam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obserwowałam, jak mężczyzna
grzebał w bagażniku. Rzucił na trawę wojskowy plecak i pochwę ze
swoim ulubionym mieczem. Nieco mnie zdziwiło, że tak kochał tą
broń, by się z nią nie rozstawać, ale jednak nie miał oporów
przed ciepnięciem jej ot tak w chwasty, ale oczywiście nie pytałam.
W ogóle wolałam się już nie odzywać. Nawet jak oczy prawie
wyszły mi z orbit, gdy za mieczem podążył również kałach,
któremu to wcześniej z takim zaangażowaniem się przyglądałam.
Zareagowałam dopiero gdy wziął mój plecak i zaczął go jak gdyby
nigdy nic przetrząsać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to moje! – zaprotestowałam
tak idiotycznie, że mało nie doszłam do wniosku, że jednak mi się
tamten nóż należał, i to pod żebro, już choćby za samą tą
głupotę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A niby czyje? – Znowu łypnął
na mnie podejrzliwie. – Przecież nie będziesz tego niosła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, teraz to mnie zaskoczył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A dlaczego nie? – spytałam
głucho, gdy koleś faktycznie zaczął pakować moje graty do
swojego plecaka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Plecaki nie znikają, gdy
przemieniacie się w wilki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W sumie racja... ale i tak czułam
się nieco zaskoczona. Gdyby nie to, że dopiero co o mało nie
poderżnął mi gardła, rzuciłabym jakimś dowcipem o
dżentelmenach, którzy wstydzą się przyznać, że są
dżentelmenami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie masz żadnej broni? –
spytał w pewnym momencie, gdy już narzucił na siebie zniszczoną
ramoneskę i zaczął wpychać do kieszeni bojówek coś, co chyba
było tekturowymi pudełkami z nabojami. Pojęcia nie mam, czy naboje
trzyma się w takich, ale co innego to niby mogło być?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sama jestem bronią –
palnęłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język. – Mam tylko
bagnet – dodałam szybko, mając nadzieję, że tamtego nie
skomentuje. – Co miałam wziąć? Tępy miecz? Łuk i strzały?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Też by się nadały. –
Wzruszył ramionami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Problem w tym, że łucznikiem
jestem koszmarnym. Bawię się w to od prawie dziesięciu lat, ale po
prostu mi nie idzie. Muszę popełniać jakiś błąd, o którym nie
wiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uczyłaś się sama? – Zerknął
na mnie krótko. – Więc to pewnie kwestia postawy. Wady wzroku
raczej nie masz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W strzelaniu z broni palnej już
nie mam problemu, więc pewnie nie. – Nie wiedząc, na co mogę
sobie teraz przy nim pozwalać, dokładnie dobierałam słowa,
profilaktycznie gapiąc się we własne buty. – Z krótkiej nie
szło mi nigdy dobrze, ale z długiej to już inna sprawa. Nie
ćwiczyłam tego dużo, ale byłam parę razy na strzelnicy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Parę razy... – Zważył
kałacha w dłoniach, przyglądając mi się z namysłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z kałasznikowa strzelałam.
Całkiem nieźle. Dzięki tacie umiem go też rozłożyć i złożyć
w pół minuty. Wspominałam coś chyba ostatnio.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym razem uśmiechnął się lekko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wątpię, by to było konieczne,
ale może się przydać – skwitował wreszcie. Trochę liczyłam na
to, że mi ten karabin po prostu da (głupie, wiem), ale ostatecznie
zarzucił go sobie na ramię i zatrzasnął wreszcie samochód.
Wskazał mi zapraszającym gestem bramę. – Panie przodem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu odwróciłam się do bazy.
Podeszłam bliżej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przeszedł mnie dreszcz. Wiatr
zawiał od strony starych budynków, przynosząc ze sobą
charakterystyczny zapach moich snów. Zapach nagrzanego słońcem
betonu, stęchlizny, zapomnienia i... czegoś więcej. Być może tak
właśnie pachniał czysty <i>vurd</i>, bo przecież czułam
identyczny aromat przy kraterach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I zasadniczo przepadłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obserwowałam, jak Mark otwiera
kłódkę spinającą dwa końce łańcucha, którym owinięto bramę,
ale nawet mnie nie obchodziło, jakiego sposobu dokładnie użył –
wymyślnego wytrycha czy może jednak magii. Po prostu ledwie między
przerdzewiałymi skrzydłami powstała dziura, w której mogłam się
zmieścić, wskoczyłam w nią błyskawicznie, nie przejmując się
niczym. Wyvern krzyknął coś za mną, ale i to miałam już
kompletnie gdzieś.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ledwie stanęłam na spękanym
betonie, ostatecznie puściły mi nerwy. Nie mogłam dłużej
wytrzymać. Słońce niby było już stosunkowo nisko nad horyzontem,
ale do późnego wieczora było wciąż daleko, a ja już nie mogłam
utrzymać się w ludzkim ciele. Dawno pełnia nie działała na mnie
w ten sposób, właściwie to odkąd dołączyłam do watahy nie
miałam takich problemów z utrzymaniem się w ludzkiej skórze.
Miałam już tego dosyć, więc nawet specjalnie nie walczyłam, gdy
opanowały mnie gorące dreszcze. Po prostu opadłam na cztery łapy,
otrząsnęłam się krótko... i zaczęłam kontemplować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystko było dokładnie takie samo
jak w snach. Zapachy, widoki, wrażenia, nawet sposób padania
promieni słonecznych. Nie mieściło mi się to w głowie. Musiałam
to zobaczyć, musiałam się upewnić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zanim jednak rzuciłam się naprzód,
usłyszałam coś dziwnego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skamieniałam, uszy postawiłam
czujnie do góry. Sierść na ogonie zjeżyła mi się nieco, jedną
łapę odruchowo zadarłam w górę, sama nie wiedząc, co takiego
chciałam zrobić – wystawić trop? Czy może przygotować się do
jak najszybszego wzięcia nóg za pas?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To był śpiew. Powolny, leniwy
kobiecy śpiew. Jakiś obcy język, melodia odrobinę przypominająca
tę z walca, do którego ćwiczyły trzecie klasy w moim liceum...
choć wydaje mi się, że to skojarzenie jest więcej niż głupie.
Dobiegał gdzieś z przodu, może lekko na prawo, choć ciężko mi
było określić, bo dźwięk niósł się dziwnie, odbijając od
ścian lasu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co to było? Ciarki mnie przeszły,
całą pewność siebie szlag trafił.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszysz to, wilczyco?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygnęłam się, gdy Mark położył
mi dłoń na karku. Zupełnie odruchowo chciałam ugiąć łapy,
ukazać mu uległość, ale na całe szczęście powstrzymałam się
w ostatniej chwili. Bo i dlaczego miałabym to robić, co? Byłam
Alfą. A on nie był nawet wilkołakiem, żebym jakkolwiek mogła
sytuować go w hierarchii. Może i dowodził w naszej dwuosobowej
drużynie, ale nie miał prawa wymagać ode mnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy on tego wymagał? To moje
ciało chciało mu się podporządkować. Nie wyczuwałam od niego
ani grama magii, którą mógłby obrócić przeciwko mnie. Czułam
natomiast mocną wściekłość na samą siebie, bo zupełnie już
nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam wilkiem. I to od lat. A
jednak trzęsłam się i chwiałam tak, jakbym pierwszy raz w życiu
stanęła na czterech łapach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Potrząsnęłam łbem, warknęłam
na samą siebie. Cofnęłam się odruchowo na kilka kroków,
zacisnęłam na moment powieki, mając nadzieję, że gdy ograniczę
liczbę docierających do mnie bodźców, uda mi się łatwiej
przywrócić się do porządku. Tak będzie mniej czynników, które
mogłyby mnie rozproszyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Udało się. Częściowo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No dalej – pogonił Mark,
chyba nie zdając sobie sprawy z tego, co działo się w mojej
głowie. – Co słyszysz, Leah?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero teraz uświadomiłam sobie,
że chyba pierwszy raz zwrócił się do mnie po imieniu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Słyszę... śpiew?</i> –
Nie zdołałam się przekonać do tego, by nie formować tego jako
pytania. Ja już nie wierzyłam własnym zmysłom. – <i>Kobiecy
głos. Gdzieś... stamtąd.</i> – Nosem wskazałam odpowiedni
kierunek. Jeśli teraz spyta, czy wzięłam na pewno wszystkie
tabletki...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uszy działają. – Uśmiechnął
się krzywo i poklepał mnie nieco protekcjonalnie po boku. – To
dobrze. Mniej tłumaczenia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wolałabym, żeby było go
więcej </i>– pomyślałam ze złością.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapomniałam niestety, że on dobrze
słyszał myśli tego typu, więc najadłam się nieco strachu, gdy
znowu skupił na mnie spojrzenie. Ogon autentycznie miałam już jak
wielka szczotka do butelek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja wolałbym, żebyś wreszcie
zaczęła myśleć. – Aż drgnęłam, gdy palcem stuknął mnie
między oczy. Serio, mogłabym facetowi odgryźć rękę i połknąć
ją za jednym kłapnięciem zębów, ale nie! Ja się zaczęłam
kulić, jak mały szczeniak!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Myślę i jak na razie nic mi
z tego nie przychodzi</i> – mruknęłam niepewnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pewnie powinienem przestać cię
za to winić. – Znowu się skrzywił, ale tym razem odwrócił się,
zanim zdążyłam nawiązać z nim kontakt wzrokowy. – Trochę ci
podpowiem. Uwierz, szybciej się nauczysz, jeśli dojdziesz do
wszystkiego sama. Coś o tym wiem. Skup się, wilczku. Co dokładnie
słyszysz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiem. Nie rozróżniam
słów</i> – odpowiedziałam niepewnie, kładąc uszy po sobie. No
bo zaraz, teraz znowu chciał mnie czegoś uczyć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozróżniasz, bo to
staroelficki – odparł z nonszalancją. – Co jest dość
zastanawiające, skoro staroelficki jest językiem magii, nie <i>vurda
– </i>dodał jakby do siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie no, teraz to już z całą
pewnością wszystko wiem </i>– prychnęłam z przekąsem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nieistotne. – Potrząsnął
głową, odganiając jakąś myśl. – Chciałem w ten sposób
zwrócić twoją uwagę na pewną kwestię. Znajdujemy się na
terytorium czystej energii stworzenia. W miejscu, w którym może
zdarzyć się wszystko. Teraz nie możesz wierzyć niczemu, co tu
zobaczysz lub usłyszysz. Musisz podchodzić sceptycznie do tego, co
podpowiadają ci zmysły, i ufać jedynie temu, co powiem ci ja.
Rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Poniekąd.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czego nie pojmujesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę zastanawiałam się, jak
ubrać to w słowa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie rozumiem, dlaczego
kazałeś mi...</i> – Urwałam w połowie. –<i> Ech, dobra,
nieważne. Rozumiem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chodzi ci o to, dlaczego kazałem
ci najpierw posłuchać śpiewu? – Szybko domyślił się, co
takiego chodziło mi po mózgownicy. – To akurat proste. Nauczyciel
ze mnie marny, ale tu masz dobre porównanie. Słyszysz ten głos. Ja
również go słyszę. Ale czy spodziewasz się, że zastaniemy
kogoś, gdy dojdziemy do jego źródła?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie myślałam tak. Jakkolwiek
dziwnie to brzmiało. Może i to pozbawione logiki, no bo kto niby
śpiewał? Ale jednak miałam wrażenie... Nie, miałam stuprocentową
pewność, że jesteśmy tutaj z Markiem sami. Ba! Ja miałam
pewność, że tylko my możemy tutaj przebywać! Że to miejsce...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie to dziwne. Miałam wrażenie,
że to miejsce należy do nas. Tylko i wyłącznie do naszej dwójki,
a żadna istota przypominająca człowieka nie miała prawa w nim
przetrwać bez naszej wiedzy i zgody. To miejsce... jakoś nas ze
sobą łączyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Oj, Leah, a ty dalej swoje? Nie
rozumiałam już, gdzie kończyło się nadprzyrodzone, a zaczynały
moje westchnięcia w stylu zakochanej nastolatki. Ciężko to czasem
rozróżnić, skoro wzdychająca ja jestem anomalią praktycznie na
równi z tym, co mnie otacza. Kurde, ale mnie wzięło...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystkie te myśli odeszły na
dalszy plan, gdy delikatny wiatr znowu przyniósł ze sobą... to
coś. Coś, co nie wiedziałam, jak powinno się nawet nazywać, a
jednak pozbawiło mnie wszelkich resztek zdrowego rozsądku.
Zadrżałam, uniosłam łeb i zawęszyłam ostrożnie. Nie musiałam
widzieć siebie w lustrze, by wiedzieć, że źrenice rozszerzyły mi
się nienaturalnie. Znowu świadomość, że znajdowałam się
właśnie tutaj, w miejscu ze snu, o mało nie zwaliła mnie z nóg.
Pewna byłam, że zdążyłam do tej myśli przywyknąć, ale nie –
ja po prostu odsunęłam ją od siebie na chwilę, stłamsiłam,
odłożyłam do swojej ulubionej szkatułki z napisem „na później”.
Tylko że ona wcale nie chciała tam siedzieć. Euforia znowu
zelektryzowała mnie całą i postawiła dęba każdy drobny włosek
pokrywający moje ciało. Jako że byłam wilkiem, musiałam się
stać przez to przynajmniej o połowę większa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Euforia... i szczęście?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu zakręciło mi się w głowie.
Gdy Mark zabrał dłoń (właściwie to dopiero wtedy, gdy zniknął
nacisk, który wywierał na mój kark, zorientowałam się, że w
ogóle wciąż mnie dotykał), poczułam się tak, jakbym się nagle
obudziła. Przez myśl przemknęło mi, czy to przypadkiem nie
oznaczało, że wyvern do tej pory próbował uspokoić mnie za
pomocą magii, ale nie poświęciłam tej myśli wiele czasu, bo
przecież tyle się działo dookoła!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam właśnie tutaj. Byłam w
miejscu, które sobie wyśniłam. W miejscu, za którym po
przebudzeniu tęskniłam tak mocno, że aż mnie od tego skręcało!
W miejscu, w którym z jakiegoś powodu poczułam się... kompletna.
Zaświtało mi, że właściwie gdy mam ten skrawek świata i tego
wrednego Niemca u swojego boku, nie potrzebuję już zupełnie
niczego innego. Tylko że... jak to możliwe? Dlaczego? Przecież to
tak nie działa...!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy Mark, patrząc na mnie z
niebezpiecznymi ognikami w oczach i cieniem uśmiechu w kącikach
ust, dodatkowo zagwizdał tak po prostu melodię, którą grał na
gitarze we śnie, nie wytrzymałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To były te dźwięki, to miejsce.
Te uczucia. Zupełnie jakby wszystko, co kiedykolwiek zrobiłam,
prowadziło właśnie tutaj.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rzuciłam się naprzód, mijając
wyverna, ale on nie sprawiał wrażenia, jakby chciał mnie
zatrzymywać. Gdy znikałam między młodymi drzewkami, odprowadzał
mnie jego sarkastyczny śmiech, ale teraz mógłby sobie nawet stanąć
na głowie, a i tak nie zwróciłabym na niego większej uwagi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak jak się spodziewałam – za
drzewkami był ten budynek, który znałam ze snu i którego zarys
udało mi się dostrzec. Specjalnie nawet podskoczyłam do okna i
zajrzałam do środka, stanąwszy na tylnych łapach, by upewnić
się, że wszystkie śmieci i kupki gruzu układają się w dokładnie
taki sam sposób, jaki widziałam wcześniej oczami wyobraźni.
Pokręciłam łbem ze zdumienia, jednocześnie chcąc i nie chcąc
tego zaakceptować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było zbyt proste, prawda?
Wyśniłam sobie miejsce, które pokochałam każdym skrawkiem duszy.
I faceta, dla którego zrobiłabym dosłownie wszystko, łącznie z
obdarciem się ze skóry i wyłożeniem na srebrnej tacy, krzycząc:
„rób ze mną, co uznasz za stosowne”. A następnie tak po prostu
znalazłam i to miejsce, i tego mężczyznę. Przecież tak się nie
dzieje w prawdziwym świecie!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszałam, że Mark idzie za mną,
ale nie czekałam na niego. Dałam susa nad zarośniętą mchem kupą
potłuczonego szkła i wpadłam głębiej między budynki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tutaj już powoli znowu zaczynał
się las. Wysokie sosny dawały sporo cienia, zniknęło więc
przyjemnie przygrzewające słońce, ale przecież we śnie też tak
było. Przemknęłam między dwoma ceglanymi halami o zupełnie
zapadniętych dachach, lecz całkiem nieźle zachowanych
wielodzielnych oknach, i zatrzymałam się przed miejscem, w którym
przerwano budowę kolejnej. To tutaj spotkałam go pierwszy raz –
na tych fundamentach, wśród tych porośniętych bluszczem słupów,
siedzącego na niemal całkowicie omszałych kamieniach poniżej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę stałam, tępo wpatrując
się w to miejsce. Idiotyzm, ale poczułam rozczarowanie, że nie
czekał właśnie tutaj z gitarą. Beznadziejne to było, bo przecież
dobrze słyszałam, że przedzierał się przez krzaki za mną, a
jednak... w jakiś sposób przyprawiło mi to smutku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy zatrzymał się obok mnie,
zapragnęłam, żeby mnie objął. Tak po prostu. Niby niedużo, a
jednak... nadal byłam cholerną małolatą wzdychającą do faceta,
który wyglądał na coś koło czterdziestki, a w rzeczywistości
pamiętał upadek Cesarstwa Rzymskiego tak, jakby to było wczoraj.
Kobieto, zejdź na ziemię! Może jeśli zgłosisz się do niego za
jakieś sto lat...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O ile do tego czasu nie będę już
martwa, bo zrobię coś tak cholernie głupiego, że będzie mogło
skończyć się tylko w wiadomy sposób.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Prawie podskoczyłam, gdy znowu
położył mi dłoń na karku. Kolejny raz opanował mnie spokój,
myśli przynajmniej częściowo wróciły na własne miejsce – tym
razem spodziewałam się tego, więc wiedziałam dokładnie, w którym
momencie się stało. Mężczyzna twarz miał poważną, a oczy
pozbawione wyrazu, nie łudziłam się więc, że zrobił to z
troski. Nie, on po prostu wiedział, że tak rozchwiana, podniecona i
zakręcona jednocześnie do niczego mu się nie przydam, a przecież
nie zabrał mnie tu tylko po to, bym mogła podziwiać widoki. Nie
liczyłam na to, że nachyli się w moją stronę i spyta, czy
wszystko w porządku, choć serce mi drgnęło, gdy poruszył się w
taki sposób, że faktycznie mogłabym to sobie ubzdurać. Nie wiem,
co chodziło mu po głowie, bo nie wytrzymał mojego spojrzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Też pamiętasz to miejsce</i>
– pomyślałam cicho, nie wiedząc, czy w ogóle mnie słuchał. –
<i><span style="font-weight: normal;">Więc na pewno pamiętasz moją
reakcję.</span></i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie skomentował. Nie dał po sobie
poznać, by to zrobiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Być może nie
zrobiło. Ale to i lepiej, bo mogłam liczyć na to, że nie trzymał
w pamięci wspomnienia moich maślanych oczu. Wtedy myślałam, że
to zwykły sen, przyglądałam mu się z uwielbieniem zupełnie
bezkarnie, myśląc, że początkowo mnie nie zauważył. Chociaż
może i jednak coś w tym było – nie widział mnie, bo nie
spodziewał się, że ktoś mógł wejść w jego sen?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. I czy to był mój sen
czy jego? Zdawać by się mogło, że mój, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, musiał być mój. Jakimkolwiek
wrednym dziadem nie byłby los, tego akurat mi nie odbierze. A jeśli
spróbuje...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pozwoliłam, by Mark poprowadził
mnie dalej. Nie musiał włożyć w to wiele siły, bo wystarczyło,
że tylko lekko mnie nacisnął, a zaraz ruszyłam we wskazane
miejsce, spuszczając nisko łeb. Węszyłam, tropiłam... szukałam
ścieżki <i>vurda</i>, która podpowiedziałaby mi, gdzie konkretnie
zmierzamy, ale wydawało mi się, że mrocznej energii jest tu tak
wiele, że nie potrafiłam rozpoznać, z której strony płynie jej
najwięcej. Ciekawiło mnie, czy ktokolwiek prócz czarnego półdemona
i wyverna byłby w stanie tutaj wytrzymać? Nawet jeśli to miejsce
nie było jeszcze anomalią – skupiskiem <i>vurda</i> – to
niewiele mu do tego brakowało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Minęliśmy prostokątny betonowy
plac, nad którym rozciągały się wyjątkowo brzydkie wiaty z
blachy falistej, dziurawej od powoli pożerającej ją rdzy. I tak
dziw, że wytrzymała tyle lat... Rosło tam sporo niedużych
krzaczków i nieco jagodowych krzewinek, ale zbieranie owoców było
ostatnim, na co miałam ochotę. Okazało się, że Mark poprowadził
mnie do największego z budynków – wielkiej hali wysokiej na dwie
kondygnacje. Była otynkowana, ciężko mi więc było powiedzieć,
czy wzniesiono ją z cegły, jak mniejsze, które mijaliśmy
wcześniej, ale całkiem możliwe, że to był twór z nieco innego
okresu czasu, bo różnił się konstrukcją od pozostałych. Pewnie
był nowszy, bo nie miał zaokrąglonego dachu, lecz zupełnie
płaski. Obecnie wyrastało z niego kilka chyboczących się na
wietrze brzózek, dzielnie trzymających się korzonkami każdej
najmniejszej szczeliny. Wielodzielne okna o prostokątnych szybkach
były naprawdę ogromne, ale tak brudne, że nie byłam w stanie
dojrzeć przez nie, co mogło znajdować się w środku, choć
próbowałam. Niemiec krótkim gestem wskazał mi podwójne, metalowe
drzwi, na których korodowała nieczytelna już tablica, kiedyś może
oznaczająca przeznaczenie obiektu lub ostrzegająca nieupoważnionych
przed wchodzeniem do środka. Weszłam po kilku niskich, betonowych
schodkach i powąchałam ją ostrożnie, ale oczywiście nic mi to
nie dało. Po prawie stu latach nie mógł ostać się żaden zapach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co to za miejsce?</i> –
spytałam z ciekawością. Trąciłam łapą drzwi, lecz albo były
zamknięte na amen, albo miały tak zardzewiałe zawiasy, że nawet
nie zamierzały drgnąć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obleciał mnie strach, gdy nie
doczekałam się odpowiedzi. Obejrzałam się przez grzbiet i
zastałam naprawdę przedziwny widok.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark stał parę metrów ode mnie, w
miejscu, w którym go zostawiłam, i patrzył w zasyfione okna
budynku z nieodgadnionym wyrazem twarzy. O tym, że był przerażony,
przekonywały mnie jednak jego podejrzana bladość i kurczowo
zaciśnięte na pasie pochwy z mieczem palce. Facet wyglądał tak,
jakby miał zaraz zemdleć lub uciec z krzykiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę nie wiedziałam, co z nim
zrobić. Czy mogłam przeszkadzać? Czy warto było go wyrwać z tego
dziwnego stanu, czy lepiej jednak się nie zbliżać i pozwolić, by
otrząsnął się sam?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mark?</i> – spróbowałam
nieśmiało. Nie doczekawszy się żadnej reakcji, zadrobiłam
niepewnie w miejscu i rozejrzałam się głupio, szukając
jakiejkolwiek pomocy, ale, co chyba oczywiste, nie znalazłam jej. Bo
niby jak? Co mi tu mogło pomóc? Ptaki kłócące się w koronach
drzew?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Upierdliwy głos w myślach
podpowiedział zaraz, że nie powinnam zabierać się za pomaganie
innym, skoro nie potrafiłam pomóc samej sobie, ale zaraz sprzedałam
mu takiego kopa w dupsko, że jeśli nie wyleciał z mojej głowy na
zbity ryj, to uznam to za cud.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mark!</i> – zawołałam
głośniej. Jakiś grymas przemknął mu przez twarz, ale efektem
było jedynie to, że jęknął i zmęczonym gestem pomasował czoło,
zaciskając powieki tak mocno, że aż się skrzywił, jak przy
poważnym ataku bólu głowy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, co mogłabym
jeszcze zrobić. Wiedziałam, co chciałam – podejść tam i go
przytulić, dokładnie tak, jak wcześniej chciałam, by zrobił to
on – ale nie straciłam jeszcze zdrowego rozsądku na tyle, by nie
zdawać sobie sprawy, jak byłoby to niestosowne. Zrobiłam kilka
kroków w jego stronę, kładąc uszy płasko na łbie, ale
zatrzymałam się jakieś dwa metry od niego, bojąc się podejść
jeszcze bliżej. Wspomnienie noża na gardle było dość... hm,
powiedzmy, że żywe. Wątpiłam, by akurat teraz był na mnie
wściekły, nie takie emocje od niego biły, ale ta dłoń w okolicy
rękojeści miecza wystarczająco mnie niepokoiła, bym wolała
przycupnąć sobie nieco poza zasięgiem jego zamachu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Hej, Mark!</i> – Podjęłam
jeszcze jedną próbę. Zaskomlałam cicho i usiadłam, owijając
łapy ogonem. Brakowało mi pomysłu, co jeszcze mogłabym zrobić.
Spróbowałam nawet przemienić się w człowieka, ale choć bardzo
się starałam, nie byłam w stanie tego zrobić. Niby wielu godzin
jeszcze brakowało do chwili, gdy księżyc przejmie władzę nad
wszystkimi wilkołakami, ale ja już nie mogłam zmusić własnego
ciała do posłuszeństwa. Domyślałam się, że to <i>vurd</i> tak
na mnie działał, ale i tak wprawiło mnie to w złość i coś na
kształt niepokoju. Nikt nie lubi świadomości, że pojawił się
kolejny czynnik, który sprawuje nad twoimi członkami znacznie
większą władzę, niż ktokolwiek by się spodziewał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna wreszcie się poruszył.
Uniósł głowę do nieba, zaczerpnął głęboko powietrza i
wypuścił je bardzo powoli. Sama nieraz tak robiłam, gdy miałam
problemy z uspokojeniem się. Przez chwilę wydawał mi się jakiś
taki... jednocześnie starszy i młodszy jednocześnie. Rysy mu
stwardniały, zmarszczki pogłębiły się, w półotwartych oczach
pojawiło się coś przedwiecznego, poważnego i niezmierzonego...
ale wydał mi się też zwyczajnie bezbronny. Cokolwiek działo się
w jego głowie, musiało być tak przerażające, że nawet gościa,
który na pewno miał grubo ponad cztery tysiące lat, doprowadziło
do stanu, w którym dłonie trzęsły się tak bardzo, że odpalenie
papierosa stało się dla niego prawie niemożliwe. Płomyk wylądował
na bibułce dopiero za trzecim razem. Aż się skuliłam i znowu
bezradnie zaskamlałam, gdy to wszystko obserwowałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przejmowałam się jego bólem tak,
jakby był moim własnym... Szlag, to chyba było więcej niż
szczeniackie zauroczenie. Coś zakłuło mnie w piersi, w gardle
narastał mi skowyt – ja czułam się tak samo paskudnie, jak gdy
odbierałam podobne emocje ze strony Ladona. Nie istniał żaden
powód, dla którego mogłaby wytworzyć się między nami taka więź,
ba! Prawdopodobnie nie istniał nawet sposób na to, by ją stworzyć!
A jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mark...</i> – Mój myślowy
głos brzmiał bardzo słabo, ale to było jedyne, co mogłam zrobić.
Uniosłam łapę, jakbym nieświadomie pragnęła go nią szturchnąć,
ale opanowałam się w porę. Umrzeć w męczarniach jeszcze nie
planowałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Już – warknął wreszcie.
Potrząsnął ze wściekłością głową, gdy głos mu zadrżał. –
Już, dziewczyno – poprawił się znacznie głośniej i pewniej. –
Idziemy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Milczałam. Obserwowałam.
Czekałam... ale on nie sprawiał wrażenia takiego, co to chętnie
by myśl rozwinął. Albo chociaż zdradził, co się z nim, do licha
ciężkiego, działo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co? – wycedził, posyłając
mi wściekłe spojrzenie. Było tak sztuczne, że nie poczułam nawet
najmniejszej iskry lęku. Ani potrzeby, by prześledzić trasę jego
dłoni, sięgającej po miecz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nic </i>– szepnęłam,
uciekając wzrokiem. – <i>Po prostu... Traumatyczne wspomnienia?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Myślałam, że nigdy nie odpowie.
Niemal się wycofałam, tak długo się we mnie wpatrywał. Po
palcach jego dłoni tańczyły wielobarwne płomyki, hipnotyzując
mnie i przerażając jednocześnie. Wystarczyłoby, żeby jeden
posłał w moją stronę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Można to tak nazwać –
odpowiedział wreszcie. Znowu wydał mi się stary. Stary i tak
bardzo zmęczony... – Nie masz pojęcia, jak traumatyczne,
dziewczynko – dodał znacznie ciszej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mieściło mi się to w głowie.
Traumatyczne... znaczy że coś musiało się tutaj stać. Coś, co
było w stanie wprowadzić go w taki stan! Najpotężniejszego
wyverna obu światów, jeśli się nie mylę! Niby jak...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie dodał nic więcej. A
jednak ta myśl pojawiła się we mnie nagle i nie dała się
odpędzić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co oni ci tutaj zrobili?</i>
– spytałam, choć dobrze wiedziałam, że nie powinnam. – <i>I
jakim cudem, skoro...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie chcesz tego wiedzieć –
warknął przez zaciśnięte zęby. – Uwierz, nie chcesz. Ciężko
byłoby ci żyć, gdybyś nie mogła już nigdy więcej zasnąć ze
strachu, że zobaczysz to w snach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ty widzisz to w snach?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Parę ciągnących się w
nieskończoność sekund zastanawiał się nad odpowiedzią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Poniekąd – przyznał
wreszcie. Wymruczał jeszcze coś po niemiecku, na tyle
skomplikowanego, że nawet całkiem nieźle znając ten język nie
zdołałam zrozumieć sensu. Nie byłam lingwistyczną mistrzynią,
co uświadomiłam sobie w tej chwili szczególnie dobitnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czy mogę spytać, co to
takiego?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie spodziewałam się, że nagle
krzyknie i uderzy pięścią w ścianę budynku. Skuliłam się i
przypadłam do ziemi, strach niemal mnie sparaliżował, lecz Niemiec
nie odwrócił się w moją stronę. Tynk znaczyło pęknięcie i
zacieki jego krwi, a także rozległy ślad sadzy. Na szczęście
beton nie zajmował się ogniem ot tak.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chcesz? – Gwałtownie odwrócił
się w moją stronę. – Oczywiście, że chcesz. Czy jesteś aż
tak głupia, by dobrowolnie się na to narażać?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jakoś nie umiałam się na niego o
to zezłościć. Po prostu czekałam, cierpliwa jak nigdy. I...
spokojna. Zabawne, że jeszcze przed chwilą to on musiał uspokajać
mnie. Mimo wszystko jednak wyprostowałam się jak w zwolnionym
tempie, uważając tak, jakbym znalazła się oko w oko z
niebezpiecznym drapieżnikiem, który mógł zaatakować mnie w
każdej chwili. Nie mogłam go prowokować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Masz mnie za tak słabą?</i>
– spytałam cicho, zaskakując samą siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co? – Zmarszczył bezradnie
brwi. Nie tego się spodziewał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czy masz mnie za tak słabą,
że nie udźwignęłabym prawdy? </i>– powtórzyłam. Wargi same mi
się uniosły, ukazując koniuszki kłów. – <i>Jestem czarnym
półdemonem. Jestem... po prostu sobą. Nie masz pojęcia, ile
jestem w stanie znieść.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I z jakiegoś powodu czułam, że te
słowa są prawdą. Jak rany, tyle czasu blokowałam sobie dostęp do
tego, co niebezpieczne i budzące lęk. Odwodziłam się od myślenia
o takich sprawach... nie rozumiejąc, że jestem o wiele silniejsza,
niż sama podejrzewam. Nie rozumiejąc, że jestem w stanie to
wszystko znieść, bo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo z jakiegoś powodu wydaje mi się,
że wcale nie spotkało mnie jeszcze to, co najgorsze.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam cię za słabą. – Oczy mu
błysnęły. Nawet nie wiem kiedy w jego dłoniach znalazł się
miecz, lecz nie miałam poczucia, by chciał mnie nim zaatakować. On
traktował go jak talizman, którego sam widok mógł przynieść
choć częściowy spokój. – Na Stworzyciela, dziewczyno, masz
szesnaście lat. Wiem, czym jesteś, ale nie masz najbledszego
pojęcia o tym, co czai się na dnie światów...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc może po prostu mi o
tym opowiedz.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uparta – wycedził i splunął
z pogardą. Jego plwocina zapaliła się na fioletowo i odruchowo
prześledziłam wzrokiem cały jej lot. – Chcesz wiedzieć? Proszę
bardzo. Tylko nie miej do mnie potem pretensji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie spodziewałam się, że do mnie
doskoczy. Nie zdążyłam się odsunąć, zacisnął mi więc dłoń
na luźnej skórze na karku. Jako wilk z pewnością musiałam ważyć
więcej niż on jako człowiek, a i tak jakimś cudem zdołał mnie
podnieść i popchnąć w stronę drzwi tak gwałtownie, że mało
brakowało, a bym się przewróciła. Metalowe wrota otworzyły się
bez wysiłku, gdy szybkim, niecierpliwym gestem wyrysował na nich
skomplikowany symbol. Dopiero po chwili zorientowałam się, że
wykorzystał do tego krew z obtartych do żywego mięsa kostek
pięści, którą wcześniej przyłożył w ścianę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No, dalej! – Zapraszającym
gestem wskazał mi cuchnące pleśnią wnętrze. – Właź! Sama
tego chciałaś. Wchodź i słuchaj, skoroś taka odważna!</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-45222862633611364632023-01-26T07:50:00.004-08:002023-01-26T07:50:57.059-08:00Rozdział 57<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ostatnie dni przed wycieczką z
Markiem przypominały koszmar senny lub czeską komedię, w której
kompletnie nikt nie miał najbledszego pojęcia, o co chodzi, ale w
razie czego śmiał się w niektórych momentach, mając nadzieję,
że może udaje mu się trafiać w odpowiednie. Chodziłam jak
struta, zamartwiałam się za wszystkie czasy i histeryzowałam na
całego. Doskonale wiem, że jeśli chodzi o usposobienie, do
optymizmu mi cholernie daleko, już od dawna utożsamiam się raczej
z obsesyjnym katastrofikiem, ale to już była przesada nawet jak na
mnie. Przeważnie, gdy choć odrobinę się zestresuję, uciekam w
sen, teraz jednak moje standardowe przymknięcie oczek na kilkanaście
godzin okazało się zwyczajnie niemożliwe. Nosiło mnie, chodziłam
w tę i z powrotem. Szlag, wysprzątałam całe mieszkanie na błysk
tak, że na stówę przeszłoby celująco najbardziej czepialski test
białej rękawiczki, na jaki ktokolwiek mógł wpaść.
Uporządkowałam książki na regałach, kurze starłam chyba sześć
razy, umyłam nawet podłogi i okna. Pierwszy raz w życiu.
Ugotowałam dwudaniowy obiad i z nerwów zjadłam wszystko, zanim
Ladon zdążył wrócić z dziennej zmiany. Zamówiłam podwójną
pizzę, w efekcie więc mógł pochrupać sobie skórki przed snem,
bo tyle mu zostało. Jak na złość – gdy zgłosiłam się do
łazienkowej wagi z zapytaniem, czy te napady wilczego apetytu
cokolwiek dały, jasno dała mi do zrozumienia, że nie mam na co
liczyć. Brakowało tylko, by na wyświetlaczu, zamiast mojego
standardowego 44,5, wyświetlił się środkowy palec.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Próbowałam odstresować się na
przeróżne sposoby, ale podchodziło mi tylko słuchanie muzyki
godzinami i układanie puzzli, a te zajęcia dawały wprost doskonałe
pole do popisu hasającej luźno wyobraźni. Robiłam wszystko, by
nie zapuszczała się w miejsca, w które bardzo nie chciałam, by
się wybierała, ale weź to to zawróć, jak już się rozpędzi. W
swoich wyobrażeniach, obowiązkowo najczarniejszych z czarnych, by
jak najlepiej pasowały mi do koloru futra, zdechłam na wspaniałej
misji na czterdzieści sześć sposobów, zanim na dobre się
rozpoczęła, nic więc dziwnego, że gdy nastał ten konkretny
dzień, miałam ochotę zgłosić wolne na żądanie. Jedynym, co
mnie powstrzymywało, było wspomnienie wilczego spotkania z
poprzedniej nocy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powiedzieć, że było drętwo, to
jak nic nie powiedzieć. Wszyscy aż się trzęśli z nerwów, lecz
solidarnie starali się z całych sił tego po sobie nie okazywać,
zupełnie jakby miało to sprawić, że stracą cały swój majestat
w moich oczach. O ile w ogóle jakikolwiek mieli... Dziury w plecach
wypalały mi zatroskane spojrzenia, myśli aż kipiały kolejną
porcją niezbyt zachęcających „a co, jeśli...?”, których i
tak dostarczałam sobie aż nadto samodzielnie. Jedynie Luna wciąż
łypała na mnie z pewnej odległości, aż paląc się z zazdrości.
Nie ubrała żadnej ze swoich obiekcji w słowa, dzięki czemu
uniknęła wiszącej w powietrzu awantury, ale jej emocje pozostawały
jasne dla wszystkich: nie rozumiała, dlaczego na misję wybrano
właśnie mnie. W jej oczach byłam słaba, nieudolna i po prostu się
do tego nie nadawałam. Byłam dokładnie tym, o co siebie samą
jeszcze rok temu niezachwianie podejrzewałam: drobniutkim, maleńkim,
chuderlawym czarnym wilczkiem, który nie powinien nawet biegać za
szybko, by nie połamać sobie przypadkiem patykowatych łapek. Byłam
kwintesencją tego, czym żaden szanujący się wilkołak być nie
chciał: kimś, kto potrzebował opieki, protekcji silniejszych
członków stada, by jakoś dawać sobie radę, i cudzej ślepoty,
żeby nie odstawać zbytnio od reszty, bo bez tego nie można się
było nawet łudzić, że będzie z nim w miarę dobrze. Luna nie
pojmowała, jak to możliwe, że zajmowałam tę pozycję – jak to
się stało, że ze swoimi niezbyt zachwycającymi predyspozycjami
stanowiłam niejako jej przywódczynię. Nie umiała się pogodzić z
samą koniecznością oddawania mi szacunku, a co dopiero z myślą,
że ktoś taki, jak przedwieczny wyvern, wybrał mnie sobie na
towarzyszkę w niewykonalnym z naszego punktu widzenia zadaniu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie podobało mi się to... ale nie
tylko z tego względu, że minęło już trochę czasu, odkąd
ostatni raz miałam siebie za kompletnego nieudacznika. Ostatni rok
wiele mnie nauczył, między innymi tego, że nawet nie posiadając
odpowiednich warunków fizycznych, mogę liczyć się w sforze na
tyle, by zajmować miejsce po lewej stronie Alfy. Tak, w ciągu
ostatnich miesięcy nauczyłam się o sobie tyle, by zacząć darzyć
siebie szacunkiem. Może nie uwielbiać, bo w końcu nadal siedziała
we mnie szesnastolatka, ale już nie widzieć w sobie jedynie tego,
co najgorsze. Rozumiałam, że istnieją sytuacje, w których to
właśnie ja jestem najlepszym możliwym wyborem. Bo to raz takich
doświadczyłam? Coś musiało jednak we mnie być, skoro
prawdopodobnie najpotężniejszy wyvern obu światów ciągnął na
wycieczkę właśnie mnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rozumiem poniekąd, że Luna uważa
mnie za taką, za jaką miałam siebie kiedyś, choć się z nią nie
zgadzam, ale mój niepokój wzbudziło coś zupełnie innego. No bo
skąd ona mogła to wiedzieć? Skąd mogła wiedzieć, że się nie
nadaję?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, powiecie pewnie teraz, że
każdy narcyz wie, że jest najlepszy, a ona, jako prawdopodobnie
taka osoba, chętnie widziałaby się na moim miejscu... ale tu nie
chodziło tylko o to, co do tego miałam całkowitą pewność. Nie
rozumiałam, czym konkretnie jest to coś, co wciąż pojawiało się
w jej myślach, ale ginęło pod warstwą tych bardziej wyrazistych
na tyle, że nie umiałam go nazwać. Nie chciałam grzebać
dziewczynie w głowie bardziej niż wypadało, dobrze wiedziałam, że
tak nie wolno robić, ale... intrygowało mnie to. Luna nie
zachowywała się jak typowa Ugryziona – jak ktoś, kto dopiero
zaczyna raczkować w magicznym świecie, o którym nie miał do tej
pory najbledszego pojęcia. Gdybym miała zgadywać, powiedziałabym,
że ona musiała wiedzieć o nas już dużo wcześniej... i to
więcej, niż skłonna byłaby kiedykolwiek przyznać. Pech jednak
chciał, że nie wszyscy zgadzali się ze mną co do tego, że
należałoby ją przycisnąć. Owszem, było kilku takich, którzy
poświęcali jej nieco za dużo uwagi, by mogło to zostać uznane za
naturalne, ale nawet oni nie robili pierwszego kroku, wiedząc
dobrze, jaki stosunek ma do tego Quills. A stosunek Quillsa aż
krzyczał z daleka: „nie dzisiaj, jeden problem na raz”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i tak właśnie upłynęła nam
ta noc. Na spekulacjach, domysłach, unikaniu rozmów na poważne
tematy i wzajemnej niechęci do zadawania trudnych pytań. Nikomu nie
podobało się, że wyruszam na imprezę z obcym facetem całkowicie
sama, bez wsparcia stada. Byliśmy watahą, praktycznie nie
istnieliśmy osobno, to nie było więc naturalne – rozdzielać się
w takiej chwili? Zawsze byliśmy razem, gdy wszystko się sypało,
więc dlaczego teraz wyrywano mnie z tego wspólnego organizmu? Niby
każdy to rozumiał, ale rozumieć a zgadzać się to dwie zupełnie
różne sprawy. Ladon kompletnie nie potrafił skupić się na tym,
co myśleliśmy i robiliśmy, przez całą noc kręcił się w kółko
jak drapieżnik zamknięty w ciasnej klatce i wydeptywał dziurę w
trawniku, powarkując z lekko uniesionymi wargami i zjeżoną
sierścią na grzbiecie. Myśli osłaniał równie skutecznie, jak w
czasach, w których obserwował nas z daleka – nawet ja nie
potrafiłam nic z niego wyczytać. Był jak obcy, jak prawdziwy wilk,
którego rozumieć mogliśmy jedynie po mowie ciała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To w sumie zabawne, że każdy
Pełnokrwisty wilkołak odruchowo wykazuje typową dla prawdziwych
wilków mowę ciała, ale odczytywanie jej przychodzi nam stosunkowo
trudno... Być może przez to, że siedząc sobie nawzajem w głowach
nie poświęcamy innym kwestiom wystarczającej uwagi. Czy tylko mi
się wydaje, że tak nie powinno być? W sumie nie wiem, czym niby
może to na dłuższą metę grozić, ale... dlaczego by nie nacisnąć
na Alfę, by zacząć się tego uczyć, gdy to wszystko wreszcie się
skończy i będziemy mieć więcej czasu?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O ile faktycznie się skończy, a ja
dotrwam do napisów w jednym kawałku i nieprzysmażona.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzień, w którym czekała mnie
godzina zero, przywitałam koszmarnym kacem psychicznym, bólem
całego ciała i setką myśli samobójczych, których nie
powstydziłaby się nawet niepoprawnie rozszczebiotana Gabrysia. A
wiem, co mówię – na nogi postawił mnie telefon, który
zapomniałam wyciszyć na noc, a nieopatrznie odebrane połączenie
od emosi zajęło mnie na najbliższe dwie godziny. Nie wiem,
dlaczego nie mogła po prostu ruszyć tego swojego emo-tyłka i do
mnie przyjść, skoro aż tak chciało jej się ze mną gadać, ale
nie wnikałam, a właściwie to byłam jej wręcz wdzięczna za to,
że się odezwała. Za tysięcznym razem, gdy zapewniałam ją, że
wszystko będzie w porządku i że to wcale nie taka ekscytująca,
mroczno-romantyczna historia, jak jej się wydaje, niemal sama
zaczęłam w to wierzyć. I miałam zdecydowanie mniej czasu na
własny fatalizm, gdy musiałam leczyć z niego przyjaciółkę,
oscylującą gdzieś pomiędzy atakiem paniki a niezdrową fascynacją
tematem. Serio – w jednej chwili zaczynała chlipać, że tak się
o mnie martwi, a w następnej błagała, bym zrobiła jej jakieś
zdjęcia i notatki... Cała Gabrysia. Jak źle o mnie świadczy, że
serio zaczynam ją za to uwielbiać, choć jeszcze parę miesięcy
temu niechybnie utopiłabym ją za to w kiblu? Pojęcia nie mam.
Zamiast rozłączyć się, udając zanik zasięgu, i dodać ją do
blokowanych na dwadzieścia cztery godziny, pozwoliłam jej się
wygadać i odszukałam w biurku nową kartę pamięci do telefonu i
powerbanka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, zrobię jej te cholerne
zdjęcia, niech ma. Kurde.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Największy problem nie leżał
wcale w moim strachu i zżerającym mnie stresie. O nie – najwięcej
zajmował mnie fakt, że dzisiaj pełnia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czułam się koszmarnie. Zwykle bywa
to różnie, dokładnie tak jak z okresem – raz jest lepiej, raz
gorzej, ale ogólnie da się rozpoznać, kiedy się diabelstwo
zbliża. Tym razem było definitywnie gorzej. Do szału doprowadzał
mnie każdy najdrobniejszy szelest. Zęby mi się wyostrzały, a w
gardle narastał warkot, ilekroć dobiegły mnie odgłosy imprezy
urodzinowej u sąsiadów zza ściany, a gdy jeszcze dodatkowo okazało
się, że któryś z gości przyniósł ze sobą niemowlaka, który
około godziny dwunastej w południe zajął się pełnowymiarowym
pruciem pyska, aż się trzęsłam, wstrzymując przemianę ostatkiem
sił. Pakowałam się drżącymi rękami, choć tak mnie kłuło we
wszystkich stawach, że ledwo ruszałam palcami. Co rusz łapałam
się na tym, że zerkam niespokojnie w stronę irytująco pogodnego
nieba, choć wiedziałam, że sporo czasu jeszcze upłynie, zanim
zobaczę na nim księżyc w pełni. Zresztą nawet jeśli bym go
dostrzegła, nie musiałabym przemieniać się wcześniej niż przed
dwudziestą drugą, bo z jakiegoś nieznanego mi powodu tak to zawsze
działało, ale i tak sama świadomość, że to dzisiaj... No nie
mogłam wytrzymać. Fakt, że nie będę mogła spędzić tego dnia
ze swoją watahą, dodatkowo wszystko komplikował. Miałam nadzieję,
że gdziekolwiek pójdziemy, zdołam po przemianie nawiązać ze
sforą telepatyczny kontakt, bo jak nie, byłaby to pierwsza pełnia,
odkąd należę do stada, podczas której byłabym sama we własnej
głowie. Kuszące i przerażające jednocześnie, aż sama nie wiem,
co bardziej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy wybiła godzina trzynasta,
miałam ochotę udawać, że wcale nie ma mnie w domu, ale stojący
pod blokiem charakterystyczny land rover zbyt mocno podgryzał mnie w
sumienie, żebym długo w tym przekonaniu wytrwała. Zaciskając
zęby, by nie przeklinać zbyt głośno, zgarnęłam swoją torbę i
wyszłam z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na cztery spusty.
Byłam niemal pewna, że Ladon wcale nie przyjdzie tutaj po pracy,
tylko będzie kręcił się po mieście, nie mogąc znaleźć sobie
sensownego zajęcia. I wcale mu się nie dziwiłam – mnie samą
szlag by trafił, gdyby to moja siostrzyczka miał wyruszyć na
zabawę, z której całkiem możliwe, że nie wróci w stanie
nienaruszonym. Brzmiało to koszmarnie, a wyglądało jeszcze gorzej,
gdy wsiadłam Markowi do samochodu tak spięta, że pas
bezpieczeństwa zdołałam zapiąć dopiero za szóstym razem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic nie mów – syknęłam,
odczuwając niemal fizycznie ilość cisnących mu się na usta
złośliwości. W sumie miałabym za swoje – ja niczego mu nie
oszczędzałam, więc gdyby teraz postanowił mi dosrać, bylibyśmy
pewnie kwita...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale nie próbował. Skrzywił się
lekko, jakby jedynie cudem wstrzymywał szeroki uśmiech przed
ukazaniem ostrych zębów w pełnej krasie, i burknął:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam nadzieję, że wzięłaś
coś do jedzenia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A wyobrażasz sobie mnie bez
czegoś do jedzenia? – prychnęłam z przekąsem. Wcisnęłam
dłonie między uda, by choć odrobinę zamaskować, jak mi chodziły.
Aż mi się rzygać zachciało, gdy samochód zakołysał się na
nierównościach w drodze, ale nie wiedziałam, czy chodziło o
podgryzający mnie strach, czy faktycznie winne były temu dziury w
wylanej betonem dróżce, w której wielkie auto mieściło się
jedynie za sprawą jakiegoś bliżej niewyjaśnionego cudu. Gałęzie
niepokojąco nachylających się w naszą stronę, zupełnie łysych
o tej porze roku mirabelek z przyprawiającym o ciarki dźwiękiem
przejechały po karoserii, z pewnością zostawiając kilka głębokich
rys. Mark zaklął pod nosem w języku, którego za nic nie
potrafiłam rozpoznać, wiedziałam jedynie, że nie mógł to być
jego rzekomo ojczysty niemiecki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ile nam to zajmie? – spytałam
nieśmiało, gdy wyjeżdżaliśmy z osiedla. Gdy włączyliśmy się
do ruchu na ruchliwej dwupasmówce, poczułam ostatecznie, że
wyszłam daleko poza swoją strefę komfortu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem – odpowiedział
mężczyzna z prostotą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Aha... – przeciągnęłam,
mając nadzieję, że jakoś tę odpowiedź rozwinie, ale albo nie
załapał aluzji, albo po prostu nie miał mi nic więcej do
powiedzenia. Dodałam po krótkiej chwili: – Nie podoba mi się to.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Martwiłbym się o twoje zdrowie
psychiczne, gdyby było inaczej – burknął. – Jest coś, co
chciałabyś jeszcze wiedzieć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odrobinę mnie to zaskoczyło. Czy
to było ubrane w inne słowa „pytaj, o cokolwiek zechcesz, a ja ci
wszystko wytłumaczę”, czy tylko mi się wydawało? Szlag, może
faktycznie miałam na tej misji umrzeć w widowiskowy sposób, skoro
był dla mnie niemal miły...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet nie wiedziałabym, od
czego zacząć – wydukałam, w razie czego skupiając się na
krajobrazie migającym za oknem. Jak na złość, dzień był
irytująco wręcz doskonały, za nic nie zamierzając odzwierciedlać
mojego pogrzebowego nastroju. Słoneczko przypiekało radośnie, a
nieliczne ostałe jeszcze na gałęziach liście złociły się w nim
kusząco jak miniaturowe plamy ognia. Soczyście błękitnego nieba
nie bezcześciła nawet jedna chmurka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No dobra. – Wyvern znowu się
skrzywił, tym razem pewnie z niesmakiem dla mojej głupoty. – W
takim razie na sam początek zasady.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Brzmi bosko. – Nie, nie mogłam
się powstrzymać, ale wciąż miałam odwagę tylko na przyglądanie
się odbiciu jego profilu w lusterku bocznym. Zupełnie jakby miał
mi ukręcić łeb przy samych kolanach, gdybym się na niego
obejrzała.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Skoro tak ci się podoba, to
polecam, byś dobrze słuchała – warknął bez przestoju, ot tak
przechodząc nad moimi dosrywkami do porządku dziennego. A pomyśleć,
że samym wzrokiem powinien mnie za to zamienić w skwarka. –
Wykonujesz moje polecenia. Skupiasz się na tym, co do ciebie mówię.
Robisz to, na co ci pozwolę. Żadnej samowolki, żadnego oddalania
się bez mojej zgody, żadnego podejmowania się jakichkolwiek
działań, dopóki wyraźnie nie powiem, że ci wolno, choćby to
miała być przerwa na siku. Rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z grubsza. – Tak, zdechłabym
na jakąś wyjątkowo paskudną chorobę, gdybym sobie darowała. –
Naprawdę musimy się bawić w panów i niewolników? Wiem przecież,
że cokolwiek tam siedzi, ty znasz się na tym lepiej, ta cała
szopka jest potrzebna jak kolejne dofinansowanie telewizji
publicznej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I tu się mylisz. – Tym razem
lekko się uśmiechnął. Osobowość mnoga jak nic, przed chwilą
przecież chciał mnie uwędzić... – Problem w tym, że tam, gdzie
pojedziemy, nic nie jest takie, jak przywykłaś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No przecież wiem. –
Szczeniacko wywróciłam oczami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie wiesz. Miejsce, w które
się wybieramy, to poniemiecka baza wojskowa. Nazywano ją
„<i>Stossgebet 71</i>”.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trybiki w mojej głowie poruszyły
się błyskawicznie, zwłaszcza że ta nazwa z niewiadomych przyczyn
zamieniła moją krew w rtęć. Przeszedł mnie ognisty dreszcz,
drobne włoski porastające przedramiona i kark stanęły mi dęba.
Przesunęłam językiem po ostrych kłach, przymknęłam oczy,
błagając o spokój. Nie mogłam się przemienić tutaj – na
fotelu pasażera w jadącym samochodzie. Strach pomyśleć, jakie by
to miało konsekwencje, bo pewna jestem, że nie tylko na wypadku
drogowym by się skończyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Stossgebet</i>... –
powtórzyłam, ostrożnie smakując to słowo. – To znaczy... To
coś z modlitwą?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przetłumaczyłbym to jako
„szybka modlitwa” – wyjaśnił Niemiec powoli. Teraz już nie
rozkoszował się moją niewiedzą i brawurą, jak przed momentem.
Jego nagła, stalowa powaga kazała mi się uspokoić i mieć na
baczności. – Ostatnia, jaką zdołasz zmówić przed śmiercią,
wilczyco.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Serce ciężko pompowało rtęć,
wszystkie naczynia krwionośne paliły mnie żywym ogniem.
Wzdrygnęłam się, jęknęłam, przyłożyłam dłonie do nagle
rozbolałej głowy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zatrzymaj się! – rozkazałam
stanowczo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern spojrzał na mnie kątem oka,
marszcząc brwi. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale krzyknęłam
na niego, nie czekając na to, co padnie z jego ust:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zjechał na pobocze, potężny
silnik zamruczał na zredukowanym biegu. Trzasnął mechanizm pasa
bezpieczeństwa, drzwi o mało nie wyleciały z zawiasów, gdy
pchnęłam je o wiele mocniej, niż wypadało. Wyskoczyłam na
zewnątrz, uklękłam, przyłożyłam palce do ziemi. Sama nie
wiedziałam, czy zaraz zwymiotuję, czy przemienię się w wilka tu i
teraz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bestia kotłowała się we mnie,
szarpała kraty swojego więzienia. Zmuszała, bym wypuściła ją na
zewnątrz – natychmiast, w tej chwili! Warknęłam gardłowo, z
głębi piersi, szczerząc zęby. Spokój, wilczyco. Spokój...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet mój głos rozsądku brzmiał
jak Mark.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byliśmy już poza miastem. Moje
osiedle znajduje się na samych obrzeżach, nic więc dziwnego, że
ledwie paru minut potrzebowaliśmy, by ostatnie zabudowania ustąpiły
miejsca sosnowemu laskowi, jednemu z tych, które otaczają moje
ziemie szczelnym kołem. Droga była wąska, raczej rzadko
uczęszczana, a wysokie drzewa o wysmukłych pniach pięły się
wysoko po obu jej stronach, sięgając do pogodnego nieba. W czasie,
gdy klęczałam na soczyście zielonym mchu, zaciskając na nim
pięści aż do bólu, minął nas tylko jeden samochód. Nawet nie
zwolnił – kierowca pewnie uznał, że dostałam nagłego ataku
choroby lokomocyjnej, czy innego nie wiadomo czego. Z pewnością nie
mógł się domyślać, że właśnie walczę ze sobą, by nie oblec
się czarną sierścią i nie puścić w gęstwinę. Nawet sztuczna
sosnowa plantacja wzywała mnie z całą swoją mocą...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie był wilkołak. Nie, nie
cierpiałam z powodu rozchwiania przed pełnią, choć i ono pewnie
dokładało nieco od siebie. To półdemon walczył, bym wypuściła
go na zewnątrz. Ta nazwa, to jedno krótkie słowo i ton, którym
Niemiec je wypowiedział... Poruszyło to we mnie kolejną ukrytą
strunę, z której istnienia nie zdawałam sobie sprawy. Jeśli tak
dalej pójdzie, będzie ze mnie niezła i z całą pewnością zdrowo
pieprznięta harmonia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czułam go za sobą. Mark również
wysiadł z samochodu, choć umknął mi moment, w którym dokładnie
to zrobił. Równie dobrze mógł wyskoczyć na zewnątrz
równocześnie ze mną – na chwilę tak mnie zamroczyło, że z
pewnością bym tego nie zauważyła. W pewnym momencie po prostu
wyczułam za sobą jego obecność...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obecność na swój sposób kojącą.
Nie mam pojęcia, jak to robił, ani czy w ogóle zdawał sobie
sprawę z tego, że tak na mnie działa, ale jego bliskość
sprowadzała na mnie spokój. Gdy czułam bijące od niego ciepło
żywego ognia, łatwiej mi było przypomnieć sobie, jak się
oddychało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co się z tobą dzieje, wilcza
dziewczynko?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Potrząsnęłam głową na znak, że
nie ma najmniejszego sensu odpowiadać słowami, skoro i tak nie
miałam do powiedzenia nic odkrywczego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ktoś przebiegł po moim grobie
– warknęłam tylko ze znacznym opóźnieniem. – Tak się
poczułam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chodzi o tę nazwę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ty przypadkiem nie miałeś
dać mi odpowiedzi? – Obejrzałam się na niego ze złością. –
Jak na razie to ja udzielam wywiadu tobie, a nie odwrotnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ładny mi wywiad. – Prychnął
pogardliwie. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, odpalił
jednego fajka pstryknięciem palców. Bo czemu by nie? Po co marnować
okazję...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wcale mnie nie pocieszało, że
najwyraźniej również nie wiedział, co się ze mną dzieje. Ani
to, że nie widać było po nim śladu zmartwienia, raczej tę
specyficzną, nieco psychopatyczną ciekawość naukowego badacza, na
brak której tak ostatnio narzekałam. Lepiej późno niż później,
jak to mówią... Byle tylko nie odbiło mi się to czkawką.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co dalej z tą bazą wojskową?
– spytałam głucho, gdy już nabrałam jakoś z grubsza
pięćdziesięcioprocentowej pewności, że jednak nie przemienię
się w wilka. – „<i>Stossgebet 71”</i>, tak? Żartowałeś z tą
modlitwą, czy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem daleki od żartowania w
tej kwestii – oznajmił z powagą. Splunął przez lewe ramię,
jego ślina rozbłysła fioletowym płomieniem i spaliła się
całkowicie, nim dotknęła ziemi. – „<i>Stossgebet 71</i>”
powstała w 1938 roku, niemal rok przed tym, jak wybuchła wojna
Trzeciej Rzeszy z Polską i oficjalnie zaczęto okupować te tereny.
Była niewielka, marginalna wręcz, w dodatku mieściła się w
środku lasu. Miała status wojskowy, lecz traktowano ją w gruncie
rzeczy jak naukową placówkę badawczą. Władze niepokoiły się
jej sąsiedztwem, lecz nie na tyle, by podjęto jakieś kroki.
Dopiero podczas wojny zyskała swoją... renomę. – Skrzywił się
lekko, dzięki czemu nabrałam pewności, że to nie są dla niego
przyjemne wspomnienia. Od razu poczułam niezdrowe pobudzenie –
wyprostowałam się na tyle, na ile pozwalało mi obolałe ciało,
cała zamieniłam się w słuch, mając nadzieję, że doda coś
więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zamiast tego warknął:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Lepiej ci? To do samochodu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam kłapnąć na niego
zębami, powstrzymałam się w ostatnim momencie. Jeszcze by
wykorzystał mnie w roli popielniczki... Pozbierałam się na tyle,
na ile to możliwe. Wstałam z ziemi, otrzepałam kolana wygodnych
czarnych spodni z sosnowych igieł, wsłuchałam się w siebie,
testując, czy aby na pewno jestem już w stanie pokonać kilka
czekających mnie kroków bez ryzyka potknięcia się o własne nogi.
Podeszłam wreszcie nieznośnie powoli do samochodu, z zamknięciem
drzwi wahałam się jednak nieprzyzwoicie długo, dopóki Mark nie
usadowił się wygodnie na swoim miejscu i nie posłał mi spojrzenia
jasno oznajmiającego, co takiego się ze mną stanie, jeśli zaraz
nie wezmę się w garść.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę jechaliśmy w milczeniu. A
właściwie nie tyle jechaliśmy, co toczyliśmy się po spękanym,
coraz węższym asfalcie. Wcześniej, gdy zaczęłam się źle czuć,
mniejszą uwagę zwracałam na to, gdzie konkretnie się znajdujemy.
Rozumiałam, że jest to niepokojąco blisko naszego pierwszego
krateru, którego aurę już zaczynałam wyczuwać w powietrzu... i
domu moich rodziców. Absolutnie mi się to nie podobało.
Przegapiłam skręt, dzięki któremu z głównej drogi dostaliśmy
się na ten niemal zapomniany trakt, ale nie miałam wątpliwości,
że w tym ślimaczym tempie nie mogliśmy oddalić się wystarczająco
od znajomego mi lasu. Nie zdołałam się tutaj zakorzenić, nie
umiałam traktować tych ziem jako stuprocentowo swoich, jak to było
z osiedlem, na którym się wychowałam, ale sama świadomość, że
spałam tak blisko wywołującej we mnie takie reakcje bazy wojskowej
– że moi rodzice tutaj są...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygnęłam się. Roztrząsanie
nic mi nie da, prawda? Choćbym chciała, za nic nie zmienię tego
sąsiedztwa. Pozostaje mi modlić się, by nie okazało się, że
rodzice wybrali nowy adres zamieszkania nieprzypadkowo. Kurde,
wątpię, by ukrywali przede mną jeszcze coś prócz tego, że przez
całe moje życie dobrze wiedzieli, co za cholerstwo we mnie siedzi,
ale w obliczu tylu zbiegów okoliczności chyba nic dziwnego, że
chwilami w to wątpiłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam tu z nimi mieszkać. Boże,
mam szesnaście lat – nie uśmiecha mi się spędzenie ostatnich
chwil przed zbliżającą nieuchronnie dorosłością w samotności,
no ale... jak mogłabym?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Stossgebet</i>... Dobre sobie!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal nie wyjaśniłeś mi,
dlaczego mam aż tak mieć się na baczności – odezwałam się,
gdy cisza okazała się już nie do zniesienia. – Opuszczona baza
wojskowa. I co nam to daje prócz ruin w lesie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż... – Znowu przez twarz
przebiegł mu charakterystyczny grymas. – Nie wiem, jak dobrze
znasz się na historii.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli chodzi o drugą wojnę
światową, to całkiem nieźle – oznajmiłam nie bez dumy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc zapomnij o większości z
tego, co wiesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz to mnie lekko zamurowało.
Zmarszczyłam brwi, odczekałam parę sekund, by upewnić się, że
to nie żart, i wydukałam idiotycznie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Świat jest znacznie bardziej
skomplikowany niż ci się wydaje, wilcza dziewczynko. – Nie wiem,
czy zdawał sobie sprawę z tego, jak mocno zaciskał palce na
kierownicy. – Zwykli ludzie wiedzą o nim znacznie więcej, niż
kiedykolwiek mogliście przypuszczać ty i twoje stado. A zbyt duża
wiedza w rękach zwyczajnego człowieka grozi katastrofą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli jesteś zwolennikiem
trzymania pod kloszem?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem zwolennikiem teorii, że
dla ludzi powinno pozostać jedynie to, co ludzkie. – Zgrzytnął
zębami, mięśnie szczęki mu zadrgały, co widziałam dobrze nawet
pod gęstym czarnym zarostem. – Wiedza o strukturze wszelkiego
stworzenia w niepowołanych rękach może doprowadzić do zagłady
rzeczywistości, którą znamy. I do tego o mało nie doszło w
czterdziestym czwartym. Te ziemie noszą w sobie piętno faktycznej
upośledzonej energii. Zlepków magii i czystego <i>vurda</i>, jakich
nie odnajdzie się nigdzie indziej na świecie. Może i wydaje ci
się, że ludzie to w gruncie rzeczy banda raczkujących idiotów,
prawda jednak wygląda tak, że o rządzących światami prawach
dowiedzieli się całkiem sporo. Problem jednak w tym, że niepełna
wiedza w tym przypadku spowodować może jedynie tragedię. Jeśli
chodzi o mechanizm wszechświata, albo wie się wszystko, albo nic.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc dlaczego mi to tłumaczysz?
– syknęłam, ale zignorował mnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z pewnością słyszałaś, że
Trzecia Rzesza interesowała się ezoteryką i magią – podjął
zmienionym tonem. – Prawda była jednak taka, że zaszło to o
wiele dalej, niż podają współczesne źródła. Historię
zafałszowano... ale może to i lepiej. Świat nie zniósłby
świadomości, czym miała być prawdziwa <i>Wunderwaffe</i>.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli nie bombą atomową? –
Niby było to pytanie, ale dobrze wiedziałam, jaka będzie
odpowiedź, nie nadałam mu więc tonu wątpliwości. Wciąż czułam
się... dziwnie. Po prostu dawałam się pochłonąć słowom
przedwiecznego wyverna jak najlepszej bajce świata, a dopiero potem,
gdy ochłonę i będzie mi się myślało jasno, rozważyć, czy chcę
przyjmować te rewelacje do wiadomości, czy dalej jednak wierzyć w
bezpieczniejszą szkolną wersję.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bomba atomowa była tylko
przykrywką. – Parsknął niewesołym śmiechem. – Gdyby
faktycznie Hitlerowi właśnie na tym zależało, nikt nie zdołałby
wyprzedzić jego naukowców, uwierz. Tylko że ich uwaga była
skierowana w zupełnie inną stronę, dlatego nikt nie przywiązywał
specjalnej wagi do zakłóceń podczas pracy, do sabotażu... Do
wszystkiego, co działo się wokół oficjalnych badań. Nie, prawda
tkwiła znacznie głębiej. Tutaj, pod tymi ziemiami, na samym końcu
największego kompleksu wojskowych sztolni, jaki kiedykolwiek
powstał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A największy nie był pomysł
<i>Riese</i> w dolnym śląsku? – spytałam nieśmiało. – Tam
też tych sztolni powstało dużo, a skoro planowano je połączyć...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Planowano, ale projektu nigdy
nie doprowadzono do końca, bo cała moc przerobowa znajdowała się
właśnie tutaj. – Sugestywnie wskazał palcem umykającą spod kół
ziemię. – <i>Riese</i> to dziecięca igraszka przy tym, co
stworzono tutaj. I co planowano jeszcze stworzyć, gdyby nie
przeszkodziła w tym Emisja.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabrzmiało to jak nazwa własna,
jak coś, co należało podkreślić wielką literą. Znowu liznął
mnie lodowaty dreszcz. Wilk w moim ciele zaskomlał i podkulił ogon,
lecz nie wiedział, przed kim powinien umykać, w którą stronę się
zwrócić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli...? – pogoniłam. Głos
mi drżał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, dziewczynko, co ja ci mogę
powiedzieć? – Oczy rozbłysły mu na krótką chwilę krwistą
czerwienią. Zwolnił, gdy drzewa po obu stronach drogi zaczęły się
przerzedzać. Wiele lat temu musiano je wyciąć, teraz teren
porastały rzadko rozmieszczone samosiejki, krzaki i kilka młodszych
drzewek. Lśniły złociście wszelkimi możliwymi barwami jesieni,
skąpane w nisko zawieszonym słońcu. Choć krajobraz był doprawdy
bajkowy, znacznie mocniej skupiałam się na słowach wyverna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystko – odparłam z
prostotą, próbując nie dać po sobie poznać, jak denerwował mnie
wysiłek, którego potrzebowałam, żeby wydobywać z niego kolejne
informacje.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie pojmiesz wszystkiego,
gwarantuję ci – westchnął z autentycznym smutkiem. Samochód
zatrzymał się, lecz nie sięgnął jeszcze do kluczyka, pozwalając
silnikowi stygnąć na jałowych obrotach. – Musielibyśmy spędzić
tutaj czterokrotnie więcej czasu niż w rzeczywistości go mamy. A
mamy go naprawdę niewiele. Energia jest niespokojna. Ta upośledzona,
wykrzywiona energia. Jest jej stanowczo za dużo... choć pewien
byłem, że nie będzie jej tu wcale.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie brzmi to dobrze –
szepnęłam słabo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie miało brzmieć dobrze –
żachnął się. – Jest tysiąc razy gorzej, niż się
spodziewałem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, może to wywrzeć na człowieku
pewne wrażenie, gdy słyszy to z ust faceta, który podobno miał
trząść całą magiczną budą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy już umarliśmy? –
dopytałam nieśmiało. – Wiesz, wolę się przygotować
zawczasu...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, dziewczynko. –
Zmęczonym gestem pomasował nasadę nosa, jakby nagle rozbolała go
głowa. – Powiem ci to w dużym skrócie. Oficjalne wejście do
sztolni znajduje się właśnie tutaj – w dawnym obiekcie
„<i>Stossgebet 71”</i>. Ale to nie jedyne, co tutaj znajdziemy.
Chcesz zgadnąć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idziemy do tej ogromnej
dojrzałej anomalii, o której ostatnio wspominałeś? – palnęłam
z całą pewnością, że tak właśnie brzmi prawda.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie. Tylko że jest
gorzej. O wiele, wiele gorzej. – Uniósł wzrok znad kierownicy,
wpatrzył się czujnie w jakiś punkt przed nami. Podążyłam za
jego wzrokiem, lecz nie dostrzegłam w złocistym krajobrazie
niczego, co mogło tak go zainteresować. – Ech, wilczyco, żebyś
ty wiedziała... Zapomnij o wszystkim, czego się uczyłaś. Zapomnij
o każdej książce, jaką przeczytałaś na temat Trzeciej Rzeszy i
drugiej wojny światowej. Zapomnij, słyszysz? Odłóż je między
bajki dla wrażliwców. I skup się na tym, co ci teraz powiem.
Hitlerowi nigdy nie chodziło o czystość rasy taką, jak
przedstawiają to w podręcznikach. Nigdy nie chodziło mu o
mordowanie Żydów czy Polaków, o zagarnianie kolejnych ziem, o
<i>Lebensraum</i>... Nie chodziło mu o nic z tego, co wmawiano ci do
tej pory.<i> Zum Teufel</i>, Rzesza sięgała znacznie dalej. –
Wyszczerzył ostre kły. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego,
że zaczął wtrącać pojedyncze zwroty po niemiecku. Być może z
nerwów ciężej mu było dobierać słowa w obcym języku. –
Znacznie dalej, mały półdemonie. Trzecia Rzesza sięgała po
strukturę świata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W głowie kłębiły mi się
dziesiątki pytań, ale milczałam, nawet gdy zrobił chwilę na
odpalenie kolejnego papierosa. Ręce mu się trzęsły, i to jeszcze
bardziej niż mi przed chwilą – miał problem, by wcelować dłonią
za uchylone okno i strzepnąć popiół. Och, bogowie, co jest tak
potwornego, by doprowadzić do podobnego stanu kogoś, kto
prawdopodobnie był najpotężniejszym magicznym istnieniem obu
światów?!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, skąd się tego
dowiedzieli. <i>Ich weiss es nicht </i>– mruknął pod nosem. –
Tajemnica była strzeżona więcej niż pilnie. Od milleniów żyliśmy
jako strażnicy światów. Jak dowiedzieli się o Ogarach? TDE, <i>du
Scheisskerl</i>...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">TDE? – Teraz musiałam
podchwycić. Zwłaszcza że ewidentnie gadał do siebie, o mnie
zdając się zapomnieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak o nim mówili – warknął
przez zaciśnięte zęby. – O Hitlerze. Albo o jego rzeczywistej
prawej ręce. Ciężko powiedzieć, obaj zyskali swego czasu taki
przydomek. To z jednego z wymarłych języków Drugiego Świata,
zlepek określeń praktycznie nieprzetłumaczalnych na polski. A w
każdym razie nawet moje zdolności lingwistyczne to przerasta. W
uproszczeniu można powiedzieć, że oznacza to niebezpiecznego
człowieka, który wie za dużo i sprawi sobie przez to sporo
kłopotów. Szkoda, że nie tylko sobie, jak się w ostatecznym
rozrachunku okazało. – Splunął przez otwarte okno. Nawet nie
byłam w stanie mieć mu tego za złe, choć normalnie nienawidzę
tej maniery u facetów – był tak zdenerwowany (czy wręcz
przerażony?), że wybaczyłabym mu teraz wiele.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No dobrze, ale co się tutaj
stało? – pogoniłam, zmuszając się do cierpliwości. Czułam, że
jeśli tym razem nie przejmę inicjatywy, nie dowiem się już
niczego konkretnego – facet tak odpłynie we własne wspomnienia,
że dalej będzie odzywał się jedynie półsłówkami, z których
wiele nie wywnioskuję. Jak by nie patrzeć, moje życie mogło
zależeć od tego, ile faktów zdołam sobie teraz przyswoić, więc
gra była moim zdaniem warta świeczki. Postarałam się wpompować w
swój głos maksymalną dawkę spokoju... Starałam się go ukoić
samym brzmieniem słów, dokładnie tak, jak wcześniej on w
niewyjaśniony sposób uspokoił mnie swoją obecnością. – Mark,
proszę, powiedz to jaśniej – dodałam jeszcze powoli.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jaśniej... – powtórzył
cynicznie. Znowu masował czoło. Roześmiał się krótko,
bezsilnie... ale najgorsze już minęło, czułam to jakimś
dodatkowym zmysłem. Być może tym, dzięki któremu odczuwałam
również...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, o moich sprawach sercowych
zdecydowanie nie powinnam teraz myśleć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, jaśniej. – Gdyby był
zwyczajnym człowiekiem, położyłabym mu dłoń na ramieniu i
ścisnęła krzepiąco. Na całe szczęście opamiętałam się w
połowie ruchu. Co jak co, ale wcale nie zamierzałam z tym dniem
rozpocząć kariery jednorękiego bandyty, podziękuję serdecznie...
– Mało z tego rozumiem. Jeśli mam pojąć cokolwiek więcej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiem przecież. – Na chwilę
opadła mu maska kogoś starszego niż koło i do złudzenia
skojarzył mu się z dziesięciolatkiem, któremu nadopiekuńczy
rodzic wszedł na ambicję. – <i>Wunderwaffe</i>, dziewczynko.
Prawdziwa <i>Wunderwaffe</i>. Tutaj właśnie nad nią pracowano...
czy może raczej starano się ją przywołać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przywołać...? – Nie zdołałam
się powstrzymać od powtórzenia tego słowa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak właśnie. – Zerknął na
mnie i uśmiechnął się krzywo. Wytknął mnie krótko palcem,
jakbym wygłosiła coś niezwykle odkrywczego. Prawdziwy Mark wracał.
– Przywołać. <i>Wunderwaffe</i> była jak najbardziej żywa... i
tak kurewsko niebezpieczna, że nawet uczestnicy projektu w pewnym
momencie szczerze zwątpili w jego powodzenie. No ale cóż, stało
się. TDE naciskał. TDE się nie odmawiało. Władza skupiała się
w jego rękach, to on decydował o życiu i śmierci... a obiecane
nagrody działały na wyobraźnię jeszcze lepiej. Zespół
<i>„Stossgebet 71”</i> próbował stworzyć wyrwę między
wymiarami i przywołać Ogara Stworzyciela.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Milczałam, bo kompletnie nic mi to
nie mówiło. Patrzyłam w wyverna jak w święty obrazek, żywiąc
szczerą nadzieję, że nie wygłupiam się zbyt mocno, bo po prostu
nie mogłam inaczej. Jak, skoro równie dobrze mógłby teraz gadać
do mnie po chińsku? Niemiecki rozumiałam całkiem nieźle, ale
chiński...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, to było coś znacznie gorszego
niż chiński. W chińskim pomógłby jeszcze tłumacz Google. On
gadał do mnie w języku, który sam wymyślił.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ech... – Na widok mojego
wyrazu twarzy westchnął głęboko, z politowaniem, żałością...
i współczuciem. Mimo wszystko. – Wiem, że nie rozumiesz, ale ja
nie potrafię jaśniej. Ogar Stworzyciela, dziewczynko. Prawdziwy
wyvern. Nie podróbka, którą jestem ja.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Prawdziwy wyvern... O szlag.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">One nie wyginęły jakoś tak
równo z dinozaurami? – wykrztusiłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie do końca. – Dopalił
papierosa, niedopałek grzecznie zakiepował w popielniczce
wbudowanej w deskę rozdzielczą. Miał szczęście, bo nawet w
obecnej chwili gotowa byłabym trzepnąć go po łapach, gdyby
spróbował go wyrzucić za okno. – Ogary... Cóż, Ogary
Stworzyciela żyją nadal i mają się świetnie. Problem jednak w
tym, że nie ma ich w tym świecie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli są w Drugim? – spytałam
niepewnie. – Myślałam...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie! – przerwał mi szybko,
niecierpliwie. – Nie ma ich w naszej rzeczywistości. W świecie
jako całości. W dostępnej nam czasoprzestrzeni, że tak to
określę. Nie ma ich nigdzie tam, gdzie istnieje magia, bo jest ona
dla nich zabójcza. Ogary Stworzyciela są cudami czystego <i>vurda</i>,
magia je zabija. Zniknęły stąd naprawdę dawno temu, uwierz.
Dawniej niż sięga uboga ludzka pamięć, posiłkująca się
nieprecyzyjnymi dowodami naukowymi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Historię powstania świata też
mam wsadzić między bajki? – spytałam szyderczo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, ale to opowieść na inną
okazję.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, tego się nie spodziewałam.
Mało brakowało, a zakrztusiłabym się powietrzem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mówisz tylko o tej
biblijnej historyjce, prawda? – upewniłam się, choć i teraz
dobrze wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mówię o teoriach naukowych –
doprecyzował. – To naprawdę nie jest opowieść na teraz. Teraz
wiedzieć musisz, że właśnie tutaj, na tych ziemiach próbowano
przywołać Ogara Stworzyciela. Prawdziwego wyverna. W tym celu
wykorzystywano energię <i>vurda</i> płynącą z ogromnego
podziemnego skupiska dojrzałego, wokół którego wybudowano sieć
sztolni. Skupisko jest stare, bardzo stare wręcz... Możliwe, że to
jedno z najstarszych na tej półkuli, jeśli się nie mylę. –
Myślał chwilę, jakby próbował sobie coś przypomnieć. – Tak
czy inaczej, ludzie nie powinni bawić się czystą energią
stworzenia. Nikt nie powinien tego robić, o ile nie ma
stuprocentowej pewności, jak ona działa. Obawiam się, że w tej
chwili na świecie istnieje tylko jedna osoba, która taką pewnością
może się pochwalić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niech zgadnę. Ty?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odpowiedział. Nie dał po sobie
nijak poznać, czy w ogóle zwrócił uwagę na moje pytanie, nie
wiedziałam więc, jak to interpretować. Coś mi podpowiadało, że
dobrze znam odpowiedź, ale nie powinnam niczego zakładać z góry.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ingerencja musiała pozostawić
po sobie ślad. – Jego głos zamienił się w stal. – Nie
przypuszczałem jednak, że tak potężny. Pewien byłem, że naszym
zadaniem będzie powstrzymanie przemiany sztolni w skupisko dojrzałe,
żeby nie połączyło się z tym, do którego prowadzą tunele.
Wyrysowanie ciągu runicznego załatwiłoby sprawę. Rzecz w tym, że
upośledzonej energii jest tu zbyt wiele. Musiała powstać wyrwa,
nie ma innej opcji. – Położył dłoń na klamce drzwi, drugą
przekręcił kluczyk w stacyjce. Silnik zgasł, zapadła
nieprzyjemnie gryząca w uszy cisza. – To nie będzie łatwe
zadanie, wilcza dziewczynko. Wątpię, by zagrażało ci coś więcej
niż parę siniaków, lecz tylko pod warunkiem, że będziesz się
mnie słuchać. Jasne? To jest bardzo ważne. Nie wierz w nic, co tam
zobaczysz. Nie wierz, bo to przeklęte miejsce jest nawiedzone od
tylu lat, że już dawno powinno zapaść się w sobie i
przebiegunować. Aż dziw, że jeszcze tego nie zrobiło,
upośledzonej energii jest tu tak wiele... – Urwał, znowu się
skrzywił. – Gotowa?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie – pisnęłam żałośnie.
– Skąd ty właściwie to wszystko wiesz, co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah, na bogów, jestem Niemcem,
myślisz, że co ja robiłem podczas wojny? – Zmroził mnie
wzrokiem. – W tamtych czasach jeśli chciało się przeżyć,
musiało się opowiadać po jedynej słusznej stronie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc czemu... – Chciałam
spytać o jego reakcje, ale nie przeszło mi to przez gardło.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czemu? – Uśmiechnął się z
przekąsem. Wskazał palcem przecinającą twarz bliznę w nazbyt
teatralnym geście. – Bo jako pierwszy uświadomiłem sobie, do
czego to prowadzi. To jeszcze nie była pora na unicestwienie świata.
Bunt jednak zawsze ma swoje konsekwencje. Nie każdy słucha rad
starszych. – Pchnął drzwi, wyszedł na zewnątrz tak szybko, że
nie miałam szans go zatrzymać. – Rusz się, wilczku! I pamiętaj,
że cokolwiek teraz zobaczysz... będzie przerażające i
magnetyzujące jednocześnie. Już ja dobrze wiem, w którą stronę
pchnie cię twoje półdemoniczne serce. Dlatego trzymaj się blisko
mnie. I nie wierz w nic, co wyda ci się nazbyt dziwne.</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-77522072458822806132023-01-15T10:05:00.006-08:002023-01-15T10:05:43.275-08:00Rozdział 56<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Osiedle „Kraniec” ma swoje
uzasadnienie w nazwie. Nie jest to jeden z tych tworów lat
osiemdziesiątych, których miano z biegiem czasu straciło na
aktualności, bo w sumie nadal znajduje się na samym krańcu miasta
– za jego granicą stoi jedynie kilka ciągów nieco szemranych
garaży, wokół których lepiej nie kręcić się po zmroku, o ile
nie pragnie się przepłacać na stomatologu, a nieco dalej
rozpościera się już las. Dokładnie ten sam, który znajduje się
również za moim osiedlem – gdy wyjdzie się z „Krańca”,
wlezie między drzewa i skręci nieco bardziej na północ, wkrótce
dojdzie się na naszą górkę za starą stacją. Gdyby zaś pójść
w lewo, trafić można na terminal kontenerowy, w którym swego czasu
ścigałam się z Ladonem, myśląc, że to nasz śmiertelny wróg
(dawno i nieprawda, jak to mówią...).</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">To osiedle jest kolejnym z
wyjątkowych tworów mojego miasta. Jest w sumie nieduże i składa
się z kilkunastu dość ciasno upakowanych monumentalnych wieżowców
– wszystkie są dokładnie identyczne, bo składają się z siedmiu
klatek schodowych i szesnastu pięter. Większość stoi jeden za
drugim, skierowana do siebie nawzajem szerszymi bokami, szereg ten
zaś z obu stron ogrodzony jest kolejnymi kilkoma budynkami,
ustawionymi do niego pod kątem prostym. W sumie nic wyjątkowego –
typowa wielka płyta, maleńkie kwadratowe balkoniki ze sznurkami do
suszenia prania, w które wyposażono jakieś dwie trzecie mieszkań,
całkiem zadbane trawniki, niemal całkowity brak drzew... Osiedle
jak osiedle. Bloki całkiem niedawno ocieplono i pomalowano na dość
jaskrawe, ale w miarę jednolite kolory, więc wydaje się, że jest
tam nieco ładniej niż ustawa przewiduje, ale nie dotyczy to ich
środków, bo tam już wszystko zostało dokładnie tak, jak się
zaczęło w latach osiemdziesiątych. Mieszkała tu jedna z moich
koleżanek z podstawówki, niejaka Ola – odwiedzałyśmy się po
szkole przez jakiś rok, mniej więcej w drugiej, może trzeciej
klasie, więc odrobinkę poznałam okolicę i z czystym sumieniem
mogę powiedzieć, że zamieszkałabym tutaj tylko gdyby zapłacili
mi za to niezłe pieniądze. Wiadomo, mieszkania jak mieszkania –
nie są może zbyt duże, ale jak wszystkie bloki z tego okresu nie
wpisują się w żaden schemat, bo gromadzą mieszkańców wszystkich
pozycji społecznych... ale klatki schodowe już się wyróżniają.
Ta konkretna, którą pamiętam, do dzisiaj przewija się w moich
koszmarach sennych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Chcecie posłuchać? Oj, wiem, że
chcecie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">No więc w głowie utkwił mi
szczególnie taki jeden sen, który brzmi może i nieco kuriozalnie,
ale sprawił, że bałam się zasypiać przez ładne dwa tygodnie.
Schodziłam tą szpetną klatką schodową z jakiegoś wyrąbanego w
kosmos piętra (chyba z co najmniej czterdziestego, patrząc, ile to
trwało). Na jednym z pięter zastałam całą widownię, wpatrzoną
w gościa, który wymieniał oświetlenie. Oczywiście na nie
składała się normalna lampa, przytwierdzona do ściany, i jebitna,
łysa jarzeniówka na suficie, i to właśnie na niej – jakże by
inaczej! – skupiała się cała uwaga. Ludzie wyglądali z mieszkań
i patrzyli z zapartym tchem na faceta w kraciastej kufajce,
wspinającego się na drabinę. Podłużne, brzęczące dziadostwo
oczywiście działało, więc ni cholery nie wiem, na co to wymieniać
ani po co odbywało się to z zachowaniem takiego ceremoniału, ale
wiadomo, jak to w snach bywa... Rzeczony pacjent wspiął się na
podstawioną drabinę, zaczął przy jarzeniówce ostrożnie gmerać,
a ona go ugryzła (?), następnie spełzła na ziemię, wciąż
świecąc, i ukryła się w jednym z mieszkań, wykorzystując
otwarte drzwi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">No. To... rozumiecie choć odrobinę,
skąd się wzięła ta moja absurdalna fobia? Jak mój mózg raczy
mnie podobnymi obrazkami każdej nocy, to chyba ciężko, żeby się
to prędzej czy później nie przeniosło na odczucia w świecie
rzeczywistym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Ale nieważne, nie chodziło tu o
wymyślne sposoby, w jaki moja własna jaźń próbuje mnie
wykończyć. Chodziło o osiedle „Kraniec”, na które właśnie
się wybieraliśmy. I to, że nie miałam najmniejszego pojęcia, po
kiego diabła tam jedziemy, skoro w okolicy nie było kompletnie nic
wyjątkowego. Te ziemie od zawsze leżały w granicach terytorium
mojej watahy, znałam je więc całkiem nieźle, a więc z całą
pewnością mogę potwierdzić, że nie, absolutnie nie wyczułam tam
choćby najmniejszego okruszka anomalii. Tylko co ja właściwie
miałam do gadania? Prawdopodobnie najpotężniejszy wyvern świata
uznał, że należy to zbadać, więc należy to zbadać. Ylnether
powiedział – Ylnether rozkazał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Odpowiadając na klujące się wam
pewnie w głowach pytanie: nie, nie będę sprawdzać, jak facet
zareaguje, gdy nazwę go tym imieniem. Co wyście myśleli, że życie
mi niemiłe? Ja jeszcze wszystkiego nie widziałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Spodziewałam się, że będzie
ciężko, ale nie śmiałam nawet podejrzewać, że aż tak. Byłam
niemal pewna, że pojedzie z nami Kev, no bo dlaczego by nie? Może i
by narzekał przez cały czas i przysypiał w każdej chwili, która
choć odrobinę by się do tego nadawała, ale nawet przeszło mi
przez myśl, że mogłoby go nie być, skoro był zawsze. A tu proszę
– w czarnym i nieco sfatygowanym przez życie land roverze
defenderze, którym Mark po mnie przyjechał, zastałam tylko jego we
własnej osobie. Chyba że liczyć za towarzystwo stertę całkiem
ciekawych narzędzi, walającą się na tylnej kanapie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czy ja dobrze widziałam? Wozisz
ze sobą topór pospawany z gazrurki? – spytałam, wsiadając do
auta i chcąc jakoś przy okazji zamaskować zakłopotanie, które
mnie ogarnęło, gdy znaleźliśmy się tak blisko siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To nie jest gazrurka –
odpowiedział nieco mrukliwie, wrzucając bieg. Potężny diesel
zamruczał kusząco, samochód ruszył naprzód wąską osiedlową
uliczką. Zgromadzone z tyłu fanty zadzwoniły jak bożonarodzeniowe
dzwoneczki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Co nie zmienia faktu, że to
jest topór pospawany z... – odwróciłam się przez ramię, by
jeszcze raz sprawdzić – z jakiejś rury. Pustej w środku,
doprecyzowując.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Rury chyba polegają na tym, że
są puste w środku? – Czarna brew uniosła się w górę w nieco
kpiarskim wyrazie. – Chociaż co ja tam wiem, polski bywa
skomplikowany...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Powiedział koleś, który nie
licząc akcentu, posługuje się nim jak językiem ojczystym. Już
miałam mu to wytknąć, gdy kątem oka dostrzegłam coś jeszcze...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">O ja pierniczę! –
wykrzyknęłam z entuzjazmem przedszkolaka puszczonego wolno w
sklepie z klockami. – Czy to jest...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie dotykaj – wycedził, gdy
ledwie sekundy dzieliły mnie od złapania broni, która
najprawdopodobniej była autentycznym automatem kałasznikowa i
przeciągnięcia jej sobie na kolana w celu sprawdzenia, czy mnie aby
oczy nie mylą. – To nie zabawki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jakbym nie wiedziała –
żachnęłam się, wywracając oczami. – Umiem z grubsza posługiwać
się bronią długą, cztery lata chodziłam na strzelnicę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Co nie zmienia faktu, że gdy
zaczniesz mi tym wymachiwać, iluzję maskującą szlag trafi. – Aż
zgrzytnął zębami. – Jakim cudem w ogóle to przejrzałaś? Sześć
godzin rysowałem runy, kurwa mać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jestem wyjątkowa. – Musiałam
się mocno ugryźć w język, by zamiast tego nie powiedzieć „jestem
popierdolona”. Wzruszyłam niby to nonszalancko ramionami. – To
ja znajduję nam większość anomalii, zapomniałeś? Może i na to
jakoś...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Bzdura – warknął, wchodząc
mi w słowo. – Iluzji runicznej nie da się przejrzeć, jeśli nie
wie się, że ona tam jest.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie odpowiedziałam. Bo i co
mogłabym niby dodać? To on był specjalistą od tego typu spraw, a
nie ja. I zdecydowanie za mało mi tłumaczył, biorąc pod uwagę,
że sprawa dotyczyła mnie całkiem bezpośrednio.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wciąż miałam nadzieję, że może
doda coś więcej, ale chyba się przeliczyłam, bo reszta drogi
upłynęła nam w milczeniu. Trochę tego nie rozumiałam – skoro
na każdym kroku wychodziło na to, że jestem jakaś nienormalna, to
chyba wypadałoby mi wspomnieć choćby krótko, co powinnam ze sobą
zrobić, by przypadkowo nie wpakować się w jakieś niezbyt
przyjemne kłopoty, nie? W dodatku, jeśli faktycznie się nie
myliłam, miałam do czynienia z gościem, który napisał w swoim
życiu kilka prac naukowych o wilkołakach i innych Istotach Drugiego
Świata, a więc powinien posiadać przynajmniej szczątkową
ciekawość naukowca, czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Ja
przynajmniej umierałabym z ciekawości, gdybym miała do czynienia z
przypadkiem, którego nie znam, zwłaszcza gdybym miała na karku
tyle latek, że teoretycznie powinnam znać już wszystko. A tu? Nic.
Żadnych uciążliwych pytań, dociekania... Na jego miejscu
przemaglowałabym taką Leę z każdej strony, choćby broniła się
rękami i nogami, a on w sumie ograniczał się do uznania, że coś
jest nie tak, a potem dodawał jakieś półsłówka, gdy wyjątkowo
uciążliwie go podszczypywałam. Podejrzane? Dla mnie owszem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zaparkowaliśmy na obrzeżach
osiedla, bo wstępu dalej bronił ogromny, odblaskowy i dodatkowo
jeszcze podświetlany mocno przesadzonymi halogenami znak „zakaz
wjazdu – nie dotyczy mieszkańców”. Jestem zdania, że nikt ze
straży miejskiej nie zdołałby zweryfikować, że tutaj nie
mieszkamy, no ale, jak to mówią...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">A nie, zaraz. Auto ma niemieckie
numery. Więc może jednak...? Nieważne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Weszliśmy głębiej w osiedle. Jak
zwykle poczułam się nieco klaustrofobicznie – odległości między
wieżowcami są tu zdecydowanie za małe, odpowiednie raczej dla
przynajmniej o połowę niższych budynków, co dla kogoś, kto lubi
czuć wokół siebie przestrzeń, jest raczej ciężkie do
zaakceptowania. Popatrzyłam po elewacjach najbliższych budowli, z
ciekawości przyjrzałam się oknom, mając nadzieję, że uda mi się
dojrzeć choć parę szczegółów ze środka mieszkań, ale dzień
był słoneczny i wszystko, co znajdowało się za szybami, wydawało
mi się czarne. Nie czułam tu anomalii. Nie czułam nic, co mogłoby
być upośledzoną magią, choćby w przybliżeniu. Obejrzałam się
na Marka, mając nadzieję, że raczy mi coś wyjaśnić, ale akurat
skupiony był na wgapianiu się w najbliższy blok i... chyba
liczeniu balkonów, jeśli dobrze się orientowałam. Jedną dłonią
bawił się paskiem nie wiadomo po jaką cholerę przewieszonej przez
ramię pochwy z mieczem, w drugiej trzymał odpalonego papierosa,
chyba nie orientując się jeszcze, że ledwie sekund brakowało, by
zaczął go parzyć w palce. A zresztą, może ta jego ognioodporność
obejmuje też niewrażliwość na jarzący się popiół? Kij go tam
wie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No i? – spytałam
niecierpliwie. Skrzywiłam się, gdy z otwartego okna za moimi
plecami dobyło się gruźlicze kaszlnięcie i soczyste przekleństwo
poprzedzone splunięciem. Nie ma co, pełna kulturka...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ślepa jesteś? – spytał
wyvern takim tonem, jakby po prostu ręce mu opadły. – Przyjrzyj
się jeszcze raz. Co ci w tym bloku nie pasuje?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Blok jak blok – mruknęłam,
ale wcale nie czułam pewności siebie, którą starałam się
nasączyć te słowa. – Co w nim wyjątkowego?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Posłał mi takie spojrzenie, że
wolałam zdławić następne słowa i grzecznie wykonać polecenie.
Jakoś mi się nie uśmiechało zbieranie zębów z chodnika...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">No więc się przyjrzałam. Blok był
pomalowany na żółto i uzupełniony kilkoma pomarańczowymi
paskami. Niezbyt ładnie się to prezentowało, ale przynajmniej
wyglądało nieco lepiej niż brzmiało... Popatrzyłam po oknach i
po maleńkich balkonach. Nie wyobrażam sobie takich mieć, przecież
to kompletnie bez sensu... Leżak by się z pewnością na takiej
powierzchni nie zmieścił, o skrzynkach z kwiatami można by było
zapomnieć. Wielkość odpowiednia akurat do tego, by rozwiesić
pranie, wypalić papierocha i dać psu poszczekać na przechodniów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Niektóre z okien wyglądały na
przesadnie zadbane, kilka innych zwiastowało, że za nimi znajdować
musiała się całkiem niezła melina. Nie dostrzegłam niczego
podejrzanego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">A nie, wróć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Zaraz – powiedziałam
ostrożnie. – Jakoś dziwnie ten blok zbudowali.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Dwa piony zupełnie nie pasowały do
ogólnej konstrukcji budynku. Okna i balkony w nich miały identyczny
kształt, jak wszystkie inne, z tym że były nieco mniejsze i
znajdowały się odrobinę niżej względem pozostałych na tym samym
piętrze. Może to przypadek, ale wszystkie bez wyjątku wyglądały
na o wiele bardziej zaniedbane niż pozostałe, jakby nikt nie mył
ich od naprawdę dawna. W dodatku pobielone drewniane ramy powoli
dawały już znać, że wypadałoby coś z nimi zrobić, podobnie jak
lekko pofalowane ze starości szyby.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">No okej, w moim mieszkaniu okna są
prawie identyczne, bo nikomu nie chciało się ich wymieniać i
prawdopodobnie są dokładnie tymi, które wprawiono w momencie
budowy, ale nawet one nie są aż tak zaniedbane. Te nie dość, że
najlepsze lata miały za sobą, to jeszcze wyglądały na bardzo
kiepskiej jakości. Tylko że... co w tym właściwie magicznego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No dziwnie – mruknął Mark,
ewidentnie czekając, aż dodam coś jeszcze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Chyba nie chcesz mi powiedzieć,
że to cię tak zafascynowało – prychnęłam z niedowierzaniem. –
Może i dobrze mówisz po polsku, ale na naszym budownictwie nie
znasz się wcale.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tak myślisz? – Posłał mi
krzywy uśmieszek. – Chodź.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">I ruszył w stronę wieżowca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Co mogłam zrobić? Westchnęłam
ciężko i podreptałam za nim. Także wtedy, gdy wybrał drugą
klatkę schodową i otworzył drzwi kluczykiem od samochodu
wepchniętym w szczelinę między skrzydłem a osłoną magnetycznego
zamka i teatralnym gestem zaprosił mnie do środka, gdzie absolutnie
nie miałam ochoty wchodzić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mówiłam już, że mi się te
klatki nie podobają, nie? Ale wolę powtórzyć, żebyście dobrze
sobie to wdrukowali.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Było tam ciemno, bo przestrzeń
okazała się spora, a okna maleńkie, w dodatku bez wyjątku
zaklejone matującą folią. W jakim celu? Nie wiadomo. Po prostu
spółdzielnia miała taką sobie fantazję. Ściany pomalowano
brudnożółtą farbą na wysoki połysk, w dodatku chyba jeszcze w
latach, w których budynek stawiano, bo miejscami elegancko odstaje
od betonu pod spodem, co tworzy wrażenie, jakby pod warstwą gładzi
i tynku istniały wielkie bąble powietrza, wykrzywiające piony. Jak
w większości wieżowców, dobrze widać było działalność
okolicznego dresiarstwa, malującego czarnymi markerami swoje
inicjały i niezbyt inteligentne grypsy gdziekolwiek popadnie. Ciąg
schodów (a właściwie dwa ciągi przedzielone przestrzenią na szyb
windy) zajmowały dużą przestrzeń, w dodatku powstały jakoś tak
na środku, więc drzwi do mieszkań umiejscowiły się po trzech
jego stronach (na czwartej stronie jest okno, do którego praktycznie
nie sposób się dostać – i tak jest wszędzie. O wietrzeniu
zapomnijcie). Słabe światło nie dawało rady wydobyć z półmroku
wszystkich zasyfionych kątów, więc większość z pięciu par
drzwi tonęła w ciemności. Nie wiem, jak je otwierać – z latarką
czołówką? Wspomniana winda okazała się jednak najciekawszą
atrakcją, bo jej szyb schody otaczały ze wszystkich stron, a cała
konstrukcja sprawiała wrażenie tak wątłej, jakby się miała za
moment rozlecieć. Kabina też do najpiękniejszych nie należała –
do dziś pamiętam, jak raz w życiu przejechałam się taką tych
parę lat temu i wciąż żywe jest we mnie postanowienie, że to był
pierwszy i ostatni raz, bo nadal nie wiem, jakim cudem to przeżyłam.
Urządzenie było tak stare, że mogłabym się zakładać, iż
wyciągnięto je ze znacznie starszego budynku i wkitrano tutaj, bo
nikogo w chwili budowy nie było stać na takie z fabryki. Od razu,
gdy weszłam do budynku, przywitały mnie prowadzące tam drzwi –
pomalowane tą samą tragiczną żółtą farbą, zapraszające do
ciasnego pudełka z dykty imitującej drewno, z jedną migającą
jarzeniówką na suficie, zabezpieczoną kratą, w którą ktoś
powpychał niedopałki papierosów i kilka papierków po batonikach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie ma nawet takiej opcji –
oznajmiłam, widząc, że Mark idzie w tamtą stronę. Gdy obejrzał
się na mnie z niezrozumieniem, dorzuciłam jeszcze: – Musiałbyś
mi bardzo dużo zapłacić, żebym tam wlazła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie mam bladego pojęcia skąd, ale
wyczarował banknot stuzłotowy i bez słowa wyciągnął w moją
stronę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie – warknęłam przez
zaciśnięte zęby. – Za mało cyferek. Rehabilitacja w razie
wypadku wypadnie dużo drożej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To idź na pieszo – skwitował,
otwierając metalowe drzwi. – Dziewiąte piętro.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wcisnął odpowiedni przycisk i
odjechał w diabły.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jestem niemal pewna, że cholerstwo
zatnie się przynajmniej trzykrotnie i w efekcie będę na górze dwa
razy szybciej niż on...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Ta, łatwo mówić. W okolicy
szóstego piętra zaczynałam powoli żałować tej decyzji, na ósmym
musiałam się na moment zatrzymać, by nie wyrzygać płuc, a na
dziewiąte dotarłam zlana potem i wściekła jak sto nieszczęść
na idiotę, który gdzieś w tej okolicy postanowił wymienić
normalne oświetlenie na jarzeniówki i zmusił mnie do zgaszenia
światła i posługiwania się latarką w telefonie. Mark już czekał
na mnie z rękami założonymi na piersi i miną jasno sugerującą,
że powstrzymuje się od śmiechu. Nawet nie miałam siły, by
powiedzieć mu coś w stylu „tylko się nie odzywaj”, ale i tak
trzepnęłam go w łapy, gdy wyciągnął dłoń do włącznika
światła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie! – wykrztusiłam, gdy
odzyskałam częściowo oddech.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Światła też się boisz? –
spytał uprzejmie, na co z wdziękiem pokazałam mu środkowy palec.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Skąd we mnie tyle odwagi? Pojęcia
nie mam. Może złość wpływa pozytywnie na siedzącą we mnie
zakochaną nastolatkę? Normalnie przecież nawet tą windą bym
pojechała, byle znaleźć się bliżej niego... a już na pewno nie
miałabym odwagi walnąć go w rękę, wiedząc dobrze, że mogłabym
skończyć po tym wywrócona na lewą stronę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Gdy wyvern podszedł do nawet
zadbanych drzwi i tak sobie po prostu nacisnął klamkę, spytałam
niepewnie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Spodziewają się nas?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie – odpowiedział z prostotą
i włożył mi w dłonie coś małego i metalowego. Gdy uniosłam to
do oczu, zorientowałam się, że to wisiorek z bliżej
nieokreślonym, abstrakcyjnym symbolem. – Nie puszczaj, to nic się
nie stanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Co to takiego? – zaczęłam
dopytywać. Złość natychmiast mi przeszła na rzecz dziecinnej
ciekawości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie chcesz wiedzieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jak ja kocham takie odpowiedzi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jeśli do wykonania tego
szkaradztwa nie zabiłeś żadnego małego kotka, to owszem, chcę
wiedzieć – wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Zamknęłam za
sobą drzwi mieszkania, bo on najwyraźniej się do tego nie garnął,
już bez pardonu wchodząc dalej w ubłoconych buciorach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Szkaradztwa? – Obejrzał się
na mnie z ogniem w oczach, wprawiając mnie w niemałe zdumienie. –
To nie jest żadne...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dobra, dobra, nie szkaradztwo,
tylko prześliczny, kochany wisioreczek – poprawiłam się, nie
chcąc słuchać kolejnego kazania. – W porządku, ale co to niby
robi?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Sprawia, że nikt nie zwróci na
nas uwagi. – Warga mu drgnęła, jakby chciał mi pokazać ostre
kły i warknąć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nawet jeśli nas nie zauważą,
to im na pewno nie umknie. – Wskazałam na błotniste ślady, które
zostawialiśmy na panelach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">W odpowiedzi jego palec powędrował
do opartej o ścianę szczotki na kiju.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czy ty sugerujesz, że mam się
bawić w sprzątaczkę? – Aż się zapowietrzyłam i stanęłam jak
wryta. – Po to mnie ze sobą zabrałeś? Żebym za tobą, kuźwa,
zamiatała?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Zabrałem cię jako radar na
<i>vurda </i>– warknął. – I sugerowałem, że pozamiatamy
wychodząc. Gdybyśmy zostawili buty na wycieraczce, ktoś mógłby
je zauważyć i się kurewsko zdziwić. Pojmujesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Niby pojmowałam, ale i tak kusiło
mnie, żeby strzelić babskiego focha.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie pojmuję, dlaczego
przeklinasz po polsku – mruknęłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Bo lubię.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Ach, no tak. Że też się nie
domyśliłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mieszkanie miało dość dziwny
układ. Wchodziło się do wydzielonego maleńkiego przedsionka,
którego ścianę stanowiły szyby w niezbyt ładnych białych
ramach, stare i zaniedbane. Dalej był długi, nieoświetlony
przedpokój, wyłożony wiekową boazerią machniętą białą farbą,
co czyniło go całkiem znośnym. Po lewej stronie okazał się
ślepy, po prawej zaś znajdowało się wejście do pozbawionej okna,
lecz całkiem sporej kuchni i zamkniętej łazienki. My skierowaliśmy
się do widocznego na wprost salonu. Zawahałam się przed wejściem
do środka, gdy zastałam tam zgromadzoną przy niedużym stole
rodzinkę, dyskutującą o czymś zawzięcie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ja pierdzielę – wyrwało mi
się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Dwoje starszych ludzi wyglądało na
gospodarzy, ale oprócz nich była tam również młodsza para z
dwójką dzieci – pięcio- i siedmiolatkiem na oko – a także
samotna, nieco starsza od nich kobieta, opowiadająca coś właśnie
z przejęciem śmiejącej się do rozpuku reszcie. Na zadbanej, lecz
niezbyt modnej meblościance straszył ogromny telewizor ustawiony na
jakiś serwis informacyjny, za nią zaś znajdowały się przeszklone
drzwi, prowadzące do następnego pokoju. Niby już raz wchodziłam
tak do czyjegoś domu za sprawą Ladona, ale jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mark po prostu złapał mnie za
ramię i wciągnął do środka, uznawszy, że sterczę jak głupia
zbyt długo. Kusiło mnie, żeby zaprzeć się nogami o próg, ale
facet miał tyle siły, że tylko bym tym sobie zaszkodziła i albo
połamała nogi, albo wypierniczyła się na parkiet jak głupia. Aż
się skuliłam, gdy przechodziliśmy rodzince przed nosami –
byliśmy tak blisko, że czułam zapach kobiecych perfum i bijące od
ciał ciepło! – i zupełnie niezauważeni podeszliśmy do drzwi
balkonowych. Wyszliśmy na maleńką kwadratową przestrzeń, wyvern
gestem nakazał mi spojrzeć w lewo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">No więc spojrzałam. I nie zastałam
tam w zasadzie nic dziwnego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie rozumiem – objaśniłam
prosto.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Wychyl się trochę – polecił
i sam się do tego dostosował.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No nie ma nawet takiej opcji! –
pisnęłam i odskoczyłam na bezpieczną odległość – czyli z
powrotem do mieszkania, bo na balkoniku czegoś takiego w zasadzie
wcale nie było. – Mam lęk wysokości, kurde...!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Znowu złapał mnie za fraki i
przyciągnął do barierki, choć mało brakowało, a bym go
pogryzła. Poczułam, jak twarz oblewa mi szkarłat, gdy praktycznie
oparłam się o jego pierś i ramię, wyciągnięte tak, by stało
się przedłużeniem barierki i gwarantem mojego bezpieczeństwa.
Było to dla mojego zakochanego, żałosnego ja tak urocze, że mało
brakowało, a zaczęłabym się rozpływać... ale na szczęście
wreszcie dostrzegłam to, co kazał mi obejrzeć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Blok miał tutaj załamanie – jego
pozostała część znajdowała się względem „naszej” parę
metrów głębiej. Niby pod względem konstrukcyjnym nic dziwnego,
przecież tak się robi, nie? Tylko że... tak jakby z dołu tych
załamań wcale nie widziałam. Nie było ich, i tyle. Chciałam
obejrzeć się na Marka pytająco, ale istniało zbyt duże ryzyko,
że wtedy przytuliłabym się do niego przodem i w ogóle kompletnie
zgłupiała, więc skupiłam się i spojrzałam jeszcze raz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jeden z tych podejrzanych pionów
był pierwszym zaraz za załamaniem. Z tak bliskiej odległości jego
odmienność rzucała się jeszcze bardziej w oczy. Przez to, że
blok ocieplono, nie widać było, czy płyty układały się tu
inaczej, ale wyglądało to trochę tak, jakby cały budynek składał
się z kilku, połączonych ze sobą tymi właśnie ciągami,
przerobionymi na część mieszkalną jedynie w prowizoryczny sposób,
bo akurat brakowało mieszkań i przeznaczono na nie już istniejące
piony... no, czegoś innego. Tylko dlaczego w takim razie one
sprawiały wrażenie tworu znacznie starszego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie wyczuwam tu anomalii –
zapowiedziałam, choć bijące od ciała wyverna ciepło mocno
utrudniało mi skupienie. Szlag, on nawet zapach miał cudowny –
mogłabym sobie urządzać taką aromaterapię kilka razy dziennie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jesteś pewna? – spytał,
chyba nie wyczuwając mojego zakłopotania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Całkowicie – prychnęłam. –
Daj spokój. Takie rzeczy to w Polsce w zasadzie norma. A już
zwłaszcza w tym mieście. Sporo tu jest bloków, które nie powinny
stać, lub wybudowanych na dziwnym planie. Może do tych mieszkań
wchodzi się z półpiętra, dlatego są inaczej rozmieszczone. I
może wybudowano je w innym czasie, są trochę niższe niż te
normalne i przez to mają automatycznie mniejsze okna. Musi istnieć
jakieś w miarę racjonalne wytłumaczenie, nie wszystko tutaj jest
od razu czymś magicznym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Szłaś po schodach – zauważył
z nieznośnym spokojem. – Widziałaś na półpiętrach drzwi do
mieszkań?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie, ale to nie znaczy, że nie
mogą się znajdować w sąsiedniej klatce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jestem na sto procent pewien, że
ich tam nie ma. – Odsunął się od barierki, więc ja też od razu
skoczyłam za nim, choć nie powiem, by było mi do tej pory
szczególnie źle. – Ale możemy iść sprawdzić, jeśli mi nie
wierzysz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nawet jeśli ich tam nie ma, to
niczego nie tłumaczy – zdenerwowałam się, wskakując za nim do
mieszkania. – Wiesz, że mogli to po prostu zlikwidować? Tak też
czasem robiono. Jakoś na przestrzeni lat te mieszkania ktoś mógł
połączyć z sąsiednimi. Dobra, byłaby nieprzyjemna różnica w
poziomach, ale jeśli były tak maleńkie, że na przykład prawo nie
pozwalało, a pewnie takie były, skoro na tą stronę wychodzi tylko
to okno z balkonem, a od drugiej strony nie widać nic dziwnego...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No więc sprawdźmy to. – Nie
podobał mi się jego uśmiech. Ani trochę. – Zajrzyjmy do
mieszkania obok. A potem do następnej klatki schodowej. Jestem
otwarty na propozycje.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">W razie czego nie odpowiedziałam.
Świadomość, że facet albo mnie wkręca, albo coś knuje, była
coraz trudniejsza do zniesienia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Weszliśmy z powrotem do mieszkania.
Rodzinka wciąż nie zwracała na nas najmniejszej uwagi – jeden z
dzieciaków zajęty był właśnie deklamowaniem jakiegoś wierszyka
rodem z zajęć integracyjnych w przytułku dla niezbyt lotnych
umysłowo, a wszyscy pozostali wpatrywali się w niego z miłością,
czcią i uwielbieniem zarezerwowanymi dla najwspanialszych skarbów
świata. Drugi „bombelek” w tym samym czasie dłubał sobie w
nosie, krzywiąc się w taki sposób, że jeszcze uwypuklał braki w
uzębieniu, a trzeci szarpał swoją prawdopodobnie mamę za rąbek
swetra, powtarzając: „ale mamo... no ale mamo...”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zaraz. Skąd w ogóle wzięło się
to trzecie dziecko...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Ech, nieistotne. Grunt, że
przejście przez pokój i minięcie ich zajęło nam jakieś parę
sekund, a i tak wystarczyło mi za środek antykoncepcyjny na
najbliższe co najmniej dwadzieścia lat. A fuj... Nie wiem, skąd we
mnie aż taka nienawiść do dzieci, ale z drugiej strony jakoś nie
pojmuję również, jak je można lubić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Co za porażka – mruknęłam
jękliwie pod nosem, gdy weszliśmy do ciemnego przedpokoju.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mark obejrzał się na mnie przez
ramię z uniesioną jedną brwią, ale nie musiałam mu nic tłumaczyć
– załapał tak błyskawicznie, że omal nie zmusiło mnie to do
zastanowienia, czy i teraz nie czyta mi w myślach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Masz na myśli te słodkie
brzdące? – Kciukiem wskazał na pokój.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jeśli mi zaraz powiesz, że
zmienię zdanie, jak będę miała własne, albo że wszystkie
kobiety tak mówią, a potem i tak im przechodzi, to możesz już
teraz zacząć popełniać samobójstwo – wycedziłam przez
zaciśnięte zęby. Pojęcia nie mam, skąd we mnie taka odwaga, ale
pokusiłam się nawet o to, by dźgnąć palcem powietrze w okolicy
jego piersi. No proszę, czyli wyjątkowo drażliwe tematy potrafią
wydobyć ze mnie potwora nawet wtedy, gdy mam przed sobą
najpotężniejszą Istotę obu światów, którą uwielbiam tak, że
scałowywałabym najchętniej odciski jej stóp...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jestem ostatnim, który mógłby
ci coś takiego powiedzieć – żachnął się. – Chodzę po tym
świecie tak długo, że sam nie wiem, kiedy właściwie się
urodziłem, a dzieci nie miałem nigdy. Możesz się domyślić, jaki
jest tego powód.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czyżbyś nie lubił
„bombelków”? – Udałam oburzenie i zachichotałam jak głupia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">W marynacie czosnkowej jeszcze
ujdą – skwitował jak gdyby nigdy nic... i zamiast skierować się
do wyjścia, zaczął obmacywać ścianę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Chwilę przyglądałam się temu bez
słowa, ale niewątpliwie z pewną dozą ciekawości. Wyvern
sprawdził każdą listewkę boazerii, i to tak dokładnie, że z
całą pewnością nie zostało tam już nawet jedno ziarenko kurzu,
i zanim zdążyłam się zniecierpliwić i o cokolwiek spytać,
oznajmił:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tutaj przejścia nie ma.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie wpadłabym na to –
prychnęłam pod nosem. – Czego właściwie szukamy? Serio będziemy
się rozglądać za sekretnymi drzwiami?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Z grubsza. – Mężczyzna
obejrzał się na mnie z ogniem w oczach, nim zaczęłam wymieniać
kolejne wątpliwości. – Powiem raz, żeby było to jasne. Dziwi
mnie, że nie wyczuwasz tutaj <i>vurda</i>, bo moim zdaniem jest
ewidentny. I to w takim natężeniu, że mnie aż wierci w nosie.
Pewien byłem, że w tym wieku to już się uaktywnia, ale w sumie
późno zaczęłaś ćwiczyć...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Znaczy... czuję coś dziwnego –
powiedziałam szybko, drepcząc za nim w stronę wyjścia. – Tylko
w trochę inny sposób niż przy innych anomaliach. I przy kraterach.
Nie umiem tego nawet wytłumaczyć, ale to coś...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To „coś” to tak zwane
skupisko dojrzałe – wyjaśnił, nie wyjaśniając wprawdzie
niczego, ale za to tonem, jakim tłumaczyło się coś wyjątkowo
głupim dzieciom. Profilaktycznie zapukał jeszcze w ścianę w
przedsionku i zatrzymał się przy niej na chwilę. Na jego twarzy
odbiła się lekka ciekawość.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ależ wiele mi to mówi... –
Wywróciłam szczeniacko oczami. Jakoś nie mogłam się
powstrzymać...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Istnieje kilka różnych skupisk
<i>vurda</i> – powiedział wreszcie po dłużącej się chwili
ciszy, w ciągu której znowu zaczął bawić się boazerią. – To,
z czym najczęściej spotykaliście się do tej pory, to tak zwane
skupiska nietrwałe. Efekty wywołane tym, co dzieje się pod
miastem, tak w dużym skrócie. Są również skupiska półdojrzałe,
jak ten dworek w lesie, w którym uformował się najnowszy krater.
Sama przyznasz, że wyczuwasz je w inny sposób. I są też takie
skupiska jak w sztolniach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No... tak – uznałam w
zamyśleniu. – Niektóre anomalie są dla mnie... elektryzujące.
Znaczy od razu wiem, że tam są. W sztolniach ewidentnie coś czuję,
ale w trochę inny sposób i niezbyt umiem rozróżnić, skąd to
wrażenie pochodzi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No właśnie. Im skupisko
dojrzalsze, tym trudniej zauważyć w nim anomalię, jeśli mogę tak
powiedzieć. – Wyglądało na to, że wybrał sobie konkretną
deszczułkę spośród wielu identycznych i zaczął przy niej
majstrować. – A zwłaszcza laikowi. Ty w tej chwili nie wiesz
jeszcze, na co powinnaś zwracać uwagę. To pewien paradoks: czarny
półdemon dobrze rozpoznaje <i>vurda</i>, jak już sama wiesz, ale w
miarę, jak dojrzewa, jego odczuwanie osiąga różne stopnie.
Wygląda na to, że jesteś na tyle młoda, że na razie najmocniej
uczulają cię skupiska nietrwałe. Te najświeższe, gdzie energia
nie zdążyła się ustabilizować, ale jednocześnie jest jej
najmniej wbrew pozorom. Z czasem nauczysz się rozróżniać
pozostałe, w miarę jak nabierzesz doświadczenia. Na razie musisz
ten paradoks zauważyć. Im większe doświadczenie zdobędziesz, tym
łatwiej będzie ci rozróżniać największe skupiska <i>vurda</i>.
Właściwie pewien byłem, że powinnaś już wyczuwać więcej, ale
być może sam coś źle zapamiętałem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Faktycznie paradoks – uznałam
niepewnie. – Chyba im więcej <i>vurda</i>, tym łatwiej powinno mi
wychodzić odszukiwanie go...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dokładnie. Ale nikt nie wie,
dlaczego tak jest. Po prostu trzeba to zaakceptować. Gdybyś miała
tyle lat, co ja, to miejsce świeciłoby dla ciebie jak znak
ostrzegawczy. To już jest skupisko dojrzałe. Miejsce, w którym
<i>vurd</i> zdołał się ustabilizować, jakoś zrównoważyć z
przesiąkającą świat magią i stworzyć coś trwałego,
prawdziwego, oddziaływającego na wszystkie zmysły, ale również
mylącego, bo mało kto zauważy, że coś tu nie gra, jeśli nie
wskaże mu się tego palcem. Tak jak ja wskazałem ci ciąg
niepasujących okien.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Niby mi wskazałeś, ale ja
nadal tego nie czuję – zauważyłam nieśmiało.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Bo nie wyczujesz. A przynajmniej
przez najbliższe parędziesiąt, być może paręset lat. Chyba tak
to właśnie było. – Nacisnął listwę w dwóch miejscach i
zaklął po niemiecku, gdy nie przyniosło to żadnego efektu. –
Widzisz, skupiska dojrzałe są bardzo rzadkie. Sądzę, że na tych
ziemiach zdążyło ich parę powstać, ale w innych miejscach na
świecie ciężko byłoby takie odnaleźć. Każde skupisko nietrwałe
przemieni się prędzej czy później w skupisko półdojrzałe, w
miarę jak wyciekający ze szczeliny między wymiarami <i>vurd</i>
będzie coraz mocniej oddziaływał na magię i ją dominował, ale
nie każde skupisko półdojrzałe przemieni się w końcu w skupisko
dojrzałe. To przypadek wręcz jeden na tysiące.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czyli na przykład takie
sztolnie... – zaczęłam, choć sama jeszcze nie wiedziałam, o co
chciałabym zapytać. – Rozumiem, że są skupiskiem półdojrzałym,
ale niekoniecznie przeobrażą się w dojrzałe? W nich czuję
anomalię, choć trochę... inaczej. Jakby... No, jakby były może w
trakcie ewolucji – dokończyłam wreszcie najgłupiej, jak tylko
mogłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Właśnie to usiłuję ci
powiedzieć. – Stał tyłem do mnie, ale pewna jestem, że wywrócił
oczami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Coś nam grozi z racji tych
dwóch opcji?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To zależy. – Kopnął
boazerię, rozległ się głuchy huk. Gdzieś spod sufitu posypało
się nieco tynku i białej farby, którą powleczono betonowy strop
zdecydowanie zbyt dawno temu. – Skupiska <i>vurda</i> mają
zdecydowanie więcej klasyfikacji niż te trzy, które ci wymieniłem.
W każdym z tych trzech stopni jest jeszcze kilkadziesiąt odmian.
Jeśli mam rację i dobrze zrozumiałem, co dzieje się w sztolniach,
jeśli przeobrażą się one w skupisko dojrzałe... to obawiam się,
że twoje śliczne miasto i wszystko w promieniu najbliższych
pięciuset kilometrów pierdolnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Moją pierwszą myślą było:
kurde, w sumie przydałoby się, gdyby tak sprzątnąć ten głupi
kraj z powierzchni Ziemi... Jakimś cudem powstrzymałam się od
wypowiedzenia tego na głos.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">A da się powstrzymać tę
przemianę? – spytałam zamiast tego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Raczej tak. Jako skupisko
półdojrzałe te podziemia będą raczej... stosunkowo bezpieczne.
Wciąż będą wpływać na otoczenie, ale już nie w takim stopniu,
jaki widzicie teraz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Okej, no to plan działania od
początku. Sztolnie to anomalia i...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie, źle – przerwał mi bez
śladu skrępowania. – Może inaczej. Sztolnie to twór człowieka.
To próba dokopania się do... Szlag, od początku. – Na chwilę
oderwał się od ściany, zmęczonym gestem pomasował nasadę nosa.
– Pod ziemią w tej okolicy znajdowało się – i nadal znajduje –
skupisko dojrzałe. Potężne, na tyle, by samo z siebie móc w
sprzyjających warunkach powodować powstawanie pomniejszych anomalii
nietrwałych, na tyle słabych, że same z siebie powinny zanikać,
zanim nabiorą energii do przemiany w anomalie półdojrzałe.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Przed chwilą mówiłeś, że
wszystkie anomalie nietrwałe przemieniają się w półdojrzałe.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Przeważnie. – Westchnął
ciężko. – Dobra, jeszcze prościej. Sama nazwa „skupisko
nietrwałe” powinna ci coś zasugerować. Istnieje coś takiego,
jak skupisko nietrwałe stopnia pierwszego. To jest właśnie
najpopularniej występująca forma i to ona przeobraża się w
skupisko półdojrzałe. To silne anomalie, które można zobaczyć
gołym okiem, poczuć, można w nie wejść, jeśli są odpowiednio
duże. Są jednak również skupiska nietrwałe stopnia zerowego,
inaczej nazywane skupiskami nietrwałymi błyskowymi. Nazwa wzięła
się stąd, że istnieją tak krótko, że na przestrzeni dziejów
trwa to ledwie chwilę. Mogą utrzymywać się parę godzin lub parę
dni, czasem miesiąc, choć to już tylko w rekordowych przypadkach.
Powstają na skutek krótkotrwałego zawahania energii magicznej, jej
choćby sekundowego zaniku, a zaniki te powoduje nic innego, jak
bliskie sąsiedztwo skupiska dojrzałego. Skupisko dojrzałe ma
tendencję do zagarniania coraz większej powierzchni z biegiem
czasu. Takim skupiskiem nietrwałym błyskowym było miejsce, w
którym znalazłaś szklaną kulę. Rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Z grubsza – mruknęłam. –
Ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tak, skupisk nietrwałych jest
jeszcze parę rodzajów, ale na razie skupmy się na tym. Jak już
zacząłem mówić, duże skupisko dojrzałe jest w stanie powodować
krótkotrwałe zaniki energii magicznej w swoim pobliżu, a wszędzie
tam, gdzie zabraknie magii, od razu wpycha się <i>vurd</i>. Świat
dąży do lepszej lub gorszej równowagi: gdy nie ma jednej energii
spajającej rzeczywistość, musi pojawić się druga, by wszystko
się nie rozsypało. I z tym właśnie macie częściowo do czynienia
w mieście. Sprawdziłem dokładnie waszą listę anomalii, niemal
wszystkie to skupiska nietrwałe błyskowe. Skupisko dojrzałe, od
którego pochodzą, znajduje się pod miastem i było tu jako
pierwsze. Nie są nim sztolnie. Sztolnie wybudowali ludzie, by się
do niego dostać. A że im się udało, korytarze są tą aurą
przesiąknięte tak, że na przestrzeni lat zaczęły przeobrażać
się w skupisko półdojrzałe, teraz zaś możliwe, że dążą do
przełomu, w którym mogą przemienić się w dojrzałe, a więc i
połączyć się z tym dojrzałym skupiskiem, do którego prowadzą.
W tej chwili działają trochę jak energetyczny krwiobieg –
wszędzie tam, gdzie sięgają, z powodzeniem rozprowadzają <i>vurda</i>
i niechcący dodatkowo pomagają mu się rozprzestrzeniać. Stąd
takie natężenie podejrzanych zjawisk i... – Urwał na chwilę,
skrzywił się. – Ale dosyć na razie, reszta to teoria, którą
najpierw sam muszę zbadać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czyli... w obrębie tej dużej
dojrzałej anomalii mogą powstawać inne dojrzałe anomalie? –
Praktycznie to wyszeptałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Mogą. Żadna z nich nie będzie
aż tak potężna, jak to skupisko macierzyste, ale nie ma żadnych
przeciwwskazań, aby któraś z anomalii nietrwałych stopnia
pierwszego nie rozwinęła się do miana skupiska dojrzałego.
Skupisko nietrwałe uzależnione jest od swojego skupiska dojrzałego
tylko do czasu, aż uda mu się nabrać mocy, by przeobrazić się w
skupisko półdojrzałe. A dalej schemat już znasz. Czy teraz choć
trochę ci to rozjaśniłem?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Mam wrażenie, że wiem jeszcze
mniej, a mój mózg zmienił się w ektoplazmę – zaskamlałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To świetnie. Jak się z tym
prześpisz, być może będzie lepiej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zabrzmiało to całkiem
optymistycznie, ale wyvernowi nie udało się zamaskować kropli
ewidentnej kpiny, którą po prostu musiał te słowa nasączyć. Nie
wiem, co by mu się stało, gdyby sobie ten jeden raz darował, ale
musiałoby być pewnie okropnie nieprzyjemne... Niech go cholera.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">A jak się mają do tego
kratery? – Że tak powiem: kułam żelazo, póki gorące. Nie
zamierzałam ignorować tej fazy gadatliwości, bo kij go tam wie,
czy następnej takiej nie będzie miał za jakieś trzysta lat.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To jest strefa tej teorii,
której na razie wolałbym nie rozpowiadać, bo może wprowadzić
jedynie więcej zamętu. – Znowu wrócił do męczenia listwy. –
Jeszcze jakieś pytania?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">W głowie pojawiło mi się
właściwie tylko jedno, i nie mogłam powstrzymać się od zadania
go.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nurtuje mnie to od dawna. Rok
temu, gdy walczyłam w sztolniach z rodzonym bratem... Nie, to długa
historia, nie pytaj nawet – zapowiedziałam, widząc, jak oczy mu
błysnęły, jakby szykował się na wysłuchanie najlepszej plotki
stulecia. – No, w każdym razie byliśmy wtedy w sztolniach. Które
się... trochę jakby zawaliły. Waham się między dwoma teoriami.
Pierwsza z nich brzmi całkiem racjonalnie: przewróciłam się na
trzymające się jedynie na słowo honoru rusztowanie w nieukończonym
tunelu i je całkiem zniszczyłam. Korytarz mógł być niestabilny,
dlatego tych parę lat temu go obłożono belkami, a gdy je...
powiedzmy, że zepsułam, to się wziął i zawalił, ciągnąc za
sobą resztę, osłabioną przez lata. Ale jak dowiedziałam się
trochę więcej, to zaczęła mi świtać też inna opcja. Mianowicie
taka, że... mogłam zaczerpnąć <i>vurda</i>, całkowicie
nieświadomie, i ten zawał po prostu spowodować, nie wiedząc, co
robię. Jak to dla ciebie brzmi?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Szczerze? – Zamarł na moment
z palcami wbitymi pod niemal oderwaną od ściany deskę. – Żeby
ocenić z całą pewnością, musiałbym zobaczyć to miejsce, ale
obie opcje są równie prawdopodobne. Sztolnie są doskonałym
przewodem dla <i>vurda</i>, przesiąka on je w całości. Sączy się
z dojrzałego skupiska i dzięki nim rozchodzi perfekcyjnie wokół...
jak już wspominałem. Masz tam mnóstwo mocy skupiska półdojrzałego
i dojrzałego. Twórcy sztolni z pewnością nie zdawali sobie
sprawy, że tak się stanie, gdy je budowali. Całkiem ciekawe, skoro
doskonale wiedzieli o skupisku, którego szukali.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie załapałam, w jaką stronę
zbaczają jego myśli – o jakich „nich” przede wszystkim mówił
– ale nie odzywałam się w razie czego, nie chcąc mu przerywać.
Miałam nadzieję, że gdy pozwolę mu mówić, zahaczy trochę o tę
teorię, o której to nie chciał na razie wspominać... ale sporo
się przeliczyłam, bo akurat, gdy skończył tę kwestię, mocowanie
wątłej deseczki puściło i kiepskie drewno sypnęło się na
podłogę w fontannie drzazg, pyłu, kurzu i wszelkiego syfu. O mało
nie dostałam w oko maleńkim gwózdkiem – przeleciał tak blisko
mojej twarzy, że aż poczułam pęd powietrza...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Kurde, mieliśmy nie zostawiać
śladów! – pisnęłam, a włosy niemal stanęły mi dęba na widok
zniszczeń.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Cel uświęca środki –
burknął wyvern z nutą triumfu w głosie i wskazał mi coś, co
było...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Przez chwilę w zasadzie nie
wiedziałam, na co patrzę. To mogło być łączenie płyt. Albo
przewód wentylacyjny. Albo fragment dawno zamurowanego przejścia.
Kij właściwie wie, ale niewątpliwie było to... coś. Coś, co
mogło być wszystkim i wcale nie musiało świadczyć o tym, że
znajduje się tam anomalia. Dopiero gdy odsunęłam się na dwa
kroki, czyli na tyle, na ile pozwalała przestrzeń maleńkiego
przedsionka, zorientowałam się, że patrzę właśnie na zamurowane
przejście, ostatnią z tych opcji, którą uznałam za najmniej
prawdopodobną. Coś jak drzwi do następnego pokoju, który wykupił
sobie właściciel sąsiedniego mieszkania i przebudował tak, by
poprzedni właściciele nie mieli tam wstępu... o ile to porównanie
ma jakikolwiek sens.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No okej – skwitowałam to
niezbyt inteligentnie. Przesunęłam palcem po konstrukcji z całkiem
elegancko złączonych zaprawą i wygładzonych pustaków, pokrytych
delikatną warstwą maskującego tynku. – W takim wypadku jestem w
stanie wybaczyć tę koszmarną boazerię. – Niepewnie zerknęłam
na leżący u naszych stóp stos deseczek. – Hm, chyba
przyprawiliśmy tych ludzi o konieczność szybszego remontu...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Być może – mruknął Mark. –
Teraz mi już wierzysz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Od samego początku ci wierzyłam
– żachnęłam się, ale widząc jego sceptyczną minę, poprawiłam
szybko: – Znaczy wierzyłam, że coś tam jest. Trochę mnie
zaskoczyło, że faktycznie wygląda na to, że da się tam tak
wejść, no ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Da się tak wejść –
powtórzył w zamyśleniu. – Tylko jak?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Chyba nie ścianą –
prychnęłam. – Wybacz, młot do burzenia zostawiłam w drugiej
kurtce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Dowcip przeleciał ewidentnie z
gwizdem, bo jedyne, co spowodował, to spojrzenie, które z założenia
miało przeobrazić mnie w kupkę bardzo smętnych popiołów. Ja
pierdzielę, jak to możliwe, że zakochałam się w facecie bez
choćby szczątkowego poczucia humoru? Co za porażka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">I od kiedy to mówię o tym tak
wprost, co? Boże, Leah, co się z tobą dzieje? Opamiętaj się,
kobieto...!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mark pozbierał deski z podłogi i
ułożył je w całkiem elegancki stosik pod ścianą. Wskazał mi
stojącą nieopodal szczotkę na kiju, wzruszyłam więc ramionami i
bez słowa protestu zamiotłam nasze ślady i resztki walającego się
na tandetnych panelach tynku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie wiem, jak oni na to
zareagują – westchnęłam ciężko. – To już chyba lepiej
byłoby zostawić wszystko tak, jak miało się na początku. Może
wtedy uwierzyliby, że samo odpadło, czy co...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie ma dobrego rozwiązania. –
Mark przyłożył ucho do ściany. Słuchał w skupieniu dłuższą
chwilę, palcem prawej dłoni rysując w zakurzonym tynku kilka
symboli. Nie wychodziły mu tak doskonałe, jak gdy zabierał się za
to lewą ręką, lecz i tak robiły wrażenie... i poruszały we mnie
jakąś głęboko ukrytą strunę, której na razie nie umiałam
dobrze opisać. Wiedziałam, że istnieje, ale skąd pochodziła? Co
oznaczała?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nasłuchujesz sąsiedzkich
kłótni? – spytałam z pozorną ciekawością. – Przynieść ci
może szklankę, czy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Cicho bądź, jeśli możesz –
syknął. – Nie nasłuchuję sąsiedzkich kłótni, tylko
sprawdzam, czy anomalia jest żywa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zapadła cisza wydawała mi się
gęsta jak budyń.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Znaczy że co? Szukasz pulsu? –
wydukałam nieśmiało ze znacznym opóźnieniem. – To może
stetoskop zamiast szklanki...?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Można to tak określić –
westchnął ze zniecierpliwieniem. – Skupiska <i>vurda</i> dzieli
się na martwe i żywe. Nie, nie chodzi o to, że same w sobie żyją,
uprzedzając twoje pytania. W skupiskach żywych można żyć, tak w
dużym skrócie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Czyli sprawdzasz, czy tam
mieszkają ludzie, tak? – przetłumaczyłam. – A nie jest
przypadkiem tak, że słyszysz ich i bez przykładania ucha do ściany
i dziwnych znaczków?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tak, słyszę, ale w ten sposób
nie rozpoznam, czy głosy są efektem oddziaływania <i>vurda</i>, bo
i takie się zdarzają, czy faktycznie wydają je prawdziwi ludzie. –
Odsunął się wreszcie od ściany, przetarł niecierpliwym ruchem
ubrudzony białym pyłem policzek. – To jest skupisko żywe. Musimy
się tam dostać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tylko niby jak? Na klatce
schodowej nie widziałam żadnego przejścia. W razie czego
przypominam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To znaczy, że musi być gdzieś
indziej. – Sięgnął w stronę klamki drzwi. – Myślałem, że
przejście będzie tutaj.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Cóż, chyba nie było co liczyć z
jego strony na cokolwiek bardziej przypominającego przeprosiny
zaadresowane do mieszkańców...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wyszliśmy na korytarz, chwilę
pokręciliśmy się po piętrze, szukając czegokolwiek, co mogłoby
okazać się zakamuflowanym przejściem. Mark wyjrzał przez
znajdujące się dla mnie zbyt wysoko okno klatki schodowej, by
sprawdzić, jak daleko znajduje się następna i czy nie wygląda
podejrzanie, ale nie znalazł niczego ciekawego. Pozostało nam
wspięcie się na szczyt bloku i sprawdzenie, czy na nim czegoś nie
znajdziemy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Na samą myśl, że miałabym znowu
zmierzyć się z tymi schodami i jarzeniówkami na półpiętrach,
zbierało mi się na pawia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Tym razem Mark nie zdecydował się
na podróż windą. Na usta cisnęły mi się dziesiątki złośliwych
pytań odnośnie zespołu stresu pourazowego, którego mógłby
nabawić się poprzednim razem, ale zachowałam milczenie – gołym
okiem widziałam, że niemiecki wyvern zaczynał się niecierpliwić
brakiem efektów naszego, pożal się, Boże, śledztwa, wolałam
więc już nic nie dokładać od siebie. Chwilami się zapominałam i
zaczynałam traktować go jak zwykłego, gburowatego faceta, którego
uwagę wciąż bezskutecznie próbuję sobie zaskarbić, zapominając,
że w rzeczywistości mam do czynienia z kimś, kogo wiek zapisywać
należy liczbą co najmniej czterocyfrową, kto jednym gestem byłby
w stanie zrównać z powierzchnią ziemi pół mojego miasta (o ile
nie całe). Powinnam mieć się na baczności, jak każdy... a jednak
moja wredna kobieca część zwykle na to nie pozwalała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Co robi Leah Wilkosz, gdy wymarzony
facet nie zwraca na nią odpowiedniego rodzaju uwagi? Ano zaczyna być
dla niego złośliwa. Jakby go co najmniej chciała ukarać za ten
brak domyślności, czy jak to nazwać. Zamiast spróbować wprost...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie, cholera, jakoś nie wyobrażam
sobie, że miałabym do gościa tak po prostu sobie podejść i
spytać, czy w sumie nie poszedłby ze mną jutro na kawę i
ciasteczko w jakieś ładne miejsce. Znęcać się nad nim
psychicznie w nadziei, że wreszcie dosadniej odczuje moje istnienie?
Jak najbardziej. Ale zachować się jak prawdziwa kobieta, której
pacjent wpadł w oko? A w życiu. Coś mi się zdaje, że tak robili
chłopcy w podstawówce i nazywało się to „końskimi zalotami”,
ale niech tam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Prawda jest również taka, że ja
się zwyczajnie boję. Boję się... bo gdy wykonam pierwszy krok i
wprost określę się z tym, że chciałabym zaprosić go na randkę,
to na sto procent się ośmieszę. Jeny, ludzie, gdyby się zgodził,
to niechybnie musiałabym zastanowić się, czy nie mam przypadkiem
do czynienia z pedofilem, jak babcię kocham... Mam cholerne
szesnaście lat, a on w momencie zyskania nieśmiertelności mógł
mieć nawet i czterdzieści. Kurna, Leah, twój zdrowy rozsądek
właśnie wkroczył w stan nieważkości i odfrunął gdzieś hen, w
piździec. Twoja w tym rola, żeby znaleźć go odpowiednio szybko,
by nie narobić sobie jeszcze gorszych kłopotów. Ha, patrzcie tylko
– a myślałam, że jest ze mną coś nie tak, gdy zaczęłam coś
czuć do własnego brata...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Dlaczego to tak działa, skoro
powinnam do grobowej deski tkwić w typowym dla półdemonów
kazirodczym związku, ciesząc się z niego jak czterolatka w wejściu
do sklepu z zabawkami?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">I dlaczego zawsze, gdy ktoś mi się
spodoba, muszę już zakochiwać się tak na amen, że wręcz nie
jestem w stanie bez kolesia oddychać? Przecież to chore. I
niefeministyczne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wlokłam się za prawdopodobnie
najpotężniejszym wyvernem obu światów, nawiedzana tymi
niewesołymi myślami, i czułam się jak struta. Obserwowałam go,
jak w skupieniu obmacuje wszystkie kąty, jak rysuje te swoje dziwne
krzaczki to tu, to tam, jak mamrocze coś pod nosem, bawiąc się
wahadełkiem z kawałka kryształu na sznurku – prawdopodobnie
dokładnie tym samym, które dla mnie zdawało się ważyć kilka ton
– i rozumiałam coraz mniej. Nie rozumiałam, co się tutaj dzieje,
nie rozumiałam jego, nie rozumiałam przede wszystkim siebie samej.
Po prostu aż chciało mi się stanąć nad czymś, co obrazowałoby
moje życie, i bezradnie rozłożyć nad tym ręce, bo nic innego
zwyczajnie nie mogłam zrobić. Trochę zaczynało kręcić mi się w
głowie, lecz zrzuciłam to na karb nerwów i tych pieprzonych
jarzeniówek, straszących na ścianach. Nie mam bladego pojęcia,
kto wymyślił, żeby zamontować je tutaj zamiast normalnych lamp,
ale zdecydowanie powinien siedzieć za to w pierdlu o zaostrzonym
rygorze... W tym sinym świetle wszystko wyglądało na groźne i
nieprzyjazne. Wszystko mogło być potencjalną anomalią, która
mogła zrobić mi krzywdę. Kurde, nawet kolory wydawały się przez
to jakieś dziwne, zupełnie inne niż na wcześniejszych piętrach,
choć nigdzie nie widziałam granic, które z pewnością dałoby się
zauważyć, gdyby nagle zaczęto używać innej farby. Droga na
szesnaste piętro dłużyła mi się okropnie – fakt, że teraz
posuwaliśmy się w górę bardzo wolno, bo Mark zbadać musiał
każdy przeklęty schodek i każde ziarenko kurzu, ale jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Tak, to trwało jakoś tak za długo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Mam dość – oznajmiłam w
pewnym momencie. Zatrzymałam się na półpiętrze, dłońmi
wsparłam się o upierniczony kurzem na potęgę, ale przynajmniej
ciepły halowy grzejnik z rodzaju tych najeżonych odstającymi
blaszkami. Wiecie, takich, na które jak się przewrócisz i
przyrżniesz twarzą, to nie mają ci już w zasadzie czego
zszywać...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mark początkowo nawet nie zwrócił
na mnie uwagi – w skupieniu obwąchiwał wahadełkiem barierkę w
połowie ciągu schodów, tuż obok szybu windy, zupełnie jakby
właśnie tam spodziewał się znaleźć coś spektakularnego, choć
anomalia miała mieścić się przecież po drugiej stronie. W tej
chwili dokładnie za jego plecami, jeśli się nie mylę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Na co ja ci tu jestem potrzebna?
– spróbowałam jeszcze raz. – Jak na razie przydałam się tylko
do zamiatania podłogi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">I jako detekcja wszystkiego, co
niewyjaśnione – doprecyzował, nie zaszczycając mnie nawet jednym
spojrzeniem. – Jak się czujesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Tak mnie ta nagła zmiana tematu
zdziwiła, że mało brakowało, a usiadłabym tak, jak stałam.
Zmarszczyłam brwi, nie mogąc pojąć, skąd ta nagła troska.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Em... jakoś tak? – Zabrzmiało
to raczej jak pytanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">A dokładniej? – Wreszcie na
mnie zerknął. Krótko, bo krótko, ale przynajmniej nabrałam
pewności, że ze mną rozmawia...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">W głowie mi się zakręciło –
przyznałam ostrożnie. – I ogólnie jakoś mi tak... dziwnie. Ale
to nic, do czego bym nie przywykła. Dzięki za troskę, czy coś...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tak właśnie myślałem –
mruknął. Zakołysał wahadełkiem, nawijając sobie sznurek na
palec, i odwrócił się do właściwej ściany. – Idzie burza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jeśli istniałyby mistrzostwa w
błyskawicznych zmianach tematu, facet jak nic zgarnąłby główną
nagrodę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Być może – powiedziałam
powoli. Obejrzałam się na okno – znajdowało się na tyle wysoko,
że widziałam przez nie jedynie niebo, ale tyle mi wystarczyło.
Faktycznie zbierające się od rana gdzieś na zachodzie gęste
chmury przypełzły wreszcie nad miasto, oblekając wszystko ponurą
ciemnością. Na szybie dostrzegłam kilka pierwszych kropli deszczu.
Gdy się skupiłam, rozpoznałam również wiatr, gwiżdżący wokół
występów ubogiej fasady, liżący coraz odważniej żelbetonowe
ściany.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No nie wiem... – Mężczyzna
wreszcie obejrzał się na mnie tak całkiem, nie tylko kątem oka. I
to z jawną dezaprobatą. – Nie masz wrażenia, że jest w niej
coś... hm, dziwnego? A pomyśleć, że to mężczyznom zarzuca się,
że się nie domyślają.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jeden-jeden. Jeśli to była zemsta
za wszystkie moje poprzednie złośliwości...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Jeszcze raz spojrzałam na niebo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ostatnio było parę dziwnych
burz – przyznałam z niejaką skruchą, jakby to była moja wina,
że nikt wcześniej o nich zbyt dużo nie mówił. – Chłopaki
chyba o tym opowiadali. Wszystko to zaczęło się właśnie od
burz... Takie mam przynajmniej wrażenie. Dziwne jest to, że trzy z
nich były w Łodzi, a to przecież nie jest znowu tak blisko. Jedna
urządziła się jeszcze dalej. Wiesz może, czy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To już sfera moich domysłów –
uciął wyvern. – Ale faktem pozostaje to, że nie ma w nich
niczego naturalnego. Jeśli choć odrobinę przypominały tą
teraz... – Nie dokończył, ale dobrze widziałam, że cokolwiek
miał na myśli, nie mogło to być nic przyjemnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Kolejny podmuch wiatru był już o
wiele bardziej nieprzyjemny – okno aż zatrzeszczało w ramach, w
klatce schodowej rozległ się nieprzyjemny huk powietrza,
spotęgowany przez echo. Miałam wrażenie, że dobiega z szybu
windy... a przynajmniej skądś nieco powyżej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tam chyba coś jest –
powiedziałam ostrożnie, palcem wskazując odpowiedni kierunek. –
Nie wiem, na ile dobry mam słuch w ludzkim ciele, ale wydaje mi się,
że to coś większego niż klapa na dach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mark bez słowa pokonał resztę
schodów, rozejrzał się po piętrze. Straciłam go z oczu, gdy
zaczął wchodzić na następne półpiętro.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Możesz mi powiedzieć, co ty
właściwie robisz? – spytałam zniecierpliwiona, dogoniwszy go z
niejakim trudem. Znowu zakręciło mi się w głowie, ale nie
wiedziałam tym razem, czy był to efekt nienaturalnej burzy, czy
konsekwencja biegania po dwa stopnie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Określam granice, zasięg i
rodzaj skupiska – wyjaśnił ze spokojem, z jakim tłumaczył mi
wszystko w mieszkaniu kilka pięter niżej. Zupełnie nie rozumiałam
jego nastrojów. – Warto wiedzieć takie rzeczy, zanim wpakuje się
do środka. Anomalia nie powinna być groźna, skoro mieszkają w
niej ludzie, lecz warto się ubezpieczyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Właściwie to myślałam, że
ludzie nie mogą mieszkać w anomaliach – przyznałam nieśmiało.
– Może krótkotrwale są tam w stanie przebywać, ale nie tak na
co dzień...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To również zależy od rodzaju
skupiska. W przypadku skupiska dojrzałego jest to jak najbardziej
możliwe, choć nie pozostaje bez konsekwencji. No, przeważnie
możliwe, bo są rodzaje skupisk dojrzałych, w których nie przeżyje
nic prócz czarnego półdemona lub wyverna znającego granice swojej
mocy. – Mężczyzna wszedł na ostatnie piętro i rozejrzał się
po nim z rękami wspartymi na biodrach. – Każdy organizm
wystawiony na długotrwałe działanie <i>vurda</i> prędzej czy
później zaczyna mutować, nawet jeśli energia jest stabilna.
Czasem zachodzące zmiany są zbyt subtelne, by zaobserwować je w
trakcie jednego ludzkiego życia, dlatego nikt nie zwraca na nie
uwagi, o ile nie wie, czego szukać. Tutaj promieniowanie jest
odrobinę silniejsze, lecz również nic nie wskazuje na to, by miało
być bardzo szkodliwe dla mieszkańców. Możliwe, że spotkamy tam
zupełnie zwyczajnych ludzi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">A moglibyśmy spotkać mutanty?
– Nie wiem jakim cudem, skoro tak bardzo się starałam, ale w moim
głosie dało się bez trudu usłyszeć ekscytację. Kurde...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Anomalie i mutanty... – Nie
spodziewałam się, że Niemiec się uśmiechnie. – Jest taka
ukraińska gra komputerowa...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Znam na pamięć zarówno ją,
jak i wszystkie książki z uniwersum – zapewniłam gorliwie. – A
myślisz, że dlaczego by mi się tak od razu skojarzyło?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wzruszył ramionami i skupił się
na czymś, co zobaczył po swojej lewej stronie, więc ruszyłam
wreszcie za nim i również wspięłam się na ostatnie piętro.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">I doznałam lekkiego... szoku.
Chociaż szokujące jest już samo w sobie to, że nadal cokolwiek
mnie dziwi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Z zewnątrz bryła bloku była
zwyczajne prostokątna, jak każdego innego w okolicy, ale kawałek
korytarza, w którym się znaleźliśmy, ewidentnie miał kształt
lekko nieforemnego sześciokąta, rozszerzającego się ku górze.
Sufit znajdował się na tyle wysoko, że nie umiem sobie wyobrazić,
jak myje się i naprawia zamontowane tuż pod nim okna, smagane
wiatrem i deszczem nadchodzącej burzy. Trzy były otwarte, co mogło
tłumaczyć huk przeciągu na schodach. Wokół nas znajdowały się
cztery pary starych, drewnianych drzwi, na oko tak słabych, że
wystarczyłby jeden niewysilony kopniak, żeby wyważyć je razem z
futrynami. Farba złaziła z nich całymi płatami, co jeszcze
mocniej podkreślał ciepły blask kilku zupełnie zwyczajnych
żarówek-baniek. Przynajmniej ktoś wreszcie poszedł po rozum do
głowy i zrezygnował z jarzeniówek... Szyb windy okazał się
niedostępny dla „podróżnych”, zablokowany na oko pancernymi
wrotami z malowanego na szaro metalu, opatrzonego tablicą z napisem
„przejście techniczne”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nawet nie wiedziałam, co
powiedzieć. Po prostu rozejrzałam się wokół, poszukałam czegoś,
na czym mogłabym zawiesić wzrok, i straciłam poczucie, bym w ogóle
na coś miała się przydać. Niepewnie podeszłam do jednych drzwi –
o tyle ciekawych, że spiętych łańcuchem z okazałą kłódką.
Musnęłam je palcem... ale nie poczułam nic.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">To znaczy... początkowo nie
poczułam nic, bo ledwie nabrałam pewności, że mimo wyglądu są
zupełnie zwyczajne, wstrząsnął mną prawdziwie elektryzujący
dreszcz. Wręcz jakby mnie kopnął prąd. Wzdrygnęłam się,
syknęłam, odsunęłam odruchowo. Ból sięgnął aż do łokcia, na
chwilę zdrętwiały mi wszystkie palce. Gdzieś na zewnątrz rozległ
się trzask pierwszej błyskawicy, szyby w oknach zadrżały od
ponurego pomruku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;"><i>Rattle my heart...</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">I znowu ta przeklęta piosenka.
Dlaczego to tak doskonale pasuje? Gdyby nie to, że odkąd zanucił
ją Vuko, wysłuchuję ją godzinami, nieraz w środku nocy,
uznałabym, że faktycznie ma jakiś związek ze sprawą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">I co o tym sądzisz? – spytał
Mark, zdając się nie zauważać mojej niedyspozycji. Albo mając ją
gdzieś. Och, któraż to opcja wydaje wam się bardziej
prawdopodobna, kochani...?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">To jest jakaś inna anomalia –
syknęłam, wskazując pechowe drzwi palcem. – To skupisko... Jak
ty to nazwałeś? Skupisko nietrwałe?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Zdecydowanie. A co jeszcze?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Poczułam się jak na odpytkach pod
tablicą w szkole...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Całe to miejsce jest jakieś
dziwne – oznajmiłam wreszcie. – Jego w ogóle nie powinno być.
Nie widziałam nic z zewnątrz, a takiego cypelka przecież nie
dałoby się nie zauważyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dokładnie. – Wahadełko znowu
poszło w ruch, ale wyvern zwinął je tak szybko, że zupełnie nie
wiem, co niby z niego odczytał, bo w moich oczach nawet nie zdążyło
się poruszyć. Jednak coś z tego wywnioskował, bo pewnym krokiem
ruszył do kolejnych drzwi po lewej stronie, tych, które ze
wszystkich najmocniej wskazywały na częste użycie. Choćby
dlatego, że nie miały rdzy na wypaczonych zawiasach. Nacisnął
klamkę, okazały się otwarte.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Panie przodem – zachęcił,
wskazując mi teatralnym gestem tonącą w burzowym półmroku
przestrzeń.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Mało brakowało, a bym go za to
sklęła... ale byłam zbyt zafascynowana tym, co mogłam tam zastać,
więc nie miałam czasu na kolejne złośliwości. Bez słowa
przekroczyłam próg i znalazłam się... na właściwie zupełnie
zwyczajnej, ale nieco zabiedzonej klatce schodowej. Była o wiele
ciaśniejsza od tej, którą poruszaliśmy się przed chwilą,
jeszcze bardziej zaniedbana – zalegający w kątach kurz jasno
świadczył o tym, że zatrudniane przez spółdzielnię sprzątaczki
miały pewne problemy z trafieniem tutaj. Drzwi znajdowały się
tylko po jednej stronie korytarza – jedno mieszkanie na każdym
piętrze. Dokładnie tak, jak to było widać z zewnątrz – jeden
balkon z oknami na innym poziomie niż pozostałe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zachęcana przez Marka zeszłam
kilka stopni niżej. Zamknął za nami drzwi – przez chwilę
opanował mnie strach, chciałam zaprotestować, ale ostatecznie nie
odezwałam się. Niby była to anomalia, w której powinno mi być
cudownie... a jednak czułam się tutaj bardzo dziwnie. Opanował
mnie jakiś lęk, którego źródła nie potrafiłam określić. Być
może miał związek nie ze skupiskiem upośledzonej magii, a z
szalejącą na zewnątrz burzą, stopniowo nabierającą mocy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Gdy dotarłam do pierwszych drzwi,
usłyszałam dobiegające zza ściany poruszenie. Obejrzałam się w
panice na Marka, ale nie zdążyłam nic wymyślić, zanim tandetne
wrota się otworzyły. Wyjrzał zza nich staruszek – chudy jak
patyk, wiotki i delikatny tak, że bałam się gwałtowniej poruszyć,
by go nie przestraszyć. Wspierał się na lasce i ciężko
powiedzieć, ile w ogóle mógł mieć lat, ale sądzę, że więcej
niż dziewięćdziesiąt. Uznałam, że najlepszą rzeczą, jaką
mogę zrobić, jest udawanie, że mam wszelkie powody, by tutaj być.
Bo czemu by nie? To przestrzeń publiczna, mogę wybierać się do
kogoś z wizytą... Przywitałam się z nim w razie czego i poszłam
dalej, starając się nie przyśpieszać. Za sobą czułam Marka,
uznałam więc, że widocznie tego po mnie właśnie oczekiwał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Staruszek poszedł za nami,
zostawiając mieszkanie otwarte. Zjeżyłam się cała, nieprzyjemny
dreszcz liznął mnie wzdłuż kręgosłupa. Jeszcze dziwniej mi się
zrobiło, gdy na kolejnym piętrze stało się dokładnie to samo –
drzwi się otworzyły i wyjrzała z nich kobieta w średnim wieku i
trójka dzieci. Przestraszyłam się nie na żarty, gdy oni również
bez słowa ruszyli na dół naszym śladem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Mark, co tutaj się dzieje? –
szepnęłam z zaczątkami paniki, gdy sytuacja się powtórzyła
jeszcze dwa razy. Zatrzymałam się na półpiętrze, bojąc się iść
gdziekolwiek dalej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Wspominałem o wpływie <i>vurda</i>
na żywe organizmy – mruknął Niemiec. – Nie da się
przewidzieć, jaki to będzie wpływ. Dobrze porównałaś to do
mutacji. Mutacje są całkowicie niespodziewanym odstępstwem od
normy. To, co zdarza się w jednym skupisku <i>vurda</i>, nie może
być regułą dla pozostałych. Widocznie dla tego tutaj mutacją
jest... to. – Krótkim gestem objął podążający za nami tłumek.
Młoda, lecz bardzo zaniedbana kobieta, która wyszła z ostatniego
mieszkania, spłonęła rumieńcem i widocznie zawstydziła się pod
jego czujnym wzrokiem. Wykonała nawet taki ruch, jakby chciała się
cofnąć, może uciec, ale ostatecznie została na miejscu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Tylko... co oni tak właściwie
robią? – jęknęłam bezradnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Raczej co wy robicie tutaj? –
ofuknęła wyglądająca z mieszkania poniżej staruszka. – Nie
zapraszaliśmy gości! Jeśli przyszliście z ulotkami, to możecie
je sobie wsadzić w...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Pani Róziu, spokojnie –
odezwał się staruszek. – Państwo z całą pewnością
zabłądzili. Mam rację? – Uniósł jedną brew, w jego oczach
pojawiła się stal.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">My... Tak, zabłądziliśmy –
wykrztusiłam nienaturalnie wysokim głosem. – I chętnie byśmy
stąd sobie poszli, więc...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Wyjście jest tam na górze. –
Dziadzio brzmiał na bardzo spokojnego, ale jego głos podszyty był
odpowiednią dawką siły – dokładnie taką ilością, bym nie
miała cienia wątpliwości, że pokaże mi, gdzie raki zimują,
jeśli tylko dam mu powód. – Na dole niestety nie ma drzwi. Jeśli
chcecie wyjść, musicie skorzystać z tego samego przejścia, którym
się tutaj dostaliście.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Kompletny bezsens – parsknęła
babcia, pani Róża. – Widzicie, do czego to doszło? Jak nas Bóg
pokarał? Ten, kto projektował ten przeklęty blok, z całą
pewnością nadużywał, tylko nie wiem czego...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Kilka osób potaknęło jej
gorliwie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Możemy już stąd iść? –
pisnęłam w stronę Marka, ale ani myślałam czekać na odpowiedź.
Od razu rzuciłam się po schodach w górę. O mało nie
przekoziołkowałam przez barierkę, gdy wykonałam unik przed
rączkami dzieciaków, ewidentnie chcących mnie dotknąć, jakby
pierwszy raz w życiu widziały na oczy obcego człowieka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Całe szczęście, że wyvern
poszedł za mną, bo z pewnością bym po niego nie wróciła. Zastał
mnie na półpiętrze sąsiedniej, już normalnej klatki schodowej,
opartą o ciepły grzejnik, w blasku brzęczącej jarzeniówki. Nie
przypuszczałam, że kiedykolwiek to powiem, ale chyba znalazłam coś
znacznie gorszego od niej...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Co to było?! – Naskoczyłam
na mężczyznę, ledwie odzyskałam głos. – Przecież ja tak nie
powinnam się czuć!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie powinnaś – przyznał, na
co o mało szlag mnie nie trafił. – Tylko że jesteś w połowie
wilkołakiem, dziewczynko.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">No i co z tego?! Nie powinnam
bać się anomalii!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Chyba że akurat przebudzi się
w tobie wilkołak. Ile zostało do pełni?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dwa dni. – Zgrzytnęłam
zębami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">W okresie pełni wilkołak w
tobie jest najsilniejszy – wyjaśnił. – Wtedy możesz nawet
obawiać się skupisk <i>vurda</i>, dokładnie tak, jak obawia się
ich wilkołak. Półdemon bierze górę w okresie pierwszej kwadry.
Nie licz na to, że kiedykolwiek to zrozumiesz, o podobnej mieszance
nie słyszałem nigdy dotąd. – Bezradnie rozłożył ramiona.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ale przecież dotąd...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dotąd nie zdarzało ci się bać
w takich sytuacjach?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Przełknęłam cisnące się na usta
słowa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Zrujnowane przez magiczną burzę
miasteczko, w którym walczyliśmy z bladgorem. Spalony wieżowiec z
opuszczonym mieszkaniem. Nawet opuszczony dworek w środku lasu, co
do którego uczucia miałam raczej mieszane...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Dlaczego wyglądaliśmy z okna
mieszkania na dziewiątym piętrze? – Zmieniłam szybko temat. –
Szedłeś specjalnie do niego, a anomalia byłaby równie dobrze
widoczna z parteru.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Poniżej ktoś nałożył iluzję
maskującą. – Przez jego twarz przemknął jakiś cień, ale
zniknął równie szybko, jak się pojawił. – Nie pytaj kto. Nie
mam pojęcia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Wzdrygnęłam się. Takie buty...
Powinnam podejrzewać Vuko? Nie znałam oprócz niego i Ladona
nikogo, kto by potrafił to robić, więc może... Ale czy
którykolwiek miał powód?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">I na co ja ci byłam potrzebna?
– zapytałam ze złością, którą próbowałam zamaskować coraz
silniejszą dezorientację. – Nie zrobiłam w zasadzie nic, a
ciągle utrzymujesz, że...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Wystarczyła mi obserwacja
twoich reakcji – uciął.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie wiedziałam, co powinnam
powiedzieć. Po prostu wskazałam wyvernowi, by poszedł przodem.
Posłał mi triumfalne spojrzenie (a pomyśleć, że pewna byłam, iż
jest ponad...) i ruszył w stronę wyjścia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Burza przechodziła. Chwilę
czekaliśmy pod daszkiem klatki schodowej, aż przestanie padać, i
wreszcie udaliśmy się na parking. Odetchnęłam z ulgą, gdy czarny
land rover zatrzymał się pod moim blokiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Zbiórka pojutrze o godzinie
czternastej – obwieścił Mark, zanim zdążyłam wysiąść. –
Wybieramy się na dłuższą wycieczkę. Weź rzeczy na przynajmniej
kilka dni.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Chwilę zastanawiałam się, czego
właściwie ode mnie chciał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Naprawdę chcesz zabierać
akurat mnie? – jęknęłam wreszcie. – Przecież...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Postanowiłem – uciął
stanowczo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Nie ma żadnego „ale”.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Ale za dwa dni jest pełnia.
Rozmawialiśmy o tym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Nie wyglądał, jakby szczególnie
się przejął.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span face="Calibri, sans-serif">Jako wilk będziesz równie
przydatna. Przygotuj się. Nie będzie przyjemnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Znowu liznął mnie strach.
Świetnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span face="Calibri, sans-serif" style="color: #cccccc;">Chciałaś, żeby cię chłop
zauważył i docenił, to teraz masz za swoje, cwaniaro.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-81722703351900191182023-01-10T08:44:00.001-08:002023-01-10T08:44:05.850-08:00Rozdział 55<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, ja teoretycznie wiele
rozumiem. Przeczucia przeczuciami, jestem w stanie zaakceptować
również jakieś prorocze sny, działalność intuicji, wyczuwanie
upośledzonej magii i inne kwiatki... no ale to już było
przegięcie. Gdy wlazłam w ten głupi korytarz i zobaczyłam tam, że
rzeczywiście nic dalej nie ma, początkowo sama nie wiedziałam, co
powinnam z tym właściwie zrobić. Uwierzyć własnym oczom?
Przetrzeć je ze zdumienia, uważając, by nie wpakować sobie pazura
pod powiekę? Ugryźć się w ramach uszczypnięcia, albo poprosić
kogoś innego, żeby mnie trzepnął? Zmienić się w człowieka,
znaleźć miejsce, w którym będzie choć odrobina zasięgu, i
zadzwonić po pogotowie, bo całkiem możliwe, że dostałam wylewu?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja pierdykam, nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co?</i> – Geri
zmaterializował się u mojego boku. Popatrzył na litą ścianę, na
mnie, znowu na ścianę, lekko zmarszczył nos. – <i>Czegoś tu...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To nie powinno tak być, nie?
</i>– spytał nieśmiało Szary.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie, kurna, jestem
zaskoczona, bo właśnie tak było poprzednio </i>– parsknęłam
mało sympatycznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wnioskując z waszych
wspomnień, bladgor raczej by stąd nie wyszedł...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co ty nie powiesz!</i> –
Wywróciłam oczami, choć wilk nie miał szans mnie zobaczyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kroki pozostałych już się
zbliżały. Nie zdążyłam wymyślić zupełnie niczego, co powinnam
zrobić, by złagodzić ich zaskoczenie, a już Quills wyglądał mi
ponad grzbietem i świecił latarką na skalny zakątek. Brwi
złączyły mu się na środku czoła, snop światła dokładnie
liznął wszystkie kąty. Sądząc po konsystencji zapadłej ciszy,
biedny Alfa musiał właśnie przeżywać dokładnie to samo, co ja.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czegoś tu nie rozumiem –
mruknął pod nosem, nieświadomie powtarzając niedokończoną
wypowiedź Geriego. – Zabłądziliśmy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie znowu „zabłądziliśmy”?
– Embry przepchnął się obok niego, niemal staranował mnie w
przejściu i wcisnął się w kamienną kotlinkę. Zaczął ją
oglądać w takim skupieniu, że mało brakowało, by dodatkowo
spróbował nacisnąć wszystkie skalne występy, ot by sprawdzić,
co się wtedy stanie. – Może i zabłądziliśmy – uznał
wreszcie bez śladu poprzedniej pewności siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie ma szans – zbulwersował
się Ladon. Równie zaskoczony jak my, zatrzymał się na chwilę na
wprost ściany. Powietrze lekko zaiskrzyło, po czym poznałam, że
właśnie wysłał magiczną sondę, aby sprawdziła, czy coś nam
nie umyka. – Przecież tutaj walczyliśmy. Chyba że przyszedł z
głównego tunelu, a nie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przecież wiemy, co wtedy
widzieliśmy! – przerwał mu ze wściekłością Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Fakty mówią same za siebie –
mruknął pod nosem Ahmed. Stał akurat obok Paula – wyglądali
niemal jak swoi bracia bliźniacy, z tym że wilkołak z byłej sfory
Aresa był nieco bardziej... cóż, ciapaty, że tak nieładnie
powiem. Może właśnie odkryłam odpowiedź na to, skąd wzięło
się jego wilcze imię...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, przestańmy może
panikować! – Alfa posłał mu wściekłe spojrzenie, następnie
obdarzył nim resztę, już zaczynającą niespokojnie szeptać. –
Sprawa przedstawia się następująco: korytarz był, a teraz go nie
ma. Ktoś ma pomysł, o co może tu chodzić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Gdzieś musi być zapadnia –
palnął Jacob. Stropił się nieco, gdy wszyscy jak jeden mąż
obejrzeli się na niego z mieszaniną złości, politowania i
osłabienia. – No co...? – spytał nieśmiało, kurcząc się w
sobie. Profilaktycznie zrobił krok w tył i stulił ramiona, jakby
chciał się przed nami schować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadnię można wykluczyć –
wyjaśnił z zaskakującą cierpliwością Embry. – Inaczej chyba
właśnie bym na niej stał, nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może to po prostu kolejna
anomalia? – podsunął Geri, przemieniwszy się w człowieka. –
Innego wyjaśnienia nie widzę. Ewentualnie bladgor musiałby
siedzieć przykryty iluzją.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Druga opcja brzmi sensowniej,
ale brakuje nam tu kogoś, kto by tę iluzję stworzył i podtrzymał
– zauważył Ladon.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przed oczami stanął mi Vuko, ale
prędko odegnałam to skojarzenie. Dał mi już raz do zrozumienia,
że bladgory wymknęły mu się spod kontroli, więc wątpię, że by
tu z jednym siedział i czekał, aż będziemy przechodzić...
zwłaszcza że ostatecznie okazało się, że wcale nie chciał nam
zrobić krzywdy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko... czy na pewno? Ja tak to
zrozumiałam, ale właściwie nic nie powiedział wprost...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobra, nic tu nie wymyślicie</i>
– odezwał się Szary. – <i>Pogoń ich, idźcie wreszcie na to
spotkanie z wyvernami. Może jak im powiecie, co tu znaleźliście,
to zechcą dodać słówko wyjaśnienia, skoro sami kazali wam tu
przyjść.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przemieniłam się w człowieka i
przedstawiłam Alfie ten punkt widzenia. Doskonale widziałam, że
nie był przekonany – jeszcze raz wszedł w odnogę korytarza,
śladem Embry'ego dotknął kilku wypustów surowo ociosanej skały.
Zaklął wściekle pod nosem, zmęczonym gestem pomasował czoło.
Kilka białych kosmyków włosów opadło mu na oczy, ale długo nie
zawracał sobie głowy ich odgarnianiem, jakby w ogóle nie zwrócił
na nie uwagi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba Szary ma rację – uznał
wreszcie tonem, w którym dobrze było słychać wypełniające go
złość i bezsilność. – Sami niczego tutaj nie wymyślimy, a ten
cholerny wyvern brzmiał tak, jakby znał całkiem niezłe
rozwiązanie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bawi się w zagadki – wycedził
Ladon. Chyba całkowicie bezmyślnie kopnął wilgotną ścianę
noskiem podkutego glana. – Za kogo on nas ma? Za gówniarzy,
którymi można się bawić? Ja rozumiem, że robi się tak z durnymi
dzieciakami, którym trzeba pozwolić samodzielnie dochodzić do
rozwiązania, bo inaczej niczego się nie nauczą, ale tu... Wydaje
mi się, że sam przedstawił sprawę jako zbyt pilną, by marnować
czas na takie pierdoły.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Facet jest pewnie tak stary, że
mogło mu po drodze lekko umknąć, jak to jest, gdy się czegoś nie
wie – zauważył ze spokojem Sam. – Obawiam się, że żadne z
nas nie zrozumie, jak on dokładnie myśli.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc co? Mamy się dostosować
i grzecznie zaakceptować, jak robi nas w chuja? – zbulwersował
się Embry. – Jakoś mnie to nie bawi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nikogo to nie bawi, ale to nie
znaczy, że on przestanie, jak mu powiemy, że to nieładnie –
zauważył rudy. – Wydaje mi się, że z jego doświadczeniem ma
prawo uważać nas za idiotów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Doświadczenie nie jest
wytłumaczeniem dla traktowania innych jak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, dobra! – zdenerwował
się Seth. – Serio sądzicie, że to są odpowiednie czas i miejsce
na roztrząsanie kłopotów psychicznych gościa, który pamięta
dinozaury? Jak macie z tym problem, to może chodźmy wreszcie na
górkę i sami mu o tym powiecie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się na chłopaka z
niejakim podziwem. No proszę, czyżby on faktycznie dojrzewał?
Absolutnie już nie powiedziałabym, że to najsłabszy członek
sfory. Wciąż ze swoim charakterystycznym delikatnym typem urody
wyglądał na najmłodszego spośród nas, ale nawet w jego mowie
ciała zaczynała pokazywać się swoista odwaga. Zajęło mu to
dłużej niż nam, ale chyba również zaczynał stawać się
prawdziwym wilkiem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co tu ukrywać – przygody
ostatniego roku zmieniły nas wszystkich.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę panowała cisza, podczas
której każdy z uczestników wygasającego konfliktu miał czas na
przemyślenie swojego zachowania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Młody ma rację – uznał
wreszcie niechętnie Embry. – Zabierajmy się, nic tu po nas.
Rozumiem, że Leah nic nie czuje?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzruszyłam ramionami. Nawet nie
wiedziałam, co powinnam na to odpowiedzieć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A słowami nie łaska? –
westchnął ciężko Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ciężko mi powiedzieć, czy coś
czuję akurat tutaj, bo ogólnie w całych sztolniach jest... coś –
warknęłam, spuszczając wzrok na swoje buty. – Nawet jeśli coś
tu siedzi lub siedziało, jest na tyle niepozorne, że zlewa się z
ogólną aurą miejsca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W naszym czujniku anomalii
wyczerpały się baterie? – zaszydziła Luna, ale wolała
zamilknąć, gdy samym tylko wzrokiem obiecałam jej, co się stanie,
jeśli powie choć słowo więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niechętnie wróciliśmy do szerszej
części korytarza, gdzie nad przerdzewiałym na potęgę metalowym
rusztowaniem znajdowała się nasza dziura prowadząca do piwnic
opuszczonego punktowca. Wdrapanie się na górę zajęło nam
przynajmniej dwa razy więcej czasu niż wcześniejsze zejście na
dół. Gdy wreszcie wygramoliliśmy się po zasypanych wszelkim
śmieciem schodach na zewnątrz, odniosłam wrażenie, że mgła
jeszcze zgęstniała, a temperatura spadła o kilka kolejnych stopni.
Oddech zamieniał mi się w parę, nieprzyjemny chłód przenikał
przez warstwy ciepłych ubrań bez najmniejszego problemu. Odruchowo
potarłam ramiona, ale oczywiście guzik to dało. Zerknęłam kątem
oka na Ladona, ale w końcu nie podeszłam do niego bliżej.
Chciałam, żeby objął mnie ramieniem i ogrzał... ale dziś
wydawał mi się odległy jak nigdy. Zabolało mnie, gdy zauważyłam,
że za wszelką cenę stara się nie spoglądać w moją stronę.
Czyli owszem, moje myśli na temat Marka są słyszalne dla
wszystkich... a nawet jeśli nie, to moja mowa ciała robi całą
robotę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I co mam niby zrobić? Nie umiem
sterować własnymi uczuciami. Nie umiem powiedzieć swojemu mózgowi,
że dobra, już koniec, odkochujemy się i znowu zwracamy się do
braciszka. Istnieje w ogóle ktokolwiek, kto by tak potrafił? Skoro
cholerna półdemoniczna magia okazała się tu bezsilna, to co ja
sama mam powiedzieć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko... dlaczego? Czy tamta moc nie
powinna być silniejsza niż wszystko inne? Chciałabym móc spytać
o to Ladona, ale... problem w tym, że on chyba nie chce, bym pytała
go o cokolwiek. A zaczynanie takiego tematu w ogóle byłoby raczej
jak przysłowiowy gwóźdź do trumny. Jedynym półdemonem, który
mógłby mi jeszcze ewentualnie coś powiedzieć, jest Aurelia,
problem jednak w tym, że tak jakby o mało jej nie zabiłam, gdy
ostatnio próbowała zakopać topór wojenny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Swoją drogą... to czy ja również
nie powinnam była złościć się na Ladona o to, że nie wspomniał
mi o takim drobnym szczególiku, jak związek z laską, która już
raz próbowała mnie zabić? Ja sama już niczego nie wiem. Wiem
jedynie, że zdecydowanie powinnam o takich rzeczach rozmawiać, bo
bez tego nie dało się rozwiązać żadnego problemu, tylko że jak,
kurde, zacząć taką rozmowę?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag, a może ja po prostu nie
nadaję się do związków, i w tym tkwi problem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteśmy umówieni na spotkanie
na górce za pół godziny – oznajmił Quills, sprawdziwszy
zegarek. – Możemy już tam powoli iść.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś zaświtało mi w głowie,
wyrywając z ponurych rozmyślań o pochrzanionych sprawach
sercowych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idźcie, ja zaraz dołączę.
Muszę na chwilę wejść do domu – powiedziałam szybko. Odruchowo
sięgnęłam do kieszeni i zacisnęłam palce na pęczku kluczy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Boże, Leah – jęknęła
bezsilnie Luna – ty naprawdę musisz jeszcze przedłużać? Nie
będziemy czekać, aż pójdziesz sobie gdzieś, bo zostawiłaś
włączone żelazko!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mieszkam w tamtym bloku –
syknęłam, wskazując palcem na nieśmiało majaczącą w ciemności
i mgle bryłę. – To naprawdę zajmie tylko moment.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę mierzyłyśmy się
nieprzychylnymi spojrzeniami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, idź – powiedział
wreszcie Quills, zorientowawszy się, że nie ma szans, by konflikt
magicznie rozwiązał się sam. – My już ruszymy na miejsce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odwróciłam się na pięcie i
weszłam na wąski chodniczek między drzewami, biegnący idealnie na
wprost mojej klatki schodowej. W miejscu, gdzie zakręcał pod kątem
prostym, weszłam na wydeptaną przez miłośników skrótów
ścieżkę, prowadzącą przez lichy plac zabaw. Dopiero wtedy minęły
mnie pozostałe wilki. Ciekawe, czy zwlekali tyle, bo Quills musiał
ochrzanić Lunę? Cóż, próbuję jak mogę być dla niej normalna,
nawet jeśli oznacza to tłumaczenie się jej z czegoś, z czego
wcale nie muszę się tłumaczyć, ale coraz mocniej wydaje mi się,
że ten konflikt nie rozwiąże się, dopóki nie ustalimy jasno
hierarchii. A bardzo mi się nie chce tego robić, bo ustalenie
hierarchii w stadzie zawsze wygląda tak samo: kończy się walką.
Nie chodziło nawet o to, że bałam się porażki – może i jestem
od niej mniejsza i drobniejsza, ale mam znacznie większe
doświadczenie i musiałby wydarzyć się cud, żebym przegrała –
ale... w gruncie rzeczy to ja nie lubię konfliktów. Serio. Pokazuję
pazury zawsze, gdy mi coś nie pasuje, ale zdecydowanie bardziej
przepadam za sytuacjami, w których nie ma żadnego powodu do
wyrywania sobie kłaków. A zwłaszcza gdy to sprawy watahy, która
przecież powinna być jednością, żeby dobrze funkcjonować. No
ale co ja poradzę...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Muszę wreszcie przeczytać książkę
Ylnethera von Rheyina. Niewykluczone, że tam znajdują się jakieś
podpowiedzi. Teoretycznie mam wrażenie, że mogłabym Lunę
zdominować Głosem Alfy... ale to niekoniecznie byłoby zgodne z
prawem. Dobra, parę razy go użyłam, przeważnie na Paulu, ale nie
ukrywajmy, że to były zupełnie inne sytuacje, bo z nim –
basiorem znacznie ode mnie silniejszym i z większym doświadczeniem
– inaczej bym sobie nie poradziła. On w ogóle nie powinien ze mną
walczyć, więc teoretycznie w jego przypadku mogłam zastosować
zasadę „wszystkie chwyty dozwolone”, byle tylko nie oberwać za
mocno, dopóki Alfa się nie wmiesza, ale z Luną sprawa przedstawia
się inaczej. Nie tylko powinnam, ale przede wszystkim chcę
rozwiązać to właśnie tak, jak trzeba podobne sprawy rozwiązywać.
Mogę spytać o radę dziadka, może nawet samego Quillsa, bo również
powinien wiedzieć, jaka strategia będzie najlepsza... ale chyba
większą satysfakcję sprawi mi, gdy sama do tego dojdę. O tak,
tutaj szanowna Leah nie może zachować się jak ona, czyli szalona
furiatka, tylko jak dorosła kobieta doskonale znająca swoją
wartość.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy znam swoją wartość?
Oczywiście, że, cholera, nie, skoro od razu zaczęłam się
odruchowo zastanawiać, czy aby mam prawo z Luną walczyć i czy nie
powinnam jednak ustąpić, bo ona może okazać się znacznie lepszą
dominującą waderą ode mnie. Tak, pewnie – wszystkie dowody
przemawiają za moją wyższością, ale i tak będę to
roztrząsać... Ja się kwalifikuję na terapię, czy mi się tylko
wydaje?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale nie teraz. Teraz miałam coś
innego do zrobienia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Praktycznie wbiegłam na trzecie
piętro, otworzyłam szybko drzwi i zatrzasnęłam je za sobą mało
delikatnie, budząc prawdopodobnie wszystkich sąsiadów. Nawet nie
zapalając światła, bo wzrok miałam dobrze przyzwyczajony do
półmroku, wskoczyłam do swojego pokoju i sięgnęłam po dwa
materiałowe zawiniątka, leżące na blacie biurka. Zważyłam je
niepewnie w dłoniach – były dość ciężkie, dokładnie tak, jak
się tego można było spodziewać po bryłach litego szkła tej
wielkości. Nerwowo roześmiałam się, gdy przemknęło mi przez
myśl zastanowienie, jak by to było, gdybym cisnęła jednym z nich
w okno, ot tak, by sprawdzić, jaki efekt to wywoła... Chyba wiadomy
do przewidzenia, ale jednak kusi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Owinęłam szklane kule dokładnie i
w taki sposób, by dało się złapać za materiał zębami. Wyszłam
na zewnątrz, przemieniłam się w wilka, ostrożnie zebrałam
pakunki z chodnika i ruszyłam w stronę górki. Miałam niedaleko,
więc nie minęło wiele czasu, gdy zaczęłam przeskakiwać tory
kolejowe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I nie oglądasz się za żadną
lokomotywą? Jestem w szoku </i>– odezwał się cicho Collin.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wybacz, nie jestem w nastroju</i>
– burknęłam mało sympatycznie. –<i> Ale jeśli chcesz, mogę
wam opowiedzieć o książce, którą ostatnio dorwałam...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nikt oczywiście nie chciał, więc
dałam sobie siana. Wspięłam się po niemal pionowym zboczu,
lawirując między wysokimi drzewami, i wreszcie znalazłam się na
szczycie, w miejscu, gdzie wciąż widać było ślady po niegdyś
uczęszczanej, idealnie okrągłej polanie. Okazało się, że
wielkie wilki warowały już na zimnej ziemi, skąpane w gęstej jak
mleko mgle, a ponury wyvern siedział na pniu przewróconego drzewa
ze skrzyżowanymi nogami i ze skupieniem czyścił ostrze miecza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stanęłam na samych obrzeżach
zwierzęcego kręgu. Wzrok uciekał mi w stronę tej klingi –
zadbanej, lecz mętnej od znaczących ją rys. Ruch, jakim mężczyzna
ją przecierał, rozprowadzając zapobiegający korozji tłuszcz, był
niemal hipnotyczny. W niczym nie przypominał moich działań, gdy
zajmowałam się tym samym z moją bronią z szermierki czy dwoma
mieczami, które sobie kupiłam ot, po prostu. Moje własne ruchy,
które widziałam w pamięci, wydały mi się nagle tak niezborne, że
aż mi się wstyd zrobiło, choć wyvern przecież nie miał szans
tego dostrzec...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Walczyłam z tym. Walczyłam ze
wszystkich sił, ale po prostu nie potrafiłam nic na to poradzić.
Nie potrafiłam, bo on był tak nieznośnie piękny w tej depresyjnej
scenerii... Czarne, pozbawione liści drzewa, rosnące wokół
zalanego krateru, rozpościerały za nim powykręcane gałęzie,
jakby chciały złapać w nie zamglone niebo, a on sam był czystym
obrazem siły i męskości. Gdy na niego patrzyłam, miałam po
prostu poczucie, że jest dokładnie taki, jakim powinien być. Że
jest doskonały i zupełnie nic bym w nim nie zmieniła. Nie
zmieniłabym siwego pasma w jego oprócz tego czarnych włosach. Nie
uczesałabym tych poplątanych kosmyków. Nie zmazałabym
przecinającej twarz blizny. Nie znałam go, nie miałam pojęcia
nawet o jednym procencie tego, co się na niego składało, a jednak
z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że właśnie taki powinien być
według mnie mężczyzna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy to było już bajkopisarstwo?
Czy moja wyobraźnia szalała? Nie wiem. Ale coś w głębi mnie
mówiło, że potrafię czytać w tym tajemniczym mężczyźnie jak w
otwartej księdze i nie powinnam się dziwić wnioskom, które
wyciągam z jej tekstu, bo nie sposób go zrozumieć opacznie. Skądś
wiedziałam, że jest spokojny. Że jest melancholijny. Że
zdecydowanie zbyt wiele czasu spędza zapatrzony we własne wnętrze.
Że za dużo i zbyt często zastanawia się nad dobrem i złem. Skądś
wiem, że choć pozuje na twardego, mrukliwego, szorstkiego, w głębi
kryje się ktoś, kto wcale nie jest prosty i łatwy. Ktoś
fascynujący, znacznie inteligentniejszy niż się zdaje, nieskupiony
jedynie na walce. Ktoś, kogo naprawdę chciałabym poznać... tylko
że nie było co liczyć na to, iż się przede mną otworzy, skoro
nie otwierał się przed nikim. Ciągnęło mnie do niego, fascynował
mnie i oczarowywał jednocześnie. Jeszcze nikt nigdy tak na mnie nie
działał. To nie była jasna miłość do Ladona. Zresztą już samo
to, że nazywałam tę miłość jasną, może jasno świadczyć, że
to, do czego ją porównuję, jest cholernie skomplikowane... Ja
wiedziałam, co czuję, ale było to coś znacznie potężniejszego,
trwalszego. Coś bardziej oczywistego i przerażającego
jednocześnie. To nie było czyste pożądanie, pragnienie bliskości
i dotyku. To było coś więcej... coś podpowiadającego mi, że
nasze dusze coś łączy. Coś znacznie głębszego i
pierwotniejszego niż jakieś tam zakochanie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Och, wręcz gdybym mogła tak
powiedzieć, to uznałabym, że... czuję, jakbym do niego
przynależała. Ja, zawzięta feministka, która na każdym kroku
pragnie udowadniać, że nie musi słuchać nikogo ani uważać się
za gorszą, do kogokolwiek by się nie porównywała. Ja, odrzucająca
autorytety również w miłości. Ja, nieznosząca poddaństwa w
jakiejkolwiek postaci. Właśnie ja – dominująca, wredna,
samotnicza, introwertyczna ja! – mam w sobie właśnie takie
uczucia. I nie czuję się z nimi źle... Czy może inaczej. Nie
czuję się źle z tym, że to czuję. Czuję się źle z tym, że
nie zostanie to odwzajemnione. A wiem, że tak właśnie będzie.
Wiem to z tego samego źródła, z którego czerpie moja niezawodna
dotąd intuicja. Przebić się przez psychiczny mur kogoś takiego
zakrawa na niemożliwość, a ja nie znam sposobu, by nawet spróbować
to zrobić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może raczej jeszcze go nie
znam. Tylko że czas mam ograniczony...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie! Szlag, cała wieczność przede
mną. Nawet jeśli teraz się nie uda... to mam wiele lat na to, by
spróbować kolejny raz. Nawet jeśli teraz zniknie mi z oczu... mogę
usiłować go odnaleźć. Bo dlaczego by nie? Szlag, Leah Wilkosz
nigdy nie poddaje się bez walki! Co to za pomysł? Odpuścić, bo
coś wydaje się niemożliwe, i tyle? Kobieto, weź się w garść, w
miłości wszystkie chwyty dozwolone, tak? Spróbuj. Jeśli się nie
uda... spróbujesz jeszcze raz. Mówią, że mężczyźni to w
gruncie rzeczy niezbyt skomplikowane istoty. Mówią, że każda
kobieta zdoła w sobie rozkochać każdego, o ile faktycznie tego
chce i zna parę sztuczek. Dlaczego miałabyś nie spróbować, co?
Dlaczego nie miałabyś wziąć spraw we własne ręce, nawet jeśli
obiektem twoich uczuć jest facet, który chodzi po świecie
przynajmniej kilkaset lat, a wygląda tak, jakby w sumie mógł być
twoim ojcem? Świat należy do odważnych, a ty nigdy nie dawałaś
się usadzić z boku zapewnieniami, że coś nie jest dla ciebie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Uważaj –</i> rozbrzmiało
nagle w mojej głowie. Zjeżyłam się cała, cofnęłam się na dwa
kroki. Zupełnie w tym wszystkim zapomniałam, że ktokolwiek mógł
mnie słyszeć. Bałam się spojrzeć w stronę Ladona. Chwilę mi
zajęło, zanim się zorientowałam, że brat izolował nasze myśli
od reszty sfory.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Na co?</i> – żachnęłam
się z nonszalancją, której sztuczność zabolała mnie samą. –
<i>Przecież...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Po prostu uważaj na niego.</i>
– W niemal białych oczach wielkiego wilka błyskała powaga. –<i>
Ja nie umiem składać złamanych serc.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabolało, bo wyczułam w tym aluzję
do nas obojga. Położyłam uszy na łbie, skuliłam się. Było mi
tak nieznośnie głupio...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie możesz siebie winić </i>–
dodał jeszcze. –<i> Żadne z nas nie ma na to wpływu.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A może jednak? </i>–
warknęłam. –<i> Może to znowu coś ze mną jest nie tak?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O, to na pewno.</i> –
Uśmiechnął się kwaśno jednym kącikiem pyska. Błysnęły kły.
–<i> Ale czy to coś złego, to już bym dyskutował.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale... </i>– zaczęłam,
choć sama dobrze nie wiedziałam, co chciałam powiedzieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To nie jest dobry moment na
rozmowę. O ile w ogóle chcesz ze mną o tym rozmawiać.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oczywiście, że chcę!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No to jesteśmy umówieni.</i>
– Tym razem poczułam, gdy opuszczał otaczającą nas barierę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jesteśmy już wszyscy</i> –
powiedział Quills. Domyślałam się, że specjalnie czekał, aż
skończę rozmawiać z bratem, bo z jakiego innego powodu
powiedziałby to dopiero teraz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark przestał polerować miecz.
Słyszałam, jak westchnął. Uniósł ostrze wyżej, jakby chciał
się w nim przejrzeć, wreszcie leniwie schował je do przewieszonej
przez ramię pochwy. Coraz mocniej zastanawiałam się, czy ten miecz
był faktycznie jakiś niezwykły, czy po prostu traktował go jak
coś w rodzaju amuletu na szczęście, dlatego się z nim nie
rozstawał. I ciekawe, czy śpi z nim pod poduszką...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dom. To słowo spłynęło na mnie
tak nagle, że aż zachwiałam się na łapach. Chwilę mi zajęło,
zanim zorientowałam się, co to właściwie oznaczało, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To może być to? Wyjaśnienie może
być tak proste?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I tak trudne jednocześnie...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, może i o to właśnie chodzi.
Ja przy nim mam wrażenie, że znalazłam dom. Cokolwiek by to mogło
oznaczać. Że znalazłam to, czego szukałam przez całe swoje
świadome życie. Błagam, powiedzcie mi, gdy zacznę brzmieć jak
głupia, zakochana nastolatka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wciąż czułam, że drętwieją mi
mięśnie, ale nakazałam sobie spokój. Podbiegłam do wyverna
bliżej, praktycznie wcisnęłam mu w dłonie trzymane w pysku
zawiniątka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Obejrzyj to</i> –
poleciłam, napotkawszy jego pytające spojrzenie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ostrożnie rozwinął pierwszą
szmatkę, nie spuszczając ze mnie sceptycznego wzroku. Całe
szczęście, że przynajmniej sfora z moich myśli wyczytała, co
takiego przyniosłam, o tyle tłumaczenia mniej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna obrócił w palcach
szklaną kulę, w której znajdowały się prześliczne grzybki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wbrew pozorom to nie bibelot</i>
– wyjaśniłam szybko. –<i> To jeden z wielu takich przedmiotów
w mieszkaniu staruszki, która twierdzi, że przeniosła się do
magicznego lasu, w którym rosły jak grzyby, we mchu<!-- Na pewno to było tak określone w opisach od mamy? Sprawdź -->.
Ma tego całą witrynkę.</i> – Przywołałam odpowiednie
wspomnienie, mając nadzieję, że wyczuje, iż to również
chciałabym, by odczytał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jest tak nasiąknięte <i>vurdem</i>,
że mam wrażenie, jakby powstało jedynie z niego – warknął z
niezrozumiałą dla mnie złością. Uniósł kulę wyżej, tak
blisko oczu, jakby chciał zajrzeć w jej wnętrze. – A to drugie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Drugie to szklana kula, którą
znalazłam w anomalii na moim osiedlu...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tej anomalii już nie ma</i>
– przerwał mi Szary. – <i>Sprawdzałem przed chwilą.
Rozmawialiśmy o tym, zanim przyszłaś. Świecące kwiatki nie
zniknęły, ale te tory z kulami... Zero. Nic.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jeszcze powiedz, że mi nie
wierzysz </i>– syknęłam, tak skołowana, że aż mnie na moment
zamroczyło.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Aleś ty przewrażliwiona...
Trzymacie tę kulę, nie? Nie mogłaś jej wyczarować znikąd.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To również jest z <i>vurda</i>.
– Mark trzymał kulę w drugiej dłoni. – <i>Zum Teufel</i>, nie
spodziewałem się, że z <i>vurda</i> można zbudować coś tego
typu – dodał jakby do siebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niestety miał pecha, bo z
doskonałym wilczym słuchem rozróżniłabym te słowa nawet gdybym
stała na drugim krańcu polany, a nie tak blisko niego, że wręcz
czułam bijące od jego ciała ogniste ciepło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli jednak czegoś nie
wiesz? </i>– wytknęłam, obnażając zębiska. – <i>Świetnie.
Nie ma dla nas ratunku, wszyscy umrzemy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bosze, nawet tak nie mów! </i>–
ryknęła Gabrysia, kładąc uszy płasko na łbie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic takiego nie powiedziałem. –
Lodowate spojrzenie wyverna sprawiło, że od razu pożałowałam
tego sarkazmu. – Sprawa ma się następująco – zaczął,
prostując się z westchnięciem. – Z waszym miastem jest źle. Czy
może raczej wręcz kurewsko źle... ale chyba wiem, skąd to się
wzięło.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadłą ciszę można by było
pokroić na plasterki i zaserwować z ziemniaczkami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chyba?</i> – pisnęła
wreszcie Kasia-Katarzyna. –<i> Czyli pewności pan nie ma...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę rozbawiło mnie nazywanie go
panem, ale nic nie powiedziałam. W sumie koleś ma tyle lat, że
równie dobrze mógłby kazać zwracać się do siebie
„przenajświętszy panie”, a i tak musielibyśmy pokornie
usłuchać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pewności nie mogę mieć, o ile
nie sprawdzę tego osobiście. – Owinął szklane kule w materiał
i podał mi je jak gdyby nigdy nic. Rozgorzało we mnie dziecinne
szczęście, że właśnie niejako dostałam przyzwolenie, by je
zatrzymać, więc czym prędzej zabrałam mu je z rąk i odsunęłam
się nieco. Położyłam je na ziemi i usadowiłam się obok.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jak możesz to sprawdzić?</i>
– Quills obejrzał się na Embry'ego, który już szykował się do
awantury.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To raczej dość proste. –
Wyvern uśmiechnął się lekko. – Znam tę okolicę. Wiem, co czai
się na tych ziemiach... Czy może raczej pod nimi. – Uniósł
palec na znak ciszy, nim z naszej strony zdążyły posypać się
pytania. – Dobrze wykombinowaliście z tymi sztolniami. Chociaż...
możliwe, że każdy głupi wyciągnąłby podobne wnioski. To obiekt
unikalny na skalę światową, że tak to określę. Podobne w
Kotlinie Kłodzkiej nijak się do tego cudu mają.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odsunęłam się lekko, gdy wstał z
pieńka i zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Ponad
dwadzieścia wilków patrzyło się w niego jak w święty obrazek,
śledząc każdy ruch.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli to jednak prawda, że
żyjemy w jednej wielkiej anomalii?</i> – spytał cicho Sam. –
<i>Czy nie? Czy to sztolnie są anomalią?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic z tych rzeczy. – Niemiec
bez problemu znalazł go wzrokiem w tłumie wilków, ale nie
zatrzymał się na nim na dłużej. – Nie znacie całej historii.
Nie macie pojęcia, w jaki sposób powstają tego typu miejsca, więc
wysnuwacie tylko najprostsze wnioski. Ale spokojnie, nie będę was o
to winił. Szczęście, że to mnie tutaj wysłano, bo obawiam się,
że nikt inny mógłby nie dojść do tego samego. I nie ma w tym
wcale próżnych przechwałek. Ja po prostu... wiem. – Skrzywił
się ledwo zauważalnie. – Znam to przeklęte miejsce jak własną
kieszeń, lecz miałem szczerą nadzieję, że nie będę musiał już
nigdy do niego wracać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Znasz? </i>– spytał Ladon.
– <i>Czyli jednak...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie musicie wiedzieć, skąd je
znam – przerwał mu szybko. Warga lekko mu drgnęła, jakby chciał
na wilka warknąć. – Grunt, że wiem, jak to powstrzymać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiedział w zasadzie nic, a i
tak wyczułam, że wszystkim nam kamień dosłownie spadł z serca.
Kilka wilków odetchnęło z ulgą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli jednak... </i>–
jęknął ktoś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurde, a już się bałem...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tylko czy on musi robić
takie dramatyczne wstępy?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jeny, chłopaki i dziewczyny,
nasze tyłki uratowane!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jednak nie musimy się
przeprowadzać?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ulga szybko zaczęła zmieniać się
w radość, gdy ostatki napięcia puszczały. Mark obserwował to ze
stoickim spokojem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wasze szczęście jest mocno
przedwczesne – skwitował wreszcie, kręcąc głową z
politowaniem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz wszyscy poczuliśmy równe
oburzenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Że co?</i> – wykrztusił
ktoś. – <i>Najpierw mówisz, że...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam na myśli to, że z
konsekwencjami będziecie borykać się jeszcze przez długie lata. –
W jasnych oczach wyverna widać było stal i ogniki krwistej
czerwieni. – Zagrożenie może i zniknie, lecz energie szybko się
nie ustabilizują. Obawiam się, że następstwa będą widoczne
jeszcze przez długi czas. Owszem, zaczną słabnąć, lecz pozostaną
zagrożeniem prawdopodobnie na całe wasze życie. Nie będziecie
mogli zatracić czujności.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Z tym jesteśmy w stanie
sobie poradzić, o ile nie będzie już istniało ryzyko, że wszyscy
umrzemy </i>– zapewnił Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To akurat nigdy nie będzie
wykluczone. – Mężczyzna uśmiechnął się krzywo. – Ale ta
możliwość będzie znacznie niższa... Wiem już, co powinienem
zrobić, przedtem jednak muszę sprawdzić jeszcze jedno, góra dwa
miejsca. I potrzebuję w tym celu ochotnika.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy milczeliśmy. Moje serce
oczywiście wyrwało się w jego stronę, dopiero po chwili
napomniałam się ostro – zaraz, kobieto, z całą pewnością nie
chcesz tego robić, uwierz! Wycofałam się, udałam, że spoglądam
w drugą stronę. Zagotowało się we mnie jednak, gdy nagle
usłyszałam głos Luny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Może ja...</i> – zaczęła
z całą swoją wyższością, ale Niemiec przerwał jej bez żadnego
skrępowania:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dziękuję, że sama się
zgłosiłaś, czarna dziewczynko. – Skinął na mnie palcem. –
Będę po ciebie jutro o dwunastej. Co do późniejszych wycieczek
będziemy umawiać się na bieżąco.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale...</i> – odezwałyśmy
się właściwie jednocześnie – Luna oburzona, ja przerażona.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Postanowiłem – zgasił nas
ostrym tonem. – Przydadzą mi się twoje moce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam krzyknąć, że moje moce
nie zawsze działają, że w gruncie rzeczy nie są tak świetne i w
sumie żadne z nich moce, ale... bałam się. Bałam się, że mnie
tam ciągnie, ale jeszcze mocniej obawiałam się chyba tego, że
jednak zmieni zdanie, widząc mój opór, i zamiast tego weźmie
Lunę. I co ja bym wtedy zrobiła?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, wiem, jestem beznadziejna, ale
od razu zaczęłam się porównywać. Owszem, uważam, że Luna jest
tysiąc razy ładniejsza i bardziej kobieca ode mnie. Oczywiście, że
czuję lęk, że podobna akcja by ich do siebie zbliżyła. Jasne, że
chcę być blisko niego tak długo, jak to możliwe, bo tylko wtedy
mogę walczyć... dlatego nie wypomniałam, że nie mam na to ochoty.
Przestraszyłam się tak, że mało brakowało, bym zaczęła
obgryzać paznokcie, ale nie umiałam zaprotestować. Cała sfora
musiała wyczuwać toczącą się we mnie walkę, lecz nie zdradziłam
się nawet słówkiem, że coś mogłoby być nie tak. Po prostu
skinęłam łbem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zresztą czy ja miałam cokolwiek do
gadania, skoro jako jedyna posiadałam te wspomniane moce?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z grubsza szczegóły możemy
omówić teraz. – Wyvern, choć mówił do mnie, pozornie nie
zwracał na mnie najmniejszej uwagi. – Jak mówiłem: dwunasta.
Wiem, gdzie mieszkasz. Masz być wypoczęta i najedzona, bo nie
będzie przerw na obiad i leżakowanie. Zarezerwuj sobie w razie
czego cały następny dzień, nie wiem, o której skończymy. Co do
następnego wypadu... Cóż, to już będzie znacznie bardziej
skomplikowana akcja i materiał na dłuższą rozmowę, gdy przyjdzie
co do czego. Czy Alfa wyraża zgodę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Quills sprawiał wrażenie
zagubionego, gdy cała uwaga ponownie skupiła się na nim.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A mam prawo nie wyrazić? </i>–
zdziwił się nieśmiało.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że tak –
prychnął wyvern. – Wypożyczam wysoko postawionego członka
twojej watahy. Masz prawo mi tego zabronić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">On musi być Ylnetherem von
Rheyinem, nie ma bata!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z kolei ja jako wysoko
postawiony wyvern mam prawo zignorować twój sprzeciw – dodał
mężczyzna, psując całe dobre wrażenie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie widzę powodu do
sprzeciwu, o ile Leah nie ma jakiegoś „ale”</i> – mruknął
albinos.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie miałam. Coś mi się wydawało,
że nawet gdybym miała, facet gotów byłby wziąć mnie pod pachę
i siłą zabrać tam, gdzie byłam mu potrzebna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A więc do jutra. – Skupił na
mnie wzrok. – Nie spóźnij się.</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-5004703495090577382022-10-30T11:16:00.002-07:002022-10-30T11:16:10.002-07:00Rozdział 54<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Was kompletnie pogrzało?</i>
– spytałam uprzejmie, gdy tylko się przemieniłam i z myśli
chłopaków wyczytałam, że choć pokonałam już połowę drogi na
dworzec, spotkanie odbywało się praktycznie tuż pod moim blokiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurde, Leah, na twoje
powitania to zawsze można liczyć! </i>– Embry parsknął
śmiechem, choć nawet siedząc mu w myślach nie potrafiłam
rozpoznać, czy był to aby na pewno wynik wesołości, a nie
ogólnego załamania się nade mną...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja po prostu czegoś nie
rozumiem</i> – wycedziłam, nieskutecznie próbując ukryć to, jak
niewiele brakowało, bym wychlastała sobie ząbki o krawężnik. –
<i>Dlaczego najpierw do mnie piszecie, że spotykamy się tam, gdzie
zwykle, a następnie... no nie spotykamy się tam, gdzie zwykle? Co?
Czy to ja jakaś głupia jestem, czy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O rany, wybacz</i> –
włączył się niepewnie Quills. –<i> Myślałem, że dałem znać
wszystkim...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie!</i> – Kłapnęłam
zębami na rozściełającą się wokół mgłę. <i>– Jak mogłeś
mnie w ogóle przeoczyć? Myślałam, że dość charakterystyczna
jestem!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jesteś mała, łatwo cię
nie zauważyć</i> – wyrwało się Ahmedowi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podejrzewam (pewnie nie jako jedyna
ze stada), że gdyby odważniak znajdował się w moim zasięgu, a
nie po drugiej stronie miasta, to pewnie by tego słodkiego wyznania
nie przeżył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oj, Leiczku, daj już spokój</i>
– westchnęła ciężko Gabrysia. –<i> Mi też powiedzieli
dopiero w ostatniej chwili...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale powiedzieli. I nie
musiałaś zrobić kilku kilometrów ot tak...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co, łapki cię bolą? </i>–
prychnęła znużona Kasia-Katarzyna. – <i>Jak mi ciebie szkoda...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ona zaczyna robić się poważnie
drażniąca, czy to tylko moje negatywne nastawienie tego wieczora
nakazuje mi myśleć w ten sposób? Zgrzytnęłam zębami tak głośno,
że aż sama się przestraszyłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Daj se siana </i>– wyrwało
mi się mało elegancko. – <i>Ciekawe, co byś powiedziała w mojej
sytuacji...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A bo ja wiem?</i> – Udała,
że się zastanawia. –<i> Cóż, pewnie, jako rasowa kujonka,
zaczęłabym histeryzować, że nie mogę się uczyć.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O kuźwa. Który jej
powiedział?</i> – To również wypowiedziałam w zasadzie wbrew
własnej woli.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nietrudno jest się
zorientować, że tak o mnie myślisz, skoro siedzę ci w głowie</i>
– zaszydziła mało sympatycznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No i właściwie co nam to
daje? </i>– Zakłopotanie szybko zamieniłam w złość. –<i> Ty
z kolei notorycznie nazywasz mnie nieodpowiedzialnym nieukiem, a
jakoś nie czuję się w obowiązku, żeby ci to wypominać.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bo jesteś nieukiem i sama
dobrze o tym wiesz. A ten twój pomysł z pójściem na kolej zamiast
na studia w ogóle jest już tak absurdalny, że...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Halo, dziewczyny</i>! –
Quills wszedł jej w słowo, przekrzykując również moją formującą
się odzywkę. – <i>Naprawdę zamierzacie się teraz kłócić?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A kiedy? </i>– palnęła
Kasia-Katarzyna, ale położyła uszy płasko na łbie, gdy biały
basior spojrzał na nią z mordem w czerwonych ślepiach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jest mi obojętne, kiedy
weźmiecie się za łby, ale proszę, byście nie robiły tego teraz</i>
– wycedził przez zaciśnięte myślowe zęby. – <i>Mamy robotę.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niby jaką?</i> – Z impetem
wpadłam na trawnik pod opuszczonym punktowcem i wyhamowałam w
ostatniej chwili, nim zderzyłam się z Sethem. Piaskowy wilk miał
taki kolor futra, że w pomarańczowej dzięki latarniom mgle
praktycznie nie było go widać. –<i> Co my tutaj robimy?</i> –
dodałam szybko, przepraszając go wzrokiem i starając się odwieść
uwagę reszty od tej swojej wnerwiającej niezdarności. Tak już
mam, że największą pierdołą jestem wtedy, gdy wszyscy patrzą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nasz ulubiony wyvern
poprosił, byśmy sprawdzili te tunele.</i> – Quills wskazał nosem
na opuszczony blok. Bok budynku, na którym ziały pozbawione szyb
okna klatki schodowej, znaczyły rozległe pordzewiałe ślady
ściągniętej parę miesięcy temu blachy falistej. Okazało się,
że prace rozbiórkowe zakończono na zerwaniu jej w całości po tej
stronie i zastanowieniu się, jak ją sprzątnąć po drugiej. Nie
zrobiono kompletnie nic więcej, a ogrodzenie z metalowych płyt,
symulujące, że faktycznie znajduje się tutaj plac budowy,
sprzątnięto zaraz po tym. Nawet trawa zdążyła już odrosnąć w
miejscach, gdzie unicestwiły ją betonowe kloce konstrukcji
ogrodzeniowej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ta, poprosił... </i>–
sarknęłam, wywracając ślepiami. – <i>Już to widzę... A można
wiedzieć, czego konkretnie będziemy tam szukać?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niechcący wspomniałem mu w
rozmowie telefonicznej, że gdy napadł nas tam bladgor, odkryliśmy
tunel, z którego wiało arktycznym zimnem. </i>– Albinos skrzywił
się wyraźnie. – <i>Bardzo się zbulwersował, że wtedy go nie
sprawdziliśmy, i kazał nam nadrobić zaległości, wyciągnąć
wnioski i zgłosić się na pogadankę na górce.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli noc zarwana? </i>–
spytałam słabo, ale zaraz zainteresowało mnie coś jeszcze. – <i>Od
kiedy ty w ogóle masz jego numer telefonu?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A co, chcesz, żeby ci
przedyktował? </i>– Freki puścił mi oczko i roześmiał się
znacząco.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdyby nie to, że pod warstwą
zimowej, czarnej sierści tego nie widać, wyglądałabym wtedy jak
burak. I to wcale nie cukrowy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon zawarczał głęboko i błysnął
kłami, ale nic nie powiedział. Znowu zrobiło mi się jakoś...
źle, ale nie zebrałam się na odwagę, by do niego podejść.
Uznałam, że jeśli pragnąłby kontaktu, sam by go nawiązał, a
nie tkwił jak posąg pod zdewastowanymi drzwiami klatki schodowej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Widzisz, zarzucasz mi
cokolwiek, a sama jesteś popieprzona!</i> – Tak, to
Kasia-Katarzyna znowu postanowiła się uaktywnić. Wszystkie wilki w
zasięgu wzroku odwróciły się w jej stronę – stała nieco z
boku, zjeżona była tak, że wyglądała na dwa razy większą, ale
uszy i ogon miała stulone. Choć kipiała wściekłością, jej
wojownicza postawa wcale nie była taka znowu pewna siebie... ale
wątpiłam, by miał tu wpływ mój wątpliwy autorytet, raczej
przeszkadzał jej tkwiący ledwie dwa metry dalej Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Że co?</i> – spytałam
uczenie. Odruchowo obejrzałam się na pozostałych, szukając w ich
ślepiach podpowiedzi. Wilki, powoli zbierające się wokół wejścia
do bloku, stopniowo wyłaniały się z gęstej mgły, niepewne, czy
powinny ekscytować się kolejną babską awanturą, czy raczej
zacząć się z jej powodu wściekać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No to właśnie! </i>–
Dziewczyna kłapnęła na mnie zębami. –<i> Jesteś ostatnią,
która powinna mi cokolwiek wypominać, skoro nie dość, że jesteś
tak nieodpowiedzialna, to jeszcze razem z bratem łamiesz prawo i...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurna, możesz przestać?!</i>
– Teraz to mnie szlag trafił. Nawet przyglądająca nam się z
pewnej odległości Luna sprawiała wrażenie zniecierpliwionej
sytuacją. – <i>Przepraszam, okej? To chciałaś usłyszeć?
Naprawdę nie chciałam cię obrazić i nie nazywam cię kujonem,
żeby sprawić ci przykrość. Mój pogląd na edukację szkolną
wszyscy znają, a w tym ciele, jak każdy, nie umiem tego maskować,
tak? Nie chcę się z tobą kłócić!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc dlaczego to robisz?</i>
– Przekrzywiła szyderczo łeb.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ona tak serio? Gdyby nie to, że w
tym ciele było to niemożliwe, ręce tak by mi opadły, że
zamiotłabym nimi ziemię.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kasia, kuźwa, to ty zaczęłaś
–</i> wycedziłam. Dopiero teraz wyszczerzyłam na nią kły. –
<i>Przeprosiłam cię, choć nie mam pojęcia, dlaczego wydało ci
się to tak obraźliwe. Akceptuję, że tak mogło jednak być, więc
postaram się więcej tak nie robić. Okej? A teraz niech każda z
nas skupi się na sobie samej i robi to, co chce robić, zamiast
wytykać innej, że uważa jej styl życia za beznadziejny.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Również jestem za tym</i> –
warknął Quills, przenosząc wzrok ze mnie na wściekłą wilczycę
i z powrotem. Cierpliwość poważnie zaczynała mu się kończyć, a
gęsta mgła osiadała na zjeżonej sierści na grzbiecie w taki
sposób, że wyglądał jak pokryty kolcami. –<i> Cokolwiek macie
do siebie, możecie porozmawiać o tym później.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie możemy, bo...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czy wy tego nie widzicie?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kasia-Katarzyna udławiła się
swoimi słowami, a wszyscy jak jeden mąż obejrzeli się w szoku na
Gabrysię. Nieco zbyt tęga wilczyca o sraczkowatym futrze wyłoniła
się z szeregu znacznie większych wilkołaków i powiodła po nas
wściekłym wzrokiem, mrużąc ślepia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czego nie widzimy...? </i>–
spytał niepewnie Szary. Wyczułam z jego myśli, że znajdował się
obok anomalii na drugim końcu osiedla – widocznie to jemu
przypadła warta przy ścieżce ze świecącymi roślinami, choć nie
ukrywał, że wolałby być tu z nami. Jego myśli aż ociekały tymi
uczuciami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No tego, że coś się nami
po prostu bawi!</i> – Emosia ze złością potrząsnęła łbem,
warknęła gardłowo. –<i> Coś na nas wpływa, mówię wam.
Zwracałam na to uwagę już wcześniej, ale oczywiście nikt nie
chciał mnie słuchać, a jest coraz gorzej z każdym kolejnym dniem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Coś na nas...? </i>– Ahmed
głupio powtórzył je słowa, z szeroko otwartym pyskiem obejrzał
się na Alfę. – <i>Ja chyba czegoś nie...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ona ma takie odpały, nie
przejmuj się</i> – burknął mało sympatycznie Paul. Chyba jako
jedyny z towarzystwa zupełnie się tym wystąpieniem nie przejął.
– <i>Laska jest lekko stuknięta, przywykniesz z czasem. To już i
tak nie to, co było kiedyś...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gabrysia kłapnęła na niego
zębami. Tak, ona naprawdę to zrobiła! Mniejsza od niego o połowę,
zajmująca jedną z najniższych pozycji w hierarchii, słaba i w
dodatku Ugryziona – śmiała rzucić wyzwanie starszemu od niej i
znacznie silniejszemu Pełnokrwistemu! Dresiarz tej zniewagi
oczywiście nie zamierzał puścić płazem – najpierw aż się
cofnął z szoku i oburzenia, a następnie wystartował w jej stronę,
szykując się do ataku ze stanowczo podniesionymi uszami. Gdyby nie
to, że wskoczyłam między nich i wykonałam taki ruch, jakbym
zamierzała rzucić mu się do gardła, pewnie zmiótłby ją samym
ciężarem i wdeptał w rozmiękły od wilgoci trawnik.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zaraz! </i>– krzyknęłam,
błyskając zębiskami. – <i>Dajcie jej powiedzieć!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie zamierzam marnować czasu
na wysłuchiwanie jakichś pierdół! </i>– oburzył się, w
ostatniej chwili wytraciwszy impet, ryjąc w błocie pazurami. Mimo
wszystko na mnie rzucić się nie zamierzał. Ciekawa odmiana,
zważywszy na to, że jakoś nie uznawał mojego autorytetu ledwie
parę miesięcy wcześniej... Jak to używanie niezrozumiałych mocy
może zmienić postrzeganie twojej osoby, nie? Nie wyczuwałam tutaj
ani zalążka ponurej energii, której mogłabym zaczerpnąć, już
nie wspominając o tym, że nadal nie do końca wiedziałam, jak to
się robiło, ale i tak koleś wolał mieć się na baczności.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A może to wcale nie są
pierdoły? </i>– włączył się Seth. – <i>Po prostu
posłuchajmy, co ma do powiedzenia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oczywiście, że to są
pierdoły! </i>– żachnął się Embry. –<i> Ja też to dobrze
znam. Bez obrazy, Gabrysia, ale jeśli to kolejna twoja gadka o
czakrach i innych opętaniach, to...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Właściwie to skąd macie
pewność, że w tym nie ma prawdy? </i>– spytałam z przekąsem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na chwilę zapadła cisza, podczas
której wszyscy gorączkowo zastanawiali się, czy to miał być
jakiś żart.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie mów, że ty też w to
wierzysz </i>– wykrztusił wreszcie były Beta. – <i>Po tobie w
życiu bym się nie spodziewał. Zawiodłaś moje nadzieje, czy
coś...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chciałam powiedzieć tylko
tyle, że nie mamy najbledszego pojęcia o ogromnej ilości aspektów
magii</i> – burknęłam mało sympatycznie. – <i>O niektórych
dowiadujemy się dopiero teraz, gdy wyverny o nich wspominają, więc
równie dobrze może się okazać, że i w gadkach o czakrach i
opętaniach jest ziarno prawdy. Skądś się w końcu wzięły.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tak, podobnie jak skądś się
wzięły opowieści o wilkołakach pijących krew dziewic.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A to nie były wampiry...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nieważne! </i>– Embry ze
złością potrząsnął łbem. – <i>Chuj z tym, co to było, nie o
tym teraz rozmawiamy. Marnujemy tylko czas.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zmarnowalibyśmy go mniej,
gdybyście dali mi dojść do słowa</i> – prychnęła Gabrysia.
Pewna byłam, że kuliła się za mną, przestraszona atakiem
dresiarza, a ona wyglądała tak, jakby zupełnie się nim nie
przejęła. Sprawiała wrażenie wręcz lekko... znudzonej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mów </i>– zawyrokował
krótko Quills i i warknął Głosem Alfy w stronę już zaczynającej
się burzyć reszty: – <i>A wy mordy w kubeł!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Odezwałam się, bo miałam
na myśli to, że ciągle się kłócimy</i> – zaczęła emosia
powoli i spokojnie, ewidentnie mając swoich słuchaczy za
przynajmniej niedorozwiniętych umysłowo, jeśli w ogóle nie
upośledzonych w stopniu umiarkowanym. – <i>Mówiłam już o tym.
Chyba nawet dyskutowaliśmy przez chwilę, ale nic z tego w końcu
nie wynikło. No więc próbuję jeszcze raz. Zastanówcie się
dobrze. Wy nie odnieśliście wrażenia, że kłócimy się za dużo
i za często? Że od jakiegoś czasu... no, że jest w nas za dużo
złości? Tak chyba kiedyś nie było.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale sytuacja też jest inna
niż kiedyś</i> – zauważył ugodowo Sam. – <i>Teraz już nie
stanowimy integralnej rodziny. Jesteśmy od niedawna zlepkiem dwóch
sfor, które dopiero co prowadziły ze sobą wojnę, i to przez
ładnych parę lat. Do tego mamy prawo czuć się zmęczeni i
rozdrażnieni przez to, co dzieje się w mieście. To wpływa na nas
wszystkich.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie kwestionuję, że wpływa</i>
– zapewniła emo, wprawiając wszystkich w osłupienie znajomością
tak skomplikowanych słów. Tak, nawet mnie, bo mimo tego, że
zaczęła... cóż, normalnieć, rzadko jej się zdarza tak
popisywać. – <i>Ja wiem, jak działa stres, tak? Ale sądzę, że
tego jest za dużo. Prawie na każdym naszym spotkaniu niewiele
brakuje, by ktoś komuś skoczył do gardła. Niektórzy wręcz
sprawiają wrażenie, jakby celowo szukali powodu do kłótni. Nie
wmówicie mi, że to tylko efekt stresu. Aurę czegoś dziwnego w
mieście czujemy wszyscy, może ona faktycznie wpływa też na to.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Rzeczywiście, rozmawialiśmy
kiedyś o tym</i> – zauważył nagle Collin. – <i>Ale, kurczę,
kiedy to było? Chyba jeszcze zanim kwestie anomalii, </i>vurda<i> i
końca świata się rozkręciły.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nikt nie prowadzi ewidencji
rozmów</i> – sarknął Brady. – <i>Skoro temat wypadł nam z
głowy, znaczy to, że nie był istotny i nie ma co sobie zawracać
nim dupy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jeśli jednak?</i> – nie
ustępowała dziewczyna. – <i>Sama nie wiem, ale może coś ma
jakiś cel w skłóceniu nas?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To już zaawansowane
bajkopisarstwo</i> – wtrąciła się Luna, wybuchając suchym
śmiechem. –<i> Zwykłe spięcia między niezbyt lubiącymi się
osobami podciągasz pod teorie nie z tego świata.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To tak nie działa</i> –
warknął Quills, niejako opowiadając się wreszcie po którejś ze
stron. – <i>Spięcia spięciami, ale więzy między członkami
jednej watahy nie powinny nam pozwolić na aż taką... nienawiść.
Mamy jeden wspólny umysł.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A w tej chwili trawi go jakaś
choroba </i>– syknął złowieszczo Ladon, niemal białe ślepia mu
rozbłysły.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chorych psychicznie wysyła
się do wariatkowa.</i> – Paul zarechotał mało inteligentnie. –<i>
I co teraz?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Każda choroba ma jakąś
przyczynę </i>– mruknęłam. – <i>Problem tylko w tym, że
samemu choremu ciężko ją znaleźć. Potrzebuje zwykle pomocy z
zewnątrz. I jakichś ciekawych pastylek do łykania kilka razy
dziennie, by stanąć na nogi. My pewnie nie mamy czasu na terapię
grupową?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ani nawet na konsultacje
lekarskie</i>. – Quills zgrzytnął zębami. – <i>Tylko jedno mi
się tu nie trzyma kupy. Skąd to się wzięło, skoro ustaliliśmy,
że anomalii i całej reszty nie wywołała konkretna osoba? Ktoś z
zewnątrz, kto posiada moc porównywalną do wyverna, pewnie mógłby
jakoś na nas wpłynąć, ale niemożliwe, żeby anomalie mogły to
zrobić. One... nie są żywe. Nie mogą planować i wcielać
zamiarów w życie, więc...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja już kiedyś mówiłam
wam, że krater jest żywy</i> – wycedziłam. – <i>One posiadają
jakąś szczątkową świadomość. Nie w ścisłym znaczeniu tego
słowa, jak na przykład my, ale nie wprowadzaj drużyny w błąd.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli co? To kratery tak na
nas wpływają?</i> – Tym razem odezwał się milczący przeważnie
Silver. Gościu był tak nijaki i trzymał się tak bardzo z boku, że
w większości przypadków w ogóle nie zauważałam jego istnienia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tego nie powiedziałam. Ale
wydaje mi się, że Gabrysia może mieć sporo racji.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Emo mało nie spuchła z dumy, ale
zachowała jakimś cudem powagę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet jeśli, to co my możemy
z tym zrobić?</i> – spytał cicho Geri.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na to już nikt nie znał
odpowiedzi. Popatrzyliśmy tylko bezradnie po sobie – po niknących
w coraz gęstszej mgle wilczych sylwetkach – i zachowaliśmy
milczenie. Podświetlone sodowym blaskiem kłęby pary wodnej snuły
się falami, to rozrzedzając się, to zbijając na powrót, lecz
obojętnie, jakiej formy by nie przyjęły, było ich tak wiele, że
widzieliśmy jedynie stojących najbliżej i słabo rysujący się
nad nami zarys opuszczonego bloku. Było w tym coś dziwnego, coś...
nierzeczywistego. Obejrzałam się na posępnie skrzypiącą na
niemal niewyczuwalnym wietrze latarnię, dłużej niż wypadało
zagapiłam się w żarówkę, lśniącą w stosunkowo nowej oprawie.
Patrzyłam, słuchałam jej brzęczenia, którego ludzki słuch z
pewnością z tej odległości by nie wychwycił, i nie pierwszy raz
przeszło mi przez myśl, że w takiej pogodzie jest coś
niewłaściwego. Dobrze, może i mgła jest zjawiskiem równie
naturalnym, jak deszcz, następstwo pór roku, śnieg i cała reszta,
a jednak zawsze miałam wrażenie, że gdy się pojawia, granice
między światami zupełnie się zacierają. I nie chodziło mi o
granice między Pierwszym a Drugim światem, a tę, za którą
znajdowało się...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co? Sama nie wiem. Najprościej
chyba byłoby określić, że królestwo umarłych, żeby każdy
wiedział, o co chodzi, choć ja osobiście jestem zdania, że to
określenie nawet w jednym procencie nie oddaje, w czym rzecz.
Przeszedł mnie dreszcz, lodowate zimno wciskających się w sierść
igiełek pary wodnej zaczynało przebijać się przez grubą warstwę
zimowego futra i docierać do wrażliwej skóry. Poczułam się tak,
jakby ktoś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Coś tu jest! </i>–
krzyknęłam w myślach, wyrywając wszystkich z zadumania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilki zakłębiły się. Ktoś
zaskomlał, pogłos groźnych warkotów wypełnił nocną ciszę
wibrującymi nutami o różnych tonacjach. Mlasnęło błoto pod
czyjąś łapą, dwa basiory zderzyły się ze sobą lekko, gdy
jednocześnie postanowiły zwrócić się w tę samą stronę. Kilku
spojrzało w górę, reszta rozglądała się na boki, lecz u
wszystkich mięśnie napięły się jak postronki. Stężałe
grzbiety porosły kolcami zjeżonego futra, łapy ugięły się,
brzuchy niemal szorowały po ziemi, uszy niektórym przykleiły się
do czaszek, u innych sterczały wysoko, nasłuchując. Ladon cofnął
się na dwa kroki i blokiem niemal przylgnął do zniszczonej ściany
bloku, pokrytej rozmywającym się od wilgoci szarym barankiem.
Gabrysia i Kasia-Katarzyna obejrzały się na mnie z identycznym
szokiem w ślepiach, a następnie skierowały uwagę na Alfę w
odruchowej nadziei, że powie im, co powinny zrobić. Luna
zamajaczyła mi gdzieś na samej krawędzi pola widzenia, ale była
wśród tych, którzy znajdowali się na tyle daleko, że widziałam
jedynie ich słabe obrysy. W tamtej chwili niezbyt mnie to obchodziło
– cieszyłam się, że są blisko, i tyle mi wystarczało, nie
musiałam znać ich dokładnego położenia. Gdybym chciała,
wyczytałabym to z chaotycznych, mieszających się ze sobą myśli,
ale wolałam skupić się na czymś innym. Na tym przeczuciu,
wrażeniu czyjejś obecności. Czegoś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czegoś potężnego i możliwe, że
przedwiecznego, ale przy tym tak innego od wszystkiego, co znałam,
że nie umiałabym go opisać. Nie umiałam właściwie nawet
wyobrazić sobie jego kształtów. Ludzki umysł już tak ma, że
wszystko, z czym się spotyka, odruchowo próbuje zamknąć w ramach
tego, co już zna, dopasować do czegoś, co dałoby się zmierzyć
czy choćby pobieżnie sklasyfikować... z tym tutaj nie potrafiłam
wykonać żadnej z tych czynności, przez co aż zakręciło mi się
w głowie. To była kwintesencja anomalii, sama esencja ponurej aury
niszczejącego od niezrozumiałej mocy miasta, być może nawet ta
moc we własnej osobie, choć coś nakazywało mi sądzić, że
sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana. Ignorując wychodzącego
mi naprzeciw Quillsa, rzuciłam się naprzód i zamarłam kilka
kroków dalej, zdezorientowana.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cokolwiek to było, nie umiałam go
namierzyć. Miałam wrażenie, że jest wszędzie i nigdzie
jednocześnie. W mojej głowie i w nasyconym wilgocią powietrzu, w
moich myślach i każdej komórce mojego ciała, w źdźbłach
umierającej trawy pod moimi łapami, w wiszących wokół
cząsteczkach pary wodnej, w żelbetonowych płytach bloków, w
drobinkach światła skrzących się wokół latarni, w każdym
najdrobniejszym atomie... i jednocześnie zupełnie nigdzie. Po
prostu nie potrafiłam tego pojąć. Błędnik mi zwariował,
zaplątałam się we własne łapy, ale jakimś cudem odzyskałam
częściowe panowanie nad sobą na tyle, by w ostatniej chwili
uchronić się przed upadkiem. Nie przed pytaniami sfory, bo tylko
ślepy by nie zauważył, jak bujnęło mną na lewo, jak poleciałam
praktycznie bezwładnie i tylko nieco desperackim wyprostem lewej
przedniej łapy odbiłam się od pędzącej mi na spotkanie ziemi.
Nosem o mało nie wpadłam w błoto, podniosłam łeb dopiero wtedy,
gdy od ziemi dzieliły go milimetry. Musiałam wyglądać jak
upuszczona marionetka, nad którą lalkarz odzyskał panowanie w samą
porę, by nie musieć się tłumaczyć przed publicznością,
dlaczego wypuścił z dłoni sznurki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Leah!</i> – Quills i Ladon
dopadli do mnie jednocześnie. Ladon również się zachwiał –
stanęłam w miarę prosto właśnie wtedy, gdy już miał mnie
podeprzeć bokiem. W czerwonych ślepiach Quillsa błyskała panika.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co się znowu dzieje?! </i>–
wykrztusił. Przez chwilę po odważnym Alfie nie pozostał ślad –
miałam przed sobą przestraszonego wilczka, który nieopatrznie
wyszedł na środek autostrady i dostrzegł światła zbliżającego
się samochodu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Coś tu jest</i> –
powtórzyłam. Chciał mi zastąpić drogę, ale wyminęłam go
zaskakująco zwinnie jak na to, co wciąż działo się z moim
zmysłem równowagi, i rzuciłam się w stronę bloku. Nawet Ladon
nie zdołał w porę mnie złapać, choć popędził za mną... i
omal mnie nie staranował, gdy zatrzymałam się gwałtownie na
chodniku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Opuszczony punktowiec ma balkony po
obu stronach, na dwóch dłuższych ścianach z grubsza prostokątnej
bryły, przejście jednak znajduje się tylko po jednej ich stronie.
Rośnie tam trochę drzew, o tej porze roku już niemal zupełnie
łysych, a chodnik, choć wąski i nieco powykrzywiany ze starości,
wzbogacony w dodatku o kilka wyniesionych w losowych miejscach
schodków, jest jedną z najruchliwszych osiedlowych tras, bo
prowadzi w kierunku jednego z dwóch najbliższych przystanków
autobusowych i nowej stacji kolejowej. Gdyby nie było mgły, stojąc
tak w tym miejscu widziałabym w pełnej krasie swój blok, stojący
ledwie parędziesiąt metrów dalej, a w tym okna wychodzące z
kuchni i najmniejszego pokoju, niegdysiejszej sypialni rodziców, i
wejścia do trzech klatek schodowych. Wystarczyłoby przekroczyć
wąską, ślepą uliczkę, ubogi plac zabaw i jeszcze jedną drogę,
węższą, lecz wzbogaconą ciasnym parkingiem, i znalazłabym się w
bezpiecznym domu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to nie tutaj. Nie stąd
czułam... to coś. Zawarczałam z frustracji, zakręciłam się
bezradnie w miejscu, weszłam nawet między wysokie drzewa o
cienkich, czarnych pniach, szukając... w zasadzie czegokolwiek, ale
dobrze wiedziałam, że to nie tutaj. Chociaż i tutaj coś było,
jakieś echo, właściwie przypominające na wpół zapomniane
uczucie z wczesnego dzieciństwa lub przebłysk z zaginionego snu,
rozmywającego się wśród innych na tyle niejasnych, że ciężko
je było do czegokolwiek przypasować. Przez chwilę miałam przed
oczami...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Było lato, środek dnia,
znajdowałam się dokładnie w tym samym miejscu. Słońce
przeświecało przez soczyście zielone liście jak przez kunsztowne
witraże. Za sobą miałam budynek niewielkiego sklepu, może
„Żabki”, sądząc po barwach, a przed sobą coś, co wyglądało,
jak wybudowana niedawno kolejka parkowa – wąskie tory, miniaturowe
wagoniki, wygaszony wąskotorowy parowóz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemożliwe. Nie tutaj. Tutaj czegoś
takiego nie ma – zarówno kolejki, jak i betonowego klocka ze
sklepem. Obejrzałam się na punktowiec i dostrzegłam na jednym z
balkonów kobietę wywieszającą pranie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu się zachwiałam i tym razem
wyłożyłam się jak długa. Wyjątkowo uciążliwa fala
napływającej mgły skąpała mnie na krótką chwilę w całości.
Ladon znowu do mnie dopadł, ale kolejny raz zdołałam się podnieść
o własnych siłach i popędziłam dalej. Obiegłam opuszczony
punktowiec, zatrzymałam się po drugiej stronie, od balkonów
wychodzących na z grubsza kwadratowy plac, porośnięty trawą,
wytyczony przez trzy kolejne bloki – ślepą ścianę następnego
punktowca i dwa już zupełnie normalne. W kilku oknach paliły się
światła, w których blasku znajdująca się pośrodku trawnika
górka z włazami studzienek ściekowych wyglądała jakoś...
absurdalnie. Mgła przez chwilę układała się w taki sposób,
jakby wypukłość terenu dryfowała pośrodku mlecznego morza, a nie
wyrastała z ziemi. Podbiegłam do niej kawałek, zatrzymałam się,
znowu wróciłam do punktowca, mijając spanikowanego Ladona tak,
jakby nie istniał. Wlazłam pod balkony, obwąchałam znajdujące
się pod nimi zakratowane piwniczne okienka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nic. Cokolwiek tam było, już
zniknęło. Miałam ochotę unieść łeb do nieba i zawyć z
frustracji. Kłapnęłam zębami na brata, gdy spróbował przytulić
się do mojego boku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co się dzieje?! </i>–
Quills był już poważnie zdenerwowany, a wraz z nim całe stado.
Czekali na mnie za rogiem, kilka wilków wyglądało na mnie
niepewnie, ale nikt nie miał tyle odwagi, żeby się zbliżyć. –
<i>Co czujesz? Co tu jest?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zagrożenie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie mówcie, że to jakiś
kolejny bladgor, już o dwa za dużo ich było...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To ta aura z kraterów?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co to za jakieś pieprznięte
wizje, ja się pytam?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałabym znać odpowiedź na
przynajmniej jedno z kłębiących im się w głowach pytań, ale
niestety nie było tak kolorowo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja... sama nie wiem</i> –
wydukałam, jeszcze raz oglądając się za siebie. Uczucie,
czymkolwiek było, zniknęło, pozostawiając po sobie ledwie echo.
Wspomnienie, którego pewnie nie pozbędę się jeszcze przez lata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiesz?! </i>– Paul aż
się zapowietrzył. –<i> Najpierw coś ci kompletnie odbija, nie
pierwszy raz zresztą, a teraz nam mówisz, że...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie, zostań tam!</i> –
Głos Quillsa przerwał mu wpół słowa. Dresiarzowi zajęło
chwilę, nim zorientował się, że te słowa skierowane były do
Szarego, który opuścił posterunek przy anomalii i już biegł w
naszą stronę. – <i>Tam jesteś bardziej potrzebny.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Skąd możecie wiedzieć?</i>
– zdenerwował się najstarszy z watahy. Znowu zabrzmiał na
cynicznego dorosłego, mającego do czynienia z bandą nie znających
się na niczym dzieciaków. Być może tym właśnie byliśmy. –
<i>Może przydam się, jeśli...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To nic takiego.</i> – Ladon
nie brzmiał, jakby tak uważał, ale wszyscy rozumieli jego
intencje. – <i>Nic... To dzieje się w jej głowie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Źle to zabrzmiało. Strach mnie
obleciał, i to do tego stopnia, że nie miałam odwagi odwrócić
się w jego stronę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niech wam będzie</i> –
burknął Szary. –<i> Ale w razie czego będę szybciej niż w
minutę.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Spokojnie, pierwszy się
zorientujesz, jeśli będziemy chcieli cię zawołać.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zgodził się w milczeniu, zawrócił,
choć niechętnie. Biegał naprawdę szybko – wystarczyło tych
parę chwil, a już był tuż obok, na parkingu pod hipermarketem.
Możliwe, że chłopaki widzieliby go ze swojego miejsca, gdyby nocne
powietrze było klarowne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To co robimy z tą wycieczką?
</i>– spytał nieśmiało Lord. Sądząc po tym, co działo się w
jego myślach, bał się w ogóle wypowiedzieć te słowa, pewny, że
spotka go za to niezły ochrzan, ale o dziwo nikt nie śpieszył się
z wypominaniem mu czegokolwiek. Chyba nie mieli nastroju.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiem </i>– wyznał
Quills, wzdychając ciężko. –<i> Wchodzenie tam, gdy coś może
się tu czaić, to chyba zły pomysł.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli jednak coś tu było
czy nie</i>? – zdenerwował się Szary.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiem!</i> – Albinos
wyszczerzył kły, choć starszy wilk nie mógł go przecież
widzieć. Ze złością drapnął ziemię, zostawiając w niej cztery
głębokie bruzdy. – <i>Niczego już nie wiem!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To tak jak my, szefie</i> –
mruknął niemal niedosłyszalnie Embry, ubierając w słowa myśli
całej reszty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Było mi tak wstyd, że nie chciałam
pokazywać im się na oczy. Trwałam pod tymi ciemnymi balkonami,
ignorując przebierającego łapami Ladona, i patrzyłam po prostu w
ziemię. Najchętniej bym się pod nią zapadła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Musimy zbadać ten cholerny
tunel </i>– odezwała się nagle Luna. – <i>Co my niby powiemy
wyvernom? Że nie zrobiliśmy tego, bo Lei znowu coś odpieprzyło?</i>
– Speszyła się, gdy w jej stronę pofrunęło kilkanaście
wściekłych spojrzeń. – <i>No litości. Nie umniejszam nijak
tego, co się dzieje z Leą, ale po prostu domyślam się, jak to
będzie wyglądało w ich oczach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdybym była w nastroju,
parsknęłabym „ta, jasne”, a następnie ryknęłabym gromkim
śmiechem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Odnoga tego tunelu jest
niedaleko</i> – poparł ją nieśmiało Sam. – <i>Droga tam
zajmie nam jakieś piętnaście minut.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę to było tak blisko? Ze
złością potrząsnęłam łbem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc chodźmy tam, zamiast
marnować czas na zastanawianie się – </i>warknęłam<i>.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jesteś pewna, czy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tak, jestem pewna!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag mnie trafiał na tę brzmiącą
w ich głosach troskę. Chciałabym, żeby mnie tam nie było. Żeby
dało się jakoś cofnąć czas... zrobić cokolwiek, byle wymazać
to wspomnienie z ich głów. Jeśli wcześniej nie mieli mnie za
wariatkę, to teraz na pewno już zmienili zdanie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Leah Wilkosz – wilcza pacjentka
specjalnej troski. Zarąbiście, nie ma co. Oj, kochana, powinnaś
się cieszyć, w końcu wreszcie znalazłaś się w centrum uwagi, o
czym tak bardzo zawsze marzyłaś!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wreszcie poszłam z powrotem pod
klatkę schodową, choć wciąż unikałam spojrzeń reszty. Gdy
wszyscy przemienili się w ludzi i weszli do środka przez zrujnowane
drzwi, ja pozostałam jeszcze chwilę na zewnątrz, obserwując, jak
liżą ogniami latarek zabazgrane graffiti ściany. Ruszyłam się
dopiero wtedy, gdy Ladon machnął na mnie ponaglająco z miną
wyrażającą jasno, że zostanie tu ze mną, jeśli natychmiast się
nie pofatyguję. Absolutnie nie miałam ochoty robić tym razem za
czujkę – jeszcze mniej mi się to uśmiechało niż ostrzał
spojrzeń zaniepokojonych wilczych braci i sióstr, przybrałam więc
wreszcie ludzką skórę i powlokłam się za nimi, szczelniej
otulając się kurtką. Wcisnęłam dłonie pod pachy, ale i tak
zimno niemal od razu wyssało mi z palców całą krew, zostawiając
zdrętwiałe, niechcące się słuchać patyczki, którymi nie byłam
w stanie zrobić nic sensownego, nawet jeśli ograniczało się do
poprawienia zsuwającej się czapki. Nienawidzę zimna. I to chyba
jeszcze bardziej niż ludzi, dzieci i hałasu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chociaż dobra, może z tymi dziećmi
akurat trochę przesadziłam. Wolę zamarznąć niż siedzieć
dłuższy czas w obecności „bombelków”. O tak, im mniej
„bombelków”, tym lepiej dla ludzkości... bo przynajmniej nie
będzie musiała oglądać mojego pierdolca i jego skutków.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zeszliśmy po schodach do piwnicy,
chwilę zakręciliśmy się w za wąskim dla tak dużej gromady
korytarzu. Embry, Collin i Quills zajęli się sprzętem
wspinaczkowym, podczas gdy Sam starał się objaśnić byłej sforze
Aresa genezę dziury w ziemi, do której zamierzaliśmy wleźć, choć
dobrze wiedzieliśmy, że w zasadzie nie było czego objaśniać,
skoro sami nie mieliśmy pojęcia, skąd się tam wzięła i jak
wiele osób o niej wiedziało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zejście na dół jak zwykle
nastręczyło mi trudności, gdy uaktywnił się mój lęk wysokości
i kompletny brak umiejętności schodzenia po linie. Pod sam koniec
nierównej wspinaczki linka wyślizgnęła mi się z dłoni i
zawisłam na uprzęży, narobiłam więc takiego wrzasku, jakby co
najmniej mnie mordowano, a następnie gruchnęłam na metalowy
podest, gdy okazało się, że nogi z nerwów nie są w stanie mnie
utrzymać, na wędrówkę tunelami wybrałam się więc już na dobre
upokorzona. Znowu przemieniłam się w wilka, dobrowolnie zgłaszając
chęć objęcia straży przedniej. Po chwili dołączył do mnie
Geri, ale na własne szczęście nic nie mówił – nie komentował
zajść pod blokiem ani nieszczęsnego upadku sprzed chwili, byłam
mu więc bardziej niż wdzięczna. Szary początkowo zainteresował
się moimi wspomnieniami, ale zorientowawszy się, w jakim jestem
nastroju, również postanowił nie drążyć tematu. I chwała mu za
to.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy doszliśmy do miejsca, w którym
poprzednim razem spotkaliśmy bladgora, zatrzymałam się i zaczęłam
nasłuchiwać. Wczułam się w atmosferę korytarza, spróbowałam
wyłapać choć echo czegoś, co nie zgadzało się z szeroko pojętą
normalnością, ale... nie czułam nic. Zupełnie jakbym po akcji
spod bloku całkowicie znieczuliła się na wszystko co paranormalne.
Dopiero po dłuższej chwili trwania nieruchomo z zamarłym u mojego
boku Gerim poczułam podmuch lodowatego, wręcz arktycznego
powietrza. Mój oddech zmienił się w mgiełkę, łzy w oczach
zamarzły, aż zaczęło mnie szczypać pod powiekami. Trzaskający
mróz ściął błyskawicznie całą tkwiącą w mojej sierści
wilgoć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się na Geriego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Idziesz tam? </i>–
Właściwie bardziej stwierdził niż zapytał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wykluczone!</i> –
zdenerwował się Szary. – <i>Zaczekajcie na Alfę, nie pchajcie
się tam bez sensu!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przecież nic tam nie ma</i>
– odpowiedziałam... bo z jakiegoś powodu czułam taką pewność.
Zanim ktokolwiek zdążył na mnie krzyknąć, ruszyłam w stronę
ciemnej odnogi korytarza i zatrzymałam się dopiero na samym jej
skraju. Lodowate powietrze owiało mnie nieprzyjemnie, wzburzyło
futro, podrażniło wibrysy. Skąd ono się wzięło?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skąd, skoro tunel kończył się
ledwie dwa metry dalej litą ścianą?</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-37648825004881420462022-10-21T08:35:00.003-07:002022-10-21T08:35:09.045-07:00Rozdział 53<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Śniło mi się nisko zawieszone
ciemnofioletowe niebo i łypiące na mnie z niego srebrzyste oko
nienaturalnie wielkiego księżyca w pełni, który z jakiegoś
powodu nie miał tyle mocy, by zmusić mnie do przemiany w wilka.
Były tam też wysokie świerki o nieskazitelnie czarnych igłach,
celujące w niebo kołyszącymi się na niewyczuwalnym wietrze
czubkami, i prostokątne jezioro, w którym migotały gwiazdy, jakich
próżno szukać na zasnutym chmurami nieboskłonie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I byłam też ja – podążająca
zrytą koleinami drogą w górę niewielkiego wzniesienia. Księżycowy
piasek przesypywał mi się między palcami bosych stóp, a jakieś
bliżej niesprecyzowane uczucie zmuszało, bym nieustannie oglądała
się za siebie, jak w poszukiwaniu zagrożenia, z którego niestety
nie zdawałam sobie sprawy. Ponury las ciągnął się jak okiem
sięgnąć, tafla wody po mojej prawej stronie trwała nieruchomo. I
panowała tam cisza – zupełna, nieskazitelna, tak absolutna, że
nie wiem, czy da się jej doświadczyć w rzeczywistości, o ile nie
ma się żadnych problemów ze słuchem. To było milczenie, którego
nie mąciło nawet bicie mojego własnego serca i szum przepływającej
w żyłach krwi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tam było coś złego. I coś
dobrego. Szłam w stronę tego drugiego, nie wiedząc, czego tak
właściwie szukam, ale instynktownie wyczuwając, że tam właśnie
powinnam iść. Iść, aż trafię na to, czego szukam... cokolwiek
to jest.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wystrzał zabrzmiał głośno i
przeszywająco. Z czarnych świerków uniosła się gromada równie
czarnych ptaków, kaleczącym uszy krakaniem wyrażając gorący
sprzeciw. Jezioro zafalowało, ale nie mogłam się na nim skupić na
tyle, by dostrzec, co takiego się działo, bo przede mną pojawiło
się... coś. Zagrożenie w jakiś sposób zdołało mnie obejść i
zastąpić mi drogę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, co to było, choć szare,
cętkowane futro przywodziło na myśl wielkiego kota. Potwór był
ode mnie większy i pozbawiony stałego kształtu – zmieniał się
nieustannie, w jednej chwili przypominając irbisa, by następnie
przejść poprzez tygrysa, wilka i dzika do czegoś zbliżonego do
zniekształconego człowieka, muszącego poruszać się na czterech
kończynach, bo ogromny garb uniemożliwiał mu utrzymanie równowagi
na samych nogach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam przemienić się w wilka,
lecz moja wrodzona umiejętność, oczywista, prosta i odruchowa jak
oddychanie, okazała się niedostępna. Obleciał mnie lodowaty
strach, wyrzut adrenaliny wpompował w mięśnie niezdrową ilość
energii, zmuszając je do działania. Obróciłam się na pięcie i
rzuciłam do ucieczki, choć robiłam to tak wolno, że miałam
wrażenie, jakbym poruszała się w gęstym budyniu. Walczyłam z
naporem powietrza, walczyłam z tą szlamowatą gęstością,
obejmującą mnie we wszechpotężne posiadanie... aż nagle jednym
niewysilonym susem znalazłam się na sąsiednim brzegu kwadratowego
jeziora, pośród gęstych kamiennych kolumn podtrzymujących
częściowo nieistniejące sklepienie. Schroniłam się za jedną z
nich, przylgnęłam całym ciałem do spękanego, siwego materiału i
porastającego go czarniawego mchu. Wyjrzałam na wzniesienie, teraz
falujące po mojej lewej stronie, lecz po zmiennokształtnym potworze
nie pozostał nawet ślad.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Księżyc rósł. Napęczniał, stał
się lekko żółtawy, przybliżał się powoli, lecz nieubłaganie,
aż objął w posiadanie cały nieboskłon. Zdominował ciemny
fiolet, zdominował gęste chmury, zdominował nawet nieruchomą wodę
w jeziorze, a następnie zaczął się w niej zanurzać – powoli,
majestatycznie. Wstrząsnęło mną przerażenie – czułam,
wiedziałam, że gdy całkowicie zniknie pod taflą czarnej wody z
drobnymi ognikami gwiazd, stanie się coś... nieodwracalnego. Coś,
do czego nie mogłam dopuścić, bo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A jednak strach nie pozwolił mi
wyskoczyć z kryjówki, objąć księżyca i siłą wywindować z
powrotem na niebo. Być może był to dojmujący lęk przed samym
księżycem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Grunt, że obudziłam się
w środku nocy w swoim zupełnie zwyczajnym łóżku, zlana potem
tak, jakbym w piżamie wlazła pod prysznic. Zeskoczyłam z materaca
z głuchym okrzykiem, chwilę stałam tak pośrodku pokoju. Tym
fragmentem mózgu, który zajmuje się zauważaniem rzeczy najmniej
istotnych, zarejestrowałam, że zapomniałam o zasłonięciu żaluzji
wieczorem, więc przez zajmujące całą południową ścianę pokoju
okna wpadał pomarańczowy blask latarni, przecedzony przez czarne
gałęzie drzew.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zrobiło mi się jednocześnie zimno
i potwornie gorąco, jakby z jednej strony mojego ciała znalazła
się ściana lodu, a z drugiej rozgrzany piec hutniczy. Objęłam się
ramionami, próbując jakoś opanować drżenie, z którego istnienia
zdałam sobie sprawę dopiero po dłuższej chwili. Zacisnęłam też
zęby w strachu o przygryzienie języka, tak zdrętwiałego, że
kompletnie go nie czułam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miałam wrażenie, że jestem sama.
Że zasnęłam w całkiem zwyczajnym, choć nieco kalekim świecie, a
obudziłam się, gdy całą resztę ludzkości... możliwe, że
trafił szlag. Nie chciałam nawet sprawdzać, czy mam rację, bo to,
co mówiło moje serce, było dla umysłu aż zbyt oczywiste. Nie
musisz sprawdzać po dziesięć razy, gdy masz wrażenie, że słońce
wstaje na wschodzie, a trawka jest zielona, prawda? Tak samo ja byłam
pewna, że jestem sama. Nie miało prawa znajdować się tutaj nic
oprócz mnie. Byłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przed oczami mignęła mi sylwetka
zmiennokształtnej bestii o cętkowanym futrze. Ognisty dreszcz
liznął mnie po całej długości kręgosłupa, gdybym nie
napomniała się w ostatniej chwili, niechybnie przemieniłabym się
w wilka tak, jak stałam – tuż obok regału na książki i
biletowy, który mogłabym nieopatrznie wywrócić. O tak,
zaklinowałabym się między nim, kanapą z materacem i dużym
biurkiem, a strach nie pozwoliłby mi wyrwać się z tego potrzasku
wystarczająco szybko i skutecznie, by uniknąć zniszczeń, musiałam
więc poważnie popracować nad samokontrolą. Skupiłam się na
głębokim oddychaniu, wręcz modliłam się w myślach, żeby wilk
teraz akurat odpuścił... Przynajmniej dobrze, że tak jak we śnie,
nie znajdował się gdzieś poza moim zasięgiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bolała mnie dłoń. Czułam w
palcach pewien rodzaj uporczywego swędzenia, jaki kojarzyłam z
najmłodszych lat. Opanowywało mnie takie, gdy jako dzieciak nie
mogłam się czegoś doczekać, na przykład obiecanej wizyty w
sklepie z zabawkami. Poruszałam palcami, dwukrotnie zacisnęłam je
w pięść i rozluźniłam, ale wrażenie nie dawało się przegnać.
W końcu stało się tak uporczywie, że aż jęknęłam... a
następnie złapałam długopis i garść walających się na biurku
kartek, nie mogąc dłużej tego wytrzymać. Nie zważałam na to, co
gniotę, nie zastanawiałam się nad tym, że przecież i tak jest za
ciemno, bym dobrze widziała, co robię, tylko po prostu zaczęłam
pisać... czy raczej rysować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Symbole były dziwne. Proste i
skomplikowane, ozdobne i zaskakująco minimalistyczne, ostre jak
pociągnięcie noża i mięciutkie jak łagodne promienie słońca.
Nie wiedziałam, skąd się wzięły. Wyrysowałam je szybkimi,
zręcznymi ruchami, zapełniłam całą kartkę... i zamarłam.
Uczucie zniknęło. Przyglądałam się temu dziełu dłuższą
chwilę, próbując wywnioskować, co to miało być, do jasnej
cholery, ale w głowie wciąż miałam pustkę. Przez cały ten czas
nie pojawiła się w niej najmniejsza odkrywcza myśl, ani jeden ślad
najgłupszego choćby przeczucia. Nic oprócz zdziwienia tym, co
robię.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapaliłam lampkę na biurku i
podsunęłam to wątpliwej jakości dzieło pod jej światło, ale
nawet jasno podkreślone ciepłą żarówką pozostało niejasne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odbija mi – skwitowałam na
głos, mając gdzieś, że ktoś mógłby mnie usłyszeć. Wrażenie,
że jestem sama, zniknęło, jak to irracjonalne swędzenie, ale nie
obchodziło mnie zbytnio, czy ktokolwiek uzna mnie za wariatkę. Blok
spał. I ja też powinnam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przesunęłam dłonią po symbolach
i wreszcie pojawiło się... coś. Trochę jak echo dawno zanikłego
wspomnienia. Snu, z którego zamiast konkretnych obrazów, wyniosło
się tylko niejasne uczucia, jakich nie sposób nawet opisać. Miałam
wrażenie, że poczułam również jakiś zapach... chociaż nie
wiem, czy to nie było akurat złudzeniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tęsknota. Czułam też tęsknotę.
Za czym?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Za pewnym upierdliwym wyvernem, to
chyba oczywiste.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez moment zapragnęłam zgnieść
kartkę w kulkę i cisnąć ją do kosza z taką siłą, by poczuła,
gdzie jej miejsce, ale zdołałam się powstrzymać. Złożyłam ją
na pół, wepchnęłam między dwie losowe książki, zgasiłam
lampkę i usiadłam na łóżku. Nie było szans, żebym miała
jeszcze zasnąć, ale co mi szkodziło spróbować? Jutro czekał
mnie ciężki dzień...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzwoniący budzik uświadomił mnie,
że zamiast „jutro” powinnam mówić „dzisiaj” i że jednak
zdołałam jeszcze się zdrzemnąć, choć otwierając oczy i
szukając telefonu z przekleństwami na ustach miałam wrażenie, że
tym jeszcze pogorszyłam swoje samopoczucie. Chwilę błądziłam
dłonią po półce w poszukiwaniu smartfona, by wreszcie
nieopatrznie spierdzielić go na podłogę i spędzić ładnych pięć
minut na poszukiwaniach. Wstałam bardziej niż niechętnie, a moje
szykowanie się do wyjścia bardziej niż cokolwiek innego
przypominało bezładne obijanie się o meble i upuszczanie
wszystkiego na wyścigi, ot by sprawdzić, jaki dźwięk wydaje w
zetknięciu z panelami. Za każdym razem, gdy coś poleciało mi z
rąk, przypominałam sobie kolejne wyniesione z gimnazjum wiązanki,
aż w pewnym momencie uznałam, że jestem nawet w swoich własnych
oczach tak żałosna, że aż strach, i pomieszaną ze wściekłością
rozpacz przemieniłam w atak cynicznego śmiechu. Tej ponurej
głupawki jeszcze ciężej było się pozbyć niż wcześniejszego
ataku depresji.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie sięgnęłam po kartkę z
symbolami, by obejrzeć je w ciągu dnia. Wolałam o niej nawet nie
myśleć, podobnie jak o drzwiach do dodatkowego pokoju, które
minęłam kilkukrotnie podczas wycieczek po mieszkaniu. Ubrana,
pomalowana i przygotowana jako tako do życia, popełzłam na
przystanek autobusowy, zastanawiając się poważnie, jak to możliwe,
że w ogóle się na to zgodziłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ach, no tak. Przez mamę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Moja ulubiona matka uznała, że
zniweczy moje plany na wolny tydzień. I przy okazji ukróci mój
poważny strajk, choć, jak wszyscy wiemy, strajkowanie to moje
niezbywalne prawo według takiej jednej konstytucji. Czego się
jednak spodziewać, skoro nawet rząd ma tę konstytucję tam, gdzie
słońce nie dociera...? Jeśli chcecie wiedzieć, co takiego się
stało, to już śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż rodzice uznali, że
moje miganie się od obowiązku szkolnego przekroczyło już granice
wszelkiej akceptacji i kazali mi tam iść, bo jak tego nie zrobię,
to przypomnę sobie, jak to jest z nimi mieszkać, szybciej niż się
spodziewam. Cóż, oni byli w tej kwestii decyzyjni, bo gdyby się na
mnie wkurzyli wystarczająco, to i mieszkanie by mi w końcu
sprzedali jakiejś słodkiej rodzince, nie dając się więcej nabrać
na moje wielkie oczka i płacze, więc zasadniczo wyboru nie miałam.
Nadszarpnięty honor napierniczał gorzej niż połamane żebra (a
wiem, co mówię, bo doświadczyłam i jednego, i drugiego).</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A jeszcze gorzej napierniczała
świadomość, że... dzisiaj skończyło mi się zwolnienie z wf-u.
I tak jakoś wyszło, że dopiero teraz czekało mnie pierwsze
spotkanie z nauczycielem tego przedmiotu, o ile w ogóle można to
przedmiotem nazwać. Ja pierdzielę... Dlaczego ja mamie nie
przypomniałam w porę, że teraz może mi już wystawić całoroczne?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kolejną wieścią, która spotkała
mnie zaraz po przekroczeniu progu szatni, była wiadomość
praktycznie wykrzyczana przez Gabrysię prosto do mojego ucha.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pan Nowakowski odszedł! –
ryknęła emosia tak donośnie, że dosłownie wszyscy wokół
spojrzeli w naszą stronę, a mi ucho zwinęło się w rulonik i
wywróciło na lewą stronę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że co? Znaczy że umarł?! –
przeraziłam się, patrząc na nią średnio przytomnym wzrokiem.
Jeśli potrzebowaliście dobrego dowodu na to, że mój mózg przed
godziną dziewiątą zwyczajnie nie działa, to proszę bardzo...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, bosze, Leiczku, nie o to mi
chodzi! – Dziewczynie ręce opadły tak, że mało nie zamiotła
nimi ziemi, a wzrok, jakim mnie obdarzyła, pozbawiłby wiary w
istnienie własnych szarych komórek największego narcyza
współczesnego świata. – Odszedł na emeryturę, no.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A, w taki sposób... –
Podrapałam się w głowę, nieco uspokojona. Przepuściłam w
drzwiach, które blokowałam, jakieś dwie rozchichotane
przyjaciółeczki, które na pewno by mnie staranowały, gdybym tego
nie zrobiła, bo chyba do ostatniej chwili mnie nie widziały. – No
i co z tego? – dorzuciłam zaraz, znalazłszy wolny kawałek
betonowej podłogi i wysypawszy na niego z reklamówki buty na
zmianę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to co? Kurczę, Leiczku, czy
ty jesteś przytomna?! – Gabrysia ukryła twarz w dłoniach gestem
tak teatralnym, że tylko brakowało, by zemdlała na dokładkę. –
On był naszym wychowawcą i nauczycielem historii, jakbyś
zapomniała.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, wiesz, głupia jestem, nie
skapnęłam się przez te prawie trzy miesiące – parsknęłam,
wywracając oczami. Głupia sznurówka nie chciała się rozplątać...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tja... – Dziewczyna zerknęła
z wyraźną prośbą przez ramię, na zbliżającą się Zuzkę. –
Weź ty jej coś powiedz, bo ja już nie mogę, ona chyba mózg w
domu zostawiła...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O proszę, czy to raczkujące
poczucie humoru u emosi wreszcie dało o sobie znać? Niestety nie
zdążyłam się tym nacieszyć, bo moja druga przyjaciółka niemal
dosłownie powaliła mnie słowami:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah, jak babcię kocham, i ty
nadal nie wiesz? No weź się domyśl, kto był następnym
nauczycielem historii w kolejności? No kto? Dla ułatwienia dodam,
że pojawił się stosunkowo niedawno.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spanikowałam do tego stopnia, że
zamiast wsadzić ubłoconego glana do reklamówki, ciepnęłam nim w
dziewczynę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że, kurwa, co?! – wydarłam
się na całą szatnię. Aż mnie gardło zabolało...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No to... – Gabrysia niepewnie
zagrzebała trampkiem w betonie. – Tak czułam, że się nie
ucieszysz. Ciekawi mnie tylko, czy zostanie naszym wychowawcą,
skoro...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po moim trupie! – Zerwałam
się na równe nogi, zamachałam rękami w jakimś bezładnym geście,
mającym zobrazować rozsadzającą mnie wściekłość. – Nawet
nie ma takiej opcji! Ten człowiek nie postawi więcej nogi w
pomieszczeniu, w którym ja również się znajduję, chyba że chce
się pchać do pieprzonej trumny! Przysięgam, rozerwę go na kawałki
i zeżrę jak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uspokój się! – Zuzka złapała
mnie za ramiona i siłą zmusiła, bym przestała machać. – Znaczy
wiem, że potrafiłabyś go zeżreć, i to bez tego rozrywania na
kawałki, ale mogłabyś przestać się bawić w złego wilka i pomóc
nam wymyślić, co mamy teraz robić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to co? – Drugim glanem na
szczęście trafiłam już we właściwe miejsce, ale trampka
wiązałam na cztery razy, tak mi się ręce trzęsły. – Musimy
spieprzać jak najdalej, chyba że chcemy siedzieć za morderstwo w
afekcie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Załóżmy, że akurat ta opcja
jest chwilowo niedostępna. – Dziewczyna przeciągała zgłoski
tak, jakby mówiła do kogoś niespełna rozumu. – To co jeszcze
nam pozostaje?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. – Wzruszyłam
wściekle ramionami, siatkę na wieszak praktycznie rzuciłam, ale
jakimś cudem nie spadła od razu na podłogę, tylko grzecznie
zawisła na haczyku. – Możemy też puścić tę ruderę z dymem i
odejść w stronę zachodzącego słońca. Albo po prostu przepisać
się do innej, jeśli tak wolicie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A nie możemy zacisnąć zębów,
wysłuchać lekcji z dumą i powagą kobiet dojrzałych, a potem iść
dalej zajmować się sobą? – podsunęła emo z nadzieją.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z nadzieją? Kurde, ona serio
przypuszczała, że przy moim nastawieniu może ugrać coś takiego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba kpisz – prychnęłam.
Wyszłyśmy z szatni, skierowałyśmy się w stronę mniej
zatłoczonych schodów na korytarz. – Facet potrzebuje albo prania
mózgu, albo porządnego wpier...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, ona nam żadnego planu nie
wymyśli. – Zuzka weszła mi w słowo, zwracając się do Gabrysi.
– Jesteśmy zdane na siebie, Gabi...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przełknęłam kolejne przekleństwa
i weszłam za nimi do już otwartej klasy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Historia to jedyna lekcja, na której
(oczywiście nie z własnej woli) siedziałam w drugiej ławce,
centralnie naprzeciwko nauczycielskiego biurka, wyeksponowanego na
podwyższonym podeście. Ktokolwiek miał tam zasiąść, będzie
miał doskonały widok na mnie i wszystkie głupoty, które ze
złością wyrysuję na kartkach swojego zeszytu do wszystkiego, a
także na książkę i telefon, których nieraz używam, by jakoś
przeżyć nudniejsze momenty. Gabrysia wtryniła się na krzesło
obok mnie, posłała spojrzenie w rodzaju „pamiętaj, będę mieć
na ciebie oko” i zajęła się wypakowywaniem podręczników
(dzięki temu, że zawsze je miała, ja nie musiałam nosić swoich).
Westchnęłam ciężko, narzucając sobie spokój, i wyjrzałam za
okno po lewej stronie, mając nadzieję, że w jesiennym krajobrazie
znajdę coś na tyle ciekawego, by odwiodło moje myśli od tej
sprawy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nic z tego. Niemal ogołocone z
liści drzewa i zapaskudzony przez ptaki pomnik przed wejściem do
szkoły były równie nudne jak zwykle. I znałam je na pamięć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Patrzyłam w drugą stronę, ale i
tak wyczułam moment, w którym dyrektor wszedł do klasy, bo
powietrze tak zgęstniało, że o mało się nim nie zakrztusiłam. Z
tego, że warknęłam głęboko, zdałam sobie sprawę dopiero wtedy,
gdy Gabrysia mocno kopnęła mnie w kostkę i syknęła tak, jakby
chciała krzyknąć „leżeć!”. Obejrzałam się na nią z mordem
w oczach... i właśnie wtedy nauczyciel mnie zauważył. Nie
powiedział nic, choć dałabym sobie głowę uciąć, że kładąc
dziennik i teczkę na blacie starego biurka, uśmiechnął się
samymi kącikami ust. Z pewnością już szykował jakąś
spektakularną zemstę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy jeszcze nie doświadczyłam w
trakcie lekcji takiej ciszy. Było jeszcze gorzej niż na geografii,
podczas której każdy wytężał słuch, by w ogóle zrozumieć
mamroczącą sobie pod nosem nauczycielkę. Teraz część uczniów
chyba nawet nie oddychała. Mężczyzna sprawdził listę obecności,
przyglądając się dokładnie każdemu, kto się zgłosił po
wyczytaniu jego nazwiska, pokrótce przedstawił nam sytuację,
oznajmiając, że teraz przejmuje schedę pana Nowakowskiego (użył
określenia „profesora Nowakowskiego”, jak to on), a następnie
wziął się po prostu za prowadzenie lekcji. Temat, którym mieliśmy
się dzisiaj zajmować, obejmował całkiem sporo danych... ale
między innymi zahaczał o niejaką bitwę pod Cedynią, co wolę
wspomnieć zawczasu, byście trochę lepiej zrozumieli to, co tam
zaszło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem po co, ale gostek rozwiesił
wielką mapę i chodził wokół niej ze wskaźnikiem w dłoniach,
choć ani razu go nie użył. Opowiadał donośnym głosem o tej
właśnie bitwie, truł praktycznie bez umiaru, zachwycając się nad
nią jak małe dziecko (i zapewniam, że robił to w sposób równie
powalająco interesujący, jak uklikany pędrak rozczulałby się nad
wielkim lizakiem). Gadał, gadał... i wydawało się, że nie będzie
temu końca, choć tej wzmiance w samym podręczniku poświęcono
tylko jeden akapit z pięciostronicowego rozdziału. Rozwodził się
nad bohaterstwem polskich sił, nad absolutnym zwycięstwem nad
niemiecką potęgą, tak okrutną, tak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale przecież to nie było tak.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Owszem, nie pomyliliście się. To
taka jedna niezbyt lotna wilkołaczyca postanowiła znowu znaleźć
się w centrum uwagi, choć los dał jej za podobne zagrania kopa w
dupsko tak wiele razy, że gdyby tylko posiadała pod kopułką choć
jedną fałdkę, oduczyłaby się takich zachowań aż do śmierci
już jakiś czas temu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nauczyciel zamarł, zwrócony do
mnie plecami. Cisza w klasie stała się jeszcze bardziej dojmująca,
choć nie przypuszczałabym, że to w ogóle możliwe. Gabrysia
sprzedała mi jeszcze jednego kopniaka, ale była tak przerażona
(lub wściekła), że nie zdołała tym razem trafić tam, gdzie
faktycznie bolało, mogłam więc ją zignorować. W jakiś sposób
to jeszcze zmotywowało mnie do działania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ach tak? – Dyrektor odwrócił
się do mnie, oblekając twarz w swój uśmiech firmowy numer trzy.
Jeśli ta mina mogłaby mówić, to piszczałaby właśnie z
politowaniem „oj, dziecinko, szczeniaczku...”. – Panno Wilkosz,
zechciałaby więc może pani wytłumaczyć nam, jak w takim razie
było? Przysiągłbym, że to ja ukończyłem studia z podobnych
zagadnień, a nie pani, ale mogę się mylić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już za sam ten cynizm powinien
dostać ode mnie latającym krzesłem. Ale uspokój się, Leah.
Wyluzuj, odetchnij... i rozegraj to z klasą, żeby mu w pięty
poszło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po pierwsze: znaczenie bitwy pod
Cedynią było marginalne. Po drugie: nie wiadomo nawet, czy
faktycznie rozegrała się pod Cedynią, bo badacze mają co do tego
poważne wątpliwości. Rozdmuchała ją dopiero zwyczajna
antyniemiecka propaganda. Jako kolejną cegiełkę w tej wielkiej
nienawiści niemiecko-polskiej. Polacy lubią takie wielkie mity.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Facet odwrócił się już całkiem
w moją stronę. Postąpił kilka kroków bliżej, jego buty wydały
głuchy odgłos na deskach wysokiej katedry. Przez chwilę przemknęło
mi przez myśl, że zaraz rzuci tym wskaźnikiem jak oszczepem, bo
wciąż się nim bawił, ale teraz jakby... z większym
zaangażowaniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wielkie mity... – powtórzył,
smakując to określenie. – I antyniemiecka propaganda. Proszę,
niech pani rozwinie tę myśl, pani Wilkosz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cisza w klasie krzyczała właśnie
„uuuu! Ale akcja!”. I moje myśli razem z nią. Przez moment
zastanowiłam się, czy nie warto byłoby podać tyłów, póki
mogłam to zrobić, na przykład odpowiadając jakimś wymijającym
„a bo tak czytałam”, ale nie! Rzeczona pani Wilkosz nie ma
przecież instynktu samozachowawczego. Bo przecież mieści się on w
jej mózgu, nie...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No, dlaczego uważa pani tę
bitwę za marginalną? Proszę, czekamy. – Nauczyciel znacząco
zerknął na zegarek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zacznijmy może od tego, że to
nie była bitwa Polski z Niemcami jako takimi, bo jednolite państwo
niemieckie wtedy nie istniało – zaczęłam, tak jak tego chciał.
– To był zlepek księstw plemiennych ze sprawującą nad nimi
władzę osobą cesarza. A Mieszko I utrzymywał z nim przyjazne
stosunki. Te księstwa miały sporą autonomię i uznawały cesarza
tylko jeśli się z nim akurat zgadzały...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobrze, ale co to ma do rzeczy?
– Nie, nie zamierzał odebrać sobie pałeczki wykładowcy. O mało
nie wytknęłam mu bezczelnie, że to nieładnie przerywać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie była bitwa z Niemcami,
bo Niemcy wtedy jeszcze nie istniały, tylko z wchodzącą w skład
Pierwszej Rzeszy Marchią Wschodnią rządzoną przez Hodona. Cesarz
prawdopodobnie nie miał o tych działaniach pojęcia. O samej bitwie
wiadomo tylko z kroniki Thietmara, który napisał o niej tylko kilka
zdań. Nazwał to miejsce bodajże Cidini, stąd mogła wziąć się
Cedynia, zwłaszcza że tam też odkryto ślady istnienia
wczesnośredniowiecznej osady. Z innych kronik w sumie za dużo nie
da się dowiedzieć. Dla ówczesnych ta bitwa nie miała prawie
żadnego znaczenia, takie symboliczne nadano jej dopiero podczas
drugiej wojny światowej, bo pasowała ładnie do kontekstu ataku
Niemiec na Polskę. Po wojnie uznano ją za symbol dowodzący prawa
Polski do Ziem Odzyskanych. Poza tym jest pierwszym historycznie
potwierdzonym starciem z Niemcami, więc dobrze nadawała się to
zobrazowania tego niby odwiecznego konfliktu niemiecko-polskiego. Po
wojnie wszelkie konflikty z Niemcami były dość... chwytliwe.
Wszystko, czego właściwie uczymy się z podręcznika, to tylko
hipotezy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cisza zdała się ostra jak brzytwa
i chyba chciała zakosztować mojej krwi, na równi z ogniami
płonącymi za szkłami okularów nauczyciela. Nachylał się w moją
stronę, wędrujący z ręki do ręki wskaźnik znieruchomiał w
pozycji, z której naprawdę łatwo byłoby go podrzucić i cisnąć
nim w moją stronę. Nie byłam pewna, czy bym go złapała, więc w
głowie zakiełkowała mi myśl, że może przydałoby się
przygotować do wykonania komendy „padnij”...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A skąd ty to możesz niby
wszystko wiedzieć, co? – wycedził wreszcie dyrektor głosem o
konsystencji i cieple płyty nagrobnej z czarnego marmuru. Tej z
tych, na widok których poważnie zaczynasz bać się śmierci, bo
nie możesz przyjąć do wiadomości, że mogą pochować cię pod
czymś równie szpetnym i... no, żałobnym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mój dziadek jest historykiem. –
Wzruszyłam ramionami. Ależ mnie swędziało, żeby dodać: „tylko
że w przeciwieństwie do pana nie utknął w liceum
ogólnokształcącym w prowincjonalnym, zabiedzonym mieście, tylko
zrobił doktorat i do emerytury był szanowanym wykładowcą
akademickim”. Jakie szczęście, że w porę ugryzłam się w
język.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Takaś ty mądra? – syknął
koleś, udowadniając, że w sumie nie, szkoda, że się ugryzłam,
bo w pełni by mu się należało. – Może teraz jeszcze podzielisz
się z klasą wzruszającą historią o tym, jak to przeczytałaś
wszystkie jego książki już w powijakach?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, wiem, podobna złośliwość to
najlepszy argument na to, że komuś kończą się mądre odzywki,
więc sięga po cokolwiek, byle ostatnie słowo w kłótni należało
do niego, ale i tak znowu poczułam wściekłość. Niestety nie
dostałam czasu na wcielenie w życie żadnego morderczego planu,
który chodził mi po głowie, bo nasz profesor od siedmiu boleści
jeszcze się nie nagadał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co według ciebie miała
znaczyć ta wstawka o nastrojach antyniemieckich, co? Dziewczyno,
jesteś młoda, masz dopiero ile – szesnaście lat? Nie masz
pojęcia, jak to wygląda w rzeczywistości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No pewnie, wytknięcie komuś wieku
jest po prostu doskonałą metodą na coś, co równie dobrze mogłoby
brzmieć „ja mam rację i chuj!”, brzydko mówiąc. Jak to
działa, że podobni podstarzali panowie nie łapią, że
inteligencja to coś, z czym się rodzi, a nie nabywa w miarę upływu
lat? Dla mnie to proste, a oni traktują to jak jakąś abstrakcję...
Dobra, nie ma co porównywać umiejętności przeżycia w świecie
trzynastolatki z tymi, jakie posiada wychowująca ją samotnie matka,
ale jak widać na załączonym przykładzie, można mieć prawie
siedemnaście lat i nadal bić na głowę w inteligencji swojego
nauczyciela historii. Jedynie cudem nie wywróciłam oczami. Nie mam
siebie za najmądrzejszego człowieka świata, ale to jest chyba taka
podstawa, którą powinien załapać każdy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co masz taką minę? – Nie, on
jeszcze nie skończył, choć nawet we własnych oczach musiał kopać
leżącego. W moich akurat się pogrążał. – Leo, zobaczysz z
czasem, że to nie nastroje antyniemieckie, a zwyczajny zdrowy
rozsądek. Pewnie jeszcze tego nie wiesz, ale wielu jest polityków,
ale i zwykłych ludzi, którzy swoim zachowaniem dążą do tego,
byśmy znowu nie mogli tutaj mówić po polsku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeny, on zaraz krzyknie „to wina
Tuska”, czy mi się tylko wydaje...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mogę sobie akurat
przypomnieć żadnego z nich – powiedziałam przesłodzonym głosem,
zmuszając się nawet do uśmiechu – ale mogę za to wymienić na
poczekaniu paru, którzy usilnie dążą do tego, by skłócić nas z
całą resztą świata, wymyślając podobne bajki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna poczerwieniał. A
następnie spurpurowiał. Gdy już osiągnął kolor niemal
fioletowy, cała krew odpłynęła mu z twarzy, a drżący palec
powędrował w stronę blatu mojej ławki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Podaj mi swój zeszyt –
oznajmił niebezpiecznie spokojnym tonem. – Zamierzam napisać list
do twoich rodziców, bo tak już dłużej nie może być. Zostaną
również o twoim zachowaniu zawiadomieni telefonicznie, oprócz tego
wpiszę ci uwagę do dziennika.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A pisz... Moi rodzice też chętnie
zjedliby cię na drugie śniadanie. Podałam mu zeszyt, a
następnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to ma być?! – Teraz to już
się wściekł. Przekartkował nieszczęsny notatnik z taką mocą,
że mało brakowało, a wyrwałby kilka z obluzowanych kartek. A
następnie przekartkował go jeszcze raz. I jeszcze. Za pierwszym
zatrzymał się na ostatnim temacie z polskiego, później jeszcze na
matematyce, angielskim i chemii. Ciepnął przedmiotem w biurko tak,
że wyeksponował się mój rysunek obgryzającego ludzką kość
wilka w pełnej krasie, i wytknął go palcem tak mocno, że o mało
go sobie nie złamał. – Co to za zeszyt?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przedmiotowy – wyjaśniłam z
pokorą kompletnego idioty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Do jakiego przedmiotu?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Do wszystkich.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Połowa klasy powstrzymywała już
śmiech. Druga kryła się za okładkami podręczników, rżąc na
całego, co bynajmniej nie pomagało, ale sprawiało pewną
satysfakcję...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nie wierzę! –
Nauczycielska dłoń wyrwała czystą stronę i wypisała na niej
więcej niż parę słów ogniście czerwonym długopisem. – Po
prostu nie wierzę! – dodał jeszcze bardziej jakby do siebie i
wskazał mi moją ławkę. – Siadaj!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Łaskawie nie wytknęłam mu tego,
że siedziałam przez cały ten czas. Zdenerwowany był, można ten
drobny brak spostrzegawczości człowiekowi wybaczyć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Lekcja skończyła się od razu po
tym, jak skończył produkować się w dzienniku lekcyjnym.
Spakowałam się z godnością i wyszłam z klasy. Na korytarzu
przybiłam piątkę z emocjonującymi się nastolatkami i poszłam na
swój ulubiony parapet, by przez kolejne dziesięć minut udawać, że
nic się nie stało. Musiałam się odstresować, bo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo wf, tak w skrócie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy już nieco ochłonęłam,
poszłam w stronę szatni i sali gimnastycznej. Jeszcze tam nie byłam
i nie miałam pojęcia, czego w ogóle się spodziewać, ale po
pozbawionym drzwi przejściu, w którym widać było kawałek
nieprzyjemnie stromych schodów i wiszącą bezpośrednio na kablach
łysą jarzeniówkę, nie spodziewałam się niczego, co mogłoby
przypaść mi do gustu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I miałam rację. Szatnia była
długa, wąska i przypominała piwnicę. Ściany pomalowano na barwę
radosnej brzoskwinki, a w rogach sufitu i na gołej żarówce
tańczyły girlandy pajęczyn. Pomieszczenie było przechodnie i od
strony wspomnianych schodów zamykały je drzwi z zepsutym zamkiem, a
od drugiej, gdzie chyba znajdowała się kanciapa dla nauczycieli,
wisiała niezbyt czysta szmatka w brązowo-zielonym kolorze. Drut, na
który ją nawleczono, aż uginał się pod solidnym ciężarem.
Ciekawe, czy to była stara kurtyna z auli...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie cierpię przebierać się przy
innych. Zwłaszcza gdy tymi innymi jest zgraja plotkujących
nastolatek, które bez śladu skrępowania przyglądają mi się
dokładnie, gdy jestem w samej bieliźnie, a następnie otwarcie
komentują to, co ich piękne oczy widzą. Starałam się mieć to
gdzieś i tym razem, ale i tak usłyszałam:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O rany, ale ty jesteś chuda!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cała się zjeżyłam. Okej, to było
wypowiedziane tonem raczej podziwu i zazdrości, no ale... sami
wiecie, jak to jest, gdy ktoś w jakikolwiek sposób zwróci uwagę
na twój największy kompleks. Tak, uważam, że jestem za chuda. Mam
trochę ciała tam, gdzie powinnam, a mięśnie widać mi dzięki
treningom szermierki i biegom w wilczej skórze, nie wyglądam więc
na zabiedzoną, ale za każdym razem, gdy patrząc w lustro uznaję,
że jest całkiem nieźle, sprowadza mnie na ziemię coś podobnego.
Czepiam się, czy to wcale nie są słowa zarezerwowane dla
komplementu? Komplement brzmiałby „ale ty jesteś szczupła”, a
„chudy” jest raczej określeniem nacechowanym negatywnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ta – warknęłam po dłuższym
czasie, gdy zdołałam opanować gniew. Wciągnęłam na siebie
czarne dresy i koszulkę z logo szkoły fechtunku, do której
uczęszczam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co? – Marika, która była
sprawczynią tamtej zaczepki, zmarszczyła brwi z niezrozumieniem. –
Powiedziałam coś nie tak?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Darowałam sobie odpowiadanie. Bo i
po co? Ona akurat sylwetkę ma doskonałą. Może i również widzi w
sobie niedoskonałości, ale nie żyje ze świadomością, że nikt
nie lubi szkieletów, a już w szczególności ci faceci, których
uwagi się akurat pragnęło. Dokończyłam szykowanie się i wyszłam
na salę gimnastyczną, wypowiedziawszy pod nosem parę nienadających
się do druku słów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sala była raczej normalna... oprócz
tego, że nie miała górnego oświetlenia. Zamiast niego na ścianie
bez okien wykuto kilka prostokątnych wnęk, zamkniętych kratami, w
których...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż musiałam przetrzeć oczy ze
zdumienia, bo rozwiązanie było tak beznadziejnie, że aż nie
chciało mi się wierzyć, że ktoś na nie faktycznie wpadł. W
każdej z tych dużych wnęk znajdowały się trzy energooszczędne
świetlówki. Nie jarzeniówki, nie takie, które dawały nieco
więcej światła. Zwykłe najtańsze świetlówki z marketu. W
dodatku były krzywo wkręcone albo przekrzywione w mocowaniach. Ja
pierniczę, to w ogóle daje wystarczająco światła, by podczas
gier zespołowych, gdy na dworze jest ciemno, nie zabijać się o
siebie nawzajem? Łącznie tych żarówek było... em, dwanaście. A
pomieszczeniu metrażu nie pożałowano. Ciekawe, nie powiem... Może
konserwator zabytków zgodził się tylko na to? Tylko że dlaczego
miałby nie wyrażać zgody na normalne oświetlenie, skoro już
łaskawie podpisał projekt przemiany części zabytkowego budynku w
kompleks sportowy?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak tak dobrze się zastanowić,
nigdy nie pytałam dziewczyn z klasy, co sądzą o naszej
nauczycielce wf-u. Ze strzępków informacji, które jakoś przedarły
się przez mój kokon mania głęboko gdzieś wszystkiego, co
szkolne, przebiło się jakieś wspomnienie, że niekoniecznie za tą
kobietą przepadają, ale cokolwiek więcej? A w życiu. Szczerze
mówiąc, to nie interesowało mnie to zbytnio, bo skoro miałam
docelowo mieć zwolnienie całoroczne, jak w gimnazjum, i tak nie
zabawiłabym tu długo. Gdybym dopilnowała odpowiednio wcześnie
daty zakończenia tego krótszego zwolnienia, to może w ogóle nie
musiałabym występować w takiej sytuacji. No ale stało się –
jak jest się gapą, to trzeba się z podobnymi przypadkami liczyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy zadzwonił dzwonek, wszystkie
dziewczyny były już na sali, a mi zdążyło się zrobić poważnie
zimno. Już od jakiegoś czasu miałam wrażenie, że wraz z
nastaniem nowego dyrektora skończyło się z przyjemnym dogrzewaniem
budynku, a tutaj miałam tego najlepszy przykład – gdy z
ciekawości pomacałam umiejscowione pod mętnymi oknami grzejniki,
obudowane tandetną siatką pomalowaną na jakiś wyjątkowo dziwny
odcień zielonego, zorientowałam się, że są zupełnie zimne, choć
odkręcone na maksa. Cudownie... Zgadnijcie, kto jutro obudzi się z
katarem i bólem gardła?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy na salę weszła nauczycielka,
dziewczyny jak jeden mąż dosłownie rzuciły się w stronę
najbliższej linii, naprzeciw której stała niska ławeczka.
Odrobinę mnie ta dyscyplina zdziwiła, ale w razie czego szybko
poszłam w ich ślady, uznawszy, że coś musi być na rzeczy.
Odruchowo ustawiłam się na samym końcu szeregu i omal nie wybiłam
sobie zębów, potykając o własne nogi, gdy Gabrysia bez pardonu
złapała mnie za ramię i siłą ustawiła po swojej drugiej
stronie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego? – zapytałam samym
ruchem ust, z oburzeniem masując miejsce, w którym jej palce
zacisnęły się z siłą imadła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Alfabetycznie – wyszeptała,
zezując niespokojnie na nauczycielkę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A to nowość... Zawsze myślałam,
że ustawiało się według wzrostu, a tu taka niespodzianka!
Przynajmniej jakaś nowość w tej naszej nudnej rzeczywistości...
Przeniosłam wzrok na przybyłą kobitkę, próbując zorientować
się, z kim mam właściwie do czynienia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Babka była wysoka i chuda jak
tyczka. Mogła mieć równie dobrze dwadzieścia parę, jak i ponad
czterdzieści lat, bo szczupła, pociągła wręcz twarz o
zapadniętych nieco policzkach była pozbawiona jakichkolwiek oznak
wieku. Króciutkie włosy koloru niezbyt umiejętnie tlenionego
blondu przedziwnie kontrastowały z brązowawą skórą, zniszczoną
latami tortur w solarium. Miała na sobie zupełnie zwyczajną bluzę
od dresu i po prostu koszmarne rowerowe legginsy do połowy łydki,
opinające się (czy wręcz wrzynające) w miejscach, w których
bynajmniej opinać się nie powinny. Ani wrzynać tym bardziej. W
palcach straszących długimi, prostokątnymi tipsami w najbardziej
żarówiastym odcieniu różu, jaki widziałam, ściskała nieco
podniszczony zeszycik zamiast zwyczajnego dziennika lekcyjnego, a
tani długopis miała zatknięty za jednym z odstających uszu. Jeśli
miałam jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy uda mi się
przeżyć kilka lekcji tego typu bez szwanku, to właśnie urosły
one do niewyobrażalnych rozmiarów...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odliczyć! – padł rozkaz.
Głos miała nieprzyjemnie wysoki, lekko zachrypnięty, jakby mocno
przesadzała z ilością dziennie wypalanych papierosów, choć nie
czułam od niej dymu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziewczyny odliczyły grzecznie (ja
oczywiście mocno się zawahałam, gdy przyszła moja kolej, i
odruchowo najpierw powtórzyłam liczbę poprzedniczki), a babka
zawiesiła się nad zeszycikiem, gdzie stawiała niechlujne ptaszki
obok wypisanych nazwisk. Uniosła powoli głowę, popatrzyła po nas
ze zmarszczonymi brwiami. Brwiami, których prawie nie miała, tak je
wyskubała, należy dodać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Rozmnożyłyście się? –
spytała takim tonem, że równie dobrze mogłyśmy uznać to za
niezbyt śmieszny żarcik.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Y... bo ja tu jestem –
odezwałam się niezwykle inteligentnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nauczycielskie spojrzenie skupiło
się w pełni na mnie, rosnące gdzieś tak dopiero od połowy łuku
brwiowego kępki zmaltretowanych włosków jakimś cudem połączyły
się nad nieco haczykowatym nosem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A coś ty za jedna? – zdziwiła
się kobieta, po dłuższej chwili uznawszy, że chyba jednak nie
widziała mnie wcześniej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Narastający atak śmiechu zaczynał
mnie powoli dławić, ale przedstawiłam się grzecznie i uraczyłam
ciało pedagogiczne tą swoją wzruszającą gadką o zwolnieniu,
które mi się skończyło, i następnym, całorocznym, które
możliwe, że doniosę na dniach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pani Ciało Pedagogiczne jakoś się
nie przejęła. O ile w ogóle okazywała jakiekolwiek emocje,
najbliżej im było do zniecierpliwienia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bardzo wzruszające –
parsknęła i dopisała mnie na samym dole listy z taką miną i
niechęcią, jakbym jej swoją obecnością zrujnowała większość
planów na życie. Kto wie, może już o mnie słyszała w pokoju
nauczycielskim...? – A co potrafisz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zrozumiałam pytania, serio.
Zerknęłam kontrolnie na Gabrysię, szukając u niej podpowiedzi,
ale obwiedzione emo-makijażem oczka pozostały bezlitośnie
milczące. Czy może raczej wyrażały „bosze, jaka ty jesteś
dzisiaj głupia” w taki sposób, że niemal słyszałam, jak sobie
to myśli. Do czego to doszło, że moja ulubiona koleżanka tak na
mnie spogląda, nie? A tyle czasu było odwrotnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co potrafisz? – pogoniła
nauczycielka, niecierpliwiąc się już mocno tym moim milczeniem. –
W jakim sporcie jesteś dobra?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A, o to jej chodziło... Prawie
odetchnęłam z ulgą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No... – zaczęłam, ale
przerwała mi z rozczarowaniem:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pewnie w żadnym. Chuda jesteś,
wyglądasz na wysportowaną, ale takie niskie to ja już znam.
Patrzeć tylko, jak się połamiesz, to zwolnienie musiałaś mieć z
jakiegoś powodu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Krew się we mnie zagotowała. Okej,
przyznaję się bez bicia, zamierzałam na wszystkich wf-ach udawać
śmiertelnie chorą, by potem to głupie zwolnienie nikogo specjalnie
nie dziwiło, no ale ileż można?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uprawiam szermierkę klasyczną
od dziewięciu lat – powiedziałam ze spokojem, odzyskując swoje
prawdziwe ja. Może na krótki moment, ale zawsze coś. – Brałam
udział w zawodach, kilkukrotnie udało mi się zająć podium.
Amatorsko też zajmuję się łucznictwem tradycyjnym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kobitka spojrzała na mnie już z
nieco żywszym zainteresowaniem. I oczywiście padło pytanie,
którego doskonale się spodziewałam, a mogłam go uniknąć, gdybym
tylko na moment schowała dumę do kieszeni:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To dlaczego szykujesz zwolnienie
całoroczne?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i co ja miałam powiedzieć?
Wątpiłam, by nabrała się na wzruszającą gadkę o tym, jak to
boję się oceniających spojrzeń rówieśników. A w to, że
uwierzy w prawdę – a prawda przedstawiała się tak, że pomimo
ogólnego wysportowania w grach zespołowych byłam kompletną
pierdołą – również średnio wątpiłam. Znowu uciekłam gdzieś
wzrokiem, lecz szereg nadal milczał, nie zamierzając nieść mi
pomocy. Klepki parkietu również miały mnie gdzieś, o oknach,
drabinkach i tych idiotycznych żarówkach nie wspominając.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nic. – Kobieta równie
dobrze jak ja wiedziała, że tu nie padnie żadna odpowiedź.
Zatrzasnęła zeszyt, machnęła w naszą stronę w niemożliwy do
odszyfrowania sposób. – Rozgrzewać się. Ja sobie z panią
Wilkosz jeszcze porozmawiam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde, dlaczego nie dość, że
natrafiam na samych nienormalnych nauczycieli, to jeszcze wszyscy
muszą nazywać mnie panią w ten charakterystyczny złośliwy
sposób? Dokładnie tym tonem uświadamia się życiowych
nieudaczników, że nie nadają się nawet do zbierania śmieci w
lesie, no jak babcię kocham...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okazało się, że to wspomniane
porozmawianie było po prostu sprawdzianem moich nieistniejących
umiejętności. Piłkę do siatkówki odbiłam złączonymi rękami
dwa razy, moja zagrywka nawet nie doleciała do siatki, dwutakt
wyszedł mi jak podwójny wypad szermierczy, a kosz wisiał zbyt
wysoko, bym miała szansę do niego trafić. Cztery razy zebrałam
ochrzan za rozpuszczone włosy, za każdym starając się go dzielnie
ignorować, dwa oberwało mi się za przesadny makijaż, bo
„dziewczyno, przecież i tak się zaraz rozmażesz, więc po co ci
to”. Piłką ręczną okazałam się ciskać w bramkę całkiem
nieźle, ale z kolei kompletnie nie umiałam jej złapać tak, by nie
oberwać w splot słoneczny (lub nie wepchnąć jej sobie tam
samodzielnie). W pewnym momencie zostałam obdarzona srogim
nauczycielskim „ale ty przecież nic nie umiesz!” i oddelegowana
na ławkę z jedynką wpisaną do zastępującego dziennik zeszyciku.
Oczywiście dostałam też uwagę, gdy zaprotestowałam, że nikt nie
sprawdził moich zdolności gimnastycznych i czuję się z tego
powodu obrażona, bo umiem podciągać się na drążku na dwa
sposoby, zrobię trzydzieści „męskich” pompek bez przerw, nie
sprawiają mi trudności przysiady na jednej nodze i ogólnie siłowo
jestem całkiem sprawna jak na kogoś mojej postury. O tym szanowna
jejmość nawet nie chciała słyszeć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy wylądowałam już na tej ławce,
do końca lekcji mogłam przyglądać się, jak reszta gra sobie w
siatkówkę. Nie dołączałam, bo i tak byłoby nas wtedy
nieparzyście, a po co się przemęczać, skoro nikt nie zwracał na
mnie uwagi? Odniosłam wrażenie, że nauczycielce to nawet na rękę,
bo nie musiała mnie co chwilę korygować. Zupełnie nie rozumiem,
dlaczego na wf-ie dla dziewczyn właściwie gra się w tylko tą
jedną grę, a inne rzeczy robi tylko od wielkiego dzwonu. Może
gdyby była tu jakaś rozmaitość, to nie chciałabym się od takich
lekcji migać, ale tak? Nie cierpię sportów drużynowych, bo
zupełnie sobie w nich nie radzę. Nie jestem wysoka i szczególnie
silna w porównaniu do innych, nie mam szans ani w siatkówce, ani
tym bardziej w koszykówce. Hokej mi tylko jako tako wychodził, ale
przez dwa lata w gimnazjum, gdy ćwiczyłam regularnie, mieliśmy
go... hm, trzy razy. No i to już nie to samo, gdy nie możesz z
innymi zawodnikami naparzać się kijem po łbach...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzwonek przywitałam z prawdziwą
ulgą. Znowu ustawiłam się w szeregu w niewłaściwym miejscu,
przez co zarobiłam porządny ochrzan, ale do szatni wcale nie
odmaszerowałam ze spuszczoną pokornie głową. Nie, ja tam
praktycznie pobiegłam, nie mogąc się doczekać, aż wreszcie sobie
stąd pójdę i postaram się zapomnieć. Przebrałam się w takim
tempie, że nie przypuszczałam, by to w ogóle mogło być możliwe,
i popędziłam pod...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, pod klasę matematyczną. A
następny miał być WOS. WOS, który do tej pory miałam z moim
wychowawcą, co mogło skończyć się tak, że i tu przejął nas
dyrektor. Kurna, ale mi się nie chciało znowu go oglądać... Nie
ma bata, tym razem nie przepuszczę – dzisiaj jadę do rodziców i
zmuszam ich, by przyszli tu zrobić awanturę, jedną z tych, którą
to tylko oni potrafią zrobić. Już nieraz udowodnili, że są w tym
nieźli, więc dlaczego nie mogliby odpalić tych instynktów teraz?
Nie jestem pewna, czy w ich mocy leży wysłanie dyrektora szkoły na
księżyc, ale warto spróbować, choćby po to, by zobaczyć minę
gościa, gdy mama będzie go mieszać z błotem, nie pozwalając
dojść do słowa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miałam dosyć właściwie
wszystkiego – typowej polskiej szkoły, w której jak czymkolwiek
się wyróżniałeś, już byłeś na celowniku bardziej
konserwatywnych nauczycieli i bzdurnego systemu edukacji. Swoich
nienormalnych snów i jeszcze bardziej nienormalnych przeczuć.
Typowo jesiennej pogody, oznaczającej ścianę lodowatej mżawki za
oknem. Rozwrzeszczanych ludzi, głośnych i niby odważnych, a jednak
bojących się być wyjątkowymi, by nie skończyć przypadkiem jak
ja. Miałam dosyć nienormalnych przygód, jakiejkolwiek miłości,
bo w tej tematyce byłam chyba wyjątkowo beznadziejna, skoro na
razie wychodziło mi to tak, a nie inaczej. Miałam dosyć po prostu
świata. Jedynym, o czym marzyłam, była możliwość zaszycia się
w swoim pokoju w wygodnym fotelu, owinięcia się kocem, położenia
nóg na starym żeberkowym grzejniku i czytania książki z ciepłym
kotem na kolanach, popijając słodkie kakao. I świadomości, że
oni tam są – że rodzice siedzą w pokoju obok i zajmują się
sobą. Że nie ciążą nade mną żadne obowiązki, od których mogą
zależeć losy świata, jaki znam. Potrzebowałam... chyba po prostu
stabilności i świętego spokoju, a one były właśnie tym, czego
dostać nie mogłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam stąd uciec. Musiałam
zostawić za sobą głośne korytarze, chaos, oceniające spojrzenia
i narastające wokół mnie plotki. Miałam wrażenie, że już cała
szkoła huczy od rozmów na temat tego, co odwalam na lekcjach, jak
zaginam dyrektora i ogólnie jakich kłopotów mi to przysparza.
Czuję, jakby wszyscy mówili właśnie o mnie, wytykali mnie
palcami, gdy nie patrzę, i szybko odwracali wzrok, gdy spojrzę
nieopatrznie w ich stronę. Mogłabym przysiąc, że słyszałam moje
imię, wymieniane ściszonymi głosami...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam uciec, jeśli nie chciałam
oszaleć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszłam na górę, wyczekałam na
odpowiedni moment i przedostałam się do schowka pod sceną. Weszłam
po schodach na antresolę, smyrgnęłam na strych, rozkoszując się
panującą tu ciszą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już w opuszczonej auli naszło mnie
uczucie... czy może raczej chęć, by zrobić coś więcej. Nie
mogłam usiedzieć w miejscu, więc dlaczego nie spożytkować tego
na coś wartościowego? Jak tak się zastanowić, to w tej ceglanej
części szkoły zwiedziłam tylko to miejsce, a miałam cały
imponujący, opuszczony budynek do dyspozycji. Nie do końca
wiedziałam, jak to niego właściwie wleźć, ale... czas miałam.
Więc dlaczego by nie? Wciąż ograniczam się tylko do sali
teatralnej, a może czeka tam na mnie coś równie ciekawego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę szwendałam się po
zapuszczonych pomieszczeniach, do których miałam dostęp. Część
wykorzystywano jako przestrzeń magazynową na przeróżne graty –
zapasowe krzesła, których nikomu nie chciało się zabrać, jakieś
zniszczone rekwizyty, zestawy do sprzątania tak zużyte, że gdy
zamykano aulę na cztery spusty, nikt nawet nie wziął pod uwagę,
że mógłby wziąć je ze sobą. Dopiero w korytarzyku za sceną
odkryłam kolejne przejście – drzwi prowadzące na korytarz. I tam
wsiąkłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo korytarz był wielki. Na podłodze
walało się nieco gruzu, oświetlenia nie było wcale, ale przez
ogromne, ostrołukowe okna (w dodatku wychodzące na stare miasto)
wpadało dużo światła. To był neogotyk pełną gębą, z całym
zamiłowaniem do tego prawdziwego, dawniejszego – zauważyłam, że
framugę przejścia prowadzącego na znajdującą się nieopodal
klatkę schodową zdobi prawdziwy ceglany portal, co wyglądało
niesamowicie. Dlaczego to miejsce opuszczono, a szkołę
zorganizowano tam, gdzie jest teraz? I dlaczego w ogóle nie
wykorzystano całej przestrzeni? Nawet ja widziałam tu potencjał,
chociaż każdą budę darzyłam taką nienawiścią, że najchętniej
zabierając się z niej rzuciłabym za sobą granatem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podejrzewam, że nie dowiem się,
jaki był powód... ale zawsze mogę znaleźć coś ciekawego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszłam piętro wyżej, zajrzałam
do kilku sprzątniętych do czysta pomieszczeń, będących pewnie
kiedyś klasami. Ściany zdobiło trochę graffiti, ale ogólnie nic
nie było zdewastowane, domyślałam się więc, że główne wejścia
zabezpieczono bardzo skutecznie i sprawdzano regularnie. Nie
widziałam, żeby gdziekolwiek był monitoring, poza tym żadna
ochrona nigdy nie zakłóciła moich wagarów w auli, ale uznałam,
że powinnam się mentalnie przygotować na to, że ktoś mnie tu
jednak wyczai i wywali na zbity pysk, najlepiej prosto w chętne
łapki dyrektora.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy ponownie wyszłam na wielki
korytarz, poczułam coś... dziwnego. Echo jakiejś anomalii? Cholera
wie. Jeśli już, to bardzo słabe, ale jednak sprawiające, że
miałam się na baczności. Poszłam w stronę, z której wydawało
mi się, że dobiega charakterystyczny zapaszek, ale skrzywiłam się
na widok zwyczajnej łazienki. Dobra, mam takie zboczenie, że lubię
zwiedzać publiczne kible, zwłaszcza jeśli są bardzo stare i mogą
przyprawić o atak śmiechu (na zwiedzaniu zwykle się kończy, bo za
nic nie skorzystałabym z kibla, na którym siedziało nie wiadomo
ile osób przede mną), ale... sądzę, że to nie jest coś bardzo
niecodziennego, bo gdy z watahą bawiłam się w urbex, wspólnie
lataliśmy oglądać opuszczone łazienki. Tutaj też przyjrzałam
się chętnie, choć trochę mnie to rozczarowało, bo anomalia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A nie. Równie dobrze anomalia mogła
tam być.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pierwsze pomieszczenie, w którym
znalazłam dwie zwyczajne umywalki, przytwierdzone do ściany
wyłożonej odpadającymi różowymi płytkami z pewnością mającymi
więcej niż pięćdziesiąt lat, tylko mnie zmyliło. Bo gdy z niego
wyszłam, znalazłam się w absurdalnie długim i nieprzyjemnie
niskim korytarzyku, środkiem którego biegły pozostałości po
natryskach – rura ciągnęła się pod sufitem i wyglądało to
nieco jak rzeźnia, więzienie lub obóz koncentracyjny. Jakby w
czasach świetności zaganiano tu niesfornych uczniów (takich jak
ja), a potem w ruch szło „zapraszamy do gazu, pani Jednostko
Nieprzystosowana Społecznie”. Aż się wzdrygnęłam... Dreszcz
przebiegł mi po plecach, gdy kątem lewego oka dostrzegłam jakiś
ruch, ale okazało się, że to tylko zmętniałe ze starości,
pokrzywione lustro, ciągnące się przez całą długość
pomieszczenia. Pociętą w równe prostokąty taflę przytwierdzono
wyjątkowo ordynarnymi śrubami o zardzewiałych łebkach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przemknęłam tamtędy
błyskawicznie, bo – wstyd przyznać – z jakiegoś powodu bałam
się tam dłużej siedzieć. Wyczuwałam coś magicznego?
Nieprzyjazną anomalię? Cholera wie, bo niezbyt się na tym
skupiałam. Stanęłam jak wmurowana, gdy przeszłam do kolejnego
pomieszczenia, gdzie znajdowały się kible.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, w porządku, nie znalazłam
tam niczego niezwykłego. Kabiny były mocno zniszczone, widocznie
tutaj akurat dostali się wandale, część drzwiczek wyrwano z ram,
ścianki połamano, muszle klozetowe nosiły ślady wyjątkowo
okrutnego znęcania się. Możliwe, że do kilku ktoś wrzucił
petardy, bo nie wiem, czy ktokolwiek mógłby pokruszyć je w taki
sposób bez tego. W większości barwę miały beżową lub brązową,
a walające się na podłodze połamane deski lśniły niemal
czernią...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, tam nie było nic dziwnego,
oprócz tego, że tych kibli było za dużo. Stały w trzech rzędach
– dwa pod ścianami, jeden na środku, a w każdym kabin było
czternaście. Kurde, przecież i w znacznie większych szkołach nikt
nie robił takich łazienek... Jeśli to anomalia, to wyjątkowo
głupia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze chwilę kręciłam się po
korytarzach, próbując znaleźć coś ciekawego, ale zwyczajnie nie
miałam siły na przeszukiwanie kątów. Większość mebli i pomocy
naukowych wyniesiono już dawno, po niektórych zostały jaśniejsze
ślady na ścianach. Trochę liczyłam na to, że może znajdę tu
jeszcze jedną bibliotekę, najlepiej częściowo wyposażoną, i
wyniosę z niej parę ciekawych fantów, ale wyglądało na to, że
gdy oba te budynki stanowiły całość, musiały korzystać tylko z
jednej, tej, którą poznałam i odrobinkę zdemolowałam podczas
spotkania z bladgorem. Znalazłam nawet drzwi, które mogły do niej
prowadzić, choć nie mogłam skojarzyć, gdzie niby miałyby
wychodzić. Może przejściem był ten głupi schowek, z którego
wyskoczył na mnie demon? Tam w sumie nigdy jeszcze nie zaglądałam.
I na razie niezbyt mi się śpieszyło, bo bynajmniej nie chciałam
narażać się na atak serca, w razie gdyby znowu coś chciało
podjąć próbę przerobienia mnie na elegancką pieczeń.
Profilaktycznie szarpnęłam za drzwi, które tu zastałam, ale
okazały się zamknięte.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile tak łaziłam.
Zrobiłam kilka zdjęć dla zainteresowanych, ale jakoś bez
przekonania. Wiedziałam, że kiedyś, gdy będę mieć lepszy
nastrój, jeszcze tutaj wrócę, ale dzisiaj zupełnie nie miałam
melodii na żadne zwiedzanie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy w pewnym momencie przyszedł do
mnie sms od Quillsa, informujący o wieczornym spotkaniu, tym
bardziej odechciało mi się czegokolwiek.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-5304670954908256332022-09-28T12:17:00.007-07:002022-09-28T12:17:57.509-07:00Rozdział 52<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czekający na zewnątrz pofatygowali
się do nas w tempie bardziej niż ekspresowym. Quillsa nasze
rewelacje wprawiły w takie wzburzenie, że nawet z odległości paru
metrów słyszałam, jak darł się do Ladona przez telefon, używając
wcale niewybrednych słów, a biedny półdemon musiał wręcz
odsunąć słuchawkę od ucha, krzywiąc się boleśnie, by nie
popękały mu bębenki. Kev zachichotał pod nosem, widząc jego
minę, ale umilkł, krztusząc się lekko, gdy Mark zmiażdżył go
spojrzeniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zabetonowana” piwnica była
bardzo rozległa, a my znajdowaliśmy się w jej dalekim od wejścia
końcu, ale delegacja narobiła takiego hałasu, pędząc do nas, że
usłyszeliśmy ich na długo nim wkroczyli we właściwy korytarzyk,
prowadzący do metalowych drzwi. Ladon, Kev i reszta poszli w ich
stronę, w razie gdyby mieli natrafić na kolejną porcję
tajemniczej czarnej mazi i potrzebowali pomocy. Chcąc nie chcąc,
zostałam sam na sam z Markiem, patrzącym na mnie w tak przenikliwy
sposób, że aż zrobiło mi się bardzo nieswojo. Udawałam wielkie
zainteresowanie popękaną ścianą, specjalnie zajrzałam jeszcze
raz do dziury, choć sama nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym tam
znaleźć po ciemku, a gdy skończyły mi się zajęcia, skupiłam
się na własnych palcach. Wyciągnęłam nawet z kieszeni telefon,
by sprawdzić, czy nie przyszło do mnie jakieś ważne
powiadomienie, którym musiałabym zająć się niezwłocznie, ale
jak na złość nikt o mnie akurat nie pamiętał. A pomyśleć, że
gdy nie mam ochoty na kontakt ze światem, piszą i dzwonią do mnie
wszyscy, jakby się wręcz zmówili.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie klei ci się ta teoria, co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż się wzdrygnęłam. Szybko
spojrzałam na Marka, udając, że właśnie wybił mnie z głębokiego
zamyślenia, choć wątpię, czy się nabrał. Kłamcą jestem
tragicznym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co mi się nie klei? –
spytałam ostrożnie, chowając ten nieszczęsny telefon do kieszeni
kurtki. Jak zwykle namęczyłam się z tym bardziej niż system
przewidywał. Kurna, dlaczego producenci damskich ubrań nie uznają,
że mogłyby się w nich przydać kieszenie nieco większe od takich,
w które z ledwością da się wcisnąć paczkę chusteczek do nosa?
Ten, kto zapoczątkował tę modę, powinien zawisnąć na latarni
za...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Te sztolnie. – Wyvern przerwał
moje mordercze myśli. Skinął głową w stronę szczerzącej się
prętami zbrojeniowymi wyrwy. – Widzę, że coś jest na rzeczy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No bo... – zaczęłam i
urwałam, orientując się, że zabrzmiałam jak dzieciak wyskakujący
z pretensjami. Narzuciłam sobie spokój i podjęłam dopiero wtedy,
gdy upewniłam się, że panuję już nad głosem. – Po prostu nie
wydaje mi się to możliwe.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To akurat dość proste. –
Teraz to ja mogłam spojrzeć na niego z wyższością. Ależ
poczułam satysfakcję... – Jesteśmy na wzniesieniu. To
niemożliwe, żeby sztolnie były tak nisko pod poziomem gruntu. Ta
górka jest wysoka, a nie może być przecież wydrążona w całości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skubany wyglądał, jakby coś
wiedział, a mnie jedynie zmuszał, bym doszła do podobnych wniosków
samodzielnie, by rozruszać komórki mózgowe. Zaczynało mnie to
irytować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo wybudowanie sztolni już i
bez zmian poziomów korytarzy musiało pochłonąć mnóstwo energii
– warknęłam. – Twoi rodacy drążyli to podczas wojny, choć te
tereny tylko okupowali, wokół wciąż toczyły się jakieś walki.
Nie mieliby czasu kombinować jeszcze z jakimiś górkami. No i po co
niby mieliby to robić? To cholerne miasto jest zryte podziemnymi
tunelami tak, że dziwne, że jeszcze się nie zawaliło, ale nigdzie
do tej pory nie widziałam, żeby kopali w ten sposób, a sporo
spacerowaliśmy. Ta górka musiałaby wyglądać jak wydmuszka i już
pewnie nie istnieć, gdyby...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale przecież sama widzisz, że
ten tunel tam jest. – W kącikach ust zaigrał mu uśmieszek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niby tak, ale... – Zacięłam
się. – No nie wiem, no. Ale po prostu nie brzmi mi to...
prawdopodobnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A prawdopodobnie brzmi ci
teoria, że pod miastem znajduje się podziemny labirynt, o którym
nikt nie wie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miał sporo racji, ale i na to
znałam odpowiedź.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To akurat proste. Władze
wiedzą, ale ukrywają jego istnienie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po co miałyby to robić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już mnie szlag trafiał. Wywróciłam
oczami, westchnęłam ciężko, ale nie zdołałam się w ten sposób
uspokoić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Może żeby nie
zachęcać mieszkańców do drążenia i szwendania się, gdzie nie
powinni?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie sądzisz, że w ich
interesie byłoby zrobić z tego atrakcję turystyczną, jak wszędzie
indziej w Polsce?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty jakieś przesłuchanie
prowadzisz? – prychnęłam. – Pod starym miastem są starsze
tunele. One są dostępne do zwiedzania. Nie wiem, do czego dążysz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odetchnął głęboko. Nie był
zniecierpliwiony, prędzej... rozczarowany.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No dobra, to spytam może
inaczej. Jak myślisz, po co ten labirynt w ogóle powstał?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja wiem? – Wzruszyłam
bezradnie ramionami. – Coś mi się zdaje, że nie ma pewności co
do żadnych sztolni z tego okresu. Tak mi się obiło o uszy, jak
kiedyś zwiedzałam te na dolnym śląsku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wierz we wszystko, co mówią
przewodnicy. – Pokręcił krótko głową. W dłoniach obracał
paczkę z papierosami, ale ostatecznie nie zdecydował się na
wyciągnięcie jednego i wcisnął ją znowu do kieszeni. –
Pytałem, co ty myślisz, a nie czego dowiedziałaś się od innych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałabym się zastanowić –
ucięłam, ale widziałam, że za bardzo mu zależy na odpowiedzi,
bym mogła go tak spławić. Serio zaczynała mnie ta rozmowa męczyć,
zupełnie nie pojmowałam, dlaczego tak nagle się zainteresował mną
i tym, co mogę sądzić o świecie wokół. Do tej pory pewna byłam,
że gram mu na nerwach... W sumie to nadal mi się wydaje, że tak
jest. – No nie wiem, no! Skąd ja mam to wiedzieć? Nie było mnie
wtedy na świecie. Są jakieś spekulacje, że chcieli ukrywać w
takich miejscach broń i łupy wojenne, czy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wciąż powtarzasz to, co
usłyszałaś od przewodnika. – Pokręcił głową z politowaniem.
– Wysil się. Jak myślisz, dlaczego Niemcy budowali podczas wojny
systemy podziemnych korytarzy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jako schron? – Uniosłam
sceptycznie brwi. – Okej, w porządku, mam kilka teorii, ale
podejrzewam, że wszystkie brzmią tak absurdalnie, że umrzesz ze
śmiechu, gdy którąkolwiek wygłoszę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wypróbuj mnie. – Jak babcię
kocham, facet puścił mi oczko...!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszałam przybliżające się
głosy chłopaków. Musieli już gromadzić się w przejściu koło
metalowych drzwi. Czas na pogaduchy nam się kończył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niech ci będzie. Ale żeby nie
było, że nie ostrzegałam. – Parę sekund zajęło mi, zanim
wzięłam się na odwagę. – Myślałam kiedyś, że albo chcieli
coś tutaj ukryć, coś ważnego, co nie miało prawa ujrzeć światła
dziennego... albo wręcz przeciwnie: szukali czegoś. Tylko nie
rozumiem, dlaczego trzymaliby to w takiej tajemnicy. I po co robiliby
z tego... w zasadzie podziemne miasto. Te tunele nie wyglądają na
drążone przypadkowo, są zbyt dobrze utrzymane. Nie wszystkie
ukończono, to jasne, ale wszędzie widać znaki, że planowano to
prędzej czy później zrobić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern wysłuchał mnie z lekko
kpiącą miną, co kazało mi sądzić, że parsknie śmiechem, jak
tylko skończę, ale o dziwo nie zrobił tego. Zapadła chwila
krótkiej ciszy, podczas której z ciężkim westchnięciem zerknął
na swoje dłonie, jakby szukał w nich podpowiedzi co do dalszego
działania. Sama miałam ochotę zwiać wzrokiem gdzieś w bok w
dziecinnej nadziei, że to uczyni mnie niewidzialną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Można uznać, że nie minęłaś
się zbytnio z prawdą – powiedział wreszcie ostrożnie i tak
cicho, że musiałam się nachylić, by go dobrze usłyszeć.
Gadające wilkołaki były już coraz bliżej, czas uciekał, a mnie
opanowała nerwowość, że jeśli go nie pogonię, to nie dowiem się
czegoś bardzo ważnego...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak? – dopytałam gorączkowo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak – mruknął. Zaśmiał się
krótko. – Już wcześniej dałem wam parę wskazówek, choć nie
rozwinąłem tematu. Mówiłem, że moi rodacy podczas wojny robili
znacznie więcej niż teraz opisują w książkach. Ta wiedza została
pogrzebana. Wraz z tymi sztolniami, które okazywały się...
niewygodne. Po prostu źle byłoby o nich pamiętać, bo budziłoby
to zbyt wiele pytań. – Zerknął na dziurę z jawną niechęcią.
– Tutaj zaczęto czegoś szukać już dawno temu. Prawdopodobnie
jeszcze w szesnastym, może siedemnastym wieku, gdy powstawały te
tunele pod starym miastem, choć ich twórcy sami chyba nie
wiedzieli, za czym gonią. W przeciwieństwie do Trzeciej Rzeszy. Jej
wiedza odnośnie Drugiego Świata była przerażająco ogromna. I
przez to niebezpieczna. I to ona ostatecznie ją zgubiła. – Znowu
się uśmiechnął, jakby kolejny raz wspominał o czymś, o czym wie
znacznie więcej, ale zachowanie tego w tajemnicy sprawiało mu
ogromną satysfakcję. – Wy nawet nie możecie mieć pojęcia, po
co to wszystko robili. Gdybyście znali pełny obraz sytuacji, wiele
spraw wydałoby się wam bardziej zrozumiałych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak ja kocham, gdy ktoś tak
sobie manewruje, żeby tylko nie powiedzieć nic konkretnego... –
prychnęłam mało sympatycznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet ja nie do końca wiem,
czego szukali. – Markowi błysnęły oczy. – Również się
domyślam. Znam więcej faktów niż wy, znam parę konkretów... i
możliwe, że widziałem to coś. Ale umyka mi, do czego go
potrzebowali.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co to było?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szybko uniósł wzrok na
zbliżających się chłopaków. Ściany liznęły ognie latarek,
podekscytowane głosy stały się już rozróżnialne. Cała drużyna
zmierzała w naszą stronę, kipiąc strachem, ekscytacją i chaosem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie teraz – warknął pod
nosem i odwrócił się ode mnie. Zupełnie jakby zamierzał zacząć
udawać, że nawet ze sobą przez ten czas nie rozmawialiśmy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zaraz! – zaprotestowałam
szybko. – I tak mnie teraz z tym...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cicho – syknął jadowicie. –
Lepiej, żeby nikt o tym nie wiedział.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Narobiłeś mi nadziei, a
następnie mówisz, że lepiej, bym...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tobie powiem. Kiedyś. – Znowu
lekko się uśmiechnął. – I tak nic już bardziej ci nie
zaszkodzi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niestety nie mogłam dopytać, po
reszta już przy nas była. Jeszcze nigdy tak się nie wściekłam na
obecność stada. Miałam ochotę wszystkich ich zadusić, gdyby
tylko mogło to sprawić, że wyvern powie coś więcej już teraz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">On w ogóle zamierzał kiedyś mnie
wtajemniczyć w te swoje przemyślenia, czy tak tylko powiedział?
Drażnił się ze mną celowo, chcąc zobaczyć, jak zareaguję, lub
bo sprawiało mu to satysfakcję, czy faktycznie robił wstęp do
zdradzenia mi czegoś bardzo istotnego? Jak ja nienawidzę takiej
niewiedzy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co wyście tutaj znaleźli? –
Silący się na swobodny i żartobliwy ton Quills wparował między
mnie a wyverna, nie wyczuwając panującego w powietrzu napięcia.
Może zresztą zdawał sobie z niego sprawę, ale uznał, że
spowodowane jest naszą niepewnością co do tego pęknięcia i
dziury? Cholera go tam wie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Demonstracyjnie wskazałam mu
problem dłonią. Brakowało tylko, żebym mu się teatralnie
ukłoniła i wykrzyknęła: „ależ zapraszam pana serdecznie!”.
Alfa podsunął się bliżej, ukląkł na samej krawędzi stabilnej
ziemi, aż się prosząc, żeby ktoś go popchnął, i poświecił
latarką w głąb szczeliny. Skąd wziął latarkę, nie chciałam
nawet wiedzieć. Jak na razie wyglądało na to, że wszyscy
przygotowywali się dzisiaj na poważną wyprawę, tylko mnie nie
raczyli powiadomić, że mają na myśli coś oprócz zwykłej
wycieczki krajoznawczej... parchy jedne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego właściwie nie ma z
nami dziewczyn? – spytałam ni z gruchy, ni z pietruchy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Konsternacja była tak jawna, że
tylko mnie to utwierdziło w przekonaniu, że musieli być
przeświadczeni, iż znam powód babskiej nieobecności równie
dobrze jak oni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No bo nie chciały przyjść? –
Słowa Embry'ego zabrzmiały raczej jak pytanie. I to takie wyjątkowo
niepewne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ta? Czym żeście je
postraszyli? – Wzięłam się pod boki i groźnie nachyliłam w ich
stronę. – I na cholerę wam te tajemnice?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż... – Albinos podrapał
kark, jak żywa definicja zakłopotania. – Trochę chciałem się
ich pozbyć, bo sprawa jest poważna, a kłótnie nam niepotrzebne.
Więc powiedziałem im, że szykujemy się na poważną akcję, bo
wyverny coś znalazły, ale nie muszą wybrać się z nami. No i
zadecydowały, że w takim razie zostaną. Luna i Gabrysia pokornie
przyznały, że mają za mało doświadczenia, a Kasia-Katarzyna jak
zwykle uczy się do jakiegoś bliżej nieokreślonego sprawdzianu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Luna i pokorna akceptacja braku
doświadczenia? Coś tego nie widzę... – Roześmiałam się na
całego. – No okej, ale dlaczego mnie okłamaliście?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo inaczej też byś się
wykręciła, a ty nam akurat byłaś potrzebna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobrze wiedziałam, że powinnam się
poczuć tymi słowami podbudowana... ale nic z tego. Tak, dobrze,
zauważyli mnie, uznali moją wartość, hurra! Nie mogą
zorganizować akcji beze mnie! No ale litości...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Świetnie – sarknęłam z
pogardą. – Akurat dzisiaj. I w tą pogodę. Pomysłodawca tego
zagrania dostałby w pysk, gdybym tylko wiedziała, który to...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście żaden się nie
przyznał. To było do przewidzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Możemy skupić się na
sztolniach? – burknął Alfa, pragnąc czym prędzej zadusić
temat. Jakby mu się nie wiadomo jak, kuźwa, śpieszyło... Tak
nagle. Cóż za przypadek, nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak dla mnie, to ta cała akcja
jest kompletnie bez sensu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, już wszyscy na powrót skupili
się na czekającej na nas dziurze w ziemi, gdy Ahmed postanowił
zabłysnąć. Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czy chłopak
nie ma najlepszych zadatków na to, by wskoczyć na podium wśród
najbardziej irytujących członków watahy, a teraz tylko dostałam
kolejne potwierdzenie, że to całkiem rozsądna opcja...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O czym ty mówisz? –
zbulwersowałam się, wyjmując Quillsowi i Ladonowi te słowa z ust.
Przez myśl mi przemknęło, czy nasze Alfy zdawały sobie sprawę z
tego, że znowu wyglądały kropka w kropkę identycznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No o tym zostawianiu Luny i
Gabrysi. I okłamywaniu ich. – Wilkołak łypnął na mnie z jawną
wrogością, ale spuścił wzrok, gdy okazało się, że jestem
gotowa wyzwanie jak najbardziej przyjąć, i kopnął jakiś walający
mu się pod nogami kamyk. Odłamek z grzechotem potoczył się aż
pod przeciwległą ścianę, co w zapadłej ciszy rozbrzmiało jak
terkot karabinowej serii.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, okłamywanie nie jest w
porządku – przyznałam ostrożnie, nie rozumiejąc jeszcze, do
czego koleś pije. – Ale... ich akurat nikt nie okłamał. Tylko
mnie. One naprawdę by tu tylko przeszkadzały. I przede wszystkim
gdybyśmy wzięli je ze sobą, narazilibyśmy je na spore
niebezpieczeństwo, więc...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie niebezpieczeństwo? –
Złość dała mu siłę, by znowu rozpocząć ze mną walkę na
spojrzenia. Ciekawa w sumie jestem, czy boi się mnie dlatego, że
mam niezrozumiałe dla niego (i siebie samej) moce, czy akceptuje
poniekąd, że zajmuję w stadzie wyższą pozycję? Kij go tam wie,
nigdy nie zdradził się z myślami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czekałam, aż rozwinie wątek, ale
najwyraźniej nie miałam na co liczyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No... – Teraz to ja poczułam
się niepewnie. – Ogólnie... to niebezpieczeństwo. – Zatoczyłam
ręką bliżej nieokreślony ruch dookoła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie widzę tu nic
niebezpiecznego – prychnął z pogardą. – Okej, może i jest
trochę tajemniczo, ale kurde... co nam tu może niby zagrażać? A
nawet jeśli, to przecież one by nam pomogły. – Widząc, że już
nabieram powietrza, żeby skontrować, podjął, coraz gorzej panując
nad emocjami: – No w porządku, zrozumiem jeszcze, że chcieliście
zostawić Gabrysię, ona się do niczego nie nadaje, a Kaśka to
ogólnie jakaś dziwna jest, ale Luna?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czegokolwiek by o Gabrysi nie
mówić, powiedziałbym, że z całej trójki właśnie jest jedyną,
którą ewentualnie moglibyśmy wziąć ze sobą – mruknął Jared
bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A w czym pomogłaby nam Luna? –
Parsknęłam krótkim śmiechem. – Znowu próbowałaby udowodnić,
że jest najlepsza i najsilniejsza w całej wsi, i znowu musielibyśmy
ją ratować, znając życie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale przecież... – włączył
się Brady, ale umilkł, gdy wydałam z siebie coś pomiędzy rykiem,
płaczem a zrozpaczonym skowytem, bezsilnie łapiąc się za głowę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurna, ludzie, czy wy jesteście
ślepi?! – krzyknęłam o wiele głośniej niż wypadało. – Co
wy macie z tą Luną?! Co ona wam zrobiła, że ciągle widzicie w
niej ósmy cud świata?! Ja pierdzielę, przecież ona ledwo co
zaczęła się przemieniać! Jest Ugryzioną i nikt jeszcze nie
pokwapił się, żeby zrobić jej podstawowe szkolenie! Do tego jest
tak skrajnie nieodpowiedzialna z tą wiarą w swoje nieistniejące
umiejętności, że...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cisza! – ofuknął mnie nagle
Mark.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdyby to był ktokolwiek inny,
pewnie kazałabym mu się zamknąć, ale tak mogłam tylko zakrztusić
się swoją bulwersacją i grzecznie wykonać polecenie. Wilkołaki
wymieniły niepewne spojrzenia, ale zaraz wsłuchały się w ciszę w
ślad za starym wyvernem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś zaszurało. A następnie
zabulgotało, ale cicho i jakoś tak... leniwie. Trochę jak
zupa-krem, niepotrzebnie kipiąca na gazie, lub budyń, który ktoś
nieopatrznie doprowadził do wrzenia. Wszystkie drobne włoski na
ciele stanęły mi dęba.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Glut. Przeklęta plama smoły z
oczkami. To było absolutnie ostatnie, co pragnęłabym w życiu
ujrzeć kolejny raz... Nie wiem, jak to działa, ale to paskudztwo
plasowało się na pierwszym miejscu najbardziej przerażających
rzeczy i stworzeń, jakie kiedykolwiek widziałam, zostawiając
wszystkie bladgory i inne anomalie tak daleko w tyle, że wręcz nie
było ich z tej odległości widać. Wzdrygnęłam się, przeszedł
mnie ognisty dreszcz, zwiastujący przemianę w wilka, z trudem
zdusiłam skomlenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przyciąga je hałas? – spytał
głupio Brady, rozrywając ciszę tak skutecznie, że mało
brakowało, a ze strachu naprawdę bym się tam wtedy przemieniła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O czym wy mówicie? – dorzucił
od siebie Seth tonem, który można było określić tylko jako
„zmartwiały”. Gdybym lepiej widziała w ciemności, możliwe, że
dostrzegłabym, jak trzęsie kolanami, niczym postać z przesadzonej
kreskówki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O Boże, to jakiś kolejny
demon?! – dorzucił od siebie Lord tonem tak piskliwym, że nie
wiem, czy sama byłabym w stanie taki z siebie wydobyć. A głos
normalnie miał dość niski, zwłaszcza jak na chłopaka tak wątłej
postury.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie demon. – Mark rozpalił
na dłoni kulę ognia i dołączył ją do tej, którą do tej pory
oświetlał pomieszczenie. Posłuszne płomienie zakotłowały się
wokół jego dłoni, łasząc się do poznaczonych ledwie widocznymi
bliznami palców niczym pragnące dotyku, oswojone węże. –
Właściwie to sam nie umiałbym powiedzieć co to takiego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Brzmi cudownie – zakpił
Quills. Zerwał się z ziemi, bezmyślnym ruchem otrzepał zupełnie
czyste spodnie i zacisnął dłonie w pięści, jakby szykował się
do walki. Podążył za wzrokiem Niemca i wbił wzrok w zwieszający
się nad nami sufit, wyłożony metalowymi płytami...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam. Po prostu musiałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W ogóle to na cholerę te
płyty? – spytałam na tyle głośno, by nie mogli tego zignorować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie znowu...? – Geri urwał
wpół słowa, gdy domyślił się wreszcie, o co mi chodzi. – Ach,
te. Tak sobie pomyślałem, że może nad nimi jest... – Zaciął
się. Wyraz twarzy zmienił mu się z przestraszonego w zaciekawiony,
następnie zbladł nieco i zmarszczył brwi. – W sumie to... nie
wiem. W pierwszym momencie pomyślałem, że to na nie wylano ten
beton, na którym potem wybudowano plac targowy, ale to przecież
byłoby bez sensu. Raz, że to nie utrzymałoby takiego ciężaru,
jeśli nie jest wystarczająco grube, a dwa, że przecież musiał tu
być normalny strop, więc...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba że zawalił się, gdy
runął blok – podsunął Sam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mogło być i tak, ale to nadal
nie tłumaczy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ależ wy jesteście głupi! –
Ostatnim, czego się spodziewałam, było to, że poważny i
ewidentnie szykujący się do walki Mark nagle parsknie śmiechem. I
to takim na całego – nie złośliwym, nie cynicznym, nie smutnym,
a zupełnie szczerym. – Przecież to jest ołów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No i? – burknął Embry po
chwili krępującej ciszy. – Co to zmienia?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurwa... – wyrwało się
wyvernowi, ale nie wyglądał na skruszonego, gdy zmęczonym gestem
pomasował czoło. – Ołów izoluje od różnych rzeczy, nie?
Między innymi od promieniowania radioaktywnego. Do pewnego stopnia
oczywiście.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Embry zbladł tak, że pewna byłam,
iż zaraz padnie nam tu trupem. Zresztą nie tylko on –
przynajmniej połowa watahy wyglądała jak w stanie przedzawałowym,
a druga połowa jakby nie potraktowała wcale tych słów na
poważnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sugerujesz, że... teraz do tego
wszystkiego pozdychamy jeszcze na chorobę popromienną? –
wykrztusił Collin. – No nie wierzę... Po tym...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale skąd by tu się niby miało
wziąć promieniowanie radioaktywne? – wszedł mu w słowo jak
zwykle myślący zdroworozsądkowo Sam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z bomby atomowej? – podsunął
nie do końca inteligentnie Jacob. – No co? – dorzucił z
pretensją, gdy wszyscy jak jeden mąż obejrzeli się na niego
morderczo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie pomagasz... – syknął
rudy. – Użyłeś zwrotu „między innymi”. – Zwrócił się
do Marka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo służy też do izolowania
innych rzeczy. – Wyvern miał z nas niezły ubaw, bo jeszcze nie
widziałam, by tak szeroko się uśmiechał. Aż oczka mu lśniły
takimi charakterystycznymi ognistymi kurwikami... za przeproszeniem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli? – pogonił Quills
niecierpliwie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To najlepszy sposób, by
odizolować miejsce podatne. Wtedy można mieć nadzieję, że nie
wydarzy się żadna tragedia... – Spoważniał, popatrzył po
pęknięciach w ścianie. – Żadna więcej tragedia. Tak powinienem
powiedzieć. Ale to nasuwa też o wiele ciekawszy wniosek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wyglądał, jakby zamierzał nam
to ułatwiać. Ladon zaklął z niecierpliwości, ktoś zakręcił
się niespokojnie... Nie tylko mnie ta maniera irytowała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę nie domyślacie się?
– Niemiec chyba naprawdę miał nas za niedorozwiniętych umysłowo.
– Na Stworzyciela... To znaczy, że ktokolwiek zabezpieczał to
miejsce, dobrze znał się na swojej robocie. Potrafił rozpoznać
miejsce podatne i wiedział, jak należy je zabezpieczyć.
Pojmujecie, czy mam użyć jeszcze prostszych słów?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Łaskawie zignorowaliśmy tę
ostatnią złośliwość, bo... ta teoria przysporzyła nam właściwie
więcej pytań niż odpowiedzi. Wymieniliśmy niepewne spojrzenia,
Quills już otwierał usta, by coś powiedzieć, gdy powtórzyło się
to przeklęte bulgotanie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Glut, czy cokolwiek to było,
musiało znajdować się po mojej lewej stronie, mniej więcej w
okolicy przejścia prowadzącego do metalowych drzwi i oświetlonych
piwnic wieżowca. W dodatku gdzieś w okolicy sufitu. Wszyscy
obrócili się tam jednocześnie, tajemnicza rozmowa i wszystkie
narastające wątpliwości ucięły się jak za celnym uderzeniem
dobrze naostrzonej siekiery.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli co to takiego...? –
jęknął niezbyt odważnie Paul. Również się trząsł, i wcale
nie byłam pewna, czy z chęci przemiany. Ach, będę mu to wypominać
do końca życia... choć sama nie byłam wiele lepsza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W dużym skrócie? Czarny glut z
oczami – podpowiedziałam usłużnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obojętnie, co by się nie działo –
takimi słowami miałam sto procent pewności, że zaskarbię sobie
całą uwagę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że, kurwa, co? – wydukał
Quills z wyjątkowo nieinteligentnym wyrazem twarzy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z jakimi oczami?! – wykrztusił
Szary. – Ja tam żadnych oczu nie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu zabulgotało. Mark machnął
dłonią, płomienie rozgorzały na dobre i celnie uderzyły w sufit
w miejscu, gdzie znajdowała się maź... lecz ona tym razem nic
sobie z tego nie zrobiła. Przemknęła po betonie tak szybko, że
zdawało się to wręcz niemożliwe, trochę jak nieostrożnie
rzucony w świetle latarki cień, i pomknęła w stronę wyverna.
Ktoś krzyknął, Seth bezbłędnie wykonał komendę „padnij”,
choć nikt jej nie rzucił, a ja przemieniłam się w wilka i jednym
susem odskoczyłam na bezpieczną odległość. Znajdowałam się
najbliżej wyverna z nas wszystkich, więc kapiący śluz o mało
mnie nie trafił. Na całe szczęście wyżarł jedynie kolejną
dziurę w podłodze w miejscu, w którym jeszcze przed momentem się
znajdowałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark krzyknął. Sierść zjeżyła
mi się wzdłuż całego kręgosłupa, coś przewróciło się
boleśnie w żołądku. Serce zjechało mi aż do brzucha, a
następnie odbiło się od dna miednicy i utkwiło gdzieś w gardle.
W momencie, gdy czarna maź jakby rzuciła się na wysokiego
mężczyznę, dosłownie całe życie przeleciało mi przed oczami...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie mogło tak być. Nic nie
miało prawa go atakować. Po prostu nie i koniec, zwłaszcza gdy ja
znajdowałam się w pobliżu! W jednej sekundzie wypełniła mnie
wszechpotężna moc, w krwi rozgorzała porcja adrenaliny i rozlała
się po całym ciele, pompując mięśnie niezdrową energią.
Zaskowyczałam, jakby ktoś zaatakował mnie osobiście, a następnie
rzuciłam się naprzód, na sekundy przed tym, jak czarna maź
oblepiła silne ciało wyverna...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż ryknęłam, gdy jakiś ciężar
wybił mnie w toru lotu i przycisnął do podłogi. Szarpnęłam się,
spróbowałam go ugryźć, ale był znacznie cięższy ode mnie i
dobrze wiedział, jak się przede mną obronić. Aż zawyłam z
bezsilności, mogąc tylko patrzeć, choć myślałam, że po prostu
umrę z bólu, jaki mnie całą opanował. Gorzej nie byłoby nawet
wtedy, gdyby ktoś dosłownie wyrwał mi z piersi serce i rozerwał
je na strzępy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark poleciał w tył i wpadł na
ścianę, którą miał za plecami. Kev również krzyknął i rzucił
się w jego stronę, płomienie zatańczyły na jego palcach i w
lśniących szkarłatem oczach. Mark wciąż krzyczał...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Lecz w chwili, w której znalazł
oparcie wyciągniętą prawą dłonią, przerodziło się to w ryk
wściekłości.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Błysnęło. Przez chwilę płomienie
były dosłownie wszędzie – na podłodze, suficie, na poznaczonych
pęknięciami ścianach. Miałam wrażenie, że objęły całe jego
ciało, a były tak gorące, że miejscami osiągały wręcz biały
kolor. Zaskwierczało, do męskiego głosu dołączył również
drugi – nierzeczywisty, kaleczący uszy pisk, który usłyszałam
już wcześniej, lecz wzmocniony po wielekroć. Czerń zaczęła się
cofać, w nieznośnym blasku zalśniły dziesiątki – nie, setki,
tysiące! – drobnych oczek o wyraźnej rogówce i rozszerzonej
bólem źrenicy. Dobrze wiedziałam, że trwało to sekundy, ale
wżarło mi się w pamięć tak skutecznie, że jeszcze nieraz
zapragnie się pojawić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czerń odstąpiła. Przemknęła po
podłodze, wpełzła na ścianę, gdy uskakujący w panice członkowie
watahy zrobili jej miejsce, i spróbowała wpełznąć między
spojenia ołowianych płyt, lecz nie zdążyła – kolejna wiązka
ognia trafiła ją perfekcyjnie w sam środek. Ogień stał się
fioletowy, toksyczny (choć nie wiem, skąd pojawiło się w mojej
głowie to akurat skojarzenie). Maź wyparowała na nim,
pozostawiając po sobie nieco obrzydliwego, czarnego dymu i smrodu
spalenizny. Przywodził na myśl topioną smołę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon nareszcie mnie puścił. Nie
odwróciłam się nawet by na niego warknąć z pretensją, od razu
doskoczyłam do Marka. Gramolił się właśnie z podłogi, klnąc w
przynajmniej czterech różnych językach. Oczy pałały mu
wściekłością, a przedramiona, szyję i niewielki fragment twarzy
znaczyły krwawe wybroczyny. Robił wszystko, by nie pokazać po
sobie uczuć, ale tylko głupi nie zauważyłby, jaki ból musiały
mu sprawiać. Wahał się dłuższą chwilę przed opuszczeniem
okaleczonych dłoni wzdłuż ciała, wpatrywał się w nie tylko na
wpół oszalałym wzrokiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam do niego podejść bliżej.
Chciałam przylgnąć bokiem do jego ciała, zaskomleć, zachęcić,
by mnie objął. Chciałam zacząć go lizać po ranach, by zagoiły
się jak najszybciej... ale coś nie pozwoliło mi tego zrobić. Być
może był to mój ledwo dychający instynkt samozachowawczy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ktoś jeszcze chce wiedzieć, co
to było? – warknął mężczyzna, cedząc słowa przez
wyszczerzone zęby. Cztery nieco zaostrzone kły błysnęły w
półmroku, nadając jego twarzy groteskowy wygląd.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba nie trzeba – wydukał
Quills, gdy już odzyskał mowę. – Byle nie było tego więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tego akurat nie mogę wam
zagwarantować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To, jak głośno część z nas
przełknęła ślinę, było doskonale słyszalne w zapadłej ciszy.
Omal nie oślepłam, gdy zniknęła większość płomieni. Powidoki
sprawiły, że przez chwilę mogłabym zapomnieć, gdzie się
znajduję, gdyby nie pozostałe wyostrzone aż do przesady zmysły.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O dziwo, to Kev doszedł do siebie
najpóźniej z nas wszystkich. Młodszy wyvern dopadł do starszego,
wyciągnął w jego stronę dłonie, jakby chciał złapać go,
przyciągnąć bliżej i zmusić do pokazania obrażeń, ale na
własne szczęście powstrzymał się od tego w ostatniej chwili,
zamierając na dwa kroki od opierającego się o ścianę mężczyzny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic ci nie jest? – wykrztusił
idiotycznie, choć doskonale widział, że owszem, coś mu jest.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, kurwa, gra i buczy! –
ofuknął go starszy, zgrzytając zębami. – Przydaj się na coś i
rozejrzyj, czy nie ma ich tu więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet jeśli jakiś jeszcze tu
jest – cokolwiek to było – to szukanie go nie ma sensu. –
Szary jako jedyny zauważył i wytknął bezczelnie bezsensowność
tego polecenia. – I ten, i tamten poprzedni pojawiły się w ułamku
sekundy. Zupełnie jakby... – Chwilę szukał odpowiedniego słowa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakby wysączyły się z przerw
między tymi płytami – podsunęłam usłużnie, przemieniając się
w człowieka. – No to mam taką propozycję. Może zawiniemy się
stąd jak najszybciej? Ja już prawie dzisiaj umarłam o dwa razy za
dużo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Stosunkowo dobry pomysł. –
Niemiec warknął jeszcze raz i z wyraźnym trudem odkleił się od
ściany, na której się wspierał. Skrzywił się boleśnie, jeszcze
raz spojrzał na dłonie i przedramiona z takim wyrazem twarzy, jakby
ich nie poznawał. – Ty, wilcza dziewczyno. – Skinął na mnie
krótko. – W kieszeni na lewej nogawce mam węglowy rysik.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmartwiałam. Rozpłynęłam się. A
następnie przemieniłam w zaskoczony kamień. On chciał, żebym...
co zrobiła?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No dobra, okej, to nie było żadne
głupie zaproszenie i dobrze to wiedziałam, nawet otumaniona tą
otoczką głupoty zakochanej nastolatki, ale i tak miałam wrażenie,
że to... jakieś przekroczenie granic. Musiałabym podejść do
niego na o wiele mniejszą odległość niż kiedykolwiek, bliższą
nawet niż wtedy, gdy jako wilk doskoczyłam do niego wtedy, gdy
pokazał mi się pierwszy raz w dużej auli mojej szkoły.
Musiałabym... no dotknąć go, no. Nie wiem, czy to tylko moje
wrażenie, ale wydawało mi się, że wszystkim zgromadzonym wokół
nie mógł umknąć fakt, jak nagle gorąco mi się zrobiło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że... ja? – spytałam
rezolutnie i dorzuciłam pogrążające mnie zupełnie: – E?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdyby nie pokaleczone dłonie,
jestem pewna, że facet wykonałby piękny <i>face palm</i>.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę zmuszasz mnie, żebym
rzucił jakimś dowcipem o blondynkach... – syknął. – Pośpiesz
się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się na Ladona, jakbym
szukała przyzwolenia, ale nic nie znalazłam w jego oczach. Nie
mogłam nawet określić, co sobie pomyślał na widok mojej reakcji
czy o samym tym poleceniu, bo jego twarz wyglądała jak maska. To
bynajmniej nie przyprawiło mnie o pewność siebie. Wiedziałam
jednak, że wyglądam już po prostu żałośnie, zmusiłam się więc
i ruszyłam z miejsca. Posłusznie sięgnęłam do kieszeni bojówek.
Na całe szczęście znajdowała się praktycznie na kolanie Marka,
choć i tak miałam wrażenie, że... to jest jakieś dziwne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O ile miałam jakiekolwiek
wątpliwości do tego, czy coś do niego czuję, to w tym momencie
jednoznacznie się ich wyzbyłam. Nie było już co ukrywać.
Przecież nie działałby tak na mnie, gdyby był mi obojętny. Nie
widziałabym nic elektryzującego i wręcz zdrożnego w sięgnięciu
mu do kieszeni na cholernej nodze, gdy miał dłonie tak pokaleczone,
że nie mógł nimi ruszyć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko dlaczego poprosił o to akurat
mnie? W mojej głowie narastało już pierdylion teorii. Kurde, jak
to mówią: mózg to taki niesamowity organ, który pracuje non stop
przez całe twoje życie, nie odpoczywając nawet przez chwilę...
dopóki nie spodoba ci się jakiś facet. Chyba byłam doskonałym
objawieniem tego przysłowia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern z trudem ujął rysik w
palce, krzywiąc się boleśnie. Gdy mogłam przyjrzeć się z
bliska, zauważyłam, że jego rany są dziwne. Spodziewałam się
czegoś w stylu... sama nie wiem. Oparzeń? Wyżartych plam? Maź
miała właściwości bardzo silnego kwasu, który powinien wyżreć
mu ciało aż do kości, dobrze przecież widziałam, co zrobił z
betonową podłogą, a jednak tu miałam do czynienia z czymś
zupełnie innym. Jeśli mogę porównywać, oceniłabym, że ślady
najmocniej przypominały cięcia zadane bardzo tępym nożem o grubym
ostrzu, podgrzanym aż do czerwoności. Nie były bardzo głębokie i
nie krwawiły mocno, ale musiały sprawiać ogromny ból, skoro taki
kawał twardego, wręcz nieczułego chłopa niemal miał łzy w
oczach, gdy musiał ich dotykać. Taktownie odwróciłam wzrok, gdy
krzywiąc się, zaczął rysować na ocalałych fragmentach skóry
skomplikowane symbole.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Magia run? – wyrwało się
Kevovi. W jego głosie pojawiło się oburzenie. – Mark, do
cholery, ty wiesz, że...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że jest zakazana od ponad
czterech tysięcy lat? – Niemal białe oczy skierowały się na
młodszego wyverna, wywołując na jego twarzy rumieniec wstydu. –
Nie, kurwa, musiałem to przegapić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W życiu nie przypuszczałam, że
ktokolwiek jest w stanie tak spokojnym tonem zagonić wyverna do
kąta, a jednak z Kevem stało się właśnie to. Zapalił własną
kulę ognia i zaczął nią obwąchiwać ściany i sufit,
najwyraźniej nie pamiętając, że dopiero co przedyskutowaliśmy
bezcelowość takiego działania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Powinieneś gdziekolwiek iść w
takim stanie? – spytałam Marka. – Możemy przecież kiedy
indziej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zamierzam już nigdy wracać
do tej pieprzonej piwnicy. – Splunął przez ramię. Jego ślina
zapaliła się w zetknięciu z podłogą jasnoniebieskim płomieniem.
– Nic mi nie będzie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dyskutowałabym, ale co ja tam
mogłam? Wzruszyłam tylko ramionami, uznawszy, że wie lepiej.
Pozostaje mieć tylko nadzieję, że to nie kolejne z typowo męskich
„no ja nie zrobię?!”. Do rozumu mu przecież nie przemówię.
Mogę w zamian skupić się na chłopakach ze sfory, którzy zaczęli
coś kombinować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Embry otworzył plecak i...
wyciągnął z niego cały sprzęt do zwiedzania sztolni. Szczęka
opadła mi prawie do kolan, zakrztusiłam się własnym oburzeniem i
wycedziłam, mrużąc oczy w wąskie szparki:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde, ludzie, wy serio się na
to szykowaliście? A skąd mogliście wiedzieć, że tu są
podziemia?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedzieliśmy. – Były
Beta zabrzmiał rozbrajająco szczerze. Trochę się uspokoiłam, bo
z tego, co zdążyłam zaobserwować przez lata, koleś kompletnie
nie umiał kłamać, ale i tak dodałam zaraz:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak? To po co to wszystko?
Miałeś za mało ciężarów do noszenia?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak szczerze, to wziąłem, bo
Quills kazał mi się przyszykować na wszystko. Zasadniczo innego
sprzętu nie posiadamy, więc... – wyjaśnił, rzucając na podłogę
kłąb linki. Jak on to rozplącze, to ja startuję w następnych
wyborach. – Wszystko to wszystko – dodał filozoficznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albinos i półdemon skupili się na
oglądaniu dziury za pomocą najmocniejszych latarek. Ladon
praktycznie położył się na brzuchu w miejscu, gdzie podłoga
zaczynała na dobre opadać, tuż przed sterczącymi pod
nienaturalnymi kątami drutami spajającymi żelbetonowe płyty.
Serce omal mi nie stanęło w piersi, gdy wyobraziłam sobie, jak
niestabilny grunt załamuje się pod jego ciężarem i osuwa, a mój
brat ląduje w czarnej dziurze. Mało brakowało, a skoczyłabym do
niego i za nogę wtargała znowu na prostą podłogę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To jakiś szyb – zameldował,
nim zdążyłam wcielić plan w życie. – Przejście jest dość
wąskie, trochę jak komin wentylacyjny.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ach, czyli z wycieczki nici? –
dopytałam z nadzieją.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zmieścimy się tam. –
Obejrzał się na mnie przez ramię. – Ma jakieś dwa metry
średnicy, jest też drabinka. Ale nie wiem, czy warto z niej
korzystać, wygląda na przerdzewiałą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ładny mi szyb wentylacyjny...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Masz wyjaśnienie, jak
wybudowali tutaj sztolnie – mruknął Mark ponuro, łypiąc na mnie
kątem oka. – Tunele są znacznie niżej. To tylko prowadzące do
nich przejście.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale cokolwiek w nich siedzi,
jest na tyle silne, że oddziałuje aż tutaj – syknęłam przez
zaciśnięte zęby. – Nie podoba mi się to. Naprawdę musimy tam
iść?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cokolwiek tam siedzi,
pozbędziemy się tego. – Niemiec wzruszył ramionami i skrzywił
się, gdy naruszył rany. Nie wiem, co wcześniej z nimi robił, ale
najwyraźniej nie przegnało to bólu całkowicie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak jak pozbyłeś się tej
czarnej mazi? – Tak, musiałam. Ale przestałam drążyć, gdy
obdarzył mnie miną, która w założeniu powinna mnie puścić z
dymkiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Embry rozplątał tą przeklętą
linkę (cholera, głosujcie na mnie...) i zabrał się wraz z kilkoma
innymi za szukanie czegoś, do czego mógłby ją przyczepić. Chwilę
mu to zajęło, bo piwnica, jak na złość, nie obfitowała w
możliwości – w opuszczonym bloku na moim osiedlu sprawa była
znacznie prostsza, bo tam znaleźliśmy kilka kolumn, tutaj niestety
budowano już w znacznie bardziej typowy sposób. Wreszcie
wykorzystali ażurową ściankę działową pomiędzy zalanymi wodą
boksami, choć przynajmniej pięć razy wzięli ją wcześniej z
kopa, upewniając się, że żadna dostępna siła nie wyrwie
pustaków ze spoiwa. Jako pierwszy wpakował się w uprząż i
zniknął w czarnej dziurze Kev, obiecując, że poradzi sobie z
ewentualnymi gospodarzami tunelu na dole. Miałam wrażenie, że
złaził całą wieczność, ale to musiało być złudzenie – nikt
oprócz mnie nie zdążył się zaniepokoić, a głos dobiegający z
dna szybu zabrzmiał całkiem wyraźnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Możecie iść po drabince, nie
powinna się zarwać – zawołał wyvern. – Oświetlam drogę.
Trzymajcie się mocno liny.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Powiedział co wiedział –
prychnął Paul.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już dałam sobie spokój z
wytykaniem mu głupoty, bo tak się złożyło, że mój problem
zakładał pójście na dół w następnej kolejności.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, dobrze zrozumieliście. Z
własnej, niczym nieprzymuszonej woli zadecydowałam, że pójdę
jako druga. Dlaczego? Cóż, odpowiedź była prosta: dobrze
wiedziałam, że lepiej mieć to za sobą, bo im dłużej będę
zwlekać, tym mocniej zacznę panikować. Po prostu znałam siebie.
Quills założył mi uprząż, gdy Kev się z niej rozebrał i
pozwolił, byśmy wciągnęli ją na górę z powrotem, i stanęłam
na samej krawędzi wyrwy, trzęsąc się jak galareta. Miałam
wrażenie, że pordzewiałe pręty zbrojeniowe szczerzą się do mnie
jak zęby pokazane w szerokim, szyderczym uśmiechu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jezu, no rusz się! – jęknął
niecierpliwie Ahmed.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pokazałam mu środkowy palec przez
plecy i uklękłam. Tyłem wsunęłam się powoli do dziury,
powtarzając w myślach wszystkie najgorsze przekleństwa, jakie
znałam, i postawiłam nogę na pierwszym szczeblu drabiny. Ladon
podał mi rękę, z jego pomocą opuściłam się na tyle, by
stabilnie schwycić się mocowania dłońmi. No i zaczęłam
zabawę... Schodziłam powoli, mięśnie drżały mi ze strachu jak
przy poważnym wysiłku fizycznym. Oczy trzymałam cały czas wbite w
pordzewiały metal i poznaczoną zaciekami ścianę za nim, uważając,
by przypadkiem nie zerknąć w dół. Każdemu ruchowi poświęcałam
jak najwięcej uwagi, nie przenosiłam ciężaru ciała na żadną
kończynę, nie upewniwszy się wcześniej, czy na pewno mogę to
zrobić. Mało nie dostałam zawału, gdy jeden ze szczebli
zatrzeszczał, jakby zamierzał się pode mną załamać, i
odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie go minęłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uważaj, to ostatni szczebel –
ostrzegł Kev znacznie szybciej niż się tego spodziewałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli że mam skakać? –
pisnęłam spanikowana. – Chyba kpisz!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie jest wysoko. Podtrzymam cię.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, ostrzegł, ale i tak wydałam
stłumiony krzyk, gdy jak gdyby nigdy nic złapał mnie w pasie i po
prostu zdjął z drabiny. Linka szarpnęła raz, gdy chłopaki
spóźnili się z jej luzowaniem, ale bezpiecznie dotarłam na
wysypaną mokrym tłuczniem ziemię. Pozwoliłam, by wyvern zdjął
ze mnie uprząż, bo ręce tak mi drżały, że nie byłam w stanie
sama poradzić sobie z klamrami, i odsunęłam się od zejścia tak
szybko, jak tylko mogłam, jakby mogło mnie co najmniej pokąsać.
Odetchnęłam, gdy kolana wreszcie przestały mi dygotać, i z nowo
budującą się ciekawością rozejrzałam się wokół.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W niestałym świetle kuli ognia
widziałam wyłożone betonowymi płytami ściany i lekko
zaokrąglony, nieprzyjemnie nisko zawieszony sufit. W wielu miejscach
mignęły mi przytwierdzone do szarego materiału metalowe elementy,
tak skorodowane, że nie sposób było rozpoznać ich dawny kształt.
Znajdowały się w równych odległościach od siebie, więc
domyślałam się, że musiały spełniać konkretną, dość ważną
funkcję, ale zupełnie nic mi nie świtało. W razie czego pomacałam
jeden z nich, brudząc sobie dłoń pomarańczową mazią, ale, jak
można się łatwo domyślić, nie ściągnęłam tym na siebie
żadnego magicznego olśnienia. Tłuczeń na podłożu walał się
jedynie w promieniu kilku metrów od ziejącego w suficie szybu z
drabinką i całkiem możliwe, że był jedynie gruzem powstałym po
osunięciu się podłogi w piwnicy, lecz przeciw tej teorii
przemawiał zbyt regularny kształt kamieni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jako ostatni zszedł Mark, nie
korzystając z żadnego zabezpieczenia. Embry dłuższą chwilę
wpatrywał się w niego maślanym wzrokiem, gdy rzucił mu pod nogi
zwiniętą elegancko linkę i niewykorzystaną uprząż, ale nic
ostatecznie nie powiedział. I dobrze, bo Niemiec był w takim
nastroju, że pewnie niewielka iskra by wystarczyła, by wpadł w
widowiskową złość.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet mnie to nie obchodziło. Nie,
bo... poczułam coś dziwnego. Dokładnie to, czego się w związku z
tą wycieczką spodziewałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powietrze miało dziwny zapach.
Wśród smrodku stęchlizny, wilgoci i rozpuszczającego się betonu
wyłapałam coś jeszcze. Coś znajomego, choć nie umiałam
powiedzieć, skąd mogłam to kojarzyć. Przez chwilę miałam
wrażenie, że to zapaszek krateru, ale... nie, chyba nie. Właściwie
to wszystko wskazywało, że był dla mnie zupełnie nowy, choć
jakiś dodatkowy zmysł, który musiałam posiadać z racji na
pochodzenie, nie chciał się z tą teorią pogodzić. Wręcz jakby
alarmował mnie, że powinnam... sama nie wiem. Cieszyć się? Trochę
tak, jakbym poczuła zapach domu. Ale też nie do końca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystko w porządku? – spytał
Ladon, ale zignorowałam go.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, było w porządku. A raczej nie
powinnam mieć takiego wrażenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W którą stronę idziemy? –
Sam poświecił latarką w dwie odnogi korytarza, dzięki czemu
zauważyłam, że tam, gdzie tunel musiał wychodzić poza miasto, po
kilkunastu metrach betonowe płyty ustępowały miejsca gołej skale
i wyglądającemu niezbyt zachęcająco drewnianemu rusztowaniu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odpowiedź chyba jest oczywista
– skwitował burkliwie Jared.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakim cudem to cholerne miasto
jeszcze się nie zawaliło? – Geri wręcz wypruł do przodu, ale na
całe szczęście zatrzymał się na samej krawędzi stabilnego
korytarza. Popukał pięścią w drewnianą belkę, a mi całe życie
przemknęło przed oczami. – Kurde, ludzie, przecież nad tym
tunelem stoi całe osiedle. Wieżowce, niższe bloki... Jeśli cała
miejscowość jest tak zryta, to jak to możliwe, że nic się
jeszcze nie zapadło? To nielogiczne. Przecież przy kopaniu
pierwszego lepszego fundamentu wszystko powinien szlag trafić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja też nie wierzę – poparł
go Brady, liżąc światłem okoliczne ściany. – Przede wszystkim
w to, że wszystkie media o tym nie trąbią. Jakie jest
prawdopodobieństwo, że wszyscy, którzy się do tego dokopali,
chcieliby nagle zatrzymać tajemnicę dla siebie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niewielkie – mruknął ponuro
Kev. – A myślicie, że dlaczego osiedliłem się w tym mieście?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Serio? – Uniosłam brwi i
uśmiechnęłam się z przekąsem. – Goniłeś za zagadkami? A
myślałam, że skusiły cię piękne widoki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakie widoki? – prychnął z
niedowierzaniem i roześmiał się sucho. – Nie, chciałem
zobaczyć, o co tu chodzi. Ale nic nie odkryłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może dlatego, że za bardzo
skupiałeś się na wbijaniu nowego poziomu w Fortnite... – wyrwało
się Collinowi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie gram w Fortnite.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zgodnie uznaliśmy, że nie ma sensu
wytykać mu na głos, że wbijaniu poziomu nie zaprzeczył. To było
jasne jak słonko dla wszystkich zebranych, łącznie z Markiem,
który tak zatrząsł się od wstrzymywanego śmiechu, że
wyczarowaną iskrą nie trafił w końcówkę papierosa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idziemy tam. – Quills podjął
decyzję za nas wszystkich, wskazując lepiej utrzymaną część
korytarza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ogarnęliśmy się i posłusznie
ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Rozglądałam się wokół
praktycznie gorączkowo, kierowana nadzieją, że może odkryję
powód moich pogmatwanych emocji, choć jeśli dobrze się
zastanowić, sama niezbyt w to wierzyłam. Tutaj sztolnie były o
wiele lepiej utrzymane niż te pod moim osiedlem – choć tunel był
niski i kształtem przypominał bardziej bunkier, widać było, że
jego budowniczowie zadali sobie sporo trudu, by go wykończyć i
doprowadzić do jakiegokolwiek stanu użytku. Oczywiście rzucały
się w oczy lata zaniedbania, w końcu to niemożliwe, żeby coś
takiego przeleżało niemal sto lat pod ziemią i ani trochę nie
zniszczało – płyty gdzieniegdzie znaczyły drobne pęknięcia,
ich łączenia wykrzywiły się nieco, metalowe elementy niemal
rozpuściły, a pleśń i glony obejmowały w niepodzielne władanie
wszystko, na czym tylko miały szanse wyrosnąć. Utrzymująca się w
powietrzu wilgoć sprawiała, że choć nie było wcale o wiele
zimniej niż na zewnątrz, nasze oddechy zamieniały się w parę.
Jacobowi okulary wciąż parowały, średnio co minutę zdejmował je
i przecierał rękawem bluzki. Swoją drogą, zawsze mnie ciekawiło,
dlaczego je nosił, choć wadę wzroku miał naprawdę niewielką,
podczas gdy Quills był jako człowiek ślepy jak kret, a doskonale
radził sobie bez tego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba że Quills miał soczewki
kontaktowe? Kurde, nigdy go o to nie spytałam, a tyle lat chodziło
mi to po głowie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam jedyną, która nie miała
swojej latarki, a oglądałam wszystko najintensywniej, dzięki czemu
szybko przekonałam się, że to kiepski pomysł. Nie zauważyłam
wbetonowanego w podłogę korytka, mającego pewnie za zadanie
odprowadzać zbierającą się wodę, i wyrąbałam się o nie jak
długa. W dodatku runęłam na placka wprost w największą kałużę
wody w okolicy, nie zdoławszy w porę złapać się idącego przede
mną Marka. Ten obejrzał się tylko ze zdziwieniem, chwilę
przyglądał mi się dziwnie, gdy gramoliłam się na czworaki,
wreszcie jednak podał mi łaskawie rękę i pomógł wstać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic nie mów – burknęłam i
przemieniłam się w wilka. Tak widziałam znacznie lepiej... I nie
przeszkadzało mi, że ubrania mogłabym wyżymać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile tak szliśmy. Korytarz
jak na złość biegł prosto jak strzelił i nigdzie nie zamierzał
się rozwidlać. Stukając pazurami, podbiegałam co jakiś czas do
ścian i zaglądałam w otwory wentylacyjne, czasem stając w tym
celu na dwóch łapach, choć wysokość pomieszczenia nie pozwalała
mi w pełni się tak wyprostować. Każde pytanie o to, czy czuję
lub widzę coś ciekawego, musiałam chcąc nie chcąc zbywać
przeczącym kręceniem łbem. Ten przeklęty zapach nie dawał mi
spokoju, ale wciąż nie znalazłam jego źródła. Ani nawet nie
domyślałam się, czym mogło być. Chwilami niepokoiłam się, że
wybraliśmy złą drogę, że to, co ciekawe, znajdowało się tam,
gdzie to niezachęcające belkowanie, ale wolałam nawet nie myśleć
zbyt wiele nad tą możliwością w irracjonalnym lęku, że jeśli
poświęcę jej zbyt wiele uwagi, to stanie się prawdziwa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam już tego dosyć – zaczął
w pewnym momencie smęcić Lord.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja też – zawtórował mu
szybko Seth. – Tutaj nic nie ma...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może jest na końcu korytarza?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O ile on w ogóle ma jakiś
koniec.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kilka wilkołaków roześmiało się
bez cienia wesołości. Szczerze, to ja też zaczynałam się powoli
nad tym zastanawiać. A co, jeśli wpadliśmy w jakąś anomalię?
Wciąż czułam się dziwnie, ale nie miałam wrażenia, że to z
tego powodu, mogłam przecież jednak coś przegapić. Niewykluczone,
że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, nieważne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Minęła z pewnością ładna
godzina nim dotarliśmy do sporego zawału. Na podłożu zalegało
dużo wody, zebrała się w lekkim zagłębieniu czarną, smolistą
kałużą, na widok której aż się wzdrygnęłam, początkowo
przestraszywszy się, że to kolejna porcja tamtej dziwacznej mazi.
Zamarłam z jedną łapą zadartą do góry, niecierpliwym ruchem
nosem przywołałam podążającą za mną resztę. Powiodłam
wzrokiem do góry, oglądając plątaninę spękanego żelbetonu i
pogiętych prętów zbrojeniowych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Założycie się, że nad nami
jest kolejny opuszczony blok? – Z jakiegoś powodu nikt nie
potraktował pytania Keva jak żartu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark podszedł bliżej, posłał
kulę ognia wyżej, próbując zajrzeć w dziurę. A czerń pojawiła
się zupełnie znikąd.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern zaklął i odskoczył, ale
choć tym razem był perfekcyjnie przygotowany, maź i tak zdążyła
go dotknąć. Nim spłonęła w wybuchu aż białych z gorąca
płomieni, rozlała się szeroką strugą po jego dłoni, otwierając
wszystkie krwawe wybroczyny znaczące lewą stronę ciała. Niemiec
zaklął szpetnie i wycedził, ledwie zapadła cisza, głosem
zdławionym od emocji lub gryzącego dymu:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nosz kurwa, uwzięły się?
Wychodzimy stąd. Natychmiast!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I ignorując ściekającą po skórze
krew, złapał za najbliższy pręt i podciągnął się na nim jak
rasowy gimnastyk. Tunel miał niecałe dwa metry wysokości, sięgnął
więc bez trudu. Zniknął w dziurze, a następnie zawołał na nas
niecierpliwie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No na co wy czekacie? Ja nie
będę więcej z tym gównem walczył, nawet jakby miał któregoś z
was ratować!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co mogliśmy zrobić? Wymieniliśmy
spojrzenia, części chłopaków ewidentnie po głowie chodziło, by
iść tunelem dalej i sprawdzić, dokąd ostatecznie prowadzi. Było
to raczej łatwe do przewidzenia, skoro biegł w stronę centrum
miasta, ale żadnego z nas sama ta wiedza nie zadowalała. Mimo to
nie zdobyliśmy się na protesty. Mark pomógł nam wydostać się z
korytarza, choć krew ściekała mu po palcach praktycznie ciurkiem,
i wskazał drogę do wyjścia. Znaleźliśmy się w zupełnie
zwyczajnej, choć niesamowicie zapuszczonej piwnicy pod blokiem. Pod
ścianami walały się śmieci, widziałam kilka wyjątkowo szpetnych
graffiti w wątpliwy sposób zdobiących ściany. Miejsce wydało mi
się znajome...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero gdy po nieprzyjemnie niskich
schodkach wydostałam się na korytarz, z którego prosta droga
wiodła do na wpół wyważonych drzwi klatki schodowej,
zorientowałam się, w czym rzecz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przecież my jesteśmy w
chińskim wieżowcu – powiedziałam w szoku, rozglądając się
wokół. Znajoma ściana z niebieskawo-zielonymi luksferami nie
pozostawiała wątpliwości, podobnie jak widok, który zastałam na
zewnątrz. Rozległy zielony teren, upstrzony kilkoma ścieżkami i
pagórkami, rozciągał się między zwyczajnymi blokami. Jakiś
wyprowadzający psa facet spojrzał na mnie dziwnie, a jego płowy
jamniczek zawarczał na mnie tak potwornie, że o mało się nie
udławił.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W jakim wieżowcu...? – jęknął
bezradnie Freki, marszcząc brwi, ale nikt mu nie odpowiedział. Ci,
co powinni, już zorientowali się w sytuacji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale jak to możliwe? – wydukał
Sam, oglądając pobazgrane ściany z taką dokładnością, jakby
planował wyczytać z nich odpowiedź. – Nie znaleźliśmy
przejścia, gdy byliśmy tu na urbexie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo nie wchodziliśmy do
piwnicy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A nie mówiłem?! – zawołał
triumfalnie Kev, przybijając sobie samemu piątkę. – Opuszczony
blok!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko jaki to ma niby... –
Urwałam wpół słowa, gdy moje spojrzenie utkwiło w Marku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powiedzieć, że wyvern był
wściekły, to jak nic nie powiedzieć. Oczy miał czerwone – tym
razem obie tęczówki, a nie tylko jedną. Między ociekającymi
krwią palcami tańczyły mu iskierki ognia, bawił się nimi jak
tymi odstresowującymi zabawkami z reklam. Wargi mu drgały, jakby
tytanicznym wysiłkiem woli powstrzymywał się od wyszczerzenia
zębów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Coś się stało. – Nie, to
nie było pytanie. Przecież gołym okiem widziałam, że owszem,
stało się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiem już, kurwa, wszystko –
wycedził w odpowiedzi. Wściekłym ruchem przyklepał wyjątkowo
natrętny płomień liżący przedramię i skrzywił się boleśnie,
gdy trafił w ranę. – Wychodzimy stąd – rozkazał, za nic mając
nasze zaskoczenie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszliśmy za nim. Czy może
podreptaliśmy jak gromadka posłusznych szczeniaczków, które ktoś
przed momentem ochrzanił za osikany dywan... Gdyby to było w tym
wcieleniu możliwe, kładlibyśmy uszy po sobie i podkulali ogony.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może pójdziemy do mnie na
herbatę? – zaproponował Jacob, gdy znaleźliśmy się na
zewnątrz, ale wszyscy go zignorowaliśmy, a on wyjątkowo sam szybko
zorientował się, że powiedział coś nie tak, i spuścił wzrok na
przemoczone buty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja też byłam, kurde, przemoczona.
I to tak, że niewiele już brakowało, bym zaczęła gnić. Ale nie
skarżyłam się – choć zwykle zimno tak mi przeszkadza, że nie
omieszkam wyklinać na czym świat stoi, tym razem rozumiałam, że
moment jest nieodpowiedni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Weszliśmy głębiej między bloki,
biernie podążając za idącym kilka metrów przed nami wyvernem. Z
mieczem przewieszonym przez plecy i zakrwawionymi rękami ściągał
wszystkie spojrzenia z okolicy, ale nikt spośród mijanych
przechodniów nie miał tyle odwagi, by spytać wielkiego Niemca, co
się stało. Być może jego wyraz twarzy skutecznie zniechęcał do
jakichkolwiek interakcji. Zatrzymał się dopiero gdy znalazł
samotną ławeczkę na niewielkim fragmencie trawnika. Opadł na nią
bezsilnie, zaklął, skrzywił się tak, jakby wręcz planował się
rozpłakać. Spojrzał na dłonie z niechęcią pomieszaną z
obrzydzeniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Rysik – syknął
prawdopodobnie tylko do siebie, ale pospieszyłam z pomocą. Choć
nie wydał bezpośredniego polecenia, znowu wygrzebałam mu przedmiot
z kieszeni i wcisnęłam w ociekające szkarłatem palce. Tak był
skupiony na obrażeniach, że chyba nawet nie zwrócił uwagi, jak
metalowa obudowa z kawałkiem węgla znalazła się w jego
posiadaniu, ale szybko jej użył, znowu ozdabiając ocalałą skórę
dziesiątkami skomplikowanych symboli.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No i? – Freki okazał się
najbardziej niecierpliwy z nas wszystkich, przerywając ciszę. –
Mam tego dosyć. Co już wiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Westchnęłam ciężko i powiodłam
wzrokiem wokół. Znajdowaliśmy się w niewielkiej przestrzeni
między trzema monumentalnymi wieżowcami, w trójkątnym skrawku,
którego dwa boki tworzyły jeden długi budynek i dwa krótkie, a
podstawę zaniedbane garaże, za którymi majaczył dach hipermarketu
znanej niemieckiej sieci. Bure elewacje zwieszały się tak, jakby
zamierzały wspólnie z nami pochylić się nad wszystkimi
problemami. Duże balkony straszyły pustymi skrzynkami po
zmarniałych od zimna kwiatach i kolorowym praniem rozwieszonym na
sznurkach, wiele z nich stanowiło jedynie graciarnię dla
wszystkiego, co niepotrzebne i niemożliwe do schowania w domu. Okna
pozostawały ciemne i nieprzyjazne, trochę jak oceniające
spojrzenia. Ciemne niebo straszyło mogącą się rozpętać w każdej
chwili ulewą, a chodniczek z kwadratowych, betonowych płyt wyginał
się pod naporem korzeni wszędobylskiej trawy. Nie dostrzegłam w
pobliżu ani jednego drzewa czy krzaka, jedynie rachityczny
trawniczek, poprzetykany plamami kipiącego błota.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co wiem? – Mark odezwał się
ze znacznym opóźnieniem. – Wiem wszystko. Wiem, gdzie żyjecie. I
wiem, że to nie jest dobre miejsce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to? – Quills jęknął
wyjątkowo głupio, choć spojrzenie miał poważne. – Nic z tego
nie rozumiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozumiesz?! – Niemiec
wciąż bawił się w powtarzanie, ale tym razem zabrzmiał bardzo
groźnie. Błysnęły ostre kły i kolejna porcja płomieni, której
nie zamierzał powstrzymywać, nawet wiedząc, jak wielu ludzi
znajduje się wokół. Może wcale o nich nie pamiętał. – No to
już ci tłumaczę. To przeklęte miasto nie powinno istnieć! To
wyrwa w czasoprzestrzeni, dziura w strukturze rzeczywistości.
Ropiejąca rana! Tu wydarzyło się tak wiele, że nie wiem, czy
cokolwiek będzie można jeszcze uratować. To, co widzicie, to dawne
grzechy, proszące się o odkupienie. To prośba zdychającego
świata, by ukrócić jego cierpienia. Zbyt wiele się tutaj
wydarzyło. Zbyt wiele... – Urwał, wzrok na chwilę mu się
rozmył, jakby walczył z natrętnymi wspomnieniami. Żadne z nas nie
miało wątpliwości, że nie należały do przyjemnych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co to miało znaczyć? Czy on...
doświadczył tego zła osobiście? Ciarki mi przeszły. Jakim
cudem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mark... – zaczął Ladon, ale
wyvern nie dał mu dokończyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tutaj świat drży w posadach –
wycedził. – I wszystko zaszło tak daleko, że już niczemu nie
możecie ufać. A zwłaszcza waszym zdrowym zmysłom. Ona! –
Zakrwawionym palcem wskazał na mnie. – Ona to wszystko rozumie!
No, dziewczyno, powiedz tylko, że nie kochasz tej skażonej ziemi, a
uznam cię za najgorszego kłamcę świata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiedziałam nic. I wszyscy
uznali to za potwierdzenie, że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sama nie wiem. Wierzyli, że
zaprotestowałabym, gdybym tylko mogła. Skoro tego nie zrobiłam,
powód mógł być tylko jeden.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miałam wrażenie, że patrzę na
wszystko z bardzo wysoka. Stojące blisko siebie wieżowce o dużych,
ciemnych balkonach. Stare okna z brudnymi od deszczu szybami, martwe
mieszkania za nimi. Wąskie chodniki, odrapane z farby ławeczki pod
porysowanymi drzwiami klatek schodowych, nad którymi chyliły się
betonowe daszki. Wyraźne łączenia żelbetonowych płyt,
pokrzywione przez lata elewacje...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I to nieznośnie ciepłe powietrze,
wiszące pod nisko sklepionym niebem, zaciągniętym ołowianymi
chmurami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem dlaczego, ale nagle znowu
pojawiła mi się w głowie piosenka. Ponura, psychodeliczna... tak
doskonała. Nie, nie ta ze snu. Ta, która przyszła mi na myśl, gdy
siedziałam na moście w nocy, tuż przed spotkaniem z jasnowidzem. I
przypomniał mi się nucący ją Vuko, zachowujący tak, jakby czytał
mi w myślach...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz już rozumiecie? – Przez
mgiełkę bólu w oczach Marka przebiła się jeszcze jakaś inna
emocja. Złość... i być może upór. Determinacja, jakby jemu
jeszcze mocniej niż nam zaczęło zależeć na tym, by wszystko to
doprowadzić wreszcie do końca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba rozumieliśmy... a
przynajmniej powinniśmy, bo mało kto chciał dopuścić tę myśl
do siebie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przeszedł mnie dreszcz. Dziki,
jednocześnie lodowaty i gorący... inny niż ten zwiastujący
przemianę. To było coś... coś, co poruszyło schowaną w moim
sercu strunę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Rattle my heart...</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Specyficzny głos i powolny, ponury
rytm wypełniały moją głowę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było przerażające. Ba!
Bardziej niż przerażające! Choć do tej pory zdawaliśmy sobie z
tego poniekąd sprawę, choć rozmawialiśmy na ten temat i
wysnuwaliśmy tysiące spekulacji, usłyszeć coś takiego od kogoś,
kto w naszych oczach posiadał całą mądrość obu Światów, to
było...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Rattle my heart</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Shake my bones...</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli co? – Quills jako
pierwszy przerwał tę zmowę milczenia. – Chcesz nam powiedzieć,
że... my wszyscy... Że my nie jesteśmy... prawdziwy, czy co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Shadow my world</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Break my heart...</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie. – Wyvern skrzywił się i
potrząsnął głową. Jego twarz przeszył kolejny grymas bólu,
przemieszany z narastającą złością. Nietrudno było się
domyślić, że nienawidził okazywania słabości. – Po prostu to
miasto...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteśmy z bajki? – przerwał
mu Paul. – To chciałeś powiedzieć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy jak na komendę posłaliśmy
mu mordercze spojrzenia. Dresiarz burknął pod nosem coś
niewyraźnego i wycofał się lekko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie! – Niemiec warknął
nieludzko. – To nie o to chodzi. Jesteście prawdziwi. Podobnie jak
wszystko wokół jest prawdziwe. Ale rzeczywistość... struktura
świata, jego osnowa, jeśli mogę to tak nazwać, jest tutaj tak
uszkodzona, że... – Urwał wpół słowa, zdławił to, co cisnęło
mu się na usta. – Jeśli świat miałby się rozpaść, zacząłby
na pewno właśnie od tego miejsca – dokończył ponuro, nie
patrząc nikomu prosto w oczy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co my mamy z tym... – zaczął
Ladon, lecz przerwał natychmiast, gdy spoczęło na nim gorejące
spojrzenie. Wyvern jedno oko miał jasnoszare, a drugie
krwistoczerwone. Przynajmniej nie był już tak wściekły jak w
wieżowcu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem – wycedził przez
zaciśnięte zęby. – Na razie jeszcze nic nie wiem. Muszę sobie
to wszystko ułożyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale... – zaczął Embry. Na
szczęście sam z siebie wpadł na to, że powinien się zamknąć,
ledwie to słowo przebrzmiało i zawisło między nami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przemyślę to – warknął
mężczyzna. – Przemyślę... i powiem wam, co postanowiłem. Na
razie... – Wzrok uciekł mu do krwawych wybroczyn. – Na razie
zostawcie mnie samego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli potrzebujesz pomocy... –
Kev nie dokończył, ale wykonał w jego stronę taki gest, jakby
zamierzał położyć mu z troską dłoń na ramieniu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ani się waż! – Starszy
łypnął na niego gniewnie. – Idźcie stąd. Wszyscy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co mogliśmy zrobić? Bolało mnie w
piersi, gdy go tak zostawiałam. Obróciłam się kilkukrotnie, by
sprawdzić, czy może nie spogląda za mną – czy nie pragnie w
jakikolwiek sposób dać do zrozumienia, że chce, bym zawróciła –
ale Ladon stanowczo ciągnął mnie za rękę, zmuszając, bym
stawiała kolejne kroki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Buty nieprzyjemnie stukały o
zroszony deszczówką chodnik. Wszystko było... zbyt. Zbyt głośne,
zbyt wyraźne, zbyt... niezrozumiałe. Przerażające.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pragnęłam ciemności. Ciemności,
ciszy, ciepła... Gorąca gorejącego tuż pod skórą ognia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pragnęłam siły i bezpieczeństwa
płynących z objęć, które nie przypominały tych mojego brata.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-18450626004260040742022-09-28T12:17:00.001-07:002022-09-28T12:17:03.186-07:00Rozdział 51<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spodziewałam się... Sama nie wiem.
Fajerwerków? Nagłej eksplozji morderczej magii? Jakiegoś potwora
rodem z sennych koszmarów, rzucającego się nam do gardła? Ciężko
powiedzieć, ale na pewno nie tego, że nic się nie stanie.
Zwłaszcza że moja półdemoniczna intuicja mało dyskretnie
podpowiadała, że owszem, coś stać się powinno, a klujący się
za oczami ból migrenowy zaczynał znowu narastać do poziomu
podobnego do tego, jak w chwili dotknięcia wahadełka z dziwnie
ciężkiego kryształu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Metalowe drzwi uchyliły się z
ponurym skrzypieniem dawno nieużywanych zawiasów. Ktoś wreszcie
wpadł na to, by zapalić w piwnicy światło, ale blask słabej
żarówki w kształcie bańki nie docierał tak głęboko...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O cholera. To była zwyczajna
żarówka – taka z pręcikiem w środku. Taka, jakie ciężko teraz
zdobyć, bo w sklepie zwykle natrafia się jedynie na te chamskie
świetlówki, od których oczy tak napierniczają, że lepiej już
siedzieć po ciemku, niż ich używać. Czy coś się stanie, jeśli
ją sobie wykręcę i wezmę...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kurna, skup się!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Światła było za mało, by mogło
dotrzeć za próg przejścia, poza tym konstruktor instalacji z
pewnością nigdy nawet nie zastanawiał się nad tym, czy będzie
ona potrzebna aż tam – tandetna oprawa, z której ktoś gwizdnął
klosz, znajdowała się za daleko i w takim miejscu, że nawet gdyby
żarówka była mocniejsza, i tak zasłanialibyśmy sobie docierającą
jasność własnymi cieniami. Jeśli przyjrzeć się okolicy drzwi,
również zauważało się kilka podejrzanych szczegółów. Ściany
piwnicy wzniesiono z surowych żelbetonowych płyt, działowe zaś
wybudowano z pustaków, ułożonych tak niedbale, że wyciekała
spomiędzy nich zaprawa. Robiono tak chyba we wszystkich blokach w
Polsce, więc nie ma co się dziwić, ale... no właśnie, patrząc
po kształcie budynku i piwnic, ściana, przed którą staliśmy,
powinna być z płyty. A nie była. W dodatku pustaki wyglądały na
o wiele nowsze niż wszędzie indziej, i solidniejsze – miały inną
wysokość, zaprawy było ciut mniej, i przylegały do siebie niemal
idealnie. Każdą ze ścianek działowych dałoby się pewnie
rozwalić jednym mocniejszym uderzeniem młota, z tą jednak nie
poszłoby tak łatwo. Obok przejścia, mniej więcej na wysokości
moich oczu odznaczało się jasno miejsce, w którym kiedyś musiało
coś wisieć, być może jakaś tablica, ostrzegająca ciekawskich
przed konsekwencjami wejścia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaś mrok panujący za progiem
był... dziwny. Owszem, miał typowo piwniczny zapach, trącił
wilgocią i zaniedbaniem, w dodatku promieniował nieznośnym
chłodem, kontrastującym z ciepłem panującym w korytarzu, którym
biegły czynne rury ciepłownicze. I wydawał mi się... miękki.
Trochę jak zbity kłąb kurzu. Czarny, nieco brudzący i duszący
puszek. Miałam wrażenie, że chętnie by mnie otulił, gdybym tylko
postawiła jeszcze jeden krok naprzód. Wręcz kłębił się i
przelewał, gdy zbyt długo w niego patrzyłam. Wabił mnie... i
odstraszał jednocześnie. Jakby szeptał do mojej podświadomości:
„chciałbym cię dotknąć i poznać bliżej, ale wiem, że nie
wyjdzie ci to na dobre, więc uciekaj jak najdalej!”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A może to jednak zwykły
bunkier? – Głos Geriego tak nagle rozciął ciszę, że aż
podskoczyłam. Wszyscy obejrzeliśmy się na niego jak na komendę,
ale tylko ja z prawdziwą, źle maskowaną złością.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co? – spytał bezradnie,
nieco zakłopotany tym zainteresowaniem. – Mówiłem. Robili je w
takich miejscach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale tak, żeby wychodziły poza
obręb budynku? – prychnął sceptycznie Szary, patrząc na niego
jak na idiotę. Lub przynajmniej głupiego dzieciaka, do którego nie
miał zbyt wiele szacunku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A skąd wiesz, że wychodzi? –
Młodszy wilkołak wściekł się na niego, jego głos przypominał
warkot.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo zwróciłem uwagę, jaki blok
ma kształt. Moim zdaniem, jeśli szukaliśmy przejścia do piwnic,
których nie zalało, to właśnie je znaleźliśmy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak? – Tym razem wtrącił się
Brady. – A skąd w ogóle pomysł, że bunkier musi być w obrębie
budynku? Ja widziałem takie, które wybiegały znacznie dalej. Wy
też pewnie widzieliście, w mieście stoi sporo kominów, które są
wentylacją takich miejsc. Z tego by wynikało...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, ale jaki idiota
wybudowałby bunkier idący właśnie w tę stronę? – zdenerwował
się Ladon. – Jeśli to nawet jest schron, to musi stykać się z
tamtymi fundamentami. Oglądałem stare zdjęcia, te bloki stały
naprawdę blisko siebie. Nie ma opcji, żeby cokolwiek wychodzącego
w tę stronę nie sięgnęło do starych ścian.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A może tamten blok nie miał w
ogóle piwnic?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Musiał mieć. Wszystkie miały
– uświadomił nam Geri.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Budowano go trochę inaczej
niż...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zamknijcie się! – wszedł
Collinowi w słowo Kev. – Nie dowiemy się, co to takiego, jeśli
tam nie wejdziemy. Mam rację? – Obejrzał się na obserwującego
nas z politowaniem i nutą wesołości Marka, szukając u niego
aprobaty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie przeszkadzajcie sobie –
mruknął Niemiec z uśmieszkiem. – Całkiem dobrze się bawiłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co to miało... – zaczął
ze złością Ladon, ale nagle poważniejący Mark uniósł
gwałtownie dłoń, nakazując mu ciszę, przez co o mało nie
udławił się następnymi słowami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę tego nie czujecie? –
warknął. – Wasz instynkt jest godny pożałowania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu poczułam się tak, jakby mnie
obraził. Ból głowy nasilał się do tego stopnia, że już niemal
jęczałam, a tylko jeszcze tego brakowało, żeby miał mnie za
nic...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niczego nie czuję – burknął
Geri. – Znaczy wierzę, że to może być przejście, ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Serio? – wycedziłam, nie
mogąc tego dłużej znieść. – Ta ciemność jest milusia i
włochata, ale umie ugryźć. To właśnie mieliśmy czuć? –
Zerknęłam gniewnie na Niemca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadła cisza miała taką
konsystencję, że pewnie gdyby ją pogłaskać, zaczęłaby mruczeć.
Szaremu oczy błysnęły strachem i fascynacją, Ladonowi i Collinowi
szczęki opadły niemal do kolan, Brady upuścił telefon, którym
akurat się bawił. Smartfon grzmotnął w betonową wylewkę tak
solidnie, że oniemiały Kev aż się wzdrygnął i spojrzał na
niego tak, jakby to on był sprawcą całego zamieszania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że co? – wykrztusił Geri,
jako pierwszy zbierając się na odwagę, by przerwać milczenie. –
Powiedz, że to kolejny z tych twoich mało inteligentnych żartów...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Moje żarty są bardzo
inteligentne – burknęłam, masując skronie. – Ale tak poważna
dawno nie byłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilkołak już odwrócił się do
wyvernów i nabrał powietrza, jakby chciał poprosić ich, by
zapewnili go, że to tylko taka zabawa, ale zrezygnował z tego,
napotkawszy na ołowiane spojrzenie Marka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cieszy mnie, że przynajmniej
jedna osoba w tym towarzystwie jest spostrzegawcza – syknął
wyvern mało sympatycznie. Znowu wyczarował kulę ognia i jako
pierwszy ruszył w stronę przejścia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś mnie tknęło. Jakiś impuls,
nakaz, jak zewnętrzna moc, zmuszająca moje ciało do działania
wbrew woli...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zaczekaj! – krzyknęłam, gdy
już podnosił nogę, by przekroczyć metalowy próg. – Nie wchodź
tam!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzał się na mnie z jedną
brwią uniesioną w geście ciekawości. I znowu wszyscy na mnie
patrzyli...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co się znowu...? – wykrztusił
Collin z niedowierzaniem, ale na całe szczęście główny
zainteresowany tym ostrzeżeniem potraktował mnie poważnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co jeszcze czujesz? – spytał
po prostu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zrobiło mi się... jeszcze
dziwniej. Jakieś ciepło rozlało mi się po sercu. Nikt jeszcze nie
spytał mnie o podobną rzecz z takim... zrozumieniem? Jakby dla
niego moja moc i natura były zupełnie oczywiste. Nie stanowiły
żadnej nowinki i poniekąd sensacji, jak dla członków watahy. Nie
dziwiły go. Po prostu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne. Bolało mnie już tak, że
ledwo byłam w stanie myśleć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. – Znowu pomasowałam
głowę, ale aż jęknęłam, bo miałam wrażenie, że to tylko
wszystko pogorszyło. – To coś jak... po prostu przeczucie. Nie
wiem nawet dlaczego to powiedziałam. Jakby coś mi kazało. No i
głowa znowu mnie boli, jeszcze bardziej niż wcześniej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Byłaś tu już kiedyś? –
odezwał się Kev.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam – mruknęłam z trudem.
– Kiedyś przyszłam na zakupy z tatą na ten targ. Ale nic mi
wtedy nie było. Jeśli to te zabetonowane-nie-zabetonowane
fundamenty tak na mnie działają, to na pewno dopiero od dzisiaj.
Wcześniej tak nie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to bez sensu – zdenerwował
się Brady. – Jeśli coś tam jest, to musiało być tam również
wcześniej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niekoniecznie. – Niemiec ze
zmęczeniem pokręcił głową. Aż się wzdrygnęłam, gdy powoli
dobył miecza – syk, z jakim ciężkie ostrze szorowało o wnętrze
pochwy, wywołał lawinę ciarek na moich plecach. A jednak, gdy
tylko blask kuli ognia i światło słabej żarówki odbiły się w
lekko zmatowiałym ze starości ostrzu, poczułam się... inaczej.
Aurę przejścia zastąpiła inna, znacznie potężniejsza, ale
zupełnie niemożliwa do opisania. Stłamsiła wszystko wokół,
nasunęła się na moje zmysły, zburzyła koncentrację. Przez
chwilę istniała tylko ona, nie liczyło się nic więcej – zapach
kurzu, puszysty mrok, dziwne spojrzenia wilczych braci i
zaniepokojonego Keva, ciepło bijące od owiniętych sparciałą
izolacją rur biegnących na suficie, chłód promienujący od
wylewki na podłodze. Moje zmysły wyostrzyły się do niemożliwego
stopnia, lecz skoncentrowały tylko na jednym, jedynym przedmiocie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak właśnie myślałem –
warknął Mark pod nosem. W jego głosie zabrzmiało zmęczenie, może
rezygnacja... Nic już z tego nie rozumiałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To, że ból głowy częściowo
minął, zatrzymując się na całkiem znośnym poziomie, zauważyłam
dopiero po paru chwilach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co ty zrobiłeś? –
wykrztusiłam z trudem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zrozumiesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy to była jego ulubiona
odpowiedź? Nie zadałam tego pytania na głos, bo drgnęłam, gdy
poruszył mieczem. Gdy schował go do pochwy, omal nie szorując
długim ostrzem po ścianach i suficie wąskiego przejścia, poczułam
się tak, jakby zabrał i ukrył coś bardzo dla mnie ważnego.
Zaklęłam pod nosem, nakazując sobie spokój. To było zbyt dziwne
nawet jak na mnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co się ze mną działo? To
postępuje już od jakiegoś czasu, a z każdym dniem jest tylko
gorzej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic z tego nie pojmuję. –
Ladon dosłownie wyjął mi te słowa z ust. – Leah, co jest grane?
Czuję od ciebie... – urwał bezradnie, nie znalazłszy
odpowiedniego słowa. – Sam nie wiem. Nigdy jeszcze...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, półdemonie... – W głos
Marka wkradło się współczucie, czyli ostatnie, czego się
spodziewałam. – To, co chcesz zrozumieć, sięga zdecydowanie zbyt
głęboko, niż jesteś w stanie teraz dotrzeć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego? – W oczach mojego
brata rozgorzał ogień, górna warga mu drgnęła. – Nie możesz
nam tego po prostu wytłumaczyć? Szlag, wychowałem się w Drugim
Świecie, prawdopodobnie zrozumiem znacznie więcej, niż się po
mnie spodziewasz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale tego akurat byś nie pojął.
– Niemiec wciąż brzmiał aż zbyt łagodnie jak na siebie.
Wręcz... smutno, jakby szczerze żałował, że nie może powiedzieć
nam nic więcej. – Przykro mi, wilczki wy moje. To jest coś, czego
ja sam w pełni nie rozumiem. Obawiam się, że nikt wam tego nie
wytłumaczy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powiało grozą. Wymieniliśmy
niepewne spojrzenia. Serce na moment chyba mi stanęło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie no, teraz to już w ogóle
zagwarantowałeś sobie, że się od ciebie nie odczepimy –
powiedziałam ostrożnie, gdy zorientowałam się, że nikt jakoś
się nie garnie, żeby mnie w tym wyręczyć. – Ta sprawa dotyczy
mnie bezpośrednio, jeśli dobrze rozumiem. Muszę wiedzieć, bo...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Musisz – potwierdził twardo.
– Ale dojdziesz do tego sama. Nie mogę powiedzieć nic więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W tej chwili zabrzmiał jak Vuko.
Mało brakowało, a powiedziałabym to na głos. Zdławiłam te słowa
czym prędzej, choć od wygłoszenia ich powstrzymywała mnie tylko
obietnica, którą złożyłam mojemu... przyjacielowi. Zabolało
mnie w piersi na samo jego wspomnienie... Na wspomnienie strachu i
rezygnacji, jakie miał w oczach, gdy wspominało się przy nim o
Marku. Aż mnie skręcało, żeby dowiedzieć się czegoś więcej,
poznać powód tych emocji – i swoich własnych również! – ale
musiałam trzymać język za zębami. Czegokolwiek by o mnie nie
mówić, tajemnic zawsze dochowywałam. Zwłaszcza jeśli
teoretycznie miało zależeć od tego czyjeś życie, co dość jasno
mi zasugerowano.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag mnie zaraz trafi –
odezwał się nagle Szary, ostatecznie tracąc cierpliwość. W tej
chwili wyglądał na znacznie starszego od nas, aż zaczęłam się
zastanawiać, czy aby nie był jeszcze starszy, niż początkowo go
oceniałam. – Ta dziewczyna należy do mojego stada. Okej, jest w
nim znacznie dłużej niż ja, w dodatku zajmuje wyższą pozycję,
bo mi tam nikt by nie ufał, ale do kurwy nędzy! Ona jest czarnym
półdemonem! Bez obrazy, Leah, ale jeśli dowiedziałbym się, że
możesz nam zagrażać, nie wahałbym się przed walką z tobą.
Jeśli cokolwiek jest na rzeczy, należymy do pierwszych, którzy
powinni się o tym dowiedzieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabolało, ale doskonale go
rozumiałam. Skrzywiłam się, choć skinęłam mu zaraz głową na
znak, że nie zamierzam się gniewać. Nie wiem, czy na jego miejscu
w ogóle nie próbowałabym pozbyć się takiego elementu z watahy,
jeszcze zanim dowiedziałabym się czegokolwiek więcej. Dobrze
widzę, że od jakiegoś czasu moja obecność wprowadza znacznie
więcej zamętu niż czegokolwiek dobrego. Widzę, jaki mam na resztę
wpływ... i znam swoje dziwne myśli. Sama się ich obawiam, co więc
muszą czuć inni? W ich oczach muszę być czymś na kształt bomby
z opóźnionym zapłonem. Ci, którzy nie znali mnie od początku,
nie mieli prawa mi ufać, a ja nie powinnam ich za to winić. Mogłam
wręcz im przyklasnąć, pochwalając ten zdrowy rozsądek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mogę zapewnić, że wam nie
przyniesie bezpośredniego zagrożenia – warknął Mark twardo,
najwyraźniej pragnąc szybko uciąć temat, lecz na widok naszych
min zmiękł nieco i odetchnął boleśnie. Pchnął metalowe drzwi,
zatrzaskując je z powrotem, jakby szykował się do dłuższej
przemowy, podczas której nic nie powinno go rozpraszać. – Do was
jest po wilczemu przywiązana, ale... Widzicie, problem w tym, że
żadne z was nie wie, jak działają czarne półdemony. Nawet ona
tego nie wie, chociaż powinna. – Wskazał mnie niedbałym ruchem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc może nam wytłumacz –
wycedził Ladon. – To moja siostra, martwię się o nią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja martwię się o nas
wszystkich – burknął Szary.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic wam z jej strony nie grozi –
powtórzył wyvern, wykonując w jego stronę taki gest, jakby
próbował wymóc komendę „leżeć” na agresywnym psie. –
Jedyną osobą, której może to zaszkodzić, jest ona sama. Świat
jest znacznie bardziej skomplikowany, niż może się wydawać.
Powiedziałbym... – Chwilę szukał odpowiednich słów. –
Teoretycznie nie powinienem wam tego nawet mówić, ale niech stracę.
Czarne półdemony to mutacja. W ogóle półdemony jako takie są
wybrykiem natury, którego nikt nie jest w stanie w pełni pojąć i
opisać. O ile białe nie są groźne, tak czarne... Cóż, można
powiedzieć, że to mutacja mutacji. Coś, co nie powinno mieć
miejsca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie no, brzmi optymistyczne –
prychnęłam ze sztuczną wesołością. – Teraz jeszcze dowiaduję
się, że nie powinnam istnieć? Ty to wiesz, jak podbudować
kobietę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie o to mi chodzi. – Łypnął
na mnie groźnie, sprawiając, że dalsze złośliwości dosłownie
utknęły mi w gardle. – Ciężko mi to wytłumaczyć. Czarne
półdemony są mutacją. I jak każda inna mutacja ściągają na
siebie problemy. Nie sposób przewidzieć ich działań ani
postępującej choroby. – Zmiażdżył mnie wzrokiem, zanim
zaczęłam pytać. – Tak, owszem, to jest choroba. Postępujące
skażenie, zatruwające twój umysł.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Głośno przełknęłam ślinę i
pisnęłam:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Znaczy że umrę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko jeśli zirytujesz kogoś
na tyle, że postanowi cię zabić. – Wzruszył pogardliwie
ramionami. – Choć i to jest mało prawdopodobne. Im będziesz
starsza, tym trudniej będzie się ciebie pozbyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam uznać to za...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Daj mi skończyć! – Oczy
błysnęły mu czerwienią. – Chodzi mi o to, że to choroba.
Czarne półdemony są trwale skażone <i>vurdem </i>i nie sposób
przewidzieć, jak to się na nich odbije, bo każdego to dotyka
inaczej. Do pewnego stopnia można się tego domyślić, ale każdy
przypadek jest inny. Dobrze wiecie, że nie da się obcować z
<i>vurdem</i>, nie narażając się na utratę zdrowych zmysłów.
Wasz największy problem jest taki, że nie pasujecie do tego świata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A do jakiego pasujemy? –
Kusiło mnie, żeby skrzyżować ramiona na piersi, jak krnąbrna
nastolatka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern westchnął ciężko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zadawaj mi łatwiejsze pytania –
skwitował wreszcie i ponownie zwrócił się w stronę drzwi,
uznawszy to chyba za wystarczającą odpowiedź. – Wy nie
powinniście istnieć. Nie zrozum mnie źle, nie jestem zwolennikiem
zabijania niemowląt tylko przez to, że się urodziły nie takie,
jak się tego po nich spodziewano. Nie jestem zwolennikiem tego, że
robi się tak do dzisiaj. Absolutnie nie. To jest bestialstwo. A
jednak... czasami zastanawiam się, czy to nie byłoby rozsądnym
ukróceniem waszego cierpienia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmroziło mnie. Przeszedł mnie
ognisty dreszcz, wilk w moim wnętrzu się zakotłował, zaskrobał
pazurami w ściany swojego więzienia, zaskowyczał, domagając się,
bym wypuściła go na zewnątrz. Cofnęłam się dwa kroki, jakby
mężczyzna dał mi w twarz, oparłam się plecami o zbite z
tandetnych desek drzwiczki najbliższej komórki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli powinnam... –
wykrztusiłam, lecz nie byłam w stanie dokończyć. Zamiast tego
warknęłam, ale jakoś tak bez przekonania: – Czyli lepiej by
było, gdybym nie istniała? To masz na myśli?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Lepiej dla ciebie samej –
doprecyzował. – I dla świata być może też, jeśli okażesz się
kolejnym Fenrirem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zamierzam! – wybuchłam. –
Wiem, co robię, wiem, jakie decyzję podejmuję! Nie będę
przecież...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz może wiesz. – Osadził
mnie w miejscu tym kamiennym spokojem. – Ale co będzie kiedyś?
Nie mów, że tego nie czujesz. Już teraz masz problem, żeby
opanować tę dwoistą naturę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jaką znowu dwoistą naturę? –
wtrącił się ze złością Ladon. – Możecie przestać mówić
zagadkami? To dotyczy nas wszystkich.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To dotyczy tylko i wyłącznie
jej. – Wyvern nie poświęcił mu wiele uwagi, nawet nie rzucił
okiem w jego stronę. – Chcesz wiedzieć? Wytłumaczę to jak
idiocie. Wyobraź sobie takie powiedzenie: „jestem górą”.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba wszyscy mieliśmy tak samo
głupie miny, bo odetchnął ciężko i z politowaniem wywrócił
oczami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. Rozumiem – burknął pod
nosem. – Już tłumaczę. Można to rozumieć dwojako. Jestem górą
– powiedział ze spokojem. – Co widzicie w tej chwili? Kogoś
zupełnie spokojnego. Twardego, solidnego, wiecznego jak ta góra.
Niezachwianego w swoich decyzjach. Ale mogę powiedzieć to również
tak: jestem górą! – warknął zdecydowanie głośniej niż
wypadało, pompując w te słowa moc i złość. Oczy mu rozbłysły.
– I teraz jestem potęgą. Twardą, niezmierzoną siłą, zdolną
do wszystkiego. I takie są właśnie czarne półdemony. One są
górami. Są potężne, są niezachwiane, samotne, ponure i stałe.
Ale również śmiertelnie niebezpieczne. Teraz rozumiecie? Wystarczy
spojrzeć na nie pod innym kątem, a już dostrzeże się zupełnie
coś innego. Sam czarny półdemon nie jest w stanie przewidzieć,
która natura w nim przeważa. Nikt nie jest w stanie tego
przewidzieć, bo to dwa oblicza jednej osoby. A to, które akurat ma
władzę, zależy od zbyt wielu czynników, by było możliwe do
pojęcia dla kogokolwiek z zewnątrz. Ta moc jest prastara. Starsza
być może nawet od gwiazd. Nie liczcie na to, że ją pojmiecie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Więc dlaczego niby ty... –
zaczął Szary, lecz umilkł, gdy gorejące spojrzenie przeniosło
się na niego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo jestem wystarczająco stary –
uciął Niemiec.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Starszy od gwiazd? – zakpiłam
i pojęcia nie mam dlaczego, dodałam zaraz: – Wiem, jak naprawdę
się nazywasz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ogień sparzył mnie i zmusił, bym
zamilkła. Choć nie tylko ja czekałam na zdradzenie tej tajemnicy,
wolałam zmilczeć. W twarzy Marka było coś takiego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Marka? Czy może Ylnethera? W tej
chwili byłam tego bardziej niż pewna, ale nie odezwałam się.
Pozwoliłam, by to zawisło między nami jak groźba. By ścięło
powietrze niedopowiedzianym „zdradzę to, jeśli...”, choć
dobrze wiedziałam, że istnieją małe szanse, bym kiedykolwiek
zdobyła się na taką odwagę. Oni nie musieli zdawać sobie z tego
sprawy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to miało znaczyć? –
wycedził Ladon, mrużąc oczy w wąskie szparki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To chyba w tej chwili
nieistotne. – Kev poczuł się w obowiązku załagodzić całą
sytuację. Wszedł między mnie a Marka, wyciągnął w nasze strony
dłonie, jakby zamierzał wstrzymać nas przed rzuceniem się sobie
nawzajem do gardeł. – Mamy teraz inne problemy na głowie. Co jest
nie tak z tą przeklętą piwnicą? Ja też nie czuję niczego
dziwnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark odetchnął głęboko, jakimś
cudem zmuszając się do zachowania spokoju. Zwinął lewą dłoń w
pięść, przez chwilę myślałam, że uderzy nią w ścianę. Ile
ja bym dała, żeby wiedzieć w tej chwili, co takiego sobie
myślał...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak – warknął wreszcie przez
zaciśnięte zęby. W półmroku mignęły lekko zaostrzone kły. –
Piwnica.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu sięgnął do klamki drzwi.
Trzasnął stary zamek i kolejny raz miałam pełny wgląd w puszystą
ciemność. Dreszcz mnie przeszedł... Dreszcz tak intensywny, że
mało brakowało, a z marszu uwierzyłabym we wszystko to, co przed
chwilą powiedział.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Siedziały we mnie dwie natury...
problem tylko w tym, że zupełnie się nie rozumiały. Żadna z ich
nie wiedziała, o co chodzi drugiej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Powinniście czuć, że ta
ciemność żyje – syknął wreszcie Niemiec, oglądając się na
Keva. – Zwłaszcza ty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak niby może...? – Kev o
mało się nie zakrztusił, tak się zapowietrzył.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Coś tam siedzi. Problem tylko w
tym, że na razie mogę się tylko domyślać co.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kusiło mnie, żeby zmusić go, by
przedstawił nam przynajmniej te domysły, ale zmilczałam. I tak
było już zbyt dziwnie. Obejrzałam się z pewnym żalem na
chłopaków ze stada, by tylko przekonać się, że wszyscy patrzą
na mnie z równą intensywnością. Pytania musiały kłębić im się
w głowach, ale czy umiałabym odpowiedzieć na którekolwiek z nich?
Szczerze wątpię. Moje miasto i ja sama już dawno przekroczyliśmy
limit „dziwności”, jaki uważałam za akceptowalny i możliwy do
skatalogowania. Dalej za tą granicą istniało już tylko
wszechpotężne i nadużywane przeze mnie (całkiem zresztą
słusznie) „nie wiem”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark przekroczył próg piwnicy, a
ja, chcąc nie chcąc, poszłam za nim. W międzyczasie Kev przesunął
się tak, by sprytnie pozbawić się możliwości ruszenia od razu po
koledze, więc czy tego chciałam, czy nie, padło akurat na mnie.
Wzdrygnęłam się, gdy ciemność liznęła mnie po odsłoniętej
skórze, znacząc ją lodowatą gęsią skórką, ale... chyba nie
mogłabym powiedzieć, że było to nieprzyjemne. Bardziej
tajemnicze, trochę przez to niepokojące, ale z pewnością nie
takie, żebym zapragnęła się cofnąć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tam coś żyło... Tylko co?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemiec chwilę macał ścianę,
szukając włącznika światła. Kliknął starym przyciskiem, lecz
nic się nie stało, podsycił więc kulę ognia i posłał ją pod
sam sufit, by lepiej oświetliła pomieszczenie. Z ciemności wyłonił
się stosunkowo szeroki korytarz o ścianach z surowych betonowych
płyt, poznaczonych jakimiś zatartymi przez wilgoć technicznymi
napisami. Widziałam kilka odchodzących od niego przejść do innych
pomieszczeń, ale chybotliwy blask płomieni nie pozwolił mi dojrzeć
z tego miejsca, co też mogło się w nich znajdować. Na gładkim
suficie widziałam ślady pleśni i nierówno pospawanych, znacznie
nowszych od ścian płyt, chyba całkiem metalowych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli nie zalali tego całkiem –
mruknął Geri, przekraczając próg zaraz za mną. – Zakryli
płytami i dopiero na to wylali...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A czy to ważne? – syknęłam,
bo jego głos niósł się w ciemności aż nieprzyzwoicie głośno.
– Grunt, że chyba jesteśmy na miejscu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chłopak chwilę przyglądał mi się
dziwnie, aż wreszcie palnął:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dziwnie się zachowujesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo dziwnie się czuję –
ucięłam i poszłam dalej na znak, że nie życzę sobie, by
ktokolwiek ciągnął ten temat. Głowa znowu zaczynała mnie boleć.
Jakiegokolwiek niezrozumiałego „lekarstwa” użył na mnie
wcześniej Mark, jego działanie przechodziło o wiele szybciej, niż
na to liczyłam. Wolałam znajdować się w jego bezpośrednim
pobliżu, w razie gdyby znowu zaczęło się robić nie do
zniesienia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zamarłam, gdy gdzieś po mojej
lewej stronie rozległ się szelest. Miałam szczerą nadzieję, że
to tylko kapanie wody, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O kurwa!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wrzask Keva rozdarł ciszę,
podobnie jak dziwaczny czarny błysk, który dostrzegłam kątem oka.
Rzuciłam się na ziemię chyba w ostatniej chwili, boleśnie
uderzając się w kolano. Aż zobaczyłam wszystkie gwiazdy... Ladon
krzyknął gdzieś za moimi plecami, rozbłysło szczypiące w oczy
wyładowanie świetlistej energii, ale półdemon chybił – czarny
kształt przemknął po suficie, zamigotał, rozlał się jeszcze
większą plamą...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To była jakaś przeklęta ciecz.
Czy może raczej maź? Sama nie wiem. Miało konsystencję smoły i
zdawało się pochłaniać całe dostępne światło. Odrobina
skapnęła na podłogę, o mało nie dosięgając Marka. Wyvern już
miał w lewej dłoni miecz, choć nawet nie zarejestrowałam chwili,
w której po niego sięgnął, tak szybko musiał to zrobić.
Płomienie zaskwierczały, opalizujący szlam zajął się ogniem w
błyskawicznym tempie. Świdrujący, nienaturalny wrzask rozdarł mi
bębenki w uszach, aż zapragnęłam zakryć je rękami, lecz w tym
ciele było to niemożliwe – oczekując ataku, przemieniłam się w
wilka, ledwo zdołałam zerwać się z podłogi. Uskoczyłam przed
kolejną strugą ognia, posłaną przez Keva, i wpadłam w najbliższą
ścianę. Ciemność zabulgotała, rozprysła się, plunęła w moją
stronę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon wpadł na mnie i przewrócił
dosłownie w ostatniej chwili. Poturlaliśmy się jak szmaciane lalki
po betonowej wylewce i zatrzymaliśmy dopiero w pozbawionej drzwi
framudze najbliższego przejścia. Kant futryny boleśnie wbił mi
się w okolice nerek, aż zaskowyczałam, a ciężar znacznie ode
mnie większego białego wilka dodatkowo zrobił swoje, o mało nie
łamiąc mi kręgosłupa. Szlam w miejscu, w którym jeszcze przed
chwilą stałam, zaczął parować i znikł po paru sekundach,
zostawiając po sobie pobielałą na krawędziach, wyżartą w
betonie dziurę, głęboką na ładnych parę centymetrów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zahuczała kolejna fala płomieni,
uszy aż zwinęły mi się w trąbki, gdy coś znowu zapiszczało.
Gęsta maź zwinęła się spazmatycznie, zadrżała w stopniu, jaki
nie powinien być możliwy, zalśniła czymś, co wydało mi się
tysiącem drobnych oczek o nienaturalnie rozszerzonych źrenicach, i
wyparowała, pozostawiając po sobie okazałą plamę sadzy na
suficie. Wydawało mi się, że wsiąkła w spojenia metalowych płyt,
choć nie mogłam być pewna, czy to mi się tylko nie przywidziało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to było?! – krzyknął
spanikowany Collin. Z twarzą pobladłą ze strachu stał na samym
progu przejścia, w miejscu, gdzie jeszcze docierało elektryczne
światło, i trwał tak, nie zamierzając najwyraźniej postąpić
ani kroku naprzód.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To było potwierdzenie mojej
teorii – warknął Mark. Na krótką chwilę wyszczerzył ostre
zęby, powiódł oszalałym z wściekłości wzrokiem po całym
suficie, ale po żywym glucie nie było ani śladu...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Glut. Wstając już w ludzkim
wcieleniu, wybuchnęłam takim śmiechem, że mało brakowało, a
znowu leżałabym na betonie. Dłuższą chwilę nie mogłam się
uspokoić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przepraszam – wykrztusiłam,
czując na sobie palące spojrzenia reszty. – Po prostu... No
przepraszam, no. Co się stało z tym smarkiem? – Ledwo to
powiedziałam, znowu zaczęłam się chichrać. Już mi brakowało
powietrza, ja pierdzielę...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Smarkiem... – Mark powtórzył
to takim tonem, jakby zamierzał tym słowem mnie zabić w wyjątkowo
brutalny sposób. – Zniknął, kurwa. Miejcie oczy dookoła głowy,
może być ich więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale co to takiego? –
zdenerwował się Ladon, otrzepując skórzaną kurtkę z kurzu. Jako
ostatni się wyprostował, do tej pory zbyt skupiony na wypalonej w
podłodze dziurze. – Nigdy nie widziałem...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo pewnie nie byłeś w
odpowiednim miejscu i czasie – uciął Niemiec. – Opowiadałem
wam o miejscach podatnych. Tutaj macie wstęp do tego, jak mogą
wyglądać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spodziewałem się... czegoś
innego. – W głosie Szarego pojawiło się jakieś podejrzane
rozczarowanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Użyłem słowa „wstęp” –
wycedził wyvern. – Nie życzę żadnemu z was, by kiedykolwiek
trafił na podobne coś w pełnym znaczeniu swojej nazwy. Idziecie
dalej?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszliśmy. Bo i czy mogliśmy
protestować? Kusiło mnie, żeby na dobre przybrać wilczą formę,
ale nie chciałam wyjść przed resztą na tchórza. Teraz nie tylko
Mark niósł ognistą kulę – Kev prędko wyczarował własną, a
Ladon wyposażył się w podobną, lecz zbudowaną ze złocistej
energii. Domyślałam się, że była równie zabójcza, nawet jeśli
nie tworzyły jej żywe płomienie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nasze kroki poniosły się echem.
Piwnica była znacznie większa niż się tego spodziewałam, może
dlatego, że w wieżowcu stworzono naprawdę wiele mieszkań, a żeby
było sprawiedliwie, komórka należeć musiała się każdemu, nawet
najmniejszym kawalerkom, które nie zasłużyły na swoją łazienkę.
Ciekawie zaglądałam do wszystkich mijanych pomieszczeń, lustrując
ściany i sufity w poszukiwaniu plam smolistej mazi, ale nie
natrafiłam na nią więcej, choć instynkt podpowiadał mi, że musi
się tu kryć coś jeszcze. Drobne włoski na karku jeżyły mi się
na samą myśl... Z niepokojem zerkałam też na sklepienie,
podtrzymywane w kilku miejscach drewnianym rusztowaniem. Nie
rozumiałam tak dobrze jak Geri, po co wyłożono je metalowymi
płytami, ale te szalunki byłam w stanie zrozumieć. Ciężar
zalewającego wyższy poziom betonu i hali targowej musiał rozkładać
się zupełnie inaczej niż ten, jaki generował nieistniejący
budynek, może więc ściany potrzebowały takiego wsparcia, aby
ziemia ostatecznie się nie zapadła? Ale zaraz nasuwało się
pytanie: skoro to było tak niebezpieczne, to dlaczego jednak tego
nie usunięto? I dlaczego właściwie istniało ryzyko, skoro masa
wieżowca z pewnością była wprost ogromna...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Fascynowało mnie to
oczywiście, ale nie mogłam przypomnieć sobie oglądanych niegdyś
schematów na tyle dobrze, by tam móc szukać odpowiedzi. Przez myśl
przemknęło mi, że może blok faktycznie zawalił się przez słabe
fundamenty. Nie znam się na tym na tyle dobrze, by móc ocenić, czy
moje podejrzenia mają jakiś sens, ale... jeśli osunął się
fragment gruntu, to frontowa ściana mogła puścić w najsłabszym
miejscu, co dało efekt, jaki zobaczyłam na starych zdjęciach. Żeby
się dowiedzieć, musiałabym spytać kogoś, kto ma jakiekolwiek
budowlane wykształcenie, ale jak na złość, teraz nie miałam pod
ręką nikogo takiego. Mogłam tylko bezsensownie spekulować...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie. A jeśli przyczyna
katastrofy leżała w czymś innym, niż wszystkim chodziło po
głowie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zaczekajcie chwilę! –
zawołałam, zatrzymując się tak gwałtownie, że nie odstępujący
mnie na krok Ladon o mało nie wpadł mi na plecy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co znowu...? – jęknął
bezradnie Brady, ale na szczęście uspokoił się z tym swoim
politowaniem, gdy w półmroku dostrzegł moją twarz. Jeśli
wyglądałam tak, jak myślę, że wyglądałam, to przypominać
musiałam ducha.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czujesz coś? – spytał Mark z
tą oczywistością i powagą w głosie, które tak mi się podobały.
Znowu przemknęło mi przez myśl, że on jest jak na razie jedyną
osobą, która faktycznie wierzy w moje moce.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O ile jakiekolwiek posiadam, a nie
jedynie sobie to wmawiam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak sobie pomyślałam. – Głos
mi zadrżał z ekscytacji, ale nie mogłam tak po prostu przerwać,
kontynuowałam więc, nie czekając, aż się uspokoję, upewniwszy
się tylko, że wszyscy słuchali. – A jeśli miejsce podatne było
tu znacznie wcześniej?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co masz na myśli? – dopytał
niepewnie Kev, marszcząc brwi z pewnym zakłopotaniem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No zobaczcie. – Mało
brakowało, a zatarłabym ręce z ekscytacji. – Wiem, co sobie
wszyscy pomyśleliście. Że miejsce podatne powstało tutaj po
tamtej katastrofie. Pamiętacie, co mówił Mark, a tutaj jednak
zginęło i odniosło rany naprawdę wiele osób. Wszyscy ci ludzie
stracili w jednej chwili środki do życia. Tak, to była tragedia,
nie zaprzeczam, ale... po pierwsze: czy przypadkiem nie za mała,
żeby taka magiczna czarna dziura mogła powstać?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark już otwierał usta, żeby
wytknąć mi tą czarną dziurę, ale nie zamierzałam zwracać na
niego uwagi, podejmując bez chwili przerwy:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli dobrze zrozumiałam, to
tak nie działa. Gdyby tak było, cały ten beznadziejny kraj byłby
upstrzony miejscami podatnymi. Ciężko jest znaleźć las, w którym
podczas licznych wojen nie zdarzyła się żadna tragedia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niby masz rację – mruknął
Niemiec niechętnie... tylko że ja jeszcze nie skończyłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idąc dalej tym tropem... czy
możliwe jest, żeby miejsce podatne było tu znacznie wcześniej? –
spytałam tak szybko, że aż plątały mi się słowa. – Wiecie.
Blok postawiono by na nim, bo żaden zwykły człowiek nie orientował
się, że coś jest nie tak, bo i skąd mógłby to wiedzieć? Może
wtedy nie było też tej mazi, może pojawiła się później, gdy
już miała gdzie żyć? Może blok zawalił się przez to, że tu
jest miejsce podatne, a nie miejsce podatne powstało po zawaleniu
się bloku?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadłe milczenie można by było
porąbać toporem na szczapki i rozpalić w formie ogniska. Wilkołaki
gapiły się na mnie z szeroko otwartymi ustami, wyverny zaś
sprawiały wrażenie, jakby coś zaczęło im nareszcie świtać. I
dobrze, bo nie wyobrażałam sobie, że zdołałabym wygłosić tę
tyradę jeszcze raz, nie gubiąc żadnych faktów. Ręce mi się
trzęsły z rozpierającej ciało niezdrowej energii.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ma sens – uznał wreszcie
Mark.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kamień spadł mi z serca. Już się
bałam, że będzie pierwszym, który mnie widowiskowo wyśmieje.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozumiem, jak miejsce
podatne miałoby zawalić blok – zbulwersował się Kev. –
Anomalia? Okej. Ale to?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Miejsca podatne działają
podobnie do anomalii. – Starszy nie zaszczycił go spojrzeniem. –
To może mieć sporo sensu. Ktoś wie, czy nie wydarzyło się tu coś
podczas wojny?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To podobno ty kojarzyłeś, że
w mieście coś się wtedy działo – zauważyłam nieśmiało.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sztolnie! – wykrzyknął nagle
Brady.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obróciliśmy się do niego
gwałtownie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co sztolnie? – spytał głupio
Ladon.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No sztolnie! – odpowiedział
wilkołak równie inteligentnie. – Kojarzycie ten punktowiec na
osiedlu Lei? Też go opuszczono. Nie zawalił się, ale fundamenty
popękały. Któraś ze ścian chyba też, jeśli dobrze kojarzę.
Tam jest wejście do sztolni. Co, jeśli tutaj też? Co, jeśli w tym
leży przyczyna zawału? Dla mnie te historie brzmią podobnie, tylko
że tutaj skończyło się tragedią, więc automatycznie więcej
ludzi o tym mówi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wymieniliśmy dziwne spojrzenia. To
miało naprawdę wiele sensu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli szukamy wejścia do
sztolni? – jęknął Kev. – Świetnie. Tylko tego mi brakowało...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nikt nie prosił go, by rozwinął
myśl. Mark pogonił nas niecierpliwym gestem i czym prędzej
ruszyliśmy dalej. Okazało się, że w tym przypadku pośpiech
popłacił – na końcu piwnicy, po lewej stronie od wejścia,
dokładnie pod tą nieistniejącą ścianą wieżowca, która się
złamała, odnaleźliśmy znaczące betonową płytę rozległe
pęknięcie i fragment osuniętego gruntu. Metalowe zbrojenie
sterczało jak połamane kości, beton rozmiękł i rozpłynął się
częściowo pod wpływem wilgoci i zimna, jakby był znacznie starszy
niż powinien. W wielu miejscach zdobiły go rdzawe zacieki, w słabym
świetle przypominające nieprzyjemnie na wpół rozmyte rozbryzgi
krwi. Spora dziura ziała idealnie w miejscu łączenia ściany z
podłogą i była tak duża, że gdyby się pochylić, zdołalibyśmy
wcisnąć się tam w wilczych ciałach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A nie mówiłem? – Brady aż
promieniował dumą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie tłumaczy, dlaczego to
jest miejsce podatne – zauważyłam nieco zirytowana, że jego
teoria okazała się nagle bardziej życiowa od mojej. A już
szykowałam się na odznakę najlepszego detektywa w stadzie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A czy to teraz ważne? Wiemy,
jak budynek się zawalił.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon ukląkł na ostatnim
fragmencie stabilnej podłogi i posłał kulę światła bliżej
szczeliny, by poświecić w jej głąb. Niestety ze swojego miejsca
nie zdołałam zorientować się, co takiego tam dostrzegł, ale
cokolwiek by to nie było, napełniło go niezdrową ekscytacją.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, jak wy, ale mam
wrażenie, że musimy tam zejść – powiedział gorączkowo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A czy to bezpieczne? – Geri
cofnął się odruchowo, zupełnie jakby te słowa były równoznaczne
z odgórnym rozkazem posłania go przodem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Z pewnością nie – parsknął
Mark. – Ale również sądzę, że nie mamy wyboru. Na waszym
miejscu zawołałbym resztę stada.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Te sztolnie nie mogą łączyć
się z tymi, które znajdują się pod punktowcem – zauważyłam
niepewnie. – Do mojego osiedla jest stąd niedaleko, ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Skąd wiesz? Przecież nie
poszliśmy wtedy tym korytarzem, w którym znaleźliśmy bladgora –
przypomniał Collin.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Biegł w inną stronę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co nie znaczy, że nie zakręcał
gdzieś dalej. Lub nie miał odnóg.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon odszedł od nas i wyciągnął
telefon. Nieco się zdziwiłam, gdy zobaczyłam, że ma tu zasięg,
ale w sumie dlaczego nie? Nie znajdowaliśmy się przecież głęboko
pod ziemią. Owszem, grunt musiano trochę wypiętrzyć, gdy ukrywano
piwnice i fundamenty, bo wszystkie okienka były zamurowane, a na
zewnątrz nie było widać po nich śladu, ale to nadal nie mogło
być więcej niż jakiś metr pod ziemią od linii stropu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę jak w grobie. Wzdrygnęłam
się.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy naprawdę zamierzacie tam
dzisiaj iść? – wykrztusiłam, na dobre tracąc całą
wcześniejszą odwagę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A widzisz jakiś lepszy termin?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie widziałam.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-78161841856593602572022-09-28T12:14:00.005-07:002022-09-28T12:14:46.342-07:00Rozdział 50<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy ja naprawdę muszę wspominać,
że mi się to nie podobało? Chyba robię to wystarczająco wiele
razy, by nikt nie miał wątpliwości, że pasowało mi stosunkowo
niewiele rzeczy. A już na pewno nie wycieczki krajoznawcze, gdy
takie zimno na dworze.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Był październik. Z niewiadomych
przyczyn pierwszych przymrozków można było szukać jak igły w
stogu siana, więc większość drzew zachowała jeszcze liście.
Może i nie lśniły zdrową, soczystą zielenią, jak na wiosnę,
ale wiele brakowało im również do tego, co można było określić
mianem „polskiej złotej jesieni”. Szumiały na zimnym wietrze,
co jasno wskazywało na to, że w większości brakowało im również
soków, a to, jak zaścielą chodnik, pozostawiając po sobie łyse
gałęzie, jest jedynie kwestią czasu, ale jak na razie trzymały
się dzielnie, dając radę niezbyt sympatycznej aurze. Chmury
zasłaniały niebo szczelnym kobiercem, mieniąc się wszelkimi
możliwymi odcieniami szarości – od ponurego srebra, aż po ołów,
zwiastujący raczej niepasującą do tej pory roku burzę. Powietrze
było lekko wilgotne i nieprzyjemnie gęste, nasiąknięte czymś,
czego odruchowo nie chciało się wciągać w płuca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mówiąc w skrócie: było zimno,
wiało i zanosiło się na to, że będzie jeszcze gorzej. A tej
bandzie młotków zachciało się zwiedzać. Poważnie. Wymawiając
się koniecznością sprawdzenia, czy w okolicy nie ma jakiejś
magicznej anomalii, którą byśmy jakimś cudem przegapili,
zorganizowali nam wycieczkę. I nie wzięli nawet prowiantu, który
mógłby pomóc mi choćby w niewielkim stopniu odzyskać chęci do
życia. Bo podobno sama mogłam na to wpaść. A czy ja, kurde,
zawsze muszę myśleć o wszystkim? To, że jestem tu jedyną kobietą
(Gabrysi nadal jakoś nie umiałam wziąć pod uwagę, bo jej jak nic
należało się wymyślenie jakiejś trzeciej płci, a Luna i
Kasia-Katarzyna zwinnie wymigały się z całej akcji), nie znaczy od
razu, że mam wszystkich prowadzać za rączki, jak dzieci.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i potem cierpię, gdy umiera
nadzieja na to, że sami się domyślą. Tak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Naszym celem było jedno z
ciekawszych osiedli w mieście. I pewnie gdyby było choć trochę
cieplej, a mój żołądek nie przypominał mi co parę sekund o
panującej w nim pustce i smutku, nawet bym się na to cieszyła, bo
to była jedna z tych dzielnic, do których się wcześniej nie
zapuszczałam, bo znajdowały się pod władzą sfory Aresa. Byłam
tam parokrotnie jedynie przejazdem, a szkoda, bo to miejsce,
znajdujące się stosunkowo niedaleko od mojego mieszkania, z
pewnością nadawało się na nocne spacery, gdy Zew nie dawał mi
usiedzieć w miejscu. No i fascynowało mnie, bo wyglądało
szpetnie, ale przynajmniej... groteskowo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bloki tutaj pochodzą z różnych
okresów, dzięki czemu można w doskonały sposób szukać w nich
szczegółów, jakimi różniły się na przestrzeni lat. W dodatku
mam dziwne wrażenie, że po prostu stawiano je gdzie popadnie.
Serio, nie ma w tym kompletnie żadnego porządku – mieszają się
ze sobą, nieraz znajdują w zbyt małych lub zbyt dużych
odległościach... zupełnie jakby dziecko olbrzyma zebrało je
wszystkie razem, potrząsnęło nimi w garści i rozsypało
bezładnie, a następnie tak zostawiło, uznawszy, że zabawa mu się
znudziła. Pudełka z wielkiej płyty przeplatają się z tymi z
cegły, duże kwadratowe okna znajdują się naprzeciw tych wąskich
i wysokich lub niziutkich i przesadnie długich. Czteropiętrowe
tasiemce mijają się z trzyklatkowymi pięciopiętrowcami lub
wieżowcami. Kompletny chaos urozmaica dodatkowo to, że ocieplono i
pomalowano jedynie kilka z nich, w dodatku każdy na inny kolor,
przez co pasują do siebie nawzajem jak pięść do nosa. Całą
resztę porasta tynk w różnych odcieniach szarości lub szpetny
baranek. Ale to nie jest najgorsze...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, teraz powiem coś
fascynującego. A przynajmniej dla mnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Opowiadałam już może, że część
bloków w moim mieście, ale pewnie i w każdym budowano lekko na
odwal się? Tak, żeby było szybko, ale niekoniecznie solidnie, z
założeniem „a, niech postoi te parę lat, a potem się pomyśli”?
Hm, pewnie opowiadałam. No to uwaga. Kiedyś cała Polska o tym
trąbiła...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jest tu takie miejsce. Dość spore,
lecz niezbyt rozległe wzniesienie, jedno z wielu w okolicy. W samym
jego środku znajduje się betonowy plac targowy, tętniący życiem
prawie każdego ranka, a zwłaszcza w soboty do godziny dziesiątej,
gdy zlatuje się tam chyba cała okoliczna ludność. Plac otaczają
trzy wieżowce. Wyglądają dość ciekawie, bo oczywiście każdy z
nich wzniesiono w innym czasie, co można poznać po rozmiarze i
kształcie okien, liczbie pięter i klatek schodowych i różniących
się odcieniach burego tynku, którego jak na razie nikt nie przykrył
farbą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Brzmi zwyczajnie. Dla mnie ciekawie,
no ale jakoś tak przeciętnie, nie? No to leci bomba.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo wieżowce były kiedyś cztery. A
placu targowego nie było wcale, bo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, to będzie piękne. Nie mogę
się powstrzymać od tego budowania napięcia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W miejscu tego placu targowego stał
niegdyś jeszcze jeden wieżowiec. To była poniekąd taka chluba
budowniczych z tamtych czasów. Pojęcia nie mam, kiedy dokładnie go
wzniesiono, ale to były jakieś same początki budowli z wielkiej
płyty w mieście, dlatego starano się go dopieścić tak, jak to
tylko możliwe. Z opowieści i wiernie koloryzowanych zdjęć wiem,
że miał dość specyficzny kolor – szary tynk machnięto na
zielono, co dało podejrzany ciemnomiętowy efekt, no ale...
architekci nieraz już na przestrzeni wieków udowadniali, że mają
ciut inne wyobrażenie na ładne zaaranżowanie miejskiej przestrzeni
niż zwykli ludzie. Wieżowiec ponadto miał specyficzny kształt:
podstawa na bazie wielkiego kwadratu ciągnęła się do czwartego
piętra, by tam zwężać się gwałtownie, co przypominało może
nieco upośledzony Pałac Kultury, jeśli patrzyło się przez palce.
No brzydactwo takie, że hej, ale wtedy przecież takie lubiano, nie?
W środku mieściły się różne mieszkania, o czym opowiadała mi
nieżyjąca babcia, która mieszkała tam krótko po tym, jak wzięła
ślub z dziadkiem (zwróćcie proszę uwagę na to, że pragnę
zaakcentować słowo „krótko”). Zamysłem budowniczych było
stworzenie nowoczesnego pomnika wspólnoty narodu (tak zresztą się
ten wieżowiec nazywał – „Wspólnoty Narodu”, jakkolwiek
zabawnie to brzmi), stworzono więc w nim mieszkania dla każdego: od
naprawdę dużych „apartamentów” dla zwolenników partii, przez
zwyczajne przydziały dla rodzin z dziećmi, po maleńkie, ciemne
klitki dla najbiedniejszych. Wielka klatka schodowa, która mieściła
się w samym centrum, w założeniu miała być nawet wykładana
imitacją marmuru, co prawdopodobnie z powodu braku pieniędzy lekko
nie pykło, przez co prezentowała się jak każda inna, tylko w
przesadnym powiększeniu. No i tak to sobie stało...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Babcia mieszkała tam krótko z
dziadkiem i dwoma malutkimi córeczkami – mamą i ciocią Jolą –
oraz prababcią, która wyprowadziła się z rodzinnego Sopotu,
uciekając od okrutnego dla niej pradziadka. Nie mieli najlepszych
warunków, żyli właśnie we wspomnianej klitce dla
najbiedniejszych, która miała tylko jeden pokój z niewielkim
oknem, ślepą kuchnię i łazienkę tak małą, że ledwo dawało
się w niej obrócić, co i tak było pewnym sukcesem, bo z tego, co
widziałam na projektach (tak, oglądam sobie projekty bloków w
wolnym czasie. Co w tym dziwnego?), te najbiedniejsze mieszkania
miały łazienek w ogóle nie mieć – przewidziano jedną wspólną
na korytarzu, a w nich samych jedynie umywalkę w czymś w rodzaju
przedpokoju, wiszącą w sumie tuż obok kuchennego zlewu, co było
już kompletnie bez sensu. A najbogatsze mieszkania, te znajdujące
się na piątym piętrze, a więc tym pierwszym po zwężeniu, miały
nawet swoje rozległe tarasy i metraż, który i teraz obudziłby
zazdrość w niejednym, co stanowiło niesamowity wręcz kontrast.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, był ten twór dość dziwny...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Był. Owszem, był. Nie jest. Był.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo wyobraźcie sobie, że w niecałe
trzy lata po tym, jak go postawili, zawalił się w cholerę. Tak
sobie po prostu, ni z tego, ni z owego złożył się niemal wpół,
co na zdjęciach wyglądało zupełnie tak, jakby zwinął się po
otrzymaniu kopniaka w splot słoneczny, i w kilka godzin później
runął na dobre. Nie wiem, dlaczego tyle zwlekał, ale myślę, że
było to całkiem uprzejme, bo pozwolił przynajmniej na
przeprowadzenie z grubsza ewakuacji mieszkańców...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co nie oznacza, że sporo osób przy
tym nie zginęło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Afera była naprawdę głośna.
Budynek stał bardzo blisko pozostałych trzech, więc na dobrą
sprawę nie było nawet jak wejść tam z dźwigami i pozostałym
ciężkim sprzętem. Istniało ryzyko, że jeśli upadnie w wyjątkowo
niefortunny sposób, naruszy najbliżej stojący z pozostałych
wieżowców. Ciężko było nawet rozstawić ekipę ratunkową, bo
cały fragment placu między budynkami był poważnie zagrożony –
klocek miał w końcu bodajże szesnaście pięter, a jak wspominam
kolejny raz, one naprawdę stały bardzo blisko siebie, nawet bliżej,
niż preferują to współcześni pseudodeweloperzy. Na pewno nie w
odległości dającej jakikolwiek bufor bezpieczeństwa. Szczęście
w nieszczęściu było tylko takie, że blok zgiął się w stronę
niezabudowanego boku kwadratu, gdzie znajdowały się jedynie
zamknięte boisko i garaże.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i faktycznie wywalił się
właśnie w tę stronę... tylko że nie było wcale pięknie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zginęło około sześćdziesięciu
osób, czterdzieści bodajże zostało rannych w mniejszym lub
większym stopniu. Mieszkańcy, których nie zdążono wydostać z
najbardziej zrujnowanych mieszkań i tych, które do tej pory uważano
za najmniej zagrożone, członkowie ekip ratunkowych, przypadkowi
gapie, których również paru się trafiło, gdy pilnujące
wszystkiego milicja i wojsko straciły czujność... Przez to, że
spora część budynku spieprzyła się z tego cholernego
wzniesienia, bo stała przecież na jego krawędzi, naprawdę
niewielu zdołano wygrzebać z gruzów w stanie innym niż nadający
się do zapakowania w czarny worek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, to była potworna tragedia i
nie zamierzam jej w żaden sposób umniejszać. Zbyt wielu zginęło,
setki osób pozostały bez dachu nad głową, bez majątku... bez
zupełnie niczego. Ale przyznacie chyba, że nieco to było
ironiczne? Budynek, który niejako miał być symbolem, obrócił się
w cholerę, jak wiele lat później wszystko to, co miał
symbolizować. Do dzisiaj nie wiadomo, co zawiodło, bo jak to bywało
w tamtych czasach, sprawę zwyczajnie postanowiono zamieść pod
dywan.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ludzie dość szybko dostali nowe
mieszkania – jeden z tych wieżowców wokół był akurat w trakcie
budowy, więc oceniono, kto jest w najgorszej sytuacji, i tacy
zostali w nim szybko zakwaterowani bez ponoszenia kosztów. Ale
zastanówcie się sami, kto z was chciałby mieszkać tuż obok
miejsca takiej tragedii? Spora część lokatorów nie miała
większego wyboru, ale wszyscy ci, którzy mogli udać się gdzie
indziej, zrobili to bezzwłocznie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spekulacje są różne. Może
budowano to nieco bardziej na odwal się, niż system przewidywał.
Może gdzieś pod ziemią osunął się fundament lub kawałek tego
wzniesienia, na którym wieżowiec stał, choć nie chce mi się w to
wierzyć przez to, jak wygląda na zdjęciach. Na pewno było jakieś
dochodzenie, na pewno coś w tej sprawie orzeczono... tylko że nie
zachowały się żadne dokumenty. A przynajmniej nie dla ciekawskich
i nie dla mediów. Być może wszystkie papiery nadal gniją gdzieś
w jakimś archiwum, czekając, aż skończy im się okres tajności?
Pojęcia nie mam. Ale nie powiem, fascynuje mnie to tak, że aż mnie
skręca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz po tym bloku nie zostało nic
prócz przerażających zdjęć w internecie i starych gazetach.
Nadal wkleja się je na pierwszej stronie miejskiego dziennika
podczas każdej rocznicy, by wspomnieć tragedię ofiar, ale nikt nie
rozpisuje się szczególnie. Bo co miałby powiedzieć? Cokolwiek się
tam wydarzyło, nie zachował się żaden ślad, z którym można by
pracować. Fundamenty zabetonowano i postawiono na nich tandetne
zabudowania targowe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I co? Fajna historia? Mnie się
podoba. Bardzo lubię takie historie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdyby coś z tego bloku zostało,
pewnie byłabym pierwszą, która chciałaby obejrzeć to z bliska.
Serio. Ale w takim przypadku? Byłam tam już raz, zmusiwszy tatę,
by akurat na tamten targ wybrać się po zakupy. Nie ma tam zupełnie
nic prócz tablicy pamiątkowej na niewysokim murku, przy której
czasem pali się kilka samotnych zniczy. Samo osiedle nadal mnie
fascynowało, ale poważnie – nie było na nim zupełnie nic, co
sprawiałoby, że chciałabym dobrowolnie podnieść się z łóżka,
gdy taka pogoda za oknem. Więc nie, nie byłam tą wycieczką
zachwycona.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zwłaszcza gdy już na miejscu
okazało się, że wcale nie była to krajoznawcza wycieczka, a
zaplanowana akcja, o której nikt nie raczył mnie poinformować.
Takie z tych moich wilczych braci wredne mendy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Targowe stragany, mimo parszywej
pogody, wręcz tętniły życiem, czułam unoszący się wraz z
silnym wiatrem zapach świeżych warzyw i wyrobów garmażeryjnych,
od których żołądek tak mnie rozbolał, iż mało brakowało, a
puściłabym pawia tak, jak stałam. Na samej krawędzi placu, w
cieniu trzech monumentalnych wieżowców o zbrązowiałym ze starości
tynku, kręciło się nieco ludzi z plastikowymi siatkami na zakupy,
jakiś dzieciak darł się jak opętany, za nic mając strofującą
go babcię. Od strony znajdujących się u stóp wzniesienia garaży
dobiegało chechłanie niechcącego zastartować samochodu i czyjeś
ogniste przekleństwa, wybijające się nawet ponad ogólny zgiełk,
a w przynajmniej trzech wychodzących na okolicę oknach widziałam
twarze osiedlowych kontrolerek – dwóch bez pardonu palących
papierosy nad parapetami, jednej zakamuflowanej za gęstą firanką w
tandetne wzorki. Jednym słowem – dzień jak co dzień, osiedle jak
osiedle...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No, nie do końca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O tablicę upamiętniającą
katastrofę, przy której dogorywało kilka czerwonych zniczy,
opierał się zblazowany Kev. Nie dość, że był zmarznięty, co
poznałam po tym, jak chował się w kołnierzu czarnego płaszcza (i
co wydało mi się zastanawiające, jako że umiał władać ogniem,
jeśli dobrze kojarzyłam), to jeszcze miał taki wyraz twarzy, jakby
usilnie próbował w tej swojej niewygodnej pozycji zasnąć, tylko
nie do końca mu to wychodziło. Nieopodal zaś kręcił się Mark, z
obojętną miną obwąchujący chodnik za pomocą wahadełka
składającego się z kawałka górskiego kryształu na
najzwyczajniejszym w świecie sznurku. Bladego pojęcia nie mam, co
to mogło mu przynieść. Oprócz oczywiście sławy, bo tylko ślepy
by nie zauważył, jak skutecznie ściągał wszystkie spojrzenia z
okolicy. Grupa czternastolatków w deskorolkowych kaskach całkowicie
otwarcie nagrywała go smartfonami, nie mając pojęcia, że wielki
Niemiec z mieczem przewieszonym przez plecy mógłby pstryknięciem
palców zamienić wszystko w promieniu kilometra w kupkę tlących
się popiołów, doprowadzając do katastrofy jeszcze gorszej, niż
ta sprzed kilkudziesięciu lat.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ach, tak, dobrze zrozumieliście.
Wyvern miał miecz przewieszony przez plecy. Ten cholernie wielki
półtorak, na który wszyscy patrzyli z obawą, bo cuchnął
zupełnie jak krater i to, co z niego wychodziło. Fajnie, nie? Tak
se w środku miasta, na oczach wszystkich.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy żartujecie, prawda? –
spytałam, gdy tylko zbliżyłam się na tyle, by nie wyglądało to
dziwnie. Bo w to, że usłyszeliby mnie już ze trzydzieści metrów
temu, jakoś nie wątpiłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba nigdy tak poważny nie
byłem – prychnął Kev, mocniej zaciskając powieki. – Pizga tu
jak w kieleckim. Możemy już...?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Halt die Fresse! – </i><span style="font-style: normal;">wycedził
Mark, dodając kilka niemieckich przekleństw. Przechodząca akurat
obok staruszka spojrzała na niego ze zgrozą i przyśpieszyła
kroku.</span></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">On tak od rana – jęknął
młodszy wyvern, oglądając się na mnie żałośnie. – W co ja
się wpakowałem? Kurwa, a dzisiaj Overwatch jest za darmo...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już miałam palnąć coś o
uzależnieniu od gier komputerowych, gdy Embry wyskoczył z
okrzykiem:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nie gadaj! To co ja tu
jeszcze robię?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie macie abonamentu? – Collin
wywrócił oczami. – Jakbyście nie pożałowali tych paru złotych,
to byście teraz nie płakali.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Boże... – Ukryłam twarz w
dłoniach. – Skupcie się... Co my tu niby robimy? Przecież... no,
niczego tu nie ma, no!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Też tak sądzę – burknął
niezbyt sympatycznie Ladon. – Nie czuję niczego, co...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Możecie się wszyscy zamknąć?
– Mark uniósł głowę, jego niemal białe oczy błysnęły
czerwienią. – Nie mogę się skupić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A na czym tu się skupiać? –
Wzruszyłam ramionami. – Chcesz wiedzieć, co tu było? Stał tu
blok.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No co ty nie powiesz! – Z
politowaniem obejrzał się na pomnik, w którego cieniu właśnie
stał. Przysypiający Kev o mało się w tym momencie nie wyrąbał,
straciwszy na moment równowagę, choć z pewnością nawet nie
wyczuł tego wzroku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-style: normal;">No
więc po co tu jesteśmy? – Bezradnie rozłożyłam ramiona.
Rzuciłam pytające spojrzenie Quillsowi, lecz Alfa nie zaprotestował
– już wcześniej dał mi jasno do zrozumienia, że negocjacje z
wyvernami są właśnie moim obowiązkiem i nie zamierza się
wtrącać, o ile nie zacznę zbaczać z tematu. Teraz, sądząc po
jego nieco zmęczonym wyrazie twarzy, mogłam się domyślić, że
sam nie miał pojęcia, co jest grane.</span></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co dokładnie stało się z tym
wieżowcem?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Otrząsnęłam się z zamyślenia i
ponownie skupiłam na wielkim Niemcu. Stał wyprostowany,
niecierpliwie okręcając sznurek wahadełka na palcu wskazującym
lewej dłoni, i przyglądał mi się wnikliwie. Wiatr zagarnął mu
część czarnych włosów na twarz, a mnie jak zwykle przeszedł
dreszcz, gdy uświadomiłam sobie, jak był podobny do wyverna z
mojego snu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak był cholernie, boleśnie wręcz
przystojny. I jak bardzo chciałam podejść bliżej, przekonać się,
jaki jest w dotyku szorstki zarost, pokrywający przeciętą blizną
twarz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałam się opanować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to co? – Wydaje mi się,
że całkiem skutecznie udałam nonszalancję. – Zawalił się.
Jakoś... Kurde, przeczytajcie sobie z tablicy, nie pamiętam, kiedy
to dokładnie było. Pod koniec lat siedemdziesiątych lub na
początku osiemdziesiątych. Nie wiadomo właściwie dlaczego, ale na
zdjęciach wyglądało to tak, jakby złożył się wpół. Jakby...
– Urwałam i skrzywiłam się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciemna brew uniosła się do góry.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakby co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakby coś w niego uderzyło,
szczerze mówiąc – przyznałam. – Znaczy... na zdjęciach śladów
uderzenia nie widać. Ale po prostu... No, załamał się w połowie
i dziwnie to wygląda. Biorąc pod uwagę to, że wyverny istnieją...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie mógł być wyvern –
uciął Niemiec. – Ile to miało, szesnaście pięter? Gdyby wyvern
się z tym zderzył... – Wzruszył pogardliwie ramionami, szyderczy
uśmieszek uniósł jeden kącik ust. – Nic by z tej okolicy nie
zostało. Ani z tego bloku, ani z tych trzech sąsiednich. Chyba nie
masz pojęcia, jakie rozmiary osiągamy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A smok? – Postarałam się
zamaskować, że pierwszym, co przyszło mi do głowy po tej
deklaracji, był okrzyk „pokaż mi!”. Cholernie chciałam
zobaczyć taką bestię na żywo, ale dobrze wiedziałam, że
proszenie o coś takiego nie dość, że mogłoby być sporym
nietaktem, to jeszcze... no cóż, niemożliwością. No bo tutaj? –
Smoki nie są mniejsze?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zależy jakie. – Ponownie
skupił się na wahadełku. Zapatrzyłam się w kamień wiszący
nieruchomo na sznurku, jakby zależało od tego moje życie, ale i
tak nie przyszło mi do głowy żadne wyjaśnienie, czemu to miało
służyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zależy jakie... – powtórzył
cynicznie Ladon, parskając pod nosem. – A myślałem, że to moje
wypowiedzi są niejasne...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Znalazłeś niezłą
konkurencję. – Quills trącił go po przyjacielsku łokciem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Możecie się przymknąć? –
ofuknęłam ich. Jakoś głowa mnie nagle rozbolała...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W momencie, gdy o tym pomyślałam,
wahadełko na sznurku drgnęło. Zakręciło się wokół własnej
osi i naprężyło, by zatrzymać się w niemożliwej pozycji, jak
przyciągane niewidocznym, lecz diabelnie silnym magnesem. Trzymający
je wyvern nabrał powietrza, jakby zamierzał coś powiedzieć, ale
powstrzymał się i warknął tylko pod nosem:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sheiss drauf. – </i><span style="font-style: normal;">Zwinął
sznurek tak szybko, że nawet nie zdążyłam zaprotestować, i
schował urządzenie do kieszeni bojówek. – Mówiłaś, że nic
tutaj nie ma?</span></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo nie ma – syknęłam,
masując skronie. Nagle nawet światło zaczęło mnie boleć. –
Fundamenty zabetonowano. Właśnie na nich stoimy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zabetonowano... – Mark
parsknął suchym śmiechem. – A nie wspominałaś może, że
niewiele o tej sprawie wiadomo?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty mi coś sugerujesz? –
wycedziłam mało sympatycznie, z trudem uchylając jedno oko.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-style: normal;">Jedynie
to, że sama twierdzisz, że coś utajniono w sprawie katastrofy, a
nie wpadłaś na to, że władze chciałyby ukryć również coś
więcej. – Kopnął podkutym butem krawężnik. – Fundamentów
nie zamurowano. Podejrzewam, że można się do nich dostać, ale
tutaj nie sprawdzę którędy. Trzeba poszukać normalnymi metodami.</span></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I tego wszystkiego dowiedziałeś
się dzięki jakiemuś kamieniowi na sznurku? – jęknęłam
płaczliwie. – Nie no, dla mnie bomba.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bez słowa wyciągnął w moją
stronę dłoń z wahadełkiem. Nie myśląc wiele, podsunęłam po
nie rękę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dwie rzeczy stały się
jednocześnie. Gdy tylko dotknęłam nieprzyjemnie ciepłego
kamienia, ból głowy wzmógł się do niemal niewyobrażalnych
rozmiarów, aż jęknęłam... a poza tym omal nie wyrąbałam się
na pysk, bo przezroczysty kamień wielkości połowy mojego palca
wskazującego okazał się tak ciężki, że ledwo go utrzymałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czy ja chcę wiedzieć co to? –
wyjąkałam, gdy odebrał przedmiot i ponownie go schował, tym razem
już na dobre.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie chcesz. – Tym razem nawet
nie odwrócił się w moją stronę. – Już i tak masz migrenę,
nie potrzebujesz więcej rewelacji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wcale nie mam migreny! –
zaprotestowałam o wiele za szybko, by mogło to być uznane za
naturalne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odpowiedział. Po prostu
zagwizdał „Where did you sleep last night” Nirvany, posłał mi
pełen politowania uśmieszek, unosząc jedną brew, i trącił Keva.
Młodszy wyvern zachrapał i spojrzał na niego z bolesnym
oburzeniem, lecz na własne szczęście nic nie powiedział.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale serio. Skąd on to...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne. Facet jest pieprzonym
wyvernem. Może nawet czytać mi w myślach, nie? Na szczęście ból
przeszedł, gdy tylko straciłam kryształ z oczu. Zaczęłam się
zastanawiać, czy przypadkiem nie miał czegoś wspólnego z energią,
która sterowała tym dziwacznym urządzonkiem, ale chyba wolałam
się teraz nad tym nie pochylać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli co? Jednak zakładamy, że
budynek nie zawalił się ot tak, tylko że coś w niego uderzyło? –
wtrącił się Quills, zanim mężczyzna ruszył w stronę
najbliższego wieżowca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niczego takiego nie powiedziałem
– odparł ze spokojem. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów,
wsadził jednego do ust i odpalił pstryknięciem palcami. – To
brzmi całkiem prawdopodobnie, ale szczerze wątpię, by taka była
prawdziwa przyczyna. Właśnie dlatego zależy mi na tych
fundamentach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja tam wątpię, byśmy tam
znaleźli coś ciekawego, nawet jeśli faktycznie da się do nich
jakoś dostać – wtrącił Geri. – Mój ojciec mieszkał z
dziadkami w tym bloku, zanim go trafił szlag. Opowiadał mi, że
konstrukcja była podejrzana. Trzeszczało to na wietrze, nieraz tak,
że nie dało się spać w nocy. Pewnie musiał się nieźle kołysać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemiec odwrócił się i spojrzał
na niego jak na idiotę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystkie wieżowce kołyszą
się na wietrze – wyjaśnił spokojnie jak małemu dziecku. – Im
wyższe, tym mocniej. Bo inaczej by się zawaliły podczas huraganu.
Rozumiesz? To zasadniczo normalne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale nie w tym stopniu –
zaprotestował chłopak. – To szesnaście pięter. Za mało, żeby
ruch był odczuwalny. A trzeszczał, i to jak. W nowoczesnych
budynkach stosuje się specjalne tłumiki drgań, tutaj tego nie
zrobiono...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo nie było takiej, kurwa,
potrzeby. – Wyvern westchnął ciężko. – Szesnaście pięter to
nie drapacz chmur, dzieciaku. To blok. Żeby go zabezpieczyć, nie
trzeba żadnych wymyślnych technologii, żadnych wyjebanych w kosmos
tłumików drgań, wystarczą same podstawy. I owszem, może
trzeszczeć, jeśli ma odpowiednią masę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Aż tak, żeby nie dało się
spać? – wtrąciłam. – Bo uwierzę, że nigdy w żadnym wieżowcu
nie byłeś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemiec przyglądał mi się chwilę
z ogniem w oczach, lecz nie przyznał mi racji. W sumie i tak na to
nie liczyłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To zdjęcie jest prawdziwe? –
warknął w końcu, wskazując palcem na fotografię wprawioną w
tablicę pamiątkową. – To coś jest cholernie cienkie. Ma mocną
podstawę, ale od piątego piętra wygląda źle. Tak, mogło
trzeszczeć podczas mocnego wiatru, zwłaszcza że znajdowało się
na wzniesieniu i nie było osłonięte wyższymi budynkami. Tylko że
to były czasy, gdy ludzie nie byli przyzwyczajeni do budynków tej
wysokości. Nic dziwnego, że każde ciche skrzypnięcie zaraz
wprawiało ich w panikę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mieszkam w wieżowcu od małego
– zdenerwował się Jacob, przerywając własną zmowę milczenia i
udowadniając, że jednak rozumiał, o czym w ogóle mówimy. – W
dodatku na piętnastym piętrze. I nic mi nie trzeszczy. Blok jest
długi, ale ma szerokość dwóch mieszkań, więc...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Obawiam się, że żadne z nas
nie jest architektem – wtrącił nieśmiało Kev, pragnąc zażegnać
rodzący się spór. – Nie możemy tego rozstrzygnąć, skoro...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To i tak nie jest teraz ważne –
ochrzanił go Niemiec.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Owszem, jest – zdenerwował
się Quills. – Bo wciąż nie wiem, co tutaj robimy. Skoro sądzisz,
że przyczyny zawalenia się budynku trzeba szukać w fundamentach i
piwnicach, do których podobno nie da się dostać, bo są, kuźwa,
zamurowane, to dlaczego on się złożył wpół i zawalił wcale nie
przy ziemi? Nie trzyma mi się to kupy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie musi. – Wyvern wyglądał
na zmęczonego. Przez chwilę byłam pewna, że ruszył ręką, by
dobyć miecza i rzucić nim w mojego Alfę, ale na szczęście
okazało się, że chciał jedynie pomasować kark. – Mam w dupie,
dlaczego to się zawaliło, tak? Po prostu zamierzam dostać się do
piwnic, i tyle. Na chuj drążyć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale przecież sam... – Nie
dokończyłam, bo przerwał mi bezlitośnie:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo byłem ciekaw. I nie
dowiedziałem się niczego rewelacyjnego. Idziecie czy nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szliśmy. No bo dlaczego nie? Tylko
że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W jego głosie było coś dziwnego.
Coś jak zawód. Ponadto jego wzrok, gdy niechcący zahaczył nim o
mnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rozczarował się, że nie sypnęłam
żadną wspaniałą teorią? Że nie domyśliłam się niczego?
Rozczarował się... mną?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabolało. I to tak, że na krótką
chwilę aż ucięło mi oddech. Zacisnęłam dłonie w pięści i
zawołałam za nim:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spawy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co...? – Odwrócił się z
dezorientacją i zmarszczył zabawnie brwi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spawy – powtórzyłam ze
stoickim spokojem, którego bynajmniej nie czułam. – Wiesz, jak
budowano takie bloki? Żelbetonowa płyta ma metalowe krawędzie.
Spawa się je ze sobą, za pomocą tego łączy jak klejone modele.
Każda taka płyta powinna mieć dwa spawy na jednej krawędzi, czyli
łącznie osiem. Nie wiem, jak budowano ten blok, ale słyszałam –
i to z kilku źródeł – jak partaczono robotę w przypadku tych
bliżej centrum miasta. Widzisz, w latach osiemdziesiątych miały
się tu odbyć dożynki, spieszono się z budową kilkudziesięciu
wieżowców, żeby było co pokazać naczelnikowi partii, robiono
więc tylko jeden spaw na boku płyty. Dzięki temu budynek powstawał
o połowę szybciej. Tamte jeszcze się trzymają, choć nie mam
pojęcia, jak to możliwe, skoro nie są wiele niższe od tego tutaj,
ale może temu się nie udało? Wybudowano go sporo wcześniej, ale
może powód jest właśnie taki. Gdyby taka była prawda, to chyba
oczywiste, że nie podano by jej do wiadomości publicznej, bo
wszyscy z pozostałych bloków pouciekaliby z krzykiem. Innego
pomysłu nie mam. Może faktycznie coś w niego uderzyło, może
nie... Wyobraź sobie, że nie miałam okazji tego widzieć, nie było
mnie jeszcze nawet w planach. Moja mama miała wtedy jakieś sześć
lat.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stał tak dłuższą chwilę z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Wreszcie skinął powoli głową, co
było dla mnie lepsze niż jakiekolwiek słowa pochwały, i spytał
powoli:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Któreś z was ma pomysł, jak
do tych piwnic się dostać, czy idziemy na pałkę sprawdzać
okoliczne bloki?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może wcale się nie da –
wysunął przypuszczenie Ladon. – Bo i po co?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Skoro ich nie zamurowano, jakieś
wejście raczej musi tam być – wyjaśnił mu szybko Geri. Już
jakiś czas temu zorientowałam się, że koleś miał coś na
kształt kręćka na punkcie architektury i po prostu musiał
poprawiać błędy innych, bo by oszalał. – Takie coś trzeba na
bieżąco kontrolować, zwłaszcza że wokół stoją trzy wielkie
budynki. Gdyby te piwnice się zawaliły – jeśli oczywiście Mark
ma rację i rzeczywiście ich nie zalano betonem – to mogłyby
zagrażać ich fundamentom. W końcu to jednak górka, teren może
się osunąć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że mam rację –
warknął wyvern. – A wy wciąż nie wierzycie... Ale niech wam
będzie. Więc macie jakieś pomysły czy nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę nie możesz zrobić
swojego czary-mary i znaleźć tego wejścia? – jęknął Embry.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie mogę – wycedził
Niemiec. – Bo czary-mary jest mało dyskretne, a wszędzie wokół
ludzi od chuja. Potrzebujesz dodatkowych wyjaśnień, czy tyle
wystarczy? Znacie okolicę lepiej ode mnie, wytężcie się trochę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja tam za dobrze tej okolicy nie
znam – powiedziałam powoli – ale obstawiałabym piwnice któregoś
z tych wieżowców. Może tego, do którego przesiedlono mieszkańców
z zawalonego? Był wtedy akurat w budowie i chyba najłatwiej byłoby
w nim takie przejście ukryć. Ale równie dobrze może znajdować
się w każdym z nich, stoją mniej więcej w równych odległościach
od fundamentów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A jeśli tego przejścia wcale
tu nie ma? – wysnuł przypuszczenie Seth, po raz pierwszy włączając
się do rozmowy. – Przecież może znajdować się w jakimś
trudniej dostępnym miejscu. Na przykład w jednym z tamtych garaży.
– Wskazał kciukiem za siebie, gdzie dobrze było widać miasteczko
niskich budyneczków. To, na które wielki wieżowiec swego czasu się
zawalił.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To za duża odległość –
zauważył Geri. – Musieliby wybudować podziemny korytarz na co
najmniej pięćdziesiąt metrów. Komu by się chciało?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wejście może być również w
którejś z tych badziewnych budek na targu – wtrącił Ladon. –
W podłodze na przykład. To by było najprostsze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dłuższą chwilę patrzyliśmy po
sobie, czekając, aż ktoś inny podejmie za nas decyzję. Kev znowu
zaczął chrapać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Piwnice łatwiej będzie
sprawdzić – uznał wreszcie Quills. – Z targiem musielibyśmy
czekać do wieczora. A pewnie i tak byłby problem, mają tu
monitoring. – Ruchem głowy wskazał niezbyt dyskretną kamerę na
rogu jednej z budek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-style: normal;">Czyli
piwnice – uciął Niemiec i wskazał nam zapraszającym gestem
najnowszy blok, o którym mówiłam. – </span><i>Willkommen. </i><span style="font-style: normal;">Ale
zaraz! – Zatrzymał nas wściekłym gestem, gdy tylko ruszyliśmy
się z miejsca. – Wszyscy się tam chyba nie zmieścicie, nie?</span></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ja zostaję! – zadeklarował
szybko Kev, wybudziwszy się na moment z drzemki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty akurat idziesz z nami –
zgasił go Mark. – Ona też – tu wskazał na mnie. – Reszta
wedle uznania, ale maksymalnie pięć osób.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilkołaki popatrzyły najpierw na
mnie z dziwną zazdrością w oczach, na co tylko wzruszyłam
ramionami, a następnie po sobie. Quills wytypował wreszcie do tego
zadania Geriego, Collina, Brady'ego, Ladona i Szarego, uznawszy, że
lepiej będzie, jeśli sam zostanie z resztą na zewnątrz, w razie
gdyby trzeba było zręcznie zorganizować pomoc, ruszyliśmy więc w
stronę zamkniętej klatki schodowej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dłuższą chwilę zastanawiałam
się nad tym, którego guziczka przy domofonie użyć i co
powiedzieć, gdy wywołany zamiast po prostu otworzyć, zacznie się
dopytywać, czego chcemy, na szczęście rozterek pozbawił mnie
Mark. Wyczarowawszy nie wiadomo skąd węglowy rysik, dwoma ruchami
wyrysował przy zamku dziwaczny symbol i jak gdyby nigdy nic otworzył
drzwi na oścież, zapraszając mnie szarmanckim gestem do środka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie pytałam, co to takiego było.
Zarówno on, jak i Kev, a także Ladon kiedyś dawno temu wspominali
coś o magii run, łatwo więc mogłam się domyślić, że właśnie
dostałam jej próbkę. I tyle mi chyba na razie wystarczyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stłoczyliśmy się na ciemnym,
klaustrofobicznym korytarzu. Niemiec kolejny raz oszczędził nam
konieczności rozstrzygnięcia, kto idzie przodem, sam jak najprędzej
zeskakując po niewygodnie niskich schodkach do piwnicy i ruszając
jednym z wąskich tuneli, rozpalając na dłoni jasną kulę ognia.
Wolałam nie wytykać mu, że tuż obok miał włącznik światła.
Ja ruszyłam tuż za nim, zamierzając w razie czego trzymać się
najsilniejszej osoby w grupie, Ladon jak cień podreptał za mną, a
Kev zabrał się za osłanianie tyłów, ziewając tak szeroko, że
przez moment miałam doskonały widok na jego zaostrzone kły i oba
migdałki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko czego my się właściwie
baliśmy? Przecież to była zwyczajna piwnica, nic wielkiego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Głowa mnie bolała. Znowu. Gdy przy
jednej z krótkich odnóg kłucie nasiliło się wręcz nie do
wytrzymania, zatrzymałam się i zawołałam na resztę:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To tutaj.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A skąd ty to możesz wiedzieć?
– parsknął młodszy wyvern jednocześnie ze sceptycznym Szarym.
Obejrzeli się na siebie z uznaniem i skinęli sobie głowami,
najwyraźniej zawiązując przeciwko mnie coś na kształt chamskiego
sojuszu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po prostu wiem – ucięłam
krótko. Musiałam przymknąć oczy, bo ta cholerna kula ognia, choć
przyjemnie ciepła, wwiercała mi się w mózg setką palących
igiełek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ona wie – warknął Mark,
popierając mnie nieoczekiwanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No ale skąd? – jęknął
Collin, widząc, że potężny wyvern jak gdyby nigdy nic wchodzi do
wskazanego przeze mnie korytarzyka, nie wahając się nawet przez
chwilę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zrozumiesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilkołak zaklął pod nosem, ale na
szczęście nie powiedział nic więcej. A szkoda, bo sama chętnie
bym się tego dowiedziała...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego wyczuwałam jakieś głupie
piwnice? Kratery, anomalie, demony – to jeszcze zrozumiem, w końcu
od tego byłam tym, kim byłam, ale fundamenty dawno zawalonego
bloku? Przecież to coś tak niemagicznego, jak to tylko możliwe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jednak okazało się, że miałam
rację. Minęliśmy kilka zamkniętych na kłódki komórek, by
ostatecznie dotrzeć do kończących korytarz metalowych drzwi.
Okazały, okrągły bulaj niestety był tak zapaskudzony kurzem i
pajęczynami, że nie zdołałabym nic przez niego dostrzec, nawet
gdyby nie znajdował się tak wysoko, że musiałam stanąć na
palcach, by w ogóle do niego sięgnąć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wygląda jak zwykły schron –
zauważył sceptycznie Geri. – W bloku mojej babci też jest coś
takiego. Bunkier. Budowano je czasem za PRL-u, chyba w strachu przed
Zimną Wojną.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może i tak – uznał nagle
zaintrygowany Kev – ale tutaj lokalizacja idealnie by się
zgadzała.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark sprawiał wrażenie całkiem
zaintrygowanego nagłym zainteresowaniem kolegi, lecz nie skomentował
tego w żaden sposób. Szarpnął za metalowy uchwyt zastępujący
klamkę i zaklął, gdy okazało się, że ktoś zamknął przejście
na klucz. Kolejny raz rysik poszedł w ruch, w ciemności piwnicy
dostrzegłam zaś, że w momencie, gdy przyłożył do symbolu palec,
pewnie by tchnąć w niego magię, runa zajaśniała jak gorący
węgielek. Zamek szczęknął metalicznie, drzwi stanęły otworem.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-8530179191236695942022-09-24T11:06:00.005-07:002022-09-24T11:06:33.170-07:00Rozdział 49<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ylnether.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powinnaś bać się prawdziwego
imienia Ylnether...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ściskałam książkę w dłoniach
tak mocno, że aż bałam się, że pognę twardą okładkę, lecz za
nic nie mogłam rozluźnić palców. Aż mi zdrętwiały, pobielały
na kostkach i po bokach, ale mięśnie zupełnie mnie nie słuchały.
Dźwięki z przedpokoju dochodziły do mnie jak przez mgłę.
Słyszałam, że dziadek przywitał się z Quillsem i Ladonem i kazał
im na chwilę usiąść w salonie, a następnie poszedł w stronę
kuchni, pewnie by i im dać coś do picia, bo do wyjścia mieliśmy
jeszcze jakieś dwadzieścia minut, jeśli zegarek na ścianie
sypialni się nie mylił. Wiedziałam, że powinnam tam do nich iść,
ale... nie mogłam się po prostu ruszyć. Całe moje ciało było
tak samo bezwolne jak te zaciśnięte palce, jakbym była jedynie
samym umysłem zamkniętym w powłoce, nad którą nie miał żadnej
kontroli.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cruxer? Kto by przejmował się
Cruxerem? Dobrze, sytuacja była bardziej niż poważna, zwłaszcza
gdy zobaczyłam reakcję dziadka na nasze teorie, ale... te myśli
odeszły równie szybko, jak wcześniej się pojawiły, zmuszając
mnie, bym wypowiedziała je na głos. Wystarczyło, że kolejny raz
uchyliłam książkę i musnęłam opuszkami wypisane czarnym
atramentem inicjały. Ciężko było stwierdzić, z którego roku
książka mogła pochodzić, bo nie znalazłam żadnej odpowiedniej
wzmianki – ostatnią stronę, na której powinna być rozpiska z
danymi tłumacza, redaktora, wydawnictwa i całej reszty, ktoś
wyrwał i przypalił na krawędziach, całkiem możliwe, że niegdyś
uległa pod siłą tlącego się popiołu z papierosa, bo gdy
zanurzyłam w niej nos, poczułam już niemal niewyczuwalny aromat
dymu tytoniowego. Nie miałam wątpliwości, że jest bardzo stara,
bo wyglądała na pisaną na maszynie – litery miały
charakterystyczny krój i w równie znajomy sposób wciskały się
głęboko w cienki papier, tak, że wypukłości w ich kształcie
widać było po obu stronach kartek. Zszywany grzbiet nosił liczne
ślady klejenia, pismo miejscami było tak wyblakłe, że niemal
nieczytelne dla kogoś o moich oczach, ale język zdań, po których
pobieżnie przeleciałam wzrokiem, nie brzmiał bardzo archaicznie.
Gdybym mogła zgadywać, powiedziałabym, że wydrukowano to w
dwudziestoleciu międzywojennym, może trochę wcześniej. Żadna
sensacja, dziadek miał sporo takich książek, ja również
posiadałam ich kilka, choć żadna z nich nie miała tak
fascynującej zawartości, ale sama świadomość, jak dawno temu
oryginalnych tekst musiał powstać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Badacz, który ją napisał, był
wojownikiem, tak? I bardzo szczegółowo pragnął opisać wyverny?
Ostrzegawcza lampka w mojej głowie świeciła już pełną mocą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark von Lahman, tak? Od początku
wydawało mi się podejrzane, że ktoś o takim stanowisku i
zastanawiającym wieku mógł nazywać się tak... zwyczajnie.
Współcześnie wręcz, nie licząc tego tytułu szlacheckiego.
Świtało mi, że nasz pomocny wyvern ukrywa znacznie więcej
niespodzianek, ale sama nie wiedziałam, czy aby na pewno powinnam do
końca wierzyć swoim przeczuciom. Niby w ostatnim czasie mnie nie
myliły, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Czy tutaj w ogóle
mogłam mówić o przeczuciach? Vuko sam podsunął mi kilka
wskazówek. Nie powinnam chyba zakładać, że dobrze rozszyfrowałam
te inicjały, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Za dużo tu „ale”. Zaklęłam w
myślach, ze złością potrząsnęłam głową. Tytanicznym
wysiłkiem woli zmusiłam dłonie, by wreszcie się ruszyły, i
zatrzasnęłam książkę, a następie odłożyłam ją ostrożnie na
bok. Wstałam, rozruszałam mięśnie, podniosłam pusty kubek po
herbacie, który nie wiadomo kiedy upuściłam na nakrycie zasłanego
pierzynami łóżka dziadka. Całe szczęście, że wcześniej
zdążyłam wszystko wypić, bo obawiam się, że nasze niewiarygodne
porozumienie z ostatnich parunastu minut trafiłby widowiskowy szlag
w momencie, gdy zauważyłby plamę na swoich nieskazitelnych
szmatkach. W tym mieszkaniu zawsze było jak w muzeum, czasem wręcz
bałam się czegokolwiek dotknąć, by nie zostawić śladów palców.
To, że większa część mebli w pozostałych pokojach to faktycznie
antyki, jedynie dokłada temu wrażeniu sporo autentyczności.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podeszłam do biblioteczki cicho i
powoli, próbując skupić myśli na czymkolwiek, co nie było moim
ulubionym wyvernem, na którego punkcie zaczynałam już mieć
poważną obsesję. Zaskrzypiała podłoga pod niezbyt ładną
wykładziną. Swoją drogą, nigdy nie sprawdziłam, czy tutaj,
podobnie jak w salonie i średnim pokoju, jest piękny parkiet, czy
może zwykłe panele. Dziwne wydaje się, że ktoś fatygował się z
kładzeniem parkietu w tylko dwóch pomieszczeniach, ale jeszcze
dziwniejsze wydaje mi się, że dziadek przykrywałby go wykładziną,
zamiast eksponować, tak jak tam, gdzie co do jego obecności nie
można mieć złudzeń. Za sprawą babci w większych pokojach
pojawiły się miękkie dywany z zamkowymi wzorami, ale piękne
klepki w złocistym kolorze wciąż były spod nich dobrze widoczne.
Pamiętam, że gdy byłam mała i bawiłam się zabawkami, dziadek
miał swoistą obsesję na punkcie tego, by kontrolować, czy aby na
pewno nie porysuję lakieru. Sprawdzał podczas moich wizyt nieraz
kilkukrotnie, czy bawię się tam, gdzie mi było wolno, i raczył
mnie porządnymi kazaniami, gdy okazywało się, że gumowe pieski
czy koniki zboczyły na twardszy grunt. Nie wiem, czego tak się
obawiał, skoro lakier, nakładany jeszcze za czasów PRL-u i
nieodnawiany nigdy później, sprawiał wrażenie niezniszczalnego,
ale, jak mówiłam, niegdyś nasz kontakt był specyficzny. Być może
nadal by był, gdybym była młodsza i nie wiedziała dobrze, jak
powinnam się zachowywać, by nie nadepnąć mu przypadkiem na
odcisk.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, mój dziadek to specyficzny
człowiek. Trochę jak podstarzały dżentelmen, przeniesiony w
czasie z początków dziewiętnastego wieku i brutalnie wrzucony w
realia dzisiejszego mało eleganckiego, niegościnnego świata. Mama
i obie jej siostry nie miały łatwego dzieciństwa... ale jakoś nie
umiałam się na niego złościć tak, jak pewnie powinnam, stykając
się z surowością i nietolerancją w wielu sytuacjach. Nie, bo...
od dawna sądzę, że mimo całej otoczki, jaką sobie zafundował,
mimo maski, jaką nauczył się zakładać, dziadek jest bardzo
nieszczęśliwym człowiekiem. Śmierć babci go złamała, nawet
jeśli nie dawał tego po sobie poznać. Wilkołaki kochają mocniej
niż zwyczajni ludzie, czego najlepszy dowód widziałam w tym, że
wciąż, choć minęło już siedem lat, dwa razy w tygodniu
przychodził na cmentarz złożyć na jej grobie świeże kwiaty. Za
życia byli praktycznie nierozłączni. Jednak... choć kochałam
babcię nad życie, niemal równie mocno jak mamę, a jej śmierć
mnie również bardzo boli do dzisiaj, nigdy nie miałam odwagi
spytać, czy była wilkołakiem. Nie wiem dlaczego, chyba po prostu
zaakceptowałam, że tego tematu się nie porusza. Uznałam, że
dziadek powiedziałby mi, gdyby chciał. Może i znowu szłam w
absurdalne paranoje, że mogę komuś przeszkadzać czy się
narzucać, ale... czasem to po prostu czuć. Z dziadkiem ciężko
rozmawiało się o babci w ogóle, a to byłoby już bardzo poważne
pytanie. Może i teoretycznie należała mi się na nie odpowiedź,
ale... po co drążyć? Może kiedyś mi powie. Na razie po prostu
czuję, że nie powinnam. Gdybyście znali dziadka, łatwiej byłoby
wam to zrozumieć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zatrzymałam się przy meblościance,
zerknęłam na biegnącą wzdłuż niej wąską półeczkę, na
której eksponowało się kilka bibelotów. Odruchowo musnęłam
palcem smukłą metalową figurkę w kształcie wieży najstarszego
miejskiego kościoła, jaką dziadek otrzymał lata temu za zasługi
w radzie miasta i walkę o dbanie o jego zabytki. Od małego nie
umiałam się od tego powstrzymywać, choć dobrze wiedziałam, co by
się ze mną stało, gdyby staruszek mnie na tym przyłapał. Jeden,
jedyny raz, gdy odważyłam się tę statuetkę pomacać, mając
jakieś czternaście lat, zawarczał na mnie zupełnie po wilczemu,
tak że aż się skuliłam, zupełnie jakby i w tym wcieleniu mógł
do mnie dopaść, złapać zębami za kark i przycisnąć do ziemi,
zmuszając do okazania uległości...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, zdarzyło się, że zrobił mi
to parokrotnie. Ale... nie widzę właściwie w tym niczego złego,
bo i w moim stadzie zdarza się, że w ten sposób pokazujemy sobie
nawzajem, kto tu rządzi. To normalne wilcze zachowanie, dla ludzi
może szokujące i oburzające, zwłaszcza gdy wychodzi od bliskiego
członka rodziny, ale dla nas zupełnie oczywiste. To nie wyklucza
łączącej nas miłości. Kochamy się wszyscy w stadzie, jesteśmy
dla siebie nawzajem czymś znacznie więcej niż rodzeństwem, to nie
wpływa więc na łączące nas zależności. Po prostu... tak się
robi. Byłam krnąbrnym szczeniakiem, odpysknęłam parokrotnie, nie
chciałam wykonać jakiegoś polecenia, więc spotkała mnie kara.
Nikt nigdy mi nie zrobił krzywdy. Dziadek nigdy nie sprawił mi w
ten sposób bólu, po prostu w wilczy sposób pokazał swoją
wyższość. Gdy wyskoczył do mnie z czymś takim w ludzkim ciele,
było to co najmniej szokujące, bo zwyczajnie niespodziewane i...
zastanawiające, skoro to była tylko figurka, a ja jedynie ją
dotknęłam. Chodziło o samą sytuację, a nie formę zastosowanej
kary. Ciężko to wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie przemienił się
w wilka i nie odczuł na własnej skórze, jak to działa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rzuciłam okiem na resztę
ustawionych na półeczce rzeczy. To były ramki na zdjęcia wraz z
kryjącymi się w nich fotografiami. Patrzyły na mnie wszystkie
córki dziadka – mama i jej dwie siostry, młode i uśmiechające
się do obiektywów. Zdjęcia były tak stare, że mało brakowało,
a w ogóle nie zdołałabym ich rozpoznać. O ile ciocia Dominika<!-- Ona tak miała na imię? Jola też -->,
która wyprowadziła się do Łodzi, nie zmieniła się prawie wcale,
o tyle cioci Joli i mojej mamy możliwe, że nie rozpoznałabym na
ulicy, gdybym nagle cofnęła się w czasie. Z niejaką satysfakcją
zauważyłam, że moja mama, choć najstarsza, zawsze wyglądała
najmłodziej, teraz również.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musnęłam palcami ozdobną ramkę
zdjęcia, na którym znajdował się nieżyjący pies dziadków –
czarny jak noc owczarek niemiecki o diabelskim spojrzeniu
nienaturalnie niebieskich oczu, pominęłam te, na których
widniałyśmy ja i Iga jeszcze z czasów przedszkolnych, i
zatrzymałam się na ostatnim. Po chwili ostrożnie wzięłam ramkę
w dłonie, pogładziłam widoczną pod ochronną szybką twarz.
Babcia...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Babci zawdzięczałam tak wiele, że
tego nawet nie dało się ot tak ubrać w słowa. Nie dało się tego
opisać, by nie zajęło przynajmniej kilku stron, o ile w ogóle
całej obszernej powieści. Byłam z nią strasznie blisko,
widywałyśmy się prawie codziennie, bo przecież mieszkałyśmy
naprzeciwko siebie. To babcia opiekowała się mną, gdy mama robiła
doktorat i uczyła się całymi dniami, a tata pracował ciężko,
żeby nas utrzymać i odciążyć ukochaną żonę tak, jak to tylko
możliwe. Nie, nigdy nie miałam tego mamie za złe, uprzedzając
pytania – na jakimś poziomie rozumiałam, że nie zajmuje się mną
nie dlatego, że mnie nie kocha, tylko że robi coś bardzo ważnego,
co nie będzie trwało wiecznie. Grunt, że spędzałam tu wtedy
więcej czasu niż we własnym domu. Babcia się ze mną bawiła, ale
przede wszystkim babcia nauczyła mnie miłości do książek. W
mojej rodzinie czytają wszyscy, mama też zawsze na dobranoc musiała
przeczytać mi przynajmniej parę stron, choćby padała ze zmęczenia
na twarz, ale z jakiegoś powodu to czytanie z babcią zapamiętałam
najlepiej. Miało w sobie... magię. I to babcia potem jakimś cudem
zauważyła we mnie dryg do pisania i zmuszała mnie niemal siłą,
bym szlifowała talent, choć bardzo nie chciałam tego robić.
Siedmiolatki nie lubią, gdy zagania się je do pisania wypracowań,
prawda? A jednak to dzięki temu miałam odwagę, by po latach samej
sięgnąć po długopis i przelać na papier to, co siedziało w
mojej głowie. Nie miałam wewnętrznych blokad, bo dzięki babci to
było coś znajomego, oswojonego. Coś, co już robiłam, nie
musiałam więc się obawiać, że mi nie wyjdzie, że ktoś mnie
wyśmieje, że wyglądać będzie nie tak, jak to sobie zamierzyłam.
Już dawno temu zadecydowałam, że to babci dostanie się dedykacja
w mojej pierwszej wydanej książce. O ile kiedykolwiek jakąś
wydam. Ale przede wszystkim... babcia po prostu zawsze była. To ona
przychodziła na wywiadówki w szkole. To ona przyszła na
przedstawienie z okazji dnia matki, na którym recytowałam
wierszyki, a mama nie mogła się pojawić, bo miała ważny egzamin.
Babcię miałam na każde skinienie. Z całym jej dobrem, elegancją,
subtelnością.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze raz musnęłam zdjęcie.
Uśmiechająca się z niego starsza kobieta o elegancko ułożonych
krótkich włosach miała twarz mojej sąsiadki-wróżki. A ja wciąż
nie doszłam do tego, dlaczego one są tak podobne. To był
przypadek? Pewnie tak, ale jednak... jakoś nie mogłam tego
ignorować. Kusiło mnie, by po prostu spytać staruszki z pierwszego
piętra wprost, czy nie ma może czegoś wspólnego z moją rodziną,
ale do tego trzeba by było mieć jeszcze nieco więcej odwagi niż
ja mam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odwróciłam wzrok od fotografii,
zła na siebie, że znowu odpływam myślami. Zerknęłam w głąb
regału, tam, gdzie czekały na mnie pozostałe książki. Musnęłam
palcem trudno dostępne tytuły. Byłam za niska, żeby dostać się
do nich zupełnie swobodnie, ale po chwili zastanowienia wybrałam
jeszcze dwie pozycje z hasłami o wilkołakach w tytule. Jako
pierwsze zamierzałam przeczytać to, co dziadek podsunął mi
osobiście, bo wierzyłam w jego wiedzę i znajomość tych pozycji,
ale nie zaszkodziło sięgnąć też po coś jeszcze... I nie
zaszkodziło przestać myśleć o tajemniczym autorze i jego
ewentualnych powiązaniach z naszym wyvernem. Rany, nie miałam
zupełnie żadnej gwarancji, że to mogła być tama sama osoba, już
nie wspominając, że rozwinięcie inicjałów również mogło być
kiepskim psikusem mojej zbyt bujnej wyobraźni. Dzisiaj czekało mnie
zdecydowanie za wiele przygód na to, by znaleźć czas na
roztrząsanie również tego, a wstyd było komukolwiek choćby
wspomnieć o takich niepopartych niczym przeczuciach, bo istniało
spore ryzyko, że mnie zwyczajnie wyśmieje. Zebrałam wybrane
książki na elegancką kupeczkę, załatałam dziurę w pierwszym
rzędzie wyciągniętymi stamtąd encyklopediami i przeszłam do
przedpokoju, a stamtąd do salonu, gdzie czekali Ladon i Quills.
Dziadek wychodził właśnie z kuchni, niosąc srebrną tacę z dwoma
parującymi kubkami i kryształową cukiernicą. Chciałam mu pomóc,
ale jak zwykle w takich sytuacjach posłał mi prawdziwie mordercze
spojrzenie, każące wycofać się tak prędko, jak to możliwe.
Pomimo osiemdziesiątki na karku nigdy nie zamierzał akceptować
takiego zachowania, traktując je jak robienie z niego
„zniedołężniałego starca”. Naprawdę tak to określał. W
sumie to i sprawność fizyczną miał porównywalną lub wręcz
lepszą od mojej, więc nie ma chyba co się dziwić. To on za mnie
zawsze nosił siatki z zakupami, nie odwrotnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nasze Alfy (jakoś nie umiałam
przestać ich tak nazywać) czekały po dwóch przeciwnych stronach
niskiego stolika o rzeźbionym blacie, a powietrze między nimi aż
iskrzyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co się znowu stało? –
spytałam od razu, mając nadzieję, że nawet jeśli nie powiedzą
prawdy, to przynajmniej przestaną mordować się spojrzeniami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic – warknął bardzo po
męsku Quills. Powieka lekko mu drgnęła nad czerwoną tęczówką,
podobnie jak górna warga Ladona, bliskiego temu, by obnażyć zęby
w potwornym warknięciu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O cokolwiek poszło, uspokójcie
się – zarządził dziadek z pełnią swojego autorytetu. Odstawił
tacę i podsunął chłopakom kubki jak gdyby nigdy nic, choć żaden
nie kwapił się, by po swój sięgnąć. – Kłótnie to dzisiaj
ostatnie, czego nam potrzeba. Słodzicie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albinos beznamiętnie sięgnął po
srebrną łyżeczkę, jako pierwszy najwyraźniej uznając, że
powinien być ponad to. Ladon szybko poszedł w jego ślady, krzywiąc
się tak, że gołym okiem można było przyznać, iż przywódca po
prostu wlazł mu bezczelnie na ambicję.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pytałam poważnie –
wycedziłam, mrużąc oczy w wąskie szparki. Dziadka może nasze
niesnaski zbytnio nie obchodziły, ale ja dobrze wiedziałam, że to,
co miało miejsce, odbije się na mnie na wieczornym spotkaniu po
wielokroć. Tak po prostu było...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O nic szczególnego – prychnął
Ladon. – Drobny konflikt interesów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Twój brat nie potrafi
zaakceptować, że to nie on podejmuje w tym stadzie decyzje –
wycedził Quills, praktycznie wchodząc Becie w słowo. – Wysoka
pozycja nie obliguje go do podważania moich postanowień w taki
sposób.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To fascynujące. – Dziadek
zamarł z tacą na dłuższą chwilę, oczy rozbłysły mu cynizmem
przemieszanym z ciekawością. – Do tej pory...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobrze wiedziałam, co takiego
chciał powiedzieć, dlatego przerwałam mu niezbyt uprzejmie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Do tej pory było inaczej.
Wyvern, który ostatnio pojawił się w mieście, powiedział nam o
bardzo ciekawej teorii podwójnej Alfy, a im to chyba w jakiś sposób
dało do myślenia, bo od tego czasu rozumieją się... jakby mniej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To wcale nie tak! –
zaprotestował gorączkowo półdemon. – A przynajmniej nie z mojej
strony. Powiedziałem po prostu Quillsowi, że moim zdaniem wycieczka
do Łodzi w tak okrojonym gronie to naprawdę beznadziejny pomysł, a
on się od razu zbulwersował. Tylko zobaczcie sami, jak to wygląda.
Tamtych jest więcej od nas, już wtedy, gdy nas zaatakowali, mało
brakowało, by wygrali. Teraz wybieramy się tam w trójkę. Oni mogą
zrobić z nami wszystko, a sami udowodnili, że nie można im ufać.
Cruxer jest nieobliczalny, wcale bym się nie zdziwił, gdyby
zapragnął zaatakować nas w obecności Starszyzny.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja mu mówiłem... – zaczął
Quills, lecz urwał wpół słowa, gdy dziadek stanowczo uniósł
dłoń, nakazując im ciszę. Młodemu Alfie sporo jeszcze brakowało,
skoro tak skutecznie mu się podporządkował.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przede wszystkim jedziemy tam w
czwórkę – zaczął staruszek tonem nieznoszącym sprzeciwu. –
Jesteście zbyt młodym stadem, abym mógł wysłać was tam samych.
Tak nakazuje prawo. W pewien sposób wciąż jestem odpowiedzialny za
wasze czyny, dopóki Quills nie osiągnie dwudziestego piątego roku
życia lub ja nie odejdę z tego świata wcześniej. – Już
nabierałam powietrza, żeby zaprotestować, ale uciszył mnie jednym
spojrzeniem. – Skład naszej delegacji jest podyktowany przepisami
wilkołaczego prawa, obowiązującymi w całej Europie. Na takie
spotkania wybierają się Alfa, dominująca wadera i Beta. Wasza rola
będzie i tak marginalna, ponieważ to do Starszyzny należy
wymierzenie Cruxerowi kary. Spójrzcie też na ten zbieg
okoliczności, dzięki któremu wszyscy jesteśmy Alfami. Moc nasza i
najpotężniejszych starszych wystarczy, żeby Cruxer nie był w
stanie nic uczynić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli faktycznie spojrzało się na
to od tej strony... Cholera. Rzeczywiście wszyscy byliśmy Alfami,
które lepiej lub gorzej umiały posługiwać się swoją mocą.
Nawet jeśli żadne z nas nie sprawowało władzy nad członkami
tamtego stada, obce wilki będą mieć ogromne opory, żeby nas
zaatakować. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo mi samej coś
przewracało się w żołądku na samą myśl, że miałabym
zaszkodzić delegacji przywódców, więc co dopiero czuć musieli
normalni, którym instynkt nakazywał automatyczne poddaństwo? Tylko
że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że czy to wystarczy, jeśli
Cruxer jest tak pieprznięty, jak wydaje mi się, że jest? Dziadek
wciąż traktuje go jak wilkołaka, który załamał się i być może
oszalał po tym, jak coś niemal wywróciło na nice jego wilczych
braci, podczas gdy my wierzymy już w coś więcej, co może zupełnie
zmieniać postać rzeczy. Jeśli desperacja, by wywołać wojnę,
sięgała w nim aż tak głęboko, to czy nie spróbuje również...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy byłby tak odważny, żeby
zaatakować Starszyznę? Pozostaje mieć nadzieję, że nie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon i Quills nie odezwali się
więcej i do końca posiedzenia w mieszkaniu dziadka starali się nie
spoglądać za dużo w swoją stronę, choć nie dało się nie
zauważyć buzujących w nich emocji – głupawej satysfakcji
Quillsa i złości Ladona, zawstydzonego swoją niewiedzą. Dziwiło,
że nikt oprócz mnie nie odniósł się do tematu podwójnej Alfy,
nawet dziadek zachował się tak, jakby nie do końca to moje
wspomnienie dosłyszał, ale czułam, że nie ma sensu zaczynać tego
tematu właśnie teraz. Dopiliśmy herbaty (ja już drugą),
osłodziliśmy je kilkoma maślanymi ciasteczkami i wybraliśmy się
na dworzec. Dziadek specjalnie w tym celu uruchomił swój samochód,
którym jeździł jedynie od wielkiego święta – pasującą do
niego jak ulał zabytkową warszawę, dopieszczoną tak, że nie
miałam specjalnych wątpliwości co do tego, że przynajmniej dwa
razy w tygodniu odwiedza ją w garażu i pucuje do czysta jedwabnymi
ściereczkami. Zaparkowaliśmy na strzeżonym parkingu w pobliżu
dworca i poszliśmy na peron, tam wsiedliśmy w rozklekotany pociąg
regionalny, w którym towarzyszący nam staruszek w kapeluszu i
trzyczęściowym garniturze wyglądał jak uciekinier z zakładu
psychiatrycznego o zaostrzonym rygorze. Ze Starszyzną spotkaliśmy
się na hali dworca Łódź Fabryczna, jak zwykle tak wyludnionej i
cichej, że żadne z nas nie miałoby większych oporów, by
dyskutować o sprawach Drugiego Świata na cały głos. Zwyczajnie
nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby podsłuchać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygałam się z lęku i jakiegoś
irracjonalnego obrzydzenia na sam pomysł ponownego spotkania z tą
gromadką, ale musiałam jakoś zacisnąć zęby i wraz z resztą
podejść bliżej. Miałam wrażenie, że zupełnie nic się od
zeszłego roku nie zmienili – siwy wciąż był siwy, łysy równie
łysy jak niegdyś... jedynie kobieta o wyglądzie typowej moherowej
babci pociągnęła usta odważną czerwoną szminką i bezkształtny
płaszcz z bliżej nieokreślonego, ale zbierającego wszystkie kłaki
z okolicy materiału zamieniła na wdzianko całkiem gustowne. A
przynajmniej bardziej znośne, bo miało pasek podkreślający
wcięcie w jej stosunkowo szczupłej talii i kształt
nieprzypominający już worka po ziemniakach. Tylko minę miała
dokładnie identyczną, wciąż wyrażającą pogardę i nieznośną
wyższość nad wszystkim, na czym tylko spoczęło chłodne
spojrzenie jej orzechowych oczu Pełnokrwistej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde, jeśli tak się zastanowić,
to imponowała mi ta kobieta. Nie miałam z nią przyjemnych
wspomnień – z żadnym z nich nie miałam, skoro rok temu próbowali
mnie, kuźwa, zabić! – ale podziwiałam ją. Wybiła się na
pozycję Alfy jako kobieta, w dodatku zrobiła to w czasach, w
których z pewnością musiała wykazać się stokrotnie większym
wysiłkiem niż teraz, by ktokolwiek wziął ją na poważnie. Mogła
mieć jakieś osiemdziesiąt lat, więc czas, gdy zdobywała władzę
w swoim stadzie, przypadać musiał na lata tuż po wojnie. Owszem,
kobiety liczyły się wtedy więcej z każdym dniem, ale przecież
nawet dzisiaj nasze prawa nie wszędzie są respektowane i nieraz
bywają traktowane jak ciekawa nowość, a nie coś, co logicznie
rzecz biorąc było zupełnie normalne. Miałam babce sporo do
zarzucenia, ale nie mogłam jej odmówić żelaznego charakteru. Ile
ja bym dała, by mieć przynajmniej jedną trzecią z jej pewności
siebie... Do tej pory nie słyszałam jeszcze o polskiej sforze,
której przewodziłaby kobieta, a ona nie dość, że przez
kilkadziesiąt lat prowadzić musiała swoją, to jeszcze zajęła
stanowisko wśród najbardziej szanowanej czwórki spośród
wilkołaków w całym kraju.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To znaczy... teraz właściwie
trójki. Według naszych międzynarodowych praw krajowa Starszyzna
liczyć sobie powinna cztery osoby, nasza jednak od ładnych pięciu
lat miała jedynie trzech członków i garstkę kandydatów na
stanowisko czwartego. Nie wyglądało na to, by im się śpieszyło z
wytypowaniem najodpowiedniejszego, ale w sumie nie powinnam się im
dziwić – to w końcu ogromna odpowiedzialność i obowiązek już
na całe życie. Jedynie choroba uniemożliwiająca logiczne myślenie
mogła zwolnić członka tej grupy na emeryturę, nie akceptowano
nawet fizycznych niedostatków. Starszyzna bardzo rzadko walczyła,
więc mogła pozwolić sobie na to, by któryś z jej członków nie
miał pełnej sprawności ruchowej. Zmarły przed pięciu laty
staruszek, należący do szacownego grona od bodajże lat
sześćdziesiątych, co już samo w sobie było niemałym wyczynem,
bo objął to stanowisko jako najmłodszy w historii, mając ledwie
czterdzieści lat, przez kilka ostatnich miesięcy swojego życia był
przykuty do wózka inwalidzkiego. Nie ma co się dziwić, bo zmarł
mając lat dziewięćdziesiąt osiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W każdym razie – poniekąd
Starzyznę podziwiałam, jak chyba każdy normalny wilkołak na moim
miejscu, ale jednocześnie miałam ich za tych, co to lubią wszystko
utrudniać, pchać się w nie swoje sprawy i nadmiernie komplikować
to, co z definicji powinno być rozkosznie wręcz proste. Trochę jak
upierdliwy urząd, na który wszyscy wyklinają jak jeden mąż, ale
każdy w głębi ducha musi przyznać, że gdyby przestał nagle
istnieć, to hierarchia i porządek posypałyby się w cholerę. Nie
sądzę, by ci staruszkowie szczególnie nam pomogli, gdy ścigaliśmy
Ladona, ba! – wciąż miałam im za złe sytuację, jaka wynikła
od nich za namową Aurelii, ale... ulżyło mi, gdy okazało się, że
mogę zwalić na nich kwestię Cruxera. Odeszła jedna ze spraw, nad
którymi czułam się w obowiązku łamać sobie głowę, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy tylko podeszliśmy na
czekających na nas gości, poczułam oblatujący mnie lodowaty
dreszcz. Nigdy nie byłam w stanie spamiętać ich imion, ale
doskonale znałam ich spojrzenia, a w jednej chwili wszystkie
skierowały się właśnie na mnie. Beznamiętnie przywitali się z
dziadkiem i Quillsem, lecz przez cały ten czas nie spuszczali ze
mnie przenikliwego wzroku. Aż znowu poczułam nie tak znowu odległe
wspomnienie ich zębów i pazurów. I ten strach, gdy przyparli mnie
do muru pod nieużywanym przejściem pod linią kolejową...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ach, panna Leah Wilkosz –
odezwała się kobieta, układając czerwone jak wino usta w coś
pomiędzy dzióbkiem a parodią uśmiechu, nienaturalnie
wykrzywiającego poznaczoną głębokimi zmarszczkami twarz. – Nie
spodziewaliśmy się ciebie tutaj.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, co na to
odpowiedzieć. Na usta cisnęło mi się „ja też się tutaj siebie
nie spodziewałam”, ale na szczęście dziabnęłam się w język,
nim tę sentencję wygłosiłam. Takie kajanie się byłoby
najbardziej beznadziejnym, co mogłabym zrobić, skoro miałam pełne
prawo, a wręcz obowiązek tutaj być. Skinęłam tylko głową,
wymruczałam coś, co przy sporej dawce dobrych chęci można było
uznać za niemrawe „dzień dobry”, i uścisnęłam po kolei
wyciągające się w moją stronę dłonie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak się sprawuje? – Siwy
bynajmniej nie zamierzał traktować mnie jak kogoś, kto jest tutaj
obecny i może dobrze rozumieć, co jest grane, bo od razu po
powitaniu zwrócił się do dziadka i Quillsa. – Nie sprawia
żadnych problemów?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Podstawowe pytanie brzmi: co ona
tutaj robi i gdzie wasza dominująca wadera? – Łysy praktycznie
wszedł mu w słowo, nie kryjąc zniecierpliwienia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Quills nabrał powietrza, by dać
upust złości, ale na całe szczęście dziadek był od niego
szybszy i nie dopuścił do tragedii.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Moja wnuczka jest dominującą
waderą watahy – odpowiedział z kamiennym spokojem i uprzejmością,
na jaką chyba nikt oprócz niego nie zdołałby się w takiej
sytuacji zdobyć. Naprawdę czasem uważam, że ten staruszek jest
supermenem. – I czuje się dobrze, choć bardzo przejmuje się
ostatnimi problemami, jak my wszyscy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było tak piękne wybrnięcie z
sytuacji, że mało brakowało, a bym mu przyklasnęła. Siwy
zmarszczył na to brwi i wymienił szybkie spojrzenia ze swoimi
kompanami, nie kryjąc niepokoju i zakłopotania. Sądząc po tym,
jak głęboko odetchnął, szykował się, by wygłosić nam jakieś
stanowcze, lecz dość spokojne upomnienie... jego koleżanka nie
miała jednak najmniejszych oporów przed okazaniem prawdziwej
wilczej wściekłości, gdy sytuacja tego według niej wymagała.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to?! – wycedziła, mrużąc
oczy w wąskie szparki. Górna warga jej drgnęła, jakby zamierzała
obnażyć zęby, choć byłam pewna, że wilkołaki w jej wieku
panują nad sobą już wystarczająco, by zdołać się od takich
gestów powstrzymać nawet w chwilach największego wzburzenia.
Kolejny dowód na to, że mam najlepszego dziadka na świecie – on
nigdy by sobie na coś takiego nie pozwolił. – Czy wyście wszyscy
powariowali?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozumiem. – Dziadek
pozornie znudzonym gestem zerknął na zapięty na nadgarstku
zegarek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Na miłość boską! – Kobieta
zerwała nakrycie głowy, oscylujące gdzieś pomiędzy beretem a
eleganckim kapelusikiem, ukazując charakterystyczną rudą trwałą.
Choć podziwiałam jej charakter i zdolności, nigdy nie zamierzałam
brać przykładu z jej poczucia stylu i bardzo proszę, by ktoś
zdzielił mnie mocno przez łeb, jeśli kiedykolwiek bym
spróbowała... – Toż to czarny półdemon! Benedykcie, dobrze
wiesz, czym to grozi! – Wytknęła dziadka palcem ozdobionym
wielkim pierścieniem z oczkiem. – I dobrze wiesz, że pozwoliliśmy
jej żyć tylko dlatego, że nie wykazuje żadnych...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dość! – Dziadek uniósł
stanowczo dłoń, a w jego głos wdarła się taka moc, że nawet
członkini Starszyzny urwała wpół słowa, nie do końca pewnie
zdając sobie z tego sprawę. – Dobrze znam moją wnuczkę i w
pełni jej ufam. Jest najodpowiedniejszą osobą na tym stanowisku i
ręczę za nią osobiście. Jeśli żywicie pretensje do niej,
rzucacie wyzwanie również mi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadła kamienna cisza. Oczy
starszych ciskały gromy, lecz choć ostatnie słowa były jawną
zniewagą i wręcz zaproszeniem do dalszej awantury, żadne z nich
nie powiedziało nic więcej. Być może równie dobrze jak dziadek
wiedzieli, kto tu ma rację. Nigdy nie dałam nikomu powodu, by
nabrał podejrzeń...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A przynajmniej nie jawnie, bo
ciekawe, co by powiedzieli, gdyby zobaczyli, jak działają na mnie
anomalie i wyverny? Niby nie wykorzystałam tej mocy przeciwko sforze
lub mieszkańcom miasta, ale sama wiem najlepiej, jakie myśli nieraz
krążą mi po głowie. Ale to nie jest najlepszy moment, aby to
roztrząsać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie najlepszy? Beznadziejny wprost.
Znowu chciałam potrząśnięciem głowy wybić z niej natrętne
myśli, ale dobrze wiedziałam, jak podejrzanie by to wyglądało. A
teraz musiałam pokazać, że zasługuję na swoją pozycję. Że nie
wzięłam się na niej tylko ze względu na pokrewieństwo łączące
mnie ze starym Alfą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spośród wszystkich kobiet
należących do watahy jestem wilkołakiem najdłużej –
powiedziałam zaskakująco pewnym siebie głosem. Aż byłam z siebie
dumna, że drżeniem nie zdradził, jak czułam się w
rzeczywistości. – W dodatku jako jedyna jestem Pełnokrwistą i
mam w sobie pierwiastek mocy Alfy. Nikt z nas nie uważa, że jest
sens się z tym kłócić tylko przez to, kto był moim ojcem. Jestem
oddana stadu w pełni.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyżby? – Siwy wreszcie
zauważył moje istnienie, choć potraktował mnie tak
protekcjonalnie, że równie znieważona poczułabym się, gdyby
nadal uznawał mnie za nieobecną. – A czy stado jest oddane tobie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Stado ufa Lei bezgranicznie –
wtrącił się twardym głosem Quills. – Ręczę zarówno za nią,
jak i wszystkich członków.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie do końca była to prawda, o
czym wiedział równie dobrze jak ja, ale jego gra aktorska osiągała
prawdziwe mistrzostwo. Zwłaszcza że tak naprawdę liczyła się
jedynie opinia tych, którzy znali mnie od dawna i nie patrzyli na
mnie przez pryzmat własnych ambicji i pochodzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kobieta już nabierała powietrza,
by dodać coś więcej – coś na całe szczęście bardziej
pokojowego, sądząc po powoli przygasającym w jej oczach ogniu –
gdy... zatrzymała się wzrokiem na Ladonie. Zmarszczyła brwi,
wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, jakby próbowała
przypomnieć sobie coś na wpół zagrzebanego we wspomnieniach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co stało się z waszym Betą?
– spytała wreszcie niepewnie. – Embry, tak na niego mówiliście,
mam rację?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Embry niestety musiał zostać
zdegradowany – wyjaśnił albinos. – Na skutek konfliktu, w jaki
popadł z innym członkiem sfory, również Betą. To, w jaki sposób
ze sobą konkurowali, uznałem za zbyt niebezpieczne, na Betę
wybrałem więc Ladona.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemal modliłam się, by nikt nie
spytał Quillsa, czym właściwie się kierował, bo miałam pewne
obawy, że nie umiałby na to odpowiedzieć. Ladon zyskał swoją
pozycję, jeszcze zanim wszyscy na dobrą sprawę mu zaufali, poza
tym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zaraz. – Łysy okazał się
najlepiej kojarzyć fakty. – Czy to nie jest ten...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Och, na miłość boską! –
Jeśli wcześniej nie miałam pewności, że to ulubione powiedzonko
kobiety, to teraz zyskałam co do tego absolutną pewność. –
Benedykcie! Nie mówcie, że to ten półdemon!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Według prawa Ladon powinien
stać na czele tej watahy. – Dziadek wziął sprawy we własne
ręce, widząc, że jeśli tego nie zrobi, rozmowa trwać będzie
jeszcze długo. – Problem między nim a sforą został definitywnie
rozwiązany i nie ma sensu do niego wracać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sądząc po minach członków
Starszyzny – owszem, sens był, ale na szczęście nikt nie dodał
nic więcej. Łysy rzucił zdawkowe „to nic nie tłumaczy”, ale
zamiast rozwinąć, odwrócił się na pięcie i przez ramię rzucił
w naszą stronę zaproszenie na pobliski przystanek tramwajowy.
Poszliśmy za nimi bez dalszych protestów, bo i czy było o co się
kłócić? To w naszym interesie było zadusić temat jak
najszybciej, by nie wynikło z niego jeszcze więcej niepotrzebnych
problemów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spodziewałam się, że komunikacja
miejska okaże się zbyt mało wyrafinowana dla tak poważnych
osobistości, ale faktycznie wsiedliśmy do rozklekotanego pojazdu
szynowego zamiast do którychś ze stojących na postoju nieopodal
wejścia taksówek. Nie minęło dziesięć minut, gdy wysiedliśmy
na odpowiednim przystanku i zagłębiliśmy się w wąskie uliczki
pomiędzy kamienicami, zmierzając do opuszczonej fabryki, gdzie
wciąż odbywały się spotkania sfory Cruxera. To wręcz nie do
opisania, jak zazdrościłam im tej miejscówki – gdy tylko masywna
hala z czerwonej cegły ukazała się w przerwie między budynkami,
zabolało mnie nie do wytrzymania, że my nie mamy niczego takiego.
Byliśmy uzależnieni od dworca, górki i reszty niezbyt atrakcyjnych
podczas kiepskiej pogody miejsc, a oni? Bladgor nieco zniszczył im
bazę w niskim budynku, w którym spotkaliśmy się w wakacje, ale
nietrudno się domyślić, że już naprawili wszystko na tyle, na
ile było to możliwe, i bawili się w najlepsze. My nieraz mieliśmy
problem ze schowaniem się przed deszczem, a ci nawet plac na grilla
mieli...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciekawe, że tu nie ma ochrony, nie?
Chyba że należy do rodziny któregoś z nich i celowo przymyka oko?
Nie wiem. A jakoś nie śpieszy mi się do nawiązywania pogawędki
na tyle przyjacielskiej, żeby móc spytać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przy metalowej bramie czekał na nas
dokładnie ten sam chuderlawy Ugryziony, który parę miesięcy temu
wskazał drogę mojej sforze. Poszliśmy za nim – starałam się
patrzeć wszędzie, byle nie na biedaka, bo i bez tego był tak
zestresowany, że aż trzęsły mu się ręce i nogi. Wynurzyliśmy
się na rozległy plac w centrum zabudowań, gdzie czekała na nas
obca wataha. Wszyscy byli już w ciałach wilków, Starzyzna więc
również nie czekała – powolni staruszkowie przemienili się
swobodnie w nieco posiwiałe i wychudzone, ale wciąż silne i
zabójcze bestie, zdolne rozszarpać zwykłego człowieka na strzępy.
Szybko poszliśmy w ich ślady. Dziwnie się poczułam, znowu stając
na eleganckim bruku. Gardło mnie zabolało na wspomnienie, jak
osłoniłam Ladona własnym ciałem, gdy Cruxer się na niego
rzucił...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I poczułam smak jego krwi. Mało
brakowało, a oblizałabym się ze smakiem. To było znacznie
silniejsze ode mnie i tak bardzo nielogiczne...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon otarł się o mój bok, Quills
ustawił się z drugiej strony, wysuwając nieco naprzód. Beta
szybko osadził go w miejscu stalowym spojrzeniem i stanął tak, by
w razie czego móc ochronić go przed ewentualnym atakiem. Dziadek
nawet nie zwrócił na nich uwagi, dumnie prostując się obok
najstarszych. Z niejaką satysfakcją zauważyłam, że tylko siwy
dorównywał mu wzrostem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy nie myślałam, że jest ze
mną coś nie tak, bo dziadek również niegdyś był czarny. Ten
kolor wbrew pozorom wcale nie jest taki rzadki pośród wilkołaków,
z pewnością można natrafić na niego częściej niż na czystą
biel. Choć staruszka pokrywały już łaty rzucającej się w oczy
siwizny, dobrze było widać, jak musiał wyglądać przed laty. Nikt
nie śmiał nawet przypuszczać, że mój kolor jest efektem czegoś
innego niż odziedziczenia po nim części genów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wataha kręciła się niespokojnie,
niepokój i zwyczajny strach widać było po wszystkich jej
członkach. Widziałam dziewczynę Cruxera, spoglądającą na
wszystko z pewnego oddalenia z uszami płasko położonymi na łbie i
ogonem haniebnie przytkniętym do brzucha. Widziałam jego Betę,
chodzącego w tę i z powrotem na tak nisko ugiętych łapach, że
sprawiać mu to musiało wręcz ból, bo brzuchem prawie szorował o
ziemię. Jak on w ogóle był w stanie się tak utrzymać? Na pewno
ledwo powstrzymywał się od tego, by się położyć i skulić, jak
w oczekiwaniu na cios. Przez chwilę aż mi było ich szkoda... ale
na szczęście szybko mi przeszło, gdy tylko zaczęłam sobie
specjalnie przypominać wszystkie sceny z niedawnych walk.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Napadli na nas. Zaatakowali, zranili
wielu z naszych, tak, że niektórzy nie mogli obejść się bez
szpitala. Rozpętali wojnę... Tak, rozumiałam, jak musieli się
czuć, gdy stracili członków swojego stada. Rozumiałam nawet, że
mogli w pewien sposób nas o to obwiniać. Taka śmierć to koszmar –
to jak stracić nieodwracalnie cząstkę samego siebie. Ale jednak...
to nie usprawiedliwiało ich czynów. To nie usprawiedliwiało, że
poszli za Alfą, który miał jakąś chorą manię wielkości i za
wszelką cenę próbował nam zaszkodzić. I to nie usprawiedliwiało,
że wciąż była wśród nich Aria, która o mało nie zabiła Luny.
Może i zgnębiona, może i wygnana na sam margines, sądząc po tym,
jak daleko od innych się trzymała, ale jednak. Wykonywała pewnie
rozkazy Cruxera, lecz... to tak nie działa. Alfa nie odbiera nam
pełni wolnej woli. Gdy czujemy, że jego rozkazy są naprawdę
niezgodne z naszymi przekonaniami, że mogą przynieść więcej
złego niż dobrego, że mogą nam zagrozić i narazić na śmierć,
możemy się zbuntować. Owszem, musimy być solidarni jak nigdy, by
przeciwstawić się jego mocy, ale to nie jest wcale niewykonalne.
To, że nikt się na to nie poważył, znaczyło, że tak naprawdę
nie mieli nic przeciwko...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Lub strach był tu zbyt silny nawet
na coś takiego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jednomyślne stado</i> –
pomyślał z pewnym przekąsem Quills. – <i>Sama tak ich nazwałaś.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, nazwałam. Bo Cruxer sterował
nimi w stopniu, jaki dla nas wydawał się niewyobrażalny, wręcz...
obrzydliwy. On po prostu wchodził w umysły swoich braci i sióstr,
sterował ich ruchami, traktował jak marionetki, podczas gdy sam
trzymał się z dala od wszelkiego zagrożenia. Tak to właśnie
wyglądało, gdy walczyli z bladgorem. Może właśnie w ten sposób
zdołał zasiać w nich strach? Stado, które jest przyzwyczajone do
tego, że wolnej woli po prostu nie posiada, nigdy nie zdoła się
postawić, bo nie uwierzy, że ma do tego prawo. Czy że w ogóle
będzie zdolne to zrobić. Może w tym leży problem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak by to nie wyglądało –
wiedziałam, że kara spotka zarówno Alfę, jak i pozostałych
członków watahy. Przywódca zawsze obrywa najmocniej, reszcie
zwykle dostaje się jedynie rykoszetem w ramach szeroko pojętej
odpowiedzialności zbiorowej, więc teoretycznie nie mieli się czego
bać, ale... to nigdy nie jest łatwy proces. Domyślam się, że
sama chodziłabym z niepokoju, gdyby przyjechały do nas
najważniejsze wilcze szychy w kraju, by pokazać Quillsowi, gdzie
jego miejsce. I wciąż nie miałam bladego pojęcia, co takiego będą
chcieli zrobić, nie? O to akurat dziadka nie spytałam, bo
poniekąd... chciałam mieć niespodziankę. Współczułam im, jak
robiłby to każdy, kto posiada choć odrobinę empatii, ale nie
mogłam się doczekać, by zobaczyć, w jaki sposób zostaną
słusznie ukarani.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cruxera zauważyłam dopiero po
dłuższej chwili. Spodziewać by się można, że jako pierwszy
wyjdzie nam naprzeciw, choćby po to, by zrobić jak najlepsze
wrażenie, witając Starszyznę z należnymi honorami, ale nie – on
wyłonił się z kłębowiska wilków po ładnych paru minutach.
Starsi wymienili spojrzenia, lecz nie słyszałam ich myśli, więc
nie mogłam określić, co takiego chodziło im po głowach. Jedynym,
czego się domyślałam, było to, że z pewnością nie było to
pochlebne – pogardy i zdegustowania w oczach nie zdołali
zamaskować równie skutecznie jak toczonego w głowach dialogu.
Dziadek obserwował ich z napiętym grzbietem i postawionymi uszami,
ale jego myśli również pozostały dla mnie zagadką. Czułam
jedynie nieposkromioną ciekawość i niecierpliwość, bijące od
Ladona i Quillsa, więc to ich postanowiłam się uczepić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wygląda na skruszonego</i>
– warknął mój brat, skupiając się na rudawym wilku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miał rację. Cruxer owszem,
pokornie pochylał łeb, lecz w jego oczach gorzała wściekłość.
Nie kładł uszu, ogon miał sztywny, łapy naprężone. Instynkt
nakazywał mu oddać szacunek starszym, ale walczył z nim
skutecznie, zachowując jedynie tyle środków ostrożności, by nie
zostać posądzonym o chamstwo.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I tak został o to posądzony
</i>– mruknął Quills z rozbawieniem. –<i> On już jest
skończony, tylko jeszcze o tym nie wie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tylko co oni mogą mu
właściwie zrobić?</i> – Nie wytrzymałam. Powiodłam oczami od
Alfy do Ladona i z powrotem, jak czekający na sensację szczeniak.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zaraz sama zobaczysz...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak ja kocham takie
odpowiedzi!</i> – żachnęłam się. –<i> Przecież...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie będę odbierał ci całej
zabawy. –</i> Quills uśmiechnął się po wilczemu i mrugnął do
mnie dyskretnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cruxer zatrzymał się na czele
swojej sfory, ledwie kilka kroków przed stojącą rzędem
Starszyzną. Posiwiałe wilki chwilę stały tak, patrząc na niego,
jakby planowały w ciągu tych paru sekund wdrukować go sobie w
pamięć z wszelkimi możliwymi szczegółami. Chłopak zaczynał się
niepokoić – pewnie, tak samo jak my, nie wiedział nawet, co tamci
kombinują. Drgnął lekko, poruszył łbem, chyba chciał obejrzeć
się na zgromadzone za nim wielkie stado...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trzy stare wilki rzuciły się na
niego jak na komendę. Atak był idealnie zsynchronizowany,
zadziałali zupełnie jak uzupełniające się elementy perfekcyjnie
skalibrowanej maszyny – mężczyźni po bokach, drobniejsza od nich
kobieta pośrodku. Osaczyli młodego wilka, zanim ten zdążył
zareagować, błysnęły wyszczerzone kły i lśniące wściekłością
ślepia. Cruxer zaskowyczał przejmująco, cofając się na kilka
kroków, lecz nie miał drogi ucieczki – dwa wielkie basiory
wgryzły mu się w skórę na bokach, a samica niemal na niego
wskoczyła i złapała za kark. Polała się krew, jej metaliczny
zapach zakręcił mnie w nosie. Stado spanikowało, lecz nie zaczęło
uciekać – wilki po prostu oniemiały, kilkoro położyło się na
ziemi, część odskoczyła, ktoś nawet wywrócił się na grzbiet i
pokazał brzuch, choć nikt nie zagrażał mu bezpośrednio. Ja i
Ladon też się wzdrygnęliśmy, tylko Quills i dziadek pozostali
niewzruszeni, dzięki czemu poznałam, że wszystko szło zgodnie z
planem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było... brutalne. I czysto
zwierzęce. Ale czego innego spodziewałam się po wilkołakach?
Byliśmy ludźmi, ale przecież tylko do pewnego stopnia. Wiedziałam,
że nikt chłopaka nie zabije, lecz pokazanie mu, gdzie jego miejsce,
musiało odbyć się na wilczych warunkach. Do więzienia nie
mogliśmy go wtrącić, bo jak wytłumaczylibyśmy to społeczeństwu
Pierwszego Świata?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cruxer przewrócił się z hukiem,
gdy ciężar trzech wilków okazał się dla niego nie do zniesienia.
Posypały się kłęby rudawych kłaków, przez chwilę nawet
próbował walczyć – był przecież młody i fizycznie znacznie
silniejszy, poza tym naprawdę masywny – ale bijąca od
najpotężniejszych Alf w kraju moc okazała się dla niego zbyt
potężna. Łysy zapiszczał raz, gdy musiały go trafić białe kły,
ale za chwilę to chłopak zawył z bólu, gdy siwy jasno pokazał
mu, co sądzi o wszelkich próbach oporu. Ostatecznie rudy basior
padł na grzbiet, okręcił się bezwolnie na brzuch, prosząc o
litość – ale i to nie pomogło, o nie! Czym prędzej musiał
ochronić najwrażliwsze miejsce i zacząć się wręcz czołgać u
stóp staruszków z uszami tak ciasno przyklejonymi do czaszki, jakby
nagle całkiem je stracił. Drżał, gdy wilczyca przyduszała go do
bruku za kark, popiskiwał, gdy kły basiorów podrażniały ziejące
w ciele rany, łapy aż mu się trzęsły i ślizgały po bruku. Już
zaczynałam się martwić, że zachodzi to o wiele za daleko, gdy
nagle jeden z członków jego watahy zerwał się jak oparzony.
Wilczyca wtedy odstąpiła od ofiary, dwa basiory poszły za nią po
kilku ciągnących się w nieskończoność chwilach, niechętnie
odstępując od nieruchomego wilka. Ich kły lśniły szkarłatem,
podobnie jak pozlepiana posoką sierść Alfy, ale nie miałam
wątpliwości, że obrażenia, nawet jeśli poważne, zagoją się w
kilka chwil, gdy tylko ktoś wyrwie się z pomocą. Starsi dobrze
wiedzieli, jak zranić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Początkowo sądziłam, że wilk,
który wstał, jest właśnie tym odważniakiem, który przyjdzie do
swojego przywódcy z chęcią niesienia ratunku, ale nie. Był dość
duży i mocno zbudowany, pewnie niewiele mniejszy od Cruxera.
Warujący Beta łypnął na niego, ale odwrócił szybko wzrok, gdy
zaistniało ryzyko, że spojrzy odważnemu prosto w oczy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak się nazywasz? </i>–
Głos Siwego rozbrzmiał we wszystkich umysłach. Patrzyłam w niego
jak w święty obrazek, oczarowana tym spektaklem znacznie bardziej
niż pewnie powinnam. Nic nie poradzę na to, że zawsze fascynowało
mnie to, co wilcze... i to wręcz do granic obsesji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mówią na mnie Doom.</i> –
Skrzywił się lekko, niepewnie popatrzył po warujących wilkach, na
chwilę utkwił wzrok w Cruxerze. – <i>Nie wiem, skąd wzięło się
to przezwisko. Może stąd, że... chyba jestem dość ponury. I
słucham metalu. I... W sumie nie wiem. Ale...</i> – Urwał wpół
słowa, orientując się, że ten słowotok zaszedł już za daleko.
Nie dodał nic więcej, po prostu skłonił łeb starszym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czy wiesz, co właśnie się
stało? </i>– spytała kobieta, oblizując broczące szkarłatem
wargi. Wyprostowała się dumnie, spojrzała na młodego wilka ze
swoją standardową wyższością.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie. </i>– Doom, czy jak mu
tam było, przekrzywił jedno ucho. – <i>Ale możliwe, że się
domyślam...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Alfa został zdegradowany. </i>–
Siwy spojrzał na płaszczącego się Cruxera i warknął na niego,
na co tamten skulił się jeszcze bardziej i znowu zaskomlał. –
<i>Niech żyje Prawdziwy Alfa.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sfora Cruxera – czy może raczej
sfora Dooma, jak ją teraz powinniśmy nazywać – zaczynała się
poruszać. Wilki wstawały, prostowały się z niewygodnych pozycji,
powoli kierowały się w stronę nowego przywódcy z ciekawością,
fascynacją i szokiem w oczach. Basior chyba nie do końca rozumiał,
co takiego się wokół niego działo, lecz przyjmował wszystko ze
spokojem, doskonale panując nad szalejącymi emocjami. Musiał je
odczuwać, doskonale to widziałam, ale jego opanowanie było
naprawdę godne pochwały. Beta spoglądał na niego dziwnie przez
parę chwil, jakby nie mógł przełknąć, że to nie na niego padło
– w końcu on do tej pory był drugim najsilniejszym wilkiem w
stadzie, więc musiał na coś liczyć, nie? – ale wreszcie
przemógł się i honorowo oddał hołd nowemu przywódcy. Cruxer nie
ruszył się z miejsca i nawet się na Dooma nie obejrzał, ale chyba
wciąż za bardzo się bał cokolwiek zrobić, więc nie było sensu
go winić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było tak fascynujące, że mało
brakowało, a zaczęłabym się ślinić, tak mnie ten spektakl
pochłonął. Quills i dziadek spoglądali na mnie z lekkim
rozbawieniem, ale zignorowałam nawet ten ich dobrotliwy, nieco
protekcjonalny humor, który powinni rezerwować raczej dla małych
dzieci. Potem mogłam się z nimi policzyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Za wszystkie krzywdy, jakie
uczynił waszemu stadu, Cruxer zostaje pozbawiony mocy i rangi Alfy</i>
– powiedział siwy, zwracając się w naszą stronę. –<i> Wataha
jest świętością. Ten, kto podnosi rękę na watahę, musi
zapłacić. Czy to wystarczające zadośćuczynienie za doznane
krzywdy?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tak.</i> – Quills z powagą
skinął łbem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A więc prowadźcie dalej
stada w pokoju. </i>– Basior spojrzał na Dooma. –<i> Nie
popełnij błędów poprzednika, Alfo.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie popełnię.</i> – Doom
nie był całkowicie pewny siebie, ale zniósł spojrzenie starszego,
nie uciekając wzrokiem, co uznałam za spory wyczyn. Nie wiem, czy
ja bym tak potrafiła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przez jakiś czas twoje stado
będzie słabe jak nigdy. Uważajcie na siebie. Liczymy na to, że
będziesz szybko się uczył.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I... to by było na tyle. Poczułam
się lekko rozczarowana, gdy zauważyłam, że wszyscy szykują się
do odejścia. Wataha otoczyła Dooma i warującego Cruxera, tak że
nie mogłam ich już dostrzec, a starsi, skinąwszy im łbami na
pożegnanie, skierowali się z powrotem w stronę wyjścia, które
wcześniej wskazał nam znajomy chłopak. Gdy weszli do wnętrza
fabrycznego budynku, przemienili się w ludzi. Kobieta wyprostowała
się z niejakim trudem, pomasowała kręgosłup ze zbolałym wyrazem
twarzy, myśląc, że nikt tego nie widzi. Siwy potarł nadgarstki, a
następnie szczękę. Tylko łysy zachował beznamiętną minę, choć
nie mogłam wiedzieć, co dzieje się w jego głowie. Szybko
poszliśmy w ich ślady, wyszliśmy otwartym przejściem na ulicę. W
milczeniu skierowaliśmy się w stronę przystanku tramwajowego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja, Ladon i Quills zostaliśmy
trochę w tyle, podczas gdy dziadek dołączył do Starszyzny, by
wymienić kilka uwag. Nie słuchałam ich specjalnie, zbyt skupiona
na spektaklu, który miałam szansę oglądać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było... piękne i przerażające
jednocześnie. Nie rozumiałam uczuć, jakie mnie opanowały, gdy
oglądałam to wszystko, ale... najbliżej było im chyba do
zachwytu. I czegoś, czego nie powinnam akceptować, a wręcz
zapomnieć jak najszybciej, wiedząc, że nie ma najmniejszej racji
bytu. Aż wstyd było mi się przyznać, że podobna myśl pojawiła
się w mojej głowie – gotowa byłam przypuszczać, że wyrosłam z
podobnych wraz ze skończeniem podstawówki... a jednak nie dawała
się przegnać, obojętnie jak starałam się jej pokazać, że nie
jest mile widziana.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bo ja... poczułam jakąś taką
jedność, jeśli mogę to tak nazwać. I takie nieznośne,
uzależniające poczucie słuszności, wspólnoty... tego, że
wreszcie dzieje się coś właściwego. Przez chwilę pomyślałam,
że naprawdę wiele bym dała, by znaleźć się kiedyś w
Starszyźnie. Zabawne, nie? Niegdyś tak ich nienawidziłam, wciąż
żywię do nich silną niechęć i antypatię, a jednak... podoba mi
się to, co robią, i w jaki sposób to robią. I chyba chciałabym...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Idiotyzm. I marzenie ściętej
głowy, jak to mówią. Kto by mnie tam wśród nich chciał? A nawet
jeśli, czy kiedykolwiek wilkołaki pozwoliłyby, żeby półdemon
zajął tak wysokie stanowisko? Nikogo by nie zainteresowało to, że
jestem wilkołakiem w dokładnie takim samym stopniu, jak półdemonem.
Żeby być Pełnokrwistym wilkołakiem, należało mieć wśród
dziadków przynajmniej jednego Pełnokrwistego wilkołaka. Żeby być
półdemonem, trzeba było mieć demona jako jednego z rodziców. Nie
jestem hybrydą. Jestem wilkołakiem. I jestem półdemonem. Nie ma
żadnych połówek, żadnych podziałów...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A teraz wiem, czym pragnę być w
rzeczywistości. Tylko jakie to ma znaczenie, skoro nikt nie będzie
chciał mnie słuchać?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem wilkołakiem. Może i mam te
dziwne moce. Może i mam ojca, który nie jest człowiekiem. Może.
Ale tak czy siak, nigdy nie wyprę się swoich wilkołaczych korzeni.
To z nimi utożsamiałam się przez całe świadome życie.
Starszyzna może się obawiać tego, co zrobię w przyszłości, a ja
wciąż będę uważać to za kompletny idiotyzm, bo właśnie przy
tej rasie jest moje serce. Czuję <i>vurda, </i>może i umiem nad nim
panować, ale... jestem wilkołakiem. Z paroma dodatkowymi
zdolnościami, ale jednak. I nie zamierzam brać niczego innego pod
uwagę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak bardzo chciałabym, żeby ode
mnie zależała sprawiedliwość. Chciałabym... po prostu robić coś
ważnego. Jakoś się tej naszej społeczności przysłużyć. Z
żadną grupą społeczną nie czułam takiej więzi. Nie lubię
ludzi, nienawidzę Polski i Polaków... a wilkołaki kocham. I
chciałabym przekuć tę miłość w coś wartościowego, choć
doskonale wiem, że nigdy mi na to nie pozwolą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemal całą drogę na dworzec
przebyliśmy w milczeniu. Myślałam dużo, a Ladon i Quills chyba
instynktownie wyczuwali, że nie ma najmniejszego sensu mnie o to
pytać, bo i tak nie odpowiem. Nie chciałam przed nikim zdradzać
się z tymi przemyśleniami. Owszem, problem staje się o połowę
lżejszy, gdy z kimś się nim podzielić, ale jednak... są sprawy
tak intymne, że lepiej zachować je dla siebie. Z jakiegoś powodu
te przemyślenia uważałam za jedną z takich spraw. Może trochę
bałam się, że mnie wyśmieją? Sama nie wiem. Kiedyś byłam
obsesyjnie przeciwna wszystkiemu, co Starszyzna robiła, a jednak
chciałam do nich teraz należeć? Nawet dla mnie samej brzmi to co
najmniej dziwnie, co więc dopiero powiedzieliby oni?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy przyszła pora rozstania na
dworcu, gdy mieliśmy już ruszyć w stronę podstawiającego się w
perony naszego pociągu, mającego odjechać za dwadzieścia minut,
siwy złapał dziadka za ramię w ostatniej chwili. Gdy staruszek
odwrócił się do niego, czekając na powód tego „ataku”,
starsi wymienili spojrzenia, zdając się porozumiewać myślami,
choć dobrze wiedziałam, że to niemożliwe w tym wcieleniu. Po
dostrzeżeniu milczącej zgody na twarzach towarzyszy, mężczyzna
odetchnął głęboko i zwrócił się z powrotem w stronę
zatrzymanego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Benedykcie, dobrze wiesz, jak
przedstawia się nasza sytuacja na przestrzeni ostatnich lat.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek powoli skinął głową.
Wszyscy spoważnieliśmy, napięcie stało się wyczuwalne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Siwy znowu odetchnął, uspokoił
się nieco, być może zdoławszy sobie przetłumaczyć, że nie ma
nic niebezpiecznego w tym, co właśnie zamierzał powiedzieć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Benedykcie, już jakiś czas
temu wspólnie podjęliśmy decyzję. Jeśli tylko taka jest twoja
wola, czeka na ciebie miejsce wśród Starzyzny.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaniemówiliśmy. Szczęka mi chyba
opadła, serce stanęło mi na moment... Tylko dziadek okazał się
nieznośnie spokojny. Wytrzymał spojrzenie rozmówcy, powoli skinął
głową i powiedział poważnym głosem:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To ogromny zaszczyt. I ogromna
odpowiedzialność. Czy muszę podjąć decyzję natychmiast?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, nie, pewnie, że nie –
zapewnił szybko łysy. – Świetnie zdajemy sobie sprawę z tego,
że danie odpowiedni od razu jest praktycznie niemożliwe. Myśl o
tym, przyjacielu. Przeznacz na to tyle czasu, ile potrzebujesz. Po
prostu pamiętaj, że to miejsce czeka właśnie na ciebie. Nie
wyobrażamy sobie nikogo bardziej odpowiedniego na tym stanowisku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odpowiedź dam jutro. –
Staruszek nie dał się zbajerować wzruszającymi słówkami, choć
mi na jego miejscu duma urosłaby do niewyobrażalnych rozmiarów i
łezka zakręciła się w oku. Pożegnał się bardziej stanowczo,
poczekał, aż my również wymienimy uprzejmości, i poprowadził
nas na odpowiedni peron, nie ukrywając więcej niecierpliwości,
choć wciąż mieliśmy sporo czasu do odjazdu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przyjmiesz tę propozycję? –
spytałam, gdy już sadowiliśmy się na swoich miejscach w wagonie
pierwszej klasy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że tak –
prychnął z politowaniem. – Ale nie mogę przecież pokazać im,
że mi zależy, prawda?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba jednak jesteśmy do siebie aż
do przesady podobni. Ladon i Quills jednocześnie parsknęli
śmiechem, słysząc moje słowa i mój ton głosu w ustach starego
Alfy, a mi zrobiło się jakoś tak ciepło na sercu.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-41498867665614856442022-09-19T05:38:00.005-07:002022-09-19T05:38:35.432-07:00Rozdział 48<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy nie miałam kaca, ale jestem
niemal pewna, że moje samopoczucie z rana było do niego bliźniaczo
podobne. Głowa tak mnie napierdzielała, że wręcz nie wiedziałam,
co ze sobą zrobić, w ustach miałam intensywny posmak znoszonego
buta, którego nie zamierzała przegnać nawet wytrąbiona do
śniadania półtoralitrowa butelka wody, a wszystko, co działo się
wokół, docierało do mnie z absurdalnym opóźnieniem. Ladona mało
szlag nie trafił, gdy ładnych pięć minut decydowałam się, czy
aby na pewno mam ochotę na herbatę, a następnych dziesięć
wybierałam kubek spośród trzech identycznych. A najgorsze było
to, że dzień nie należał do tych, gdy mogłam wyłożyć się na
kanapie brzuchem do góry i udawać, że świat nie istnieje...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O godzinie dziewiątej zapukałam do
drzwi mieszkania dziadka, jak zwykle ostentacyjnie pomijając wręcz
jebitnie wielką pozłacaną kołatkę w kształcie lwiego łba,
pasującą do zwyczajnej podstarzałej klatki schodowej jak pięść
do nosa. Po chwili zastanowienia, uznawszy, że dziadek mógł mojego
dobijania się w stylu Gabrysi nie słyszeć, wcisnęłam jeszcze
przycisk dzwonka. Charakterystyczny dźwięk przypominający
brzęczenie rozmagnesowującego się zamka zabolał mnie aż w
szczęce, choć brakowało mu wysokich tonów, szacowny staruszek z
gustownie przyciętą brodą napotkał mnie więc zgiętą niemal
wpół i masującą dającego się ostatnio we znaki zęba. Na mój
widok uniósł tylko jedną brew, lecz cisnące się na usta słowa
przełknął dzielnie i zamienił na pokręcenie głową z jawnym
politowaniem. Czułam się tak beznadziejnie, że dałam sobie spokój
z komentowaniem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A zresztą... Czy ja kiedykolwiek
miałam odwagę, by dziadka komentować? Podobne przypadki mogłam
policzyć na palcach jednej ręki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A gdzie Ladon? – padło, gdy
staruszek upewnił się, że przestrzeń za mną jest pusta.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przyjdzie za jakieś dziesięć
minut – wyjaśniłam, mocując się z zaplątanymi sznurówkami. –
Nie mógł dodzwonić się do szefa, więc poszedł upraszać się o
wolne osobiście.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek skinął głową ze
zrozumieniem, choć w jego oczach czaiło się zniecierpliwienie,
którego nie umiał zamaskować. A może to ja za dobrze go znałam,
żeby dać się nabrać... Z niejakim zaskoczeniem zauważyłam, że
choć do wyjścia mieliśmy jeszcze ładną godzinę, miał już na
sobie trzyczęściowy garnitur, a świeżo wypastowane buty z ostrymi
noskami czekały na wycieraczce, ułożone tak równo, że jeśli nie
robił tego od poziomicy, to musi przynajmniej posiadać jakieś
nadprzyrodzone moce.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozumiem. Po co ubierać się...
aż tak, skoro pewnie większą część spotkania i tak spędzimy w
wilczych ciałach?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Owszem, przyszedł wreszcie (czy
raczej niestety) ten dzień, gdy razem ze Starszyzną mieliśmy
wybrać się na wycieczkę do Łodzi i rozwiązać raz, a dobrze
kwestię sfory Cruxera. Od czasu bitwy wprawdzie nie napotkaliśmy
żadnego dowodu, jakoby mieli jeszcze pojawiać się w okolicy
naszego miasta, ale sprawa okazała się na tyle poważna, że nie
można było jej tak po postu zostawić. Nie do końca orientowałam
się, co takiego będziemy tam robić, bo jakoś nie widzi mi się,
by ktoś planował wsadzenie wrogiego Alfy do pierdla. To
spowodowałoby tylko masę pytań ze strony ludzi, bo przecież
chłopak nie mógł sobie tak po prostu zniknąć z powierzchni
ziemi, a wrobić go w inne przestępstwo, akceptowalne i zrozumiałe
dla normalnych, byłoby grubą przesadą... no ale orientowałam się
w tym tak doskonale, że i taka opcja mogła równie dobrze być
najprawdziwsza. Czasem aż mi wstyd, że tak słabo znam się na
naszym świecie, a zajmuję w sforze pozycję, która zagwarantowała
mi uczestnictwo w tym „procesie”, z którego nie mogłam się
wykręcić, choćbym chciała...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I to mi przypomniało o pewnej
sprawie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odstawiłam buty na bok i zerknęłam
niepewnie na dziadka, chcąc wybadać, co takiego robi. Skupił się
właśnie na nieco kiczowatej, wykonanej samodzielnie z jedynych
dostępnych materiałów szafie w przedpokoju – odsunął wykonane
z pomalowanej na złocisty kolor sklejki drzwiczki i grzebał w
upchanych w środku płaszczach, nie mogąc widocznie znaleźć
odpowiedniego. Jak na mój gust, wszystkie wyglądały identycznie,
ale może się nie znam... Zmarszczyłam nos od intensywnego zapachu
naftaliny, od razu zachciało mi się kichać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zwlekałam. Zastanawiałam się, jak
zadać pytanie, doskonale wiedząc, że to tylko odwlekanie
nieuniknionego. Tylko czego ja właściwie tak się boję? Przecież
to mój dziadek. Opowiedzenie mi o Drugim Świecie to jego święty
obowiązek, jeśli mogę to tak określić. Jest Alfą emerytowanej
sfory, do jego zadań należy przekazanie młodemu pokoleniu całej
wiedzy i doświadczenia, jakie zdołał zgromadzić przez lata, gdy
bezpieczeństwo miasta spoczywało na jego barkach. No i przede
wszystkim obojętnie, jak by między nami nie było, jak trudnego
charakteru nie miał, jak mocno nie czułam rozczarowania, z jakim
czasem na mnie spoglądał, musiał coś do mnie czuć. Byłam jego
wnuczką, a on jednak posiadał jakieś emocje. To nie bezduszny
psychopata, na litość – musi mnie kochać. Nie jestem jego
wymarzonym silnym następcą, dumnym Alfą idącym w jego ślady,
ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde. Wiktoria kiedyś trafiła w
samo sedno. Ja bałam się go dalej rozczarowywać, choć samej sobie
nie umiem wytłumaczyć, dlaczego moje poszukiwanie wiedzy miałoby
jakkolwiek go zdenerwować. Na logikę to powinno właśnie napawać
go dumą – że chcę wiedzieć więcej niż do tej pory, poznać
ten świat tak dobrze, jak to tylko możliwe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra. Raz babce śmierć... Czy
kozie? A, nieważne. Grunt, żeby złapać okazję, póki jesteśmy
sami i nic nas dodatkowo nie rozprasza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam pytanie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek zupełnie się moimi słowami
nie przejął. Ja trzęsłam się z nerwów, a on nawet nie wykazał
większego zainteresowania. Spokojnie wyjął jeden płaszcz,
wygładził go dłonią, obracając na wieszaku w słabym świetle
żarówki ukrytej w dziwacznym wiklinowym kloszu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Słucham – pogonił, gdy
upewnił się, że dopóki nie usłyszę przyzwolenia, nie wydukam
nic więcej. Odwiesił ubranie na przywiercony do ściany haczyk w
kształcie ozdobnego końskiego łba.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Masz może jakieś książki, z
których dowiem się więcej o wilkołakach... i tym wszystkim?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powinnam uznać za cud, że nie
parsknął śmiechem już na samo brzmienie mojego głosu? Odwrócił
się do mnie ze spokojem, brązowe oczy rozbłysły, ale nie zdołałam
rozgryźć, jakie emocje się za nimi kryły tym razem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam – odpowiedział z lekkim
uśmiechem. – Już dawno temu mówiłem ci, żebyś grzebała w
moich książkach, one wszystkie kiedyś będą twoje. Chcesz
herbaty?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ta nagła zmiana tematu zupełnie
zbiła mnie z tropu. Dlaczego wszyscy dzisiaj chcą mnie męczyć
wywarem z zielska...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Poproszę – mruknęłam
niezbyt odważnie. Co mi właściwie szkodziło? – Ale myślałam,
że... Sama nie wiem. Że masz te książki jakoś schowane, czy coś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystkie są tam. – Niedbałym
gestem wskazał sypialnię, gdzie znajdowała się ogromna
biblioteczka. – Nie mam nic do ukrycia. Ta wiedza jest dla ciebie.
Jeśli chcesz, to zawsze mogę ci też coś opowiedzieć, zanim
weźmiesz się za czytanie, bo wszystkie teksty są bardzo stare i
mogą okazać się w kilku miejscach niezrozumiałe dla kogoś, kto
nie jest specjalistą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powiedziawszy to, odmaszerował do
kuchni. Zastukał metalowy czajnik, trzasnął zapalany gaz,
zabrzęczał wyciągany z szafki kubek. Z szelestem przesypała się
herbata w blaszanej puszce.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A ja sobie tak stałam i nie mogłam
uwierzyć, że to było takie proste. Kurna, miałam pietra przez
ładnych parę lat, żeby zrobić jakikolwiek krok w tę stronę,
łaziłam na palcach wokół tematu, za każdym razem rozmyślając
się i tchórzliwie uciekając, a wystarczyło... zapytać i otrzymać
potwierdzenie, że mogę sobie brać i czytać, co tylko dusza
zapragnie? Ja pierdzielę, to ja jestem nienormalna, czy zaszło coś,
czego nie pojmuję...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ze złością potrząsnęłam głową,
wybijając się z szoku, i polazłam do tej sypialni, klnąc na
siebie w myślach. Czego ty się spodziewałaś, kobieto? Że
dziadzia cię zje, czy co?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sypialnia dziadka jest stosunkowo
nieduża. Całe mieszkanie ma identyczny układ jak moje, a to jest
najmniejszy pokój, w którym u mnie niegdyś znajdowała się
samotnia rodziców, a obecnie symboliczny „gabinet” Ladona.
Ściany pokrywa mocno już podstarzała tapeta – biała w tak
drobne beżowe kropeczki, że z daleka można uznać ją za
jednolitą. Po prawej stronie znajduje się stare łóżko, wiecznie
zasłane tak nieprawdopodobną ilością pościeli, że zdaje się
sięgać mi niemal do pasa, przerobiona na stolik nocny maszyna do
szycia i tandetna szafa z białej sklejki o wysokim połysku,
pożółkła już ze starości. Po lewej zaś mam to, co lubię
najbardziej, czyli wielką meblościankę z ciemnego drewna,
przerobioną na pękającą w szwach biblioteczkę. Półki aż
uginają się od ciężaru starych książek wszelkich możliwych
gatunków. W niektórych miejscach stoją nawet w trzech rzędach, a
sięgają aż po sam sufit i jest ich tyle, że pomiędzy ciężko
byłoby wepchnąć szpilkę. W zamykanych szafkach na samym dole
kryje się nieco skarbów mojej zmarłej babci, których nie chciałam
zbyt często oglądać, bo zawsze robiło mi się na ich widok
przykro, ale wyżej miałam pełne używanie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko jak mogłam tu cokolwiek
znaleźć? Całkiem możliwe, że ja mam większą kolekcję książek,
lecz znam ją doskonale i świetnie wiem, gdzie co stoi, tutaj zaś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zobacz tutaj. – Dziadek
zmaterializował się u mojego boku praktycznie znikąd. Choć miał
na nogach kapcie, jakimś cudem udawało mu się chodzić po
wyłożonych wykładzinami podłogach bezszelestnie. Podszedł do
jednej z półek, znajdujących się mniej więcej na poziomie moich
oczu, i wyciągnął kilka encyklopedii z popularnej za PRL-u serii,
ukazując to, co znajdowało się za nimi. – Wszystkie książki z
tematyki Drugiego Świata są właśnie tam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A mówiłeś, że nic nie
chowasz – zarzuciłam z uśmieszkiem, przyjmując wręczony kubek z
herbatą. Odstawiłam go na półeczkę i pomogłam odłożyć
encyklopedie na bok, by nie przeszkadzały.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może źle to ująłem. –
Skrzywił się lekko. Postukał palcem w wyższą półkę,
znajdującą się dla kogoś o moim wzroście o wiele za wysoko, by
móc swobodnie do niej sięgnąć. – Są też tam, ale poczekaj,
przyniosę ci drabinę. Musiałem je sprzątnąć z widoku, bo
wiesz... – Urwał na chwilę. – Twoja siostra.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No tak – mruknęłam. Iga,
moja siostra cioteczna, prawdopodobnie nic nie wiedziała o
wilkołakach, choć sama była Pełnokrwistą, w dodatku z
pierwiastkiem mocy Alfy we krwi równie silnym jak u mnie. –
Dlaczego właściwe nic jej nie powiedzieliście, a mnie
wtajemniczyliście tak szybko? Zastanawiam się nad tym od dawna, a
przecież...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Widzisz, Iga jest specyficzna. –
Dziadek nie spojrzał na mnie, ale wyczułam w jego głosie napięcie.
– Może i nie przejmowałbym się tym, skoro jest Pełnokrwistą,
ale ciocia Jola... nigdy nie podchodziła do istnienia Drugiego
Świata tak jak twoja mama. Sądzę, że uwierzyła w jego istnienie,
ale zapragnęła się od tego odciąć. Nie mogłem wbrew jej woli
mieszać w to jej córki, prawda?<!-- Ogarnąć, jak ta ciocia się nazywa i w jakim wieku jest Iga --></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sama nie wiem. Przecież to
jednak Pełnokrwista...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale kobieta. Nie musi należeć
do tej rzeczywistości. Pełnokrwistych podświadomie ciągnie do
wszystkiego, co wilcze, tak jak ciebie, ale u niej nigdy nie
zauważyłem tego instynktu. Gdyby było z nią tak jak z tobą,
podjąłbym inną decyzję, ale sytuacja wyglądała tak, jakbyś ty
otrzymała podwójną dawkę wilczych genów, również tę należącą
do niej, a Idze nic nie zostało. Dobrze wiesz, jaka jest, przecież
się przyjaźnicie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przyjaźniłyśmy – poprawiłam
odruchowo. – W ostatnich latach nie jest nam po drodze. Zaczęła
zadawać się z dziwnymi ludźmi, imprezować... Po prostu
przestałyśmy się tak dobrze rozumieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sama widzisz. – Dziadek
spojrzał na mnie z łagodnym uśmiechem, odkładając ostatnią
książkę z pierwszego rzędu. – Iga jest w stu procentach ludzką
nastolatką. A ty jesteś w stu procentach wilkiem. Już nawet nie
licząc krwi półdemona. Być może kiedyś, gdy sama zacznie się
czegoś domyślać lub poczuje ten zew... Choć nie wiem, czy to
możliwe, żeby odezwał się z aż takim opóźnieniem. Nigdy nie
słyszałem o takim przypadku. Przedwcześnie – owszem, zdarza się,
ze mną też było podobnie, mój dziadek wtajemniczył mnie gdy
miałem dwanaście lat, podobnie jak ja wtajemniczyłem ciebie. Ale z
takim opóźnieniem... Być może to wina jej płci. Wiesz, jak to
jest z wilczymi kobietami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie nie wiem. –
Usiadłam ciężko na cudownie miękkim łóżku. Wzięłam kubek z
herbatą, z przyjemnością objęłam go palcami, chłonąc ciepło.
– Nie rozumiem tego. Bo może ona by chciała, gdyby dać jej
wybór?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może. Ale pomyśl, jak by
cierpiała, gdyby się okazało, że ciocia Jola tego nie akceptuje.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko jak to możliwe, że ona
nie przemieni się sama z siebie podczas pełni?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek się roześmiał. Tak po
prostu – nagle, niespodziewanie, ale bez śladu złośliwości.
Wręcz łagodnie, dobrotliwie... jak nie on. Podobało mi się to, bo
rzadko zdarzały nam się chwile takiego porozumienia, gdy naprawdę
dobrze nam się ze sobą rozmawiało i traciliśmy ten specyficzny
dystans.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wybacz – mruknął, gdy się
uspokoił. Wyjął z drugiego rzędu książek jeden z tomów –
stosunkowo grubą książkę w twardej oprawie i zupełnie
nierzucającej się w oczy obwolucie z surowego papieru, pożółkłego
ze starości. – To jest dość specyficzna sprawa, bo choć
specjaliści łamią sobie nad tym głowę od wieków, wciąż nie
wiadomo, dlaczego u kobiet nasza magia działa inaczej. Widzisz, po
pierwsze: Pełnokrwiści nie przemienią się wbrew sobie. Ugryzieni
i Lunatycy mają o tyle łatwiej, że zadziała na nich już pierwsza
pełnia po tym, jak „wilczy wirus” dostał się do organizmu lub
powstały nieodwracalne zmiany w ciele. Wiesz, jak działają
Lunatycy? Dobrze, o tym za chwilę. – Zerknął krótko na
elegancki zegarek na nadgarstku, ale widocznie cokolwiek na nim
zobaczył, musiało go uspokoić, bo usiadł na miękkim krześle, od
zawsze dostawionym do regału, i odprężył się nieco.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No więc tak – podjął. –
Wiesz, jak działa pierwsza przemiana w przypadku Pełnokrwistego.
Nikt z nas nie odnalazłby drogi do wewnętrznego wilka, gdyby nie
miał przewodnika. Choć jesteśmy najsilniejsi spośród trzech
rodzajów wilkołaków, w tym kryje się nasza największa słabość.
Bez przewodnika pozostaniemy zwyczajnymi ludźmi. Owszem, będziemy
czuć, że coś jest na rzeczy, ten zew będzie miał na nas wpływ
do pewnego stopnia, ale żadne z nas nie przemieni się, jeśli ktoś
starszy nie powie mu, jak powinien to zrobić. Igi też to dotyczy.
Dopóki ktoś z nas nie wskaże jej drogi do wilczej cząstki, ona
nie zdoła się przemienić, nawet podczas pełni. Nawet jeśli
wystawi się na bezpośrednie działanie księżyca. Nawet jeśli
dowie się, że jest to możliwe. Rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powoli skinęłam głową. Mój
wzrok uciekł do książki, którą wciąż trzymał w dłoniach, ale
upomniałam się szybko i ponownie skupiłam na jego twarzy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko dlaczego kobiety mogą
decydować o tym, czy chcą być wilkołakami? – spytałam cicho. –
Tak po prostu przestają się przemieniać bez żadnych konsekwencji?
A pełnia? Przecież jak już raz się przemieniło, to pełnia
zmusza nas do tego co miesiąc. Ja nie umiem tego powstrzymać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie takie proste, ale...
owszem, możliwe. – Dziadek na chwilę przerwał przekładanie tomu
w dłoniach, jakby uciekł myślami gdzieś daleko, ale napomniał
się szybko. – Cały proces nie jest skomplikowany, ale zawiera w
sobie pierwiastek wyższej magii. To jeden z bardzo nielicznych
przypadków, gdy wilkołaki są zdolne się nią posługiwać, w
dodatku zarezerwowany jedynie dla kobiet. Choć dyskutowałbym, czy
jest dobry, skoro ma na celu degradację mocy. – Skrzywił się. Ja
też, ale w porę zdołałam się opanować. – Pozostałe dwa
przypadki to przemiana, podczas której nie niszczymy własnych
ubrań, i porozumiewanie się za pomocą myśli, dostępne już dla
wszystkich. Ale nie odbiegając od tematu: owszem, kobiety mogą
decydować, czy chcą być wilkołakami. Wszystko zależy od waszej
woli. Pierwsza pełnia po odrzuceniu mocy nie należy do przyjemnych,
bo polega na ciągłej walce z pragnącym się przemienić ciałem,
lecz każda kolejna jest już łatwiejsza. Nikt jednak nie udowodnił,
czy kobieta, która wyrzekła się wilczej natury, będzie w stanie
przemienić się jeszcze kiedyś, po latach, gdyby zmieniła zdanie.
Osobiście nie znam przypadku, żeby jakakolwiek tego próbowała, a
uczeni w tej kwestii nie są zgodni. Jeśli chcesz, możesz spytać o
to Starszyznę, może oni będą wiedzieć cokolwiek więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygnęłam się na samą myśl,
że miałabym nawiązać naukową pogawędkę z wilkami, które rok
temu o mało nie rozerwały mnie na strzępy przez to, że urodziłam
się nie taka, jak im się podobało. Niby obiecali, że więcej nie
będą tego próbować, jeśli nie zacznę odwalać głupot, ale
jednak... chyba podziękuję.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek zupełnie inaczej odczytał
moją reakcję, bo spytał szybko ze strachem w głosie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah, nie myślisz chyba o
porzuceniu wilkołactwa? Nie wiem, jak by to wyglądało w przypadku
kogoś, kto jest jednocześnie półdemonem, ale nawet gdyby nie to,
nie wyobrażam sobie, by...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, spokojnie, nie o to chodzi
– zapewniłam szybko, nieco skrępowana tą nagłą troską. –
Zupełnie sobie nie wyobrażam, jak ktokolwiek może to robić. Dla
mnie byłoby to jak... Może zabrzmię nieco melodramatycznie, ale to
byłoby jak zabicie części siebie. Jestem wilkołakiem, i tyle. Nie
oddałabym tego. Dlatego zawsze dziwiła mnie Iga, bo ja wiedziałam
o tym właściwie od zawsze, jeszcze zanim mi o tym powiedzieliście.
Sam przecież wiesz, w co się najchętniej zawsze bawiłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W wilczki. – Uśmiechnął się
lekko. – W zabawach zawsze byłaś wilkiem. Kiedyś nawet chciałaś
chodzić z przypiętym do spodni ogonem i nie zgadzałaś się, by
nazywano cię człowiekiem, bo uważałaś to za w jakiś sposób
wstydliwe.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaskoczyło mnie, że pamiętał to
z aż takimi szczegółami. Kiedyś kontakt mieliśmy naprawdę
beznadziejny. Spędzałam tu naprawdę dużo czasu, ale to z babcią
byłam bardzo zżyta, niemal równie mocno jak z mamą. Dziadek
zawsze znajdował się jakoś z boku tego wszystkiego. Po prostu
gdzieś tam był... czasami budząc sprzeczne emocje, bo były
sytuacje, w których się go bałam. Kiedyś łatwo wpadał w złość,
nie miał zupełnie podejścia do dzieci i łatwo mu było zranić
tak wrażliwego gówniaka, jakim byłam ja. Ryczałam bez powodu i
kuliłam się na każde podniesienie głosu, nawet nieskierowane w
moją stronę, więc dziadka nieraz po prostu unikałam. Dopiero po
śmierci babci nawiązałam z nim jakąkolwiek relację, bo zmienił
się wtedy nie do poznania. Złagodniał. I otworzył się po prostu
na ludzi. Z najwcześniejszych lat pamiętam go jako ponurego,
chudego jak tyczka starszego pana, dla którego nie istniało nic
prócz opasłych książek o historii i modeli, które sklejał w
zupełnym milczeniu. Trochę jak postać ze starej powieści, prawda?
A nie prawdziwy człowiek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie skomentowałam tego. Z mojego
lęku pewnie nie zdawał sobie sprawy do dzisiaj, bo ani razu się z
nim nie zdradziłam. Świetnie to ukrywałam – pamiętam, gdy
zdradziłam to mamie jakiś czas temu, a ona wpadła wręcz w szok.
Owszem, wiedziała, że coś między nami jest, ale nie spodziewała
się, że właśnie to... i myślała, że powstało znacznie
później, a nie korzeniami sięgało najwcześniejszych lat. Chyba
zawsze skutecznie ukrywałam to, co sobie naprawdę myślę. Tylko
sfora wiedziała, co siedzi w mojej głowie... choć i to chyba nie
jest zgodne z prawdą, skoro jeszcze nikt nie zorientował się, jaki
jest powód mojego ostatniego rozkojarzenia. Wiedzieli, że ma to
związek z tajemniczym wyvernem, którego nam tu przysłano, ale nie
domyślali się niczego więcej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Hej, a może ja wcale nie
potrzebuję, by Ladon uczył mnie ukrywania myśli? Może po prostu
muszę szlifować to, co już sama potrafię?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to za książka? – spytałam
wreszcie, gdy cisza stała się dla mnie naprawdę krępująca. Nosem
wskazałam tom w dłoniach dziadka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To? – Puścił mi oczko i
wyciągnął przedmiot w moją stronę. – To prezent dla ciebie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzięłam ostrożnie książkę i
otworzyłam na stronie tytułowej. Widniało tam tylko jedno słowo:
„Likantropia” i imię i nazwisko autora: „Y. R. von Morren”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Y. R. von Morren to jeden z
najsłynniejszych badaczy Drugiego Świata – wyjaśnił dziadek,
widząc, że zatrzymałam się na tych inicjałach. – Podobno nie
był wcale naukowcem, lecz wojownikiem. Jego wiedza jest jednak
zadziwiająca. Napisał wiele książek – dziesięć obszernych
bestiariuszy, koncepcyjną historię powstania świata, na której
zaczął bazować nawet kult Antykreatora, i kilka opracowań typowo
tematycznych, jak właśnie to. Jako jedyny podjął się też
zebrania w pigułce dziejów i charakterystyki wyvernów, pokusił
się również o nazywanie ich Strażnikami, co zrobił jako
pierwszy, niestety słuch o nim zaginął, nim zdołał ukończyć to
dzieło. Jest dostępne, lecz niekompletne. Te książki drukuje się
do dziś. Oczywiście zapis jest zmodyfikowany, bo żył tak dawno
temu, że z pewnością współcześnie nie moglibyśmy wiele z nich
zrozumieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Praktycznie dziadka nie słuchałam.
Powiodłam palcem po tych cholernych inicjałach... bo coś mi
świtało. Coś mnie męczyło. Coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ylnether Rheyin von Morren. To
właśnie mi chodziło po głowie. Ale nie wypowiedziałam tego na
głos... choć przed oczami miałam twarz wyverna, który przedstawił
mi się jako nudnie brzmiący Mark von Lahman.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaklęłam w myślach i potrząsnęłam
ze złością głową. Mało brakowało, a wylałabym sobie stygnącą
herbatę na kolana.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To co z tymi Lunatykami? –
spytałam słabym głosem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystko będziesz mieć
wytłumaczone tutaj. – Dziadek wskazał na książkę. – Ale w
skrócie. Zarówno Pełnokrwiści, jak i Ugryzieni przemieniają się
z powodu krążącego w ich krwi pierwiastka, który dla uproszczenia
nazwano „wilczym wirusem”, choć z wirusami nie ma nic wspólnego.
W przypadku Pełnokrwistych dziedziczy się ten pierwiastek z
pokolenia na pokolenie, choć jest aktywny jedynie w co drugim, u
Ugryzionych dostaje się on do krwiobiegu wraz ze śliną wilkołaka
i postępuje trochę jak zmieniająca organizm choroba, stąd może
ta nazwa. W przypadku Lunatyków sprawa jest znacznie bardziej
skomplikowana, bo organizm... zmienia się sam, bez żadnych wirusów
czy udziału genetyki. Nikt nie odkrył, dlaczego tak się dzieje,
choć istnieje kilka teorii. Ta von Morrena, o której przeczytasz w
książce, tłumaczy rzecz za pomocą długotrwałego wystawienia na
działanie upośledzonej magii, choć i tu więcej jest pytań niż
odpowiedzi, bo autor nie zdołał wyjaśnić, dlaczego ta magia
miałaby powodować właśnie likantropię, a nie jakąkolwiek inną
przemianę. Prawdą jest to, że Lunatyk przemienia się na skutek
czegoś traumatycznego i początkowo robi to jedynie podczas snu.
Niewielu Lunatykom udaje się wypracować samodyscyplinę taką, by
zdołali przemieniać się również świadomie, dlatego są oni taką
rzadkością. Macie w stadzie jednego, prawda?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak. – Pomyślałam o ponurym
Szarym. – Ale za dużo o sobie nie mówi. Jest od nas na pewno
starszy, myślę, że może mieć koło trzydziestki, ale nie
przyznał się nigdy. Wygląda na jakieś dwadzieścia sześć lat,
ale zachowuje się na znacznie więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie naciskajcie na niego. To, co
uczyniło go Lunatykiem, musiało być koszmarnym przeżyciem, nie
dziwcie się, że nie chce o tym wspominać. – Dziadek westchnął
ciężko. – Dość charakterystyczne jest to, że niektórzy
Lunatycy potrafią zapoczątkować linię Pełnokrwistych. To dlatego
po drugiej wojnie światowej populacja wilkołaków drastycznie się
powiększyła – pojawili się Lunatycy, którzy zdołali przekazać
swoje geny dalej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tego nie wiedziałam, ale udałam,
że jest inaczej. Jak zwykle. Zajrzałam do książki, przerzuciłam
kilka stron. Odrobinę zniechęciła mnie wielkość czcionki –
niestety jestem dalekowidzem, który nie nosi okularów, więc taki
maczek zwykle mocno zniechęca mnie do czytania, bo kiepsko go widzę
z wymaganej odległości. Do tego mam przecież cholerną dysleksję
(czy może raczej pełną dysmózgię, bo nie tylko na czytanie się
to przekłada) i nieraz mylę słowa, gdy nie widzę ich idealnie. W
dodatku tom miał blisko osiemset cienkich jak pergamin stron i ani
pół rysunku, a wyglądało na to, że musiałam nauczyć się go na
pamięć. No trudno, sama chciałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jest jeszcze coś –
powiedziałam szybko, gdy dziadek zaczął się podnosić. Niestety
zawahałam się, gdy na mnie spojrzał, bo... w ogóle nie planowałam
tego mówić. Bo nie do końca wierzyłam w nasze przeczucia, ale i
nie wierzyłam, by to mogło pozostać bez echa... Ale czy był sens
w ukrywaniu prawdy? Dziadek jechał z nami do Łodzi, bo wciąż
byliśmy bardzo młodym stadem. Musiał znać całą sytuację.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak? – dopytał niecierpliwie.
Znowu zerknął na zegarek, chyba zbliżała się godzina wyjścia na
dworzec. A wciąż nigdzie nie widać było Ladona.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No bo... – Chwilę szukałam
odpowiednich słów. Lub opcji, jak powiedzieć „a nie, w sumie
nieważne”, ale bez konieczności wysłuchiwania „powiedz, bo
może jednak”. – Ostatnio zastanawialiśmy się nad Cruxerem i
doszliśmy do wniosku, że zaatakował nas znacznie wcześniej. W
sensie jeszcze przed tym, jak pojechaliśmy do nich do Łodzi i
zaczęli się zachowywać dziwnie, narzucając nam współpracę. I
jeszcze wcześniej, nim zyskali argument w postaci tych wilków,
które zginęły podczas burzy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek odwrócił się do mnie z
żywą fascynacją w oczach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kiedy konkretnie? – pogonił,
aż nachylając się w moją stronę. To tylko utwierdziło mnie w
przekonaniu, że jednak nie powinniśmy tego tak długo ukrywać
przed starszymi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pamiętasz, jak w zeszłym roku
ktoś zaatakował kogoś ze starej sfory? Sfora Aresa się nie
przyznała. Ladon też. A wydaje nam się, że kojarzymy wilkołaka,
który to zrobił. Mógł być od Cruxera. Albo wręcz mógł to być
Cruxer, bo miał rudawy kolor futra. To by znaczyło, że miał coś
do nas znacznie wcześniej, a śmierć tamtych tylko pomogła mu
wymyślić plan działania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziadek długo myślał, patrząc na
mnie przenikliwie. Dłonie lekko mu zadrżały, ale wyrazu jego
twarzy nie zdołałam odgadnąć. Tykanie zawieszonego na ścianie
zabytkowego zegara wydało mi się przeszywająco głośne, a z
nerwów mało brakowało, bym zmiażdżyła kubek po herbacie w
dłoniach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Milczenie było tak dojmujące, że
aż parzyło. Wreszcie jednak, po upływie kilku minut, dziadek
mruknął:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Rozumiem. Ale nie mów na razie
o tym Starszyźnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zatkało mnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to? – wydukałam
niepewnie. – Przecież...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To wprowadzi w tej chwili
niepotrzebny zamęt – wszedł mi w słowo z żelazną
stanowczością, z jaką wydawał rozkazy podległym wilkom. –
Cruxer i tak poniesie karę, lecz to... Muszę o tym pomyśleć.
Moment z pewnością nie jest odpowiedni, Leah, uwierz mi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już miałam powiedzieć, że jak
dla mnie, to wynikną z tego milczenia dodatkowe kłopoty, gdy
zabrzęczał dzwonek do drzwi. Dziadek posłał mi ostatnie zamyślone
spojrzenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wybierz sobie jeszcze kilka
książek – rzucił, wskazując na regał, i poszedł otworzyć,
zostawiając mnie z moją niepewnością.</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-1164713008226877532022-08-30T11:18:00.004-07:002022-08-30T11:18:51.775-07:00Rozdział 47<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W następnych chwilach po prostu
walczyłam ze sobą i swoimi natrętnymi myślami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co to miało oznaczać, zwłaszcza w
kontekście rozmowy, którą przed momentem niechcący podsłuchałam?
I dlaczego zupełnie nikomu oprócz mnie nie chodziło po głowie,
żeby o to spytać? Kontrolnie rozejrzałam się po otaczających
mnie wilkach, kłębiących się w przejściach, którymi dało się
dostać do rozległego pokoju – żaden nie miał tyle odwagi, by
podejść bliżej, w mroku migały tylko dziesiątki rozszerzonych
strachem i ciekawością ślepiów... No właśnie. Było ich tak
dużo, a żadnemu nie zapaliła się ostrzegawcza lampka? Po prostu
nie mogłam w to uwierzyć. Zaczęłam nawet przeszukiwać ich myśli,
ale wyglądało to tak, jakby się zmówili i zgodnie postanowili o
tym nie myśleć. Owszem, to ja pierwsza byłam na miejscu, tylko ja
słyszałam rozmawiających Marka i Keva fizycznymi uszami, no ale
przecież znali moje myśli, do cholery! Nie było różnicy, które
z nas odbierało coś zmysłami, w tych ciałach dzieliliśmy
odczucia jak jedno!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A jednak. Po prostu nie mogłam w to
uwierzyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Drgnęłam, gdy Mark wstał z
miejsca, w którym przed momentem klęczał. Wciąż spoglądał w
krater, przez chwilę nawet przechylał się nad krawędzią tak, że
już myślałam, iż zaraz będziemy go musieli z tej dziury
wyciągać, bo niewiele brakowało, by stracił równowagę. Nie
widziałam jego oczu, zasłanianych przez opadające na twarz długie
włosy, ale chyba mogłam się domyślić, jaki mają wyraz. Niemal
identyczny jak moje własne, gdy spoglądam w tę samą stronę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy zbyt długo patrzysz w czeluść,
czeluść zacznie patrzeć w ciebie. Czy to przypadek, że te słowa
zaliczały się do moich ulubionych cytatów?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nikt nie reagował. Wszyscy wciąż
patrzyli na nas z tym maślanym strachem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zastąpiłam Markowi drogę, gdy
postawił krok w stronę środka pokoju. Dopiero po chwili
zorientowałam się, jak głupie to było – Niemiec zachwiał się
mocno, by we mnie nie wpaść, o mało nie pakując się prosto w
najeżoną magicznymi grzybkami dziurę. Zamachał rękami, zaklął
w swoim ojczystym języku, zadając kłam przesądowi, jakoby
obywatele kraju po drugiej stronie Odry nie potrafili tego robić, i
warknął wściekle:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co znowu?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wcale się nie dziwiłam, że
zareagował aż taką złością, ale i tak jakimś cudem zdołałam
nie położyć uszu po sobie. Wyprostowałam się dumnie, bo w tym
wcieleniu miałam takie wymiary, że swobodnie mogłam spojrzeć mu
prosto w oczy, i zapowiedziałam:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jeśli myślicie, że teraz
sobie stąd tak po prostu pójdziecie, to jesteście w błędzie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Leah!</i> – syknął Quills
z nutką Głosu Alfy w tonie. Kłapnął zębami gdzieś za mną, ale
więcej niż złości było w nim strachu. Strachu, że właśnie
wyskoczyłam na najpotężniejszą Istotę obu światów, w dodatku z
powodu, który oni wciąż uważali za głupi i nieistotny...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Oszaleli? Czy mnie wkręcają?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zaraz!</i> – Nie obejrzałam
się na albinosa, nie chcąc tracić tej uwagi, którą wyvern musiał
mi poświęcić. Nie miał w tej chwili jak mnie wyminąć –
zagrodziłam mu jedyną sensowną drogę do wyjścia. O ile nie
chciał skakać nad kraterem, musiałby się ze mną siłować. –
<i>Nie podoba mi się coś, co powiedzieliście jakiś czas temu. I
jak to brzmi w kontekście tego, co rozbrzmiało przed chwilą.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark uniósł jedną brew. Przez
chwilę pewna byłam, że jednak nie odpowie, ale na własne
szczęście westchnął wreszcie głęboko i skwitował niezbyt
sympatycznie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I tak nie zrozumiecie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Najlepsza odpowiedź na
wszystko...</i> – Wywróciłam ślepiami. – <i>A może jednak?
Sprawdź nas. Nie podobają mi się te sekrety.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Leah, daj już spokój </i>–
wycedził Quills. Zebrał się na odwagę i przekroczył próg
pokoju, stara podłoga zaskrzypiała pod jego ciężarem. –<i>
Przecież...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przecież co?</i> – Tym
razem musiałam się na niego obejrzeć. Energia anomalii wypełniała
mnie całą, sprawiając, że nie przejmowałam się ani potęgą
wyverna, z którym właśnie próbowałam się kłócić, ani tym
bardziej autorytetem przywódcy stada. – <i>Chcę, żeby nam
powiedzieli, co tu się dzieje. Nic więcej.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tylko po co nam to wiedzieć?</i>
– jęknął Lord. Był gdzieś daleko, nie widziałam go wśród
przyglądających się nam ciekawskich, ale czego właściwie się
spodziewałam? Do tej pory to Seth i Gabrysia plasowali się na
pozycji największych tchórzy, ten koleś jednak potrafił ich
skutecznie przyćmić w każdej sytuacji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak to po co?</i> – Jeśli
oburzenie miałoby twarz, wyglądałoby tak, jak ja w tamtym
momencie. –<i> Bo to nasze miasto! Nasza ziemia! Jesteśmy za nią
odpowiedzialni, więc powinniśmy wiedzieć, co...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet jeśli tłumaczenia
zajmą nam pół nocy?</i> – przerwała mi Luna, ziewając szeroko.
Postąpiła za Alfą, wysuwając się nieco przed sforę, lecz nie
odważyła się w całości wsunąć do pokoju, podejrzewałam więc,
że i ten jej spokój może być udawany. – <i>Leah, bez obrazy,
ale naprawdę możemy sobie to darować, póki nie wiadomo nic na
pewno. Jesteśmy zmęczeni, poobijani i ogólnie mamy wszystkiego
dosyć, bo walczyliśmy z jakimiś wyrośniętymi demonami i
przeszliśmy pół miasta. Ja naprawdę nie muszę dowiadywać się
dzisiaj niczego istotnego, bo...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc idź do domu!</i> –
ofuknęłam ją, błyskając zębami. – <i>Nikt was tu nie trzyma,
naprawdę. Ale ja muszę wiedzieć. Co tu jest grane?</i> – Znowu
obejrzałam się na spokojnie stojącego tuż obok wyverna. Mark
przedstawiał sobą czystą definicję flegmatyzmu – ręce trzymał
w kieszeniach, a na wardze miał już wyczarowanego nie wiadomo skąd
papierosa. Dym zaczynał szczypać mnie we wrażliwy nos.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę chcesz tego słuchać?
– spytał ze znudzeniem w głosie. – Nie zrozumiesz, choćbym
przedstawił ci to w najprostszych słowach, jakie znam. Tego nie da
się streścić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie chce rozmawiać. Możemy
iść</i> – podsumowała Luna. –<i> I tak nic tu po nas. Dla mnie
najważniejsze jest, żeby wiedzieli, jak sobie z tym poradzić, i
zaprowadzili tu wreszcie porządek. Nie muszę wiedzieć, w jaki
sposób to zrobią. I chyba nawet nie chcę, żeby mi się potem nie
śniło po nocach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I znowu czegoś nie wiem. Tym razem
tego, czy powinnam jej dać w pysk, czy po prostu olać i dalej robić
swoje...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mówiłam: nikt was tu nie
trzyma!</i> – krzyknęłam, kłapiąc zębami na zbliżającego się
Alfę. Był tak zdenerwowany samym znajdowaniem się w anomalii, że
aż podskoczył i zjeżył sierść, gdy to zrobiłam. Oczywiście
zaraz mu się zrobiło głupio, gdy tylko to sobie uświadomił, ale
czasu cofnąć przecież nie mógł...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurwa! – W taki oto uroczy
sposób Kevovi puściły nerwy. Młodszy wyvern wyszedł na środek,
zmiażdżył wzrokiem każde z nas z osobna, co zajęło mu sporo
czasu, i rzucił wreszcie w stronę Marka: – To może ja im powiem,
bo nie pójdziemy stąd do jutra?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Rób, co uważasz. – Niemiec
zaciągnął się papierosem i wzruszył ramionami. Jego uwagę
ponownie przyciągnął krater, lecz teraz wyglądał już nie na
zaciekawionego, a raczej śmiertelnie znudzonego, szukającego po
prostu czegokolwiek, na czym mógłby zawiesić wzrok, by nie musieć
patrzeć na nas.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kev obejrzał się na niego z jakąś
bliżej niezdefiniowaną złością w oczach, lecz cisnące się na
usta przekleństwa stłumił głębokim westchnięciem. Zacisnął
palce w pięści, rozprostował je, przymknął na chwilę oczy.
Dopiero po tym rytuale zaczął:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No to jest tak. Wszystko, co się
tutaj dzieje, trochę zbyt mocno przypomina to, co opisywano w
Wielkiej Przepowiedni.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym razem cała sfora była zgodna:
wszyscy popatrzyliśmy po sobie z równą dezorientacją.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chodzi o ten stary wierszyk,
który podobno opisuje nadejście Antykreatora?</i> – wyrwał się
wreszcie na ochotnika Embry. –<i> Wy w to serio wierzycie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Cały Drugi Świat w to
wierzy </i>– burknął Ladon. Użył do tego takiego tonu, że
można by pomyśleć, że dotknęło go to jakoś osobiście.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kult Antykreatora, o ile wolno
mi to tak nazwać, jest całkiem popularny. – Kev nerwowo podrapał
się po karku i uciekł wzrokiem gdzieś w bok. – Cóż, dla was,
wychowanych tutaj, może się to wydawać nieco abstrakcyjne, ale
żadne z nas nie ma najmniejszych wątpliwości, że wszystko, co
przedstawiono w Wielkiej Przepowiedni, jest prawdą. Problem tylko w
tym, że te słowa można w różny sposób interpretować...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko tutaj nie o Wielką
Przepowiednię chodzi – przerwał mu Mark ze złością. – Za
mocno krążysz, Kev. Chodzi o jedną, z pozoru durną rzecz. W którą
w dodatku sam nie wierzysz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo się boję! – Młodszy
wyvern przez chwilę zabrzmiał jak wściekłe dziecko. – A ty
nie?! Masz pojęcie, jakie to może mieć konsekwencje? Przecież
jeśli sobie z tym nie poradzimy, skażenie będzie się
rozprzestrzeniać. Nie minie tysiąc lat, a Pierwszy Świat zapadnie
się w sobie!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obleciał mnie lodowaty dreszcz. Aż
cofnęłam się na kilka kroków, o mało nie wpadając na Quillsa.
Ktoś w naszych myślach zaklął, ktoś zaczął się dopytywać,
tonąc w gwarze domysłów, szoku i strachu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No bo sami przyznajcie – to
zabrzmiało strasznie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A istnieje spore ryzyko, że
sobie nie poradzicie?</i> – dopowiedział zmartwiały Sam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ryzyka praktycznie nie ma! –
ostudził nas Mark, ponosząc głos. – Wiem, co robić. Tylko nie
umiem wam tego wytłumaczyć tak, żebyście zrozumieli!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przecież to jest zrozumiałe</i>
– zaprotestował Collin. – <i>Skażenie. Zapadający się świat.
I to wszystko wzięte podobno z Wielkiej Przepowiedni...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Gówno rozumiecie – warknął
Niemiec. – Jeszcze nie zdążyliśmy wam niczego powiedzieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmilczeliśmy, ale nasze myśli dało
się ubrać jedynie w słowa: „to jest coś jeszcze?”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, w dużym skrócie. –
Mark zmęczonym gestem pomasował czoło. – Nie zagłębiając się
w Wielką Przepowiednię, bo jeśli nie znacie jej w całości, to
wam tylko dodatkowo zamąci... Zapomnijcie o Przepowiedni. Teraz
skupcie się na tym, że gdzieniegdzie istnieje coś takiego, jak...
nazwijmy to: miejsca podatne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym razem chyba przemieniliśmy się
w żywe znaki zapytania. Nawet Kev słuchał z szeroko otwartymi
oczami i uchylonymi nieco ustami, nie zdając sobie sprawy z tego,
jak głupio to wygląda. Choć jeszcze przed momentem byłam na nich
zła, zapragnęłam nagle cofnąć się do sfory – w myśl zasady,
że razem zawsze jest bezpieczniej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Miejsca podatne na co?</i> –
Tylko Luna nie uszanowała atmosfery. Z każdą chwilą mocniej
przypominała mi rozwydrzoną nastolatkę z seriali
paradokumentalnych. – <i>Nie możemy się streszczać?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mówiłem, że tego nie da się
streścić! – Sądząc po minie, Mark właśnie zastanawiał się,
czy by jej nie podpalić. W razie czego nie wspominałam, że chętnie
przyklasnęłabym temu pomysłowi. – Miejsca podatne powstają
zwykle tam, gdzie odbywało się coś... powiedzmy, że strasznego,
żeby uprościć sprawę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Na przykład ludobójstwo?</i>
– Ahmed podchwycił z przesadnym entuzjazmem, a ślepia aż mu
rozbłysły. –<i> Takie jak podczas wojny? Podobno w czasach
drugiej wojny światowej w naszym mieście działy się różne
dziwne...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam na myśli coś innego –
przerwał mu wyvern, zgrzytając zębami – ale tak, ma to związek
z drugą wojną światową. W razie czego przypomnę: to tylko
teoria. Mam jeszcze zbyt mało dowodów, by ocenić, czy to
faktycznie prawda. Muszę jeszcze sprawdzić w kilku miejscach i... –
Potrząsnął ze złością głową. – W każdym razie: nie. Nie
ludobójstwo. Nic, co związane ze zwykłymi ludźmi. Kojarzycie
może, czym zajmowali się Niemcy podczas wojny?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oprócz zabijania Żydów?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy obejrzeliśmy się na Paula,
warcząc wściekle.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No co?</i> – Dresiarz nieco
skurczył się w sobie. –<i> Ja tak tylko...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ty tak tylko zaraz wylądujesz
w tym cholernym kraterze!</i> – ochrzaniłam go przykładnie. –
<i>Dajcie mu mówić!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak wy żyjecie z tym całym
czytaniem sobie w myślach? – Kev ostentacyjnie pomasował sobie
skronie. – Oszaleć można...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Aura <i>vurda</i> na nich wpływa
– warknął Mark. – Nie powinni tak długo tu przebywać. Ale
sami chcieli...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wcale nie...!</i> – zaczęła
Luna, ale na szczęście ugryzła się w myślowy język, gdy
napotkała mój wzrok.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To o co chodzi z tymi
miejscami podatnymi?</i> – pogoniłam, udając, że właśnie nie
morduję koleżanki w myślach na pięć sposobów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Miałem nadzieję, że paroma
pytaniami naprowadzę was na to, co chcę przekazać. – Mark
wyglądał na wręcz zdegustowanego prędkością działania naszych
mózgów. Czy raczej brakiem tej prędkości... – Moi rodacy
podczas wojny interesowali się ezoteryką i magią... a przynajmniej
tak podano do wiadomości publicznej. W rzeczywistości problem
sięgał znacznie głębiej. Drążyli, szukali... sam nie wiem
czego, ale eksperymenty nie przyniosły wiele dobrego. Rozejrzyjcie
się. – Demonstracyjnym gestem wskazał wszystko wokół. – Tyle
jest w stanie zrobić sam <i>vurd</i>. Wyobraźcie sobie więc, co
może się stać, gdy ktoś próbuje przy nim majstrować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu się wzdrygnęłam. Tym razem
nikt nie ośmielił się przerwać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie będę opowiadał wam całej
historii wojny od początku, bo nie o to mi chodzi. – Niemiec
potrząsnął głową, jakby próbował pozbyć się jakichś
natrętnych, nieprzyjemnych wspomnień. – Grunt, byście zdawali
sobie sprawę z tego, że to, co wiedzą o tym konflikcie dzisiejsi
historycy, jest tak żałośnie przekłamane, że aż szkoda o tym
mówić. W całej wojnie chodziło o coś zupełnie innego.
Najważniejsze jednak, że... próbowano zrozumieć magię. Próbowano
zrozumieć, jak działają zwalczające się magia i <i>vurd</i>, na
jakich zasadach funkcjonują Istoty, jak możliwe jest przejście
między światami i ich równoległe istnienie. A także próbowano
przekuć to wszystko w broń. Byli naprawdę blisko... Cóż, być
może, gdyby wiedzieli więcej, gdyby znaleźli kogoś spośród
wyvernów, kto chciałby współpracować i wytłumaczyłby wszystko
dokładniej, poradziliby sobie szybciej. Świat wyglądałby teraz
zupełnie inaczej, ale pewnie nie groziłaby mu zagłada. –
Wzruszył ramionami. Znowu unikał mojego wzroku, jakby było w tym
coś więcej, uznałam jednak, że być może chodziły mu po głowie
jakieś... bardziej osobiste wspomnienia. W takim razie nie powinnam
drążyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Twierdzisz, że to wszystko
działo się tutaj? </i>– odezwał się niepewnie Ladon. – <i>W
tym mieście?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja to wiem – odpowiedział
wyvern. – To miasto nie jest jedyne, ale całkiem możliwe, że
powstało w nim miejsce podatne. Wtedy wystarczy maleńka ilość
<i>vurda</i>, by posypała się cała struktura rzeczywistości, a
efekt jest właśnie taki. – Machnął dłonią w stronę krateru.
– Ale przypominam: nie wiem tego jeszcze na pewno. To
najczarniejszy ze scenariuszy, a znajdzie się ich jeszcze kilka.
Chciałem wam tego na razie oszczędzić, ale skoro tak
nalegaliście...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie wszystko – włączył
się niecierpliwie Kev. – Rzecz w tym, że miejsca podatne są
rzadkością i tak naprawdę nikt do końca nie wie, jak z nimi
walczyć. A niepowstrzymane... – Aż się wzdrygnął. – Można
je porównać do gangreny. Jeśli nikt się za nie nie weźmie, będą
się rozprzestrzeniać, aż wreszcie obejmą cały świat. A wtedy...
świat umiera.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szykujący się atak paniki
powstrzymał Mark.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przestańmy zakładać
najgorsze! – zawołał, przekrzykując narastający zgiełk. –
Jeszcze nie zabraliśmy się za robotę, nie wiemy więc, czy mam
rację. I tym bardziej nie wiemy, jaki rezultat przyniesie walka z
tym czymś. Dlatego zamknijcie się łaskawie i dajcie mi pomyśleć.
Na dzisiaj to wszystko.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spojrzał na mnie w taki sposób, że
naprawdę wolałam się jednak zamknąć. Przynajmniej na razie. Poza
tym... po takim natłoku informacji chyba i tak miałam aż nadto
spraw, o których można rozmyślać do białego rana. I jeszcze
dłużej, bo dlaczego by nie? Znając życie, zanim ktoś powie mi
cokolwiek więcej, wymyślę z tysiąc własnych scenariuszy. I to
milion razy gorszych niż ten oficjalny...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chociaż czy coś mogło być gorsze
od końca świata? Odpowiedź brzmi raczej: „koniec świata w
męczarniach”, choć można to uznać za wersję zbyt pokrewną, by
uważać ją za osobną koncepcję.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie tylko mnie swędziało, żeby
zasypać wyverny potokiem pytań. Wilki kręciły się w tę i z
powrotem, pazury stukały na skrzypiących deskach. Ciasny korytarz
nie dawał wystarczająco wiele miejsca, ktoś ciągle ocierał się
o ściany, coraz bardziej niszcząc odłażącą całymi płatami
tapetę w maleńkie różyczki i spróchniałą boazerię, malowaną
niegdyś na piękny, głęboki kolor. A szkoda, bo wszystko to było
naprawdę piękne, wykonane ze starannością i ozdobnością, jaką
charakteryzowały się dawne czasy... zupełnie inaczej niż teraz,
gdy stawia się na prostotę i funkcjonalność, względy estetyczne
zdając się mieć gdzieś. Niegdyś każdy najdrobniejszy przedmiot
mógł uchodzić za osobne dzieło sztuki, a w tych smutnych czasach
rzeczy muszą być tylko tanie i jak najbardziej jednorazowe, by
konieczne było jak najszybsze kupienie nowych. Ten dom w samym sercu
anomalii zatrzymał się w czasie – wtedy, gdy wszystko było
jeszcze inne... piękniejsze, wykonane z troską, tak, by służyć
miało przez długie lata, najlepiej więcej niż jednemu pokoleniu.
Szkoda, że nie może tak być również teraz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ostatni raz obejrzałam się na
wyverny, lecz zarówno Mark, jak i zerkający na niego niepewnie Kev
nie sprawiał wrażenia, jakby miał dodać cokolwiek więcej. Wysoki
Niemiec poruszył się lekko, zawahał widocznie, nim ruszył w
stronę wyjścia, a następnie zawrócił i usiadł po turecku na
samej krawędzi krateru, wbijając w niego wzrok. Sprawiał wrażenie
zamyślonego i... smutnego? Miałam nieodparte wrażenie, że ta
rozmowa przypomniała mu o czymś... traumatycznym. Lub przynajmniej
bardzo nieprzyjemnym. Kto wie, być może coś w tym było – z
pewnością już podczas drugiej wojny światowej mógł nazywać
siebie starym, więc niewykluczone, że coś go wtedy spotkało. Coś,
o czym wolałby nie wspominać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladonowi zbierało się na drążenie,
ale osadziłam go w miejscu samym spojrzeniem. Nagląco wskazałam
nosem na wyjście. Nie było sensu. Nawet ja rozumiem, że czasem
lepiej odpuścić... bo nie wiadomo, jak zareaguje wściekły wyvern,
gdy ktoś na siłę zechce skonfrontować go z nieprzyjemnymi
wspomnieniami. Podejrzewam, że żadne z nas nie chciałoby się o
tym przekonywać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Mamy was zostawić?</i> –
spytałam tylko, nim podążyłam za wycofującą się posłusznie
resztą.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemiec burknął coś bliżej
nieokreślonego. Kev przetłumaczył to naglącym gestem, nakazując
nam jak najszybsze oddalenie się, więc poszłam za stadem, nie
mówiąc nic więcej. Choć ciekawość aż mnie zżerała od
środka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Strach obleciał mnie na całego
dopiero wtedy, gdy wyszliśmy poza teren anomalii i zatrzymaliśmy
się na chwilę na samej krawędzi lasu, gdzie przechodził w
rozległe pola nieużytków.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja pierdzielę, czy wy to
słyszeliście?!</i> – zaczęłam się gorączkować. Wspominałam
coś może o tym, że to Gabrysia i Seth, a teraz także Lord
zaliczają się do czołówki naszych panikarzy? Cóż, ja pewnie
biję ich w większości przypadków na głowę. – <i>Przecież to
jest jakiś koszmar! Oni sami przyznali, że nie wiedzą, czy da się
z tym walczyć, i czy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Spokój!</i> – huknął na
mnie Quills. Aż autentycznie mnie zatkało, przysięgam, choć wcale
nie wypróbował na mnie Głosu Alfy. – <i>Leah, daj se już siana,
dobra? To Kev panikował. Mark był zbyt spokojny jak na takiego,
który szykuje się na nadchodzący koniec świata.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A kto go tam wie? Może w tym
wieku już wszystko człowiekowi obojętnieje?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Biały wilk wydał taki dźwięk,
jakby zamierzał zakrztusić się własną złością. Czy raczej
politowaniem... A pomyśleć, że dopiero co było zupełnie
odwrotnie – ja czułam się na tyle dobrze, by męczyć wyverna o
odpowiedzi, a cała reszta kuliła się na drżących łapkach...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przestańcie już</i> –
warknął Ladon, wzdychając z wyraźnym zmęczeniem. – <i>To i tak
była za długa noc. Nic nie zmieni, jeśli pójdziemy do domów, nie
ustaliwszy niczego konkretnego. Teraz nic właściwie od nas nie
zależy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Świetnie.</i> –
Kasia-Katarzyna odezwała się takim tonem, że początkowo byłam
pewna, że Lunie udało się skutecznie naśladować jej głos. –
<i>Czyli najpierw ciśniecie temat, ile wlezie, a potem macie na
niego wyrąbane? Nie spodziewałabym się.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ciśniemy, jak to określiłaś,
bo lubimy wiedzieć, na czym stoimy</i> – burknęłam, kładąc
uszy. –<i> Ale nic oprócz tego raczej nie osiągniemy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I tak nie dowiedzieliśmy się
w sumie niczego. Tylko posłuchaliśmy o czyichś domysłach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Te domysły brzmią całkiem
sensownie.</i> <i>Mi się wydaje, że ta historia nieźle trzyma się
kupy.</i> – Sam otrząsnął się z niewidzialnego kurzu i spojrzał
na rosnący księżyc, przyglądający nam się z jaśniejącego na
wschodzie nieba...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaraz. Jaśniejącego? To która
jest, kurde, godzina?!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Trzyma się kupy?</i> –
powtórzył z przekąsem Ahmed. – <i>Przecież to jakiś koszmar.
Wyssana z palca bajka. Niby jakie mają na to dowody? Może chcą nas
tylko nastraszyć, dlatego wciskają takie kity?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Miłośnik teorii spiskowych?
</i>– parsknęłam bez śladu wesołości. – <i>Jaki mieliby niby
cel we wkręcaniu nas?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak już wspominałaś,
starzy są. A starych śmieszą dziwne rzeczy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie mam najmniejszych
wątpliwości, że mówili prawdę </i>– wtrącił się Ladon
stanowczym tonem. – <i>Pozostaje tylko kwestia tego, na ile można
wierzyć ich przeczuciom. W tym mieście faktycznie działo się tak
dużo podczas wojny? Ja wiem tylko o sztolniach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sztolnie same w sobie
spełniają definicję określenia „dużo się dzieje”</i> –
mruknął Brady. – <i>Sam widziałeś. Z tymi średniowiecznymi,
które ciągną się pod starówką, łączy się o wiele większy
kompleks z okresu wojny. Władze albo nie chcą ich ujawniać, albo
faktycznie nic nie wiedzą... chociaż w to już ciężko uwierzyć.
Niektórzy sądzą, że te tunele to jedna wielka anomalia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Sądzą tak ci, którzy nie
wierzą, że całe miasto jest anomalią.</i> – Sam wyglądał na
śmiertelnie poważnego, choć w jego głosie pobrzmiewała nutka
cynizmu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tego na razie nie dojdziemy.
Grunt, że coś może w tym być. Skoro Niemcy tak interesowali się
tymi terenami, by wybudować taki kompleks pod ziemią, to równie
dobrze mogli robić tutaj coś więcej. Coś, co miał na myśli
Mark.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale on sam nie jest pewien...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie jest pewien, czy tu
powstało to całe miejsce podatne, a nie...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dobra, dobra, dość! </i>–
krzyknął Quills. Zwiesił łeb, zawarczał nawet cicho, ale jakoś
tak zupełnie bez przekonania. – <i>Starczy na dzisiaj, naprawdę.
Każdy może zastanowić się nad sprawą we własnym zakresie, ja
wam nie bronię, ale naprawdę chciałbym się już położyć spać.
Nic się nie zmieni, jeśli pogadamy za parę godzin.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niechętnie, lecz wszyscy
ostatecznie się zgodziliśmy. W zaskakującym milczeniu
skierowaliśmy się w stronę miasta. Ostatni raz obejrzałam się na
ciemne drzewa lasu, wiedząc, że gdzieś tam jest Mark... ale udało
mi się ruszyć za resztą bez dalszego rozdrabniania się. A
przynajmniej częściowo, bo i tak przemknęło mi przez myśl, jak
chętnie wróciłabym tam i sprawdziła, czy wyverna dało się jakoś
pocieszyć. I wyciągnąć przede wszystkim, co sprawiło, że tak
nagle pogorszył mu się humor. Nurtowało mnie to... i jednocześnie
wywoływało to niezrozumiałe uczucie, podpowiadające, że powinnam
teraz być obok niego. Wspierać... czy robić cokolwiek innego. Po
prostu trwać u jego boku, choć zdrowy rozsądek burzył się i
protestował, nie mogąc tego znieść. No bo zaraz, do czego ja mu
jestem potrzebna? Przecież...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, serce wie swoje. I jemu nie
da się wytłumaczyć, że coś jest nielogiczne, niewłaściwe czy
po prostu złe. Ani tym bardziej wyjaśnić, że nie życzę sobie,
by katowało mnie setkami niezrozumiałych uczuć, od których bardzo
chciałabym się uwolnić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podobno wszystkie uczucia są w
jakimś sensie dobre, ale jakoś nie potrafię w to do końca
uwierzyć. Wydaje mi się, że od każdej reguły istnieją
wyjątki... a ja całkiem dobrze nadaję się na ich definicję.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Choć na polach wokół miasta
powietrze było już krystalicznie czyste, między blokami wciąż
zalegała gęsta mgła. Rozchodziliśmy się stopniowo, nawet nie
zwracając większej uwagi na to, kto i kiedy odłącza się od
stopniowo malejącego stada. Struga przemierzających ulice wilków
kurczyła się, zwężała, aż wreszcie zostaliśmy tylko ja i
Ladon. Zatrzymaliśmy się na krawędzi naszego osiedla. Głównie
chyba z mojej przyczyny, choć ze zmęczenia i ogólnej dezorientacji
nie do końca już pojmowałam, co sama robię. Być może to ja się
zatrzymałam, a on pragnął na mnie poczekać? Może było
odwrotnie? To nieważne. Zamarłam na chwilę, przymknęłam ślepia,
zaczęłam... wąchać mgłę, łaskoczącą w nozdrza cudownym
zapachem nienazwanego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu obleciał mnie strach, że
tego nie będzie. Że wszystkie nasze działania może i mają
uratować miasto i żyjących w nim ludzi, ale w jakiś sposób...
zabiją mnie samą. Dlaczego tak to odczuwam?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego nie mogę cieszyć się, że
prawdopodobnie już niedługo wszystko będzie dobrze, tylko
rozpaczam, że... to zło, do którego tak się przyzwyczaiłam,
odejdzie? I ile w tym mojego typowego dla czarnych półdemonów
zamiłowania do <i>vurda</i> i anomalii, a ile tylko mojej nienawiści
do jakichkolwiek zmian?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Boję się zmian. Boję się tego,
że świat pędzi naprzód. Boję się tempa, w jakim to robi. Może
to o to chodzi? Może...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bzdura.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Warknęłam na Ladona, nim zdążył
o cokolwiek spytać, nie ubierając myśli w słowa, i pobiegłam
dalej naprzód, w stronę swojego bloku. W stronę miejsca, gdzie
czułam się... po prostu dobrze. Miejsca, do którego byłam tak
patologicznie przywiązana, że nie potrafiłam się z nim rozstać.
To dziwne – z jakiegoś powodu cieszy mnie myśl, że jako dorosła
mogłabym wyprowadzić się z tego miasta na zawsze, zacząć nowe
życie gdzieś indziej, na przykład w jakimś sympatycznym domku
wysoko w górach, gdzie byłabym jedyną człekokształtną istotą w
promieniu wielu kilometrów... ale nie umiem wyobrazić sobie
konieczności sprzedania tego mieszkania. Wolałabym, żeby stało
puste, ale nadal moje, czekające, aż zechcę kiedyś do niego
wrócić, niż gdyby miało wpaść w czyjeś ręce. Świadomość,
że ktoś by tam wszedł, przemalował ściany, zmienił meble,
sprawił, że to miejsce stałoby się zupełnie inne, jest
zwyczajnie przerażająca. Dokładnie tak samo, jak myśl, że obcy
miałby grzebać w moich najdawniejszych wspomnieniach i je
wymazywać, zastępując własnymi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A może ten blok również jest
anomalią, dlatego czuję z nim taką więź? Przecież to nie jest
normalne, by aż tak przywiązywać się do miejsca. Nigdy aż tak
nie miałam. Przeszłość zawsze była dla mnie ważna, zawsze
rozpaczałam, gdy przychodziło mi wyrzucić choćby potłuczoną
szklankę, nawet jeśli miałam pięć identycznych bezpiecznie
schowanych w szafce, ale to? To już przesada...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, rozważyłabym tę opcję.
Tylko że przed oczami wciąż mam dodatkowy pokój. Przecież
anomalie nie powstają w anomaliach. A przynajmniej nic mi nie
wiadomo, żeby to miało być możliwe. Nie wiem, o co w tym chodzi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jaka niespodzianka, prawda? Leah
znowu czegoś nie wie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Weszliśmy po schodach w rekordowo
długim czasie, bo żadne z nas nie miało na to siły. W domu Ladon
od razu rzucił się na łóżko, początkowo nie chcąc nawet zdjąć
butów i kurtki, a zasnął od razu po tym, jak przyłożył głowę
do poduszki. Leżałam z nim przez jakiś czas, lecz nie mogłam się
rozluźnić – głowa pękała mi od myśli tak chaotycznych, że
nie umiałabym ich nawet zapisać. Nie wiem, ile tak trwałam w
próżnej nadziei, że zmęczenie jednak wygra, ale podejrzewam, że
nie było to wcale tak długo, bo niebo nie zaczęło jeszcze na
dobre różowieć, gdy wstałam i po krótkim szwendaniu się bez
celu usiadłam na podłodze w przedpokoju i po prostu wpatrzyłam się
w zamknięte drzwi tajemniczego pokoju.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-78974741910251873032022-08-16T10:02:00.004-07:002022-08-30T11:12:33.718-07:00Rozdział 46<p></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No to naszą cudowną
kryjówkę diabli wzięli</i> – oceniłam na szybko, wymieniając z
Gabrysią spanikowane spojrzenia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałyśmy, co powinnyśmy
zrobić. Uciekać z powrotem do magazynu? Stawić bladgorowi czoła?
Ukryć się i siedzieć cicho jak mysz pod miotłą...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Żadna z opcji nam się nie
uśmiechała, a w czasie niezbędnym na zastanowienie potwór zdążył
podejść na tyle blisko, że bez problemu nas zauważył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Był gigantyczny – łbem niemal
potrącał sklepowe lampy. Ognisty bicz przeciął ze świstem
powietrze, sypiąc wokół snopami iskier, ale na całe szczęście
nie zdołał nas dosięgnąć – zaplątał się w jedną z kolumn i
w efekcie omal nie wyrwał potworowi ramienia ze stawu. Szlag,
gdybyśmy tylko miały chwilę, by się z tego w spokoju pośmiać...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Uciekajcie stamtąd! </i>–
ryknął na nas Ladon, ale w sumie nie musiał niczego mówić – i
bez tego plan działania był nazbyt oczywisty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obróciłyśmy się jednocześnie i
po prostu spieprzyłyśmy między sklepowe półki. Bladgor nie
zamierzał jednak nam odpuścić – w chwili, w której
zdecydowałyśmy się na ucieczkę, zobaczył w nas przecież ofiary.
A na ofiary się polowało, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zaryczał tak, że miałam wrażenie,
jakby posypał się na nas kurz i tynk z zawieszonego wysoko stropu.
Pewnie zresztą blaszanego, dlatego tak absurdalne się to wydawało.
Zaraz popędził za nami, a ziemia wibrowała pod jego ciężkimi
nogami. Na jeden jego krok przypadało kilka naszych wydłużonych
susów, na szczęście budowa zatłoczonego wnętrza sklepu nam
sprzyjała...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A przynajmniej tak myślałam,
dopóki sfrustrowany naszą ucieczką i kluczeniem jak w labiryncie
potwór nie uderzył pięścią w wielki regał i nie wywrócił go.
Ten, upadając, pociągnął za sobą cztery kolejne, przez co
powstało całkiem eleganckie domino. To też by mnie rozśmieszyło,
gdybym o mały włos nie straciła życia pod lecącą z półek
lawiną puszek z warzywami konserwowymi. Aż zapiszczałam, gdy
oberwałam kilkoma z nich – jak nic zostaną mi siniaki, przecież
mam je z byle powodu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, jeśli w ogóle przeżyję,
żeby potem móc je oglądać, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Regały wcale nie były niskie. Może
i nie tak ogromne jak w tych największych hipermarketach, gdzie na
najwyższych półkach znajduje się dodatkowa przestrzeń
magazynowa, ale ze trzy metry miały jak nic. W chwili, gdy coś
takiego rozbije się o podłogę tuż obok ciebie, cierpią nie tylko
zszargane nerwy, ale też uszy. Metal i sklejka posypały się na
wszystkie strony, produkty potoczyły po posadzce, wpadając nam pod
łapy. Gabrysia prawie przewróciła się na kilku butelkach z
olejem, odzyskała równowagę dosłownie w ostatniej chwili,
potrzebnej na to, by uskoczyć przed sięgającą po nią pazurzastą
łapą. By ją ochronić, rzuciłam się i udziabałam tą rękę w
paluchy. Bladgor zaryczał potwornie, wyrwał kończynę (mało
brakowało, a zrobiłby to wraz z moimi wszystkimi zębami) i rzucił
się w tył, siejąc perłowymi kroplami krwi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, przynajmniej krwawią jak
zwyczajne bladgory... Marne pocieszenie, ale zawsze jakieś.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszałam, że ktoś już wdarł
się zrujnowanym przejściem za demonem, ale nie zamierzałam czekać.
Znowu schowałam się między półkami, ale i tym razem potwór
postanowił je po prostu poprzewracać, by mnie odkryć. Oberwałam
jakąś podłużną deską, na chwilę upadłam, coś przytrzasnęło
mi ogon...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon pojawił się obok jakby
znikąd. Przemienił się w człowieka, ignorując wciąż obecne
kamery, i uformował w rękach kulę złocistej energii, którą
cisnął w bladgora. Tym razem poskutkowało – w powietrzu uniósł
się swąd przypieczonej skóry, ale bestia, zamiast na obolałą i
zniechęconą, wyglądała na jeszcze bardziej wściekłą.
Pogryzione przeze mnie łapsko sięgnęło po półdemona, ten musiał
się przetoczyć, by przed nim umknąć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I właśnie wtedy, gdy myślałam,
że zginę marnie, bo bestia już po mnie sięgała, choć jeszcze
nie wygrzebałam się spod kolejnego regału – a ten złośliwie
przytrzasnął mnie całą – zjawiła się wyczekiwana pomoc.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark osłonił mnie swoim ciałem,
zamachnął się mieczem jakby od niechcenia i urąbał ogromne
łapsko w łokciu. A następnie podpalił bladgora pstryknięciem
palców. I jeszcze zdekapitował, gdy ten padał u jego stóp.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Serio. Tylko tyle. My tu mało nie
umarliśmy, a jemu zajęło to... jakieś, kuźwa, dziesięć sekund.
I weź tu się poczuj dowartościowana...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Po wieczności kompletnego chaosu
cisza była tak nieoczekiwana, że właściwie odniosłam wrażenie,
jakby czas stanął w miejscu. Ze sporym opóźnieniem wygrzebałam
się ze sterty puszek z przetworami, połamanych desek i metalowych
płaskowników, skrzywiłam się po wilczemu, gdy poczułam ból w
naciągniętym mięśniu w boku. Otrzepałam się z nagromadzonego na
sierści kurzu... i straciłam pojęcie, co powinnam zrobić w
następnej kolejności. Jak na złość, nawet wilcze myśli
milczały, nikt nie zamierzał służyć mi podpowiedzią, więc po
prostu gapiłam się w przystojnego wyverna jak w święty obrazek z
wyjątkowo nieinteligentnym wyrazem pyska. Widziana oczami stojącej
nieopodal Gabrysi, wyglądałam po prostu koszmarnie głupio, ale
buzujące emocje nie pozwalały mi należycie się tym przejąć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co to było, ja się pytam?!</i>
– Ciszę w naszych głowach przerwał krzyk Embry'ego. Były Beta
wciąż znajdował się na zewnątrz, ale nie trzeba było go
widzieć, by mieć pojęcie, że wyglądał wcale nie lepiej ode
mnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Skąd one się tutaj wzięły?</i>
– zawtórował mu Seth.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bladgory czy wyverny?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jedno i drugie!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>One rosną w ogóle takie
wielkie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co? Wyverny? Przecież oni są
normalni, nie urośli od...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O rany, zamknij się, Paul!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cisza przerodziła się w zwyczajowy
chaos. Ktoś zawył głośno z frustracji, we mgle migały
wyszczerzone kły i przekrwione białka rozszerzonych adrenaliną
ślepiów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nigdy nie widziałem tak
ogromnego bladgora.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Luna, ty biegasz tak szybko?
Jakim cudem zdążyłaś ich tu ściągnąć, skoro...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie dotarłam tam, natknęłam
się na nich po drodze. Dajcie spokój, nikt nie umie tak pędzić.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A już myślałem, że się
teleportowałaś...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Pyk! Materializacja Luny.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dowcip był gorzej niż marny, ale i
tak wszyscy ryknęli śmiechem. Napięcie schodzi czasami z człowieka
w dziwny sposób...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon podszedł do pozbawionego
głowy cielska bladgora, ale zawahał się, zanim trącił je stopą.
Skrzywił się, gdy truchło nagle zapadło się w sobie i powoli
rozsypało w pył. Spodziewaliśmy się tego, wszystkie do tej pory
tak robiły, ale to... działo się jakoś zbyt wolno. Trochę jak na
odtwarzanym w zwolnionym tempie filmie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niczego już nie rozumiem</i>
– warknął Sam. – <i>Miało nie być ich więcej. Mieliśmy
pozbyć się wszystkich.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Opcja jest tylko jedna:
pojawiły się nowe</i> – skwitował z lekką nutą politowania
Szary.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale niby skąd? Przecież...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przecież nikt tak naprawdę
nie wie, skąd się wzięły. Możliwe, że przywołał je ten dziwny
koleś, który w wakacje porwał koleżankę Lei, ale nadal pewności
nie mamy. Ani nie udało nam się go złapać.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sprzedałam sobie mentalnego kopa,
zanim dorzuciłam od siebie coś, czego bynajmniej dorzucać nie
powinnam. Drgnęłam niespokojnie, gdy do tej pory stojący nad swoją
ofiarą Mark poruszył się i postąpił krok naprzód. Ze sztychu
jego długiego miecza kapała perłowa krew, na twarzy zaś malował
się całkowity spokój, zupełnie tak, jakby zdążył już
zapomnieć, co tu się stało, choć przecież jeszcze nawet nie
zabraliśmy się za sprzątanie. Czy może raczej jakby zupełnie go
to nie obeszło? Miałam za duży mętlik w głowie, żeby
zorientować się, której wersji bliżej do prawdy, a bałagan w
myślach reszty sfory wcale nie pomagał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pierwszy raz widzę takiego
dużego bladgora. – Fizyczną ciszę przerwał Ladon. W tym
wcieleniu nie słyszał naszych myśli, choć nie jestem pewna, czy
potrafiłby je odczytywać za pomocą magii, jak robiły to wyverny,
ale tego nie chciał, czy może leżało to poza zakresem jego
umiejętności. Znał sporo sztuczek, ale jako całkowita ignorantka
z dziedziny magii nie rozróżniałam, jakiego stopnia umiejętności
one wymagały...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo one nie rosną aż tak duże.
– Niski głos wyverna sprawił, że aż się wzdrygnęłam, ale nie
umiałabym powiedzieć, jakie konkretnie emocje we mnie wywołał.
Strach? Czy może obezwładniającą ulgę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba nadal byłam w szoku. Myśli
obłaziły mnie jak natrętne robaki. W dodatku takie zbyt drobne,
żeby je skutecznie wyłapać, rozpoznać, co to za gatunek, i podjąć
środki zapobiegawcze. Cholera, szkoda, że na myśli nie ma jakiegoś
spraju w rodzaju tych na mszyce – psikniesz raz, a masz święty
spokój i porządek w mózgowych grządkach...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rosną? – Półdemon
zmarszczył brwi i obejrzał się bezradnie na wyverna. Dopiero teraz
zauważyłam, że z niewielkiej rany na skroni cieknie mu krew.
Dopadłam do niego jednym susem, ale odepchnął mnie delikatnie, gdy
spróbowałam skaleczenie polizać. Niby rozumiałam, że pora jest
nieodpowiednia, ale instynkt nie pozwalał mi zignorować jego
obrażeń, nawet jeśli były tak błahe. – Skoro nie rosną, to te
dwa co tu niby robią?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kwitną. – Wyvern westchnął
ze zniecierpliwieniem i potarł zmęczonym gestem czoło. Gdybym była
człowiekiem, pewnie parsknęłabym śmiechem. – Nie wiem. Mówiłem:
pierwszy raz takiego widzę. Całkiem możliwe, że te kratery
wpływają na nie w taki sposób.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli co? Oprócz anomalii
mamy też mutanty?</i> – wywnioskował z pewną dozą politowania,
szoku i strachu Quills. Chyba jego samego przerażało to, że już
nasączając te słowa dawką wesołości, nie umie powiedzieć, by w
nie nie wierzył. Cóż, bo tak właśnie brzmiała jedyna możliwa
do zaakceptowania opcja – przecież skoro wyverny nie wiedzą, o co
chodzi, niemożliwym jest, byśmy natrafili właśnie na przykład
jakiegoś nowego gatunku demonów, nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mutanty... Przed oczami stanęło mi
moje ulubione uniwersum gry „Stalker”. Jaka szkoda, że nie tak
to wygląda w rzeczywistości...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chociaż... Ja wiem, czy szkoda?
Niby pierwsza myśl się liczy, ale jeśli się zastanowić... Nie
wyobrażam sobie popierdzielania po mieście z dozymetrem i
zakładania masek przeciwgazowych na wilcze pyski. Nie obraziłabym
się, gdyby możliwość zdobycia starego, dobrego kałasznikowa
ograniczała się jedynie do odszukania odpowiedniego handlarza i
zgromadzenia pieniędzy, ale chyba jednak podziękuję.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Aura kraterów może wpływać
na nie aż do tego stopnia? – Ladon mimowolnie rzucił w moją
stronę spojrzenie, jakby i po mnie oczekiwał odpowiedzi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A skąd ja mam to wiedzieć?</i>
– odpowiedziałam jednocześnie z Markiem. Wyvern dodatkowo
wzruszył ramionami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A pomyśleć, że miałem ich
za nieomylnych </i>– burknął mało sympatycznie Jared. Myśl była
jednak zupełnie mimowolna, na tyle osobista, że nie siedzący nam w
głowach mężczyzna nie zdołał jej wyłapać... albo po prostu
wolał pominąć ją milczeniem, by nie wywołać niepotrzebnego
konfliktu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nikt z nas nie może mieć
pojęcia, w jaki sposób kratery wpłyną na organizmy żywe –
warknął i podkutym butem rozgarnął kupę poczerniałego popiołu,
w którą ciało demona obróciło się wreszcie doszczętnie. –
Wiem, czym są kratery. Wydaje mi się, że zaczynam rozumieć, skąd
się wzięły. Ale nie mam prawa przypuszczać, na co jeszcze
wpływają. Skoro są w stanie spowodować rozpad struktury świata,
może i na zwierzęta oddziałują.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zwierzęta...</i> –
powtórzył bezwiednie Quills. – <i>Jak to właściwie jest, że
demonem nazywa się i bladgora, który przypomina nieco
inteligentniejsze zwierzę, i te człekokształtne istoty pokroju
ojca Lei i Ladona?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To akurat dość proste. –
Niemiec wzruszył ramionami. Wykonał nad mieczem jakiś
skomplikowany gest, a cała perłowa krew uformowała się w kulę,
która wzniosła się w powietrze, odkleiwszy od zmatowiałej ze
starości i setek drobnych rys stali. Zabłysła w jarzeniowym
świetle jak bańka mydlana. – Demony zaliczają się do trzech
grup, nazywanych rzędami. Musieliście już kiedyś o tym słyszeć.
Niski rząd przypomina zwierzęta, zarówno wyglądem, jak i
zachowaniem. Środkowemu bliżej już do demonów właściwych, są
inteligentniejsze, potrafią posługiwać się narzędziami,
rozumieją ludzką mowę, choć nie są w stanie się nią
posługiwać. Do tej grupy zaliczają się właśnie bladgory. Demony
wyższego rzędu są człekokształtne i inteligencją nie odbiegają
od żadnych z Istot. A niektóre wręcz przewyższają. Tworzą
rozbudowane społeczności, miasta podobne do ludzkich, a
przynajmniej można tak to nazwać w dużym uproszczeniu. Jeśli
ukryją atrybuty w postaci czarnych paznokci, kolorowych tęczówek
czy skrzydeł, nie odróżnicie ich od zwykłego człowieka. Do
rzędów niższego i środkowego zalicza się wiele gatunków, wyższy
posiada tylko jeden. Demony wyższe nie mają stałego wyglądu,
potrafią modyfikować w ograniczonym zakresie rysy twarzy i barwę
skóry, a próba zaklasyfikowania ich do jakichś „ras” mogłaby
zostać odebrana jako spory nietakt, dlatego lepiej nie próbujcie.
Nie mieszają się zbytnio w politykę Drugiego Świata, ale i tak
lepiej nie zajść im za skórę, nie mielibyście z żadnym z nich
większych szans. Wyższa magia to nie przelewki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę mnie zaskoczyło, że
wytłumaczył to tak chętnie i szczegółowo... ale właściwie
dlaczego miałby tego nie robić? Być może wcale nie był mrukiem,
tylko potrzebował konkretnych pytań, żeby wyjaśnić cokolwiek?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wątpiłam, by chciał udzielić
informacji, o co poszło mu z Vuko, czy jaka dokładnie jest w tym
wszystkim moja rola, ale cała reszta...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, nieważne. Nie miałam siły o
tym myśleć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern przyklęknął, nabrał w
dłonie czarnego pyłu i przesypał go między palcami. Aż przeszedł
mnie dreszcz, ktoś zakrztusił się z oburzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To trochę jak grzebanie w
skremowanym ciele...</i> – wyrwało się Ahmedowi. Cała reszta
ochrzaniła go zgodnie za podsuwanie obrazów, których nie dało się
już odzobaczyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Skąd wiedzieliście, że
powinniście tutaj przyjść? </i>– spytałam szybko, chcąc skupić
się na czymś innym. Oczami chłopaków widziałam kręcącego się
po parkingu na zewnątrz Keva, Luna również dołączyła już do
stada, niepewnie pomagając w wylizywaniu ran.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nieodparte przeczucie
nadchodzącej katastrofy. – Kev spojrzał na Collina i puścił mu
oczko zarezerwowane dla mnie. A przynajmniej tak sądzę. – A tak
serio, to byliśmy w pobliżu. Złapało nas niewielkie opóźnienie,
więc...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Złapało nas? – Mark wszedł
mu w słowo, jego czoło przecięła zmarszczka złości. – Piękne
określenie. Sam bym na to nie wpadł.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oj tam... – Młodszy wyvern
machnął lekceważąco dłonią. – Przesadzasz... Miałem tak
wyjść z domu? Przecież nie mogłem...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No dalej, przyznaj się
przyjaciołom, co takiego robiłeś. – W kąciku ust Niemca pojawił
się zalążek uśmiechu. Otrzepał dłonie z pyłu i wstał z ziemi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ech... – Kev na chwilę ukrył
twarz w dłoniach. – Turniej w „WarZone”. Nie, nie żałuję.
Darujcie sobie te wyrzuty.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A czy ktoś ma do ciebie
pretensje? </i>– żachnął się Brady. –<i> To akurat poważna
sprawa. W pełni popieram. A że przy okazji twoje opóźnienie
uratowało nam wszystkim dupy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Możemy wreszcie stąd iść?</i>
– włączyła się Kasia-Katarzyna. Biły od niej zmęczenie i
zniecierpliwienie, jedynym, o czym marzyła, było dostanie się do
domu. Jeśli dobrze zrozumiałam jej nieubrane w słowa myśli,
następnego dnia czekał ją jakiś ważny sprawdzian, czy inne
szkolne nie wiadomo co, które z pewnością akurat mnie by nie
zainteresowało. – <i>Mamy jeszcze do odbębnienia spacer, a ja już
ledwo trzymam się na nogach.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W porządku. – Mark znowu się
skrzywił, obrzucając ostatnim spojrzeniem stertę popiołu. –
Zbierajcie się. Wszyscy czują się wystarczająco dobrze na
wycieczkę?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A czy kogokolwiek by obeszło,
gdyby nie?</i> – jęknął Lord, wywracając oczami. – <i>Ujdzie,
szefie, ale bywało lepiej.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern nie skomentował. Po prostu
schował wreszcie długi miecz do przerzuconej przez plecy pochwy,
profilaktycznie wytarł dłonie w spodnie i ruszył w stronę wyjścia
bez słowa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Właściwie to w jaki sposób
się tutaj dostaliście? </i>– Ostatni raz obejrzałam się na
bladgora. –<i> W jaki sposób on się tutaj...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Rolety antywłamaniowe nie
powstrzymały go tak skutecznie, jak ciebie i Gabrysi</i> –
podsunął usłużnie Quills. – <i>Ladon i Mark przeszli dziurą,
którą stworzyło... to coś.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okazało się, że właśnie do tej
dziury zmierzaliśmy. Zostawiliśmy za sobą kompletny bałagan, bo i
co właściwie mogliśmy zrobić? Nie dało się na powrót poskładać
regałów. Nie dało się ponownie ułożyć na nich produktów, w
większości zresztą zniszczonych. Nie mogliśmy zrobić niczego z
obserwującym nas monitoringiem. Pozostawało jedynie dziękować
losowi za to, że alarm nie działał, a kamer nikt nie obserwował
na żywo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba że obserwował, ale zemdlał
na widok ogromnych wilków i jakiegoś czterometrowego czegoś. Kto
go tam wie? W sumie ciekawie by było znaleźć dyżurkę i zastać
tam biednego pana Miecia zalegającego na podłodze... chociaż
gdybyśmy to zrobili, pewnie należałoby zostać jeszcze chwilę i
poczekać na pogotowie, policję i całą resztę, a następnie
złożyć zeznania. Ciekawe, co można było o tej sytuacji
powiedzieć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciekawe, co powiedzą jutro w
lokalnych wiadomościach?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oby nic spektakularnego</i> –
jęknął z nadzieją Seth. – <i>Mam dosyć sensacji. Już
wystarczająco dużą wywołała ta ostatnia powódź, brakuje tylko
kolejnej, a zaraz zlecą się dziennikarze z całego kraju...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie licz na brak
spektakularności </i>– zgasił go Sam. – <i>Jedynym, w co
wątpię, jest to, że ktoś te dwie sprawy ze sobą powiąże.
Tajemnicze zniszczenie hipermarketu nie ma nic wspólnego z ulewą
powodującą podtopienia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jestem niemal pewien, że
podciągną to pod działalność jakichś wandali </i>– włączył
się Paul. – <i>Albo co. No wiecie, takie ziomki z łysymi głowami
mogą przecież robić dziwne rzeczy, nie? Chyba mogliby zdobyć
dynamit, a potem zdemolować sklep.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niby tak, ale kamery pokażą
coś zupełnie innego.</i> – Freki po wilczemu wzruszył ramionami.
– <i>Ciekawe, jak to rozwiążą... Dobrze, że nie przemieniałeś
się w człowieka, bo jednego łysego ziomka już by tu mieli pod
nosem, żeby...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja nie jestem łysy,
kretynie!</i> – Paul wlazł mu w słowo i aż się zakrztusił tym
oburzeniem. –<i> Co wy macie do mojej fryzury?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Oprócz tego, że nie
istnieje...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>W ogóle to nie macie
wrażenia, że architekt skopał tu projekt?</i> – Mimowolnie
obejrzałam się przez grzbiet, w stronę zawalonego przejścia, gdy
formułowałam to pytanie. – <i>Bladgor uderzył w szklane drzwi.
Dobra, szyby się potłukły, te wyżej, tworzące ścianę, też...
ale dlaczego, kurde, posypał się za nimi beton? To znaczy, że
właściwie cała konstrukcja opierała się na szkle, jak dla mnie.
W sumie, jeśli tak się zastanowić, to i tak prędzej czy później
musiał to trafić szlag, bladgor tylko nieco to przyspieszył...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Budowlańcem nie jestem</i> –
mruknął Quills. – <i>Nie wiem, jak to powinno działać, ale
faktycznie źle brzmi...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nasze miasto budował idiota
</i>– wszedł mu w słowo Szary. – <i>Jeszcze was to dziwi?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Może faktycznie całe miasto
jest anomalią?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Idący przodem Mark zatrzymał się
tak gwałtownie, że o mało go nie staranowałam. Przemieniony w
wilka Ladon zmiażdżył go wzrokiem, w ostatniej chwili powstrzymał
się od zjeżenia futra na karku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Całe miasto anomalią? –
powtórzył wyvern, niemal białe oczy błysnęły, gdy obrócił się
w moją stronę. – Interesująca teoria...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No... niektórzy tak uważają.</i>
– Zmieszałam się, uciekłam spojrzeniem gdzieś w bok. Nawet uszy
przykleiły mi się do czaszki, chociaż o mało ich przez to nie
znienawidziłam. Ta nagła uwaga wydała mi się... dziwna,
jakkolwiek to brzmi. Niewłaściwa. Przecież ja tylko rzuciłam
luźną sugestią, a wyvern zachował się tak, jakby...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co jeszcze uważają?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dłuższą chwilę nie odpowiadałam,
nie wiedząc, w jaki sposób ubrać to w słowa, by nie zdenerwować
go jeszcze bardziej. Nie widziałam wprawdzie, by był zły, ale to
nagłe zainteresowanie było zbyt intensywne, by mogło mi się
spodobać. Okej, pragnęłam jego uwagi, ta cząstka (chyba)
zakochanej nastolatki, która we mnie siedziała, cieszyła się tą
rozmową, bo cała jego uwaga skupiała się właśnie na mnie, ale
zdrowy rozsądek kołatał do drzwi mojego umysłu i przypominał
stanowczym tonem, że przecież nie chodziło tu o moją zajebistość,
a coś znacznie poważniejszego... Coś, co ciężko wytłumaczyć.
Nawet mnie samej, choć coraz mocniej przekonywałam się do tej
opcji.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sama nie wiem, kiedy zaczęłam w
nią wierzyć. Po prostu nie wiem, okej? Nie mam pojęcia, jak to się
stało, że nagle właśnie ta wersja stała się dla mnie
najbardziej prawdopodobna, ale... to wszystko tak dobrze trzymało
się kupy. Owszem, kratery robiły swoje, ale miasto od zawsze
zachowywało się dziwnie. Nieraz miałam wrażenie, że to
nagromadzenie podejrzanych zjawisk, nielogicznych działań i całej
reszty jest znacznie intensywniejsze, niż gdziekolwiek indziej. Zbyt
intensywne, nawet jak na skalę kraju, którego istnienie powinno być
uważane samo w sobie za czysty absurd.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam, by Mark czytał teraz
moje myśli, bo nie wiedziałam, jak to wytłumaczyć w szybkich,
zrozumiałych słowach. Sama tego nie rozumiałam. Sama nie
wiedziałam, dlaczego właściwie wygłosiłam tę nowinę właśnie
teraz, choć przecież przewidywałam, że nie przejdzie bez echa. Ja
sama w ostatnim czasie przypominam anomalię, prawda?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale zobaczcie, przecież to ma sens.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mamy tu wiele opuszczonych budynków.
Z różnych powodów, owszem, ale czy aby na pewno wszędzie w Polsce
tak jest? Nikt nie opuszcza bloków ot tak. A nawet jeśli,
pustostany usuwa się dość szybko, bo stanowią zagrożenie. Bo
budzą zbyt wielkie zainteresowanie. Bo zajmują przestrzeń, którą
przeznaczyć by można na coś innego, użytecznego... A tutaj?
Ludzie wyprowadzają się z budynków, które grożą zawaleniem, a
władze zostawiają je w spokoju, nieraz nie stawiając nawet
ogrodzenia ani nie zatrudniając ochrony, która mogłaby powstrzymać
ciekawskich. O ile byłabym w stanie zrozumieć teren upadającej
fabryki, jakiś zamknięty lata temu szpital, kamienicę w gorszej
części starówki, o tyle tutaj sprawa dotyczyła przecież bloków
mieszkalnych. Budynków z wielkiej płyty, stojących na zwyczajnych
osiedlach, wśród innych, czynnych budowli tego typu. Najlepszym
przykładem był chyba ten punktowiec naprzeciwko mojego bloku –
niby groził zawaleniem, ale choć kilkukrotnie podejmowano próby
rozbiórki, żadna z nich nie doszła do skutku. A tuż pod balkonami
szedł często uczęszczany chodnik, prowadzący na drugi
najważniejszy przystanek autobusowy w okolicy, strzeżony parking i
obleganą stacyjkę kolejową. Już nie wspominając o dziwnym
wieżowcu, który zwiedzaliśmy z chłopakami wiosną – budynku
mającym tyle pięter, że upadając spowodowałby naprawdę wiele
tragicznych zniszczeń. I to tylko dwa odosobnione przypadki z wielu.
Każdy głupi zorientowałby się, że to nienormalne, a gdy jeszcze
do tego zdawał sobie sprawę z istnienia czegoś takiego, jak
magiczna anomalia, czy też skupisko upośledzonej magii, jak to
profesjonalnie nazywano...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark słuchał moich myśli. Robił
to od początku? Czy wyczuł, że tego chciałam?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No i jak to dla ciebie brzmi?</i>
– spytałam na sam koniec luźnego ciągu świadomości, nie
zdoławszy dłużej wytrzymać zapadłej ciszy. Wyczuwałam nerwowość
kręcących się na zewnątrz wilków, a ona udzielała się bardzo
skutecznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie odpowiedział. Westchnął,
przymknął na chwilę oczy, pomasował palcami nasadę nosa, jakby
walczył ze zbliżającym się atakiem migreny. W tej chwili z
pewnością dałabym mu te czterdzieści lat, gdybym sądziła, że
mam przed sobą zwykłego człowieka. Cholernie zadbane, niesamowicie
seksowne, ale jednak czterdzieści...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Coś w tym jest, czy po
prostu zastanawiasz się, jak uniknąć komentowania naszej głupoty?
</i>– dopytałam, nie zdoławszy dłużej znieść tego milczenia.
I własnych upierdliwych myśli. Czasem naprawdę miałam taką
ochotę dać w pysk samej sobie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy był sens nienawidzić
siebie za własne uczucia? Nie miałam na to wpływu, prawda?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Prawda? Cholera, nie wiem.
Wystarczy, że coś wybije mnie z chwiejnej równowagi, a już dzieje
się... to.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern poruszył się, odetchnął.
I nie chciał nawiązać kontaktu wzrokowego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chodźmy wreszcie – warknął
i odwrócił się w stronę wejścia, które zrujnował bladgor.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam za nim zawołać. Chciałam
właściwie zrobić cokolwiek, a zwłaszcza jeśli miałoby to
doprowadzić do przyciśnięcia, by zechciał powiedzieć więcej, bo
przecież widać było gołym okiem, że coś z tego wywnioskował,
głupia nie jestem! A jednak zabrakło mi zwyczajnie odwagi. Dziwne
to. Czasem w jego towarzystwie potrafię zachowywać się normalnie,
wręcz znacznie śmielej niż cała reszta sfory, dokładnie tak, jak
tego chciałam, a potem następują chwile podobne tej właśnie, gdy
mięśnie opanowuje mi dziwny paraliż, a myśli przestają formować
się w zrozumiałe słowa. Jak z tym walczyć? To kolejna ze spraw,
których nie wiem, a wiedzieć powinnam. Przecież nie jestem
nieśmiała. Nie mam fobii społecznej, która objawiałaby się
brakiem asertywności i lękiem przed zabraniem głosu. Po prostu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon podszedł do mnie ostrożnie,
ale zawahał się, zanim przylgnął do mojego boku. W jego oczach
mignęło coś, co wyglądało jak... ból? Nie ukrywałam myśli tak
dobrze, jak on. A wręcz wcale tego nie robiłam, bo do tej pory nie
zdradził mi, w jaki sposób powinnam. On był dla mnie zagadką,
podczas gdy ze mnie mógł czytać jak z otwartej księgi.
Niesprawiedliwe? Być może. Ale jakoś nie umiałam go za to winić,
bo to ja czułam się nie w porządku względem niego. Za te
wszystkie myśli, które mnie nachodziły.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Za uczucia, które nie powinny mieć
miejsca ze względu na to, kim i czym byliśmy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No ale właśnie... gdybym umiała
maskować myśli, nie musiałabym go krzywdzić. Wiem, że to byłoby
w pewien sposób kłamstwo, ale... mimo wszystko sądzę, że czasem
ono bywa znacznie lepsze od prawdy. Lepiej byłoby, gdybym mogła
zachować te emocje dla siebie. Wtedy skuteczniej skupilibyśmy się
na sprawie, bo tylko ja miałabym o czym myśleć. Chyba. Możliwe,
że Ladon zauważyłby, że coś jest ze mną nie tak, w końcu
wyczuwał to nawet wtedy, gdy nie miał dostępu do mojej głowy, ale
mogłabym wcisnąć mu jakiś kit, który by go uspokoił, a mi
zagwarantował trochę spokoju. To wcale nieprawda, że zmartwienia
stają się bardziej przystępne, gdy podzielić się nimi z
bliskimi... nie takie zmartwienia. Tutaj pomóc mogło jedynie
zapakowanie ich do szczelnej skrzyni, owinięcie łańcuchem i
pogrzebanie wiele metrów pod ziemią w nadziei, że w ten sposób o
nich zapomnę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie miało szans się udać. Nie
miałam prawa kochać obcego mężczyzny, który w dodatku pewnie
mógłby być moim ojcem, nawet gdyby nie to, że był nieśmiertelny.
Nie miałam prawa widzieć go w snach jeszcze przed tym, jak go
spotkałam. Nie miałam prawa pokochać go już wtedy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Leiczku?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygnęłam się, gdy Gabrysia
otarła mi się o bok. W jej niebieskich, nieco wodnistych oczach
zobaczyłam szczerą troskę. Nawet czoło jej się zmarszczyło...
Zamerdała niepewnie ogonem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co? </i>– spytałam
opryskliwie, ale o wiele mniej szorstko, niż początkowo planowałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ja rozumiem</i> – szepnęła.
– <i>Ale chodźmy już. Czekają na nas.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rozumie? Niczego nie rozumie! A
jednak z jakiegoś powodu zrobiło mi się... cieplej. Przyjemniej.
Zmartwienia wcale nie zniknęły, ale ktoś przynajmniej przykrył
mnie kocykiem i wcisnął w dłonie kubek ciepłego kisielu. Musiałam
przestać o tym myśleć i skupić się na tym, co powinnam zrobić,
bo to mogło skończyć się jedynie tragedią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Potrząsnęłam ze złością łbem
i poszłam wreszcie za znikającym już w mroku wyvernem. Ladon
przytulił się początkowo do mojego drugiego boku – tego, którego
nie oblegała Gabrysia – ale nie powiedział nic, a w jego oczach
widziałam wahanie. I coś jeszcze, ale o tym też nie mogłam teraz
myśleć. Sądzę, że był moimi myślami skołowany tak samo, jak
ja.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albo wręcz przeciwnie – rozumiał
je i wiedział, co z nich wynika, podczas gdy ja wciąż błądziłam
jak dziecko we mgle? Nie wiem. Czasem tak jest, że ktoś patrzący
na twoje życie z boku o wiele lepiej pojmuje, co z niego wynika, niż
ty sam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z mojego życia miało coś
wyniknąć, o tym wiedziałam już od jakiegoś czasu – wciąż
ktoś dawał mi sygnały, że tak właśnie będzie – a jednak nie
mogłam pozbyć się wrażenia, że i tak nie nadaję się do niczego
i nie znaczę nic. Kolejna z siedzących we mnie sprzeczności.
Najlepszym określeniem na wszystko, co działo się wokół, jest
nadużywane przeze mnie ostatnio „nie wiem”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Drugie wejście do centrum
handlowego faktycznie okazało się również zniszczone, choć tutaj
nie zawaliła się ściana nośna. O tyle dobrze... Pogięte resztki
metalowych rolet walały się na porysowanych kaflach podłogowych
wśród lśniących jak diamenty odłamków szkła. Jak na złość,
tuż nad zniszczonymi przesuwnymi drzwiami na czerwono migała
kontrolka czujki włamaniowej, lecz sam alarm wciąż milczał. W
ogóle wokół panowała cisza tak głęboka, że nawet starałam się
stawiać łapy bardziej miękko niż zwykle, byle tylko jej nie
zakłócać. Ostrożnie wyminęłam najpaskudniejsze odłamki, które
mogłyby powchodzić we wrażliwą skórę między poduszkami, i
wyszłam z dusznego wnętrza na zewnątrz. Dopiero gdy znowu mogłam
odetchnąć przesiąkniętym mglistą wilgocią nocnym powietrzem,
uświadomiłam sobie, jak we wnętrzu sklepu było gorąco.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilki obległy mnie ze wszystkich
stron. Zewsząd rozległo się warczenie, zabłysły ślepia i ostre
zęby, lśniła wilgotna sierść – mokra zarówno od potu, jak i
mgły i perłowej krwi. Większość marzyła o tym, by jak
najprędzej iść pod prysznic. Paru krzywiło się od wciąż
bolesnych kontuzji, ale na szczęście nikt nie odniósł na tyle
poważnych obrażeń, by wymagana była interwencja lekarza.
Krwawiące rany i otarcia już zostały zaleczone niezawodną śliną
wilczych braci, rzucających się na pomoc, gdy tylko była taka
możliwość. Dostrzegałam szkarłat tu i tam, ale nawet futro
zaczynało odrastać na niedawno zabliźnionych szramach. Zawsze mnie
to dziwiło... Raz chłopaki przeprowadzili nawet eksperyment –
Collin z pomocą Brady'ego wygolił sobie sporą część sierści na
boku, by sprawdzić, jak prędko odrośnie, i chodził tak biedny
dłuższy czas, bo okazało się, że jeśli nie miał w tym miejscu
wcześniej rany, włosy zachowają się jak takie zupełnie
niemagiczne. Żadne z nas nie wywnioskowało, od czego to może
zależeć. Z jednej strony to dobrze, że po każdej bijatyce nie
musieliśmy chodzić z widocznymi łysymi plackami, ale i tak rodziło
sporo pytań. Na tyle nieistotnych, że do tej pory wstyd nam było
zadać je starszym, ale jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skinęłam łbem na powitanie
Kevowi. Młodszy wyvern pomachał mi z głupawym uśmiechem i
niechętnie przeniósł spojrzenie na Marka, czekając na rozkazy.
Widziałam, że nie sprawia mu to ogromnej przyjemności, ale za
każdym razem grzecznie czekał na padające ze strony starszego
rozkazy, uznając jego wyższość. Z kolei Niemiec zdawał się to
ignorować. Lub nie zauważać. Może dobrze to o nim świadczy? Albo
wręcz przeciwnie – tak się przyzwyczaił do tego, że wszyscy
spełniają jego zachcianki, że już przestał nawet zwracać na to
uwagę? Znowu: nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czy my naprawdę musimy
jeszcze gdzieś dzisiaj iść?</i> – Embry, który zadał to
pytanie, wyglądał na wyjątkowo zmęczonego przez życie. Potargany
i jakiś taki niemrawy, siedział, wspierając się ciężko o
pobliską latarnię, podczas gdy inni stali i przebierali łapami z
niecierpliwości, wciąż napompowani adrenaliną. –<i> Ja już mam
dosyć</i> – dorzucił, gdy uwaga pozostałych skupiła się na
nim.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No nie wierzę! Ty masz
dosyć?! </i>– Nie mogłam sobie po prostu darować. –<i>
Przecież ty zawsze masz ochotę na jakąś awanturę...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Awantura już była. Teraz
mnie czeka spacer przez pół miasta</i> – warknął, błyskając
kłami. –<i> A na to nigdy nie mam ochoty. Może podjadę autem,
co? Mieszkam niedaleko, stoi na parkingu pod blokiem...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A tam właściwie da się
dojechać samochodem?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Popatrzyliśmy po sobie niepewnie. W
głowie zamajaczyło mi wspomnienie wysypanej białym piaskiem leśnej
drogi, ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie wiem</i> – mruknęłam
wreszcie. – <i>Ale raczej wątpię. Ludzie chyba od dawna tam nie
chodzą, co dopiero więc mówić o przejeżdżających
samochodach...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chodź, nie narzekaj </i>–
ofuknął go Quills, czerwone ślepia mu zabłysły. –<i> Nie
spodziewamy się tam większych niespodzianek. A nawet jeśli,
wyverny się nimi zajmą, nie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark skrzywił się ostentacyjnie,
Kev zaklął pod nosem, ale w sumie można to było uznać za
potwierdzenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przejście przez miasto, gdy wszyscy
byliśmy zmęczeni, źli i obolali, nie należało do
najszczęśliwszych pomysłów świata. Większość nie była w
stanie zmusić się nawet do skróconego kłusa, co dopiero mówić o
biegu. Mark i Kev gdzieś nam po drodze zniknęli, lecz uprzedzali,
że tak się stanie. Ciekawiło mnie, co takiego zamierzali zrobić?
Wyverny potrafią się teleportować? Czy może poruszają się tak
prędko jak wampiry w tanich filmach? Żadne z nas ostatecznie nie
spytało. Ufaliśmy, że sami trafią na miejsce, umówiliśmy się
po prostu pod domkiem z umywalkami, gdzie poprzednio zabiłam
bladgora chcącego rozerwać Lunę na strzępy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż się wzdrygnęłam na samo
wspomnienie tej akcji. Odruchowo wzrok uciekł mi w stronę, gdzie
biegła piękna wilczyca – nie widziałam jej przez gęstą mgłę,
ale dobrze czułam jej myśli i obecność. Wydawało mi się też,
że słyszę stukanie jej pazurów. Wciąż nie wróciłam do tego,
dlaczego Quills zdecydował wtedy, by przewodziła akcji. Nikt, kto
myślał tak jak ja, nie pytał go więcej, dlaczego w ogóle
przyszło mu coś takiego na myśl, a on milczał, tak, jakby w ogóle
to wszystko nie miało miejsca. Jakby nie było wtedy o włos od
tragedii... Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że było w tym coś
nieczystego, ale chyba... nie chciałam wiedzieć. Miałam zbyt mało
dowodów na to, że nie była to tylko moja paranoja, żeby
rozpętywać burzę, a pora była gorzej niż nieodpowiednia na
domaganie się wyjaśnień. Sądzę, że kiedyś spytam, ale może
poczekam, aż przynajmniej trochę się uspokoi, aż będziemy
wiedzieli, na czym w ogóle stoimy. Ostatnio tyle się dzieje, że
czułam niechęć do dokładania jeszcze jednej cegiełki do muru
wątpliwości. Po kolei...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy nie powinnam zwrócić na to
uwagi jak najprędzej? Luna wydała mi się podejrzana więcej niż
jeden raz. Może to wina tej niechęci, jaką do siebie od początku
czujemy, tej nienawiści, której się nauczyła, gdy odebrałam jej
wtedy dowodzenie, ale jednak... do tej pory przeczucia mnie nie
myliły. Fakt, ostatnio wszystkie dotyczyły anomalii, czyli tego, na
czym jako czarny półdemon powinnam się znać bardzo dobrze, a tu
mamy do czynienia z relacjami międzyludzkimi, czyli moją
przysłowiową piętą achillesową – czymś, na czym nie znałam
się wcale – ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Chyba właśnie tymi
słowami powinnam kwitować wszystkie swoje myśli, bo do tego się
one sprowadzają. Ostatnie zdarzenia wprowadzają coraz więcej
zamętu, którego nie jestem w stanie już ogarnąć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, kiedy miasto zdążyło
mignąć nam przed oczami i zniknąć, tak byłam zamyślona. Bloki
stopniowo ustąpiły miejsca przedmieściom, a te ostatecznie rozmyły
się w pola nieużytków, obrośniętych chwiejącymi się na lekkim
wietrze chwastami, wysokością nieraz dorównującymi mojemu
kłębowi, i wreszcie lasowi. Ciemne drzewa rozmywały się w gęstej
mgle i trwały zupełnie nieruchomo, obojętne na pogodę, a
wyzierający spod ściółki piasek był tak jasny, że wyglądał
wręcz jak księżycowe światło. Tak właśnie mogłaby prezentować
się ciemna strona księżyca...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż uśmiechnęłam się w duchu na
tę myśl. Ciekawe, nie powiem. Może napiszę o tym książkę?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bez wahania weszłam między
wysmukłe pnie, proste jak narysowane. Doskonale pamiętałam drogę.
Zwykle nie udaje mi się pojąć takich rzeczy za pierwszym razem,
ale teraz z jakiegoś powodu dobrze wryła mi się w pamięć. Może
to <i>vurd</i> prowadził mnie prosto jak po nitce we właściwe
miejsce? Część wilków odruchowo uznała mnie za swojego
przewodnika i pozwoliła, bym wysforowała się na przód naszego
szyku. Podążaliśmy bardzo rozluźnioną formacją, właściwie
tworzyliśmy szeroki półokrąg, obejmujący wielką połać terenu,
lecz dobrze czułam myśli pozostałych, skupiające się na tym, co
działo się w mojej głowie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A działo się sporo. Z każdym
pokonanym krokiem opanowywała mnie silniejsza energia. Coś
pompowało w moje ciało dodatkową siłę, tak rozkosznie
pobudzającą do działania i wyostrzającą wszystkie zmysły. Coś
zachęcało, by zamiast spokojnie iść, wypruć przed siebie pełnym
galopem – przywoływało mnie, przyciągało... Pragnęłam tego.
Mgła zaczynała pachnieć farbą drukarską, tanim papierem, mokrym
cementem i czymś jeszcze, czego nie umiałam nazwać, ale wiedziałam
już, że nierozerwalnie złączone jest z upośledzoną magią. Czy
może raczej czystym <i>vurdem</i>, ale sama już nie wiedziałam,
jak to nazywać. Grunt, że było... cudowne. Odżywcze. Właściwe.
I sprawiało, że nareszcie czułam się tak, jakbym znalazła się
na swoim miejscu. Jakby wszystkie elementy układanki nagle wskoczyły
na właściwe pozycje. Byłam w stanie zrozumieć... wszystko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Byłam w stanie zrozumieć, że
kochałam tego pieprzonego wyverna i nie ma sensu o tym dyskutować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ze wściekłością potrząsnęłam
łbem. Resztki zdrowego rozsądku pozwoliły mi na odegnanie tej
myśli jak najdalej, by nie siała dalszego zamętu, ale podejrzewam,
że już spowodowała tyle złego, ile mogła. Nie chciałam skupiać
się na myślach reszty watahy, bo bałam się, co w nich zobaczę.
Wolałam poczekać, aż...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Nie wiem, dobrze?
Powietrze pachnie, gwiazdy lśnią, błyskając w przerwach między
czarnymi igłami sosen, mgła snuje się między smukłymi pniami.
Nie pragnę niczego więcej. Chęć, by było tu coś jeszcze, jest
niczym najgorsze świętokradztwo. Nie ma prawa istnieć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark i Kev faktycznie czekali na nas
w umówionym miejscu. Jakim cudem dostali się tutaj przed nami?
Kłócili się o coś zawzięcie i chyba początkowo nawet mnie nie
zauważyli.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak nie może być! – krzyczał
Kev, gestykulując nerwowo. Oczy lśniły mu ognistą czerwienią,
niemal świeciły w ciemności. – Masz pojęcie, jakie implikacje
niesie ze sobą taka teoria?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Świadomość problemu nie
sprawia, że on zniknie – warknął Niemiec przez zaciśnięte
zęby. Jego oczy też błysnęły szkarłatem, ale na chwilę tak
ulotną, że nie wiem, czy sobie tego jedynie nie uroiłam. –
Zamierzasz się z tym kłócić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zamierzam, ale... – Kev
zaklął w jakimś dziwnym języku, bezsilnym gestem złapał się za
czoło i krzyknął w stronę nieba, ładując w to całą swoją
frustrację. Aż się wzdrygnęłam i zamarłam z jedną łapą w
górze. – Mark, kurwa! Nie, tak nie może być. Z pewnością się
pomylili. Ty się z pewnością pomyliłeś...!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wszystko właśnie na to
wskazuje. – Niemiec wyglądał na spokojnego. Jedyną oznaką
szalejących w nim uczuć było to, jak mocno zacisnął zęby – aż
na skroni pulsowała mu żyła. – To jeszcze nie jest koniec
świata, Kevrannie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kevrann? Czy tak brzmiało jego
pełne imię? Nie zapytałam. Bałam się dać im w ogóle znać, że
tu jestem, co dopiero mówić o przerywaniu tej rozmowy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie? – Kev obejrzał się na
niego ze wściekłością, w jego głosie pojawiła się dziwna,
piskliwa nuta. – Więc co to takiego jest twoim zdaniem? O czymś
takim słyszałem jedynie w legendach tak starych, że nawet sam
Ryjisjaveeik nie był w stanie ocenić, ile tysięcy lat mogą w
rzeczywistości mieć. Na bogów, wszyscy sądzą, że to jedynie
bajka, a ty...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja wiem więcej – uciął
zdecydowanie starszy. – Nie pytaj. Nie pytaj, bo i tak nie będę w
stanie ci na to odpowiedzieć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo nie wiesz, jaka jest prawda,
czy po prostu nie chcesz się nią dzielić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark nie odpowiedział. Lodowate
spojrzenie jego niemal białych oczu zmusiło Keva do zaciśnięcia
zębów i powstrzymania się od dodawania czegokolwiek więcej, choć
dobrze widziałam, że miał na to ochotę. Krążące mu po głowie
myśli widać było doskonale i nie trzeba było być przedwieczną
istotą rodem z legend, by móc je przeczytać. Równie wiele, jak z
jego wyrazu twarzy, dowiedziałabym się, gdyby wątpliwości
wyświetlały mu się na czole.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niestety nie dowiedziałam się
niczego więcej, bo wzrok Marka powędrował w moją stronę.
Zamarłam, gdy spojrzał mi prosto w oczy, bo miałam wrażenie,
że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, do tej pory, zwracając się do
Keva, stał do mnie prawym profilem. Wydawało mi się, że oczy
błysnęły mu wreszcie typową dla wyvernów czerwienią, ale to
musiało być złudzenie... bo prawe oko miał czerwone, lewe zaś
jasnoszare, takie samo, jak wcześniej. Nie wiedziałam, co o tym
myśleć. To w ogóle możliwe? Czy jako wyvern nie powinien...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Prowadźcie – warknął,
ucinając moje wątpliwości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu zaczęłam się zastanawiać,
czy słyszał wszystkie moje myśli. Kłamał wtedy, gdy zapewniał,
że wyłapuje tylko to, co chcemy mu przekazać, bo ma na względzie
naszą prywatność? Znowu nie wiem. Mam już tego dosyć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym, czego nienawidzę najbardziej
na świecie, co budzi we mnie ślepą wściekłość, jest
bezradność. Psychologowie, którzy twierdzą, że powinnam
zaakceptować, iż nie we wszystkich sytuacjach mogę cokolwiek
zrobić, jak dla mnie mogą sobie te wspaniałe wieści wsadzić
gdzieś. I to głęboko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiedziałam jednak nic. Chwilę
przyglądałam się wyvernom, chwilę czekałam, aż wilki powiedzą,
co mam robić dalej... ale nie dowiedziałam się właściwie niczego
prócz faktu, że dali mi w zasadzie wolną rękę. To ja byłam
półdemonem. Odruchowo po prostu złożyli w moje dłonie wszelką
odpowiedzialność za wszystko, co związane z <i>vurdem</i> chociaż
odrobinę... ale nie wszystkim się to podobało. Myśli Luny nie
pozostawiały żadnych wątpliwości, w jej niechęci dało się
wyczuć obawy i zwyczajny lęk. I tym razem poniekąd ją rozumiałam,
na jej miejscu sama miałabym opory przed zawierzeniem komuś takiemu
jak ja – komuś, kto w sumie sam nie wiedział, co takiego czuje,
komuś, kto był tak chwiejny – a jednak... to w jakiś sposób
bolało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A przynajmniej bolałoby, gdyby
czysta energia stworzenia nie odwracała mojej uwagi w inną stronę.
Niezadowolonymi koleżankami mogłam przejmować się później,
teraz czekało mnie coś innego. Coś magnetycznego, pysznego,
cudownego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie czekałam na dalsze wyjaśnienia.
Po prostu ruszyłam naprzód, mając nadzieję, że wszyscy podążą
za mną bez dalszego gadania. Przecież właśnie tego ode mnie
oczekiwali, prawda?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Poszli za mną. Oczywiście, że to
zrobili... Ale dlaczego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego, skoro dobrze czułam, że
naprawdę zdecydowana większość zwyczajnie mi nie ufa?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyszłam na księżycową drogę tak
nagle, że aż musiałam się zatrzymać, choć do tej pory biegłam,
pozwalając, by niosły mnie wilgotne powietrze i delikatny wiatr.
Stanęłam tak, by śnieżnobiały piach objął moje łapy...
Dopiero gdy przyjrzałam mu się z bliska, zauważyłam, że w
rzeczywistości ma lekko czarniawy nalot. Z czymś mi się to
kojarzyło, ale z czym?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z rodzinnymi wyjściami nad rzekę w
wakacje? Tak, las w pobliżu działki dziadka również powstał na
bardzo podobnym podłożu, więc może...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie. Dobrze wiedziałam, że prawda
tkwi znacznie głębiej, być może tam, gdzie nieznane,
niezdefiniowane przeczucia, a nie prawdziwe wspomnienia. A jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Warknęłam. Sama sobie nakazałam
spokój. Poszłam dalej, tym razem znacznie wolniej, lecz wciąż
nikt nie śmiał mnie wyprzedzić. Aura tego miejsca opanowała mnie
do tego stopnia, że nawet nie czułam potrzeby skupiania się na
myślach pozostałych wilków. Chyba pierwszy raz w życiu tak
skutecznie się od nich odłączyłam. Oderwałam się od wspólnego
umysłu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nauczyłam się tego? Czy może
zawsze to umiałam, ale potrzebowałam do tego tej innej energii,
którą mogłam znaleźć jedynie w miejscach podobnych do tego
tutaj?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zatrzymałam się na chwilę przy
wyrwie w otaczającym stary dworek murze, którą wcześniej
dostaliśmy się do środka. Obejrzałam się na ciemność za sobą,
nie szukając nikogo konkretnego. Coś błysnęło w mroku, coś
przypominającego wilcze ślepia, lecz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trzęsłam się. Drżałam, choć
nie wiedziałam dlaczego. Ze strachu? Z podenerwowania? Nie rozumiem.
Nie rozumiem nawet samej siebie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Uspokój się, Leah. Jesteś górą.
Jesteś pieprzoną rzeką, spokojną wodą, silną skałą...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wystarczyło zaczerpnąć <i>vurda</i>,
by wątpliwości odeszły precz. A nadal nie wiedziałam, jak to
robiłam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szron porastający trawnik chrzęścił
pod łapami. Zegar na gotyckiej wieży wskazywał północ, lecz
wątpiłam, by faktycznie była ta właśnie godzina. Ostatnio jego
działanie niewiele miało wspólnego z rzeczywistością, więc
dlaczego teraz miałoby się to zmienić? Wzdrygnęłam się, gdy u
mojego boku pojawił się Mark, lecz nie zareagowałam w żaden
sposób na jego obecność. Miał prawo tutaj być. Z jakiegoś
powodu czułam, że większe, niż ktokolwiek spośród zebranych...
Większe nawet niż ja sama, ale nie umiem powiedzieć, skąd to
wrażenie się wzięło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Otrząsnęłam się, zrzucając z
siebie strach i wątpliwości. Wspięłam się szybko po kamiennych
stopniach, prowadzących do wejścia, i odważnie wstąpiłam do
środka budynku, zanurzając się w miękkim mroku. Nie musiałam
oglądać się na wyverna, by wiedzieć, że podąża za mną. Nie
rozglądałam się, nie zastanawiałam, nie błądziłam – po
prostu od razu potruchtałam tam, gdzie znajdował się najnowszy
krater, nie chcąc tego przedłużać. Choć otaczająca mnie moc
była cudowna i upajająca, z jakiegoś powodu wciąż pozostawałam
świadoma tego, że nie powinnam wystawiać się na jej działanie
przez zbyt długi czas.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zawahałam się na progu
największego pomieszczenia dworku. Czułam, że Mark wciąż
znajduje się tuż za mną, ale z jakiegoś powodu nie mogłam ruszyć
naprzód tak od razu. Bo czułam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Co takiego?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znowu nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Krater wyglądał trochę inaczej
niż zwykle. Byłam w stanie ocenić to nawet z odległości,
przypadłam więc do ziemi i podpełzłam do niego na nisko ugiętych
łapach, niemal szorując brzuchem o spróchniałe deski podłogowe.
Zatrzymałam się na samej krawędzi ziejącej w podłodze dziury,
zajrzałam do środka...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To już nie był bezładny krąg
ciemności, którego krawędzie wymykały się zdrowym zmysłom.
Teraz zdecydowanie bliżej było mu do krateru, który tak dobrze
znaliśmy. Połamane deski wyraźnie wyznaczały jego krawędź, a
sięgająca pewnie samego wnętrza ziemi dziura okazała się jak
najbardziej materialna. Na zstępującej nisko nierównymi pokładami
ziemi widziałam soczyście zielony mech i cudownie kolorowe
grzyby...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Były tak niezwykłe, że aż
natychmiast zapragnęłam je narysować.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kapelusze mieniły się wszelkimi
możliwymi kolorami. Były spiczaste, ale też okrągłe, były takie
jednokolorowe, jak i nakrapianie niemal fluorescencyjnymi plamami.
Duże, małe, świecące lub też nie – wyglądały jak żywcem
wyciągnięte z jakiejś fantastycznej powieści, aż sama nie
wiedziałam, w jaki sposób powinnam je opisać. Niektóre nawet
miały na nóżkach śliczne kołnierzyki, jak maciupeńkie, lecz
misternie tkane koronki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obejrzałam się przez grzbiet, gdy
wyczułam ruch po swojej prawej stronie. Mark ostrożnie wszedł do
pokoju, wyminął mnie i podszedł do krateru. Widziałam, że jest
czujny, ale nie wyczułam w nim ani kropli strachu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, jak myślałem – mruknął
tylko po pewnym czasie nachylania się nad dziurą w ziemi i
kontemplowania jej wzrokiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Że co? – wykrztusił Kev.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że przyszedł tu za nami, lecz
zatrzymał się w progu pokoju, nie chcąc lub nie mogąc postąpić
ani kroku dalej. – Chyba kpisz! Masz pojęcie, co to oznacza?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mam – wycedził Niemiec, nawet
nie oglądając się na młodszego wyverna. – Ale chyba wiem, jak
powinienem sobie z tym poradzić...</span></span></p><br /><p></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-69596723816322617222022-07-30T08:55:00.002-07:002022-07-30T08:55:04.987-07:00Rozdział 45<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To brzmi jak scenariusz do
całkiem niezłego filmu o problemach nastolatków</i> – skwitował
moją opowieść o wydarzeniach dnia Seth, chichocząc głośno, ale
jakoś tak bez przekonania. Chyba nie do końca był pewien, czy mu w
ogóle wolno z tego żartować, bo zarówno od strony Gabrysi, jak i
z moich myśli biła wciąż nieposkromiona wściekłość. –<i>
Serio, dziewczyny. Oglądałem ostatnio taki jeden serial, jeden z
tych popularnych, tam też był motyw demonicznej dyrektorki szkoły,
która znęcała się nad uczniami w imię swoich przekonań. Tylko
że w jej przypadku okazało się, że jest to winą tego, że chce
zajść w ciążę, a nie może, więc całą frustrację przenosiła
na uczniów, chociaż na początku wydawała się całkiem fajną
babką...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Też oglądałam ten serial</i>
– prychnęła z pogardą Luna. Nawet ją nasza historia poruszyła,
choć z całych sił starała się udawać, że wcale tak nie jest. –<i>
I wiem, czym to się skończyło: zamknięciem szkoły, w której
wszyscy czuli się dobrze. Niby nie sądzę, by w tym przypadku było
to możliwe, ale...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Publicznej placówki nie
zamkną</i> – wycedziłam, szczerząc kły. – <i>Możemy co
najwyżej puścić ją z dymem.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O proszę, odzywa się krew
braciszka! </i>– zapiał Embry, niemal pokładając się ze
śmiechu. – <i>Ja wiedziałem, że ta wasza pasja palenia szkół
jest jakaś rodzinna...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To moja osobista cecha</i> –
żachnął się z udawanym oburzeniem Ladon. –<i> Dzięki niej
jestem wyjątkowy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Daruj sobie, i bez tego
drugiego takiego ze świecą szukać... </i>– Collinowi wcale nie
było wesoło, ale cała reszta ryknęła zgodnym śmiechem po jego
słowach. Jedynie członkowie sfory Aresa, orientujący się w
sytuacji tylko na tyle, na ile pozwalały im wyczytane z naszych
myśli wspomnienia, zdawali się chwilami nie nadążać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie zmienia to faktu, że
cieszę się jak głupi, że ominęła mnie edukacja w tym kraju...</i>
– Półdemon wzdrygnął się, i to tak, że aż zjeżyła mu się
sierść na ogonie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Brzmi to abstrakcyjnie, Leah</i>
– odezwał się Szary, jak zwykle sceptyczny. – <i>Gdyby nie to,
że czytam ci w myślach, miałbym problemy, żeby w to uwierzyć.
Mamy dwudziesty pierwszy wiek.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale żyjemy w popieprzonym
kraju rządzonym przez bandę idiotów z prawicy</i> – wycedziłam
wściekle. –<i> Moja wyobraźnia ma pewne ograniczenia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Twoja wyobraźnia nie ma
właśnie żadnych ograniczeń. </i>– Sam urwał i skulił się
nieco, gdy obejrzałam się na niego z mordem w oczach. Dokończył
przepraszającym tonem: – <i>Chodzi mi o to, że mogłabyś
wymyślić wiele, byle tylko wymigać się od chodzenia od szkoły.
Sama to wiesz. I my wszyscy to wiemy.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale to ma pewne granice! </i>–
Ze złością potrząsnęłam łbem. Z trudem narzuciłam sobie
spokój. –<i> Przecież zorientowalibyście się bez trudu, gdybym
kłamała.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nikt nie zarzuca ci kłamstwa,
laska</i> – jęknął z osłabieniem Paul. –<i> Po prostu to
brzmi jak bajka. Nikt by ci nie uwierzył, gdybyś była człowiekiem,
zwłaszcza że jedyną osobą, która może to potwierdzić, jest
Gabrysia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gabrysia aż się zapowietrzyła z
oburzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I co z tego?</i> – spytała,
gdy już przypomniała sobie, jak się mówi. –<i> Dlaczego wy
wszyscy macie mnie za chorą psychicznie? Już mnie to zaczyna
denerwować.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż. Nikt nie odpowiedział. Ci,
którzy znajdowali się w zasięgu swojego wzroku, wymienili
porozumiewawcze spojrzenia, myśli przepłynęły między nami bez
przeszkód, ale żaden z chłopaków nie pokusił się o ubranie ich
w słowa. Kasia-Katarzyna chichotała, Luna krzywiła się zupełnie
po ludzku z takim wyrazem pyska, jakby zbierało jej się na torsje.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gabrysia zmełła przekleństwo,
napuszyła się, upodabniając do sraczkowatej kulki na chudych
łapkach, i posłała w ich stronę wyobrażenie wyciągniętego z
wdziękiem środkowego palca. Ode mnie się tego nauczyła. Aż
poczułam dumę – taką, jaka może opanować jedynie matkę
spoglądającą na błyskawiczne postępy ukochanego dziecka. Szlag,
nawet nie zauważyłam, kiedy przestałam ją nienawidzić. Wciąż
mnie drażni, ale jakoś tak... chyba wydoroślała na tyle, żebyśmy
wreszcie znalazły ten wspólny język. Albo dostroiła się do mnie
tak, bym zdołała ją pojąć i zrozumieć. Nie wiem, skąd to się
wzięło, ale nie da się zaprzeczać jego istnieniu. Z mojego wroga
numer jeden od razu po Wiktorii zaczęła przemieniać się w
dziwaczną, ale jednak przyjaciółkę. Własnego życia jeszcze bym
jej nie powierzyła, nie ryzykowałabym też kolejnej z jej
emo-imprez, bojąc się, że nie wyjdę stamtąd z szarymi komórkami
w stanie nierozpuszczonym, ale nie mam już ochoty krzyczeć i
uciekać w popłochu, gdy tylko zauważę ją na horyzoncie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A może to ja się zmieniłam? Może
to ja wreszcie otworzyłam oczy i dopuściłam ją do siebie,
zauważywszy, że trwała tu zawsze, obojętnie jak wredna byłam?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez kilka ulotnych chwil miałam
wrażenie, że jest zupełnie jak dawniej, w czasach, gdy nie wisiała
nad nami groźba końca świata. Jakoś po południu przez miasto
przeszła porządna burza, tak niespotykana o tej porze roku –
połowa latarni nie działała, podobnie jak prąd w części
mieszkań, a w powietrzu wisiała gęsta, zawiesista mgła,
utrudniająca widzenie czegokolwiek znajdującego się dalej niż o
parę metrów ode mnie. Wilki przemykały w jej gęstych kłębach,
lśniąc wilgotną sierścią i błyskając rozszerzonymi ślepiami.
Tutaj akurat oświetlenie było – lodowaty, lekko zielonkawy blask
rtęciowych żarówek podsycał gęsty opar nienaturalną bielą,
czyniąc go jeszcze bardziej nieprzeniknionym – lecz w oknach
nachylających się nad nami bloków gościła jedynie czerń. Pazury
stukały na betonowym chodniku, lecz oprócz tego wszędzie wokół
zalegała nienaturalna cisza. Pogoda nie sprzyjała spacerom, ludzie
woleli siedzieć w ciepłych mieszkaniach, niż ryzykować – w
takich warunkach można było pobłądzić nawet na osiedlu, na
którym mieszkało się przez całe swoje życie. Na szczęście my
nie polegaliśmy na wzroku w takim samym stopniu, jak robią to inni
ludzie. My mieliśmy do dyspozycji również inne czułe zmysły, i
to takie, o których zwyczajnym nawet się nie śniło. Zmysły, dla
których nazw sami nie znaliśmy, a jednak doskonale zdawaliśmy
sobie sprawę z ich istnienia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kiedyś to były cudowne czasy.
Wtedy nie musiałam się zastanawiać, czym jest przesycająca
powietrze, upajająca mnie moc. Byłam zwykłym wilkołakiem o
czarnym jak noc futrze, które nikogo przecież nie dziwiło, bo
zarówno mój dziadek, jak i jego bracia również mieli takie, zanim
pokryła je rozległa siwizna. Byłam sobą – zwykłą Leą w ciele
wielkiego wilka, jedyną dziewczyną w części rozbitej watahy, a
moimi największymi zmartwieniami było to, jak wymknąć się z domu
niepostrzeżenie, by rodzice niczego nie wywęszyli, jak wymigać się
od szkoły, kiedy zaprosić Wiktorię na nocowanie i o której
położyć się spać, żeby w dzień nadawać się do użytku. W
wolnym czasie czytałam sobie książki w wygodnym fotelu w rogu
pokoju z ciepłym kotem na kolanach, zbierałam modele kolejowe,
czasem wychodziłam na samotne spacery po ciemku, nękana dziwną
tęsknotą, którą nazywałam Zewem. I nie widziałam w tym niczego
dziwnego, bo nie wiedziałam, że powinnam. Byłam taka... beztroska.
Naturalna. Zwyczajna. Jak to się miało do tego, co powstało ze
mnie teraz – do trzęsącej się paranoiczki, w każdej
najdrobniejszej nucie zapachowej czy ulotnym wrażeniu doszukującej
się drugiego, przerażającego dna? Do jedynego na świecie
półdemona, bojącego się spełniających snów, na każdym kroku
spotykającego anomalie i panującego nad mroczną energią
stworzenia, przesycającą powietrze? Choć minął tylko rok od
czasu, gdy zaczęłam się o tym wszystkim dowiadywać – odkąd
Ladon pojawił się w moim mieście i postawił moje życie na głowie
– miałam wrażenie, jakby to stało się wiele lat temu. Jakbym
była wtedy jedynie dzieckiem, nastolatką dopiero wkraczającą w
życie, a teraz zgorzkniałą starszą panią, zbyt dobrze znającą
się na ludziach i własnym pechu, by pozwolić sobie na
rozluźnienie. Nawet myślę w inny sposób.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dzisiaj mieliśmy spotkać się z
Markiem i Kevem, by pokazać im najmłodszy krater – ten, który
formował się w opuszczonym dworku w środku lasu. Tak, podobne
akcje w niczym nie przypominały tego, co kiedyś, ale chociaż przez
chwilę chciałam udawać, że jest... po prostu zwyczajnie. Czasem
tak bardzo za tym tęskniłam, że aż mnie skręcało. Tęskniłam
za magicznym poczuciem wolności, gdy nocami spacerowałam samotnie w
mieście, dobrze wiedząc, że nic nie zapragnie mnie zeżreć.
Czułam się wtedy panią wszystkiego wokół, bo i nikt nie byłby w
stanie mi zagrozić, a zamiast doszukiwać się na każdym kroku
anomalii, po prostu cieszyłam się atmosferą opustoszałego, lecz
nigdy nieśpiącego miasta. Cieszyłam się toczącym wokół życiem,
które mogłam obserwować ze swojego miejsca, skryta przed ludzkim
wzrokiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Omal się w tej mgle nie
widzieliśmy. Wiedziałam, że w moim pobliżu biegną Sam i Gabrysia
– chwilami migali w gęstych obłokach nierównomiernie
podświetlonej bieli, jedno rudawe, niemal krwawo czerwone w tym
blasku, a drugie brunatne. Cała reszta formowała się w stado
nieopodal, ledwie paręnaście minut truchtem od naszej pozycji,
Ladon zaś dopiero wyszedł z domu rodziców, wciąż zaspany po
drzemce, którą musiał sobie uciąć, gdy wrócił wykończony z
pracy. Jego samopoczucie było najlepszym dowodem na to, dlaczego
moim największym marzeniem było zostać bogatą bezrobotną...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jakim cudem ten świat wciąż
funkcjonuje, skoro standardowy człowiek ma czas jedynie na pracę i
sen? Gdyby nie pracować, zabrakłoby środków do życia... No,
chyba że zrobisz sobie piątkę słodziasznych brzdąców, wtedy to
zupełnie inna sprawa – z przysługującego każdemu „pińcet
plus” i zasiłku dla osoby bezrobotnej można wyżyć całkiem
godziwie. I to na lepszym poziomie niż choćby pracując w podobnych
warunkach jak mój brat. Samotnym młodym mężczyznom, robiącym na
półtora etatu w magazynie i sklepie budowlanym, nie przysługują
przecież mieszkanie socjalne ani żadne specjalne zniżki na
cokolwiek. Kurde, gdzie my żyjemy... Już niedługo, a odczuję to
na własnej skórze. Sama nie wiem, czy powinnam się śmiać, czy
płakać, zwłaszcza że młodych kobiet to państwo i jego władze
szczególnie nie lubią. A już tym bardziej gdy nie wykazują chęci
do jak najszybszego rozmnażania się. W ich oczach wciąż będę
nikim, gdy przekroczę osiemnastkę. Jestem nikim teraz, jako
pozbawiona większych praw młodzież, i nikim pozostanę, jako
pozbawiona praw do decydowania o własnym ciele kobieta. Będę mogła
pracować i zarabiać, ale czy to przypadkiem nie jest tak, że u nas
wciąż kobiety za to samo stanowisko otrzymują w ogromnej części
przypadków znacznie niższe wynagrodzenie niż mężczyźni?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag. A może warto byłoby stąd
zwiać, gdy tylko dorosnę? Nie boję się jedynie demonów,
anomalii, kraterów i końca świata. Boję się też przyszłości,
w której ktoś taki jak ja może się po prostu nie odnaleźć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przebiegliśmy przez zupełnie pustą
dwupasmówkę – poszło bez przeszkód, choć mało brakowało, a z
impetem władowałabym się w płotek oddzielający jezdnie od
siebie. Pojęcia nie mam, dlaczego jeszcze go nie usunięto.
Identycznym ogrodzono nową stację obok mojego osiedla – panele
były niskie, bo człowiekowi sięgały maksymalnie do pasa, a gruba
siatka o niedużych oczkach układała się w kształt rombów.
Całość miała już tyle lat, że niegdyś żółta farba mocno
wyblakła od słońca i zaczęła odchodzić w miejscach, gdzie
materiał toczyła niewidoczna do czasu rdza. W większości miejsc
dawno się tego cudu pozbyto, bo lat miał dokładnie tyle, co cała
droga, wybudowana jakoś w latach osiemdziesiątych, ale
gdzieniegdzie ostały się jeszcze takie niechlubne fragmenty, jak
widać. Do tej pory byłam pewna, że tego koło peronu nie
zdemontowano, bo odpowiadało za niego PKP, nie mające kasy na
wyremontowanie czegokolwiek w wołającej o pomstę do nieba okolicy,
ale przyczyna może być zupełnie inna...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne. O mało nie
przekoziołkowałam na drugą stronę, ale w porę odzyskałam
równowagę, a dzięki mojej niezdarności trzymający się za mną
Sam i Gabrysia wiedzieli, na co powinni uważać. Zabawne, ale tej
części miasta nie znaliśmy za dobrze – niby należała do nas,
odkąd sfora Aresa przestała wreszcie istnieć, patrolowaliśmy te
tereny dokładnie tak samo często, jak te, które były nasze od
zawsze, ale podobne szczegóły potrafiły w trakcie rutynowych
kontroli umknąć. W końcu nie skupialiśmy się wtedy na
podziwianiu okolicy, tylko na anomaliach, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przecięliśmy wreszcie drogę,
minęliśmy całkiem zadbany chodnik i weszliśmy na teren sporego
pasażu handlowego. Wiecznie działające latarnie rzucały blask na
spowijającą parking mgłę – spoglądanie w nowoczesne halogenowe
żarówki wrażliwymi wilczymi ślepiami było wręcz bolesne, ale
okazało się, że blade światło znacznie lepiej radziło sobie z
mgłą. Widziałam w niej zarys budek na sklepowe wózki, białe
linie, którymi wyrysowano miejsca parkingowe, a także kiwające się
na lekkim wietrze znaki drogowe, bezskutecznie próbujące zapanować
nad toczącym się na terenie ruchem. Doskonale wiedziałam, że
przynajmniej w tym mieście podobnych zasad nie przestrzegano
praktycznie nigdy – kierowcy woleli bujać się pod prąd, a potem
wrzeszczeć na siebie, trąbić i ogólnie tak wściekać, że i do
przepychanek czasem dochodziło. Mieszkam koło supermarketu – niby
nie widzę go z okien, bo jest w szczycie bloku, ale bywam w nim na
tyle często, by zauważyć, jak to zwykle wygląda...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mieliśmy po prostu przez ten
parking przejść. Nie był strzeżony, nie miał nawet ogrodzenia,
więc to zadanie brzmiało całkiem prosto, nie? Krótki spacer z
jednego końca na drugi. Chwila w jaskrawym świetle, w którym nawet
we mgle bylibyśmy dobrze widoczni, ale w okolicy i tak nie było
nikogo, kto chciałby nas obserwować, ryzyko więc było praktycznie
żadne. Sądzę, że nie zajęłoby to nam nawet minuty...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jednak gdy tylko stanęłam na
równym asfalcie, poczułam, że coś jest nie tak.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powietrze było gorące, wręcz
parzyło, podobnie jak szczypiące w poduszki łap podłoże, jak po
bardzo upalnym dniu w samym środku lata. Duchota i nieprzyjemna
wilgoć o mało nie wycisnęły mi powietrza z płuc i znacznie
utrudniły wzięcie kolejnego oddechu. Gdyby nie to, że Sam i tak
prawie wpadł mi na plecy, cofnęłabym się na wąski trawniczek,
który miałam za sobą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co to jest?! </i>– zdziwił
się rudy wilk, zamierając tuż obok. Niepewnie zastrzygł uszami,
obejrzał się na mnie z nadzieją w ślepiach, jakbym miała znać
odpowiedzi na wszystkie jego pytania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, wiedziałam dokładnie tyle,
co i on.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tak nie powinno tutaj być,
prawda?</i> – jęknęła głupio Gabrysia, ale wyjątkowo nikt nie
zamierzał jej o to winić.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Gdzie wy jesteście? </i>–
zdenerwował się Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To jakaś anomalia? Widzicie
coś konkretnego?</i> – wszedł mu w słowo Ladon. –<i> Leah,
czujesz coś?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Problem był taki, że nic nie
czułam. Niepewnie zawęszyłam w powietrzu, ale oprócz tego gorąca
było... zwyczajne. Gęste, duszne, ale całkowicie pozbawione tej
dziwnej nuty nienazwanego. Potrząsnęłam bezradnie łbem,
wymieniłam ze znacznie większym basiorem zagubione spojrzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc niby co...?</i> –
Embry nie zdołał dokończyć, bo we mgle po naszej prawej stronie
coś mignęło.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kształt. Naprawdę ogromny, wysoki
na ładnych parę metrów... a poza tym nieprzyjemnie znajomy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To jest chyba jakiś żart! </i>–
Sam dopadł do ziemi i odruchowo wyszczerzył kły, ale na całe
szczęście nie warknął. Tylko tego nam brakowało – żeby
bladgor nas zauważył. Skoro jeszcze tego nie zrobił, może...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Uciekajcie stamtąd! </i>–
rozkazał natychmiast Ladon. Cała senność odeszła mu praktycznie
jak ręką odjął. – <i>Niech żadne z was nawet nie waży się na
niego rzucać!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale dlaczego niby?</i> –
zaprotestowała Gabrysia w szczerym zdziwieniu. – <i>Przecież
radziliśmy sobie z poprzednimi.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ale on jest jakiś, kuźwa,
gigantyczny! </i>– Półdemon brzmiał na naprawdę spanikowanego,
aż z marszu odeszła nam chęć na dalsze protesty. – <i>Wycofajcie
się! Albo jeszcze lepiej gdzieś się ukryjcie. Wymyślcie coś, my
zaraz będziemy na miejscu!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że... co niby mieliśmy
wymyślić? Jeszcze raz popatrzyliśmy po sobie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chodźmy wzdłuż budynku,
może tam nas nie zauważy</i> – zaproponował wreszcie Sam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przystałyśmy na to. Bo i co innego
mogłyśmy zrobić? Zostanie w miejscu mogło okazać się
samobójstwem, bo potwór wciąż kręcił się w kółko, jakby
czegoś szukał. Wycofanie się też nie wchodziło w grę – mgła
za nami jak na złość zaczynała rzednąć. O ile ja jakoś
skryłabym się w mroku, o tyle Sam i Gabrysia byliby całkiem dobrze
widoczni na tle wilgotnego asfaltu. Ostrożnie, starając się jak
najbardziej upłynnić ruchy, zaczęliśmy przesuwać się w stronę
dużego pasażu, tam, gdzie widzieliśmy rozmyte barwy jaskrawego
neonu z logiem i nazwą popularnego hipermarketu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Całkiem nieźle nam szło.
Praktycznie zlepiliśmy się bokami, tak skuleni, że musieliśmy
wyglądać na o połowę mniejszych. Podkuliliśmy ogony, uszy
przykleiliśmy do czaszek, łapy stawialiśmy powoli i ostrożnie,
żeby tylko żaden pazur nie stuknął nieopatrznie. Było to w sumie
zabawne – trójka potężnych drapieżników kłębem dorównujących
dorosłych ludziom, omal nie wtapiająca się w podłoże ze
strachu... żadnemu z nas jednak nie było jakoś zbyt wesoło. Nawet
oddychać staraliśmy się ostrożniej i wolniej niż zwykle.
Pozostawało żywić cichą nadzieję, że bladgor nie był w stanie
dosłyszeć bicia naszych serc, bo one jak na złość łomotały
szczególnie zapamiętale. Swoje czułam aż w gardle, gdzie zdawało
się zalegać dławiącą gulą, uniemożliwiającą przełknięcie
śliny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W ten sposób dotarliśmy aż pod
obłożoną białą blachą falistą ścianę pawilonu. Budynek był
wysoki na ładne dwa lub nawet trzy piętra, odnowiony stosunkowo
niedawno, czemu zawdzięczał rozległą oszkloną fasadę nad nieco
wysuniętym w stosunku do reszty bryły wejściem. Farba również
była nowa, nie znać po niej było jeszcze zniszczeń, jakie wywołać
mogły lata trwania w miejskim smogu i ulegania zanieczyszczonym
deszczom. Neony nielicznych sklepów, które zalęgły się w cieniu
hipermarketu, rzucały na nas słaby blask. O mało nie zabiliśmy
się o betonowe słupki, oddzielające deptak dla pieszych od jezdni.
Gabrysia zaklęła w myślach, wdepnąwszy w okazałą kałużę,
skamienieliśmy na kilka ciągnących się w nieskończoność chwil,
gdy głośne chlupnięcie rozdarło ciszę, ale nie wyglądało na
to, by kręcący się nieopodal demon cokolwiek usłyszał. Już od
jakiegoś czasu go nie widzieliśmy, wielką postać skryły kłęby
świeżo napływającej mgły...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale usłyszeliśmy. Potworny ryk
rozdarł powietrze, ziemia aż od niego zadrżała. Odgłos kroków
rozległ się niebezpiecznie blisko...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spanikowałam. Obejrzałam się na
Sama, odkleiłam się od jego boku w rozgorączkowaniu. Byłam gotowa
rzucić się do biegu gdzieś, w zasadzie gdziekolwiek, ale tylko
zakręciłam się bezradnie w kółko z idiotycznie podkulonym
ogonem, jak skrzyczany szczeniak. Gdyby tylko sytuacja była inna,
długo śmiałabym się z tego, w jaki sposób mnie wtedy widział...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czekaj! Stój!</i> –
krzyknął Sam jednocześnie z Quillsem. – <i>On nadal nie wie,
gdzie jesteśmy, musimy być cicho...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Alfa brzmiał na pewnego siebie. Sam
– niekoniecznie. Może gdyby udało mu się zebrać na odwagę, ja
też bym się jakoś uspokoiła, ale tak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W mlecznej mgle coś błysnęło.
Nie zamierzałam czekać ani chwili dłużej – instynkt krzyczał,
że powinnam się ukryć, i skutecznie obrał nade mną zupełne
panowanie. Odwróciłam się i rzuciłam w stronę szklanych drzwi
marketu. Nawet się nie zastanowiłam, czy to normalne, że nie
zasunięto tam rolet antywłamaniowych – w chwili, gdy wpadłam we
wzmacnianą szybę, która rozprysła się w milion lśniących w
blasku latarń odłamków, nie obchodziło mnie już zupełnie nic.
Gabrysia praktycznie mnie staranowała, gdy na chwilę zamarłam,
walcząc z bólem głowy, w końcu przypierdzielenie w coś z
rozbiegu z takim impetem do najmilszych uczuć nie należało, a Sam,
mając gdzieś złote rady wciąż wydzierającego się, ale już ze
znacznie mniejszym przekonaniem Alfy, pobiegł zaraz za nią. Na mnie
nawet się nie obejrzeli – po prostu pozwolili, by pochłonął ich
mrok okazałego budynku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mogłam być gorsza. Ignorując
odłamki szyby wplecione w sierść, obejrzałam się przez grzbiet
na zbliżający się w szybkim tempie cień i popędziłam w głąb
hali, mając go kompletnie gdzieś. Drzwi nie potłukły się całe,
nie miał szans się w nich zmieścić, o ile nie pragnął
popracować nad otworem, więc to nam mogło kupić trochę czasu. Na
przykład tyle, ile wymagało pojawienie się reszty sfory.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mogłam biec, bo za bardzo
zawirowało mi w głowie. Lekki trucht, na jaki się zdobyłam, był
samym kresem mojej wytrzymałości, bo aż mi się rzygać chciało,
gdy spróbowałam utkwić wzrok w migających zbyt szybko kafelkach
podłogowych. Były beżowe, z ciemnymi fugami, które łatwo
utrzymać w czystości, i jakieś takie... kurde, nieładne.
Kojarzyły mi się z tandetą, z taniością, z nieumiejętnym
wyrwaniem się z okresu szpetnego PRLu i nieudanym skokiem w
nowoczesny kapitalizm. Ale skąd to wrażenie – nie pytajcie, bo
nie mam bladego pojęcia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Będziemy za jakieś dziesięć
minut</i> – zapowiedział Ladon. Płuca praktycznie płonęły mu
od wysiłku, reszta stada z trudem za nim nadążała – musiał
wzmacniać mięśnie za pomocą magii, choć nie raczył nigdy mi
wytłumaczyć, jak w ogóle coś takiego jest możliwe.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chyba was pogrzało! </i>–
Sam praktycznie wszedł mojemu bratu w słowo. –<i> Jakie znowu
dziesięć minut?! My chyba nawet dwóch nie mamy!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Spokojnie, aż tak źle nie
będzie</i> – warknęłam, choć dopiero co panikowałam z nich
wszystkich najmocniej. Cóż, to tak w kwestii tego, że czasem
powtarzam, by ktoś walnął mnie w głowę, jeśli mi odbije...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Żartujesz sobie?</i> –
jęknął rudy wilk. Wyłonił się z załomu korytarza prowadzącego
do hipermarketu. –<i> I weź się pośpiesz, on zaraz tu będzie!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie byłabym tego taka
pewna...</i> – Znowu się obejrzałam, tuż zanim pozwoliłam, by
połknął mnie mrok panujący w pozbawionej świateł części
sklepu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Że co? </i>– Gabrysi i
chłopakowi szczęki opadły praktycznie jednocześnie. –<i> Co ty
znowu...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Coś jest z tym bladgorem nie
tak</i> – syknęłam, ale nie dodałam nic więcej, bo i sama nie
znałam przecież konkretów. Co mogłabym powiedzieć? Że to
kolejne z tych moich dziwnych przeczuć, które mogą równie dobrze
być tylko złudzeniami? Już zwłaszcza w kontekście tego, że
zaczęłam chojrakować dopiero po tym, jak w napadzie paniki
rozbiłam szklane drzwi łbem, powinno nastawić ich sceptycznie...
Po prostu poszłam za nimi, pozwalając, by wysforowali się na przód
i poszukali sensownej kryjówki. O ile przed bladgorem w ogóle dało
się jakoś schować, skoro węch i słuch miał równie dobre jak
my.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag. Tak w ogóle, to dlaczego nie
wył tu alarm? Dlaczego nigdzie nie było ochrony? Dlaczego światła
paliły się dopiero w dalszej części hipermarketu, podczas gdy tu
nie widziałam żadnego? Coś mi się zdaje, że nawet jeśli miałoby
tu nie być prądu, jak w części miasta, takie rzeczy są zasilane
z zapasowych generatorów, czy innego cholera wie czego. Nie znam się
na tym za dobrze, no ale znowu powołam się na hipermarket obok
mojego bloku – tam prąd był zawsze, nawet gdy całe osiedle
otulał jednolity mrok. Nie wiem, na jak długo takie awaryjne
zasilanie wystarczało, ale zawsze w takich przypadkach dało się
zrobić na spokojnie zakupy i odejść do swoich spraw, zanim w ogóle
w głośnikach puszczono ostrzeżenie o mającym nastąpić braku
światła. Dlaczego więc tutaj...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne. Od strony drzwi dobiegł
nas huk, od którego cała sierść na grzbiecie stanęła mi dęba.
Obojętnie, co tam sobie o tym bladgorze uważałam, jakoś nie
śpieszyło mi się do przekonywania na własne oczy, czy mogłam
mieć rację.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O Boże, o nie!</i> –
zapiszczała Gabrysia. Obróciła się tak gwałtownie, że aż cała
na moment znalazła się w powietrzu. W półmroku błysnęły mi jej
rozszerzone paniką ślepia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie zatrzymujcie się!</i> –
rozkazał Sam, kłapiąc na nas zębami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Musiałyśmy mu zaufać, w końcu
miał z nas największe doświadczenie... Może i był w stadzie
tylko odrobinę dłużej niż ja, ale i tak w ten właśnie sposób
go postrzegałam – jak kolejnego starszego brata, któremu należało
zaufać, bo znacznie prędzej wpadnie na magiczne rozwiązanie niż
ja. A jednak... cóż, strachu tak łatwo się nie odegna, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie możemy po prostu
wpełznąć do któregoś z tych sklepów?</i> – jęknęła
Gabrysia, obracając się do zamkniętych na głucho rolet, za
którymi po naszej prawej stronie mieściły się pojedyncze lokale.
Dostrzegłam kilka szyldów znanych marek odzieżowych, ale także
niepozorną pralnię, cukiernię, do której bardzo chętnie bym
zajrzała nawet i w takich warunkach, oraz salon prasowy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jak zamierzasz je otworzyć?</i>
– spytałam zaskakująco przytomnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet jeśli, to byłoby jak
dobrowolne zapędzenie się w pułapkę</i> – wycedził Sam,
szczerząc śnieżnobiałe kły. Ślepia tak mu zabłysły, że w
jednej chwili zorientowałam się, iż zdecydowanie wolałby wydać
bladgorowi wojnę, niż pomagać nam się schować. Poniekąd musiał
czuć się za nas odpowiedzialny, musiał czuć chęć zapewnienia
nam bezpieczeństwa, jak to przystało na silnego basiora względem
dwóch znacznie młodszych i drobniejszych wader. Nie wynikało to
bezpośrednio z jego myśli, ale w sumie panował w nich taki chaos,
że ciężko było wyłowić cokolwiek, więc równie dobrze mogłam
tego po prostu nie zauważyć. Jaki byłby inny powód, by tkwił
tutaj z nami, skoro...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś huknęło, posypało się
więcej szkła. Bladgor zawył, szarpnął się gdzieś, ale chyba
utknął. Być może zaklinował się w drzwiach – nawet jeśli
pozbył się reszty szyby, nie mógł się w nich zmieścić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A skoro tak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Możemy tam wrócić i go
podgryzać </i>– zapowiedziałam, oblizując się nerwowo. – <i>On
nas nie dosięgnie, a my...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet nie ma takiej opcji!</i>
– ryknął Ladon. – <i>Wytrzymajcie parę minut, zaraz tam
będziemy!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, które z nas poczuło
większe rozczarowanie. Grunt, że wreszcie posłuchaliśmy zdrowego
rozsądku i ruszyliśmy w stronę majaczących po naszej lewej
stronie kas. Tam było zdecydowanie widniej – sądzę, że nawet z
ludzkim wzrokiem bez trudu odnalazłabym się pośród regałów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiem, bardzo mnie kusiło,
żeby sięgnąć po wyeksponowane na półkach słodycze, wśród
których nieopatrznie się skryliśmy. Skuliłyśmy się z Gabrysią
za niewielkim stoiskiem promocyjnym, na którym ułożono czekoladki
i wafelki w kuszącą wieżę, i obejrzałyśmy się na Sama...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A ten skubaniec chyba za nic miał
nasze emocje i znajdujące się wszędzie wokół pokusy, bo posłał
nam ostatnie spojrzenie, którym ewidentnie tylko upewniał się, że
nie ruszymy z miejsca, i wyprostował się tak, jakby zamierzał
odejść.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Hej, a ty dokąd?! </i>–
krzyknęłam w myślach, zrywając się za nim na równe łapy z
pełnym pretensji skowytem. Zazwyczaj zachowywaliśmy ciszę – jako
ludzie w skórach wilków tylko warczeliśmy bez udziału wolnej woli
– ale teraz to było silniejsze ode mnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Idę pomóc reszcie </i>–
odpowiedział jak gdyby nic tonem, którym małym dzieciom tłumaczy
się największe oczywistości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kpisz czy o drogę pytasz?! </i>–
żachnęła się Gabrysia. – <i>Zamierzasz nas tutaj zostawić, jak
jakieś niepełnosprawne blondynki, i iść walczyć?! Znaczy...</i>
– Obejrzała się na mnie, blondynkę jak by nie patrzeć. – <i>Bez
obrazy, Leah.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na myśl przyszła mi popularna
piosenka Avril Lavigne, ale na całe szczęście stłumiłam myśli,
zanim odruchowo zaczęłam ją nucić. Jeszcze tylko tego brakuje, by
ktoś pomyślał, że słucham takiej muzyki...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sam miał nas gdzieś. Zdążył
zrobić kilka kroków naprzód, zanim zastąpiłam mu drogę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie możesz tak zrobić! </i>–
warknęłam z wyszczerzonymi kłami. – <i>Idziemy z tobą! A
przynajmniej ja idę, bo Gabrysia decyduje za siebie. Wszyscy
decydujemy za siebie!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>W takich sytuacjach decyduje
za was przywódca</i> – osadził nas w miejscu Quills, perfidnie
używając do tego Głosu Alfy. – <i>A przywódca zadecydował, że
masz tam zostać, Leah, żeby zapewnić bezpieczeństwo Gabrysi. I
Lunie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurde, jakim cudem mam
zapewnić bezpieczeństwo Lunie, skoro ona jest z wami?!</i> –
zapowietrzyłam się. Tak mnie zamurowało, że Sam zdążył mi
zwiać sprzed nosa i umknąć tam, gdzie bladgor wciąż szarpał się
w zbyt ciasnym przejściu. Nie wiem, czy to nie moja paranoja, ale
odniosłam wrażenie, że pękła kolejna szyba. Jeśli zdoła
wyważyć oba skrzydła drzwi, dostanie się do środka – z trudem,
ale jednak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie jestem z nimi</i> –
odezwał się głos pięknej wilczycy. – <i>Cały czas byłam w
pobliżu. Mogę rozbić drugie drzwi i...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet się nie waż! </i>–
krzyknął w tym momencie Ladon. – <i>Te bladgory są dwa!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na chwilę zapadła wypełniona
paniką cisza.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jakie znowu...?</i> –
wykrztusiłam z trudem. – <i>Miałam wrażenie, że już dawno
załatwiliśmy wszystkie...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A czy ktoś załatał dziurę,
którą się tu dostały?</i> – spytał z przekąsem Szary. <i>–
O ile tego nie zrobimy, będą pojawiać się nowe. To chyba
oczywiste.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie, to nie było oczywiste, skoro
poprzednie bladgory przywołał Vuko. Na całe szczęście ugryzłam
się w mentalny język, zanim powiedziałam to głośno.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>W każdym razie ty, Leah,
masz siedzieć grzecznie w miejscu</i> – podjął Alfa. – <i>Tu
nie ma żadnej anomalii, z której mogłabyś zaczerpnąć moc, a te
bladgory... Szlag, jakie one są wielkie!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Pięć metrów</i> –
podsunął Paul. Z jego myśli wywnioskowałam, że właśnie
podszedł na tyle blisko zniszczonego wejścia, by dobrze sobie
obejrzeć tego, który się zaklinował.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jakie pięć?</i> – jęknął
Lord. –<i> Sześć przynajmniej...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie ma takich dużych
bladgorów.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wydaje wam się, w emocjach
można...</i> – zaczęła Luna, lecz urwała wpół słowa, gdy
ktoś ryknął na nią:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nawet nie myśl, żeby tutaj
podchodzić!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To ile on w końcu ma
wysokości, że tak spytam...?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A co cię to obchodzi?! Tam
jest drugi...!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wbrew temu, co sądziła grupka
wysłana do „naszego” bladgora, on wcale się nie zaklinował. O
nie – gdy tylko zechciał, wycofał się w zaskakująco
błyskawicznym tempie, złapał podpełzającego na ugiętych łapach
Setha wpół i potrząsnął nim jak szmacianą lalką. Wilki zaczęły
wyklinać na czym świat stoi, ktoś zawył przeszywająco, Gabrysia
z trwogą wtuliła się w mój grzbiet.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałam tam iść. Chciałam im
pomóc! Tylko że... na co ja im byłam potrzebna? Co takiego
mogłabym tu zrobić? Ladon rzucił w bladgora kilkoma zaklęciami,
lecz wszystkie rozwiały się nieszkodliwie, zanim go dosięgnęły,
jakby rozbiły się o niewidzialną tarczę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tu trzeba było wyverna. Tylko że
oba czekały na nas pewnie przy najbliższym kraterze i nawet nie
zdawały sobie sprawy z tego, że możemy potrzebować pomocy, bo i
skąd mogłyby się tego dowiedzieć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że przecież obojętnie, co
się działo, obojętnie, jak źle to wyglądało, musiałam im
pomóc!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Będziemy tu tak siedzieć?</i>
– rzuciłam w stronę Gabrysi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No oczywiście, że nie </i>–
prychnęła pogardliwie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zerwała się w miejsca i ruszyła u
mojego boku w drogę powrotną. Znowu minęłyśmy kasy, starając
się nie myśleć za głośno – na całe szczęście stado było
tak rozgorączkowane, że na nas zwracało akurat najmniejszą uwagę.
Aż się skuliłam, gdy oczami Jareda ujrzałam drugiego bladgora –
równie wielkiego jak ten pierwszy, wyposażonego w ognisty bicz,
którym rozciął powietrze dosłownie tuż przed nosem Collina.
Tylko milimetrów brakowało, by pozbawił wilka głowy. Srebrzysty
basior w ostatniej chwili rzucił się na ziemię, jakimś cudem
zdołał się podnieść na równe łapy zaraz po tym i uskoczyć w
bok, gdy ogromna szponiasta łapa już po niego sięgała. Sethowi
jakoś udało się wydostać z uścisku pierwszego demona, ale
niestety przegapiłam jak – być może po prostu ugryzł go na tyle
dotkliwie, że mimowolnie rozluźnił paluchy. Walka na obu frontach
wyglądała raczej jak rozpaczliwe próby uniknięcia śmierci niż
cokolwiek, co powinno mieć ład i porządek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sama już nie było przy rozbitych
drzwiach – dołączył do grupy na zewnątrz. Miałam wyskoczyć z
ciemnego korytarza i pomknąć jego śladem, gdy...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To stało się tak nagle... Wielki
bladgor, prawdopodobnie pchnięty siłą kolejnego niezbyt
skutecznego zaklęcia Ladona, wpadł w przeszkloną ścianę. Nic
jednak nie potoczyło się tak, jak powinno. Sypnął się deszcz
odłamków, metalowe ramy, w które wprawiono szyby, ugięły się i
popękały pod jego ciężarem... a następnie, zamiast tak pozostać
– co powinny były zrobić, jeśli tylko architekt projektujący
budynek znał się na swojej robocie – pociągnęły za sobą
betonową ścianę. Rzuciłam się na Gabrysię i siłą wepchnęłam
ją z powrotem w korytarz, nim dosięgnęła nas chmura pyłu i
drobnych odłamków żelbetonu, rozpryskująca szpetne kafle
podłogowe w drobny mak. Ktoś zaklął w moich myślach, kilka
innych wilków zawyło, ale jak na złość żaden nie zdążył
pochwycić bladgora, gdy jeszcze leżał – bestia prędko zerwała
się na równe nogi, umknęła w bok, zanim cała konstrukcja się na
nią zawaliła, i odskoczyła na bezpieczną odległość.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O kurde, jesteś cała?</i> –
wykrztusiłam do przyjaciółki, gdy już się nakaszlałam i
upewniłam, że wszystkie kończyny mam na swoim miejscu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wilczyca bezradnie rozejrzała się
wokół. Pył zalegał w powietrzu chmurą niemal równie gęstą jak
mgła na zewnątrz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Chyba tak </i>– wykrztusiła
wreszcie z niejakim zdziwieniem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie dodając nic więcej,
podeszłyśmy bliżej zawału. Już jedno rzucenie na niego okiem
powiedziało nam, że nijak nie zdołamy tędy wydostać się na
zewnątrz.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jest jeszcze drugie wejście</i>
– podsunęła Luna. – <i>Tylko że zasłonięte roletami
antywłamaniowymi.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Trudno, jakoś musimy sobie z
nimi poradzić</i> – warknęłam i ruszyłam w przeciwną stronę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szybko okazało się, że bynajmniej
nie jest to coś, przy czym moje optymistyczne założenia byłyby
słuszne. Szyby jakoś zdołałyśmy rozbić, kalecząc się
boleśnie, gdy szklane odłamki dostawały się w przerwy między
poduszkami łap, ale metalowe rolety okazały się poważnym
wyzwaniem. Naparłyśmy na nie łapami, próbowałyśmy gryźć i
drapać, wreszcie rzucać się całym swoim niemałym ciężarem,
nawet jednocześnie, ale nic to nam nie dało. Nie wiem, dla kogo je
projektowano – czy to miał być przeklęty bunkier? Klęłam
wyjątkowo barwnie, nie mogąc się powstrzymać. Reszta już ledwo
się trzymała...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli co? Utknęłyśmy
tutaj? Jesteśmy w pułapce?</i> – spytała bezradnie emosia. W jej
oczach było zdecydowanie więcej rezygnacji niż strachu, choć
jeszcze niedawno pewnie zaczęłaby histeryzować na całego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz to mnie było do tego bliżej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Są jeszcze wyjścia
ewakuacyjne</i> – syknęłam. Popatrzyłam po podświetlanych
tabliczkach nad nami... i nie wywnioskowałam z nich zupełnie nic. –
<i>Znaczy muszą być. Jakieś.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A jeśli nie?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To znaczy, że budynek
stawiał kompletny idiota.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ruszyłyśmy na szybki rekonesans. W
tym samym czasie Jared i Embry, zgodni jak nigdy, próbowali
zaatakować bladgora z dwóch stron, jak bliźniacze cienie –
jednocześnie rzucali się do jego nóg, pragnąc wywołać
dezorientację, chwilę nieuwagi, gdy demon będzie musiał
zastanawiać się, którego z nich złapać najpierw. Poskutkowało –
obaj wbili się w mięśnie udowe i zaczęli szarpać, lecz przy
potworach tej wielkości podobne działania nie miały szans dać
czegokolwiek więcej. Jeden z nich, lecz w ogólnym chaosie nie
zdążyłam zorientować się który, zaskowyczał z bólu, trafiony
ogromną pięścią. Cierpienie przeszyło mnie na wylot, zanim
zdołałam się przed nim osłonić, zupełnie jak moje własne.
Gabrysia, mająca w tym jeszcze mniej wprawy niż ja, aż się
skuliła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dziewczyny, złe wieści</i>
– odezwała się do nas Luna. – <i>Wyjść ewakuacyjnych nie ma.
Znalazłam tylko rampę załadunkową na tyłach, ale chyba
zabezpieczoną tymi przeklętymi roletami.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co właściwie miałyśmy do
stracenia? Posłałyśmy sobie bezradne spojrzenia i jednocześnie
rzuciłyśmy się w miejsce wskazywane przez koleżankę.
Przemknęłyśmy między regałami w ekspresowym tempie, nie
zwracając nawet uwagi na to, że mogłybyśmy cokolwiek zniszczyć.
I tak właściciele sklepu mieli przechlapane, zwłaszcza że
nagrania z kamer nie pokażą niczego konkretnego. Jeśli nie liczyć
oczywiście scen rodem z filmów fantasy... Omal nie przewróciłam
się, ledwo zebrawszy zakręt koło stoiska z promocją alkoholi –
kilka puszek taniego piwa potoczyło się po podłodze, gdy
zawadziłam o złożoną z palet obciągniętych materiałem wyspę.
Jednocześnie dopadłyśmy do wrót magazynu, przeskoczywszy z istnym
wdziękiem nad wielką lodówką z mrożonkami. Na szczęście była
dość niska, bo tylko nam brakowało kolejnych wilków z
pierdołowatością wrodzoną...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Brama wyglądała jak roleta z
metalowych paneli. Już miałam ją wyważyć z rozbiegu, gdy
Gabrysia po prostu nacisnęła łapą znajdujący się obok niej
czerwony przełącznik. Okazało się, że awaryjne zasilanie
obejmuje też takie rzeczy – wrota uniosły się z głośnym
hurgotem, a my bez dalszej zwłoki wpadłyśmy pomiędzy wysokie po
sam dach regały, wypełnione zafoliowanymi paletami z produktami.
Tutaj, w porównaniu do sklepu, w którym część lamp działała,
było ciemno jak – za przeproszeniem – u murzyna w dolnej części
ciała, a nawet z wyjątkowym wilczym wzrokiem musiałyśmy odczekać
nieprzyjemnie długą chwilę, by przyzwyczaić się na tyle, aby
odszukać wspomnianą przez Lunę rampę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, też osłaniała ją metalowa
brama. Tutaj przycisk już oczywiście nie działał, no bo po co?
Niewielki ekranik nad panelem z klawiaturą numeryczną rozbłysł
światłem i zażądał przyłożenia karty dostępowej. Jak można
się było łatwo domyślić, żadna z nas takowej nie posiadała.
Już nie wspominając o tym, że nie miałyśmy pojęcia, jak mogłaby
wyglądać, więc próżno szukać jakiejś w okolicy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Może jak karta kredytowa?</i>
– podpowiedziała Luna, ale to też wiele nie pomogło. Podobnych
gadżetów w pobliżu zwyczajnie nie było, a nie znalazłyśmy
niczego, co przypominałoby biuro. Musiało być nieźle
zakamuflowane... pewnie by pracownicy nie przychodzili zbyt często
do zwierzchników z roszczeniami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurwa!</i> – skwitowałam
soczyście. –<i> Noż kurwa, ja pierdolę, i co teraz?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Zostańcie tam! </i>–
rozkazał jeszcze raz Ladon. Wciąż rzucał w bladgory zaklęciami,
ale nie musiałyśmy go widzieć, by zorientować się, że opadał z
sił, podczas gdy jego zawsze ratująca nam tyłki magia nie odnosiła
żadnego widocznego skutku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeden z bladgorów krwawił z
licznych ran – wilki musiały go dopaść w chwili, gdy stracił
równowagę, bo nawet na łbie miał ślady kłów, ale nie wyglądało
na to, by poskutkowało to czymkolwiek prócz jego zdezorientowania.
Kasia-Katarzyna miała chyba złamaną łapę, bo trzymała się na
uboczu i mogła kuśtykać jedynie na trzech kończynach. Luna wahała
się pomiędzy dołączeniem mimo ostrzeżeń Alfy a natychmiastowym
ruszeniem po ratunek...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Właśnie!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Luna, jesteś w stanie trafić
do tego cholernego dworku w lesie? </i>– spytałam szybko.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Którego...? </i>– zawahała
się na chwilę, zbyt nagle wybita z zamyślenia. –<i> Ach! Tam,
gdzie mieliśmy się dzisiaj spotkać z... Szlag, dlaczego ja na to
nie wpadłam?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I odbiegła, a świat widziany jej
oczami rozmył się w czarno-białą smugę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Oby znała drogę. Oby nie
zabłądziła we mgle...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No a my co zrobimy?</i> –
spytała bezradnie Gabrysia. Przebierała łapami na surowej posadzce
magazynu, nie mogąc ustać w miejscu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A skąd ja mam to wiedzieć?</i>
– odparłam żałośnie. –<i> Może by tak...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde. Coś mi świtało, ale wciąż
znajdowało się za daleko, bym zdołała pochwycić myśl i
swobodnie się jej przyjrzeć... Bym poznała jej kształt i mogła
wyciągnąć z tego sensowne wnioski.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nienawidzę prędkości swojego
umysłu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To co, może chociaż się
obłowimy?</i> – Emosia zaśmiała się w myślach. –<i> I tak
nikt nie będzie wiedział, że to my, a możemy sobie przywłaszczyć
sporo rzeczy...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie powiem, aż mnie zaswędziało,
tak kusząco brzmiała opcja poczęstowania się czymś ze stoisk ze
słodyczami i literaturą, ale w złości potrząsnęłam tylko
głową. Wiem, czemu miała służyć ta zmiana tematu, ale nie
mogłam się teraz rozpraszać. Nie mogłam, bo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag...!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmęczonym krokiem ruszyłam z
powrotem w stronę hali sklepu. Przeszłyśmy z Gabrysią między
regałami, ponownie znalazłyśmy się w ciemnym korytarzu i
definitywnie zabrakło nam pomysłu na cokolwiek więcej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stado słabło. Wilki były
wykończone ciągłymi unikami, wielu krwawiło z licznych ran,
czułam ból stłuczonych kości i naciągniętych mięśni. Jeszcze
nikt nie oberwał na tyle, by było to alarmujące, ale przecież to
tylko kwestia czasu. Bladgory sprawiały wrażenie tak samo żywotnych
jak przed chwilą – ten bez bicza wyrwał właśnie dosłownie z
korzeniami okoliczną latarnię i wymachiwał nią jak kijem
bejsbolowym, próbując trafić umykające wilkołaki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy nie widziałam tak wielkich
bladgorów. One w ogóle mogą osiągnąć podobne rozmiary, czy może
faktycznie jest z nimi coś wyjątkowo nie tak, jak miałam wrażenie
przed chwilą?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż się wzdrygnęłam, gdy od
strony niesforsowanego wejścia dobiegł nas huk i przenikliwy zgrzyt
giętego metalu.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-8143281855672945412022-07-07T11:52:00.001-07:002022-07-07T11:52:01.347-07:00Rozdział 44<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sądzę, że w sporej większości
to właśnie pisanie przemieniło mnie w cyniczną, złośliwą
starszą panią. Powód jest całkiem prosty: gdy miałam jakieś
jedenaście lat i zaczęła mi się marzyć poważna kariera w tej
dziedzinie, uświadomiłam sobie, że nigdy nie będę w stanie
stworzyć dobrej powieści z wiarygodnymi postaciami, jeśli nie
nauczę się obserwować ludzi i przekuwać spostrzeżeń w cechy
tworzonych bohaterów. No więc wyrobiłam to w sobie. Przestałam
jedynie czytać książki, kryjąc się po kątach w najmniej
zatłoczonych częściach szkoły, a skupiłam się na patrzeniu,
jacy są inni. Dokładnie analizowałam ich wygląd, zachowanie,
gesty, sposób, w jaki mówili, a następnie rozważałam, w jaki
sposób przeniosłabym to na papier. Czasami nawet wyciągałam
brudnopis i naprędce skrobałam opisy zupełnie przypadkowych osób,
stawiając sobie poprzeczkę jak największej ilości słów. I tak
to się właśnie potoczyło... przemieniając w obsesję. Gdy
jeszcze przyrównać to do mojego wiecznego pesymizmu, zmęczenia,
traumy szkolnej, fobii społecznej i depresji, na którą leczyłam
się od dziesiątego roku życia, mniej więcej od wtedy, gdy
pojęłam, jak bardzo odstaję od innych i zaczęłam śnić pierwsze
sny o wilkach i płakać podczas pełni księżyca, ewoluowało to
w... no cóż, właśnie to. We wredną, aspołeczną mnie, która
jednocześnie uważała, że wszyscy powinni być wolni, szczęśliwi
i tacy, jacy być pragną, a jednocześnie tak tych wszystkich
nienawidziła z powodu kompletnych pierdół, że aż szkoda gadać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, sama to sobie zrobiłam. I
niestety okazało się, że już nie tak łatwo się tego nawyku
pozbyć, gdy już się go zasymilowało. W ostatecznym rozrachunku z
dziewczynki, którą wszyscy podejrzewali o zespół Aspergera,
przemieniłam się w prawdziwą mnie, której prawdopodobnie za
bardzo nie dało się lubić. Rany, czasami ja sama siebie nie lubię
i nie dziwię się nikomu, kto krzywo na mnie patrzy, ledwo
powstrzymując się od warknięcia w moją stronę czegoś w stylu
„rany, weź ty już przestań, ileż można?”.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Ileż można?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Walczę z tym obserwowaniem. Serio.
A jeszcze bardziej walczę z ocenianiem na podstawie tych obserwacji,
bo to już w ogóle beznadziejna cecha. Jak można oceniać kogoś,
kogo się nie zna? Nie zliczę, ile razy mnie o to pytali, a
jednak... dla mnie było niepojęte raczej to, że ktokolwiek mógł
myśleć w inny sposób. Ocenianie tak weszło mi w krew, że nie
umiem wyobrazić sobie, że ktoś może spoglądając na człowieka
widzieć jedynie... człowieka właśnie, podczas gdy ja
automatycznie rozumuję, czy dana postać mi się podoba – czy jest
wysoka, czy niska, czy zadbana, czy może jednak nie, ubrana ładnie
lub obciachowo. I tak sądzę, że to dobrze, iż nie wygłaszam
podobnych komentarzy na głos, o ile się mnie nie poprosi, chyba że
w towarzystwie bliskich przyjaciół. Sądzę, że dopóki zachowuję
to dla siebie, jest w porządku. Lubię być miła dla wszystkich,
którzy są mili dla mnie, obojętnie jak wyglądają – zawsze
odpowiadam uśmiechem na uśmiech, chętnie wysłucham, gdy ktoś
chce pogadać. Absolutnie nikomu, nawet Gabrysi w jej najgorszych
czasach, nie powiedziałabym wprost, że jest dla mnie idiotą, że
jest brzydki albo że nie pasuje mi, w jaki sposób się wyraża, bo
robi tym z siebie wieśniaka. Dopóki są to moje spostrzeżenia,
sądzę, że mogę je nadal tworzyć bez żadnej szkody. Przecież i
tak koniec końców dochodzę do wniosku, że nawet jeśli coś mi
się u kogoś nie podoba, to tylko i wyłącznie moja sprawa. Może
jemu tak dobrze. Dopóki taki delikwent nikogo nie krzywdzi, niech
sobie wygląda i zachowuje się, jak tylko chce...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No chyba że jestem śpiąca. Gdy
zarwę noc i samo trzymanie oczu otwartych boli nie do wytrzymania,
żywienie szczątkowej sympatii do kogokolwiek okazuje się bardzo
trudne, a każda głupota budzi pokłady wilczej wściekłości. Czy
raczej półdemonicznej – kij wie, jak to nazwać. Grunt, że wtedy
do szału potrafi mnie doprowadzić czyjś krzywo zawiązany but, a
już tym bardziej objawy typowej głupoty.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I kolejna kwestia. Ja w gruncie
rzeczy chcę, żeby wszyscy byli szczęśliwi... ale z daleka ode
mnie, dobra? Bo ja to w sumie nie lubię ludzi. I żeby im tego nie
okazywać, żeby nikogo nie krzywdzić, bardzo chciałabym znaleźć
się tak daleko od nich, jak to tylko możliwe. Tak byłoby lepiej i
dla mnie, i dla nich.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy dzisiejszego ranka weszłam do
szkoły, o mało nie zabijając się o dwuskrzydłowe drzwi z
wiecznie zepsutą klamką, miałam ochotę kogoś zabić. Noc
zarwałam całkowicie i bezdyskusyjnie, bo nawet nie kładłam się
spać, a tutaj przyszłam jedynie dlatego, że miałam dosyć
siedzenia sam na sam z własnymi myślami. Z myślami o Vuko, który
właściwie się ze mną pożegnał. Nie wiedziałam, jakim prawem to
mogło na mnie wpłynąć w takim stopniu, skoro w sumie gościa nie
znałam, a jednak... podczas tych kilku krótkich spotkań wytworzyła
się między nami więź. Nawet jeśli on jej nie czuł, jak nie
mogłam zaprzeczać, że jak najbardziej istnieje. To było coś
jak... pokrewieństwo dusz? Sama nie wiem, jak to najlepiej nazwać,
ale gdyby dać mu lepszą pożywkę, miałoby szanse przerodzić się
w wielką przyjaźń, taką, jaka spotyka cię jeden jedyny raz w
życiu. Do tej pory sądziłam, że coś takiego łączyło mnie z
Klementyną. Później z Wiktorią. A teraz, gdy myślałam o Vuko,
tamte dwie relacje wydawały mi się błahe i nic nieznaczące.
Jakieś takie płaskie i bez wyrazu. Pozbawione tego ognia, który
czułam tutaj, jakkolwiek dziwnie to brzmi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szkoda, że uświadomiłam sobie to
dopiero wtedy, gdy było już za późno.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I szkoda, że choć dobrze
wiedziałam – czy to z jego słów, czy z własnej dedukcji – że
za wszystko miał odpowiadać pewien niemiecki wyvern z mieczem,
żadnego z nich nie potrafiłam za to obwiniać. Nie byłam zła na
nich. Nie byłam zła na Marka, że w jakiś sposób mógł Vuko
zaszkodzić. Byłam zła na wszechświat, że na to pozwalał. Że
nie podsunął żadnego wspaniałego rozwiązania problemu...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na myśleniu o ewentualnej próbie
ratunku zmarnowałam całą noc, nic więc dziwnego, że rano czułam
się beznadziejnie, zwłaszcza że guzik to dało. Miałam ochotę
wyć z rozpaczy, uciec gdzieś daleko stąd... a musiałam siedzieć
tutaj. Musiałam wejść do zbyt gwarnego budynku, wypełnionego
ludźmi, na których widok naprawdę zachciało mi się rzygać. I to
tak, że po przekroczeniu progu i zatrzymaniu się w przedsionku,
chwilę zmarnowałam na zastanawianie się, czy może jednak nie
odwrócić się na pięcie i nie zwiać, póki była jeszcze okazja.
Niestety okazję tę zmarnowałam bezpowrotnie, gdy ktoś za mną
warknął wściekle, bym się przesunęła, i automatycznie ruszyłam
dalej w stronę szatni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pojęcia nie mam, kto projektował
szatnie w moim liceum, ale pewna jestem, że powinien spłonąć za
to na stosie. Jedynie sześć boksów ma normalne wymiary, cała
reszta jest zamykanymi kratą wnękami z haczykami na kurtki, w
których swobodnie zmieścić może się tylko jedna osoba. Biorąc
pod uwagę to, że w szkole nie ma klasy liczącej sobie mniej niż
trzydzieści osób, jest to rozwiązanie wręcz tragiczne. Buty
zawsze zmienia się gdzie indziej, ale nawet gdy wchodzi się do
szatni tylko po to, by zostawić rzeczy i szybko się zawinąć,
trzeba odstać swoje w kolejce w ciasnym korytarzu, w którym zawsze
łapał mnie atak klaustrofobii. A jeśli dorzucić do tego fakt, że
dosłownie wszystkie psiapsi musiały się na tym korytarzu
obowiązkowo zatrzymać i przywitać z koleżankami tak, jakby nie
widziały się rok, tamując cały ruch, nieraz dochodzę do wniosku,
że lepiej brać graty ze sobą na pierwszą lekcję. Tym razem na
szczęście poszło bezproblemowo, ale w połączeniu z faktem, że i
tak okropnie mnie wszystko denerwowało, i tak wycierpiałam swoje.
Pod odpowiednią klasę powlokłam się przeklinając pod nosem.
Miałam gdzieś spojrzenia, jakimi mnie przez to obrzucali. Gdybym
tylko mogła, wydłubałabym im wszystkim te oczy bagnetem i wywaliła
gdzieś w diabły tak zmyślnie, że z rok by ich szukali.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Albo faktycznie byłam w tym
nastroju, w którym oceniam bardziej i gorzej, albo dzisiaj ludzie
byli jacyś wyjątkowo nie tacy. Minęłam z trudem dziewczynę
ubraną tak, że mało nie wlazłam przez nią w filar, nie będąc w
stanie oderwać od niej wzroku – miała na sobie odsłaniającą
brzuch koronkową bluzeczkę w kwiatki, czarne dzwony z cieniutkiej
bawełny, przypominające spód od piżamy, i gigantyczne białe
adidasy, pasujące do całego stroju tak obłędnie, że powinna
trafić na pierwsze strony magazynów modowych z dopiskiem „tak nie
należy się ubierać”...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A nie, zaraz. Jak się rozejrzałam,
zorientowałam się, że jakaś połowa dziewczyn w okolicy tak
wyglądała. Aż pokręciłam głową z niedowierzaniem. Boże, czy
mi się wydaje, czy moda ostatnio coraz mocniej zmierza w stronę
oszpecania się? Co ludziom przeszkadzało w ładnie podkreślających
kształty rurkach? Przecież teraz w tych gaciach nawet
najpiękniejsza laska wygląda, jakby miała krzywe giry, no jak
babcię kocham... W dopasowanych czarnych spodniach z dużymi
dziurami, przez które prześwitywała gotycka koronka, poczułam się
nagle jakoś tak szaro i bezbarwnie. I niemodnie. Nieatrakcyjnie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wróć! Ja pierniczę, w tej chwili
byłam najbardziej atrakcyjną młodą kobietą w całym korytarzu.
Szczęka opadła mi prawie do kolan, gdy minęła mnie kolejna
piękność – ubrana w pancerne półbuty szyte chyba na podeszwie
glanów, z których wystawały śmiesznie chude kostki, w spodnie na
oko od brązowego, prążkowanego garnituru i oliwkową kurtkę, za
dużą na oko o jakieś trzy rozmiary. W dodatku chyba serio była
ortalionowa. Jeny, wyglądała, jakby gwizdnęła tę kreację
pierwszemu lepszemu bezdomnemu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, ile tak stałam, nie
wierząc własnym oczom. Tak długo mnie w tej szkole nie było, że
tyle się zmieniło, czy ostatnio byłam zbyt skupiona na własnych
problemach, żeby to zauważyć? Okej, ja rozumiem podążanie za
trendami, chęć wyróżnienia się, w ogóle chęć bycia po prostu
sobą, ale nic nie poradzę na to, że moje poczucie estetyki kwiliło
właśnie, krztusząc się, i szukało desperacko wiaderka na rzygi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I za chwilę kontrast. Przy
parapecie po mojej prawej stronie siedziała zupełnie inna
dziewczyna – zgarbiona, szczupła, ubrana w nijakie ciemne dżinsy
w niedopasowanym rozmiarze i szarą bluzę z suwakiem zasuniętym aż
po samą szyję. Na twarzy sinymi wzgórkami rozsypały jej się
plamy trądziku, włosy miała tak tłuste, że widać w nich było
ślady grzebienia. Zamiast w telefon, czego spodziewałabym się po
każdym w naszym wieku, wpatrywała się w schludny zeszyt z
notatkami, tak zaczytana, że nie zauważała świata wokół. Dalej
razem ze swoimi kumplami kręciła się Karolina – chłopczyca z
mojej klasy, w bluzie klubu motocyklowego, z lekko rudawymi, długimi
niemal do pasa włosami spływającymi olśniewającą falą,
zakrywając nieco twarz o męskich rysach. I w samym środku tego ja
– w tych dziwnych spodniach, w czarnej bluzce bez rękawów, w
dużym gotyckim naszyjniku z wężami i rubinami i czarnej bluzie do
kolan z wyszytymi błyszczącą ciemną nicią runami wzdłuż
postrzępionych rękawów i na krawędziach połów. Poczułam się
tak bardzo... nie na miejscu. Gdzie jest ta Gabrysia, kurde?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zuzka o mało nie zwaliła mnie z
nóg, tak gwałtownie się na mnie rzuciła. Zauważyłam ją kątem
oka w ostatniej chwili, ale i tak pisnęłam, gdy gwałtownie
uwiesiła mi się na szyi. Okręciła mnie wokół własnej osi i
wydarła się jak małe dziecko:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale ja za tobą tęskniłam,
nawet nie uwierzysz!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No już bez przesady... –
Delikatnie, lecz stanowczo odsunęłam ją na długość
wyciągniętych ramion. – Ile mnie nie było? Tydzień?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wywróciła oczami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie lubię, gdy tak znikasz –
oznajmiła z przekąsem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja nie lubię tofu –
odparowałam identycznym tonem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Skamieniała. Zadałam jej chyba
niezłą zagwozdkę, bo naprawdę długo to trawiła, zanim wydukała:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co ma do tego tofu?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Myślałam, że rozmawiamy o
tym, czego nie lubimy? – Zrobiłam niewinną minę. – No więc ja
nie lubię tofu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jęknęła coś bliżej określonego,
ale na szczęście moje udawanie głupiej skutecznie powstrzymało ją
od komentarzy. Dobrze wiedziałam, co sądziła o moim lekceważącym
stosunku do edukacji i nie miałam najmniejszej ochoty, żeby mi o
tym przypominała. Gdyby było trzeba, co do słowa mogłabym
powtórzyć jej standardowy wykład na ten temat. Sama nie wiem,
dlaczego ona i Agata obrały sobie za cel tak zwane „sprowadzenie
mnie na dobrą drogę”, ale bywa to czasami mocno irytujące.
Zupełnie jakbym nie wiedziała, czego w życiu chcę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A w tej szkole po prostu nie dało
się ostatnio żyć, zwłaszcza po tym wszystkim, co działo się
poza nią. Jak więc miałam chodzić do niej z czystym sumieniem,
bez wyrzutów, że umyka mi coś znacznie ważniejszego, coś, przy
czym powinnam być? Ostatnie dni miałam w całości zajęte sprawami
sfory i zbliżającego się – jak się okazywało – końca całego
świata, nie tylko miasta, więc mogłam mieć lekko gdzieś
słuchanie nudnego wykładu o powstaniu listopadowym. Czy
jakimkolwiek innym. Kurna, jak tak się zastanowić, to cała
historia ogranicza się do szczegółowego wkuwania danych wszelkiego
rodzaju narodowych powstań, które do niczego nie prowadziły, a
całą resztę zręcznie omija szerokim łukiem. Jestem gotowa się
założyć, że wszyscy w tej szkole umieją wymienić daty
najważniejszych walk i ich przywódców, ale nikt już nie powie,
kiedy i kto wynalazł pralkę ani jak się żyło na co dzień w
epoce maszyn parowych, choć sądzę, że istniejące wtedy domowe
rozwiązania były naprawdę ciekawe. Nie – nasz system edukacji
sądzi, że patriotyczny ból dupska jest znacznie ważniejszy dla
naszego rozwoju. Zamiast pokazać próżność, bezsensowność i zło
wynikające z wywoływania wojen i zbrojnych zrywów, podczas których
giną setki, jeśli nie tysiące niewinnych, w naszych szkołach
jeszcze się to celebruje. Od razu widać, że program tworzył
facet... Tylko mężczyzn tak jarają wojny i bitwy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Znaczy okej, to nie tak, że nie
fascynuję się drugą wojną światową. Ale jakoś tak... nie
jestem od cieszenia się bohaterskimi zrywami wolnościowymi, chodzi
mi w tej tematyce o coś głębszego. Jestem kobietą, tak? Owszem,
podziwiam odwagę, ale sądzę, że mimo wszystko, jeśli tylko
istnieje inne wyjście z sytuacji, lepiej pozostać żywym niż
martwym. Nie zawsze to wyjście istnieje, ale jednak warto go czasem
poszukać. Sądzę, że byłabym pierwszą, która rzuciłaby się
rozerwać na strzępy kogoś wchodzącego z butami do mojego domu,
ale nigdy nie sprowokowałabym go do tego pierwsza. Ja gryzę tylko
wtedy, gdy się mnie zdenerwuje. I nie czuję samczej chęci walki o
coraz większe terytorium, podczas gdy wszelkie profity mogę zdobyć
samym sprytem i pracą. Na cholerę zabijać po to niewinnych?
Pacyfistką nie jestem, bo walczę, gdy trzeba – jak na przykład
teraz, gdy tak wiele się dzieje – ale uważam, że wojny jako
takie na nic nie są nikomu potrzebne. Zamiast tego świat mógłby
się skupić na szukaniu lekarstwa na raka. Lub zauważeniu, że
prawa kobiet nie wszędzie są przestrzegane. Ale nie, oni wolą
nawzajem podkopywać pod sobą dołki i bawić się w żołnierzyków...
a potem każą uczyć się tego na lekcjach historii, zupełnie jakby
ta ograniczała się jedynie do długiego ciągu nigdy niekończących
wojen. Każdy dział w podręczniku składa się z kilkunastu
rozdziałów opisujących bitwy i postania i tylko jednego (lub
czasem nawet żadnego) poświęconego kulturze, nauce i odkryciach
minionych wieków. Czy to nie dziwne? Być może właśnie tutaj
znajduje się powód, dla którego, choć uwielbiam historię, cały
czas mam z niej solidną dwóję, ku zgrozie niegdyś uczącego tego
przedmiotu dziadka. Dziadek, jako dawny wykładowca akademicki o
wielu sukcesach, nigdy nie mógł mojego podejścia do tematu
zrozumieć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podobnie jak Zuzka i Agata. Ale u
nich sprawa szła raczej o samo to, że za słuszne uważały
wkuwanie wszystkiego, jak leci, bo ktoś im kazał.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W ogóle to jak podoba ci się
moja nowa bluzka? – Dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia.
Zaprezentowała się jak modelka na wybiegu z tak przesadzoną miną,
że aż musiałam się roześmiać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na sobie miała podkoszulek z Tokio
Hotel. Zaczęłam się zastanawiać, czy to nie było przypadkiem
pytanie z tych podchwytliwych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co z nią? – spytałam,
chcąc jak najdłużej wymigiwać się od odpowiedzi. Kompletnie nie
umiem kłamać, zaraz by się zorientowała, że coś jest nie tak.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No jak to? – Ręce jej opadły
w obliczu mojej ignorancji. – Tokio Hotel. Myślałam, że ci się
spodoba.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dlaczego? – Dyskretnie
rzuciłam wzrokiem na boki, na próżno szukając podpowiedzi w
tłumie wokół. – Nie słucham ich. – Ugryzłam się w język,
nim dodałam „na szczęście”.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale przecież to rock –
jęknęła bezsilnie. – Dlatego myślałam, że ci się spodoba.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To jest rock?! – Okej, teraz
to się zbulwersowałam. I to tak, że tatuś byłby dumny. Podobnie
jak cała sfora oprócz Paula i kilku dawnych popleczników Aresa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A nie? – Zbita z tropu
dziewczyna zmarszczyła głupawo brwi. Sądząc po minie,
zastanawiała się właśnie, czy przypadkiem nie oszalałam. – Tak
wszyscy mówią. Słucham ich, wydaje mi się, że to właśnie jest
rock.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To jest obraza dla rocka –
parsknęłam ze złością. – To jest pop, do którego raz na jakiś
czas użyją gitar elektrycznych. Z prawdziwym rockiem niewiele ma
wspólnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Lemmy i Dio w grobach się
przewracają. – Pogroziłam jej palcem. – Posłuchaj sobie „Holy
Diver”, to zobaczysz, jak z grubsza brzmi rock.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Okej... – Raczej nie miała
mnie za szczególnie inteligentną, ale wolała zgodzić się dla
świętego spokoju. – W ogóle to gdzie jest Gabrysia? Dyrektor
podobno wywiesił przed gabinetem nowy regulamin szkoły, myślałam,
żeby zgarnąć ją po drodze i iść się jeszcze pośmiać przed
lekcjami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już miałam powiedzieć, że nie
wiem, gdzie się zapodziała, gdy dostrzegłam tłumek zbierający
się po drugiej stronie korytarza, w okolicy schodów. Złe
przeczucia przeszyły mnie lodowatym dreszczem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba wiem, gdzie jest –
wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Jak na komendę rzuciłyśmy
się w tamtą stronę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, Gabrysia tam była. Otoczona
moimi niedawnymi koleżankami – szkolnymi gwiazdami w paskudnych
ciuchach, śmiejących się z czegoś, czego jeszcze nie widziałam.
Przepchnęłam się łokciami przez znacznie wyższych ode mnie
uczniów, pomogłam sobie glanem, którego nie zmieniłam na trampki
w szatni, bo tak bardzo nie chciało mi się schylać. Gdy wpadłam w
sam środek kręgu, zobaczyłam emosię stojącą w pustej
przestrzeni między ludźmi. Aż stanęłam jak wryta, przez chwilę
nie wiedząc, co zrobić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gabrysia stała bezradnie jak
sparaliżowana, futrzasty plecaczek leżał na podłodze u jej stóp.
Za duży dekolt gorsetowej bluzki miała całkowicie brudny od
czerwieni i brązu, jakby ktoś najpierw chlusnął na nią całą
butelką soku pomidorowego, a potem poprawił budyniem lub gęstą
mrożoną kawą. Drżała, w obwiedzionych głupawym makijażem
oczach błyskały złość przemieszana ze zbierającymi się w
kącikach łzami. Dobrze widziałam, że ledwie sekundy dzielą ją
od chwili, gdy nie wytrzyma i wybuchnie płaczem...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Moja niedawna przeciwniczka –
wysoka blondynka<!-- Blondynka? I jak jej na imię było? --> w
kolejnych szpetnych dzwonach – ściskała w rękach pusty
jednorazowy kubek i zaśmiewała się w głos wraz ze swoimi
koleżaneczkami, w udawanej zgrozie zasłaniając kształtne usta
dłonią, ozdobioną kolorowymi pazurami o długości rasowych
szponów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde, ona wygląda, jakby się
porzygała! – wykrztusił ktoś.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Albo zesrała! – dodał inny.
Cały tłum trząsł się od salw wesołości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wesołości, której ja wcale nie
czułam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O jejku, to było niechcący! –
wykrzyknęła dziewczyna z kubkiem teatralnym głosem. – Ale
widzisz, tak to już jest, jak chodzisz po korytarzu z głową w
chmurach, nie? O czym tak intensywnie myślałaś, Gabi?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Emosia nie odpowiedziała. Przeszył
ją dreszcz, ale nie taki zwiastujący przemianę w wilka. Raczej
kompletne załamanie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może o ostatniej czarnej mszy?
– podpowiedziała jedna z koleżaneczek blondynki. – Wygląda
tak, jakby właśnie z jakiejś wyszła, nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wcale nie – odezwała się
druga lekceważącym tonem. – Założę się, że myślała o czymś
innym. Na przykład jak komuś obciągnąć. Przecież przyjaźni się
z tą całą Leą, a ta już robi to podobno zawodowo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ta w dodatku wygląda jak... –
Blondynka w zadumaniu zerknęła w wielki dekolt wilkołaczycy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Po bladym policzku emosi stoczyła
się samotna łza, rozmazując grubą obwódkę, wyrysowaną wokół
oka wcale nie wodoodporną kredką.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale kto by tam ją chciał? –
żachnęła się inna dziewczyna. – Może odsłania za dużo, ale
spójrzcie, jak ona wygląda. Chyba tylko kompletny desperat...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wytrzymałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, na początku się
przestraszyłam. Tak, bałam się tam wkroczyć. Rany, przecież
dobrze znam szkolny lęk – ze mnie już nieraz się wyśmiewali, a
choć zwykle wychodziłam z tego obronną ręką, za każdym razem
kolana trzęsły mi się jeszcze na długo potem. Może byłam
bardziej na te rzeczy odporna, bo ktoś taki jak ja – ktoś
przemieniający się w wilka niemal każdej nocy i całkiem często
muszący nadstawiać karku za całe miasto kosztem własnego życia
lub zdrowia – dobrze wie, że ze strony zwykłego szkolnego
znęcacza nie spotka go nic tak strasznego, jak wtedy, gdy walczy z
kolejnym demonem czy znacznie większym od siebie wilkiem z obcego
stada. Rozumiem, że to tutaj to nie jest realne zagrożenie. Ale...
też jestem człowiekiem, przynajmniej w takiej części, by
pojmować, że ranić mogą również słowa. Zwłaszcza słowa
nastawiające przeciwko tobie dziesiątki innych osób. Wiem, jak to
jest wstydzić się za siebie, choć nie zrobiło się nic złego.
Wiem, jak to jest bać się następnego dnia choćby wstać w łóżka,
a co dopiero pojawić się wśród tych nieżyczliwych osób
ponownie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wiem. Bo dokładnie to wszystko
przeszłam w swojej popieprzonej podstawówce. I nie pozwolę, żeby
ktokolwiek na moich oczach traktował podobnie moje przyjaciółki.
Nie pozwolę, by komuś jeszcze zniszczono życie w podobny sposób,
w jaki mi niszczono je od czwartej klasy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dość! – ryknęłam, wpadając
w sam środek kręgu. Stanęłam tak, by odgradzać Gabrysię od
blondynki. Musiałam zacisnąć pięści, bo mnie również liznęły
pierwsze dreszcze – lecz w tym przypadku były to dreszcze
przyzywające wilka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziewczyny dały się zbić z tropu
jedynie na chwilę. Zaraz przewodząca im blondynka wykrzyknęła z
autentyczną radością:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O, znalazła się nasza
obciągara!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a
będziesz musiała zapisać się do stomatologa. – Wytknęłam ją
palcem. – Ale wiesz co? Mnie możesz sobie obrażać. Ależ proszę
bardzo! Ale od moich przyjaciół się odczep.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– „<span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odczep się” – powtórzyła
kpiąco i roześmiała się tak, że chwilę nie mogła się
uspokoić. Zwróciła się do koleżanek. – Słyszałyście to? Ona
nawet przeklinać nie potrafi!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że potrafię –
żachnęłam się. – Tylko że wystarcza mi szarych komórek, by
potrafić się porozumiewać z innymi bez tego. Odsuńcie się! –
Złapałam Gabrysię za ramię, zarzuciłam sobie jej plecak na ramię
i szarpnęłam ją w stronę łazienek, próbując utorować sobie
drogę przez tłum, ale tamte stanęły przede mną, blokując
możliwość ruchu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A wy dokąd? Jeszcze nie
skończyłyśmy rozmawiać! – Laska z udawanym żalem zatrzepotała
doklejanymi rzęsami.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja nie mam ci już do
powiedzenia nic oprócz tego, że mi drogę blokujesz – syknęłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie przejęła się. Bo i niby czym?
Cała szkoła stała za nią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy dwie jesteście takie zabawne
– powiedziała z rozbrajającym uśmiechem. Pokręciła nawet głową
z lekkim politowaniem, jakby autentycznie nas żałowała, i wzięła
się pod boki pięściami. Przez chwilę miałam nadzieję, że
resztka kawy z plastikowego kubka pocieknie jej po tych szpetnych
dzwonach, ale nawet na to była zbyt perfekcyjna. Na takich jak ona
ubrania same się prasują, co więc dopiero mówić o jakichś tam
plamach...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co cię tak śmieszy? –
Poważnie zastanawiałam się już nad staranowaniem jej. Gdyby tylko
nie te jej psiapsi i kilku koleżków w kręgu... Gdybym tylko była
nieco wyższa i ważyła trochę więcej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy mnie śmieszycie. –
Sprawiała wrażenie zaskoczonej, że w ogóle o to pytam. – Bo
jesteście żałosne. Myślicie, że jesteście kimś. Że możecie
się wyróżniać, że cokolwiek w tej szkole znaczycie. A jedyne, co
robicie, to obciąganie chłopakom. I co, zaprowadzi was to dokądś?
Myślicie, że to wam pomoże się jakoś wybić? Ty, Leah, jeszcze
masz się za feministkę, a przecież żadna feministka...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Po pierwsze: żadnej feministce
nie przyszłoby do głowy robić z siebie idiotki tylko po to, by się
wybić – wycedziłam, wchodząc jej w słowo. – Po drugie:
feministki robią to co chcą i mają gdzieś opinie takich jak ty.
Po trzecie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co tu się dzieje?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmartwiałam. Wszelkie szepty
ucichły, blondynka zbladła jak ściana. Tłum zafalował i
rozstąpił się niczym fale Morza Czerwonego, przepuszczając
wściekłego jak sto nieszczęść dyrektora.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No pięknie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to za zbiegowisko?! –
warknął. Jego spojrzenie spoczęło na Gabrysi. – A tobie co się
stało?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ona zaczęła! – zapiała
blondynka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ona oblała moją przyjaciółkę
napojem – warknęłam jednocześnie, wskazując na blondynkę. –
I jeszcze miała czelność oskarżyć nas o świadczenie usług
seksualnych.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mężczyzna uniósł wysoko brwi nad
szkłami okularów. Przez moment nie miał pojęcia, co zrobić –
której z nas uwierzyć, skoro przed sobą miał z jednej strony
swoje dwie znienawidzone uczennice, z których jedna była ewidentnie
zapłakana, a z drugiej ukochane szkolne gwiazdy?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Rozejść się! – szczeknął
wreszcie, łypiąc rozeźlonym wzrokiem na widownię. – I żeby mi
to był ostatni raz. A wy dwie – tu przeniósł wzrok na mnie i
Gabrysię – idźcie się przebrać i natychmiast do mnie do
gabinetu!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zacisnęłam mocno zęby,
powstrzymując się od wytknięcia, że pójście natychmiast do
gabinetu nieco gryzie się z koniecznością wcześniejszego
przebrania. Znowu złapałam Gabrysię za ramię i tym razem już bez
przygód zaprowadziłam do łazienki. Tam wygrzebałam jej z plecaka
koszulkę na wf i wcisnęłam we wciąż roztrzęsione dłonie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja nie wiem, dlaczego ona to
zrobiła – wydukała emosia, międląc materiał w palcach.
Odezwała się pierwszy raz, odkąd ją dzisiaj spotkałam, a głos
miała bardzo słaby. – Ja właściwie tylko przechodziłam obok.
Zawołała mnie po imieniu, a ja powiedziałam jej „cześć”, a
ona...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nieważne – westchnęłam.
– Ona nie musi mieć dobrego powodu, żeby tak się zachowywać.
Myślisz, że dlaczego nienawidzi też mnie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ugryzłam się w język, nim inaczej
sformułowałam te słowa. Bo tak naprawdę chodziło mi po głowie
coś zupełnie innego... Owszem, Gabrysia zachowywała się
prowokująco. Wyglądała tak, że tylko patrzeć, aż ktoś się do
niej przyczepi... ale czy te dziewczyny nienawidziłyby jej tak,
gdyby nie to, że zadaje się ze mną? Czy nie wzięły jej na
celownik, bo wciąż widzą ją w moim towarzystwie? Poczułam się
winna. W gimnazjum emosia też budziła sporo emocji, ale nikt nie
zdobył się na zachowywanie wobec niej w ten sposób, choć chodziło
tam sporo różnych osób o niezbyt tolerancyjnych poglądach. Tam
była ciekawym elementem szkolnego folkloru, a tu... Zwróciły na
nią uwagę dopiero po tym, jak skonfliktowały się ze mną i
zorientowały, niezbyt im to wychodzi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Może to moja wina? Nie wiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pomogłam przyjaciółce się umyć
i przebrać. Następnie stanęłyśmy przed drzwiami gabinetu
dyrektora, zastanawiając się na głos, jak to możliwe, że kolejny
raz tutaj skończyłyśmy. Takie z nas rebeliantki...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dyrektor otworzył, jeszcze zanim
zapukałyśmy. Wpuścił nas do środka, nie odezwawszy się słowem,
bo usta miał zaciśnięte w tak wąską kreskę, że sporo wysiłku
musiałoby kosztować go rozchylenie ich choćby na moment. Gestem
posadził nas w niewygodnych krzesłach naprzeciw biurka i zajął
miejsce naprzeciwko, składając dłonie na blacie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co ja mam z wami zrobić? –
spytał wreszcie ze z trudem hamowaną furią w głosie. – Znowu
tutaj jesteście. Mam dużo cierpliwości, możecie mi wierzyć, ale
to... to już była przesada.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Żadna z nas chwilę nie wiedziała,
o co mu tak naprawdę chodzi. Popatrzyłyśmy po sobie bezradnie. Już
otwierałam usta, by zapytać wprost, gdy mężczyzna wyręczył mnie
dalszym ciągiem swojego wywodu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wciąż widzę, że ubieracie
się niezgodnie z regulaminem szkoły – zaczął wyliczać. –
Jesteście bezczelne. Za nic macie moje uwagi i panujące w placówce
przepisy. Wywołujecie awantury na korytarzach, może jeszcze
bójki...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Przepraszam bardzo! –
wtrąciłam się z oburzeniem. – Ja chyba wiem, do czego pan dąży.
I nie ma pan racji. Tamta dziewczyna zaatakowała Gabrysię, oblała
ją kawą. Mnie też wcześniej atakowała, wyzywała, zarzuca nam...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Być może dajecie jej dobry
powód? – Zabrzmiało to jak pytanie, ale w niebieskich oczach
mężczyzny błyszczała betonowa pewność siebie. Czy raczej
ceramiczna, bo to cholerny dzban...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szczęka mi opadła.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Słucham? – wykrztusiłam,
mało się nie poplułam. – Ludzie nas atakują, znęcają się nad
nami, a pan jeszcze śmie zarzucać, że wina leży w nas?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Spójrzcie na siebie! –
Rozłożył przepraszająco dłonie, objął nas gestem. –
Ubieracie się w wyzywający, prowokujący sposób. Wciąż łamiecie
zasady...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I to wcale nie jest powód, by
ktokolwiek, kto sugeruje nam prostytucję i wyśmiewa nas przed całą
szkołą, czuł się usprawiedliwiony!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie dawajcie innym powodów do
złych zachowań, a ich nie doświadczycie. Dla mnie sprawa jest
prosta.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak mnie zatchnęło, że dłuższą
chwilę nie mogłam nic wykrztusić. Wreszcie zerwałam się z
miejsca na równe nogi, o mało nie przewracając krzesła, i
szarpnęłam Gabrysię za sobą, warcząc:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idziemy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze nie skończyłem... –
zaczął dyrektor, lecz posłałam mu miażdżące spojrzenie i
krzyknęłam:</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ja owszem! Zaraz dzwonię do
rodziców, oni będą wiedzieli, gdzie zgłosić, co się tutaj
dzieje! – I wymaszerowałam z gabinetu, trzasnąwszy za sobą
drzwiami tak mocno, że mało nie wypadły z zawiasów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah, poczekaj! – zaskamlała
za mną Gabrysia, bezproduktywnie próbując mnie powstrzymać
szarpaniem za rękaw. – Może on... Może nie powinnyśmy tak od
razu...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo co? – wycedziłam przez
zaciśnięte zęby. – Ja nie zamierzam czegoś takiego tolerować.
Ten facet usprawiedliwia przemoc wobec nas, bo nie podoba mu się, w
jaki sposób się ubieramy! Kurna, Gabrysia, nic tego nie
usprawiedliwia. Te dziewczyny przed chwilą tak cię potraktowały, a
nie spotkają ich żadne konsekwencje.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tego nie możesz być przecież
pewna...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale jestem! – ucięłam,
zatrzymując się tak gwałtownie, że aż we mnie wpadła. –
Żałuję tylko, że nie zgłosiłam tego jeszcze wcześniej, gdy
tylko pierwszy raz zasugerował, że nie pasuje mu mój ubiór. I gdy
zaczął zmieniać regulamin szkoły na kształt jakiegoś
cholernego... – Urwałam wpół słowa. Stałam akurat obok
tablicy, na której wyeksponowano nowe szkolne wytyczne. Dopadłam do
kartki, zdarłam ją ze ściany tak gwałtownie, że prawie rozerwała
się na pół. – Zobaczmy, co my tu mamy... – Już w drugiej ręce
trzymałam telefon, by zrobić szybkie zdjęcie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Punktów było bardzo dużo.
Gabrysia nachyliła się nade mną, sama ciekawa, co mogło się tam
znaleźć, skoro jest tego aż tyle.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, okazało się to zaskakująco
proste. Tak jak już mi wspominał, mężczyzna zakazał noszenia w
szkole ubrań wyrażających przynależność do poszczególnych
subkultur ani takich, które obrażają powagę placówki
edukacyjnej. Jaskrawe kolory były niewłaściwe, w modzie znalazły
się szarości. Dziewczęta musiały zakrywać ramiona aż do
nadgarstków, a nogi do kostek, jak w jakiejś pieprzonej katolickiej
stancji dla panien. Zakaz biżuterii, ale medalik lub krzyżyk
oczywiście się do niej nie zaliczały, co doczytałam zaraz pod
gwiazdką. Włosy należało wiązać, a obowiązkowo musiały mieć
naturalny kolor. Makijaż jest wysoce niestosowny i nieskromny. A
dalej było jeszcze lepiej: zakaz obrażania uczuć religijnych w
jakikolwiek sposób. Zakaz biegania po korytarzach. Zakaz
przeklinania, słuchania muzyki (nawet na słuchawkach), używania
telefonów (także podczas przerw), hałasowania. Zakaz kłócenia
się z nauczycielami, żucia gumy, jedzenia poza miejscami do tego
wyznaczonymi (to bardzo ciekawe, bo w szkole od lat nie było
stołówki), zakaz siedzenia na podłodze nawet się tam znalazł. To
również mnie zafascynowało – rozejrzałam się po korytarzu,
znalazłam tylko jedną ławkę. Ach, czyli całe przerwy mamy po
prostu stać? Obowiązywał zakaz siadania z nogami na oparciu
krzesła. Zakaz spożywania napojów kofeinowych, wysoko słodzonych
i słodyczy. Do nauczycieli mieliśmy od dziś zwracać się
„panie/pani profesor”. No czujecie to?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zrobiłam zdjęcie regulaminu, żeby
mieć się czym podeprzeć w czasie szykowanej awantury, a następnie
mściwie zgniotłam go w kulkę i walnęłam do pobliskiego kosza na
śmieci tak mocno, że aż odbił się od dna i wypadł z powrotem na
zewnątrz. Wkopałam go wściekle pod jedyną ławkę. Jaka szkoda,
że nie mam zapalniczki...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Uspokój się – jęknęła
Gabrysia. – Nie wiem, czy z tym w ogóle można coś zrobić, więc
przestań się tak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oczywiście, że można z tym
coś zrobić! – warknęłam. – Nie będzie mi jakiś zasrany
narodowiec mówił, na jaki kolor mogę malować paznokcie!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ani tym bardziej, jak mam się
ubierać, żeby było skromnie! Co ja, kuźwa, jestem? Zakonnica?
Kurna, ja nawet nie ubieram się prowokująco, tylko wybieram modę
alternatywną! A ten mi tu będzie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah! – Gabrysia szarpnęła
mnie i krótkim gestem wskazała wychylającego się z gabinetu
dyrektora. Obserwował nas w milczeniu z drugiego końca korytarza,
zbyt poważny i zbyt nieruchomy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z ledwością powstrzymałam się od
pokazania mu środkowego palca.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Idziemy stąd – syknęłam. –
Moja noga w tej szkole więcej nie postanie, póki ten człowiek tu
jest.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę się boję, że on może
się ciebie pozbyć o wiele łatwiej, niż ty jego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A zdziwisz się jeszcze!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Odmaszerowałam w stronę schodów.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-65077802186402779282022-06-28T09:30:00.003-07:002022-06-28T09:30:59.781-07:00Rozdział 43<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sny odłączyły mnie od poczucia
realności. Odcięły mnie od rzeczywistego świata, zatarły granicę
między tym, co prawdziwe, a czego powinnam się wystrzegać. Za nic
nie mogłam się obudzić, choć tak bardzo tego pragnęłam... a z
drugiej strony marzyłam, by już nigdy nie musieć otwierać oczu,
bo to, co widziałam pod zamkniętymi powiekami, gdy mój umysł
odpływał z dala od słabego ciała, było tak rozkosznie piękne,
że aż bolesne. I właśnie to było najgorsze – fakt, że mimo
wszystko sny wcale nie okazały się koszmarami. Przesadnie
realistyczne, napompowane tym ulotnym wrażeniem, jakie może
opanować człowieka, gdy znajdzie się na granicy między czymś
dobrym a przerażającym. Nafaszerowane magnetycznym, ponurym złem,
ale tak pięknym w swojej złożoności, że mogłabym się w nim
pławić w nieskończoność.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W sumie nie było to nawet
obiektywne zło. Czułam, że do mroku było mu znacznie bliżej, ale
właściwie to co negatywnego mogło mi przynieść? Tak bardzo
chciałam, by już nigdy się nie kończyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy się obudziłam, świat
zaatakował mnie z niewyobrażalną mocą. Ciało paliło mnie żywym
ogniem, płuca miałam tak ściśnięte, że dłuższą chwilę nie
mogłam nawet nabrać tchu. Głowa bolała nie do wytrzymania, jakby
miało mi ją zaraz rozsadzić – jakby coś siedzącego we mnie
próbowało wydostać się na zewnątrz poprzez atakowane ze
wszystkich sił oczodoły. Każde uderzenie serca odzywało się
dławiącym cierpieniem w najdalszych zakończeniach nerwowych,
nieznośne ciśnienie rozsadzało żyły. Było mi zimno i gorąco
jednocześnie, obraz wirował niebezpiecznie, ładnych parę minut
nie pozwalając, bym zdołała stanąć o własnych siłach i pójść
do łazienki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sądziłam, że zwymiotuję, ale gdy
dopadłam do drzwi, zorientowałam się, że nie w tym była rzecz.
Nieznośne swędzenie maltretowało mnie jakoś od środka,
niemożliwe do podrapania i tak uciążliwe, że mało brakowało, a
zaczęłabym płakać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tęsknota mnie rozrywała, a miała
twarz przeklętego wyverna z przedziwnym mieczem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wytrzymałam. Pomalowałam się
byle jak i po prostu wybiegłam z domu; mało brakowało, a
zapomniałabym o zamknięciu za sobą drzwi. Choć w ludzkim ciele
kondycję mam tragiczną, całą drogę do anomalii z drzewkami
pokonałam biegiem, i to tak forsownym, że z pewnością ponad moje
siły. Cierpiałam tak bardzo, że dodatkowa porcja palenia w płucach
i słabości w członkach nijak nie mogła zrobić na mnie wrażenia.
Przedarłam się przez gęste chaszcze i rzuciłam po prostu na
wysypaną bielutkim piaskiem ziemię, pomiędzy cienkimi jak witki,
czarnymi pniami wysokich drzewek, kiwających się lekko na
delikatnym wietrze. Przyjemne ciepło owinęło mnie ze wszystkich
stron jak najcudowniejsza, najdelikatniejsza kołderka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ból zelżał. Nie minął
całkowicie, ale w jednej chwili z niewyobrażalnego stał się po
prostu nieprzyjemny. I znośny. Chwilę leżałam tak, dysząc ciężko
i próbując dojść do siebie. Choć nie wiedziałam zupełnie, jak
to robię, moje ciało musiało wyimaginowanymi garściami czerpać
mroczną energię, przepełniającą anomalię. Ulga była tak
ogromna, że znowu znalazłam się na krawędzi płaczu – tym razem
ze szczęścia. Powstrzymywałam się dzielnie, uśmiechając jedynie
z obezwładniającej ulgi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A następnie niemal się udławiłam,
gdy przed oczami kolejny raz mignęła mi ta przystojna twarz i oczy
w kolorze brudnej rtęci.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, czego potrzebuję
bardziej – odżywiającego mnie <i>vurda</i> czy bliskości
cholernego przedwiecznego wyverna.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tyś jest wybrana!</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, skąd ten głos
pojawił się w mojej głowie. Drgnęłam, rozejrzałam się
odruchowo, choć i bez tego pewna byłam, że nikogo w pobliżu nie
zobaczę. Warknęłam gardłowo, jakbym była wilkiem, zacisnęłam
dłonie w pięści. Mogłabym sobie wmawiać, że nic nie słyszałam,
ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Te słowa były prawdziwe. Pojawiły
się jakby znikąd, wraz z obrazem przekrwionych wilczych ślepiów,
na ułamki sekund błyskających mi przed oczami. Ze złością
potrząsnęłam głową, szarpnęłam się. Daj mi spokój! Odejdź!</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie zdziwiło mnie to. Chyba
ostatecznie przekroczyłam tę granicę, za którą nic nie mogło
mnie zdziwić. W moim życiu stało się już tyle, że każda nowa
rewelacja nie okazywała się niespodzianką, a czymś nieuniknionym,
co przecież i tak miało prędzej czy później do mnie przyjść.
Pora do nich przywyknąć. Zaskoczenie, niedowierzanie i cała reszta
nie sprawią, że nagle wszystko stanie się odrobinę bardziej
zrozumiałe. Nie przyniosą mi żadnych odpowiedzi, a jedynie
utrudnią działanie... jakiekolwiek miałabym podjąć. Chwilowo i
na to brakowało mi pomysłu. A przede wszystkim siły.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeszcze jakiś czas leżałam w
sercu anomalii, rozkoszując się bliskością mrocznej energii i
przyjemnym ciepłem letniego dnia, tak niepasującym do wszystkiego,
co na zewnątrz. Do nieprzyjemnie lodowatego wiatru, niosącego w
sobie zapowiedź zbliżającej się zimy, do przewalających się
opustoszałymi chodnikami opadłych liści, kołyszących się nagich
gałęzi drzew. Do grubego kobierca chmur, przesłaniającego słońce.
Do oceniających spojrzeń innych ludzi, zbyt płytkich i
niedoinformowanych, by pojąć cokolwiek prócz końcówki własnego
nosa i ekranu smartfona, na którym skupiali się nawet przechodząc
przez ruchliwe ulice.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko że te normalności były
prawdziwe. Były moje. To ja tutaj byłam panią. Coś mnie tam
ciągnęło... a jednocześnie tak bardzo nie chciałam wychodzić na
zewnątrz. Co powinno wygrać?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Normalność. Tak brzmi odpowiedź.
Obojętnie, czego pragnęłam – co mi się wydawało, że pragnę –
powrót do normalności będzie najlepszym lekarstwem. Chyba że...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podniosłam się z ziemi, otrzepałam
z wciskających w ubrania ziarenek piasku. Miałam opory przed
wyjściem poza idealny krąg anomalii – bałam się, że dziwaczny
ból znowu powróci, choć nie pojmowałam, skąd w ogóle mógł się
wziąć. Nie było szans, bym uzależniła się od <i>vurda...</i>
prawda? To tak nie działało. Nie miałam prawa mieć aż takich
objawów po pierwszym zetknięciu z nim w takiej formie. Ani Ladon,
ani Mark o niczym takim nie wspominali. Żaden słowem nie zająknął
się, że po wczorajszej akcji mogę czuć się w jakikolwiek sposób
inaczej, a chyba nie pominęliby milczeniem, gdyby istniało choćby
minimalne ryzyko czegoś takiego. Nie wiem, co by się ze mną stało,
gdybym nie miała do anomalii tak blisko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy wyszłam poza ochronną bańkę
mrocznej energii, nie stało się zupełnie nic. Cudowne ciepło
przeminęło, zastąpione przenikliwym jesiennym wiatrem. Listopad
rozpanoszył się na dobre – jedynym, czego brakowało do jego
pełnego obrazu, była upierdliwa mżawka, ale jakoś tak nie
żałowałam, że akurat ją pogoda wolała sobie odpuścić.
Wbijając ręce w kieszenie kurtki, by zachować na błyskawicznie
marznących palcach choć odrobinę prędko umykającego ciepła,
wyłoniłam się z krzaków i stanęłam na wąskiej osiedlowej
uliczce. Zwróciłam się przodem do stosunkowo odległego centrum
miasta. Po prawej stronie miałam blok – dwie klatki schodowe o
ścianach pomalowanych na kolor mięty w jakimś wyjątkowo
nietrafionym pomyśle i częściowo przysłoniętą kilkoma drzewami
elewację, na której widocznie odcinały się łączenia wysypanych
drobnymi kamyczkami płyt. Po lewej zaś rozprzestrzeniały się
chaszcze, zabiedzony o tej porze roku trawnik, kilka wierzb
płaczących, tańczących na wietrze, i bliska dwupasmowa droga, z
której dobiegał jednostajny nieprzyjemny huk przejeżdżających
samochodów. Nieraz zastanawiałam się, jak to możliwe, że choć
mój blok również stoi frontem do tej drogi, tak że doskonale ją
widać z okien kuchni i pokoju rodziców, nigdy jej hałas mi nie
przeszkadzał. Owszem, zbudowano go nieco głębiej w osiedlu, dalej
od problemu, niż znajdowałam się teraz, ale odległość nie była
raczej tak znacząca, by wytłumić dobiegające stamtąd dźwięki.
Bynajmniej nie zamierzałam jednak narzekać. Mogłabym mieszkać tuż
obok linii kolejowej, ale trasy samochodowe denerwują mnie niemal
równie mocno jak lotniska, więc to dobrze, że słabo je słyszę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W sumie to wszystkie przejawy
cywilizacji mnie denerwują, więc chyba nie ma o czym mówić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez chwilę kusiło mnie, żeby
podejść do mojej sąsiadki czarownicy. Miałam setki pytań, które
chciałabym jej zadać... niestety zwyczajnie stchórzyłam, i to w
ostatniej chwili – gdy już unosiłam dłoń do staromodnej
posrebrzanej kołatki w kształcie kruka, wiszącej na drzwiach
idealnie na poziomie mojego wzroku. Staruszka okazała się nie mieć
wiele wspólnego z jasnowidzeniem, bo jakoś nie domyśliła się, że
kwitnę tam na klatce schodowej, walcząc ze sobą, więc ostatecznie
zabrałam się stamtąd, gdy strach przed jej spotkaniem wyrósł do
niewyobrażalnych rozmiarów. Dobrze wiedziałam, że tej rozmowy nie
uniknę, że prędzej czy później mnie ona czeka, ale znowu wpadłam
w sidła odwlekania problemów. Nieraz mam wrażenie, że to mój
prawdziwy talent – jeśli istnieje w życiu coś, co wychodzi mi
równie dobrze, jak przewracanie się na prostej drodze i upuszczanie
wszystkiego jak leci, to jest nim z pewnością przekładanie na
później nieuniknionego tylko dlatego, że może się wydać
niewygodne. Albo po prostu akurat nie mam ochoty na używanie zwojów
mózgowych.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyszłam z powrotem na zewnątrz,
zatrzymałam się na chwilę pod swoim blokiem i popatrzyłam na
szarą elewację. W sercu zajaśniała mi iskra niepokoju, gdy
uświadomiłam sobie pewną rzecz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No bo zaraz. Dlaczego pobiegłam do
akurat tej anomalii, skoro tuż pod ręką miałam przecież inną –
tajemniczy dodatkowy pokój, któremu jak na razie nie zanosiło się
na zniknięcie? Przypadek, czy kolejna sprawa z drugim dnem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Boże, mam już tego dosyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ruszyłam bez głębszego celu w
stronę granicy osiedla. Wyszłam na chodnik biegnący koło
szerokiej dwupasmówki, przeszłam przez przecinającą ją węższą
ulicę i znalazłam się tuż obok starego stadionu. Zatrzymałam się
na parę chwil, znowu zafascynowana tym, co działo się po drugiej
stronie drogi. Tak, coś tam ewidentnie budowali – za wysokimi
parkanami z logami firmy budowlanej kręcili się jacyś ludzie,
jeździła duża maszyna w żółto-czarnych barwach, niemal
niesłyszalna przez hałas dzielących ją ode mnie samochodów,
nieco zbyt szybko śmigających po dziurawym jak sitko asfalcie. Pod
wpływem impulsu, nie zdoławszy dłużej trzymać ciekawości w
ryzach, przeszłam na drugą stronę ulicy i ignorując wyraźny
zakaz przejścia, zbliżyłam się do ogrodzenia. Jak gdyby nigdy nic
podeszłam do stalowych płyt i zajrzałam przez szparę między
przęsłem a słupkiem, do którego było przymocowane. Dużo mi to
nie powiedziało – gromada mężczyzn w służbowych ubraniach
barwy różnych odcieni zieleni opierała się na szpadlach, patrząc,
jak jeden z nich męczy się z kopaniem czegoś, co wyglądało na
długi rów. Liczyłam na fajerwerki, a nie dość, że wygląda to
jak typowa polska budowa, gdzie jeden robi, a reszta ma fajrant, to
jeszcze sprawa okazała się na tyle prozaiczna, że pewnie ogranicza
się jedynie do wymiany rur lub kładzenia kabli...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero po chwili zauważyłam
przyczepioną krzywo do płotu tablicę informacyjną. Nie
powiedziała mi wiele, ale zobaczyłam na niej dokładniej wypisaną
nazwę wykonawcy inwestycji. Wyciągnęłam telefon i na szybko
wklepałam ją w wyszukiwarkę. Wyskoczyło mi kilka wyników, ale
tylko jeden pochodził z okolic mojego miasta. Zdziwiłam się, gdy
zobaczyłam, że to spółka zajmująca się aranżacją ogrodów i
zieleni jako takiej. Może miałam wcześniej rację i faktycznie
zrobią ze zwykłego skwerku miniaturowy park? Ciekawe. Tylko
dlaczego zebrało im się na to w listopadzie? Żeby z czystym
sumieniem otworzyć latem?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzruszyłam ramionami i odeszłam z
zaspokojoną nieco ciekawością. Wróciłam na swoje osiedle,
kręciłam się jeszcze chwilę, a następnie... praktycznie wlazłam
w kolejną anomalię. I to naprawdę sporą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Akurat znowu wyszłam z najbardziej
znajomej części blokowiska i ponownie zakręciłam w stronę
centrum. Minęłam przecinającą osiedle na pół nieco szerszą
uliczkę i zbliżyłam się do wyróżniających bloków – tych
bardziej tandetnych, z mniejszymi balkonami, karnym rzędem
ustawionych na samej granicy, obok nieużywanej od lat stacji na
najkrótszym boku obejmującego okolicę kolejowego trójkąta. Nie
wiem dlaczego, ale chciałam dostać się do przejścia podziemnego –
nie kręciłam się w jego pobliżu od dawna, odkąd starszyzna ze
wspomagającą mnie Aurelią o mało mnie tam nie rozerwała na
strzępy. Nie skłamałabym, gdybym powiedziała, że miałam przez
to pewien uraz, który chciałam jakoś przezwyciężyć, bo bardzo
mnie wkurzał. Wlazłam między dwa bloki, po których drugiej
stronie znajdowało się zakratowane pewnie zejście, postanowiłam
skrócić sobie drogę przez trawnik po powykrzywianym chodniczku
i... byłam tak zamyślona, że zorientowałam się, co jest nie tak,
dopiero gdy zrobiłam o dwa kroki za dużo. Cudowne wrażenie
opanowało mnie całą, napompowało niezdrową, lecz cholernie
przyjemną energią i wybudziło skutecznie z myślowego transu.
Stanęłam jak wryta, bo pamiętałam doskonale, że tutaj anomalii
nie było z pewnością. Nieco wyżej, w pobliżu bloku, w którym
oglądaliśmy mieszkanie i przypominającego barak sklepu spożywczego
owszem – wciąż pamiętałam o wyrastającym bezpośrednio z
asfaltu świerczku i dziwacznych szklanych chabaziach wokół niego –
ale tutaj? Odkąd sięgam pamięcią, to był zwykły zaniedbany
trawnik. Po lewej stronie ciągnął się wylany topniejącym podczas
upałów asfaltem deptak, na który wychodziły maleńkie balkoniki
stojącego bardzo blisko bloku, po prawej zaś ciągnął się
chodnik pod klatkami schodowymi innego budynku. Na samym trawniku nie
było nigdy nic – gdy minęło się rachityczny żywopłot i
ustawione między krzaczkami niby parkowe, zabiedzone latarnie w
kształcie szklanki nakrytej talerzem, wychodziło się na zupełnie
zwyczajną połać osiedlowej trawki, w dodatku niekoszonej tak
często, jak wypadało, jeśli chciało się zachować wrażenie
porządku.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mnie tam osobiście pasują chwasty,
bo dobrze wiem, że dzięki nim ptaki i owady mogą normalnie żyć,
no ale przecież wiem, że jestem w tej opinii odosobniona. Każdego
lata na słupach osiedlowych latarń i wszystkich możliwych
tablicach ogłoszeniowych pojawiają się petycje pisane przez
obawiające się o swoje „bombelki” mamcie, histeryzujące w
panice przed czającymi się w zieleni kleszczami. Na szczęście
rada miasta na skutek jakiejś ekologicznej pasji nigdy na te
wiadomości nie zważała. I dobrze, bo w sumie rzadko im się to
zdarza, zwykle wygrywa nowoczesność i chęć wpasowania się w
miejski krajobraz...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale odbiegłam od tematu. Na tym
trawniku nie było nigdy nic prócz trawnika właśnie, a teraz
ewidentnie napotkałam coś. I to nie byle co! Cała stosunkowo
szeroka przestrzeń wyglądała jak dawno opuszczona linia kolejowa.
Po szynach nie było już śladu, lecz gdzieniegdzie w wysokiej
trawie migały niemal rozpuszczone ze starości drewniane podkłady,
a nad wszystkim wznosiły się pordzewiałe na potęgę słupy
trakcyjne. Część z nich była tak stara i zaniedbana, że bałabym
się o nie oprzeć, by się nie przewróciły, ale na niektórych
widziałam powiewające smętnie resztki sieci trakcyjnej. Gdzieś
dalej, w całkiem okazałych krzakach, które wyglądały mi na
wybujałą mirabelkę, chowało się coś, co chyba było porzuconym
dawno temu wózkiem wagonowym.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. No to było dziwne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chwilę się wahałam. Stałam tak
na samej krawędzi anomalii, chłonąc jej specyficzną aurę,
fascynującą i nieco przerażającą, jak zwykle. Wlazłam głębiej
dopiero gdy coś mi niebezpiecznie zabłyszczało. Nie pomyliłam się
– gdy podeszłam do pierwszego słupa, zobaczyłam kołyszącą się
na resztkach drutu... kulę z surowego szkła. Była przezroczysta i
bezbarwna, naznaczona licznymi pęcherzykami, lekko zmatowiała ze
starości i znacznie większa od mojej zaciśniętej pięści.
Kołysała się lekko na wietrze, ze stukotem obijała o zardzewiały
metalowy słup na wysokości moich ramion. W trawie błyszczała
kolejna. A dalej jeszcze jedna...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Oszalałam? – spytałam samą
siebie, nie zdoławszy się powstrzymać. Kojarzyłam z notatek mamy,
że ktoś już coś podobnego widział, ale z pewnością w innej
części miasta.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trzeba było pokazać to wyvernom.
Ale najpierw...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rozejrzałam się, jak przed
popełnieniem jakiejś zbrodni, której lepiej, by nikt nie zauważył,
i podniosłam z trawy jedną z kul. Przetarłam ją rękawem,
chuchnęłam, sprawdzając, czy da się nadać nierównej powierzchni
nieco połysku. A następnie wróciłam na deptak, woląc nie
siedzieć tam dłużej niż konieczne. I tak zastanawiałam się, czy
widział to ktokolwiek oprócz mnie. Kula była ciężka, nieco
nieporęczna i jak najbardziej prawdziwa, ale cała reszta...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag. Zapomniałam spytać Marka,
jak to możliwe, że ludzie większość anomalii zwyczajnie olewają.
Ktoś tak stary jak on musiał przecież to wiedzieć, nie?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Doszłam wreszcie do przejścia
podziemnego. Spojrzałam na unoszący się nad schodami szyld, tak
zniszczony, że nie mogłam rozpoznać, co kiedyś mógł
przedstawiać. Reklamował stację czy umiejscowione w przejściu
sklepy? Cholera wie. Metal, z którego się składał, objęła we
władanie rdza, jedynym, co się zachowało, była duża litera „P”,
wyklejona z czegoś czerwonego. Krata zastępująca drogę na schody
okazała się jak zwykle uszkodzona, bez problemu dostałam się na
szerokie stopnie, zawalone wszelkim śmieciem – zeschłymi liśćmi,
niedopałkami, puszkami po piwie i małymi butelkami taniej wódki.
Zeszłam na sam dół, woląc nie przypominać sobie zbyt wyraziście,
jak znacznie większe wilki przycisnęły mnie do ściany po prawej
stronie i chciały zeżreć jedynie przez to, że ktoś zapomniał
mnie zabić, jak byłam niemowlakiem. Zatrzymałam się na samym
dole, przed kolejną kratą, uzupełnioną w kilku miejscach
pomalowaną sprayem dyktą. Przejście, które kiedyś utworzyłam z
chłopakami, dawno zastawiono solidnie wyglądającą metalową
płytą, ale kolejne powstało nieopodal – usłużni menele
wszędzie się przecież dostaną. Przecisnęłam się między
pogiętymi prętami i zanurzyłam w mroku. Było tam ciemno jak w
grobie, od razu pożałowałam, że nie wzięłam latarki. Z braku
lepszych opcji przemieniłam się w wilka i dalej ruszyłam na
czterech łapach – tak przynajmniej mniej więcej mogłam się
zorientować, gdzie znajdę jakieś przeszkody.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Minęłam zapomniane witryny kilku
sklepów i kilka kupek gruzu, elegancko pozamiatanych w schludne
stosy. Spotkało mnie również przyjemne zaskoczenie: choć węch
miałam fenomenalny, nie dowąchałam się żadnych oznak, by
ktokolwiek zrobił sobie w pobliżu kibel. A to dziwne, w końcu
faceci potrafią nasikać dosłownie wszędzie, jak zwierzęta...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cholera, chyba naprawdę nie lubię
większości facetów. Powiedzcie mi sami, ile widzieliście w życiu
bab lejących na środku ulicy tylko dlatego, że szkoda im było
czasu lub pieniędzy, by namierzyć i skorzystać z publicznego
kibla? Wiem, że muszą takie istnieć, ale jakimś tajemniczym
zrządzeniem losu żadnej jeszcze nie spotkałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W każdym razie, tutaj było czysto,
choć dostać się do środka było dziecinnie łatwo. Zastanowiło
mnie to, ale nie na tyle, by miało to jakoś przesadnie zaprzątnąć
moje myśli. Z ciekawością wsunęłam się do zachowanej niemal w
całości starej kwiaciarni, którą zawsze chciała zwiedzić –
popatrzyłam po pustych półkach, zajrzałam ciekawie na zaplecze
przez potłuczoną szybę w przeszklonych drzwiach. Dałabym sobie
głowę uciąć, że czułam tam zamierający już zapaszek niegdyś
licznie zgromadzonych roślin. Szarpnęłam łapą rozwalające się
biurko zastępujące ladę, ale szuflady okazały się puste.
Ciekawe, że wzorem Jacoba zaczęłam odruchowo rozglądać się za
jakimiś fantami na pamiątkę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nagle usłyszałam kroki. Zamarłam,
zastrzygłam uszami. Ktoś ewidentnie zmierzał w moją stronę.
Szedł szybkim, lekko utykającym krokiem, musiał być stosunkowo
ciężki, dlatego założyłam, że to mężczyzna. Nie starał się
skradać, dlatego nie uznałam go za zagrożenie – po prostu
wycofałam się głębiej w mrok i postanowiłam tam poczekać, aż
się zawinie. Tutaj widziałam naprawdę dobrze – również jako
człowiek nie miałabym większych problemów, bo na korytarzu na
poziomie wejścia do sklepu znajdowały się w suficie świetliki,
wpuszczające przez brudne jak sto nieszczęść szyby nieco światła
dnia. Perony opuszczonego przystanku kolejowego były tuż nade mną,
gdybym poszła dalej, zamiast skręcić do kwiaciarni, szybko
doszłabym do prowadzących na nie schodów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Człowiek był coraz bliżej.
Położyłam się na posadzce, postarałam się znieruchomieć, lecz
jakoś nie chciało mi się wierzyć, że mógłby mnie dostrzec.
Jakie więc było moje zaskoczenie, gdy stało się inaczej, to wręcz
nie do opisania... Facet zatrzymał się bezbłędnie na poziomie
wejścia do kwiaciarni i spojrzał mi prosto w oczy, nie rozglądając
się nawet przez sekundę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tutaj jesteś, Proroku –
powiedział z lekkim uśmieszkiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To był Vuko. Z miejsca się
rozluźniłam, podniosłam z podłogi i przemieniłam w człowieka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ładnie to tak ludzi straszyć?
– ofuknęłam go zamiast powitania. – Albo dostałabym zaraz
zawału, albo rzuciła ci się do gardła – masz szczęście, że w
porę cię rozpoznałam...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jasne. Dziewczyno, ja widzę
przyszłość, zorientowałbym się w porę. – Uniósł jeden kącik
ust. Choć silił się na dobry humor, musiałam przyznać, że
wyglądał beznadziejnie – czarne żyły wystające spod
okrywającego szyję opatrunku zaczynały sięgać linii szczęki, a
skóra wokół nich siniała.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może. – Wzruszyłam
ramionami. – Szukałeś mnie specjalnie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I tak, i nie. – Chciał
powtórzyć mój gest, ale tylko skrzywił się z bólu. Czerwone oko
mu rozbłysło, niebieskie pozostało spokojne – widziałam to
nawet w słabym półmroku. – Chciałem z tobą porozmawiać, ale
nie szukałem cię tutaj celowo. Można powiedzieć, że dopiero
przechodząc w pobliżu zorientowałem się, że tutaj siedzisz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I tak całkiem nieźle, oceniłam w
duchu. Z jakiegoś powodu instynktownie wiedziałam, że zwykłe
wyverny, pomimo całej swojej zajebistości, nie umiały wyczuwać
ludzi z drugiego końca ulicy... Być może nawet Mark tego nie
potrafił, choć w oczach moich i całego stada wydawał się
nieskończenie potężny.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A widziałeś tą nową
anomalię? – spytałam odruchowo, wskazując palcem z grubsza
odpowiedni kierunek. Z kieszeni kurtki szybko wyciągnęłam szklaną
kulę, częściowo po to, by samą siebie upewnić, że nie
rozpłynęła się w powietrzu. – Musiała powstać niedawno. Być
może wczoraj, albo dopiero dzisiaj. Nie podoba mi się, a Mark
jeszcze jej nie widział i...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A co ja ci mówiłem, wilczyco,
co? – Vuko przerwał mi zaskakująco surowym tonem, nie sięgając
po artefakt. Nawet na niego nie spojrzał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zamilkłam wpół słowa, zbita z
tropu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">E... całkiem sporo rzeczy mi
mówiłeś – wydukałam, gdy po dłuższym zastanowieniu nic
konkretnego nie przyszło mi do głowy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszę w twoim głosie
uczucie. – Wytknął mnie palcem. – Nie ukryjesz go przede mną.
A tyle razy ci mówiłem, być trzymała się z daleka od wyverna z
pradawnym mieczem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zasadniczo nie mam jak trzymać
się od niego z daleka, skoro moje stado chwilowo z nim współpracuje
– zaznaczyłam bezlitośnie. Jakaś idiotyczna iskierka buntu
zmuszała mnie do zachowywania się jak małe dziecko, ale nie
potrafiłam inaczej. Być może dlatego, że w głębi serca
wiedziałam, iż to on ma rację. Powinnam trzymać się od tego
wielkiego Niemca jak najdalej... bo już dostawałam na jego punkcie
obsesji.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może powód był jeszcze inny?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy mi nie powiedziałeś,
dlaczego właściwie mam go tak unikać – powiedziałam wreszcie z
pretensją.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Vuko westchnął ciężko, jakbym
osłabiła go swoją głupotą. Przetarł dłonią bladą twarz,
wyglądał na naprawdę bardzo zmęczonego. Krótkim gestem wskazał
mi stojącą na samym środku korytarza ławkę. Choć nigdy nie
przyszłoby mi do głowy na niej usiąść, w jego obecności czułam
się trochę jak bezwolna kukła – posłusznie podeszłam do
betonowych słupków, na których ułożono pomalowane łuszczącą
się granatową farbą deski z logiem PKP. Zgarnęłam z nich warstwę
kurzu i kilka większych odłamków gruzu, zawahałam się ostatni
raz, pamiętając o czarnym kolorze spodni, i tak zbierających już
cały bród z okolicy, i usiadłam wreszcie, nie mogąc znieść
dłużej tego przeszywającego dwubarwnego spojrzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Są rzeczy, których nie mogę
ci ot tak powiedzieć – oznajmił, gdy już się umościłam po
swojemu. – Wspominałem o tym.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A ty dalej swoje. – Tym razem
to ja chciałam ukryć twarz w dłoniach, ale skupiłam się raczej
na tym, że niewiele brakowało, abym spierdzieliła się po drugiej
stronie ławki, gdy chciałam się nieco odchylić w tył.
Zdecydowanie brakowało jej oparcia... Dokończyłam nieco bardziej
opryskliwym głosem niż wypadało: – Ja już mam dosyć tych
tajemnic. Nie możesz mi mówić jakichś zagadek, a potem mieć
pretensje, że nie zastosowałam się do ukrytych w nich poleceń.
Kompletnie nic z tego nie rozumiem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Polecenie „trzymaj się od
niego z daleka” było według ciebie ukryte? – Uniósł jedną
brew i parsknął zaskakująco szczerym śmiechem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal nie wiem, co miało
oznaczać, a bez tego ani rusz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Gdybyś była w wojsku, też
czekałabyś, aż dowódca wyjaśniłby motywacje każdego rozkazu,
zanim go wykonasz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Słabe porównanie –
burknęłam, choć myślałam raczej co innego. – Nie nadaję się
do wojska. I nie zamierzam się do niego wybierać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A kiedyś przypadkiem nie
chciałaś?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zakrztusiłam się powietrzem.
Wyvern miał tak świątobliwą minę, że aż dłuższą chwilę nie
mogłam w to uwierzyć. Słodko i niewinnie udał, że zainteresował
go bród pod paznokciami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A skąd ty to właściwie
wiesz?! – wykrztusiłam, gdy pozbierałam szczękę z upierniczonej
podłogi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem prekognitą. Zapomniałaś?
Wiem całkiem sporo. – Spoważniał, znowu przybierając surową
minę. – W każdym razie, w tej kwestii musisz mi zaufać. Nie mogę
mówić ci wszystkiego. Już i tak złamałem sporo zasad, pokazując
ci się na oczy. Nie powinnaś nigdy mnie poznać. – Skrzywił się
i mruknął o wiele ciszej, jakby tylko do siebie: – Właściwie to
powinienem umrzeć, zanim obudziła się w tobie ta przeklęta moc.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jaka znowu...? – Już po samym
wyrazie spojrzenia, jakim mnie obdarzył, zorientowałam się, że
lepiej się przymknąć. – Dobra, niech ci będzie. W każdym
razie, trzymanie się z daleka od wyverna z mieczem jest dość
trudne, skoro muszę z nim pracować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ech, wiem. – Zaklął w jakimś
dziwnym języku, odszedł na parę kroków, nie zdoławszy ustać w
miejscu. – Po prostu to nie powinno się tak potoczyć. Widziałem
to we wszystkich wizjach, a jednak... – Nie dokończył.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Milczałam. Dobrze wiedziałam, że
w tym nastroju już nic z niego nie wyciągnę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W każdym razie – odezwałam
się ze sporym opóźnieniem, chcąc zmienić temat – w mieście
dzieją się coraz dziwniejsze rzeczy. Mark zdążył nam trochę
wytłumaczyć. Nie brzmi to najlepiej, wiesz? Do tej pory byliśmy
pewni, że grożą nam przenosiny do Drugiego Świata i zagłada
okolicy, a teraz się okazuje, że tak jakby... to chyba preludium
rozpadu całego świata, jeśli dobrze zrozumiałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiem – uciął sucho. –
Byłem Prorokiem, umiem rozpoznać apokalipsę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, to już zabrzmiało naprawdę
dziwnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To dlaczego ja jej nie
rozpoznaję, skoro też tym Prorokiem niby jestem? Cokolwiek to
oznacza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nieważne. – Potrząsnął
głową, syknął, uniósł dłoń do opatrunku. Spojrzenie przez
chwilę miał nieobecne. – Grunt, że już niedługo to wszystko
się rozwinie. Niekoniecznie pozytywnie, ale... dokładnie tak, jak
rozwinąć się powinno. Ostrzegałem cię, ale właściwie... jaki
to miało sens? Przecież dobrze wiedziałem, że przyszłości nie
da się w takim stopniu zmienić. To zostało postanowione.
Próbowałem cię chronić, lecz ze zbyt potężnymi mocami przyszło
mi igrać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Taa... – przeciągnęłam
niepewnie. – A jakie to moce?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zobaczysz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jęknęłam boleśnie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja pierdzielę, ty to umiesz
człowieka pocieszyć...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Spojrzał na mnie z zagadkowym
wyrazem. Spodziewałam się, że może zaraz powie coś sensownego...
ale zamiast tego zadał pytanie:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I jakie wywarł na tobie
wrażenie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kto? Mark? – dopytałam
głupawo. Przestawałam chyba za tą rozmową nadążać. – Cóż...
Jest przerażający. I fascynujący. W jeszcze większym stopniu niż
wszystkie inne wyverny, jakie w życiu spotkałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A dużo ich spotkałaś? – W
czerwonym oku znowu zabłysła wesołość, zmazując poprzednią
powagę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A idź ty – burknęłam. –
Mark jest... dziwny. Nie do końca wiem, w ile jego słów powinnam
wierzyć. I ile tak naprawdę może mieć lat.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Problem jest taki, że on sam
pewnie tego nie wie. A co do niego czujesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wzdrygnęłam się.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Obsesję? – zaryzykowałam.
Skrzywiłam się, chwilę wahałam, nim dodałam cokolwiek więcej. –
Nie wiem. Śni mi się po nocach. Coś mnie do niego ciągnie, ale
nie wiem, czy sobie tego nie ubzdurałam przez te sny. To trochę
jak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak jak myślałem – mruknął
pod nosem, ale doskonale słyszalnie we wszechobecnej ciszy. Dopiero
wtedy zorientowałam się, że przecież powinno być tu głośno –
nad nami znajdowała się dość ruchliwa ulica – a jednak ciszy
nie zakłócało dosłownie nic. Może ewentualnie gwizd powietrza w
otworach wentylacyjnych i poprzetykanych blachą kratach,
zagradzających wyjście na nieczynny peron.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Chciałabym powiedzieć, że
czuję się w jego obecności normalnie, ale nie mogę –
wykrztusiłam wreszcie. – Nie mogę przestać o nim myśleć.
Ciągle się zastanawiam, co sobie o mnie pomyśli, jak mnie oceni.
Co zrobić, żeby widział mnie w pozytywniejszym świetle. Chcę być
blisko niego, chcę zobaczyć, jaki jest w dotyku, jakkolwiek to
brzmi. Chcę... mieć go dla siebie. Porozmawiać z nim jeszcze sam
na sam, poznać go. Sama nie wiem. Głupio to brzmi. – Wbiłam
wzrok w złożone na kolanach dłonie. – Głupota, nie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Głupota? – Roześmiał się.
– Po prostu jesteś zakochana. Mimo tego, co ci mówiłem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja? Zakochana? – Uniosłam na
niego gwałtownie wzrok. Tak szybko, że aż coś mnie zabolało w
karku. A następnie wybuchnęłam śmiechem, ale jakoś tak na siłę.
– Chyba sobie żartujesz. Jestem półdemonem, nigdy nie byłam
zakochana w nikim oprócz mojego brata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyżby? Więc jak to nazwiesz?
I jak wytłumaczysz, że do niego ciągnie cię mocniej?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mocniej? Sama musiałam się nad tym
zastanowić.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mocniej – sprostowałam –
tylko... inaczej. Tak nie powinno przecież być, nie? Więc co jest
ze mną nie tak?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteś Prorokiem. To jest z
tobą nie tak.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A powiedz mi... Nadszedł już
może ten obiecywany moment, gdy wyjaśnisz mi, co to w ogóle
znaczy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmiażdżył mnie wzrokiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zapomnij. Sama do tego
dojdziesz, gdy nadejdzie odpowiedni czas.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jęknęłam boleśnie. A ten dalej
swoje...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W każdym razie, zakochana nie
jestem – postawiłam sprawę tak stanowczo, jak tylko potrafiłam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kręcić to my, ale nie nas.
Wiedziałem, że to się tak skończy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie zakochanie, tylko...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko? – pogonił, gdy zbyt
długo szukałam odpowiedniego słowa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Obsesja, no – burknęłam
wreszcie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A czym zakochanie różni się
od obsesji?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobrze znałam odpowiedź na to
pytanie. Ze względu na nią zawsze gardziłam szkolnymi romansami...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A idź ty – powtórzyłam
wreszcie głupio. No proszę, a jednak mam w sobie coś z babci od
strony taty, nawet jeśli nie jesteśmy ze sobą spokrewnione...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Vuko usiadł obok mnie na
wyczyszczonym fragmencie ławki. Chwilę trwaliśmy tak –
zdezorientowana wilczyca w ludzkim ciele, zupełnie już nie
wiedząca, co zrobić ze swoim życiem, i uszkodzony wyvern o bladej,
wręcz marmurkowej skórze. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej, ale
oczywiście nie powiedziałam mu tego głośno. Czułam, że nie
chciałby, żebym zwróciła na to uwagę. Wstydził się swojej
słabości, co wcale nie dziwiło – kto nie czułby się z tym
koszmarnie na jego miejscu?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiesz co? Mam wrażenie, że
zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi – powiedziałam w końcu, nie
mogąc dłużej znieść tego milczenia. I mówiłam całkowicie
szczerze. – Nikomu się z tego nie zwierzyłam. Nawet Ladonowi.
Nawet Gabrysi, chociaż mam wrażenie, że ostatnio zaczynam ją
lubić. Ona jest taką moją namiastką przyjaciółki... Szkoda, że
tak późno zauważyłam, że jaka by nie była, jest ze mną zawsze
na dobre i na złe. Czasami zbyt roztrzepana, nieraz skupiona tylko
na sobie, w dodatku wciąż bywa tak okropnie bezmyślna, ale
jednak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To dobrze, że się
dogadałyście. – Uśmiechnął się delikatnie, ostrożnie. – I
dobrze, byście nadal to robiły. Bo mnie już pewnie więcej nie
zobaczysz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zamurowało mnie. Miałam wrażenie,
że spadam w dół – uczucie było tak nieprzyjemnie, że aż się
zachwiałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to? – wykrztusiłam
bezradnie. – Odchodzisz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zabrzmiałam jak zrozpaczone
dziecko... ale jakoś nie umiałam tego powstrzymać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Odchodzę – potaknął. –
Umieram, Proroku. Umiera Prorok, niech żyje Prorok. – Ostrożnie
położył mi dłoń na ramieniu, ale rana na szyi nie pozwalała mu
obrócić się na tyle, by spojrzeć mi w oczy. – Dobrze wiem, ile
zostało mi czasu. Nawet gdybym nie dostrzegał symptomów, znam datę
swojej śmierci. Widziałem ją wielokrotnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie da się jej jakoś...
zapobiec? Unikać okoliczności, w których...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Teoria starych kości –
prychnął i dodał, widząc moje głupie spojrzenie: – W Drugim
Świecie tak się mówi na kompletną bzdurę. Znam swoje wizje.
Wiem, gdy ukazaną w nich przyszłość można zmienić. Już samo
twoje istnienie jasno pokazuje, że te akurat nie należą do tych
elastycznych. Nie ma prawa istnieć obok siebie dwóch Proroków,
dziewczyno. Twoje przeznaczenie, twoja moc to dowód na to, że ze
mnie nic już nie będzie. A w dodatku Mark... – Urwał.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mark co? – Nachyliłam się w
jego stronę. – Dlaczego ty się go tak boisz? Już wcześniej
miałam wrażenie, że...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ty też powinnaś się go bać –
uciął, nie odpowiedziawszy na pytanie. – Tak po prostu musi być,
i tyle. Zaakceptuj to. Mój czas się kończy. Może to i lepiej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bez słowa skinęłam głową... ale
akceptować niczego nie zamierzałam.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie znałam go. Rozmawialiśmy
raptem parę razy, a jednak... cholera, pojawiła się we mnie
wściekłość. Gorączkowe zaprzeczenie, chęć działania,
zrobienia czegokolwiek...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy dało się coś zrobić,
skoro sam główny zainteresowany nie chciał pomocy? Ani nie dał mi
wystarczająco wielu wskazówek odnośnie swojej sytuacji, bym
cokolwiek mogła wywnioskować sama?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nienawidzę bezsilności.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez chwilę chciałam go
przytulić... powstrzymałam się jednak. Nie wiedziałam, czy sobie
tego życzył. Czy chciał, bym w taki sposób wyeksponowała jego
słabość. Ja sama nie pogardziłabym w takiej sytuacji objęciami
kogoś, komu na mnie zależało, ale nie wiedziałam o nim nic. Nie
miałam pojęcia, jak mógłby zareagować. Siedziałam więc dalej w
ciszy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Milczenie miało konsystencję
kamienia i wagę ołowianej sztaby. I smak łez, których dłużej
nie byłam w stanie powstrzymywać.</span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-55586143079166886232022-06-27T05:03:00.001-07:002022-06-27T05:03:07.101-07:00Rozdział 42<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark i Kev wyglądali jak dwa
przeciwstawne żywioły, choć gdyby ktoś kazał mi tę myśl
rozwinąć, miałabym z nią spore problemy, bo obojętnie, jak bym
na nich spojrzała, każdy z osobna kojarzył mi się jednak z
ogniem. Być może sugerowałam się tym, co wiedziałam o wyvernach,
ale jakoś nijak nie mogłam sobie wyobrazić, by mogli utożsamiać
się z czymkolwiek innym niż pożerająca wszystko na swojej drodze
pożoga. Doskonale pamiętam, jak baliśmy się Keva, jakim
niepokojem napawała nas nawet ta współpraca, jaką nawiązaliśmy
w ostatnim czasie. Pamiętam, z jaką łatwością radził sobie z
nami wiele lat temu, pamiętam przecież, co czułam od niego za
każdym razem, gdy tylko go spotkałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, jeśli Kev był ogromnym
ogniskiem, do którego lepiej było się nie zbliżać, by nie upalić
sobie brwi, to Marka przyrównałabym do nieokiełznanej burzy ognia,
jakie widziałam na cyfrowych wizualizacjach powierzchni słońca. A,
co najdziwniejsze, to starszy wyvern sprawiał wrażenie o wiele
spokojniejszego, znudzonego wręcz, podczas gdy młodszemu aż
trzęsły się dłonie, tak był zdenerwowany. Jeśli dobrze go
odczytywałam, pod maską złości niezbyt skutecznie ukrywał własny
lęk.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja w sumie też nie czułam się
najlepiej. Przez wszystkie wczorajsze rewelacje kiepsko spałam, a
gdy już udało mi się choć na chwilę zmrużyć oko, pewien
tajemniczy wyvern jak gdyby nigdy nic wcisnął się między moje sny
i zakorzenił w nich na dobre, nie zamierzając odpuścić. Gdy
obudziłam się rano, sama nie wiedziałam, czy bardziej miałabym
ochotę dokonać jakiegoś rytualnego mordu, czy raczej popełnić
seppuku. Gdy jeszcze dowiedziałam się, gdzie ma się odbyć nasze
spotkanie, i przyrównałam to do deszczowej, wietrznej aury za
oknem, niewiele brakowało, abym przespacerowała się na starą
stację i zaczekała tam między tokami szyn na jakiś sympatyczny
pociąg, który nie zdążyłby przede mną wyhamować. Przynajmniej
połączyłabym pragnienie śmierci z pasją kolejnictwa... Chciał
nie chciał, musiałam jednak zwlec się z obłędnie ciepłego
łóżka, ubrać w zimową kurtkę (co z tego, że było jakieś
dwanaście stopni – ja nie zamierzałam ryzykować) i kopnąć się
na drugi koniec osiedla, do anomalii ze świecącymi kwiatkami.
Dotarłam na miejsce o dziwo jako jedna z pierwszych, przegoniłam
chłopaków z jedynej dostępnej ławki i rozsiadłam się na niej
wygodnie, wciskając głęboko na głowę obszyty futerkiem kaptur, a
twarz wbijając w szalik. I nadal trzęsłam się z zimna, ja
pierdzielę... Zbyłam poirytowanym parsknięciem kilka tekstów w
stylu „wam, dziewczynom, to zawsze jest zimno” i skupiłam się
na kontemplowaniu własnego cierpienia, dopóki na horyzoncie nie
pojawiła się reszta. I przeklęty Niemiec z wielkim mieczem, na
którego widok przeszedł mnie dreszcz – diabli wiedzą, czy
strachu, czy przyjemności. To było ostatnim, na czym wolałam się
skupiać, przemieniłam się więc w biernego obserwatora, jak rzadko
kiedy żałując, że nie mogę zmienić się w wilka. Choć zimowa
sierść praktycznie rzecz biorąc była trochę cieńsza od puchowej
kurtki z podpinką, w wilczym ciele i tak marzłam jedynie
sporadycznie. Szlag, nienawidzę spotkań w dzień...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kev, gdy tylko przyszedł do nas,
spóźniony ładnych paręnaście minut, okazał się tak
zdenerwowany, że mało brakowało, a bym go nawet nie poznała. Ręce
wbijał głęboko w kieszenie pozornie niechlujnej, lecz całkiem
nieźle leżącej na nim kurtki z czarnego, poprzecieranego sztruksu,
a czekającego na niego starszego zmierzył naburmuszonym
spojrzeniem, jakim każde dziecko obdarzyłoby dorosłego każącego
mu odłożyć zabawki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark stał jakoś tak pośrodku
chodnika na lekko rozstawionych nogach, z ramionami skrzyżowanymi na
szerokiej piersi; w znoszonej ramonesce i z mieczem w zniszczonej
pochwie przerzuconym niedbale przez ramię wyglądał dokładnie tak
samo doskonale, jak zawsze. Nie wiem, czy rano się uczesał, bo
włosy, choć czyste, miał lekko pozlepiane i potargane, ale w jakiś
sposób było mu przez to jeszcze bardziej do twarzy. Możliwe, że
robił sobie tę fryzurę specjalnie. Oczy jak zwykle miał
jasnoszare, w kolorze brudnej rtęci, choć Kev, gdy tylko znalazł
się bliżej, przestał kłopotać się z iluzjami i odkrył pełną
czerwień tęczówek.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I chwilę tak stali. Zamarli
naprzeciw siebie w dwóch zupełnie różnych pozach, jak odmienne
gatunki ognia. Jeden – zupełnie wyluzowany, wysoki i silny już na
pierwszy rzut oka, z nieco wręcz znudzonym wyrazem twarzy. Drugi –
lekko pochylony, z lewą nogą wysuniętą naprzód, w pozie, z
której mógł równie skutecznie zaatakować, jak i odeprzeć wrogie
natarcie, znacznie szczuplejszy i wątlejszy, lecz bez wątpienia
szybki i zwinny. Oczywiście, że wszystkie swoje pieniądze
postawiłabym na Niemca, ale Kev również budził respekt. Zwłaszcza
dla nas, niedorastających mu do pięt. Dziwnie było tak obserwować
walkę na spojrzenia dwóch potęg, jakie nie mieściły nam się
nawet w głowach. Czułam przede wszystkim fascynację, trochę jak
małe dziecko, pierwszy raz dopuszczone do magnetycznego świata
dorosłych, do tej pory pozostającego ścisłą tajemnicą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trwało to dłuższą chwilę,
wreszcie jednak, gdy już myślałam, że zgromadzone w powietrzu
napięcie zacznie iskrzyć, Mark poruszył się, westchnął ciężko,
wręcz z lekkim znudzeniem, i pierwszy wyciągnął w stronę Keva
dłoń. W zupełnie ludzkim geście, co z niewiadomych przyczyn
wprawiło mnie w chwilowe osłupienie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mark.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Kev chwilę się wahał, wreszcie
jednak uścisnął mu po męsku rękę. Napięcie nieco opadło, dwie
potęgi zawarły tymczasowy pakt o nieagresji.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kev – mruknął młodszy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyglądali jednocześnie tak samo,
jak i zupełnie inaczej. Dobrze wiedziałam, że jakieś niemal
równie stare jak ich rasa prawo narzuca wyvernom podobny wygląd –
długie włosy są u nich tradycją i ciężko znaleźć takiego,
który ścinałby je krócej niż do połowy policzka, często
również decydowali się na zarost. W pewnym sensie, przebywając w
Pierwszym Świecie, gdzie nie mogli chodzić pod bronią i
prezentować naturalnego koloru oczu, łatwo ich było pomylić z
pierwszym lepszym metalowcem. Nigdy nie mogłeś być pewnym, czy
długowłosy facet, którego mijasz na ulicy, nie jest w
rzeczywistości ukrytą latającą jaszczurką i żywym miotaczem
ognia w jednym. Na tym jednak podobieństwa się kończyły. Mark
miał włosy niemal czarne, sięgające najwyżej do ramion i
pozornie zaniedbane, jego zarostowi niewiele już brakowało do
nazwania pełnoprawną brodą, ponadto już na pierwszy rzut oka
wyglądał na znacznie starszego od Keva – przemienić musiano go,
gdy był już po trzydziestce, być może miał jakieś trzydzieści
sześć, maksymalnie czterdzieści lat. Kevowi nie dałabym więcej
niż dwadzieścia pięć, wciąż miał lekko młodzieńcze rysy
twarzy, króciutki kilkudniowy zarost nie zniekształcał ich i nie
dodawał mu wieku. Brązowe włosy miał proste i błyszczące,
ponadto, choć dość wysoki, okazał się znacznie drobniejszy od
Niemca. Może nie na tyle, by dać się zgnieść jedną ręką, ale
wystarczająco, bym w przypadku walki wręcz wolała nie stawiać
akurat na niego, bo istniałoby ryzyko, że stracę wszystkie
oszczędności.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To skoro już się sobie
przedstawiliśmy, proponuję przejść do rzeczy – włączył się
Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trochę się skrzywiłam i w
pośpiechu przeniosłam wzrok na własne paznokcie, by nie dać po
sobie poznać, że zauważyłam specyficzną nutę w głosie
albinosa. Cóż, dla niego wczorajsze spotkanie też nie było
najprzyjemniejsze, choć z zupełnie innych względów niż dla mnie.
Uparcie udawał, że kwestia Podwójnej Alfy, o której wspomniał
Mark, wcale go zbytnio nie obeszła, ale dla nas, którzy znaliśmy
go lepiej niż własną kieszeń, oznaki były doskonale widoczne.
Niemożliwe, byśmy nie dostrzegli, jak zaciska dłonie w pięści.
Niemożliwe, by ktokolwiek przegapił te sińce pod oczami i nieco
przekrwione rogówki, jasno dające do zrozumienia, że nawet jeśli
udało mu się zasnąć, z pewnością nie zdołał wytrwać w łóżku
tyle, ile powinien. Pomimo tego, że słońce kryło się za grubą
warstwą chmur, oczy chętnie chował za szkłami przeciwsłonecznych
okularów, pewnie byśmy nie przyglądali się ich wyrazowi.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Quills był przerażony. A całej
reszcie stada się to udzielało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sprawa wyglądała niewesoło.
Oczywistym było, że Prawdziwy Alfa w Quillsie obudził się, bo
Pełnokrwistego Alfy akurat nie było pod ręką. Gdy mój ojciec
porzucił mamę krótko po moim urodzeniu i zabrał ze sobą Ladona,
na stanowisku przywódcy jeszcze nieuformowanej, lecz znajdującej
się już w planach młodej sfory pojawił się wakat. Choć
teoretycznie to ja powinnam go objąć, sterująca nami moc z
jakiegoś powodu uznała, że kandydatką jestem marną, i padło na
Quillsa... Nic by się nie stało, gdyby nie to, że po latach
Pełnokrwisty Alfa powrócił i dołączył do stada, które z racji
urodzenia powinno mu się należeć. Zmiany następowały subtelnie,
nie miało to prawa skończyć się żadną wojną, lecz przecież
wszyscy z nas to widzieli, choć do tej pory nie zdawaliśmy sobie
sprawy, że może stanowić problem. Owszem, zorientowaliśmy się,
że Quills bywa dla Ladona odrobinę za dobry. Szybko zaakceptował
go w watasze, wręcz naciskał na innych, by również się do niego
przekonali, choć z początku, jeszcze rok temu zajmował przecież
stanowisko jednego z jego najbardziej zagorzałych wrogów i
akceptował na terenie miasta tylko ze względu na mnie. I to
postępowało dalej – po kolejnej awanturze Embry'ego i Jareda to
Ladona przecież wywindował na stanowisko Bety. Dobrze, może i był
z nas najsilniejszy, ale przecież z racji na staż w stadzie pozycja
ta należała się przed nim wielu innym – choćby Samowi, Geriemu,
który był przez lata Betą Aresa, nawet Collinowi czy Brady'emu,
ewentualnie nawet mnie, choć to już byłaby ostateczność. Miał
tylu kandydatów, a jednak wybrał półdemona, a reszta... nie
zaprotestowała. Dopiero co tak wrogie stado zaakceptowało mojego
brata na drugim najważniejszym stanowisku w sforze, choć wcześniej
gotowi byli wypruwać sobie żyły, byle tylko nie pozwolić, żeby w
ogóle do nas dołączył. I to szło dalej – Quills chętnie
słuchał rad Ladona, nieraz decyzje podejmowali wspólnie, często
jeden reagował, zanim drugi zdążył choćby o tym pomyśleć. Ich
więź w kwestiach stada była chwilami bardziej absolutna niż ta,
jaka łączyła z bratem mnie, wręcz jakby czytali sobie w myślach
na doskonalszym poziomie, niż gwarantowało samo znajdowanie się w
jednej sforze. A my? Trochę się z tego śmialiśmy. Zauważaliśmy,
że bywają sytuacje, w których wyglądają i zachowują się jak
swoje lustrzane odbicia, ale nikt nie uznał, że jest w tym coś
niepokojącego. No i proszę bardzo...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Według słów Marka podobna
równowaga miała jakąś połowę szans na przetrwanie. Z tej
sytuacji po prostu nie istniało dobre wyjście – albo więź
Ladona i Quillsa wzmocni się na tyle, że żadnej decyzji w kwestii
stada nie będą już mogli podjąć oddzielnie, albo... Cóż, albo
moc Alfy w Quillsie zaniknie. A nie jestem pewna, czy miłość
watahy do półdemona jest na tyle silna, by poszła za nim
dobrowolnie. Wniosek z tego był taki, że cokolwiek miało się
wydarzyć, mogło się okazać katastrofą dla jednego z nich lub
obu. I zalążkiem kolejnej wojny domowej, jakby już ta poprzednia
nie sprowadziła na nas wielu kłopotów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tak czy siak, nie zdążyliśmy tego
jeszcze na forum stada obgadać, bo wczoraj zwyczajnie zabrakło nam
czasu. I z tego wynikała większość naszego zdenerwowania –
brakowało wspólnego umysłu, w którym powstałby przynajmniej
zalążek planu, jakieś choćby tymczasowe wyjście z sytuacji. W
pojedynkę żadne z nas nie miało w sobie tyle siły i zwyczajnych
chęci, by się z kłopotem zmierzyć, bo szczerze wątpiliśmy, by
jakiekolwiek decyzje dało się podjąć samodzielnie. Czekało nas
dużo pracy z wyvernami, a wszyscy jak na szpilkach wyczekiwali
wieczora, gdy będziemy mogli wreszcie przemienić się w wilki i
dokładnie sprawę przedyskutować. Najbardziej było to oczywiście
widać po Quillsie, czemu nie było co się dziwić – żadna z
możliwych opcji nie zapowiada się dla niego najlepiej. I tak za cud
uznałam, że zdołał się teraz zdobyć na powagę i zachęcić nas
do pracy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jego słowa wyrwały wyverny z tej
milczącej walki o dominację i zachęciły do dołączenia do
żywych. Kev wręcz się wzdrygnął, westchnął głęboko i jakoś
tak ciężko, przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś
powiedzieć, ale wreszcie zrezygnował z tego i opuścił lekko
wzrok.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak, przejdźmy do rzeczy –
mruknął pod nosem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon bez słowa podniósł się z
ławki i otworzył torbę, z której wydobył owiniętą w aksamitną
szmatkę szklaną kulę, ukradzioną z mieszkania pacjentki naszej
mamy. Do tej pory trzymałam to cacko w swoim pokoju i oglądałam
każdej nocy – rozwijałam troskliwie ze szmatki, na którą
zamieniłam poprzednią „obwolutę” z kartki papieru, stawiałam
ostrożnie bibelot na biurku i gapiłam się na niego przez jakieś
pół godziny przed zaśnięciem, nie mogąc zrozumieć, jak to
możliwe, że zaklęte w nim grzybki pod ślicznie wykonanym
świerkiem są tak... prawdziwe. I świecą, gdy nimi potrząsnąć.
Przedmiot nieodmiennie mnie fascynował – gdy tylko znowu go
zobaczyłam, poczułam takie przyciąganie, że najchętniej
wyrwałabym go bratu z rąk i przysunęła bliżej twarzy. Wykonano
ją tak doskonale, że miałam wręcz wrażenie, iż w szkle zaklęto
cały osobny świat. Takie szklane przedmioty od wczesnego
dzieciństwa szalenie mnie interesowały, a to była kwintesencja tej
fascynacji, w dodatku podszyta otoczką przyciągającej mnie magii.
Chwilami zastanawiałam się, czy właśnie przez to cudo przypadkiem
nie śpię w ostatnim czasie tak beznadziejnie, ale szczerze
wątpiłam, by mogło to mieć jakiś związek z moim samopoczuciem.
Mama wspomniałaby, gdyby kobieta, której rzecz gwizdnęliśmy,
miała problemy ze snem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark wziął kulę w dłoń,
przysunął bliżej twarzy, obrócił dokładnie. Potrząsnął
lekko, wpatrzył się w połyskujące wiązki światła ze
zmarszczonymi brwiami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co? – dopytał niecierpliwie
Kev, podchodząc bliżej, jak przedszkolak chcący zobaczyć, jak
praca idzie jego ojcu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sam zobacz. – Starszy wyvern
przekazał młodszemu artefakt. – I powiedz mi, co widzisz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Śmiać mi się zachciało.
Zabrzmiało to trochę tak, jakby Niemiec, z racji na swój wiek i
stanowisko, odruchowo wszedł w rolę nauczyciela, a Kev bezwiednie
mu się podporządkował, zaraz wykonując polecenie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ciężka. Za ciężka – ocenił
po chwili. – Szkło nie jest doskonałe, są w nim pęcherzyki
powietrza. Ale ten środek... Nigdy nie spotkałem się z czymś
takim.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Problem w tym, że ja też. –
Niemiec znowu odzyskał kulę. – Wygląda mi to na splot <i>vurda</i>
i zwykłej magii.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A to nie jest przypadkiem
niemożliwe?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyverny wymieniły zaniepokojone
spojrzenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No cóż... owszem. – Mark
skrzywił się nieco. – Chodzę po świecie tyle lat, a czegoś
takiego jeszcze nie widziałem. Wygląda na celowe działanie. Na
dzieło kogoś, kto potrafi splatać wiązki magii tak, by dało się
zakotwiczyć w nich <i>vurda</i>, lecz nigdzie nie widzę runy
kotwiczącej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może starto ją, żeby nie
psuła efektu wizualnego? Bo to raczej jedynie ozdoba.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ozdoba, czy amulet... –
Wzruszył ramionami. – Żadna różnica. W chwili zmazania runy
całe wiązanie puszcza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Szkło je podtrzymało?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W życiu nie przypuszczałam, że
zobaczę kogoś tak starego z podobnie bezradnym wyrazem twarzy. Tak
mnie to zaciekawiło, że nawet przestałam się przejmować, że
najwyraźniej obaj wzięli sobie za cel rozmawianie jakimś
niezrozumiałym dla nas szyfrem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Szkło nie ma takich
właściwości. – Mark wyglądał wręcz śmiesznie bezradnie. Oczy
błysnęły mu krwistą czerwienią, domyśliłam się, że w jakiś
sposób musiał właśnie użyć magii, być może za jej pomocą
badał artefakt? – Nie wydaje mi się, by cokolwiek w ogóle mogło
pełnić podobne zadanie. Żeby w ten sposób zakotwiczyć <i>vurda</i>,
potrzebne są runy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sam mówiłeś, że magia go
pęta.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Niemiec ze z trudem hamowaną
złością potrząsnął głową.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bo tak to na pierwszy rzut oka
wygląda. Nie wydaje mi się, by to było możliwe – by ktokolwiek
potrafił coś takiego stworzyć – ale gdybym miał zgadywać,
powiedziałbym, że tę iluzję w środku utkano dokładnie tak samo,
jak strukturę świata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz chyba wszyscy, łącznie z
Kevem, mieliśmy równie głupie miny. Wyvern powiódł po nas
wzrokiem, westchnął jakoś boleśnie, z ledwością powstrzymał
się od wywrócenia oczami. Pewnie miał dosyć naszej głupoty,
jakby fakt, że żadne z nas nie myśli tak, jakby miało kilka
tysięcy lat, było w jego oczach jakąś zbrodnią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mówiłem wam wczoraj o tym, jak
stworzono świat – powiedział zniecierpliwionym tonem. –
Mówiłem, że początkowo wszystko zostało utkane z mrocznej
energii stworzenia, z <i>vurda</i>. Nie wiem, czy dobrze mnie jednak
zrozumieliście. Światy stworzone z <i>vurda</i> mutują, nie są
trwałe. Efekt uboczny, jaki spowodowało upośledzenie energii
stworzenia – efekt jej rozkładu, czyli magia – okazała się
spełniać jedno zadanie, niebezpieczne dla Ogarów, lecz dla nas
wszystkich już bardzo istotne. Magia w jakiś sposób powstrzymała,
czy raczej znacznie spowolniła rozpad <i>vurda</i>. Wiedząc to,
możecie się łatwo domyślić, w jaki sposób to działa. <i>Vurd</i>
jako element tworzący. I utrwalająca go magia. To trochę jak
perfekcyjnie wykonana drewniana rzeźba, dla utrwalenia pociągnięta
warstwą lakieru ochronnego. Nie jestem w stanie podać bliższego
prawdy przykładu. Magia to efekt uboczny, jednak spełnia w naszych
oczach wiele dobrego. – Prawdopodobnie zupełnie bezwiednie
podrzucił kulę, a mi aż się zrobiło gorąco, gdy to zobaczyłam.
Podjął po chwili przerwy: – Teoretycznie, tak na potrzeby chwili
można powiedzieć, że z <i>vurda</i> dałoby się ukształtować
wszystko. W tym przypadku ten śliczny obrazek. A następnie, żeby
się nie rozpadł, można go powlec warstwą wiążącej go magii.
Ale to tylko teoria, w Siódmym Świecie nie ma prawa istnieć nikt,
kto posiadałby wystarczająco wiele mocy, by coś takiego zrobić, a
tym bardziej zmarnować takie zdolności na tworzenie bibelotów do
mieszkań starszych pań.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Brzmi to raczej na wymagające
precyzji, a nie mocy – mruknął z pewnym opóźnieniem Ladon,
przerywając zapadłą po tych słowach ciszę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mylisz się. – Mark oddał mu
kulę, przyglądał się, jak półdemon troskliwie owija ją z
powrotem w szmatkę. Przez jego twarz przemknął wyraz zdziwienia,
gdy nie wytrzymałam i wyrwałam artefakt bratu z rąk, ale nijak
tego nie skomentował.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mylę się? Więc jak to powinno
wyglądać? – Punkowiec nie przepadał, gdy ktoś wytykał mu
błędy. Zmrużył lekko oczy; gdyby był w ciele wilka, pewnie
uniósłby wargi, pokazując koniuszki kłów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak można się łatwo domyślić,
przedwieczny wyvern miał ten pokaz kompletnie gdzieś.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To może i brzmi na łatwe,
jednak sprawy mają się zupełnie inaczej. <i>Vurdem</i> nie da się
posługiwać ot tak. Właśnie w tym celu powstała tak zwana magia
run. Runy to nic innego, jak język <i>vurda</i>, rodzaj symboli, za
pomocą których można zmusić czysty <i>vurd</i> do posłuszeństwa.
Obecnie jest zakazana i niemal zapomniana, sądzę, że większość
Drugiego Świata nie wie wręcz, do czego tak naprawdę służyła.
Macie szczęście, że ja jestem wystarczająco stary. – Wyciągnął
prawe przedramię, palcem postukał w niepozorny tatuaż czarnego
słońca. – To jest <i>virr</i>, runa kotwicząca <i>vurda</i>. Bez
niej nawet wyverny nie są w stanie posługiwać się energią
stworzenia. Nikt nie zapanuje nad <i>vurdem</i> bez tego znamienia,
ale i nie uformuje go w nic konkretnego bez znajomości kolejnych
symboli. <i>Virr </i>pozwala <i>vurda </i>przywołać, ale nie
ukształtować. Magia jest intuicyjna, sterowalna za pomocą zaklęć
lub myśli, jeśli ktoś posiada już odpowiednią wprawę, <i>vurd
</i>jednak jest zupełnie inny. Dla uproszczenia można powiedzieć,
że nikt prócz Ogarów Stworzyciela nie zna go na tyle dobrze, by
móc się posługiwać pełnią jego potencjału, dlatego właśnie
stworzono narzędzia. Uwierzcie mi na słowo. Nikt w Siódmym Świecie
nie byłby w stanie zakotwiczyć <i>vurda</i> i otoczyć blokującą
rozpad magią bez użycia run. Ba! Nikt nie zdołałby posłużyć
się <i>vurdem</i> w jakikolwiek sposób bez użycia run. Rozumiecie?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na
mnie. Gdybym nie była tak zdezorientowana, być może nawet bym się
tą uwagą przejęła, w końcu to nie byle co, gdy tyle osób, w tym
dwie ogniste bestie patrzą na ciebie z taką uwagą, ale tak bardzo
po tym wykładzie zgłupiałam, że było mi już wszystko jedno.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie? – Mark zmarszczył brwi.
Sam wyglądał na zdezorientowanego, choć nie było wątpliwości,
że to moja reakcja go w ten stan wprawiła. – Czego nie rozumiesz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie rozumiem, jak się mają do
tego półdemony – wyznałam. – Nie znam run. Nie rozpoznałabym
ich, nawet gdyby ktoś je przy mnie rysował, bo nigdy żadnej nie
widziałam. A jednak byłam w stanie użyć <i>vurda</i>. Jak to
wytłumaczyć?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Bałam się, że zaraz znowu usłyszę
coś w stylu „bo z tobą jest coś bardzo nie tak”, ale na
szczęście rozwiązanie okazało się prostsze.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ta zasada nie dotyczy anomalii –
odparł Mark. Chyba kamień spadł mu z serca, może bał się, że
zapytam o co innego? Tylko o co niby? – Jesteś czarnym półdemonem,
podobnie jak wyverny masz naturalne predyspozycje do posługiwania
się <i>vurdem. </i>Jesteś w stanie się nim posłużyć... ale
powiedz sama, czy udało ci się to kiedykolwiek poza anomalią?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pokręciłam głową z kwaśną
miną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No właśnie. Bo bez run nawet
ty nie byłabyś do tego zdolna. Pamiętasz, wczoraj posłużyłem
się <i>vurdem</i> bez run, bo tuż obok miałem jego skupisko. Poza
anomaliami... Cóż, magia blokuje nie tylko rozpad <i>vurda</i>. Ona
w pewien sposób go ekranuje. Wszystko powstało z <i>vurda</i>,
jednak jest tak szczelnie otoczone magią, że dla nas niemal
niedostępne. Żeby posłużyć się <i>vurdem, </i>należy najpierw
utorować sobie do niego drogę. Uwierz, nie ma nikogo, kto
potrafiłby to zrobić bez narzędzi. W anomalii magii po prostu nie
ma, dlatego sprawa staje się tak prosta, jednak gdziekolwiek
indziej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyli nawet ja nie byłabym w
stanie zrobić czegoś takiego? – Uniosłam kulę. – Na przykład
w anomalii?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie. Mówiłem: w anomalii nie
ma ani kropli magii.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A gdyby... zrobić coś z <i>vurda</i>
i wynieść szybko na zewnątrz, zanim się rozpadnie, i tam pokryć
warstwą magii?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba miał mnie dosyć, bo wykonał
taki ruch, jakby jedynie chwile dzieliły go od ukrycia twarzy w
dłoniach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie. Rozpadłoby się w momencie
przekroczenia granicy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zapadło kilka chwil milczenia.
Niemal fizycznie czułam wzmożone procesy myślowe całej reszty.
Patrzyłam po chłopakach, szukając w ich twarzach, czy może już
wreszcie wpadli na rozwiązanie. Mark uśmiechał się jednym
kącikiem ust bez śladu wesołości w oczach – on rozwiązanie
doskonale znał, ale chyba nie mógł sobie odmówić tej satysfakcji
obserwowania, jak zachodzimy w głowę, co też mógł mieć na
myśli.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nagle Szary wypalił:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czy ty właśnie zasugerowałeś
nam, że ta kulka mogła zostać wykonana jedynie przez Ogary
Stworzyciela?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie! – Mark wytknął
go palcem, uśmiechając się szeroko. – Pozostaje jeszcze kwestia
tego, w jakim celu i jak to możliwe, że tutaj się znalazła, skoro
kontakt z magią szybko zabija Ogary.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak szybko? – zainteresował
się Quills. – Naprawdę żaden z nich nie byłby w stanie
podrzucić kilku takich przedmiotów i ulotnić się na tyle prędko,
by nic mu się nie stało?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wątpię. A nawet jeśli... –
Niemiec zawahał się na chwilę. – Nadal nie wiemy, po co miałby
to robić. Ta kula to ozdoba. Znam się na <i>vurdzie</i>, umiałbym
rozpoznać, gdyby posiadała jakieś dodatkowe funkcje. Mówicie, że
kto i gdzie ją znalazł?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Znalazła ją pacjentka mojej
mamy – przypomniałam. – Twierdzi, że była w lesie na grzybach,
ale zamiast nich znalazła... to. Ma w domu takich całkiem sporo, na
oko ze dwadzieścia, a wspominała, że było ich tam znacznie
więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern milczał, patrząc na mnie z
dziwnym wyrazem twarzy. Oczy mu błysnęły, wpadł na jakiś
pomysł...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A jeśli struktura magii w
mieście jest już tak słaba, że da się z niego przejść do
innego świata? Tak czysto hipotetycznie – wtrącił się nagle
Sam. – Coś takiego byłoby w ogóle możliwe?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. – Po oczach wyverna
doskonale widziałam, że owszem, wie, tylko nie chce się przyznać.
– Teoretycznie... może być możliwe przejście do któregoś z
upośledzonych światów. Na pewno nie do takiego przesiąkniętego
Iskrą. Ale nie mamy jak tego sprawdzić. Musiałbym znaleźć się
na miejscu osobiście, żeby cokolwiek więcej powiedzieć, nigdy nie
spotkałem się z czymś takim.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To jest wbrew wszystkiemu, czego
się kiedykolwiek uczyłem! – wybuchnął nagle Kev. – Na
wszystkich bogów, w moich czasach nawet wśród wyvernów dominowało
przekonanie, że <i>vurd</i> dawno zniknął z naszego świata, a
tatuaż z czarnym słońcem jest jedynie znakiem przynależności do
wyższej kasty! Teraz już nikt o tym nie mówi. Jedni ten symbol
mają, inni nie. Tych, co go posiadają, nazywa się Łowcami –
mają silniejsze instynkty, może faktycznie ciut więcej mocy.
Niegdyś zajmowali się polowaniami na wampiry, zanim podpisano z
nimi tymczasowy pokój. I w zasadzie tyle. Jeśli rozmawiano o
<i>vurdzie</i>, to tylko jako wpół mitycznej energii, o której
czegokolwiek można dowiedzieć się jedynie w dziale z księgami
zakazanymi, do których nikt i tak nie ma dostępu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nasza rasa jest stara, Kev –
warknął Mark. – Wystarczająco stara, by to, co kiedyś było
unikaniem tematu, ewoluowało w wiedzę tajemną, a wreszcie i
zupełne zapomnienie. Osobiście sądzę, że to dobrze.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Teraz to wszystkich nas zamurowało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No jak to? – wyrwało się
Embry'emu. – Uważasz, że to fajnie, że zapomnieliście, jak
posługiwać się tą drugą, lepszą magią, za pomocą której
można robić wszystko? Nawet bawić się w Boga?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To nie tak. – Mark chyba
chciał wyszczerzyć na niego kły. – Nikt z nas nie jest
naturalnie przystosowany do korzystania z <i>vurda</i>, mówiłem już
o tym. Ta energia jest mroczna, ponura, przerażająca, zupełnie
inna niż wszystko, co znacie. Niż wszystko, co jesteście w stanie
sobie wyobrazić. I każde jej użycie zostawia w umyśle
nieodwracalny, niezmazywalny ślad. Nigdy nie możesz wiedzieć, czy
choćby chwilowe jej zaczerpnięcie nie przemieni cię w szaleńca.
Każdy posługujący się <i>vurdem</i> traci zmysły prędzej czy
później. Wyverny są już wystarczająco szalone i bez tego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale ty się nim posługujesz –
wytknął bezlitośnie Kev. – Czy to nie nazywa się przypadkiem
hipokryzją?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Urwał wpół słowa, gdy oczy w
kolorze rtęci spojrzały na niego tak, że już dla samej zasady
powinien się obrócić w kupkę popiołu i rozwiać na wietrze.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem wystarczająco stary i
wystarczająco szalony, by wiedzieć, na co się piszę – wycedził
Niemiec przez zaciśnięte zęby. – I nie jesteśmy tutaj po to, by
roztrząsać dylematy moralne. Pragnę zauważyć, że gdybym wciąż
nie posługiwał się <i>vurdem</i> i tak jak większość udawał,
że o nim nie pamiętam, dla tego miasta nie byłoby już żadnego
ratunku.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, dobra. – Młodszy
wyvern uniósł dłonie w pojednawczym geście i wycofał się na dwa
kroki, chociaż sądząc po wyrazie jego płonących oczu, bynajmniej
nie uważał tematu za skończony, a jedynie odłożył go na lepszy
moment. – Już nic nie mówię. Co my mieliśmy jeszcze dzisiaj
zrobić?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Sprawdzić mieszkania, do
których wcześniej nie zdołaliśmy się dostać. – Quills zrzucił
z pleców mały plecak i wyciągnął z niego naszą pozakreślaną
mapę. Całkiem to ciekawe, bo jeszcze niedawno to Collin jej
pilnował. – Do jednego z mieszkań nie zdołaliśmy się dostać,
ponieważ byli w nim mieszkańcy. Do innych dwóch... Cóż, to Leah
wie najlepiej, o co poszło. – Rzucił mi niepewne spojrzenie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Stojąca gdzieś za mną Luna
prychnęła pogardliwie, jedynie cudem mnąc w ustach przekleństwo.
Wzrok, który wbijała mi w plecy, omal nie wypalał mi dziury w
kurtce.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W jednym z wieżowców, które
odwiedziliśmy, było piętro, którego nie widział nikt prócz
takiej jednej starszej pani, mieszkającej w mieszkaniu kondygnację
niżej – wyjaśniłam szybko, zanim dziewczyna zdążyła sama się
za to wziąć. – Pomimo tego, że próbowaliśmy, i to intensywnie,
nie zdołaliśmy się dostać do znajdujących tam mieszkań. Zamki
dało się otworzyć, ale drzwi ani drgnęły. Nie chcieliśmy
hałasować, żeby nie zwracać na siebie uwagi, więc odłożyliśmy
to na kiedy indziej. Możliwe, że przydałoby się nam trochę
magii.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Starszy wyvern powoli skinął
głową, namyślając się. Wziął mapę z rąk Quillsa, przyjrzał
się zakreślonym w dwóch miejscach znakom zapytania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To właściwie dość blisko
siebie – powiedział szybko albinos. – Moglibyśmy obejść za
jednym zamachem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może tak być – skwitował
Niemiec.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jakbym nie miał czego w domu
robić – burknął pod nosem Kev.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="CENTER" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">***</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mieszkanie, w którego zwiedzaniu
przeszkodziła nam kłótnia domowników, znajdowało się w nieco
szemranym bloku na oprócz tej jednej skazy całkiem ładnym osiedlu
z lat sześćdziesiątych. Wszystkie budynki wokół miały najwyżej
trzy piętra i przysadziste, grube mury, kryto je spadzistymi dachami
obłożonymi zadbaną dachówką. Pomalowane na pomarańczowo
elewacje musiały pewnie ładnie prezentować się latem, w otoczeniu
bujnej zieleni wysokich drzew i rozległych trawników, obecnie
jednak, wśród ponurej szarości, mżącego deszczu i żółknących
w błyskawicznym tempie, w większości już opadłych liści, nie
wyglądały najlepiej i świeciły kolorami niczym znaki
ostrzegawcze. Nasz cel mieścił się w bloku zupełnie innym od
poprzednich – długim, wybudowanym na oko nieco później, bo tu
już w grę wchodziła wielka płyta, z nieco obskurnymi galeriami
zamiast standardowej klatki schodowej. Na parterze mieściły się
sklepy, w tym aż dwa czynne całą dobę monopolowe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Otwarcie drzwi klatki schodowej
okazało się bajecznie proste, gdy dysponowaliśmy kimś
posługującym się magią, i to jeszcze sprawniej od Ladona.
Większość stada i zblazowany Kev zostali na dole, ja z Ladonem,
Quillsem, Embrym i Jaredem weszłam do środka, przyglądając się
ciekawie pomazanym graffiti ścianom. Wspięliśmy się na drugie
piętro i wynurzyliśmy na galerii. Tam tylko ponownie utwierdziłam
się w budującym już wcześniej wrażeniu, że nie chciałabym tu
mieszkać, nawet gdyby mi dopłacili. Na galerię wychodziły okna
mieszkań, nie dość, że nieprzyjemnie małe, to jeszcze zawieszone
na tyle nisko, że nawet ja nie musiałam stawać na palcach, by móc
bez problemu zajrzeć do środka. Przecież to jakiś koszmar – jak
można żyć swobodnie, gdy sąsiad w każdej chwili może się
zacząć na ciebie gapić, jakbyś siedział w cholernym akwarium? Aż
się wzdrygnęłam na samą myśl.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Minęliśmy bardziej zadbane drzwi
do mieszkań i zatrzymaliśmy się przed takimi już mniej okazałymi,
wykonanymi ze zwykłej sklejki w drewnopodobnej okleinie. Była tak
beznadziejnej jakości, że zaczynała już odchodzić na
krawędziach, a w kilku miejscach bliżej środka znaczyły ją
okazałe bąble zbierającego się powietrza. Palec mnie aż
zaswędział, tak kusiło, żeby je pomacać, ale były przy okazji
tak brudne, że zaraz się przestraszyłam. Jeszcze bym jakiego
parcha złapała...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z mieszkania dochodziły głosy.
Spojrzeliśmy po sobie niepewnie. Quills wzruszył ramionami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nic, może innym...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark przerwał mu niecierpliwym
gestem. Sięgnął do kieszeni. Już myślałam, że w spokoju zajmie
się odpalaniem kolejnego papierosa (w trakcie trwającego pół
godziny spaceru wyjarał chyba pół paczki), ale nie – w jego
palcach jakby znikąd pojawił się węglowy rysik. Niemiec szybkimi,
wprawnymi ruchami wyrysował na drzwiach kilka skomplikowanych
symboli i przyłożył do nich dłoń. Znaki rozpaliły się
czerwonym żarem, zajaśniały i przygasły, stając się niemal
niewidoczne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mamy pół godziny – oznajmił
i jak gdyby nigdy nic pociągnął za klamkę, ignorując nasze
oniemiałe spojrzenia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mieszkanie... właściwie to
śmierdziało. Zawahałam się na progu, puszczając wszystkich
przodem, niepewna, czy zdołam w ogóle powstrzymać się od
puszczenia widowiskowego pawia. Okazały smrodek łoju, ogólnego
brudu, papierosów, przetrawionej wódki i taniego obiadu uderzyły
we mnie zwartą falą, aż się zachwiałam. Wrażenie było podobne,
jakbym z impetem wlazła w ścianę i się od niej odbiła... z tą
tylko różnicą, że nie rozbiłam sobie nosa. A szkoda, bo gdyby mi
spuchł, może bym tego wszystkiego nie czuła. Aż mnie kusiło,
żeby oddychać przez szalik, serio. Trochę się bałam, że gdy tam
wejdę, ubrania dokumentnie tym odorem przesiąkną i wszystkie będę
musiała wywalić do prania. Albo i spalić, bo nie jestem pewna, czy
istnieje proszek tak silny, by to wywabić...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To była typowa melina. Może nie
jakoś szczególnie brzydka, ale dało się zorientować nie tylko po
zapachu. Podłogę przedpokoju wyłożono matowymi kafelkami w barwie
wahającej się gdzieś między pomarańczem a różem, w niegdyś
białych fugach zalegało nieco brudu. O mało nie potknęłam się o
leżącego na zwykłym pstrokatym ręczniku psa – niewielkiego
kundelka z krótką brązową sierścią. Ani drgnął, nie otworzył
nawet oczu, co od razu wydało mi się podejrzane, ale z pewnością
żył – pochrapywał lekko i poruszał łapami przez sen. Szkoda mi
się go zrobiło, przez myśl przemknęło mi, żeby go stąd zabrać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dalej nie było lepiej. Ściany
pomalowano na biało, lecz w wielu miejscach znaczyły je już brud i
jakieś bliżej nieokreślone zacieki. W pokoju po lewej stronie, do
którego wchodziło się od razu po minięciu maluteńkiego
przedsionka, z ledwością mieściła się rozkładana kanapa,
stanowiąca dosłownie mój kolorystyczny koszmar senny, i szafa
rodem z pokoju młodzieżowego wczesnych lad dwutysięcznych,
obłożona drewnopodobną okleiną pomalowaną w niektórych
miejscach na niebiesko. Na ścianie nad harmonijkowymi drzwiami
pysznił się największy krzyż, jaki tylko dało się zmieścić w
niewielkiej przestrzeni między nadprożem a sufitem; nad
mikroskopijnym biurkiem wisiał wyblakły obrazek Matki Boskiej. Na
parapecie okna wychodzącego na galerię cieszyła oko niezwykle
okazała wystawka, składająca się z wypchanej po brzegi
popielniczki z dymiącym jeszcze niedopałkiem, dwóch puszek
najtańszego piwa i pustej butelki po również niezbyt dobrej wódce,
w której topiło się kilka kolejnych petów.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No serio? – jęknęłam
bezradnie. Aż mi ręce opadły. – Boże, i ludzie naprawdę tak
mieszkają?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zdziwiłabyś się, jak wielu –
burknął Jared, wyglądając na mnie z korytarza.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wiem przecież, tylko ciągle
mnie to, kurde, zastanawia...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przeszłam za chłopakiem do kuchni,
powiodłam wzrokiem po zupełnie nijakich szafkach o powykrzywianych
drzwiczkach. Zajrzałam nawet do dwóch, ale szybko zrezygnowałam z
eksploracji – były tak brudne, że na palcach zostały mi tłuste
ślady. Umyłam ręce w blaszanym zlewie, wytarłam w spodnie,
zbytnio brzydząc się zawieszonej na gwoździu ścierki, i
popędziłam za resztą, buszującą już w salonie. Po drodze
sięgnęłam do torebki po wygniecione zapiski mamy, rozprostowałam
je jako tako i szybko wczytałam się w treść, mając nadzieję
przypomnieć sobie, czego w ogóle powinniśmy tu szukać. Po szybkim
przeleceniu ich wzrokiem znalazłam odpowiedni adres.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
„<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kobieta, 43 lata. Powiedziała,
że w szafie w salonie jej mieszkania znajduje się ukryte przejście,
lecz nie prowadzi do sąsiadów, tylko do jakiegoś rajskiego
miejsca. Bała się przez nie przejść, lecz wielokrotnie widziała,
jak znikał tam jej mąż, chodzi tam praktycznie po każdej kłótni.
Mam nadzieję, że to nie Narnia”.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej. Narnia. Nie no, super, tylko
tego nam brakowało.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szybko zerknęłam do łazienki,
lecz oprócz tego, że rurki ciepłownicze znajdowały się tak
daleko od ściany, że praktycznie aż na środku pomieszczenia, nie
znalazłam tam nic dziwnego. Wsunęłam się do salonu, mijając w
progu stojącego z założonymi na piersi ramionami Embry'ego, i
zatrzymałam się na wzorzystym dywanie. Czarne kropki znaczyły na
nim bogatą historię upuszczonych papierosów. W dwóch zaskakująco
nowoczesnych fotelach ze szpetnej imitacji skóry spało sobie jak
gdyby nigdy nic dwoje ludzi, pochrapując głośno – zaniedbana
kobieta o tłustych, jasnych włosach, posturą mogąca z powodzeniem
dorównać Markowi, i znacznie od niej drobniejszy facecik w
czerwonych szortach, w szeroko otwartych ustach bez skrępowania
ukazujący przerzedzone uzębienie. Kurde, koleś chyba nie miał
żadnego zęba z przodu.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Może żona mu wybiła? –
zasugerowałam nieśmiało, jeszcze raz porównując kontrast między
nimi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale to nie wstawił sobie z
powrotem? Przecież pierwsze trzy czy cztery robią na fundusz –
syknął Quills, oglądając się przez ramię.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Pewnie boi się, że wybije mu
jeszcze raz. – Wzruszyłam ramionami. – Oni naprawdę wszyscy
śpią?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I na razie nie wstaną. –
Ladon ostentacyjnie pstryknął kobiecie palcami przed nosem i
parsknął dziecinnym śmiechem. – Całkiem niezła sztuczka,
musisz mnie jej nauczyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zapomnij, półdemonie –
wycedził Mark. – <i>Vurda</i> cię uczyć nie będę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mój brat wzruszył ramionami z
wyrazem jakiegoś rozczarowania na twarzy i wreszcie skupił się na
tym, na czym powinien. Postanowiłam do nich dołączyć – zrobiłam
duży krok nad śpiącą na dywanie trójką podejrzanie chudych
dzieciaków w wieku od dwóch do sześciu lat, na chwilę
przysłoniłam dorosłym ekran gigantycznego wręcz telewizora (choć
spali, i tak cała się spięłam, czekając tylko, aż mnie
ochrzanią) i zatrzymałam się obok szklanej ławy, na której
dumnie prezentowała się napoczęta butelka wódki i dwie obtłuczone
szklanki. Słone paluszki kusiły, żeby się poczęstować, wafelki
wyglądały na nieco zawilgocone, czekoladowe cukierki błyskały
metalicznymi papierkami, w których odbijały się migające twarze
prezenterów z informacyjnego kanału telewizji reżimowej.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No nie mogę, piknik sobie
zrobili – roześmiałam się pod nosem. Sięgnęłam po paluszka,
ale rozmyśliłam się w trakcie. W tym mieszkaniu już od samego
rozglądania się można było złapać tężca, salmonelli, sepsy i
rzeżączki.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mieć taki telewizor i oglądać
na nim podobne gówno – jęknął tęsknie Embry. – Przecież to
ma z osiemdziesiąt cali...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dokładnie to sześćdziesiąt
cztery, analfabeto. – Jared wskazał na wytartą naklejkę
gwarancyjną, której nikomu do tej pory nie chciało się odkleić z
obudowy plazmy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Patrząc wokół, to chyba nie
powinno być ich na to w ogóle stać...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Myślisz, że wszystkie
pieniądze z zasiłku wydają na wódę? – prychnęłam. –
Ludzie, zastanówcie się. Przecież już za same dzieciaki muszą
mieć z tysiąc pięćset złotych na miesiąc. Takim to powodzi się
lepiej niż niektórym pracującym codziennie po dwanaście godzin.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Dajcie już spokój – ofuknął
nas Quills. – Czas nam się kończy!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obaj z Markiem stali przed starą
szafą z ciemnego drewna, ustawioną w rogu pokoju. Nieco się
zdziwiłam, że żaden jeszcze nie zebrał się na odwagę, by
otworzyć drzwiczki. Już miałam ich uprzedzić i sięgnąć po
sterczący z zamka pordzewiały klucz, gdy Mark dosłownie dał mi po
łapach.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kurde, auć! – jęknęłam i
cofnęłam się gwałtownie, niemal wpadając na ścianę. – Za
co?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Obojętnie, czym byś nie była,
nie polecam macać czystego <i>vurda</i> – warknął wyvern,
posławszy mi kose spojrzenie, następnie odetchnął, potrząsnął
z kwaśną miną głową, jakby odganiał jakąś natrętną myśl, i
sięgnął do kluczyka tkwiącego w zamku. Wszyscy wstrzymaliśmy
oddechy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie stało się zupełnie nic. Drzwi
szafy otworzyły się z głośnym skrzypnięciem pordzewiałych
zawiasów, uwalniając nieco więcej smrodku dawno niepranych ubrań
i kulek na mole. Mieszanka była na tyle zwalająca z nóg, że znowu
zebrało mi się na rzygnięcie... Skrzywiłam się i ledwo
powstrzymałam od ostentacyjnego zatkania nosa.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co? – zniecierpliwił się
Jared. – Przecież tam zupełnie nic nie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Akurat w tym momencie spomiędzy nie
pierwszej świeżości ubrań wyleciał mały ptaszek. Nie wiem, co
to był za gatunek, bo okazał się tak szybki, że dosłownie rozmył
mi się przed oczami, ale grunt, że śmignął wilkołakowi tuż
obok nosa tak nagle, że ten krzyknął przejmująco, odskoczył w
tył, potknął się o wyłożony na dywanie zestaw plastikowych
zabawek, wyglądających na kupione w sklepie typu „wszystko za
pięć złotych”, i wypierniczył się jak długi na plecy, o
milimetry mijając dłonie odruchowo chcącego go złapać Embry'ego.
Były Beta zamarł na jeszcze parę sekund w odpowiedniej pozycji,
popatrzył po nas z lękiem w oczach, odchrząknął i jak gdyby
nigdy nic wrócił na swoje miejsce pod nierówną, beżową ścianą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O ja pierdolę, co to było?! –
krzyknął zbierający się z podłogi nieszczęśnik.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Prawdopodobnie wróbel. – Mark
nie wyglądał na szczególnie przejętego sprawą. Otworzył okno i
szybko wygonił biednego ptaszka na zewnątrz, nim ten na dobre wpadł
w panikę, a następnie dobył miecza i jak gdyby nigdy nic rozsunął
nim zgromadzone na wieszakach ciuchy, chcąc dostać się do wnętrza
szafy. Najwyraźniej on też brzydził się dotykać ich gołymi
rękami...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">O ja cię, może w tym wszystkim
jeszcze żyją wszy? Kurde, jeśli ludzie aż tak gardzą
czystością... Z obawą zerknęłam na pochrapującą kobietę. Jej
włosy były tak tłuste, że ślady grzebienia było w nich widać
wprost doskonale, ale na szczęście żadnego ruchomego łupieżu na
pierwszy rzut oka nie dostrzegłam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba mogłam założyć, że to
jedna z tych pacjentek, na które mama tak bardzo się wściekała,
bo musiała po ich wizycie wietrzyć gabinet.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dobra, koniec kontemplowania
wątpliwej czystości. I masowania ręki – złapałam się na tym,
że dalej gładzę się po dłoni, w którą Mark mnie przed chwilą
trzepnął. Zła na siebie, przepchnęłam się bliżej wyverna i
ignorując, że coś ewidentnie zabulgotało mu w gardle, zajrzałam
do szafy. W ostatniej chwili spróbował mi jeszcze zastąpić drogę,
ale przemknięcie pod pachą komuś tak wysokiemu okazało się
bajecznie proste. Z obrzydzeniem nachyliłam się w stronę
cuchnących szmatek...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">No i w zasadzie zastałam drzwi do
innego świata. Może nieprzesadnie niecodziennego, ale z pewnością
niespodziewanego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tylnej ściany szafy zwyczajnie nie
było. Zamiast niej znalazłam trzy kamienne schodki, prowadzące na
rozległą zieloną łąkę. Słonko przyjemnie przypiekało, świecąc
z intensywnie błękitnego nieba, po którym leniwie płynęło kilka
przypominających watę cukrową obłoczków. Po prawej stronie rosło
ogromne, stare drzewo, którego gęsta korona rzucała przyjemny
cień, po lewej widziałam kawałek chylącego się ku upadkowi
drewnianego płotka, za którym pasły się dwie łaciate krowy,
doskonałe jak wycięte z reklamy mleka lub tej całkiem smacznej
czekolady dla delikatnych. W kwitnących chwastach brzęczały
pszczoły, powietrze przeciął kolorowy motylek, ptaszki świergotały
jak szalone...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Okej, wszystko pięknie, tylko że
znajdowaliśmy się na drugim piętrze. W bloku na sporym osiedlu w
sercu miasta. Jesienią.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mogę wziąć sobie tą szafę
do domu? – spytałam z ledwo skrywaną nadzieją. – Tylko wywali
się gdzieś te łachy...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To jakaś iluzja? – Ladon
wszedł mi w słowo, najwyraźniej gdzieś mając moje pragnienia. A
były naprawdę silne – ile ja bym dała za taki wycinek ślicznego
świata we własnym pokoju! Przecież tam gdziekolwiek spojrzeć,
rozciąga się jedynie natura, bez śladu ludzkich osiedli. W dodatku
to cudowne ciepełko...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Raczej nie w ścisłym znaczeniu
tego słowa – mruknął Mark. Odsunął mnie zaskakująco
delikatnie, choć miałam wielką ochotę postawić się jak osioł i
złapać jeszcze dodatkowo drzwiczek, i zajrzał obok, starając się
trzymać od niezbyt ładnej sukienki w paski jak najdalej. – To
perfekcyjnie zorganizowane przejście do Drugiego Świata.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">W Drugim Świecie jest tak
pięknie?! – zapiałam z zachwytu. – Ja się tam przeprowadzam.
Już, teraz!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Złapał mnie za ramię i odciągnął,
nie domyśliwszy się, że jedynie żartowałam, gdy tak gwałtownie
skoczyłam w stronę portalu. Albo nie miał za grosz poczucia
humoru, albo był mocno zdenerwowany, albo miał mnie za kompletną
idiotkę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obawiam się, że najbardziej
możliwą wydaje się ta trzecia opcja... co boli, nie powiem. Z
jakiegoś powodu bardzo zależało mi na jego aprobacie...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Żałosne. Od kiedy to tak bardzo
chcę przypodobać się jakiemuś facetowi? Od kiedy to interesują
mnie jacykolwiek faceci oprócz mojego brata? Co się ze mną dzieje?
Skrzywiłam się i ustąpiłam, pozwalając, by wyvern przepchnął
się obok, bo z miejsca straciłam cały żartobliwy humor. Jak ja
nienawidzę takich momentów, gdy nagle dogania mnie rzeczywistość...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rzeczywistość nie przedstawia się
śpiewająco. A jak na złość, nie miałam komu choćby o tym
powiedzieć. Z jakiegoś powodu czułam opory przed zdradzaniem
czegokolwiek Ladonowi – wystarczyło, że na chwilę rzuciłam
okiem w jego stronę, bym pochwyciła zatroskane spojrzenie. Czuł
większość moich emocji, i to na poziomie, jakiego ja sama nie
byłam sobie w stanie jeszcze wyobrazić – i być może nigdy nie
będę tego potrafiła. Już i tak się martwi, a gdyby jeszcze
usłyszał coś takiego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ale czy zatajanie uczuć i obaw
przed półdemonicznym bratem to aby na pewno dobry pomysł?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark zajął się oglądaniem
przejścia. Bezceremonialnie wywalił z szafy wielki turban
śmierdzących łachów i ciepnął go na zasyfioną podłogę, chyba
tak samo jak ja dochodząc do wniosku, że i tak im w ten sposób nie
zaszkodzi, a następnie wszedł cały do mebla, ledwo się w nim
mieszcząc. Mocno zgarbiony, wyskoczył na drugą stronę, zaczął
się rozglądać, mrużąc oczy w mocnym świetle. Niecierpliwym
ruchem odgarnął zawiewane na twarz włosy i uklęknął, doszukując
się czegoś w jaśniutkim piasku, wypełniającym koleiny wąskiej
polnej drogi. Ladon po chwili wahania poszedł za nim, Quills już
naszykował się w kolejce. Jared i Embry rzucili sobie nawzajem
niechętnie spojrzenia, lecz na skutek milczącego porozumienia
postanowili wyraźnie pozostać w odwodzie, bo żaden się do portalu
nawet nie zbliżył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ja również. Bo nagle zrobiło mi
się duszno. Musiałam na chwilę odsunąć się od wyverna... choćby
na parę sekund. Im bliżej niego się znajdowałam, tym bardziej mi
odbijało. Tym mniej rozumiałam samą siebie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podeszłam do parapetu z lastriko.
Odgarnęłam tandetną firankę, wyjrzałam na zewnątrz – na
skąpane w mżawce osiedle, na moknący, pękający w szwach parking.
Na szare niebo, swoją barwą tak doskonale oddające mój nastrój.
Kusiło mnie, by na moment przytknąć czoło do przyjemnie pewnie
chłodnej szyby, ale skutecznie zniechęciły mnie rozsiane na niej
tłuste ślady. Wolałam sobie nawet nie wyobrażać, w jaki sposób
powstały, ale skutecznie utrzymały mnie na odległość.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przysunęłam się do niewielkiej
komody, stojącej obok ogromnego telewizora, przejechałam palcem po
wyeksponowanym na niej wazonie z barwionego szkła i ramce świętego
obrazka. Przez myśl przemknęło mi, jak to możliwe, że taka
ogromna część patologicznych rodzin jest w rzeczywistości głęboko
wierząca? Dlaczego wiara opierająca się na kulcie dobra przyciąga
do siebie właśnie takich ludzi, którym do bycia dobrymi daleko?
Nie chce mi się wierzyć, że ktoś taki potrafi prowadzić
przyjemny dom i wychowywać poprawnie swoje dzieci. Po samych tych
maluchach doskonale widać, jakich mają rodziców – po ich
posturze, poplamionych, starych ubraniach, pochodzących pewnie z
darów... po siniakach na ramieniu najmniejszej dziewczynki,
przypominających ślady po mocno zaciśniętych palcach, które
zauważyłam dopiero teraz. Nie pojmuję, dlaczego takich ludzi z
gruntu uważa się za lepszych tylko dlatego, że są wierzący. Moja
mama jest zagorzałą ateistką, a nigdy mi nawet klapsa nie dała.
Wychowała mnie bezstresowo, ale w taki sposób, że od małego
wpoiła mi, co jest dobre i jak należy postępować, by nikogo nie
krzywdzić. Zawsze poświęcała mi się cała, do teraz w każdej
chwili gotowa jest rzucić wszystko i przyjechać mi pomóc... a
jednak od zawsze wytykano ją palcami, bo przecież ma nieślubne
dziecko z facetem, po którym słuch zaginął. I nie chodzi co
niedzielę do kościoła. Jak to działa? To wina kraju, religii jako
takiej, czy tych, którzy nie potrafią jej interpretować?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Drgnęłam, gdy Quills i Ladon
weszli z powrotem do pokoju. Wyvern zatrzasnął za nimi drzwiczki
szafy, obrzucił pogardliwym spojrzeniem stertę szmatek na podłodze
i ruszył do przedpokoju, uznawszy najwyraźniej, że nie ma co się
kłopotać z ponownym ich dotykaniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zbieramy się, czas się kończy
– rzucił w stronę pozostałych. Po drodze do drzwi wyjściowych
wszedł jeszcze do łazienki i dokładnie umył ręce, aż po same
łokcie. Jakoś mu się nie dziwiłam. Po chwili zastanowienia dobył
miecza i potraktował go tak samo, nie żałując mydła.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Na zewnątrz starł szybko rękawem
skórzanej kurtki ślady po wyrysowanych na drzwiach runach i wskazał
nam, byśmy ruszyli przodem do klatki schodowej. Gdy obejrzałam się
przez ramię, by sprawdzić, dlaczego zwleka, dostrzegłam, że
węglowym rysikiem nabazgrał w miejsce symboli wielkimi literami:
<i>„Zadbajcie przynajmniej o psa, wy chuje”.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="CENTER" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">***</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc;"><br />
</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy dotarliśmy pod wieżowiec, w
którym znajdowało się teoretycznie nieistniejące piętro, miałam
kompletnie dosyć wszystkiego. Dla osłodzenia sobie nieco życia
wstąpiłam po drodze do zabiedzonego spożywczego, w którym kupiłam
największą tabliczkę mlecznej czekolady, jaką tylko mieli, ale
jakoś nie było w stanie mi to poprawić humoru, gdy weszłam do
znajomej klatki schodowej i wraz z kilkuosobową delegacją i
znudzonym wyvernem dostałam się do tandetnych drzwi.
Profilaktycznie jeszcze raz nachyliłam się nad dyktą z
wymalowanymi farbą numerami mieszkań, zaglądając przez duże
dziurki od kluczy, ale było dokładnie tak samo, jak ostatnio – w
środku zastałam zupełną ciemność, choć tym razem na zewnątrz
nie zdążył jeszcze zapaść zmrok.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No i co teraz? – spytała
Luna, która nie wiadomo po co przypałętała się tu razem z nami.
Być może w jakiś sposób poczuwała się do odpowiedzialności za
te mieszkania. – Będziemy się tam dostawać siłą, czy co...?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Seth nie zdołał wyważyć tych
drzwi – przypomniałam.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale Seth nie jest... – Urwała,
spojrzała z lękiem na olewającego ją wyverna. – Sama wiesz.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jestem tutaj – burknął Mark,
zadając kłam wrażeniu, jakoby nie zwracał na nas najmniejszej
uwagi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziewczyna spłonęła intensywnym
rumieńcem i czym prędzej zajęła się zapamiętałym szukaniem
czegoś w telefonie, choć dałabym sobie głowę uciąć, że nie
przyszło jej w ostatnim czasie żadne powiadomienie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zdecydowanie wolałabym zajmować
się czym innym – mruknęłam tęsknie i obejrzałam się na
prowadzące wyżej schody. Niczego nie pragnęłam w tej chwili tak
mocno, jak tego, by ponownie pokazał się facet, któremu ostatnio
zrobiłam awanturę i w zawoalowany sposób zagroziłam zeżarciem w
wilczej formie... Ciekawa jestem, co wyvern by na to powiedział. Być
może znając ich wypaczoną moralność, tylko by mi przyklasnął?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Główny zainteresowany niestety
miał mnie gdzieś. Ponownie skupił się na rysiku – wyrysował
runy na obu parach drzwi i szarpnął za klamkę pierwszych z nich.
Uchyliły się bez problemu, choć nam niedawno sprawiły tyle
kłopotu, i ukazały... wnętrze zupełnie zwyczajne, lecz całkowicie
puste. Zanim Quills wepchnął się do środka pustego mieszkania,
Niemiec zagrodził mu drogę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie radzę – warknął. – Tu
jest tyle <i>vurda</i>, że nawet ty powinieneś to czuć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to? – Aż się
zapowietrzyłam. – Do tej pory bez trudu wyczuwałam anomalie, a
tutaj... ostatnio nie zauważyłam niczego dziwnego. Szukałam, a
jednak...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Mroczną energię maskuje
całkiem niezła iluzja – wyjaśnił ze spokojem, nie oglądając
się w moją stronę. – W pierwszej chwili nawet ja miałem
problem, żeby ją przejrzeć, dopiero gdy otworzyłem te drzwi
poczułem coś więcej. Sądzę, że początkowo miała maskować
jedynie istnienie tego piętra, ale... – urwał, skrzywił się.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ale co? – pogonił go
niecierpliwie Ladon.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Magia w jakiś sposób tu
zmutowała – warknął wreszcie. – Nie wytłumaczę wam tego
dokładnie. W sumie i tak nie ma po co. Grunt, że nie zachowuje się
tak, jak powinna.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Powinniśmy się martwić? –
dopytał Quills, niepewnie bawiąc się naszykowanym nie wiadomo po
co zestawem wytrychów. Jako pierwszy sięgnął do włącznika
światła, gdy zadziałał wyłącznik czasowy i na klatce schodowej
zapanowała ciemność.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Niekoniecznie. To w zasadzie
norma w miejscach z tak uszkodzoną powłoką, jak wasze miasto. –
Wyvern złapał za ramię ciekawskiego Embry'ego i bezceremonialnie
odsunął go z wejścia, nim wilkołakowi przyszło do głowy
przekroczyć próg, nad którym już się niebezpiecznie przechylał.
– U was nic nie działa tak, jak powinno. Ale widziałem już coś
takiego. Kiedyś, bardzo dawno temu. – Zatrzasnął drzwi, jednym
gestem starł runy. Podszedł do drugich...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy je pchnął, nie stało się
nic. Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, wyvern zmarszczył brwi w
najczystszym objawieniu konsternacji. Szarpnął jeszcze raz, naparł
barkiem. Zaklął po niemiecku, chyba ostatkiem silnej woli
powstrzymał się od uderzenia dykty zaciskającą się ze złości
pięścią. Wreszcie warknął, odsunął się i sprzedał tandetnej
sklejce solidnego kopa podkutym glanem. Choć wciąż odrobinę
spodziewałam się tego, że drzwi pozostaną zamknięte, efekt
przeszedł moje najśmielsze oczekiwania – płyta dosłownie
załamała się pod wpływem ciosu i wleciała do środka z takim
impetem, że z pewnością uderzyłaby w przeciwległą ścianę...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdyby tylko przeciwległa ściana
tam była.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zgromadziliśmy się wszyscy na
progu i zajrzeliśmy do środka, starając się jednocześnie nie
wychylać – na tyle, na ile było to oczywiście możliwe. Sama nie
wiem, co przeważało – fascynacja? Zaskoczenie? Lęk?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tam nie było mieszkania. Tam w
zasadzie nie było... nic.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sama nie wiem, jak to opisać. Nie
wiem, czy w ogóle da się to zrobić. Wątpię, by była to kwestia
moich wątpliwych umiejętności opisywania, raczej faktu, że... tam
naprawdę nie było czego opisać. Nawet największy wirtuoz pióra
stanąłby przed problemem. No bo jak ubrać w słowa nic? Jak w
ogóle zdołać je pojąć?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tam była tylko... cóż, dla
uproszczenia mogę powiedzieć, że ciemność, choć i to
niekoniecznie było zgodne z prawdą. Mrok, czerń, absolutna
pustka.... tylko że wszystko to również jest czymś. Za drzwiami
zaś nie było kompletnie niczego. Nawet resztek tej cholernej dykty,
którą wielki Niemiec tak nieładnie potraktował, by się tam
dostać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O ja pierniczę – wypsnęło
mi się. – A co to takiego?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark jako pierwszy wyrwał się z
osłupienia. Błysnęło, tuż przed moim nosem zakwitła ściana
płomieni. Wiedziałam, że wyvern nie chciałby skrzywdzić żadnego
z nas, ale jednak instynkt okazał się silniejszy – jak jeden mąż
odskoczyliśmy, jednym susem znajdując się po drugiej stronie
prostokątnej przestrzeni. Jared o mało nie wywrócił się na
schodach, gdy nieopatrznie oparł się na nich tylną stroną nóg, w
ostatniej chwili zdołał złapać się pomalowanej na niebiesko
barierki. Zaklął pod nosem, bynajmniej nie uśmiechała mu się
kolejna taka sytuacja jednego dnia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja pierdolę – wyrwało się
Markowi. Jak na Niemca, wyjątkowo wdzięcznie klął po polsku. Z
pasją i jakoś tak... zupełnie naturalnie. Może gdy miało się
tyle lat co on, zatracało się zdolność dostrzegania barier
językowych i wszystkie znane narzecza traktowało jak rodzime?
Cholera go wie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co to miało niby być?! –
Zanim się odezwał, Quills w panice sprawdził, czy aby na pewno ma
jeszcze brwi i rzęsy. – Oszalałeś?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet tutaj nie podchodźcie! –
Wyvern warknął na nas nieludzko, oczy zabłysły mu
charakterystyczną czerwienią. Ogień wciąż płonął, skutecznie
odcinając nas od pustki. – Kurwa jego mać, wszyscy cali?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A dlaczego mielibyśmy nie być?
– wykrztusiła Luna. Popatrzyła po nas bezradnie z taką miną, z
jaką nastoletnia szkolna pupilka obserwuje bijatykę, wyszukując
wzrokiem kogoś, komu mogłaby na nią naskarżyć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Żadnych zawrotów głowy? –
Niemiec obejrzał się na nas ze strachem pomieszanym ze złością.
– Bólu za oczami? Powidoków na skraju widzenia?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic – jęknął Embry. –
Uświadomisz nas może wreszcie, co to było, do jasnej cholery?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To? – Zaśmiał się sucho i
jakoś tak... jak niespełna rozumu. Aż przeszedł mnie dreszcz. –
To był właśnie czysty <i>vurd</i>. Nie ruszajcie się, muszę
jakoś tę dziurę załatać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to? – jęknęłam, jako
pierwsza wyrywając się z osłupienia. – To właśnie...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I tak, i nie – wycedził. –
Powiedziałem, że macie się nie ruszać! Życie wam, kurwa,
niemiłe?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon uniósł dłonie w poddańczym
geście, stropił się nieco i posłusznie zamarł.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern chwilę rozglądał się po
korytarzu. Wreszcie ponownie otworzył mieszkanie po lewej stronie,
zdjął z zawiasów jego drzwi i przełożył je w miejsce tych
zniszczonych, skutecznie odcinając nas od pustki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dopiero w tym momencie poczułam
coś... dziwnego. Jakby nagle opuściło mnie napięcie. Jakby...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyrwałam naprzód i powstrzymałam
jego dłoń, nim ostatecznie zatrzasnął zamek. Był tak zaskoczony,
że nie zdążył zareagować w porę – już stałam w progu,
ponownie wpatrując się w pustkę. Czułam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmysły mi się wyostrzyły. Czy
może raczej otworzyły na coś niezmierzonego, coś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To było jak odzyskać wzrok po
latach życia w ciemności. Jak pierwszy raz w życiu usłyszeć
muzykę. Jak zaczerpnąć tchu po godzinach topienia się...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nowe. Niebezpieczne. A przy tym...
tak nieznośnie fascynujące. Tak... piękne. Doskonałe. Bliskie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah! – krzyknął ktoś za
moimi plecami, ale miałam go kompletnie gdzieś. On należał do
tamtego poprzedniego świata. Tego niedoskonałego, szarego, głupiego
w swojej trywialności świata. Ja znalazłam się na granicy czegoś
innego, czegoś... większego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czegoś, w czym pragnęłam się
zanurzyć, utonąć, pozwolić, by objęło mnie całą, zagarnęło,
zawłaszczyło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciemność i pustka uderzały w
najczulsze struny mojej duszy. Poruszały to coś, z czego istnienia
nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. Pobudzały ukryty,
niewykorzystywany dotąd zmysł...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Trzęsły. Poruszały.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Grzechotka. Moje ciało było jak
bezwolna grzechotka, a pustka trzęsła wszystkimi moimi kośćmi...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Moje kości były piaskiem. Moje
zmysły bezmiarem. Moje serce grzechotką.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Moja miłość nieskończonością.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Krzyknęłam, gdy ktoś nagle złapał
mnie za ramię. Wyrwałam się z mroku, brocząc mentalną krwią,
zaskamlałam z bólu, pomyliłam górę z dołem, wschód z zachodem,
światłość z ciemnością. I upadłam na posadzkę z niezbyt
czystego lastriko, boleśnie uderzając w nią głową.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah?! Słyszysz mnie?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Czyś ty oszalała, przeklęta
wilcza dziewczyno?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiedziałam, kto do mnie mówi.
Chwilę zajęło, nim przypomniałam sobie, jak używało się
zwyczajnych zmysłów i dostrzegłam pochylonych nade mną Ladona i
Marka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Półdemona. I wyverna. Ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie do końca?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przez chwilę widziałam i czułam
więcej. Rozumiałam więcej. Przez parę sekund tajemnica
nieskończoności świata stała przede mną otworem... lecz trwało
to zbyt krótko, bym mogła ją w pełni pojąć i zrozumieć. Głowa
mnie rozbolała. W myślach zajaśniało imię...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie Mark. Ale...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Szlag. Co się ze mną działo? To
imię...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przed oczami stanął mi Vuko.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bój się Prawdziwego Imienia
Ylnether.</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bój się, dziewczyno!</i></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem, jak to możliwe, że
zaczęłam płakać. Grunt, że nagle znalazłam się w objęciach
brata, a wyvern złapał mnie za ramię, karmiąc jakąś złocistą,
ożywczą energią. Piękne światło, doskonale widoczne i
składające się z przypominających brokat drobinek, opływało
mnie całą i pomagało zakotwiczyć w rzeczywistym świecie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Rzeczywistym? Czy to aby na pewno
była rzeczywistość? Czy ja dobrze rozumiałam, co jest prawdziwe,
czy jedynie sugerowałam się tym, co mi przez całe życie wmawiano?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ocknij się! – Niemiec jak
gdyby nigdy nic trzepnął mnie w twarz. I to właśnie ostatecznie
sprowadziło mnie na ziemię.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co jest, do kur... – Nie
dokończyłam. Wybiwszy się z początkowego szoku, zareagowałam
dokładnie tak, jak to ja zareagować powinnam – czyli przemieniłam
się w wilka i rzuciłam mu do gardła, nie myśląc wiele. Ladon w
porę złapał mnie za kark, doskonale wyczuwając moment, w którym
mógł wykorzystać moją masę przeciwko mnie, i przewrócił z
powrotem na podłogę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Leah, co się stało?! –
dopytywał Quills. O ile to możliwe, był jeszcze bledszy niż
zwykle.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">On mnie uderzył! – ryknęłam,
przybrawszy ponownie postać człowieka. – Ten Szwab...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tylko nie Szwab – przerwał
zniecierpliwionym tonem Mark. Pogroził mi palcem, jak małemu
dziecku. – Dziewczyno, co ty chciałaś zrobić?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja... nie wiem. – Od razu
spokorniałam. Niczego już nie rozumiałam. Zerknęłam na szczelnie
już zamknięte drzwi. Gdy odcięły ode mnie pustkę, poczułam się
zupełnie inaczej. Normalniej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jakby mi czegoś zabrakło. Życie
znowu stało się szare i jakieś takie... niekompletne.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ona chciała tam... wejść? –
pisnęła nienaturalnym głosem Luna. – Tylko po co? Niczego nie
rozumiem. Mówiłam, że nie powinniśmy jej...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ucisz się. – Quills
praktycznie wbił ją wzrokiem w ziemię. – Dobrze ci radzę.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Te słowa równie dobrze mógłby
wypowiedzieć Ladon. W tej chwili jednak nawet zagrożenia płynące
z istnienia Podwójnej Alfy jakoś nie były w stanie mnie ruszyć.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co ona chciała zrobić?! –
Mój brat się nie bał. On był po prostu przerażony. Rozbieganym
wzrokiem błądził ode mnie do wyverna i z powrotem. – Zabić się,
czy co?!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Zabić? – Mark roześmiał się
sucho. – Ona jest czarnym półdemonem. <i>Vurd </i>przyciąga ją
jak najsilniejszy narkotyk. Wybaczcie, to moja wina, powinienem
lepiej jej pilnować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Twoja? – jęknęłam i
parsknęłam niewesołym śmiechem. – To wy w ogóle potraficie się
o cokolwiek obwiniać? Sądziłam, że wyverny uważają siebie za
nieomylne.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bzdura – żachnął się
pogardliwie. – Nawet najstarsi z nas się mylą. Nawet ja.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To zabrzmiało tak, jakby on był
najstarszy... ale nie powiedziałam tego głośno. Nie miałam już
na to siły. Śledziłam wzrokiem, jak podniósł się z podłogi i
podszedł do zamkniętych szczelnie drzwi. Wyrysował w nich kilka
run, innych niż te, których używał do otwierania zamków. Warknął
bardziej do siebie niż do nas:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nikt nie ma prawa się tam
dostać. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Nie tak wcześnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">I co to dla nas oznacza? –
dopytał niecierpliwie Quills.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern obejrzał się na nas z
powagą w oczach barwy rtęci.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Jesteście pewni, że te kratery
są tylko cztery?</span></span></p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-135983159563222374.post-10021873410688455732022-06-25T08:11:00.004-07:002022-06-25T08:11:18.315-07:00Rozdział 41<p><span style="color: #cccccc;"> </span></p><p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jeśli kiedykolwiek myślałam, że
miałam już kaca psychicznego, to badziewie, które zaczęło mnie
męczyć tuż po powrocie do domu, przerosło wszelkie moje
wyobrażenia.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dłuższą chwilę sterczałam jak
głupia w przedpokoju, po prostu gapiąc się przed siebie. Wodziłam
wzrokiem od dodatkowego pokoju, do lustrzanych drzwi wielkiej szafy,
i tak się zastanawiałam, co w ogóle powinnam zrobić ze sobą i
swoim życiem. Gdy upłynęło wystarczająco dużo czasu, by
poważnie rozbolały mnie nogi, usiadłam po prostu tam, gdzie
stałam, i przeniosłam spojrzenie na biały korek, jakim obłożono
ściany w zasięgu mojego wzroku. Wpatrywałam się w niego tak
długo, że wszystkie nierówności zaczęły wirować, tworzyć
konstelacje, widoczne z ogromnej wysokości kontynenty, morza i
rzeki.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Co ja powinnam o tym wszystkim
myśleć? Czy moje życie miało w ogóle jakiś limit
niezrozumiałości? Jeśli tak, to co mogło się stać, gdy zostanie
nieodwołalnie przekroczony? Szlag mnie trafi i wyciągnę nóżki?
Zwariuję? Wejdę w ten stan, w którym nie dziwi mnie kompletnie
nic?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ta kobieta była identyczna jak moja
babcia. Może nieco tęższa, ciut niższa, nie tak smukła i
eteryczna, włosy też miała dłuższe, bo babcia, jaką pamiętam,
ścinała swoje na maksymalnie szerokość dłoni i układała
skrupulatnie, ale oprócz tego... Nie widziałam jej tyle czasu,
zmarła, gdy byłam w drugiej klasie podstawówki, prawie osiem lat
temu, ale tych rysów nie dało się zapomnieć. Tego głosu,
gestów...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Jak to możliwe? Przypadek, czy
może...?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To musiał być przypadek. Takie
rzeczy się nie dzieją. W moim życiu wydarzyło się już tyle, że
do wszystkiego zaczynam podchodzić z podejrzeniami magicznej
katastrofy. Przecież zdarza się, że napotyka się na ulicy kogoś,
kto wygląda niemal jak twój sobowtór. Internet aż kipi podobnymi
obrazkami i historiami. A jednak...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy ja powinnam wierzyć swoim
przeczuciom? Już nieraz los udowodnił mi, że jak najbardziej
większość z nich się zgadza, ale w tym przypadku...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie wiem. Po prostu nie wiem. A do
tego ten przeklęty wyvern, którego nie umiałam przepędzić z
myśli...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zostałaś wybrana do wielkich
rzeczy – szeptał jakiś głosik we wnętrzu mojej głowy.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mam to gdzieś! – warczałam na
niego. Dajcie mi żyć moim życiem, a nie co chwilę podsuwacie...
to. Czymkolwiek miałoby być. Chwilami zupełnie już nie
wiedziałam, czy wszystko wokół nie jest kolejnym zbyt
realistycznym snem. Bo to mało ich było?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Pojęcia nie mam, ile te moje
rozterki trwały, ale tak mnie pochłonęły, że nawet nie
zauważyłam, jak zrobiło się ciemno. Ocknęłam się dopiero
wtedy, gdy Ladon wparował do domu – a co za tym szło, blisko
zapoznał mnie z posadzką klatki schodowej, gdy z rozmachem otworzył
drzwi, o które się opierałam. Tak mnie to zaskoczyło, że dłuższą
chwilę nie mogłam nawet pozbierać się z dawno nietrzepanej
wycieraczki i patrzyłam tak na niego z dołu z głupawą miną.
Identyczną chyba zresztą z tą, jaką sam przybrał, gdy tak nagle
wylądowałam mu pod nogami.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O – wykrztusił wreszcie
niemrawo. – Cześć... Co tu robisz?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Kontempluję. Nie widać? –
prychnęłam. Nagle mi się strasznie głupio zrobiło, wstałam więc
czym prędzej, zapaliłam światło z głośnym „pśtrach”, o
mało nie łamiąc sobie paznokci na starym przełączniku, i
odbiegłam do swojego pokoju w podskokach.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">I zaraz musiałam się wrócić, gdy
telefon Ladona rozdzwonił się melodią ze „Świnki Peppy”,
którą jakiś czas temu ustawił jako wizytówkę Quillsa. Normalnie
bym sprawę olała, zwłaszcza gdy czułam się w taki sposób, ale
pech chciał, że tym razem chyba nietrudno było zgadnąć, czego
Alfa mógł od nas chcieć...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Brat rzucił mi podejrzliwe
spojrzenie, zanim przesunął palcem po ekranie, jakby sam wahał się
nad odbieraniem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">No na co ty czekasz? –
warknęłam mało sympatycznie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Widziałam, że coś cisnęło mu
się na usta, ale na szczęście postanowił ostatecznie dać mi
spokój. Wzruszył pozornie beztrosko ramionami i uniósł telefon do
ucha. Jeszcze zanim się odezwał, Quills dosłownie się na niego
wydarł:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Za pięć minut na górce! – I
rozłączył się, nie dodając nic więcej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ach – mruknął półdemon, ze
sporym opóźnieniem chowając urządzenie do kieszeni. – To
wszystko tłumaczy.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie masz czasem wrażenia, że
Quills zachowuje się jak katechetka w trakcie menopauzy? –
jęknęłam, ponownie sięgając po walające się koło drzwi buty.
Płaszcza nawet jeszcze nie zdążyłam zdjąć – zakłopotana
dziwnym zachowaniem, spierniczyłam w nim do pokoju, nie zauważając,
że podejrzanie mi ciepło. Kto by się przejmował temperaturą, gdy
rodzony brat ma go za idiotę...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Naprawdę muszę na to
odpowiadać? – Punkowiec wywrócił oczami i poszedł przodem, mi
zostawiając obowiązek znalezienia posianych gdzieś w torebce
kluczy i zamknięcia drzwi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Gdy wyszliśmy na zewnątrz, z
niepokojem rozejrzeliśmy się po osiedlowej uliczce. Nie było
jeszcze późno – ktoś właśnie wysiadał z krzywo zaparkowanego
samochodu, na placu zabaw kręciło się kilku podejrzanych typków z
na wpół wypitym piwem, na balkonie punktowca po naszej lewej
stronie jakiś starszy pan palił papierosa, opierając się o
balustradę w samych bokserkach. Jakim cudem dziadkowie mają takie
zdrowie, podczas gdy ja w wieku prawie siedemnastu lat jestem w
stanie przeziębić się na spacerze w niedokładnie zawiązanym
szaliku? To cholernie niesprawiedliwe...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ladon westchnął ciężko i jakby
boleśnie, a następnie pociągnął mnie za rękę w stronę starej
stacji, nie przemieniając się w wilka. Nie był mną, o tej porze
nie mógł wykazać się moją lekkomyślnością – przy białym
kolorze futra nie miał nawet co liczyć na to, że zdoła ukryć się
w cieniu na słabiej oświetlonych uliczkach i jakoś przemknąć
między ludźmi. Ja pewnie bym zaryzykowała, zwłaszcza po tym, jak
zdenerwowanie w głosie Quillsa postawiło mi dęba wszystkie drobne
włoski na ciele, ale przecież nie zostawiłabym go tak samego...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Czy może? Spojrzałam na brata
kątem oka, chcąc szybko wybadać sytuację, ale skubaniec doskonale
wyczuł, co takiego chodzi mi po głowie, bo mocniej ścisnął moją
dłoń i wycedził przez zaciśnięte zęby:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nawet o tym nie myśl!</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zmełłam w ustach przekleństwo i
wzięłam się za udawanie, że nie mam bladego pojęcia, o co mu
chodzi. Z góry skazane na porażkę, nasza więź działała
przecież coraz lepiej. Zamiast tego postarałam się skupić na
ciemności i na przesączającej powietrze atmosferze czegoś...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miasto już od dawna pachniało mi
dziwnie, ale czy było w tym coś nowego? Jakiś dodatkowy aromat,
wyczuwalny bardziej umysłem niż nosem, który zmusiłby mnie do
zdwojenia czujności i zaakceptowania, że coś faktycznie jest nie
tak? Nie wiem. Wciąż byłam skołowana, myśli uciekały mi w
stronę nowej sąsiadki, mój wewnętrzny wilk zupełnie już nie
wiedział, na czym powinien się w pierwszej kolejności skupić.
Ciemność może i miała specyficzny smak, ale nie umiałam ocenić,
czy sobie tego przypadkiem tylko nie uroiłam. Niewykluczone, że to
wyobraźnia mi szalała. Albo to przewrażliwienie. Gdy tak często
spotykasz się z nienazwanym, zaczynasz doszukiwać się go dosłownie
wszędzie, nawet tam, gdzie go nie ma.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Obeszliśmy blok, o mało nie
potknęłam się o wystającą płytkę na wąskim chodniczku
biegnącym w jego szczycie. Obejrzałam się na mrok panujący między
drzewami rosnącymi od strony balkonów, prześledziłam zupełnie
spokojną, ale zawsze niedostatecznie oświetloną uliczkę i
popędziłam za zostawiającym mnie w tyle Ladonem. Na granicy
osiedla skręciliśmy w prawo – tam znowu zatrzymałam się na
chwilę, zerkając na ponury, całkowicie ciemny budynek szkoły, do
której chodziłam na treningi szermierki. Zdziwiło mnie, że nie
palą się tam zupełnie żadne światła, ale zanim zdążyłam
zwrócić bratu na to uwagę, on przemienił się w wilka, zwinnie
przebiegł przez ulicę, wyczekawszy na moment, gdy nie jechał żaden
samochód, przeskoczył przez tory i zagłębił się w lesie na
górce. Szybko pobiegłam za nim, o mało się nie przewracając, gdy
łapy zaplątały mi się w krawężnik po tym, jak jeszcze raz
szybko rzuciłam okiem za siebie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Coś było z tą szkołą nie tak.
Miałam wrażenie, że ziejące czernią okna mnie obserwują, jak
oczy jakiejś ogromnej istoty. Znowu się zatrzymałam...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kurna, Leah, daj se ty siana,
już nie mogę z tymi twoimi odpałami</i> – wypowiedział się
Paul, gdy tylko złączyłam się ze wspólnym umysłem sfory.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jej przeczuciom trzeba ufać
</i>– mruknęła cicho Gabrysia. Wnioskując z jej myśli, przed
chwilą wyszła ze swojego bloku, musiała być ledwie kilkanaście
metrów za mną. Postanowiłam na nią poczekać, choć biały basior
o niebieskich oczach łypał na mnie niecierpliwie spomiędzy drzew.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Przeczucia-sreczucia</i> –
skwitował dresiarz rezolutnie. Jego głos praktycznie zniknął,
zagłuszony złością Quillsa.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Możecie mi powiedzieć, co
ten kretyn Jacob może robić o tej porze, że nie odbiera telefonu?
</i>– wycedził, ledwie przemienił się w wilka. Wnioskując z
jego wspomnień, do wyżej wspomnianego dzwonił całe... kurde,
szesnaście razy. Nasz niezbyt rozgarnięty kolega miał prawdziwie
przechlapane.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No nie wiem, szefie</i> –
mruknął z przekąsem Collin. –<i> Ja tam cały dzień czekałem
niecierpliwie na wiadomość od ciebie. Nawet do kibla z telefonem
chodziłem, poważnie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Alfa miał na tyle godności, że
nie odpowiedział, choć nie wszystkie mordercze myśli udało mu się
powstrzymać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co się dzieje?</i> – Ladon
bez żadnych moralnych rozterek przerwał przywódcy twórcze
zamyślenie, zdrowo już zniecierpliwiony. –<i> Czy ty nie możesz
raz na jakiś czas od razu powiedzieć, z jakim problemem dzwonisz?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Chyba pierwszy raz słyszałam, by
odezwał się do albinosa takim tonem. Uśmiechnęłam się po
wilczemu i roześmiałam w myślach, choć nie wiem, co właściwie
mnie w tym aż tak rozbawiło. Obejrzałam się kolejny raz, tym
razem po to, by zauważyć wyłaniającą się z mroku zdyszaną
Gabrysię. Zamerdałam na jej widok ogonem, wspólnie minęłyśmy
tory i dołączyłyśmy do pieklącego się na zboczu górki
półdemona.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak to co się dzieje?</i> –
Quills wciąż brzmiał na zniecierpliwionego, jakby to była nasza
wina, że jeszcze się niczego nie domyśliliśmy. – <i>Ten wyvern
Lei się dzieje.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jaki znowu mój wyvern?</i> –
oburzyłam się szczerze. Jedynie po to, by zamaskować, jaki dreszcz
mnie przeszedł, gdy przed oczami znowu stanęła mi postać
tajemniczego Marka von Lahmana.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No ten, który tobie się
jako pierwszej objawił. Wreszcie raczył się z nami przywitać. Ma
czekać na nas na górce, powinniśmy zjawić się całym stadem, ale
niektórzy jak zwykle mają gdzieś wszystkie...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No już jestem, no!</i> –
Jacob wbił się w nasze głowy z takim impetem, że aż mi
pojaśniało przed oczami. – <i>Pali się, czy co?!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Na chuj ci telefon, jak nie
umiesz z niego korzystać?!</i> – wydarł się wściekły Embry.
Gdy zorientowałam się, że osobiście poszedł do kumpla i
praktycznie wyciągnął go z mieszkania, o mało nie udusiłam się
z tłumionego śmiechu. – <i>Myślałem, że sytuacja jest na tyle
napięta, by wszyscy rozumieli konieczność pozostawania w
kontakcie!</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Yyy... tak </i>–
potwierdził Jacob, ale jakoś tak bez przekonania. Był jednym z
tych, którzy wlekli się z prawdziwym trudem – podczas walki ze
sforą Cruxera oberwał na tyle mocno, że jeszcze nie wydobrzał do
końca.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Wyvern?</i> – Tym razem
wśród nas pojawiła się Luna. –<i> Nie podoba mi się to...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie tylko tobie </i>–
mruknęło kilka głosów jednocześnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To chyba nieistotne, czy wam
się podoba, czy nie</i> – denerwował się Alfa. –
<i>Spodziewaliśmy się tego od dawna. Sami go tu zaprosiliśmy, więc
wasze obiekcje nie mają tu większego znaczenia.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O jeny, no, tak se tylko
gadamy, zluzuj majty</i> – jęknął Seth. Piaskowe futro mignęło
mi gdzieś po lewej stronie, dobrze słyszałam tętent jego łap.
Wspinał się na stosunkowo stromy stok bardzo powoli, chyba jako
jeden z nielicznych załapał, że jego obecność zupełnie nic nie
zmieni. Czy tam był, czy nie – rozmowa i tak miała należeć do
przywódcy stada i ewentualnie Bety. My mogliśmy im tylko służyć
jako dekoracje.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Smutne, ale prawdziwe. Niby byłam
tą dominującą waderą, powinnam więc w jakiś sposób się
liczyć, ale... czasem mam wrażenie, że moja rola jest zbyt mało
istotna, żeby mnie zadowalać. Nie sądzę, bym nadawała się na
przywódcę, a jednak czasami marzyłam o tym, by tak na mnie
spoglądali. Głupie, wiem. Może brakowało mi poczucia bycia ważną?
Chyba też byłam trochę zazdrosna o uwagę wyverna, jakbym w jakiś
sposób liczyła na całkowity monopol w kwestii negocjacji z nim.
Przez to, że nasza pierwsza rozmowa odbyła się na osobności i
poruszyła tyle dziwnych tematów, jakoś... chciałam, żeby było
tak dalej. By to było coś całkiem mojego.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">By on patrzył tylko na mnie.
Idiotyzm. Ladon już zerkał na mnie z niepewnością w ślepiach,
musiałam się czym prędzej uspokoić, jeśli nie chciałam potem
odpowiadać na setki pytań.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Już tam był. Wyczułam go jako
pierwsza, bo jako jedyna z nas poznałam jego charakterystyczny
zapach, wysforowałam się więc na przód naszej niewielkiej grupki
i wychynęłam spomiędzy drzew na długo, nim dołączyła do mnie
reszta. Eliptyczna polanka, wysypana poprzerastanym chwastami i
młodymi drzewkami jasnym piaskiem, srebrzysto-białym w blasku
obserwującego nas z całkowicie czarnego nieba księżyca, była
pusta, ale dostrzegłam znajomą sylwetkę na samej krawędzi
okrągłego jeziorka. Podbiegłam bliżej, przedarłam się przez
barierę z martwych krzaków, łamiąc kilka gałązek, i zamarłam
kilka metrów od niego. Nie wiedziałam, jak zareaguje, jeśli stanę
tuż obok. Nawet nie patrzył w moją stronę – jak zahipnotyzowany
wpatrywał się w smolistą wodną toń i odbijające się w niej
fałszywe niebo. Woda upstrzona była jasnymi punkcikami gwiazd, jak
posypana chłodnymi iskrami lub szklanymi odłamkami, choć firmament
nade mną dominował jedynie wąski sierp satelity.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Ciekawił mnie. Fascynował. A gdy
do tego doszła charakterystyczna aura wymarłego krateru... Na nisko
ugiętych łapach przysunęłam się bliżej – fragment idealnej
ciemności, oderwany od większej całości panującego w lesie
mroku. Omal nie dotknęłam go nosem w ramię, ciekawie obwąchałam
owiniętą zniszczoną skórą rękojeść przewieszonego przez plecy
miecza...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Dziwna była ta broń. Nie umiałam
dokładnie powiedzieć, na czym to polegało, ale gdy tak zaciągnęłam
się jej niemożliwym do opisania zapachem, utwierdziłam się w
przekonaniu, że nie mam do czynienia ze zwykłym kawałkiem stali.
Sierść wzdłuż kręgosłupa stanęła mi dęba, choć nie
wiedziałam, kiedy to się dokładnie stało, uszy ciasno stuliły mi
się do czaszki, ogon przylgnął do brzucha.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Miecz miał niemal tyle, ile ja jako
człowiek wzrostu. Ciekawiło mnie, ile tak naprawdę musiał ważyć.
Z pewnością miałabym problem, żeby się nim posługiwać, chociaż
dla kogoś wzrostu tego wielkiego Niemca musiał być w sam raz. Jak
specjalnie dla niego wykonany...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie była zabawka. Głowicy i
jelca nie znaczyły ślady rdzy, choć zmętniały z powodu
niezliczonych rys. Nie wątpiłam, że z ukrytym w pochwie ostrzem
jest dokładnie tak samo. Coś nakazało mi się odsunąć, zanim
dotknęłam broni wrażliwym nosem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To rzeczywiście nie jest
zwyczajna anomalia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Aż się wzdrygnęłam, gdy jego
niski głos przeciął ciszę. Mężczyzna drgnął, przestąpił z
nogi na nogę, lekko poruszył barkami, zastanymi pewnie podczas
długiego bezruchu. Nie wyglądał na szczególnie przejętego, choć
dałabym sobie głowę uciąć, że w tych słowach dosłyszałam
nutę nieskrępowanej ciekawości.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>No co on nie powie</i> –
parsknął w moich myślach Brady. –<i> Odkrycie stulecia...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Podejrzany jest ten koleś </i>–
syknął Lord. Zatrzymał się u podnóża górki i już od dłuższego
czasu wahał się przed postawieniem kolejnego kroku. Nieco
zmotywowało go to, jak Collin i Sam minęli go w pełnym pędzie,
ale i tak miał się na baczności. Aż do przesady.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kto z nas będzie mówił?</i>
– spytałam głupio, do samego końca licząc na to, że może
wytypują do tego mnie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Quills wyłonił się z krzaków,
Ladon podążał kilka kroków za nim. Dwa białe wilki wyglądały
jak swoje lustrzane odbicia, różnił je jedynie kolor oczu – u
Alfy albinotyczna czerwień, u mojego brata chłodny niebieski,
wpadający nieco w jasną szarość. Wyvern zerknął na nich,
zmarszczył na chwilę brwi, jakby nad czymś się zastanawiał, i
mruknął wreszcie tajemniczo:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Interesujące.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Co takiego?</i> – warknęła
niezbyt sympatycznie Luna.<!-- Może coś o podwójnej Alfie? Jakiś kolejny śmieszny wątek --></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nieistotne – skwitował, dając
tym samym do zrozumienia, że doskonale słyszy wszystkie nasze
myśli. Aż się skrzywił, gdy rozgorzały one od złości i
protestów. – Spokojnie, nie grzebię wam w głowach. Słyszę
tylko to, co sami chcielibyście mi przekazać.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nikogo to nie uspokoiło. Na polanie
zbierało się coraz więcej wilków, zataczających wokół
umierającego krateru luźny okrąg. Pojawili się zdyszani Embry i
Jacob, Lord wreszcie zamajaczył gdzieś między cienkimi pniami
wysokich sosen, nawet mający z nas wszystkich najdalej Szary pojawił
się gdzieś obok zjeżonego Jareda. Gabrysia wykonała taki ruch,
jakby odruchowo chciała dopaść do mnie i przylgnąć do mojego
boku, ale strach przed stojącym tuż obok wyvernem szybko w niej
zwyciężył. Ostatecznie przykleiła się do przerażonego tym
faktem Paula. Ma dziewczyna świetny gust... Znowu zamajaczyła mi w
głowie chęć, by ich ze sobą jakoś zeswatać.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>W takim razie nie ma chyba
potrzeby, byśmy przemieniali się w ludzi </i>– podsumował
Quills. Jako ogromny wilk mógł nieco górować nad mężczyzną
mającym niemal dwa metry wzrostu – oczy miał odrobinę wyżej od
niego, choć, jeśli musiałabym wybierać, to na wyverna bym
postawiła wszystkie pieniądze w razie konfliktu. Tak, albinos był
w ciele zwierzęcia o ostrych pazurach i zębach, jego szczęki bez
wysiłku mogły kruszyć kości, stanowił kwintesencję drapieżnego
wdzięku, szybkości i zwinności, ale to w długowłosym facecie,
który stał naprzeciw niego, było to coś, co kazało mi mieć się
na baczności. Dobrze wiedziałam, że mógł nas wszystkich
uśmiercić ledwie jednym pstryknięciem palcami. Całe miasto
obróciłby w kupę dymiących zgliszczy w czasie krótszym, niż
potrzeba na odgrzanie w mikrofalówce kawałka wystygłej pizzy.
Skoro już teraz wywierał na mnie takie wrażenie, bałam się
myśleć nad tym, co by było, gdybym ujrzała go w zwierzęcej
postaci...</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nigdy nie widziałam wyverna na
żywo. Smoka na dobrą sprawę też nie. Bazowałam na wspomnieniach
starej sfory, opowieściach i własnej wyobraźni. Zupełnie nie
wiedziałam, czego się spodziewać. Czy to było coś, co miało
prawo istnieć w tym niemagicznym świecie? Czy byłabym w stanie to
pojąć w otoczeniu bloków z wielkiej płyty, samochodów i ciasnych
uliczek, pod okiem setek niczego nieświadomych ludzi, żyjących
swoimi błahymi, nieraz wręcz śmiesznymi przy ogromie wszechświata
problemami?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie ma takiej potrzeby. – Głos
mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia. Wyglądał na zupełnie
wyluzowanego – schował ręce w kieszenie i ponownie obejrzał się
na jeziorko. Nawet nie starał się udawać, że zgraja
przerośniętych wilków może stanowić dla niego zagrożenie. Jacy
z nas strażnicy ludzkości, skoro istnieją Istoty tak potężne, że
nie muszą sobie zaprzątać głowy śledzeniem naszych ruchów?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie byłam jedyną, która teraz o
tym myślała. I wcale nie musiałam siedzieć reszcie sfory w
głowach, by zorientować się, że pod maską opryskliwości i
wynikającego z chęci ochronienia terytorium zniecierpliwienia kryją
prawdziwy strach. Błyskające w ciemności ślepia lśniły obawą,
nienaturalnie rozszerzone nawet jak na panujący mrok źrenice
straszyły mieszanką ludzkich i zwierzęcych emocji, które w takich
chwilach naprawdę ciężko było powściągnąć – i to nie tylko
mnie. Jeśli dobrze się zastanowić, to ja byłam z całego
towarzystwa najspokojniejsza. Dlaczego? Bo już raz go spotkałam i
wiedziałam, że gdyby chciał zrobić mi krzywdę, już dawno by się
to stało? Czy może jakimś dodatkowym zmysłem wyczuwałam, że...
coś mnie przed nim chroni? Nie ktoś, tylko właśnie coś. Ale co
to było – nie mam bladego pojęcia. Rodzaj mrocznej energii? <i>Vurd</i>
przenikający okolicę starego krateru?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">A może po prostu mi odbijało?
Jakiś głosik wewnątrz mnie wciąż powtarzał, że tak naprawdę
wcale nie jestem wyjątkowa. Że to jedynie złudzenie – że
skrzywdzić można mnie dokładnie tak samo, jak każdego członka
kipiącej zjeżoną sierścią, błyskającej białkami ślepiów i
białymi kłami sfory, kłębiącej się na polance za moimi plecami,
za pozornie bezpieczną granicą wytyczaną przez martwe krzaki o
poczerniałych gałązkach. Może i jestem nieśmiertelna... ale
oznacza to jedynie, że nie umrę z przyczyn naturalnych. Zabić
można mnie z niebywałą łatwością, zwłaszcza gdy jest się
czymś takim jak wyvern. Czymś przedwiecznym, potężnym tak, że
sama jego obecność przejmuje lodowatym dreszczem i stawia wszystkie
zmysły w stan najwyższej gotowości. Cóż, ciału nie wytłumaczy
się równie dobrze jak umysłowi, że w walce, na którą odruchowo
się szykuje, nie ma najmniejszych szans...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">To nie były moje myśli. Ja wbrew
pozorom nie bałam się wyverna samego w sobie. Czułam respekt,
darzyłam go nabożnym wręcz szacunkiem, ale nie było to podszyte
panicznym lękiem. Ja obawiałam się jedynie własnych reakcji na
jego obecność.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Nie rozumiem</i> – szeptała
wciąż trzymająca w bezpiecznej odległości Luna. – <i>Nie
rozumiem, czym są wyverny. Waszym zdaniem ten człowiek potrafi
przemieniać się w latającą jaszczurkę?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I to gorszą od smoka</i> –
potwierdził ponuro Ladon. <i>– Gdy mieszkałem z ojcem w Drugim
Świecie, widziałem wyverny wielokrotnie.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>On jest przerażający </i>–
dodał ktoś inny, ale w panującym zamieszaniu nie zdążyłam
zorientować się kto. – <i>Drugi Świat musi być okropnym
miejscem, skoro jest ich tam pełno.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Niekoniecznie. </i>– Tym
razem półdemon lekko zaśmiał się w myślach. –<i> Wyverny są
strażnikami magicznego porządku, już o tym przecież
rozmawialiśmy. Żeby go utrzymać, uciekają się do różnych
metod, nie zawsze w naszym pojęciu moralnych, ale nigdy nie robią
nikomu krzywdy ot tak.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>I tak zabrzmiało to słabo...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jest zupełnie inny od Keva</i>
– mruknął Embry z lekkim zaskoczeniem w głosie. Jako jeden z
nielicznych odważył się podejść aż do samych krzaków, tak więc
widziałam go bardzo wyraźnie. Wielki basior z blizną na pysku
wciąż był niepewny, lecz zdołał już odkleić uszy od głowy i
postawić je wysoko w geście ciekawości.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Bo o wiele, wiele starszy</i>
– syknęłam w odpowiedzi. Jakoś nie miałam co do tego
wątpliwości. Żaden z nich nie powiedział mi, ile tak naprawdę ma
lat, ale skoro jeden nie ukrywał, że jest młody, a drugi
wspominał, że w czasach, w których się urodził, nie używało
się jeszcze nazwisk, wnioski nasuwały się same.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>O wiele? Czyli o ile?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Mark musiał doskonale naszą
wymianę zdań słyszeć. Choć wcześniej z niczym się nie
zdradził, teraz nie zdołał powstrzymać parsknięcia śmiechem.
Gdy odsłonił zęby, mogłam w pełnej krasie dojrzeć, że
koniuszki wszystkich czterech kłów ma zaostrzone. Przez myśl
przemknęło mi, że ma naprawdę ładny uśmiech, zwłaszcza jak na
faceta wyglądającego na przed momentem wyciągniętego z placu
boju, na którym w pojedynkę zmniejszył męską populację jakiegoś
kraju o przynajmniej połowę. Zwłaszcza jak na faceta, który palił
papierosy w ilości przemysłowej – nawet teraz, pewnie zupełnie
bezwiednie, bawił się jednym w palcach prawej dłoni, na szczęście
jeszcze nieodpalonym.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mam pojęcia, ile wspomniany
Kev ma lat – powiedział, gdy już odrobinę się uspokoił. – Ja
tak czy siak po czterech tysiącach straciłem rachubę. Szczęśliwi
czasu nie liczą, szaleni tym bardziej.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Kev to przy tobie dzieciak </i>–
wyrwało mi się, ale na szczęście nikt nie zwrócił na mnie
uwagi. Obgadywanie naszego uzależnionego od gier komputerowych
sprzymierzeńca było ostatnim, co powinniśmy teraz robić,
zwłaszcza że biedak już bardzo nam pomógł.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nazywam się Mark von Lahman. A
przynajmniej tak właśnie wy możecie mnie nazywać, bo na
przestrzeni lat nosiłem wiele innych imion. Przysyła mnie najwyższa
rada z władcą Ryjisjaveeikiem na czele – podjął wyvern.
Wreszcie odpalił tego cholernego papierosa, zaciągnął się
dziwnie słodkawym dymem.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Ryji... co? </i>– jęknął
Jared, wyrażając w ten sposób myśli nas wszystkich. – <i>Przecież
tego nie da się wymówić...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Cisza!</i> – warknął na
nas Quills, błyskając zębiskami. Zwrócił się do wyverna. –
<i>Cieszymy się, że wreszcie do nas dołączyłeś. Wybacz ich
zachowanie, sfora jest przerażona, mało kto z nas wcześniej miał
okazję poznać wyverna. A przynajmniej tak wiekowego.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nic nie szkodzi. – Mężczyzna
wzruszył niedbale ramionami. – Czego innego mógłbym spodziewać
się w Pierwszym Świecie? Minęły czasy, gdy krępował mnie
strach, jaki żywili względem mnie inni. Przywyknąć można do
wszystkiego. Jednak w kwestii tego miasta... – urwał na chwilę,
obejrzał się przez ramię na idealnie okrągłe jeziorko. Na parę
chwil zapanowała idealna cisza, przerywana jedynie trzaskiem gałązek
pękających pod łapami niespokojnie kręcących się wilków i
delikatnym szumem wiatru w igłach wysokich sosen.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>W kwestii miasta?</i> –
pogonił mało cierpliwie Ladon. Nie licząc mnie, był tu
zdecydowanie najodważniejszy. I chyba nic dziwnego – jako jedyny
mógłby w ewentualnej walce mieć jakiekolwiek szanse.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż. – Końcówka papierosa
rozjarzyła się czerwonym blaskiem. Choć punkcik był niewielki,
niemal raził na tle wszechobecnych odcieni czerni. – Dziwię się,
że tak długo wstrzymywaliście się z prośbą o pomoc. Dziwię się
również temu, że jeszcze wszyscy żyjecie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Tym razem cisza nie była już
wyczekująca. Przygniotła nas setką niewypowiedzianych pytań i
paraliżującą niepewnością. Popatrzyliśmy niepewnie po sobie,
ktoś nerwowo przestąpił z łapy na łapę. To był chyba jeden z
nielicznych momentów, gdy nie myśleliśmy w zasadzie o niczym
konkretnym prócz jednego wielkiego znaku zapytania.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern westchnął ciężko, w
pewien sposób widocznie rozczarowany naszą niewiedzą.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To, co się tutaj dzieje, żyjący
znać mogą jedynie z ksiąg tak starych, że większość uważa je
jedynie za zbiór legend, nie mających wiele wspólnego z
rzeczywistością – zaczął tonem, jakim z równym powodzeniem
mógłby opowiadać skomplikowaną, mroczną baśń. Ponownie
odwrócił się w stronę nieruchomej wody, zamarł, zapatrzywszy się
w nią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podeszłam bliżej, starając się
stawiać łapy bezszelestnie, położyłam się tuż obok, grzbietem
niemal tuląc się do jego nóg. Łeb złożyłam na wyprostowanych
łapach, uszy czujnie postawiłam do góry. Dlaczego tak bardzo mu
ufałam? Dlaczego tak pragnęłam jego bliskości?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co wiecie o stworzeniu świata?
– spytał po paru dłużących się w nieskończoność sekundach.
Choć byłam pewna, że niedopałek pośle pstryknięciem gdzieś w
wodę, zgasił go jakimś niewyjaśnionym magicznym sposobem i
schował z powrotem do pudełka, które wcisnął do kieszeni
bojówek.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To zależy</i> –
odpowiedział z pewnym wahaniem Quills. – <i>Wersji słyszeliśmy
całe mnóstwo. Wielki wybuch. Bóg i jego siedmiodniowa praca...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">O wszystkich tych wersjach
powinniście zapomnieć – warknął Mark z dziwnym jadem w głosie.
Opanował się po chwili i podjął spokojniejszym tonem: – A
przynajmniej o ich większości. W każdej kryje się ziarno prawdy,
nie umiem powiedzieć, której z nich najbliżej do tego, by
najlepiej opisać rzeczywistość. Nawet ja nie jestem tak stary, by
móc to ocenić. – Skrzywił się, w jego oczach o barwie
zaśniedziałego srebra zabłysło coś dziwnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Sama nie wiem. Kłamał? Powiedział
część prawdy? Nie umiałam tego zinterpretować. Wciąż patrzyłam
w niego jak w święty obrazek, czekając na ciąg dalszy. Na
szczęście tym razem nie zwlekał, aż ktoś go pogoni.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Na samym początku był
Stworzyciel. Kreator światów – zaczął tym magnetycznym, lekko
zachrypniętym głosem. Niemiecki akcent był niemal niesłyszalny –
gdyby nie powiedział mi wcześniej, skąd pochodzi, pewnie nie
zwróciłabym na niego uwagi. – To on podporządkował sobie
mroczną energię stworzenia. Za jej pomocą nauczył się tkać
rzeczywistość. Wyobraźnię miał ogromną, nieograniczoną,
niezmierzoną jak Wszechświat, niemożliwą do pojęcia nawet dla
mnie i mnie podobnych. Dzięki niej nauczył się Tkać. – Urwał
na moment. – Jako pierwsze z tej pierwotnej, dzikiej esencji utkał
swoje Ogary. Niepokonaną armię sprzymierzeńców, inteligentnych
niemal jak on sam, lecz przede wszystkim oddanych tak, że bez
wahania rzuciłyby się za nim w najgłębszą otchłań. A następnie
przedstawił im swój plan... plan światów. I zaprzągł do pracy.
– Roześmiał się krótko. – To Ogary Stworzyciela tkały światy
wedle jego wskazówek. Tworzyły ich nieskończenie wiele, każdy na
wzór planu opisanego przez ich władcę, niestrudzenie dążąc do
nieuchwytnej doskonałości, niewiele ich jednak nadawało się do
tego, aby przelać w nie Iskrę, pobudzającą wszelkie życie.
Światy takie, kalekie i niedoskonałe, obumierały same, aż
wreszcie znikały, rozmywały się, odchodziły w całkowite
zapomnienie. Jedynie sześć światów zdołało przyjąć Iskrę, co
nie spodobało się samemu Stworzycielowi. Sfrustrowany
niepowodzeniami Ogarów, postanowił wziąć sprawy we własne ręce.
Postanowił osobiście sprawdzić, czy rzeczywiście zadanie, jakie
postawił przed swymi sługami, jest niemożliwe do wypełnienia.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern umilkł na chwilę, zapatrzył
się w czarną wodę, w której skrzyły się setki gwiazd. Sfora
słuchała go w idealnym milczeniu, ale nie wiem, czy w ogóle był w
stanie naszą fascynację docenić. Wyglądał tak, jakby nie zwracał
uwagi na naszą obecność. Jakby o nas zapomniał, podobnie jak my
pod wpływem tej historii zapomnieliśmy o całym świecie wokół.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A więc Stworzyciel ponownie
pochwycił nici mrocznej energii stworzenia i za jej pomocą zaczął
kształtować kolejny świat – podjął Mark. – Lecz inny od
wszystkich poprzednich. Świat doskonały, tak złożony, jak nigdy
wcześniej mu się nie śniło. Świat tak wielu struktur i
zależności, że nigdy nie powierzyłby jego ukończenia rękom inne
niż własne, którym ufał najbardziej. I tak właśnie powstał
Siódmy Świat. Świat doskonalszy niż wszystkie inne. –
Uśmiechnął się pod nosem, w jasnoszarych oczach błysnęło coś
dziwnego. – Świat tak doskonały, że Stworzyciel przestraszył
się go. Wpadł w popłoch, gdy tylko posłał w niego Iskrę i
spostrzegł, z jaką łatwością go objęła, jak szybko się w nim
zakorzeniła. Przestraszył się... bo uświadomił sobie coś, czego
wcześniej, zaślepiony własną pychą i potęgą, nie wziął nawet
pod uwagę. Mroczna energia, którą się posługiwał, za pomocą
której kazał swym Ogarom kształtować kolejne uniwersa, rozpadała
się. I mutowała, a z niej powstawała inna siła. Siła
śmiercionośna dla biednych Ogarów.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Podpełzłam jeszcze bliżej, gdy
umilkł. Bokiem musnęłam jego nogę, ale nie wyglądało na to, że
w ogóle mnie zauważył. Speszyłam się na chwilę, wyczuwając
zaciekawienie sfory, lecz nie wycofałam się. Nie chciałam się
odsuwać... chciałam go z jakiegoś powodu czuć. Wtedy łatwiej mi
było uwierzyć, że wszystko to, co słyszę, jest prawdziwe.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Widzicie, biedne wilczki, nic w
świecie nie jest stałe. – Wyvern roześmiał się cynicznie. –
Wszystko się rozpada. Jedne rzeczy prędzej, inne później.
Niektóre tak wolno, że z naszej perspektywy wydawać mogłyby się
nieskończone, a jednak to tylko złudzenie. Stworzyciel uświadomił
to sobie dopiero po tym, jak tchnął w Siódmy Świat całą swoją
dobrą energię, gdy poświęcił wszystko, co miał w sobie
światłego i miłego, by powołać tę rzeczywistość do życia. I
przestraszył się, gdyż po czasie uświadomił sobie, że gdy
tworząca skomplikowane struktury mroczna energia zacznie się
starzeć i wracać do pierwotnego stanu, zabraknie kogoś, kto byłby
w stanie ją uwolnić i poskromić tę upośledzoną moc, która
powstawała jako skutek uboczny. Mówiąc wprost: zabraknie kogoś,
kto będzie w stanie stworzony z taką pieczołowitością świat
zabić. Dlatego właśnie siódmego dnia istnienia Siódmego Świata
Stworzyciel oddzielił swoją mroczną cząstkę. Oderwał od siebie
wszystko, co złe i czarne, cały czający się w nim mrok. Oddzielił
światłość od ciemności. A następnie zebrał tę ciemność,
ukształtował i powołał do życia swoje przeciwieństwo. Ponieważ
każdy Kreator musi posiadać sprawującego nad nim pieczę
Antykreatora. – Uśmiechnął się półgębkiem, znowu w jego
oczach błysnęło coś dziwnego.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Słyszeliśmy o Antykreatorze. Żadne
z nas nie znało tych podań szczególnie dobrze – oprócz Ladona
nikt ze sfory nigdy nie był w Drugim Świecie, gdzie mógłby ten
kult poznać – ale postać mrocznego kogoś, kto miał zniszczyć
nasz świat, gdy przyjdzie na to pora, pojawiała się również w
opowieściach naszych dziadków. Pojawiała się wśród wiadomości,
które przekazywali nam, gdy oficjalnie odłączaliśmy się od
starej sfory i przejmowaliśmy władzę w mieście. Tylko że... cóż,
wszyscy oprócz Ladona uznawali to raczej za ponure bajki. Choć
sądzę, że raczej niewielu z nas jest tak naprawdę wierzących,
wszyscy wychowaliśmy się w Pierwszym Świecie, i to w kraju, w
którym katolicyzm wciąż stawiany jest na piedestale obok
najważniejszych życiowych wartości, zarówno przez nieudolny rząd,
jak i zwykłych obywateli. Obojętnie, jakie były nasze poglądy,
podobne historie traktowaliśmy jak banialuki, bo przecież w takim
właśnie społeczeństwie się wychowaliśmy. Pewnie brakowało nam
elastyczności, ale nic nie mogliśmy na to poradzić – żyliśmy
pośród jednego z najbardziej nietolerancyjnych narodów świata. A
to... już nawet dla kogoś gotowego uwierzyć w niemal wszystko
brzmiałoby jak coś niesamowitego. To była po prostu następna
religia – zupełnie nowe pojęcie wiary w czuwającą nad nami siłę
wyższą, wyrosłe wśród dojrzałych wierzeń świata, którego w
tej kwestii już nic nie było w stanie dziwić. Religijność w
dwudziestym pierwszym wieku jest już gruntem znanym i oczywistym –
wszystko, co wykracza poza ramy znanego i zrozumiałego, wkłada się
między bajki, nazywa herezją i obkłada klątwą. A potem wyśmiewa
w tysiącach memów w internecie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Cóż, historia Marka bynajmniej nie
brzmiała jak coś, co zobaczyłabym chętnie w formie głupawego
obrazka.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern poruszył się, co wyrwało
mnie z zamyślenia. Ponownie znalazłam się w chłodnym lesie, na
lekko wilgotnej ziemi, czując u prawego boku jego ciepło.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tak właśnie wygląda historia
stworzenia świata – powiedział powoli. – Ta prawdziwa historia.
Żaden świat nie miałby prawa powstać, gdyby nie czuwał nad nim
jego Antykreator, bo energia stworzenia nie jest stała. Prędzej czy
później, natychmiast czy dopiero po milionach lat, ale jednak się
rozpadnie. A wtedy ktoś będzie musiał pozwolić jej się uwolnić,
aby chaos i choroba nie rozprzestrzeniły się dalej, na inne światy,
wciąż młode i zdrowe. Tak właśnie powstał kult Antykreatora.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Dziwnie to brzmi. </i>– O
dziwo, to odezwała się do tej pory bardzo zestrachana Gabrysia. –
<i>Nie obraź się, ale z punktu widzenia chrześcijanina kult
Antykreatora może brzmieć trochę jak... kult szatana, albo co.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Być może. – Niemcowi dużo
brakowało do obrażenia się. Na jej słowa wzruszył tylko
ramionami. – Antykreator jednak... Cóż, tego z całą pewnością
nie wiem nawet ja sam, ale przypuszcza się, że Antykreator nie może
być utożsamiany ze złem. Antykreator sam w sobie nie jest zły,
jedynie przypadło mu w udziale wyjątkowo niewdzięczne zadanie.
Powstał z odrzuconej mrocznej cząstki Stworzyciela, jednak robi
jedynie to, co ten mu polecił. Jedynie to, co zrobić powinien, żeby
we Wszechświecie istniała równowaga. Nie odpowiada za zło – za
choroby, wojny, nieurodzaje, ludzkie okrucieństwo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Więc kto za nie odpowiada?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern powoli pokręcił głową z
bezradną miną.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Tego nie wiem. Być może
powinienem, lecz... są sprawy, o których pojęcie ma jedynie sam
Stworzyciel.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Z jakiegoś powodu zapaliło to w
mojej głowie ostrzegawczą lampkę. Powinien...? Nie wiem, dlaczego
zwróciłam na to aż taką uwagę, ale zaraz mnie to zainteresowało.
Nie chciałam jednak drążyć. Wszelkie wątpliwości zachowałam
dla siebie. I zamierzałam je tam trzymać, dopóki nie zyskam
pewności, że nadszedł moment, w którym należałoby je wyjawić.
O ile w ogóle kiedykolwiek taki moment nastanie.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Stworzyciel...</i> –
Gabrysia wymówiła to słowo tak, jakby obracała je w myślowych
palcach. Oglądała ze wszystkich stron, zastanawiając się, czy nie
kryje jeszcze jakichś tajemnic, niewidocznych na pierwszy rzut oka.
–<i> Stworzyciel nie jest Bogiem?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Bogiem? Można tak powiedzieć.
– Mark parsknął jakimś niewesołym śmiechem. – Jednak wszyscy
prawdziwi bogowie umarli już dawno temu.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Przeszedł mnie dreszcz. Sierść
stanęła mi wzdłuż całego kręgosłupa, obnażyłam zęby.
Odruchowo drapnęłam ziemię pazurami, żłobiąc w niej głębokie
bruzdy, drgnęłam, jakby poraził mnie prąd. Nikt zdawał się tego
nie zauważać. Ja sama nie wiedziałam, co to spowodowało. Jakiś
bliżej nieokreślony... lęk? Potwierdzenie czegoś, co wiedziałam
od dawna?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Tylko co ta historia ma
wspólnego z tym, co dzieje się w naszym mieście?</i> – spytał
powoli Quills, przekrzywiając lekko łeb.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nadal się nie domyśliliście?
– W głosie Niemca pojawiło się politowanie. – Ogary
Stworzyciela to prawdziwe wyverny. Te, które nie posiadają ludzkiej
formy. Te, których w naszym świecie nie ma już od naprawdę bardzo
dawna. Mroczna energia stworzenia to <i>vurd. </i>Jego mutacja, która
powstaje podczas rozkładu, nazywa się zaś magią.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">W myślach się zakotłowało. Kilka
wilków warknęło głęboko, ktoś wzdrygnął się tak gwałtownie,
że aż podskoczył. W naszych sercach na dobre rozgorzała panika...</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A więc sądzisz, że nasz
świat się rozpada?</i> – Ubrałam w słowa to, co chodziło po
głowach nam wszystkim. –<i> I że zaczęło się od naszego
miasta?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Wyvern milczał chwilę, co kazało
mi przypuszczać, że wcale tej opcji nie wyklucza, powiedział
jednak:</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Nie jestem pewien.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Jak to nie jesteś pewien?!</i>
– Ladon wpadł w złość. – <i>Przychodzisz tutaj na polecenie
samego władcy wyvernów, osobiście przez niego wytypowany do tak
trudnego zadania. Jesteś dowódcą pieprzonej Szarańczy, a nie
wiesz...</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">A skąd miałbym to niby
wiedzieć? – Mężczyzna bezradnie rozłożył ręce, wchodząc
półdemonowi w słowo. – Nie jestem Ogarem Stworzyciela. Jestem
wyvernem. Nie mnie wiedzieć takie rzeczy. Liczę na to, że
przyczyna jest znacznie łatwiejsza do zrozumienia i pokonania.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>To znaczy?</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Zamiast odpowiedzieć od razu,
uklęknął przy brzegu jeziorka. Zanurzył palce w czarnej wodzie,
mącąc jej idealną taflę.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Magia nie działa do końca tak,
jak z początku zdawało się Stworzycielowi. Owszem, powstała jako
efekt uboczny, mutacja <i>vurda, </i>dlatego też zawsze denerwowało
mnie, gdy to <i>vurd </i> był nazywany upośledzoną magią. Jest
efektem rozkładu energii stworzenia... ale w pewien sposób trzyma
ją również w ryzach. To dzięki magii świat już nie mutuje w
takim tempie, jak inne. Dzięki niej ma również szansę przetrwać
nieco dłużej, przeżyć nawet dużo młodsze światy, których
powstały tysiące, jeśli nie miliony. W gruncie rzeczy okazała się
czymś dobrym, dzięki czemu wszystko, co widzicie, zdołało się
tak rozwinąć... choć i to miało swoją cenę, ponieważ czysta
magia zabija Ogary Stworzyciela. Z racji tego, że tutaj jest
wszędzie, żaden z nich nie miał prawa przetrwać. Ale nie w tym
problem. W miejscach szczególnych tragedii struktura powlekającej
<i>vurd</i> magii staje się cieńsza – powiedział cicho. –
Nieszczelna. Zaczyna przepuszczać nieco energii stworzenia, zatraca
swoje zdolności trzymania jej w ryzach. Nie wiem, dlaczego tak się
dzieje, jednak widziałem coś takiego nie raz. Podejrzewam, że
właśnie to stało się w waszym mieście. – Uniósł powoli dłoń.
Czarna woda, posłusznie jak żywe stworzenie, uniosła się za jego
palcami i uformowała w migotliwą serpentynę. Skręciła się, nie
roniąc ani kropli, oblekła jego palce jak łasząca się fretka.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Nie mogłam się pozbierać z szoku.
On... panował nad <i>vurdem</i>?</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Powoli podniósł na mnie wzrok i
uśmiechnął się półgębkiem.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Co, wilcza dziewczyno? Sądziłaś,
że tylko ty tak potrafisz? Wyverny panowały nad <i>vurdem</i> na
długo nim pierwsze półdemony pojawiły się na świecie. Niestety
zapomniały o tym krótko po tym, jak pomogły zgładzić Fenrira
Wilka. – Otrząsnął dłoń z wilgoci, podniósł się z gracją
drapieżnika. – I to na własne życzenie. Odkąd zakazano
pomagającej uporządkować <i>vurd</i> magii run, sama energia stała
się niedostępna. Ma to również swoje plusy, bo nikt, kto raz dał
się dotknąć <i>vurdowi</i>, nie odzyskał zdrowych zmysłów. –
Znowu skupił się na mnie. – Ty jeszcze nie zrobiłaś tego w
pełni, lecz uwierz, że niewiele ci brakuje. Powinnaś bardziej
uważać, bo potem nie będzie już odwrotu. Nawet ja nie
wiedziałbym, jak ci pomóc, gdy dasz mu się pochłonąć. Nie
jesteś taka sama, jak inne czarne półdemony.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A co to niby ma znaczyć?</i>
– jęknęłam i aż zerwałam się na równe łapy, lecz nie
zapowiadało się, by wyvern zamierzał rozwinąć temat. Ponownie
skupił się na przyglądającym mu się Alfie.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">To, co znacie pod nazwą
anomalii lub skupisk upośledzonej magii, to rutynowe nieszczelności
w strukturze świata. Coś zwyczajnego, co pojawiało się od samych
początków istnienia. Coś, z czym należy się pogodzić. Te
kratery jednak... Sądzę, że jest jeszcze parę rzeczy do
sprawdzenia, lecz mam już swoją teorię. – Znowu sięgnął po
paczkę z papierosami, bawił się nią przez chwilę. – Czeka nas
dużo pracy, sądzę jednak, że powinna przynieść efekty. Jeśli
nawet nie uda mi się powstrzymać samego zagrożenia, zdołam
ograniczyć jego oddziaływanie na przynajmniej kilka lat. Proponuję
spotkać się jutro w dzień, pokażecie mi to, czego sami nie
zdołaliście jeszcze zbadać. Porozmawiam też z Kevem, może
zauważył coś, co mi zdołało na razie umknąć.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Czyli co? To już wszystko?</i>
– wyrwało się Paulowi.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A co byś jeszcze chciał?
Zaraz będzie północ</i> – jęknął ze zniecierpliwieniem Seth.
–<i> Lepiej będzie faktycznie spotkać się jutro.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Myślę, że dobrze byłoby
sprawdzić mieszkania z anomaliami, do których wcześniej nie
zdołaliśmy się dostać.</i> – Quills po przemowie wyverna znowu
wziął na siebie ciężar planowania. – <i>W sumie mamy takie trzy
– jedno, do którego się nie dostaliśmy przez kłótnię, i dwa
na teoretycznie nieistniejącym piętrze w wieżowcu, których Leah i
Luna nie zdołały otworzyć. Może nam się tam przydać pomoc
wyverna. Sądzę też, że dobrze by było, gdybyś przejrzał
notatki mamy Lei – jest psychiatrą, obiecała nam pomóc, spisując
wypowiedzi pacjentów podejrzanych o to, że nie są wcale chorzy,
tylko zobaczyli coś, czego nie powinni, na przykład anomalie. Z
jednego z mieszkań zabraliśmy szklaną kulę, którą właścicielka
podobno znalazła w lesie z wieloma jej podobnymi, ją też możecie
szczegółowo zbadać. Do tego jeszcze cały cmentarz i...</i> – Z
każdym słowem brzmiał na coraz bardziej zmęczonego. Wreszcie
umilkł, urywając wpół zdania. –<i> Strasznie tego dużo</i> –
dodał znacznie ciszej. – <i>Mam nadzieję, że nie zabraknie nam
czasu.</i></span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Ja również. – Mark skrzywił
się nieprzyjemnie. – Nie mogę wam jednak niczego obiecać. Myślę,
że zwlekaliście zbyt długo. Nawet jeśli moja teoria okaże się
prawdziwa, większości szkód prawdopodobnie nie będzie można
naprawić. Niektóre anomalie nie znikną, gdy odciąć je od źródła
<i>vurda, </i>a wyczuwam ich tu naprawdę dużo.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>Można wiedzieć, jaką masz
tą teorię?</i> – spytał szybko Ladon, lecz jeszcze zanim
skończył mówić, wiedziałam, jaka będzie odpowiedź.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Na razie wolę to zachować dla
siebie – warknął Niemiec. – Nie spodobałoby się to żadnemu z
was, a nie chcę siać niepotrzebnej paniki, gdy sam wiem tak
niewiele. Mogę jedynie powiedzieć, że już miałem do czynienia z
czymś takim. Potrzebne mi jedynie więcej danych, aby wszystko
potwierdzić i odpowiednio się przygotować.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<span style="color: #cccccc; font-family: Calibri, sans-serif;">Białe wilki skinęły powoli łbami,
jak swoje lustrzane odbicia, i zamarły, gdy wyvern nagle się
roześmiał. I to tak szczerze – z głębi piersi, niemal
odrzucając głowę w tył.</span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><i>A temu co? </i>– jęknął
Geri, aż cofając się parę kroków.</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;"><span style="color: #cccccc;">
– <span style="font-family: Calibri, sans-serif;">Wy dwaj jesteście intrygujący
– powiedział Mark, demonstracyjnie ocierając łzy. – No dobra,
powiem już, bo wy chyba naprawdę macie spory problem, nawet jeśli
porównać go do kraterów wypełnionych <i>vurdem</i>. Słyszeliście
może kiedyś o przypadku Podwójnej Alfy?</span></span></p>
<p align="JUSTIFY" lang="pl-PL" style="font-style: normal; margin-bottom: 0cm; text-decoration: none; text-indent: 1.51cm;">
<br />
</p>AK-47http://www.blogger.com/profile/03380744041844868556noreply@blogger.com0